Tak. Otóż to. Mianowicie. Po dwóch sezonach bez podbierania miodu nadszedł ten wielki dzień. Niesamowite, jakie kawały potrafi spłatać umysł swojemu właścicielowi... Nie brać miodu, a wydawać pieniądze na pszczoły. Prawdziwy miłośnik ze mnie.
Kto popatrzy na zalinkowane statystyki pasieki, ten łacno zrozumie, skąd doświadczony w ostatnich dwóch cyklach spadek motywacji. Odbudowa po gigantycznych stratach może zdołować. Oczywiście, są tacy, dla których to stanowi właśnie sos pszczelarstwa, bez tego w ogóle nie byłoby zabawy. Ja też tak myślałem przez jakiś czas. Ale potem zaczęły mnie boleć stawy, a i samotne wyprawy na pasiekę, żeby się zmęczyć do stanu kompletnego upadku też nie pasowały do mojego klimatu. We dwóch to zawsze było weselej. A i w razie czego lżej. Pamiętajmy o tajnej lekcji pszczelarstwa: to, co przyjemne, stanowi nie więcej niż 10% całej zabawy. Mam na myśli obcowanie z pszczołami w trybie nieużądlonym (a choćby nawet i pożądlonym), ich obserwacja, wdychanie zapachu prosto z ula itp. Żeby to się mogło udać, trzeba z wyprzedzeniem przygotować, załadować, przewieźć, rozładować, zaaplikować, założyć, zdjąć, przetransportować, a w końcu po całej wyprawie rozpakować cały majdan do stanu, w którym żona nie truje na okrągło, że jej się estetycznie teren nie zgadza.
Krótkie wspomnienie marnych początków
Ciągle jakiś podproces mózgowy próbuje rozgryźć tajemnicę fatalnego startu pasieki w pierwszym sezonie: padły mi wtedy wszystkie rodziny bez jednej. Przechowuję zdjęcia, notatki, a nawet filmy. Trochę już bardziej doświadczonym okiem widzę, że od końca maja atakowałem przeglądami pszczoły dobrze przegłodzone (a wczesnorojowe odkłady im w tym nie pomogły), a przez to bardzo, bardzo złe.
I trwało to przez pół czerwca i lipiec, kiedy dostałem podpowiedź od mentora, że skoro pszczoły głodne, to może by je tak podkarmić? Cóż, być może to przedłużyło ich agonię do końca sierpnia, gdy nagle na ramkach pojawiła się nawłoć.
I nie było wtedy jeszcze tak różowo, choć sytuacja zaopatrzeniowa trochę się poprawiła. Znowu pojawił się nawet czerw, acz marny i dziurawy:
Ciąg zdarzeń oczywiście dziś wydaje się łatwy do odtworzenia: pszczoły głodowały, czyli były słabe, czyli rozwijały w sobie patogeny (co nawet można podejrzewać na zdjęciu powyżej). Nawet nie uwzględniając warrozy znalazły się w kiepskim położeniu. Dostały szansę na odnowę dopiero w drugiej połowie sierpnia, ale wtedy z punktu widzenia ich genetyki (w końcu hodowane były na Żuławach, gdzie sezon właśnie się kończył) to już było w zasadzie po ptokach. Większość z nich nie wzięła karmy zimowej, albo pobrała jej mało - pełne miseczki inwertu wylewaliśmy na trawę. Inne się w pokarmie topiły i to licznie, pomimo obfitych pływaków. Po prostu były słabe. I jak to wśród ludu nadmorskiego: nikt ich nie nauczył pływać.
Więc najdalej zimą - utonęły. W sensie przenośnym. Mam na myśli, że zginęły. A kto zginął, ten umarł, czyli zdechł. A kto zdechł, ten nie żyje.
Wznowienie miodobrania
Obserwacje, choć wcale nie częste, za to uzupełnione zerkaniem na otaczające okoliczności przyrody, wykazywały, że stan zaopatrzenia w nektar i pyłek w tym roku stoi znacznie lepiej niż w moim pierwszym sezonie pszczelarzenia. W związku z tym postanowiłem wrócić do miodobrań. Nie robiłem intensywnych odkładów, więc rodziny nie mogły narzekać na nadmiar pracy, mogły zajmować się gromadzeniem zapasów, jeżeli miały z czego. A w tym sezonie ewidentnie - miały.
Oczywiście odkłady wykonałem, ale nieliczne. Opisałem to we wcześniejszych notatkach. W tym roku więcej nowych rodzin na mojej pasiece przybyło dzięki rójkom, niż mojej systematycznej pracy.
Tak czy owak w tym roku miodobranie stało się faktem. Odbyło się ono w dwóch fazach. W jeden weekend ograbiłem pszczoły na zewnętrznych toczkach, a w następny uczyniłem to pod domem. Nie bez kozery - jeden z korpusów, które pobrałem na pasiece DOB, był cokolwiek niepełny i niezasklepiony. Postanowiłem umieścić go na jednym z uli pod domem licząc na to, że miejscowe pszczoły albo ten miód przeniosą w inne miejsce, albo dopełnią i zasklepią. Tydzień wydawał się wystarczającym terminem na zakończenie tych prac.
Przez to, że niektóre korpusy z ramkami miodowymi czekały cały tydzień, aż zechcę je odwirować, miałem okazję zaobserwować ciekawe zjawisko. Mianowicie larwy motylicy wylęgły się w zasklepie woskowym. Dotychczas myślałem, że trudno o czystszy wosk niż w odsklepinach, a tu niespodzianka: tam też znajdą się jaja. Na szczęście robale były małe i dobrze widoczne.
Ostatecznie po 4 godzinach pracy odwirowaliśmy 70kg miodu.
Podsumowanie czyli SUMMARRUMM
(Legendę umieściłem na dole listy)
DOM
W lipcu jeszcze było tak:
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD] Ska[DD][X] P18F1[ZD] PrMF1[DD] JarF1[DD]
Jak widać, jeden z odkładów nie unasiennił matki. Strutowiał koncertowo, więc potraktowałem go wypróbowaną metodą zwaną "trzepaniem frajera":
- Pszczoły wytrzepać na trawę
- Ramki z miodem przekazać do innych uli
- Ramki z czerwiem garbatym przekazać do topiarki
A we wrześniu było tak:
Zbiory pod domem nie zaimponowały. Mogłem się czegoś spodziewać po 4 rodzinach, ostatecznie dało się ograbić dwie. JarF1[DD]
rokowała w sierpniu, że będzie co brać, ale okazało się, że do połowy września stan na plastrach nie uległ zmianie. P18F1
nie wykazała się żadną motywacją do zbierania, co bardzo się różni od jej wzorowej postawy w latach ubiegłych. Ostatecznie zatem mogłem podebrać pół korpusu dadanowskiego od RoA[DD] oraz od AmR[DD] wcześniej już zauważoną nadstawkę. W sierpniu wyglądała na pełną. Teraz już nie. Ale planowo zabierałem wszystkie nadstawki zostawiając pszczołom gniazdo, z którego zapasów żadnych nie kradłem.
Było = 8
Stan = 7
DOB
Bez zmian ilościowych. Za to po raz pierwszy po latach podszedłem do sprawy gospodarki korpusami w sposób profesjonalny: bez względu na ich zawartość po prostu je zabrałem. Rodzinom nie są potrzebne do zimowli, a gniazda na korpusie dadanowskim są wystarczające, aby się w nich umościły, zakarmiły i przetrwały w komforcie.
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
A te rodziny, którym było co zabrać, to i w gnieździe miały już grzeczny zapasik.
Było = 4
Stan = 4
ROB
Nie odwiedziałem tego pasieczyska ponad dwa miesiące. Bo i po co? Dojazdu nie ma, trzeba drałować, a poza tym nie stwierdziłem wielkiej melodii do rojenia się. A tu niespodzianka. Już za drugim podejściem okazało się, że właściciel działki wygolił całą nawłoć na swoim gruncie otwierając mi przejazd nisko zawieszonym autem prawie pod same ule.
Myślę, że bez tego nie zdołałbym zrobić miodobrania na tym toczku. Targanie 30-40 kilogramowego korpusu 200 metrów do samochodu to już jednak nie rozrywka, tylko jakiś rodzaj wyrafinowanego masochizmu.
Muszę tu wskazać dzielny ul Rof[ZD]. W zeszłym roku, kiedy nic koło niego nie robiłem, z własnej inicjatywy uskładał korpus miodu, który przekazałem sąsiedniej rodzinie RoC[DD] do zmarnowania. W tym roku podebrałem mu rzetelne półtora korpusu miodu. Jeżeli dożyje i jeżeli będę miał animusz w przyszłym roku, to rodzina ta kwalifikuje się do rozrodu.
RoK[ZD] Mor[DD] RoB[DD] RoI[WL] RoF[ZD] RoC[DD] RoH[ZD] RoJ[ZD]
Było = 6
Stan = 8
LAS
Nie zaglądałem.
???
Stan = 0
PIL
Nie zaglądałem.
NIC
Stan = 0
Podsumowanie
DOM = 7; ROB = 8; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;
Razem = 19
Czyly przybyło. Ale tylko dlatego, że nie uważałem przez dwa miesiące.
W kolejnym wpisie zmianie ulegną nazwy rodzin, które raczyły do mnie przylecieć w trybie rojowym i tak już zostały. Nie ma co mnożyć RoX
ów, to mało przyjemnie się czyta. Zatem przyjmę schemat, że oznaczam nabytą rójkę, a po roku nadaję jej nową cechę. Wedle wyobraźni.
Legenda:
Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie Skl, Ska = składaki czyli odkłady składane (2023) Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy PrM = Primorska od Pawluka (2022) AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022) RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.) F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.) (BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox [ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta [X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli) [)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
Komentarze