Zapiski pasieczne Pasieki Smirnowówhttps://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2024-03-03T23:59:00+01:00Wizyta przedwiosenna 20242024-03-03T23:59:00+01:002024-03-03T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2024-03-03:/2024/2024-03-03_wizyta-przedwiosenna-2024.html<p><em>Od poprzedniego przeglądu całej pasieki minęło hoho, ponad 2 miesiące. Czyli trzy. No, szczerze powiem, moim zdaniem nie było co robić na pasiece, a w innych dziedzinach życia - owszem. Wybór był zatem prosty.</em> </p>
<p>(Tak samo zacząłem poprzedni wpis, i będę się tego trzymał)</p>
<p>Gdy przedwiosenne pluchy zrobiły sobie przerwę, pszczoły …</p><p><em>Od poprzedniego przeglądu całej pasieki minęło hoho, ponad 2 miesiące. Czyli trzy. No, szczerze powiem, moim zdaniem nie było co robić na pasiece, a w innych dziedzinach życia - owszem. Wybór był zatem prosty.</em> </p>
<p>(Tak samo zacząłem poprzedni wpis, i będę się tego trzymał)</p>
<p>Gdy przedwiosenne pluchy zrobiły sobie przerwę, pszczoły wyleciały na oblot w celu wys... ten, tego. Więc i pszczelarz wyrusza wówczas - na objazd. Pasiek. Mój zbiór co prawda poważnie się skurczył, ale i tak trzeba. A jak powiadają gospodarze z wiejskiej odnogi mojej rodziny: <em>Jak trzeba, to trzeba</em>. I tym aforyzmem zacznijmy dalszą część opowieści.</p>
<p>Żeby nie jechać z pustymi rękami, odwiedziłem zaprzyjaźniony skład budowlany, którego właściciel - zapalony pszczelarz - prowadzi przy okazji <a href="http://solec.sklep.pl/97-pszczelarstwo">sklep pszczelarski</a>. I zakupiłem po 2kg cukru w postaci placków na rodzinę. Z pewnym zapasem.</p>
<p>Po kilku miesiącach zimowli naliczyłem dwie zniknięte rodziny. Czyli zapas cukru trochę się powiększył. Ale nie szkodzi. Do maja jeszcze kawał czasu.</p>
<p>Choć na leszczynie (kleszczynie) pokazały się te nasienniki typu kwiatki, nie zauważyłem na nich wielu pszczół. Dopiero później, jak pylić zaczęła olcha, a dalej wierzba, dało się słyszeć charakterystyczny, wiosenny pomruk zadowolnionych owadów.</p>
<p>W tej chwili sytuacja wydaje się rozwijać pozytywnie, ale zobaczymy. Jak zwykle w pszczelarstwie.</p>
<p>Odnotowuję fakt, że to była pierwsza zimowla, przed którą całkowicie kanonicznie zatrułem swoje ule przy pomocy środka zawierającego amitrazę. Zobaczymy, jak to dalej pójdzie, ale wygląda na to, że w mojej okolicy różnica w przeżywalności jest znacząca. Do ciekawostek zaliczam rewelację z ostatniego zebrania pszczelarzy, gdzie wielu tradycyjnych apiwarowców skarżyło się na straty przekraczające 50%. Niewykluczone, że pełza jakaś inna zaraza, nie wywołana warrozą.</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h3>DOM</h3>
<p>Choć znajduje się na szczycie, to właśnie ten toczek odwiedzam zawsze na końcu, często dopiero kilka dni później. I tak było tym razem. Okazało się, że tu odparowała jedna rodzina. Nie kładę jej rozkładu na karb warrozy. Raczej starej matki, która miała już lat kilkoro i miała prawo odejść do Krainy Wieczystych Pożytków. A że poprzednie moje doświadczenia z mieszaniem nabytego od <a href="https://llapka.blogspot.com/">Łukasza</a> materiału genetycznego z miejscowym tłem trutowym nie przyniosły (mimo trzech prób w kolejnych trzech latach) pozytywnego rezultatu, nie jestem zdziwiony, że przyszła kryska na P18.</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z początku marca" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_DOM_01_Ule.jpg" /></p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
P18F1[X] PrMF1[DD] JarF1[DD]
</pre>
<p><em>Było = 7</em></p>
<p><strong>Stan = 6</strong></p>
<hr />
<h3>DOB</h3>
<p><img alt="DOB - wszystko żyje i ma się znakomicie" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_DOB_01_Ule.jpg" /></p>
<p>Dostęp do tej pasieki ostatnio jest trudny. To mało powiedziane. Dziki zryły tradycyjny dojazd, a ten drugi został mocno ograniczony kupą śmieci, którą ktoś ochoczo zwalił do lasu. Lasy Państwowe niesporo się zabierają do uprzątnięcia, zapewne zamiarując wykorzystać sytuację dydatkycznie - jednakowoż śmieci leżą i przeszkadzają. A miejscówka, pomijając okolicznych wandali, którzy od czasu do czasu robią mi kipisz, jest znakomita. Sąsiedztwo bagien najwyraźniej pszczołom służy. Różnie było z walką z warrozą na wszystkich moich toczkach. Ale tutaj, jeżeli już pszczoły przeżyły, to miały się zawsze znakomicie.</p>
<p><img alt="DOB - tył pasieczyska" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_DOB_02_Ule_i_tyl.jpg" /></p>
<p>Muszę sobie odnotować (co niniejszym czynię), aby zapytać leśniczego, czy mogę przy okazji zrobić trochę rozpierdówy z krzorami, które już w maju snadnie zaczną zasłaniać światło w drugiej, na razie niezamieszkałej części pasieki. Ongi <a href="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/08_Y04Dobiesz.jpg">była to właśnie pierwsza część</a>, gdy dało się do niej podjechać autem na rzut skarpetką.</p>
<p><img alt="DOB - mrówki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_DOB_03_mrowki.jpg" /></p>
<p>A co do mrówek, to mają swój dom w bezpośrednim sąsiedztwie uli. I na razie współżycie jakoś się układa - ja staram się do nich nie wtrącać, a one do mnie też. Z pszczołami mają one osobne układy.</p>
<pre>
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><em>Było = 4</em></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<hr />
<h3>ROB</h3>
<p>Tutaj relatywnie wiele się wydarzyło. </p>
<p><img alt="ROB - Bobry" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_ROB_01_Bobry.jpg" /></p>
<p>Zapewniam Szanownych Czytelników, że to nie ja powaliłem te czeremchy. Widok ten jednakowoż albowiem wzbudził we mnie lęk pierwotny. Pochodzący jeszcze z wczesnego okresu mojego pszczelarzenia, czyli pierwszej zimy.</p>
<p><img alt="NOW - ule pod wodą na starym toczku Nowinki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/05_zalane_wylotki.jpg" /></p>
<p>Mianowicie wówczas gryzonie, co dziś są pod ochroną, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2016/2016-12-11_akcja-ratunkowa.html">potopiły mi rodziny na jednym z toczków</a>, który dziś nie istnieje. Pasieczysko Nowinki zostało zlikwidowane z powodu zagrożenia powodziowego wywołanego przez naszych brązowych przyjaciół, których z imienia nie wymienię, żeby mi juciup nie skasował monetyzacji. Od tamtej pory, gdy widzę ślady zębów na pniu, zaczynam rachować swoje szanse. I zastanawiać się, czy nie pora na przeprowadzkę. Postanowienie trzeba będzie przyjąć niezwłocznie, bo na wiosnę wody jest najwięcej. A nie namierzyłem jeszcze kwatery tych (jakże drogich sercu każdego prawdziwego miłośnika polskiej przyrody) szkodników, aby ocenić, czy w ogóle istnieje jakieś zagrożenie, czy one tylko po prostu zamierzają ogołocić toczek z drzew i pożreć ich łyko.</p>
<p><img alt="Bobry robią zamach na pasiekę" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_ROB_02_Bobry.jpg" /></p>
<p>Ewentualnie doprawić się drewnem z palet, które (dzięki nasyceniu różnymi różnościami) zapewne jest dla nich odpowiednikiem skręta z rośliną, której nie wymienię, żeby mi juciup nie skasował monetyzacji. </p>
<p>Tak czy owak nie tylko o tym warto tutaj wspomnieć. Mianowicie doszło do kilku przetasowań.</p>
<p>W zeszłym roku <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2023/2023-09-20_miodobranie-2023.html">moje notatki odnotowały dziwny paradoks</a>, który pominęły milczeniem. A mianowicie już dawno po rójkach na toczku znalazło się więcej żywych rodzin: w lipcu naliczyłem 6 sztuk, a we wrześniu już 8. Czyli nieco z opóźnieniem naleciały mi się jeszcze dwie rójki. Zostały wniesione do listy i tyle w temacie. Teraz przyszła pora korekty. Jedna z nich nie dożyła. Druga była w znakomitym stanie, więc rokuje. Tyle, że wciąż odwleka moje plany przejścia na jedną ramkę.</p>
<p><img alt="ROB - taki tam rzucik" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2024-03-03/2024-03-03_ROB_03_Ule.jpg" /></p>
<p>Skrajna z lewej rójka nie dożyła. Nie rokowała i stało się. Ale skrajna prawa - w bardzo niezłym stanie, jak na początek marca. Dostała 2kg placka cukrowego, więc nie może narzekać. A jak jej pójdzie dalej - zobaczymy. Niestety, dość złośliwa i dzielna rodzinka <strong>RoC</strong> posadowiona na ramkach dadanowskich wyglądała co najmniej słabo. Już jej poprzednia zima nie należała do rewelacji. Wtedy próbowałem akcji ratunkowej dając korpus z miodem. Tym razem podszedłem do sprawy po pszczelarsku i nadstawiłem ją na rodzinę RoI, która uparcie nie pozwala mi odejść od ramki wielkopolskiej. Nazywa się to politpoprawnie "ratowaniem", trochę bardziej bezpośrednio "likwidacją". Liczę na to, że pustka nad głową zmusi ten rój do przeniesienia gniazda do góry, bo będzie im tam cieplej. W ten sposób porzucą na dole ramki WL i zadomowią się na DD. Ale czy to się uda - zobaczymy.</p>
<pre>
RoK[X] Mor[DD] RoB[DD] RoI[WL] RoF[ZD] RoC[>>RoI] RoH[ZD] RoJ[ZD]
</pre>
<p><em>Było = 8</em></p>
<p><strong>Stan = 6</strong></p>
<hr />
<h3>LAS</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>PIL</h3>
<p>Pasieczysko wreszcie zlikwidowałem. Zwiozłem wszystkie śmieci stamtąd i zamykam sprawę w porozumieniu z LP. W następnym wpisie już się nie pojawi.</p>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>Podsumowanie</h3>
<p><strong>DOM = 6; ROB = 6; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 16</strong></p>
<p>Nie jest to rewelacja. Ale że aktualnie pozostaję w trybie raczej leniwie-wypoczynkowym jeżeli chodzi o pszczelarstwo, to dość mnie to zadowala. Zbliżające się podcinanie drzew pod domem spowoduje, że i tak będę musiał chodzić koło pasieki. Może uda mi się to udokumentować fotograficznie, ku nauce neptków i początkujących, jakim sam ongi byłem i wtedy mi brakowało takich pomocy naukowych.</p>
<h3>Legenda:</h3>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Skl, Ska = składaki czyli odkłady składane (2023)
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Wizyta zimowa2023-12-15T23:59:00+01:002023-12-15T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-12-15:/2023/2023-12-15_wizyta-zimowa-2023.html<p>Od poprzedniego przeglądu całej pasieki minęło hoho, ponad 2 miesiące. No, szczerze powiem, moim zdaniem nie było co robić, a w innych dziedzinach - owszem. Wybór był zatem prosty.</p>
<p>O poszczególnych toczkach opowiem pokrótce poniżej, w <strong>Summarrumm</strong>. Generalnie to niewiele do opowiadania, bo na razie wszystkie rodziny żyją. Takie rzeczy już …</p><p>Od poprzedniego przeglądu całej pasieki minęło hoho, ponad 2 miesiące. No, szczerze powiem, moim zdaniem nie było co robić, a w innych dziedzinach - owszem. Wybór był zatem prosty.</p>
<p>O poszczególnych toczkach opowiem pokrótce poniżej, w <strong>Summarrumm</strong>. Generalnie to niewiele do opowiadania, bo na razie wszystkie rodziny żyją. Takie rzeczy już mi się zdarzały, więc nie ma powodu do ekscytacji.</p>
<p>Pogoda w tym czasie zachowywała się dokładnie tak samo jak w latach poprzednich, a nawet z przechyłem przeciwko wygadywaniom klimatystów. Przez dwa tygodnie w końcu listopada i na początku grudnia dobrze przymroziło, więc siłą rzeczy zasadna stała się hipoteza, że pszczoły przestały czerwić. Można było ewentualnie podjąć jakieś zabiegi.</p>
<p>A tak w ogóle to życzę wszystkich Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h3>DOM</h3>
<p>Jak na poprzednich pasiekach zajrzałem oszczędnie od góry, aby stwierdzić, że na razie pszczoły nie umierają. I żadna rodzina nie zapowiada się, aby w dającej się przewidzieć przyszłości miała zdechnąć.</p>
<p>We wrześniu było tak:</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z połowy września" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230912_DOM_02_Panoramka-napisy.jpg" /></p>
<p>A w grudniu tak:</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z połowy grudnia" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_DOM_02_Panoramka_nazwy.jpg" /></p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
P18F1[ZD] PrMF1[DD] JarF1[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 7</strong></p>
<hr />
<h3>DOB</h3>
<p><img alt="DOB - podli wandale" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_DOB_01_Podli_wandale.jpg" /></p>
<p>Zajechawszy na pasiekę zabrałem się raźno do roboty, czyli postąpiłem świńskim truchtem w stronę najbardziej oddalonego ula, aby zerwać mu daszek i zajrzeć. I wtedy poczułem, że coś się nie zgadza. Po krótkim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że chodzi o sąsiedni ul - nie miał daszka. A pszczoły pełzały po ramkach bez żadnej osłony. Ciekawe, od jak dawna.</p>
<p>Po raz kolejny jakiś kretyn postanowił zdewastować mi ul. Tym razem obeszło się bez strat. Podejrzewam jednakowoż, że takie przygody spotykały mnie każdego roku. Każdej zimy musiałem dokądś jechać i zbierać utrupione ule. Tym razem odbyło się to relatywnie łagodnie.</p>
<p>Nie zmienia to jednakowoż mojej negatywnej opinii o stanie potencjałów umysłowych onych przechodniów, którzy postanowili sprawdzić, czy są dość odważni, aby zakłócić zimowlę pszczołom.</p>
<p>A przy tej okazji chciałbym zaprezentować dwie focie, z sąsiednich uli. W jednym pszczółki pełzały dość wysoko po plastrach:</p>
<p><img alt="DOB - pszczółki wysoko" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_DOB_03_Pczolki_wysoko.jpg" /></p>
<p>A w innym dość nisko:</p>
<p><img alt="DOB - pszczółki nisko" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_DOB_02_Pczolki_nisko.jpg" /></p>
<p>Jeżeli w obu ulach mamy dość zapasów (a o tej porze tak powinno być), to co by to mogło oznaczać? Otóż nic to nie oznacza, poza faktem, że każda rodzina pszczela ma swoje preferencje. I na dobrą sprawę, jeżeli przepatrzymy ich zachowania w ciągu całego roku, nie znajdziemy dwóch, które działałyby identycznie.</p>
<p>I jedne wychodzą na tym lepiej, a inne gorzej. To się właśnie nazywa dobór naturalny.</p>
<p><img alt="DOB - Pozbierane, ustawione" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_DOB_05_Ustawione_nazwy.jpg" /></p>
<pre>
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<hr />
<h3>ROB</h3>
<p>Po fantazyjnym dryfcie i gwałtownym hamowaniu stwierdziłem, że pasieka wygląda mniej więcej w porządku.</p>
<p><img alt="ROB - lewa strona pasieki od frontu z nazwami uli" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_ROB_01_Lewa_strona_pasieki_fr_nazwy.jpg" /></p>
<p>Pozostało przelecieć się po całości, usunąć zapomniane podkarmiaczki i zamienić je z powałkami. Wreszcie. Po ponad 2 miesiącach. Huehue. A w podręcznikach piszą, że do uli trzeba ganiać co tydzień, a jesienią co dwa tygodnie...</p>
<p><img alt="ROB - środek pasieki od frontu z nazwami uli" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_ROB_01_Lewa_strona_pasieki_fr_nazwy.jpg" /></p>
<p>Kiedy grzebałem w jednym z uli, doszły mię wołania z nieopodal. Otóż tubylec wyprowadzał pieska na spacer. Pozdrowiliśmy się zatem uprzejmie, on zapytał o miód, jak odrzekłem, że owszem, był, ale zbąblował. I wtedy on zwrócił moją uwagę na jeszcze jeden godzien tejże szczegół czyli detal:</p>
<p><img alt="ROB - bobry się pojawiły" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-12-15/20231215_ROB_03_Bobry.jpg" /></p>
<p>Czyżby po leciech kolejny toczek, z którego trzeba się będzie snadnie zebrać i zabrać?</p>
<pre>
RoK[ZD] Mor[DD] RoB[DD] RoI[WL] RoF[ZD] RoC[DD] RoH[ZD] RoJ[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 8</strong></p>
<hr />
<h3>LAS</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>PIL</h3>
<p>Tu nie ma moich uli. Zostały same palety, które muszę kiedyś pozbierać i zgłosić toczek do likwidajcy.</p>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>Podsumowanie</h3>
<p><strong>DOM = 7; ROB = 8; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 19</strong></p>
<p>Czyly od września w zasadzie bez zmian. Oczywiście rodziny znajdowałem w różnym stanie, u jednej to były dwie widoczne uliczki pszczół (tej zdewastowanej), u innej pięć. Ale to jeszcze nie przesądza. Nawet słabiaki mogą dotrwać i wybuchnąć na wiosnę. Zobaczymy. </p>
<p>Następna kontrola zapewne w styczniu. </p>
<p>Albo w lutym.</p>
<h3>Legenda:</h3>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Skl, Ska = składaki czyli odkłady składane (2023)
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Miodobranie po leciech2023-09-20T23:59:00+02:002023-09-20T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-09-20:/2023/2023-09-20_miodobranie-2023.html<p>Tak. Otóż to. Mianowicie. Po <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">dwóch sezonach bez podbierania miodu</a> nadszedł ten wielki dzień. Niesamowite, jakie kawały potrafi spłatać umysł swojemu właścicielowi... Nie brać miodu, a wydawać pieniądze na pszczoły. Prawdziwy miłośnik ze mnie.</p>
<p>Kto popatrzy na <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">zalinkowane statystyki pasieki</a>, ten łacno zrozumie, skąd doświadczony w ostatnich dwóch cyklach spadek …</p><p>Tak. Otóż to. Mianowicie. Po <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">dwóch sezonach bez podbierania miodu</a> nadszedł ten wielki dzień. Niesamowite, jakie kawały potrafi spłatać umysł swojemu właścicielowi... Nie brać miodu, a wydawać pieniądze na pszczoły. Prawdziwy miłośnik ze mnie.</p>
<p>Kto popatrzy na <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">zalinkowane statystyki pasieki</a>, ten łacno zrozumie, skąd doświadczony w ostatnich dwóch cyklach spadek motywacji. Odbudowa po gigantycznych stratach może zdołować. Oczywiście, są tacy, dla których to stanowi właśnie sos pszczelarstwa, bez tego w ogóle nie byłoby zabawy. Ja też tak myślałem przez jakiś czas. Ale potem zaczęły mnie boleć stawy, a i samotne wyprawy na pasiekę, żeby się zmęczyć do stanu kompletnego upadku też nie pasowały do mojego klimatu. <strong>We dwóch to zawsze było weselej</strong>. A i w razie czego lżej. Pamiętajmy o tajnej lekcji pszczelarstwa: to, co przyjemne, stanowi nie więcej niż 10% całej zabawy. Mam na myśli obcowanie z pszczołami w trybie nieużądlonym (a choćby nawet i pożądlonym), ich obserwacja, wdychanie zapachu prosto z ula itp. Żeby to się mogło udać, trzeba z wyprzedzeniem przygotować, załadować, przewieźć, rozładować, zaaplikować, założyć, zdjąć, przetransportować, a w końcu po całej wyprawie rozpakować cały majdan do stanu, w którym żona nie truje na okrągło, że jej się estetycznie teren nie zgadza.</p>
<h2>Krótkie wspomnienie marnych początków</h2>
<p>Ciągle jakiś podproces mózgowy próbuje rozgryźć tajemnicę fatalnego startu pasieki w pierwszym sezonie: padły mi wtedy wszystkie rodziny bez jednej. Przechowuję zdjęcia, notatki, a nawet filmy. Trochę już bardziej doświadczonym okiem widzę, że od końca maja atakowałem przeglądami pszczoły dobrze przegłodzone (a wczesnorojowe odkłady im w tym nie pomogły), a przez to bardzo, bardzo złe. </p>
<p><img alt="Głodne pszczoły w lipcu" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-19/20160719_Y02_czerw06.jpg" /></p>
<p>I trwało to przez pół czerwca i lipiec, kiedy dostałem podpowiedź od mentora, że skoro pszczoły głodne, to może by je tak podkarmić? Cóż, być może to przedłużyło ich agonię do końca sierpnia, gdy nagle na ramkach pojawiła się nawłoć.</p>
<p><img alt="Nawłoć na ramkach" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/092.jpg" /></p>
<p>I nie było wtedy jeszcze tak różowo, choć sytuacja zaopatrzeniowa trochę się poprawiła. Znowu pojawił się nawet czerw, acz marny i dziurawy:</p>
<p><img alt="Wcale nie ma tak dużo żarcia" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/120.jpg" /></p>
<p>Ciąg zdarzeń oczywiście dziś wydaje się łatwy do odtworzenia: pszczoły głodowały, czyli były słabe, czyli rozwijały w sobie patogeny (co nawet można podejrzewać na zdjęciu powyżej). Nawet nie uwzględniając warrozy znalazły się w kiepskim położeniu. Dostały szansę na odnowę dopiero w drugiej połowie sierpnia, ale wtedy z punktu widzenia ich genetyki (w końcu hodowane były na Żuławach, gdzie sezon właśnie się kończył) to już było w zasadzie po ptokach. Większość z nich nie wzięła karmy zimowej, albo pobrała jej mało - pełne miseczki inwertu wylewaliśmy na trawę. Inne się w pokarmie topiły i to licznie, pomimo obfitych pływaków. Po prostu były słabe. I jak to wśród ludu nadmorskiego: nikt ich nie nauczył pływać.</p>
<p><img alt="Martwiaki z początku 2017 roku" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-11/34_Y04Dobiesz_U5.jpg" /></p>
<p>Więc najdalej zimą - utonęły. W sensie przenośnym. Mam na myśli, że zginęły. A kto zginął, ten umarł, czyli zdechł. A kto zdechł, ten nie żyje.</p>
<h2>Wznowienie miodobrania</h2>
<p>Obserwacje, choć wcale nie częste, za to uzupełnione zerkaniem na otaczające okoliczności przyrody, wykazywały, że stan zaopatrzenia w nektar i pyłek w tym roku stoi znacznie lepiej niż w moim pierwszym sezonie pszczelarzenia. W związku z tym postanowiłem wrócić do miodobrań. Nie robiłem intensywnych odkładów, więc rodziny nie mogły narzekać na nadmiar pracy, mogły zajmować się gromadzeniem zapasów, jeżeli miały z czego. A w tym sezonie ewidentnie - miały. </p>
<p><img alt="Miodobranie na ROB" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230909_ROB_01_Miodobranie.jpg" /></p>
<p>Oczywiście odkłady wykonałem, ale nieliczne. Opisałem to we wcześniejszych notatkach. W tym roku więcej nowych rodzin na mojej pasiece przybyło dzięki rójkom, niż mojej systematycznej pracy.</p>
<p><img alt="Panoramka - DOM - wygolone, to widać po prawej wysoki ul" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230912_DOM_03_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak w tym roku miodobranie stało się faktem. Odbyło się ono w dwóch fazach. W jeden weekend ograbiłem pszczoły na zewnętrznych toczkach, a w następny uczyniłem to pod domem. Nie bez kozery - jeden z korpusów, które pobrałem na pasiece DOB, był cokolwiek niepełny i niezasklepiony. Postanowiłem umieścić go na jednym z uli pod domem licząc na to, że miejscowe pszczoły albo ten miód przeniosą w inne miejsce, albo dopełnią i zasklepią. Tydzień wydawał się wystarczającym terminem na zakończenie tych prac. </p>
<p>Przez to, że niektóre korpusy z ramkami miodowymi czekały cały tydzień, aż zechcę je odwirować, miałem okazję zaobserwować ciekawe zjawisko. Mianowicie larwy motylicy wylęgły się w zasklepie woskowym. Dotychczas myślałem, że trudno o czystszy wosk niż w odsklepinach, a tu niespodzianka: tam też znajdą się jaja. Na szczęście robale były małe i dobrze widoczne.</p>
<p>Ostatecznie po 4 godzinach pracy odwirowaliśmy 70kg miodu.</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h3>DOM</h3>
<p>W lipcu jeszcze było tak:</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z początku lipca" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-12_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
Ska[DD][X] P18F1[ZD] PrMF1[DD] JarF1[DD]
</pre>
<p>Jak widać, jeden z odkładów nie unasiennił matki. Strutowiał koncertowo, więc potraktowałem go wypróbowaną metodą zwaną "trzepaniem frajera":</p>
<ol>
<li>Pszczoły wytrzepać na trawę</li>
<li>Ramki z miodem przekazać do innych uli</li>
<li>Ramki z czerwiem garbatym przekazać do topiarki</li>
</ol>
<p>A we wrześniu było tak:</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z połowy września" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230912_DOM_02_Panoramka-napisy.jpg" /></p>
<p>Zbiory pod domem nie zaimponowały. Mogłem się czegoś spodziewać po 4 rodzinach, ostatecznie dało się ograbić dwie. <code>JarF1[DD]</code> rokowała w sierpniu, że będzie co brać, ale okazało się, że do połowy września stan na plastrach nie uległ zmianie. <code>P18F1</code> nie wykazała się żadną motywacją do zbierania, co bardzo się różni od jej wzorowej postawy w latach ubiegłych. Ostatecznie zatem mogłem podebrać pół korpusu dadanowskiego od RoA[DD] oraz od AmR[DD] wcześniej już zauważoną nadstawkę. W sierpniu wyglądała na pełną. Teraz już nie. Ale planowo zabierałem wszystkie nadstawki zostawiając pszczołom gniazdo, z którego zapasów żadnych nie kradłem.</p>
<p><strong>Było = 8</strong></p>
<p><strong>Stan = 7</strong></p>
<hr />
<h3>DOB</h3>
<p><img alt="DOB - po przesiadce" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230909_DOB_01_Miodobranie_01.jpg" /></p>
<p>Bez zmian ilościowych. Za to po raz pierwszy po latach podszedłem do sprawy gospodarki korpusami w sposób profesjonalny: bez względu na ich zawartość po prostu je zabrałem. Rodzinom nie są potrzebne do zimowli, a gniazda na korpusie dadanowskim są wystarczające, aby się w nich umościły, zakarmiły i przetrwały w komforcie.</p>
<pre>
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><img alt="DOB - dużo miodu w Jar" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230909_DOB_03_Jar-DD_Miodu_sporo.jpg" /></p>
<p>A te rodziny, którym było co zabrać, to i w gnieździe miały już grzeczny zapasik.</p>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<hr />
<h3>ROB</h3>
<p>Nie odwiedziałem tego pasieczyska ponad dwa miesiące. Bo i po co? Dojazdu nie ma, trzeba drałować, a poza tym nie stwierdziłem wielkiej melodii do rojenia się. A tu niespodzianka. Już za drugim podejściem okazało się, że właściciel działki wygolił całą nawłoć na swoim gruncie otwierając mi przejazd nisko zawieszonym autem prawie pod same ule.</p>
<p><img alt="ROB - wygolona łąka ponawłociowa" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230909_ROB_11_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Myślę, że bez tego nie zdołałbym zrobić miodobrania na tym toczku. Targanie 30-40 kilogramowego korpusu 200 metrów do samochodu to już jednak nie rozrywka, tylko jakiś rodzaj wyrafinowanego masochizmu.</p>
<p><img alt="ROB - Rof[ZD] dał 2 korpusy" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230909_ROB_07_Rof-ZD.jpg" /></p>
<p>Muszę tu wskazać dzielny ul Rof[ZD]. W zeszłym roku, kiedy nic koło niego nie robiłem, z własnej inicjatywy uskładał korpus miodu, który przekazałem sąsiedniej rodzinie RoC[DD] do zmarnowania. W tym roku podebrałem mu rzetelne półtora korpusu miodu. Jeżeli dożyje i jeżeli będę miał animusz w przyszłym roku, to rodzina ta kwalifikuje się do rozrodu.</p>
<pre>
RoK[ZD] Mor[DD] RoB[DD] RoI[WL] RoF[ZD] RoC[DD] RoH[ZD] RoJ[ZD]
</pre>
<p><strong>Było = 6</strong></p>
<p><strong>Stan = 8</strong></p>
<hr />
<h3>LAS</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>PIL</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<hr />
<h3>Podsumowanie</h3>
<p><strong>DOM = 7; ROB = 8; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 19</strong></p>
<p>Czyly przybyło. Ale tylko dlatego, że nie uważałem przez dwa miesiące.</p>
<p>W kolejnym wpisie zmianie ulegną nazwy rodzin, które raczyły do mnie przylecieć w trybie rojowym i tak już zostały. Nie ma co mnożyć <code>RoX</code>ów, to mało przyjemnie się czyta. Zatem przyjmę schemat, że oznaczam nabytą rójkę, a po roku nadaję jej nową cechę. Wedle wyobraźni.</p>
<h3>Legenda:</h3>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Skl, Ska = składaki czyli odkłady składane (2023)
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Nawłoć leje2023-09-01T23:59:00+02:002023-09-01T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-09-01:/2023/2023-09-01_nawloc-leje-2023.html<p>Jak tylko skończyły się rójki (co dało się poznać po tym, że pszczoły przestały się roić), zaprzestałem wizyt na pasiece. Okoliczności pracowo-życiowe wyczerpały mój zapał do innych czynności. Cieszyłem się przez całe lato widokiem moich pszczółek pracowicie latających z ula dokądś-tam i z powrotem, podczas gdy ja wylegiwałem się na …</p><p>Jak tylko skończyły się rójki (co dało się poznać po tym, że pszczoły przestały się roić), zaprzestałem wizyt na pasiece. Okoliczności pracowo-życiowe wyczerpały mój zapał do innych czynności. Cieszyłem się przez całe lato widokiem moich pszczółek pracowicie latających z ula dokądś-tam i z powrotem, podczas gdy ja wylegiwałem się na werandzie. Takie pszczelarstwo to ja lubię.</p>
<p>Szczerze, nie chciało mi się nawet iść do stolarni, żeby dokończyć drugi leżak. Nie chciało mi się nawet uszczelnić podkarmiaczek, co oznacza, że lada moment będę musiał i tak to zrobić, bo w tym roku zamierzam brać miód, a z tego wynika, że muszę karmić. Bo w tej okolicy inaczej się pszczelarstwa nie uprawia.</p>
<p>Lipa jak zwykle lipnie wydała z siebie nektary, co oznacza, że pszczoły miały na własne potrzeby i nic więcej. Okresowe opady, które na dodatek były tak uprzejme, że wydarzały się raczej nocą, odrobinę nawadniały glebę, ale widać albo pożytku w okolicy nie dość, albo tej wilgości wciąż było trochę za mało. Pszczoły przez lato przewalcowały się w niezłej formie, więc brak interwencji mogę tylko poczytać sobie za zasługę.</p>
<h2>Sezon nawłociowy</h2>
<p>Mimozami jesień się zaczyna, jak śpiewał Czesiu.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/jxMm4cDTPQA" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>W dzisiejszych czasach pszczelarze zwykli gorąco dyskutować na ten temat. Jedni uważają, że <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Naw%C5%82o%C4%87_kanadyjska">nawłoć kanadyjska</a> do spółki z <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Naw%C5%82o%C4%87_p%C3%B3%C5%BAna">nawłocią późną</a> (czyli wczesną, bo kwitnącą przed kanadyjską) stanowią poważne zagrożenie dla pszczół, które zamiast szykować się do zimy, targają tony nektaru i w ten sposób wciąż wystawiają się intensywnie na reinwazję (bo inwazja była wcześniej i została bohatersko zwalczona truciznami) warrozy. A do tego jeszcze te nawłocie są be, bo nie nasze i inwazyjne. Inni cieszą się, że wreszcie pojawia się jakiś miód w nadstawkach. Ja należę do tych drugich.</p>
<p>Kiedyś trochę (bo nie aż tak bardzo) martwiłem się, że inwazyjne, obce nawłocie niszczą nasz delikatny, rodzimy ekosystem. Tak mi opowiadano ze strony egologistycznych pozycji.</p>
<h2>Wspomnienie nawłoci</h2>
<p>Ale czas leci i nie staje, pędzi, nie czeka. A tak się składa, że w pobliżu miejsca, gdzie dziś zamieszkuję, znajduje się pusta działka, na której złocił się pszenicy łan, gdy ja w wieku przedszkolnym rozbijałem się po okolicy na rowerku. Później uprawa w tym miejscu zamarła z nieznanych mi przyczyn. Znaczy, generalnie to wszyscy wiemy, co się działo, gdy komuna postanowiła zrobić trochę miejsca na ławeczce władzy. Wiele się wówczas zmieniło, także krajobraz rolniczy okolicy wielkich miast. I nie ominęło to onej działki. Dzięki temu mogłem niechcący, przy okazji i z lekka obserwować <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Od%C5%82%C3%B3g">ewolucję nieużytku</a>, przez <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Sukcesja_wt%C3%B3rna">ponad 30 lat</a> niezakłóconą istotnymi interwencjami człowieka, które niżej spróbuję zrekapitulować. Gdy pole zarosło chwastami, najsampierw nie były to rośliny, które pięłyby się wyżej uda zgrabnej Polki z Mazowsza. Później roślinność się stopniowo zagęszczała, a kwiecia była wielga różnorodność. A jednocześnie pole zaczęła kolonizować nawłoć.</p>
<p>Choć wzmiankowana przeze mnie działka już dawno wygląda inaczej, całkiem nie daleko inny kawałek ziemi dopiero od kilku lat doświadcza podobnej przemiany, więc zaprezentuję przykładowy widok, jak to mogło wyglądać na początku:</p>
<p><img alt="Nieużytek zanim nawłoć wygrała" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230823_DOM_01_Nawloc.jpg" /></p>
<p>W tym czasie wystąpiły też może ze dwie interwencje Homo Sapiens. A mianowicie próby podpalenia łąki. Prawdopodobnie przez sąsiadów, którzy w ten sposób chcieli coś osiągnąć. Nie wiem co, może obawiali się <em>niekontrolowanego</em> pożaru, więc powodowali "<em>kontrolowany</em>"? A może jakiś mieszkający w pobliżu rolnik bardzo starej daty poczuł oburzenie, że nie wypala się <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Od%C5%82%C3%B3g">leżącej odłogiem</a> ziemi (tzw. <em><a href="https://pl.wikisource.org/wiki/S%C5%82ownik_etymologiczny_j%C4%99zyka_polskiego/ug%C3%B3r">ugór</a></em>)? Któż to wie? Dość, że lokalna Ochotnicza Straż Pożarna zawsze interweniowała dość szybko, aby nie spaliło się więcej niż 20% powierzchni.</p>
<p>Inną (i ostatnią) godną wspomnienia interwencją na tym terenie jest wizyta koparki, która tuzin lat temu wykopała na zlecenie Urzędu Gminy improwizowany kanał odwadniający - szkody w przyrodzie wywołane tą interwencją nie objęły jednak więcej niż wąski pas przy granicy obszaru mającego w sumie około 100 metrów szerokości od strony szosy, z której miałem okazję tej ziemi się przypatrywać.</p>
<p>To by było na tyle, jeżeli chodzi o wpływ człowieka na odtwarzanie się przyrody na tym spłachetku ziemi. Nie wywalano tu śmieci, bo działka wznosi się od szosy, więc każdy taki postępek dawał się łacno zauważyć przez okolicznych mieszkańców.</p>
<p>W ciągu następnej dekady nawłoć opanowała prawie całą powierzchnię tego gruntu, zarastając go na podobieństwo dobrze obsianego pola rzepaku. To znaczy, rzepak tak wygląda zwykle na początku maja, a ja mogłem podziwiać żółciutkie łany od połowy sierpnia. Ale i tak podobnie.</p>
<p>Zmiany nie zatrzymywały się. Gdzieś w głębi zauważyłem krzewy, zapewne jakieś mirabelki (w okolicy mamy ich pełno) lub tarniny, a może głogi, na pewno też wierzby, przerastające nawłociowe badyle.</p>
<p>A niedługo potem zająłem się pszczelarstwem. W tym czasie było już pewne, że nawłoć prędzej czy później musi przegrać z innymi przejawieniami życia roślinnego. I nie potrzebowała dużo czasu, bo przecież wciąż jestem jeszcze początkującym pszczelarzem (doświadczenie w tej sztuce mierzy się wszak w dekadach, nie latach).</p>
<p>Dziś co najmniej połowa powierzchni tej łąki porośnięta jest już drzewami i krzewami, z którymi nawłoć z pewnością nie wygra. Bo już przegrała. I wygląda to tak:</p>
<p><img alt="Drzewa i krzewy kontra nawłoć" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-10-30/20230823_DOM_02_Nawloc.jpg" /></p>
<p>Nawłoć nie ustępuje łatwo, walka wciąż trwa. Ale już wydaje się przesądzona. W następnych dziesięcioleciach, jak przypuszczam, nawłoć przejdzie do partyzantki, a głównymi siłami na placu boju staną się brzozy i inne drzewa, zapewne też klony-jawory. I tak moja przydomowa pasieka utraci piękne źródło późnoletniego pożytku.</p>
<h3>Aktualizacja mimozowa</h3>
<p>Otóż ponieważ muszę, to spaceruję po okolicy. I po kilku przechadzkach przekonałem się, że ostatnie zdanie jest mocno na wyrost. Dopóki w okolicy jest tyle nieużytków, to jeszcze sporo miejsca dla nawłoci zostało.</p>
<p>Co prawda współczesny sprzęt potrafi w jeden dzień zmienić stosunki przyrodnicze na ogromnym obszarze, ale stosunki własnościowe skutecznie mu w tym przeszkadzają. Przynajmniej na razie.</p>
<p>W promieniu paru kilometrów od siedziby głównej pasieki mam dziesiątki, jeżeli nie setki hektarów porośniętych bujniej lub biedniej nawłocią. Wydaje się, że wystarczy tego jeszcze na parę lat.</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p>Zostanie umieszczone w następnym wpisie.</p>I po rójkach2023-06-15T23:59:00+02:002023-06-15T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-06-15:/2023/2023-06-15_i-po-rojkach-2023.html<p>Sezon rojowy ma się ku końcowi. Pogoda, dotychczas słoneczna, dała sobie przerwę, po której przyjdzie czas na kwitnienie lipy. Pada dosyć marnie, ale przynajmniej trochę zbiło pył z powietrza. Nie tracę nadziei, że orbitalna kontrola pogody wreszcie opanuje sztukę opadów nocnych i słonecznych dni. Czasami im się udaje.</p>
<h2>Czerwcowe zabiegi …</h2><p>Sezon rojowy ma się ku końcowi. Pogoda, dotychczas słoneczna, dała sobie przerwę, po której przyjdzie czas na kwitnienie lipy. Pada dosyć marnie, ale przynajmniej trochę zbiło pył z powietrza. Nie tracę nadziei, że orbitalna kontrola pogody wreszcie opanuje sztukę opadów nocnych i słonecznych dni. Czasami im się udaje.</p>
<h2>Czerwcowe zabiegi</h2>
<h3>Sprawy domowe</h3>
<p>Zrealizowałem leniwe przeglądy na pasiece pod domem (co na pasiekach zewnętrznych odbyło się dwa tygodnie wcześniej). </p>
<p>W rójce, która, niezbyt silna w zeszłym roku wskoczyła do pustego ula z ramkami Zandera, zaczęła się dobrze rozwijać, usunąłem kratę odgrodową. I tu krótka refleksja: <em>W zasadzie tylko raz mi się zdarzyło, że rodzina zapełniła korpus nad kratą odgrodową zgodnie z instrukcją, czyli pszczoły po prostu naniosły tam miodu. Nie mam na koncie zbyt wielu sezonów pszczelarskich, ale tendencja jest ewidentna. Krata odgrodowa ma wiele zastosowań, ale do produkcji miodu wymaga chyba więcej ekwilibrystyki, niż mnie się chce.</em> Poprzestawiałem ramki w taki sposób, aby zasugerować im zagospodarowanie całego ula z naciskiem na gromadzenie miodu w górnym korpusie.</p>
<p>W ramach przeglądów wygenerowałem jeden silny odkład składany z dwóch silnych rodzin <strong>RoA[DD]</strong> oraz <strong>JarF1[DD]</strong>. </p>
<p><img alt="DOM - Lewa strona pasieki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-12_DOM_01_Lewa_strona.jpg" /></p>
<p>Stwierdziłem też, że odkład zeszłoroczny (czyli dziś p.o. pełnoprawnej rodziny) z matką Primorską od Pawluka <strong>PrM[DD]</strong>, który ledwo-ledwo dotrwał do wiosny, aktualnie ma wszystkie 8 ramek zaczerwionych i tłumną pszczołę, która gryzie drewniane ścianki ula budując nowe przestrzenie życiowe. Dałem im zatem miodową nadstawkę, może zamiast więcej pszczoły, zaczną w końcu produkować miód. Z drugiej strony taka płodność może oznaczać też chorobę, której nie kontrolujemy i pod koniec sezonu nastąpi załamanie rodziny. W naturze generalnie jest tak, że jak czegoś nie rozumiemy, oznacza to raczej zagrożenie, niż potencjalną korzyść. Dlatego po tygodniu obserwacji zmieniłem podejście. Ponieważ te pszczoły jako jedyne postanowiły zrobić brodę przed wylotkiem, ja za to postanowiłem je podzielić. Na pół. I w ten sposób powstał odkład <strong>PrMF1[DD]</strong>.</p>
<p>Ul ustawiony pod garażem, w tradycyjnym punkcie łapania rójek, tym razem nie dał żadnego plonu pszczół. Zatem w ramach prac odkładowych rozebrałem go na części, aby wykorzystać ramki. </p>
<h3>Sprawy Dobowe</h3>
<p>Przy okazji wyskoku na pszczelarskiego gryla w powrotnej drodze zajrzałem do zewnętrznych pasiek. Na <strong>DOB</strong> zastałem ruch jak, nie przymierzając, w ulu. U rodziny, która mi się ongi wyroiła, co stwierdziłem poprzednio przy okazji przesadzania ich z leżaków, zastałem jakieś dziwne, a bardzo intensywne zachowanie pszczół.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/C121r6bv-lc" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>Co można sobie obejrzeć na powyższym filmiku.</p>
<p>Nie miałem ze sobą maski, więc nie dało rady zajrzeć do środka. Znam takiego jednego <a href="https://www.facebook.com/jacek.merc">pszczelarza</a>, który lekceważy zasady bartnego BHP, ale widocznie on to umie. A ja nie.</p>
<h3>Sprawy Robowe</h3>
<p>Dalej skoczyłem na pasiekę <strong>ROB</strong>, gdzie po przedarciu się pieszo przez barierę buchtowiska, pokrzywowisko i wreszcie jakieś chrusty, mogłem kontemplować fakt, że przybyły mi dwie nowe rodzinki, czyli rójki. Oczywiście pszczoły wsiedlają się, gdzie popadnie. Czyli zlekceważyły mój światły plan odejścia od ramki Wielkopolskiej. Coś z tym będę musiał zrobić, gdy przyjdzie pora zajrzeć tam z pełnym wyposażeniem. Powiem wam: <code>dobrze wiem, co trzeba zrobić i mam na to środki na samym toczku</code>. Ale nie powiem. Bo wtedy nie miałbym o czym pisać w następnych rozdziałach.</p>
<p><img alt="ROB - niespodziewana rójeczka nr 2 oraz zeszłoroczna" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-04_ROB_04_RoFZD_RoIWL.jpg" /></p>
<h3>Krótkie rozmyślanie o ramkach i odkładach</h3>
<p>Przy okazji rozbiórki ula, który w tym roku nie złapał rójki, przyszła mi w szleje taka refleksja:</p>
<p>Stare ramki mają inną wartość zależnie od tego, jakim pszczołom zostaną zadane. Jeżeli mam robić nowy odkład, to raczej nie dam im plastrów po wymarłych rodzinach, w których tkwią jeszcze resztki cukru zimowego, albo <em>zdechłe</em> (ups, przepraszam, <em>zmarłe</em>) pszczoły, albo widać na nich ślady działalności motylicy. Wszystko to niezwłocznie powędruje do słonecznej topiarki. Ale jeżeli mam na myśli rójkę, to zupełni co innego! Dla niej każdy plaster jest dobry. Rojowe pszczoły mają tyle energii, że potrafią każdą ruinę przetworzyć w pożyteczny plaster i robią to w try miga.</p>
<p><img alt="DOM - Ramki do spalenia" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-14_DOM_03_Ramki_do_spalenia.jpg" /></p>
<p>Wniosek z tego taki, że w ramach ewolucji pszczoły wypracowały o wiele efektywniejszy sposób na robienie odkładu, niż śniło się naszym pszczoło-mądralom (apezofom).</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h3>DOB</h3>
<p><img alt="DOB - po przesiadce" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_DOB_02_Przesiadka_na_inne_ule.jpg" /></p>
<p>Bez zmian ilościowych.</p>
<pre>
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p>(<em>Skl</em> = <em>składak</em>)</p>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h3>ROB</h3>
<p>Na początku czerwca w powrotnej drodze ze sprawunków weekendowych zajrzałem na pasiekę i co się okazało? Otóż w ciągu zaledwie półtora tygodnia, gdy mnie tu nie było, zmieniło się co niemiara. Otóż przyleciały do mnie dwie rójki i zasiedliły pustaki stojące tu od paru lat.</p>
<p><img alt="ROB - niespodziewana rójeczka nr 1" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-04_ROB_02_RoHZD.jpg" /></p>
<p>Przypominam, że nie mogę wjechać na tę pasiekę z powodu braku odpowiedniego pojazdu, więc gospodarka tutaj odbywa się lokalnymi zasobami. A że od 2 lat nie robiłem nawet podejścia do miodobrania, wizyty sprowadzały się do zerknięcia, jak też pszczoły się mają, a czasem zadania im jakiegoś kwasu. Nie poświęcałem im poza tym uwagi - chcą się roić, niech się roją.</p>
<p><img alt="ROB - RoC[DD] się przechyla" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-04_ROB_03_RoCDD.jpg" /></p>
<pre>
Mor[DD] [RoB][DD] RoF[ZD] RoI[WL] RoC[DD] RoH[ZD]
</pre>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 6</strong></p>
<h3>DOM</h3>
<p>Jak obiecałem, tak uczyniłem. W przełomowy weekend, gdy maj przechodził w czerwiec podebrałem 2 ramki z <strong>RoA[DD]</strong> oraz 3 z <strong>JarF1[DD]</strong>, a do tego dosypałem im pszczoły. W ten sposób powstał silny odkład <strong>Ska[DD]</strong>, który zaopatrzony w extra kilo ciasta cukrowego nie powinien sprawiać mi kłopotu przez następne miesiące. Tylko kontrolnie zajrzę o właściwej porze, czy udało im się sprawić matkę, a reszta pozostanie w ich gestii.</p>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-03_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
Ska[DD] P18F1[ZD] PrMF1[DD] JarF1[DD]
</pre>
<p>Nie mogę nie wspomnieć o <strong>P18F1[ZD]</strong> czyli nieśmiertelnej od Łukasza. Po pierwsze zadałem sobie pytanie, dlaczego jest oznaczona <code>F1</code>? Przejrzałem stare wpisy i stwierdziłem brak precyzji notatek. W kwietniu 2018 stwierdziłem, że żyje, ale ledwo-ledwo. No, ale to była wciąż <strong>P18</strong>. W listopadzie 2018 w rachunku są łącznie 4 <em>P18-tki</em>. Rzeczywiście, od maja do lipca przekładałem larwy i budowałem moją najliczniejszą pasiekę. W lutym 2019 wciąż było ich cztery: <strong>P18</strong>, <strong>P18F1</strong>, i dwie <strong>P18F2</strong>. Wniosek z tego taki, że musiałem najpierw podzielić łukaszową na dwoje, a potem z tej nowej ciągnąć larwy, z czego do końca lutego dożył jeden (w kolejnym spisie jeden znikł). Do końca marca zostały dwie. W końcu kwietnia 2019 <strong>P18</strong> pojechała na sady, w domu została <strong>P18F1</strong> i pojechała parę kilometrów na rzepak. W połowie czerwca 2019 <strong>P18</strong> wróciła z sadów i poszła na pasiekę <em>ROB</em>. <strong>P18F1</strong> wróciła do <em>DOM</em>. W połowie lipca - bez zmian. Pod koniec lipca raportuję powstanie łokełeja <strong>P18F2</strong> bez matki. W połowie października do zimy idą zatem trzy <em>P18-tki</em>. Stan utrzymywał się w grudniu 2019. Pod koniec stycznia 2020 skreśliłem z rachunku <strong>P18F2</strong>. W marcu rachowanie pszczół wciąż utrzymywało dwie <em>P18-tki</em>. Pod koniec maja 2020 zgubiłem się na pasiecie <em>ROB</em> i w ten sposób zanikła rodzina <strong>P18</strong> (co nie znaczy, że zanikła fizycznie). Za to pod domem wciąż eksperymentowałem z dzieleniem <strong>P18F1</strong>. Oczywiście - bez sukcesów. W lipcu 2020 mam 3 <em>P18-tki</em>, w tym znowu jedną na pasiece <em>ROB</em>. Ale strutowiała i została wytrząchnięta. To wyjaśnia (przy pominięciu niechlujstwa w notatkach), dlaczego na pasiece <em>ROB</em> zanikła rodzina źródłowa. Po prostu matka jej się zestarzała i zakończyła jajczenie. Ale w grudniu 2020 rachuję znowu 3 <em>P18-tki</em>, w tym jedną <strong>P18F2</strong> na pasiece <em>ROB</em>. Zaprawdę, nie chce mi się czytać, co ja takiego tam nakombinowałem. W podsumowaniu na koniec stycznia 2021 <strong>P18F2</strong> z <em>ROB</em> już nie żyje, ale te dwie pod domem mają się - jak to w styczniu. W połowie maja 2021 wciąż mam dwie rodziny <em>P18-tki</em> pod <em>DOM</em>-em. <em>Od początku 2020 roku trwa owa pandemia, co to rozwaliła życie społeczne w krajach uprzemysłowionych, a mnie nie chce się dotrzymywać dyscypliny pszczelarskiej. W związku z tym pod koniec lipca 2021 tylko konstatuję fakt, że wśród ogólnej pasiecznej hekatomby wciąż mam jakieś P18-tki.</em> Wiosna 2022 to kolejne wielkie wymieranie mojej pasieki. Pod <em>DOM</em>-em z 13 pni pozostały tylko 2 - w tym <strong>P18F1</strong> (łącznie przeżyło tylko 6 pni). Od tego czasu zmieniłem podejście, przestawiam się w tryb emerytalny, a odbudowę ilościową tak czy owak zamierzam ograniczyć poniżej 80 pni. Nie tracę nadziei, że jeszcze uda mi się podzielić łukaszowy materiał. Ale podczas ostatniego przeglądu nie wykazał się kosmiczną ilością czerwiu, więc na dobrą sprawę nie było czego dzielić. <em>Koniec mini-raportu</em></p>
<p>Wspomniałem też wyżej o zrobieniu kolejnego odkładu z rodziny <strong>PrM[DD]</strong>. Muszę pamiętać o zakupie ciasta cukrowego na zaopatrzenie odkładów, bo to im się może przydać, a widocznie takie karmienie nie wywołuje rabunków.</p>
<p><img alt="DOM - Panoramka z nowym odkładem" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-06-30/2023-06-12_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Było = 6</strong></p>
<p><strong>Stan = 8</strong></p>
<h3>LAS</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h3>PIL</h3>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h3>Podsumowanie</h3>
<p><strong>DOM = 8; ROB = 6; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 18</strong></p>
<p>Czyly przybyło.</p>
<h3>Legenda:</h3>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Skl, Ska = składaki czyli odkłady składane (2023)
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Znowu wiosenna obfitość2023-05-28T23:59:00+02:002023-05-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-05-28:/2023/2023-05-28_znowu-wiosenna-obfitosc-2023.html<p>Minęły 3 miesiące. W tym czasie zachodziły (i w zasadzie wciąż zachodzą) istotne zmiany w życiu młodego pszczelarza. Dlatego postanowiłem pominąć odcinek kwietniowy. Mianowicie poszedłem na urlop trwający półtora miesiąca. Czuję się usprawiedliwiony, bo się mi kompletnie nie chciało. Wolałem większość uwagi przekierować na kontemplację atrakcji i wdzięków historycznej architektury …</p><p>Minęły 3 miesiące. W tym czasie zachodziły (i w zasadzie wciąż zachodzą) istotne zmiany w życiu młodego pszczelarza. Dlatego postanowiłem pominąć odcinek kwietniowy. Mianowicie poszedłem na urlop trwający półtora miesiąca. Czuję się usprawiedliwiony, bo się mi kompletnie nie chciało. Wolałem większość uwagi przekierować na kontemplację atrakcji i wdzięków historycznej architektury Italii. Tak dla naprzykładu.</p>
<p>Ale o pszczelarskich sprawach ze wszystkim nie zapomniałem. Rozpisałem sobie co prawda bardzo ambitną listę prac stolarskich, którą ledwie zadrasnąłem. Ale coś tam się jednak udało. A mianowicie remont dwóch uli (dwóch z trzech).</p>
<p><img alt="DOM - leżak w razrabotkie" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-03-22_DOM_01_ul_lezak_w_robocie.jpg" /></p>
<h2>Nawrót chłodów</h2>
<p>Małe sukcesy w stolarstwie mogę też usprawiedliwić powrotem zimy na Nizinę Mazowiecką (bo szukać zewnętrznych usprawiedliwień nie zawadzi). Wraz z przymrozkami przyszły ograniczone opady i na chwilę znowu zrobiło się biało.</p>
<p><img alt="DOB - daszek naprawiony folią" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-03-10_DOB_01_Naprawione_daszki_snieg.jpg" /></p>
<p>W tym czasie z zainteresowaniem śledziłem starania pszczół, aby dożyć do nowego nektaru i dyskretnie podrzucałem im kolejne torby z ciastem cukrowym. Rodzina na <strong>DOB</strong>, która wylazła już na powałkę, pochłonęła snadnie 4 kg ciasta cukrowego i nawet nie podziękowała. Na szczęście dzięki niemu (lub pomimo niego) - przeżyła do nektaru.</p>
<p><img alt="ROB - znowu zima" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-03-10_ROB_01_Znowu_zima.jpg" /></p>
<p>Jednak muszę się też przyznać, że gdy nastała pora moich długich wakacji, pogoda znacznie się poprawiła. Zatem nawrót zimy jest kiepskim usprawiedliwieniem. Jak wspomniałem wyżej, nie pszczelarstwo jednak stanowiło wówczas ośrodek moich zatrudnień.</p>
<p><img alt="DOM - zaśnieżyło" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-03-10_DOM_01_Znowu_zima.jpg" /></p>
<p>W ramach przygotowań do ery emerytalnej... Nastąpi ona nieprędko, ale postanowiłem wziąć pod uwagę, że pszczelarstwo odbywa się w cyklach rocznych. A tak mierzony ów czas nie wydaje się już aż tak odległy... A zatem przygotowując się postanowiłem przenieść swoją gospodarkę pasieczną do uli typu leżak. Aby nie walczyć korpusami, a jedynie ramkami. Bo stare plecy nie powinny.</p>
<p>A zatem postanowiłem też (po raz kolejny) zrezygnować z rozlicznych typów ramek, które w tej chwili zalegają na pasiece. W decyzji pomogły mi dziki, które rozbuchtowały podjazd na pasiekę <strong>ROB</strong> oraz drwale, którzy zabałaganili podejście do pasieki <strong>DOB</strong>.</p>
<p><img alt="DOM - leżak gotowy i kompletny" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-06_DOM_01_ul_lezak_gotowy.jpg" /></p>
<h2>Korzystne zmiany</h2>
<p>Bardzo przyjemną różnicę w życiu odczułem zaraz po powrocie z urlopu. Mianowicie przeszedłem na tryb zdalny w pracy. I dzięki temu wróciła mi nadzieja, że zdołam wytopić w topiarce słonecznej przeliczne plastry, które pozostały mi po ostatnich 3 sezonach wielkiego wymierania pasieki. Odzyskany wosk z pewnością się nie zmarnuje, a odzyskane drewno znajdzie się w ognisku. Skoro przechodzę w tryb emerytalny, to przecież nie potrzebuję tak wielkiej ilości sprzętu. A sprzedać tego nie ma komu. Nie ma komu nawet oddać. Pszczelarze wolą posługiwać się raczej własnym sprzętem.</p>
<h2>Początek sezonu rojowego</h2>
<p>Dotknął mnie już, a owszem. Otóż na pasiece <strong>DOB</strong> wyroiła mi się jedna rodzina. Przyniosło to tylko refleksję, że w poprzednich latach rójki potrafiły latać już w kwietniu. A może tylko mi się wydawało?</p>
<p><img alt="DOB - przesiadka zakończona" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_DOB_01_Przesiadka_na_inne_ule.jpg" /></p>
<p>W ulu znalazłem pięknie zasklepione mateczniki, a jeden to nawet wyglądał jak już wygryziony. Oczywiście włączając dawno nie używaną procedurę utraciłem pewność, czy nie ściąłem zbyt wielu mateczników. Albowiem postanowiłem ze stojących tu uli zrobić odkład typu składak. I jeden matecznik by mi się snadnie przydał w nowym ulu. No, zobaczymy, co z tego wszystkiego wynikło, kiedy przyjadę na kolejną inspekcję.</p>
<p>Na pasiecie <strong>ROB</strong> nie sprawdzałem, bo i tak nie miałem jak zapobiec, niech się roją na zdrowie. Pod domem (pasieka <strong>DOM</strong>) raczej nic się nie wydarzyło.</p>
<p>Obfitość wiosenna z okresu klonów przełożyła się na szybki wzrost rodzin. To przyniosło taki skutek, że położyłem im nadstawki. Z nadzieją, że może w tym roku coś z tego wyniknie. Inspekcja w drugiej połowie maja pokazała 5-10cm zapasu nad czerwiem. Żadnych rewelacji. Ale sezon dopiero się zaczął, więc może, może. Trzymam kciuki.</p>
<h2>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h2>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h3>DOB</h3>
<p><img alt="DOB - po przesiadce" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_DOB_02_Przesiadka_na_inne_ule.jpg" /></p>
<p>Bez zmian ilościowych. Pomimo ataku ludzkich szkodników na pasiekę! Znakiem tego z dużymi pasożytami pszczoły radzą sobie o niebo lepiej niż z tymi maleńkimi.</p>
<pre>
Skl[DD] HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p>(<em>Skl</em> = <em>składak</em>)</p>
<p><strong>Było = 3</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h3>ROB</h3>
<p><img alt="ROB - znowu tu żyją???" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_ROB_01_MorDD_RobDD.jpg" /></p>
<p>Zmian ilościowych nie ma. Dużo pustych uli, solidnie nadgryzionych przez motylicę, których nie mam jak posprzątać, więc tak sobie stoją. Ale na razie nic nowego do nich nie wleciało. Trochę żal. Tak jednak bywa - raz mamy rok, gdy wpada dużo rójek (zeszły), a innym razem, pomimo starań, nic.</p>
<p><img alt="ROB - nadstawka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_ROB_03_RoFDD.jpg" /></p>
<p>Na jedną rodzinę jednakoż położyłem nadstawkę. W zeszłym roku zebrała prawie pełny korpus miodu. Więc może i tym razem się uda? Dałem też kratę odgrodową, co akurat może jej przeszkodzić w realizacji tego znakomitego planu. Tak po prawdzie, to coraz częściej się skłaniam do myśli, że krata to zawracanie głowy. Ale zobaczymy.</p>
<p><img alt="ROB - jak się ma bezmatek?" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-21_ROB_04_RoCDD.jpg" /></p>
<p>Rodzina <em>RoC[DD]</em> przy poprzedniej inspekcji okazała się bezmatkiem, pobiła mnie nieco, ale ja się nie obraziłem, tylko zapuściłem jej ramę z czerwiem i jajkami. Tym razem nie nie chciało mi się sprawdzać, czy zdołały wychować matkę. Zresztą jeszcze za wcześnie na konkluzje, a na wylotku sytuacja wyglądała poprawnie. Ponieważ uprawiam leniwe pszczelarstwo, to oczywiście nie będę zmieniał oznaczenia rodziny. Niech sobie będzie <em>RoC</em>.</p>
<pre>
Mor[DD] [RoB][DD] RoF[ZD] [RoC][DD]
</pre>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h3>DOM</h3>
<p>Może za tydzień tutaj też się zbiorę psychicznie do zrobienia składaka. Na razie obok <em>RoA[DD]</em> postawiłem pusty ul z nadzieją, że może coś się złapie. A jeżeli nie - to zasiedlimy towarzystwem z 3-4 innych uli. Może nawet do tego czasu zbuduję dedykowany stojak pod odnowiony leżak emerytalny i cała akcja odbędzie się w nowym lokum? Nie miałbym nic przeciwko temu.</p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
P18F1[ZD] JarF1[DD]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-05-28/2023-05-22_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Było = 6</strong></p>
<p><strong>Stan = 6</strong></p>
<h3>LAS</h3>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h3>PIL</h3>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h3>Podsumowanie</h3>
<p><strong>DOM = 6; ROB = 4; LAS = 0; DOB = 4; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 14</strong></p>
<p>Tyle.</p>
<h3>Legenda:</h3>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Skl = składak na DOB (2023)
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrT = Primorska Tygrys od Pawluka (2022) - matki zadane do 2 sąsiednich uli na ROB
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Wiosna coraz bliżej?2023-03-03T23:59:00+01:002023-03-03T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-03-03:/2023/2023-03-03_2023-03-03_wiosna-coraz-blizej-2023.html<p>Zima była owszem, dość ciepła. Nawet można było zaglądać na pasieki bez kurtki. Ale przedwiośnie na razie nie jest łaskawe ani dla pszczelarzy, ani dla pszczół.</p>
<h2>Zaspokoić ciekawość</h2>
<p>Przedwiośnie i wczesna wiosna, w zasadzie aż do Zimnych Ogrodników, to najbardziej emocjonujący okres w pszczelarstwie. Otóż pszczelarz siedzi jak na rozżarzonych …</p><p>Zima była owszem, dość ciepła. Nawet można było zaglądać na pasieki bez kurtki. Ale przedwiośnie na razie nie jest łaskawe ani dla pszczelarzy, ani dla pszczół.</p>
<h2>Zaspokoić ciekawość</h2>
<p>Przedwiośnie i wczesna wiosna, w zasadzie aż do Zimnych Ogrodników, to najbardziej emocjonujący okres w pszczelarstwie. Otóż pszczelarz siedzi jak na rozżarzonych węgłach i zapytywuje się co i raz: azali coś mi przeżyło, a jeżeli tak, to ile?</p>
<p>Po czym nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie słota, błota i miernota, udaje się na pasiekę w celu kontroli stanu posiadania.</p>
<p>Tak też i ja zrobiłem, jak co roku.</p>
<h2>Podli wandale</h2>
<p>Ale zanim pojechałem, dostałem dzień wcześniej telefon, że ktoś mi rozwalił toczek DOB. Niewidoczny z drogi, ule stoją za świerkowym zagajnikiem. Resztki gałęzi po zrywce drewna zniechęcają do spacerów w to miejsce. A jednak znaleźli się, zresztą drugi już raz. Znowu jacyś debile połaszczyli się na metalizowaną papę na daszku i kawałek arkusza blachy aluminiowej na drugim... Żeby go tak zgrabnie zniszczyć łupiąc zapewne o ul, trzeba włożyć naprawdę kupę energii.</p>
<p><img alt="DOB - wandale zniszczyli" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-02-28/2023-02-17_DOB_01_Wandale.jpg" /></p>
<p>Jakaś dobra dusza z Lasów Państwowych podobno trochę to ogarnęła, więc widok, który zastałem na toczku nie zwalał z nóg. Ale widać, że ktoś tu coś kombinował.</p>
<h2>Niezapowiedziany przyrost zapału (pszczelarskiego)</h2>
<p>Ostatnie lata nie były łaskawe dla mojego pszczelarstwa. Zewnętrzne wydarzenia światowe kazały myśleć o sobie, zamiast zachowywać wolną głowę i zainteresowanie produkcją owadów (a jak się poszczęści, to i miodu). Dwa lata temu, w ramach tak zwanych dotacji...</p>
<blockquote>
<p>Dotacja – nieodpłatna i bezzwrotna pomoc finansowa udzielana najczęściej przez państwo podmiotom na realizację ich zadań. Dotacja ma charakter uznaniowy. Jednostka ubiegająca się o nią musi najczęściej spełnić warunki wstępne, określone przez podmiot dysponujący środkami finansowymi. Stosowanie dotacji jest jednak sprzeczne z zasadą konkurencji (uprzywilejowaną pozycję uzyskuje przedsiębiorstwo dotowane przez państwo), może również nadmiernie obciążać budżet (dotacje są przyznawane kosztem innych wydatków budżetowych). (definicja z wikipedii)</p>
<p>Z powyższego wynika (cyt: na realizację), że są to pieniądze udzielane przed realizacją zadania, ponieważ dany podmiot tychże nie ma, a zadanie zdaniem dotującego jest tak ważne, że trzeba je zrealizować. Tymczasem w rzeczywistości jest to refundacja, czyli pieniądze udzielane po wykonaniu zadania. Mechanizm łamiący zasadę wsparcia tych, co pieniędzy nie mają, w akurat tej branży zadziałał dzięki dwóm czynnikom:</p>
<ul>
<li>wielkie ssanie na pieniądze ze strony pszczelarzy</li>
<li>carski obyczaj urzędniczy, który wciąż podskórnie w Polsce działa</li>
</ul>
<p>Czyli chodzi o to, że najsampierw trzeba pieniądze wyłożyć, kupić sobie dotowany sprzęt, a potem umocowany urząd wedle wypasionych warunków część kwoty zwróci.</p>
<p><strong>Skutkiem oczywistym zatem stało się podniesienie cen na sprzęt pszczelarski właśnie średnio o tyle procent, ile wynosi odsetka od ceny, którą otrzymuje pszczelarz jako dotację czyli refundację</strong>. Skoro pszczelarze mają pieniądze, żeby wyłożyć je przed otrzymaniem dotacji, jakżeby inaczej mieli myśleć sprzedawcy sprzętu???</p>
</blockquote>
<p>... zakupiłem stół do odsklepiania plastrów z miodem. Otóż informuję Szanownych Czytelników, że jeszcze go na oczy nie zobaczyłem, bo go nawet nie odpakowałem!</p>
<p>Przez ostatnie dwa lata pasieka znalazła się na skraju upadku, w czym zawiniło nie tylko moje lenistwo, ale i sama natura. Dojazdy do toczków stały się nagle wielce skomplikowane. Do <strong>DOB</strong> nie dojadę, bo droga zawalona resztkami po zrywce - dniówka na samodzielne tego uprzątnięcie. Do <strong>ROB</strong> nie dojadę, bo dziki zbuchtowały wjazd. Potrzebowałbym co najmniej napędu na cztery koła. Pozostaje mi toczek przydomowy, bo <strong>LAS</strong> i <strong>PIL</strong> już dawno nie odwiedzałem i chyba trzeba wreszcie napisać do nadleśnictwa, że z nich rezygnuję.</p>
<p>Ale w ostatnich tygodniach poczułem coś... Jakby nieznaczny wzrost pszczelarskiego zapału. Zaglądam do swoich starych projektów, wertuję notesy, przeglądam zapasy węzy, sprzętu itp. Mam wrażenie, że o ile pierwsza chemia zauroczenia (zwana czasem pszczelą gorączką) z pewnością już wygasła, po krótkim (w geologicznym sensie) okresie dołowania wreszcie pojawia się owa miłość, która trwa aż po grób.</p>
<h2>Głód</h2>
<p>Odnotowania wart jest fakt, iż pierwszy raz widzę takie oto kuriozum: miodu nie brałem, a w rodzinach głód. U większości coś tam przecież jest, ale nie tak dużo. A jedna, którą wandale na <strong>DOB</strong> nie poddali traktamentowi, gościła u siebie mysz. I z tego stresu zapewne, zużyła akuratnie cały zapas. Kiedy się tam zjawiłem, tkwiła mocno wściekła na samej górze. Zamiast mnie wesprzeć w wysiłkach zapewnienia jej dalszego przetrwania, pozwoliła sobie mnie pobić. Jeden ze strzałów zarobiłem pod oko.</p>
<p><img alt="DOB - strzał pod oko" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-02-28/2023-02-21_DOB_01_Strzal_pod_oko.jpg" /></p>
<p>A cukier drogi jak pieron. To już nie są koszty dla taniego hobby. Trzeba będzie jednak skierować swoje zainteresowanie ku produkcji miodu - ktoś musi mi ten cukier przecież zrefundować.</p>
<p>Na razie wszystkie rodziny dostały po kilogramie ciasta cukrowego (8,00PLN za sztukę), a ta rodzina, co mnie pobiła, aż trzy takie. Co być może jest dla niej dowodem, że pszczelarza warto trochę pobić, bo się więcej paszy dostanie.</p>
<h3>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h3>
<p>Żeby się nie rozdrabniać, zacznę od małego podsumowania lat uprzednich.</p>
<p>Otóż myślałem, że doszło do jakichś istotnych zmian. Ale najwyraźniej na razie za wcześnie, żeby coś osądzać co do liczb. Poniżej w tabelce dane dane:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th>rok</th>
<th>zazimowano</th>
<th></th>
<th>ubyło</th>
<th></th>
<th>zostało</th>
<th>odsetka strat</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>2023</strong></td>
<td><strong>18</strong></td>
<td>-</td>
<td><strong>5</strong></td>
<td>=</td>
<td><strong>13</strong></td>
<td><strong>27</strong></td>
</tr>
<tr>
<td>2022</td>
<td>25</td>
<td>-</td>
<td>19</td>
<td>=</td>
<td>6</td>
<td>76</td>
</tr>
<tr>
<td>2021</td>
<td>38</td>
<td>-</td>
<td>22</td>
<td>=</td>
<td>16</td>
<td>58</td>
</tr>
<tr>
<td>2020</td>
<td>58</td>
<td>-</td>
<td>17</td>
<td>=</td>
<td>41</td>
<td>29</td>
</tr>
<tr>
<td>2019</td>
<td>72</td>
<td>-</td>
<td>36</td>
<td>=</td>
<td>39</td>
<td>50</td>
</tr>
<tr>
<td>2018</td>
<td>50</td>
<td>-</td>
<td>17</td>
<td>=</td>
<td>25</td>
<td>34</td>
</tr>
<tr>
<td>2017</td>
<td>40</td>
<td>-</td>
<td>39</td>
<td>=</td>
<td>1</td>
<td>98</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Jak widać, rok oznacza wiosnę, w której dokonano pomiaru, a nie jesień, gdy zazimowano pnie.</p>
<p>Odnotowuję w tabelce pomiary dokonane pod koniec stycznia lub na początku lutego. Później jeszcze następowały straty, czasem wykańczające pasiekę prawie do dna. Jak powiedziałem wyżej, doświadczenie uczy, że do Zimnych Ogrodników trudno mówić o całkowitym zakończeniu zimowli. (Nie porównujcie zatem zbyt usilnie powyższej tabelki z tą zamieszczoną <strong><a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">>>TU<<</a></strong>).</p>
<p>Tak czy owak widać, że był nawet jeden rok, gdy straty na tym etapie były prawie identyczne. W roku o podobnych stratach na progu wiosny wykazałem się osobliwą pracowitością, gdyż zapodałem pszczołom dwukrotny traktament z kwasu mrówkowego (odparowanie metodą Mandla) oraz na zamknięcie sezonu dwa razy pokropiłem je roztworem kwasu szczawiowego. Wynik w końcu był taki sobie, bo jeszcze połowa pozostałych pszczół osypała się, zanim mogły zacząć zbierać pyłek z wierzby.</p>
<p>Czyli za wcześnie na wyciąganie wniosków z traktamentu substancjami tradycyjnie uznanymi w środowisku pszczelarskim.</p>
<p>A niżej wyliczenie aktualnego stanu:</p>
<p><em>(Legendę umieściłem na dole listy)</em></p>
<h4>DOB</h4>
<p><img alt="DOB - panoramka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-02-28/2023-02-17_DOB_02_Wandale.jpg" /></p>
<p>Bez zmian ilościowych. Pomimo ataku ludzkich szkodników na pasiekę! Znakiem tego z dużymi pasożytami pszczoły radzą sobie o niebo lepiej niż z tymi maleńkimi.</p>
<pre>
HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>1<a href="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-02-28/2023-02-17_ROB_02_Cztery_zyja.jpg">ROB - kurde, przeoczyłem zimą jedną rodzinę</a></p>
<p>~~Tutaj ubyło - wykruszyła się taka z niebieskiego ula.~~</p>
<p>Bez zmian ilościowych. Chyba pierwszy raz w historii tego toczka.</p>
<p>A najlepsze, że poprzednio nie zauważyłem jednej rodziny, która jednakowoż okazała się żywa!</p>
<pre>
Mor[DD] [RoB][DD] RoF[ZD] [RoC][DD]
</pre>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h4>DOM</h4>
<p>RoH zanikła jeszcze wcześniej, co zostało uwzględnione. Teraz padły kolejne 4 pnie.</p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] HarF1[ZD] AmR[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
RoH[DD][X] PrM[DD] AmR[DD] P18F1[ZD] JarF1[DD]
</pre>
<p>Czyli teraz to wygląda tak:</p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
P18F1[ZD] JarF1[DD]
</pre>
<p><img alt="DOM - P18 oraz inne nabytki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-02-28/202-02-27_DOM_Uklad_pni.jpg" title="DOM - P18 oraz inne nabytki" /></p>
<p><strong>Było = 10</strong></p>
<p><strong>Stan = 6</strong></p>
<p><strong>Ubyło = 3</strong></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p><strong>DOM = 6; ROB = 4; LAS = 0; DOB = 3; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 13 (łączny spadek -5)</strong></p>
<p>Tyle.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrT = Primorska Tygrys od Pawluka (2022) - matki zadane do 2 sąsiednich uli na ROB
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Dziwna zima2023-01-30T23:59:00+01:002023-01-30T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2023-01-30:/2023/2023-01-30_dziwna-zima-2023.html<p>Jak wiemy, Putler postanowił, że zamarzniemy tej zimy. Ale tu przypomina się przysłowie:</p>
<blockquote>
<p>Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach.</p>
</blockquote>
<p>No i Bóg się zaśmiał. I mamy najcieplejszą zimę od lat. Cieszy to portfele oraz ich właścicieli. Ale czy cieszy pszczelarzy?</p>
<h2>Wczesnoroczny objazd</h2>
<p>Z początkiem nowego roku wyruszyłem …</p><p>Jak wiemy, Putler postanowił, że zamarzniemy tej zimy. Ale tu przypomina się przysłowie:</p>
<blockquote>
<p>Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach.</p>
</blockquote>
<p>No i Bóg się zaśmiał. I mamy najcieplejszą zimę od lat. Cieszy to portfele oraz ich właścicieli. Ale czy cieszy pszczelarzy?</p>
<h2>Wczesnoroczny objazd</h2>
<p>Z początkiem nowego roku wyruszyłem na taki niechcący i z lekka objazd po pasiekach. Trochę z ciekawości, trochę z obowiązku. Nie mam melodii na jeżdżenie po lesie, od kiedy pozostał nam tylko nisko zawieszony Seat. A wjazd na pasieczysko ROB rozbuchtowały dziki. A przy okazji tegoż wyjazdu okazało się, że nie tylko one: miłośnicy rajdów motokrosowych przygotowali sobie pagórek do skoków. Dokładnie na środku drogi. Do pasieczyska zrobiło się o kolejne kilkadziesiąt metrów dalej.</p>
<p><img alt="DOB - aura zimowa" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-01-01/2022-12-31_DOB_02_Aura_zimowa.jpg" /></p>
<p>Na pasieczysko DOB dało się dojechać. To znaczy, na odległość stu metrów od uli. Dalej trzeba wyższego zawieszenia. Zrywka drewna w okolicy się skończyła. Usunęli nawet ten świerk, który latem o z brzoskwini włos nie rozwalił mi uli. Ale dostęp od tradycyjnej strony, jak sądzę, definitywnie się skończył. W najbliższej przyszłości trzeba będzie zachodzić od wschodu. Czyli <a href="https://www.youtube.com/watch?v=q8DWB5yjA0Y">od strony cywilizacji</a>.</p>
<p>Nie ma co tutaj budować napięcia. Dzień objazdu był wybitnie dodatni. A wcześniej temperatury sięgnęły wręcz wiosennego optimum. Na przełomie roku. Nic zatem dziwnego, że pszczoły rozluźniły kłęby i postanowiły się przelecieć. Głupie to, oj głupie. A potem pretensje, że umierają. No, co poradzisz? Nic nie poradzisz.</p>
<p><img alt="RoA latają" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-01-01/2022-12-31_DOM_01_RoA_lata.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak okazało się, że w zasadzie wszystkie żyją. W zasadzie, czyli nie wszystkie. W końcu odpadły dwie sztuki: jedna pod domem, ta ostatnia rójka sezonu, której nie wróżyłem sukcesów tak czy owak, a druga na pasiece ROB, która miałaby szanse. Zapewne. Ale nie skorzystała.</p>
<p><img alt="Inne też żyją" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2023-01-01/2022-12-31_DOM_02_PrM_i_inne_tez_zyja.jpg" /></p>
<p>A te na pasiece DOB wszystkie miały się znakomicie. Były spokojne i zrównoważone psychicznie.</p>
<p>Przez chwilę miałem wątpliwości co do tej mojej wyjątkowej P18, na bazie matki od Łukasza, co to bez leczenia lat dwoje przeżyła i dalej się ma znakomicie. Dzień ciepły, a ona nie lata. Zaglądać do ula, czy nie? Zajrzałem. Ale na górze miała ekstra korpus. Rozwalać ul, czy nie? Nie rozwaliłem. W końcu - co by to zmieniło, że dowiedziałbym się właśnie tego dnia?</p>
<p>Okazało się już jutro, że żyje i ma się dobrze. Po prostu postanowiła, że w dniu sprawdzianu nie będzie latać.</p>
<p>Czyli czekamy na luty, kiedy przyjdzie pora na kolejne sprawdzenie. Jak już jakieś mrozy przyjdą, bo na razie to wszystko zawracanie głowy.</p>
<h3>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h3>
<p>(Legendę umieściłem na dole listy)</p>
<h4>DOB</h4>
<p>Bez zmian ilościowych.</p>
<pre>
HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Tutaj ubyło - wykruszyła się taka z niebieskiego ula.</p>
<pre>
Mor[DD] [RoB][DD][X] RoF[ZD] [RoC][DD]
</pre>
<p><strong>Było = 4</strong></p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>DOM</h4>
<p>Zgodnie ze spodziewaniem, RoH zanikła.</p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] HarF1[ZD] AmR[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
RoH[DD][X] PrM[DD] AmR[DD] P18F1[ZD] JarF1[DD]
</pre>
<p><img alt="DOM - P18 oraz inne nabytki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-06-10/2022-06-08_DOM_02_Odklady_i_inne.jpg" title="DOM - P18 oraz inne nabytki" /></p>
<p><strong>Było = 11</strong></p>
<p><strong>Stan = 10</strong></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p><strong>DOM = 10; ROB = 3; LAS = 0; DOB = 3; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 16 (łączny spadek -2)</strong></p>
<p>Na razie prawie że zgodnie ze spodziewaniem. Zobaczymy, co będzie dalej. Aby do wiosny 2023! </p>
<p>No i Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim pszczelarzom!</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrT = Primorska Tygrys od Pawluka (2022) - matki zadane do 2 sąsiednich uli na ROB
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Niespodziewane zakończenie sezonu 20222022-09-10T23:59:00+02:002022-09-10T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2022-09-10:/2022/2022-09-10_niespodziewane-zakonczenie-sezonu-2022.html<p>Zapał pszczelarski zapalem, ale życie to nie tylko pszczoły, choć może byśmy tak i chcieli. Różne prace przydomowe, wyjazdy itp. sprawiły, że wróciłem w najgorętszym okresie do trybu polegającego na daleko posuniętym zaufaniu do pszczół, czyli pozostawiłem je samym sobie. W efekcie nie zajrzałem do nich co najmniej przez miesiąc …</p><p>Zapał pszczelarski zapalem, ale życie to nie tylko pszczoły, choć może byśmy tak i chcieli. Różne prace przydomowe, wyjazdy itp. sprawiły, że wróciłem w najgorętszym okresie do trybu polegającego na daleko posuniętym zaufaniu do pszczół, czyli pozostawiłem je samym sobie. W efekcie nie zajrzałem do nich co najmniej przez miesiąc. Zajeżdżałem kontrolnie, aby zerknąć, ale nawet nie zakładałem maski, tylko obserwowałem wylotki. Pszczoły stojące przy domu otrzymały nieco więcej uwagi, ale nie tak znowu dużo więcej.</p>
<h3>Upał</h3>
<p>A tymczasem do Polski zawitała Afryka. Po czerwcowych burzach nastały lipcowe upały, i to takie, że "na wakacje wyjeżdżać do ciepłych krajów" stało się jakimś dziwnym sformułowaniem. Temperatury w cieniu przekraczały 36 stopni, a co dopiero w słońcu. Doceniłem stałe noszenie ze sobą butelki z wodą, a czasem nawet nakładałem czapkę. Ale nie za często. Za gorąco w głowę.</p>
<p><img alt="Wiszom przed ulem" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-08-16_DOM_01_Wiszom.jpg" /></p>
<p>Sam pomysł, żeby wskoczyć w długie spodnie i pszczelarską bluzę wydawał się jakąś abstrakcyjną niedorzecznością, coś jak <a href="https://www.recursosdeautoayuda.com/pl/poemas-dadaismo/#1_El_sol_de_Hugo_Ball">poezja dadaistyczna</a>. A skoro tak, to nie zamierzałem ze sobą walczyć.</p>
<p><img alt="Dalej wiszom" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-08-19_DOM_02_Dalej_wiszom.jpg" /></p>
<p>Pszczoły chyba zgadzały się z tym poglądem, bo same wylegały poza ul. Zresztą akurat w tym celu to złamałem się na chwilę, założyłem bluzę i sprawdziłem, co tam u nich. Jak widać na powyższym zdjęciu, na korpusie dadanowskim ustawiony został zanderowski - była to moja reakcja na upał, postanowiłem zrobić im więcej miejsca. Był to odkład majowy, więc pszczoły dobrze sobie tam radziły. Ale okazało się, że dostawkę miały łaskawość olać, czyli zlekceważyć. I dlatego było im ciasno i duszno, że aż spały na dworze. Kto wie, może w rzeczywistości wyrządziłem im niedźwiedzią przysługę i zorganizowałem gorącą kopułę? Nie wiem. Tylko jeden ul tak naprawdę wylegał porządnie i to przez prawie dwa tygodnie. Reszta robiła to okresowo.</p>
<p>Ponieważ w tym roku akacja była uprzejma nektarować (te czerwcowe burze), to i nie widziałem sensu, aby podkarmiać odkłady na przełomie czerwca i lipca. Faktycznie, tylko dwie rodzinki nie zdołały podczas przeglądu wylegitymować się sensowną ilością zapasu, więc je połączyłem z silniejszymi i tyle w temacie. A potem pojechaliśmy w góry na wakacje. Wystarczyło zaledwie wznieść się o 700 metrów nad poziom morza, a powietrze od razu zrobiło się jakieś takie przyjemniejsze do oddychania.</p>
<h3>I wreszcie przegląd (ale szybki)</h3>
<p>I tak sobie minął gorący lipiec, potem duszny sierpień. Tak tak, gorący, duszny, z dużą wilgotnością powietrza, a nielicznymi opadami. Wiem, co każdy doświadczony pszczelarz mazowiecki sobie pomyślał: <strong>NAWŁOĆ</strong>. To prawda, przydomowe ule waliły skarpetą na 20 metrów wokół. Czyli, przepraszam, kochani Czytelnicy, pachniały miodem. A ciekawość moja, co też tam w ulach się dzieje, rosła.</p>
<p><img alt="Wyruszamy!" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_DOM_01_Wyruszamy.jpg" /></p>
<p>W końcu noce stały się chłodniejsze, więc motywacja wzrosła. Nie do tego stopnia, żeby zaczepiać przyczepkę, ale dość, żeby zapakować auto i pojechać.</p>
<h3>Buchtowisko</h3>
<p>Na pasiece <em>ROB</em> kolega mój uczynił, jak obiecał, czyli wykosił solidny kawał nawłociowego nieużytku, aby moje nisko zawieszone autko mogło się przemknąć wertepem w pobliże uli, co nie udawało mu się od wiosny. I zmniejszało moją motywację do odwiedzania tamtejszych uli. Okazało się, że jego trud poszedł na marne: dojazd do toczka zbuchtowała rodzina dzików tak skutecznie, że nie zostawiła ani skrawka łąki, po której auto szosowe mogłoby bezpiecznie przejechać. Czyli znowu przyszło drałować na piechotę.</p>
<p><img alt="Dżungla" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_ROB_02_Dzungla.jpg" /></p>
<p>Teren pasieki od roku zamieniał się w dżunglę, co obiecywałem sobie odmienić. W tym celu dokonałem nawet zakupu kosiarki ze specjalnym nożem do ścinania pędów drzewek (nie żal, to czeremcha), ale jeszcze się za to nie zabrałem. A że dawno nie odwiedzałem tego miejsca, moje wydeptane niegdyś ścieżynki również zanikły pod zielonym kobiercem przyrody.</p>
<p>Ale cóż to się okazało, kiedy przystąpiłem do poszukiwania gniazda w pierwszym otwartym ulu? Otóż znalazłem tam pełen korpus miodu!</p>
<p><img alt="Pełny korpus" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_ROB_01_Pelny_korpus_miodu.jpg" /></p>
<p>Doprawdy, pierwszy raz w życiu zobaczyłem, że pszczoły naprawdę mogą zachować się zgodnie z planem, czyli napełnić plastry umieszczone ponad kratą odgrodową, zamiast zalać sobie gniazdo.</p>
<p>Tak sobie myślę, że ma to ścisły związek z obfitością dostępnego nektaru. Prawdopodobnie w mojej okolicy stanowi to raczej rzadkość.</p>
<p>Tak czy owak zauważone zjawisko pełnych plastrów nie stanowiło wyjątku. Na pasiece ROB znajduje się łącznie 4 pnie i wszystkie były dobrze zaopatrzone. Pozostałe jednak nie miały luksusu posiadania nadstawek, więc nie miały z czym wojować.</p>
<h3>Zrywka drewna</h3>
<p>Na pasiece DOB w tym roku przeżywamy przygody. A to drzewo zwali się na ule, a to zrywkę drewna tu urządzą... W ten sposób miejsce to zaczyna przypominać pobojowisko, gdzie rolę trupów pełnią różne konary i pnie zalegające tu i ówdzie. A żeby dojść do uli trzeba się przez nie przedzierać, bo autem w pobliże nie podjedzie. Taki to rok, panie dzieju.</p>
<p><img alt="Miód w plastrach" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_DOB_01_Miod.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak pośród tego pobojowiska stoją jeszcze 3 ule. I jak sobie do nich zajrzałem, to aż achnąłem. To znaczy, tak było z dwoma. Trzeci wciąż miał więcej czerwiu niż miodu. Ciekawostka.</p>
<p>W drugim pszczoły, jako że nie były przygniecione ciężarem daszku, ani korpusu, a tylko arkuszem folii, postanowiły wybudować sobie strych.</p>
<p><img alt="Nieźle zarosło plastrem" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_DOB_03_Zaroslo_woskiem.jpg" /></p>
<p>Jak widać na zdjęciu, wosk jest w żółciutkim kolorze - oznacza to, że co najmniej wykończeniówkę robiły już w czasie kwitnienia nawłoci.</p>
<p>Tak czy owak okazało się, że potrafią pszczółki zbierać miód, szczególnie gdy nektarują okoliczne roślinki.</p>
<p><img alt="Osiem ramek miodu" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-09-10/2022-09-04_DOB_02_Osiem_ramek.jpg" /></p>
<p>Szczerze mówiąc po relacji kolegi z koła pszczelarskiego miałem pewne obawy, czy też się one nie "zalały", czyli czy nie zablokowały sobie gniazda napływem nektaru - ale w końcu to były odkłady, ewentualnie budujące się rójki, więc miały handicap i do niczego nie doszło.</p>
<h3>Podsumowanie czyli SUMMARRUMM</h3>
<p>(Legendę umieściłem na dole listy)</p>
<h4>DOB</h4>
<p>Bez zmian ilościowych.</p>
<pre>
HarF1[DD] Jar[DD] RoD[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Tutaj ubyło - wykruszyły się dwa słabiaki, pewnie jakieś trzeciaki (trzecia rójka z tego samego ula) - najpierw sam je połączyłem, a podczas ostatniego przeglądu stwierdziłem, że ich już nie ma.</p>
<p>To te zniknięte mikrusy ze zdjęcia z poprzedniego wpisu:</p>
<p><img alt="ROB - Jeszcze dwa mikrusy" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-06-10/2022-06-08_ROB_06_Jeszcze_dwa_mikrusy-obrobione.jpg" title="ROB - Jeszcze dwa mikrusy" /></p>
<pre>
Mor[DD] [RoB][DD] RoF[ZD] [RoC][DD]
</pre>
<p><strong>Było = 6</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h4>DOM</h4>
<p>Tu działo się relatywnie najwięcej, ale ostatecznie sytuacja również się uspokoiła. Obok rójki RoA wprowadziła się rzutem na taśmę jeszcze jedna, otrzymała na imię RoH. Ale nie wiem, czy przeżyje zimę. Sprawuje się tak sobie.</p>
<pre>
RoA[DD] PrM[DD] HarF1[ZD] AmR[DD] AmR[DD] RoG[ZD]
RoH[DD] PrM[DD] AmR[DD] P18F1[ZD] JarF1[DD]
</pre>
<p><img alt="DOM - P18 oraz inne nabytki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-06-10/2022-06-08_DOM_02_Odklady_i_inne.jpg" title="DOM - P18 oraz inne nabytki" /></p>
<p><strong>Było = 10</strong></p>
<p><strong>Stan = 11</strong></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>???</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>NIC</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p><strong>DOM = 11; ROB = 4; LAS = 0; DOB = 3; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 18 (łączny spadek -1)</strong></p>
<p>Przed nami zatem niezaplanowane miodobranie, a zatem i zakarmianie prewencyjne. <strong>I to nazywam właśnie niespodziewanym zakończeniem sezonu.</strong></p>
<p>Następnie jeszcze jedna sesja chemizacyjna, zgodnie z tegorocznym planem. </p>
<p>Zobaczymy, co nam z tego wyniknie na wiosnę 2023.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = Harpagan wiosenny z 2019 i potomkowie
Mor = rójka zeszłoroczna na ROB - słaby rozwój, więc złośliwa zmiana nazwy
PrT = Primorska Tygrys od Pawluka (2022) - matki zadane do 2 sąsiednich uli na ROB
PrM = Primorska od Pawluka (2022)
AmR = Środkoworosyjska od Pawluka (2022)
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Szybka wiosna2022-05-21T23:59:00+02:002022-05-21T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2022-05-21:/2022/2022-05-21_szybka-wiosna.html<p>Oczekiwanie na wiosnę przedłużało się niemożebnie. Ciągle tylko ziąb, nawet z przymrozkami, trochę takiej pluchy, która w rzeczywistości nie niesie ze sobą wody, za to uczucie takie, jakby się człowiek w zimnym błocie wytarzał, mrożące wiatry i ciemność. Nieciekawie.</p>
<h3>Poszło ciepło</h3>
<p>Nagle jednak ktoś włączył Słońce i w ciągu dosłownie …</p><p>Oczekiwanie na wiosnę przedłużało się niemożebnie. Ciągle tylko ziąb, nawet z przymrozkami, trochę takiej pluchy, która w rzeczywistości nie niesie ze sobą wody, za to uczucie takie, jakby się człowiek w zimnym błocie wytarzał, mrożące wiatry i ciemność. Nieciekawie.</p>
<h3>Poszło ciepło</h3>
<p>Nagle jednak ktoś włączył Słońce i w ciągu dosłownie 3 (słownie: trzech) dni roślinność ruszyła, a bladym świtem zaczęły jazgotać pierdzielone ptaszki. W następnym tygodniu mogliśmy się przekonać (a był to już weekend majówkowy Anno Domini 2022, niech każdy sobie w kalendarzu sprawdzi), że w tym roku mniszek będzie kwitł razem z rzepakiem. Którego w mojej okolicy jak na lekarstwo, w końcu przymieście podwarszawia to raczej nieużytki i nawłoć, a nie miododajne uprawy.</p>
<h3>Przywał</h3>
<p>Zatem skoro zrobiło się trochę cieplej, a mnie zaczął powracać pszczelarski zapał (<a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2022/2022-03-13_wizyta-przedwiosenna-2022.html">jak pisałem wcześniej</a>), to trzeba było ustroić wyprawę na pszczoły. Sprawdzić, czy ostatnie wyliczenia żywe-martwe utrzymały się przez następne półtora miesiąca.</p>
<p>Zgodnie z zasadą leniwego pszczelarstwa na pierwszy strzał wybrałem najbardziej oddaloną pasiekę DOB. Zajechałem tam nowym-starym gruchotem kupionym do celów właśnie takich zajazdów i już brałem się do wysiadania, gdy ze zdumieniem skonstatowałem, że coś się tu nie zgadza.</p>
<p><img alt="DOB - przejścia nie ma" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-04-30_DOB_01_Przejscia_nie_ma.jpg" /></p>
<p>Coś upadło na ule. Konkretnie sosna. Z tej strony nie widać. Trzeba iść z drugiej, bo chaszcze nie pozwalają obejść krótką drogą. Ponieważ jestem leniwym pszczelarzem, a z tego wynika, że na myśl o przemieszczaniu moich 100kg żywej wagi już niezbyt dobrze się czuję, to jak muszę się czuć, gdy zważę konieczność przetoczenia auta ważącego ze dwie tony? Wybrałem się zatem na piechotę. Zabrałem podkurzacz, dłuto, siatkę namordną i poszedłem.</p>
<p><img alt="Sosna upadła na ule" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-04-30_DOB_02_Sosna_upadla_na_ule.jpg" /></p>
<p>Stojąca od lat na skraju pasieki sosenka znudziła się tą nieustanną służbą i postanowiła trochę poleżeć.</p>
<h4>Ostatnia posługa</h4>
<p><strong>Jak dobrze mi w pozycji tej</strong><br />
<strong>W pozycji hory_zon_tal_nej</strong><br />
Ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach<br />
A za trumną idzie żona<br />
Choć właśnie pada pada deszcz<br />
W dębowej trumnie sucho jest<br />
Ubodzy krewni przemoczeni są zupełnie<br />
Żona pewnie się przeziębi<br />
Dość długa droga czeka ich<br />
Kilometr z hakiem muszą iść<br />
Oj będzie bardzo ciężko<br />
Z pełną trumienką<br />
Z m_o_j_ą trumienką<br />
Oj<br />
O wieko bębnią krople dżdżu<br />
Kołyszą słodko mnie do snu<br />
Ubogim krewnym trumna wrzyna się w ramiona<br />
I już ledwo idzie żona<br />
Raz dwa i lewa<br />
Raz dwa i lewa </p>
<h4>Po odmówieniu tego capstrzyku możemy wrócić do pasieki.</h4>
<p>Po odnalezieniu drugiego końca pasieki stwierdziłem, co następuje:</p>
<p>Na szczęście główny pień drzewa o wieloryba włos (i rybi głos) ominął ule. Dostało się im tylko gałęziami, ale i tak ich szczęście, że zbudowane były z drewna, a nie z czegoś delikatniejszego.</p>
<p><img alt="Z trzech się zrobiły dwie rodziny" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-04-30_DOB_03_Galezie_przygniotly.jpg" /></p>
<p>Tego dnia nie mogłem tutaj niczego dokonać. Musiałem skontaktować się z leśniczym po pozwolenie na cięcie gałęzi (tak na wszelki wypadek, żeby nie było, że się w lesie szarogęszę, to nie lata 90-te, kiedy las był własnością podatnika) i następnego dnia podyrdałem z piłą łańcuchową.</p>
<p>Po przybyciu na miejsce stwierdziłem po pierwsze, że straciłem jedną rodzinę. Nie wiem, jak to było możliwe. Była w dobrej sile w marcu, miała zapasy, nie było widać (na ile mogę to stwierdzić) oznak choroby, ani nerwowości. Może gdy sosenka się kładła, to przydzwoniła gałęzią w daszek i pszczoły osypały się z szoku? Tylko to mi przyszło do głowy. Osyp na dnie (co sprawdziłem po czynnościach opisanych niżej) był dość świeży, zresztą jaki miał być, skoro półtora miesiąca wcześniej uprzątnąłem im dno ula?</p>
<p>Tak czy owak po zaledwie półgodzince szarpanki udało mi się uruchomić piłę łańcuchową (w międzyczasie wykonałem telefon do przyjaciela oraz szybki sercz po necie, rozkręciłem i ponownie złożyłem obudowę) i potem to już w parę minut oberżnąłem przeszkadzające gałęzie. Mogłem się dostać do uli.</p>
<h3>Pierwsza rójka</h3>
<p>Porządki porządkami, ale majówka przeminęła, a pogoda już bardziej się nie mogła poprawić. Czas sobie biegł, trawa rosła, klony wykwitły, mniszek zaczął się żółcić, a po pszczelarskiej braci rozeszły się niusy o szybko latających rójkach. Taki rok znaczy, że będzie wesoło.</p>
<p>Pod ścianą, gdzie wcześniej już zdarzyło mi się złapać 3 rójki (w tym 2 w tym samym roku), ustawiłem, bez intencji myśliwskich, dwa ule, które w wolnej chwili zamiarowałem poddać renowacji. W środku oczywiście wisiały stare ramki po wymarłych rodzinach, a jakże.</p>
<p>A w zeszłym roku, to w tym miejscu specjalnie ustawiliśmy ule-rojołapki! I co? I nic! Wtedy oczywiście nic się nie chciało złapać! A teraz, kiedy stanęły tam dwa graty z byle czym w środku, to naturalnie, jakże by inaczej?</p>
<p>I tak 12 maja jeszcze z rana, przed wyjazdem do pracy, zoczyłem tam zwiększony ruch zwiadowców pszczelich i (jak dziś pomnę) powiedziałem do najlepszej z żon, że pewnie dziś przyleci do nas rójeczka. I kilka godzin później najmłodsza z córek przesłała nam focie, jak to pszczoły wsiedlają się do jednego z uli.</p>
<p><img alt="Rójka się wraja do ula" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-12_DOM_01_Rojka.jpg" title="Rójka się wraja do ula" /></p>
<p>Pozostawiłem je tam na dni kilkoro, aby się cokolwiek zadomowiły. W nadchodzący weekend będzie okazja narobić tam trochę porządku. A ten przecież nadszedł zaledwie trzy dni później.</p>
<h3>Rójka nadrzewna</h3>
<p>Pogoda jak drut, słoneczko pięknie świeci, pora na wyprawę do pszczół. A skoro tyle rójek lata w powietrzu, to oczywiście nie będziemy czekać, aż nam się pszczoły wyroją, tylko od razu podzielimy. Nawet jeżeli jeszcze nie znajdziemy tam mateczników. Dla świętego spokoju. Poza tym, jak to powiadają zawodowcy, odkład z 1 ramki zrobiony w maju, we wrześniu będzie miał 7 ramek. Może. Tak powiadają. Tak czy owak, wybrałem się na pasieki.</p>
<p>I już na pierwszej odwiedzonej, czyli tej, gdzie się tego nie spodziewałem, zastałem widok jakby z amazońskiej dżungli.</p>
<p><img alt="Rójka na drzewie" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-15_ROB_01_Rojka_na_drzewie.jpg" title="Rójka na drzewie" /></p>
<p>Złapałem jedną z transportówek, które zabrałem ze sobą w celu przewożenia odkładów i przy pomocy zmiotki pszczelarskiej zebrałem pszczoły z pnia. Następnie osadziłem je w pobliskim ulu i mam nadzieję, że gdy piszę te słowa, wciąż one się tam znajdują. Jako zapas pozostawiłem im tam ramki z nieco skrystalizowanym miodem z zimy. Zakładam, że rójka ma więcej werwy w porządkowaniu plastrów i czegoś z nimi sensownego dokona.</p>
<p><img alt="Rójka wrzucona do ulu" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-15_ROB_02_Rojka_w_ulu.jpg" title="Rójka wrzucona do ulu" /></p>
<p>Tymczasem przegląd ula, w którym żyła sobie na pasiece ROB jedyna przeżyła rodzina, wykazała, że jest ona jakby na równi pochyłej i z całą pewnością to nie ona mi się wyroiła. Dałem im cukru i tyle w temacie, bo na podział to może będą gotowe za miesiąc. Za to w ulu sąsiednim stwierdziłem sporo jakichś pszczół biegających po terenie z miarami budowlanymi, więc uzasadniona jest nadzieja, że kolejna rójka wkrótce przybędzie. W związku z tym dokonałem uprzątnięcia dennicy z osypu i przeglądu plastrów, aby nie obciążać ich robotą beznadziejną, a potem pojechałem na przywaloną sosenką pasiekę DOB.</p>
<h3>Końcowe porządki</h3>
<p>Z pasieki DOB pozyskałem bardzo obfite odkłady, bo co najmniej 4-ramkowe na Dadancie. To znaczy, że zabrałem im prawie wszystko, zostawiając jedynie puste plastry oraz ten, na którym zoczyłem biegającą matkę. O rojeniu chyba mogą zapomnieć.</p>
<p>Nie robiłem tego bez kozery, zabawa z porządkowaniem naleciałej rójki sprawiła, że poprzez audiobook sączący mi w uszy rosyjskojęzyczne prozy autorstwa Franka Herberta usłyszałem takie pszczele zawodzenie, jakby płacz po utracie matki. Czyli może ją im załatwiłem podczas przesypywania mianowicie one nie osiadły na ramkach, tylko podwiesiły świeżyznę pod nieosłoniętym powałką daszkiem. A skoro płaczą, to trzeba im zrobić tzw. test na matkę, czyli podrzucić plaster z jajkami. Dla mnie to nie jest żaden test, po prostu gdyby się okazało, że rzeczywiście zniszczyłem im jajorodną, będą mogły sobie wychować następną, a może w tym czasie nie wygubią się zanadto.</p>
<p><img alt="Rójka poprawiona dostała ramkę" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-15_DOM_01_Rojka_poprawiona.jpg" title="Rójka poprawiona dostała ramkę" /></p>
<p>I tak niżej wracamy do wyliczania rodzin pszczelich z aspiracją do zapamiętania, która jest która. Zobaczymy, jak dalej pójdzie. Na razie mamy drugą połowę maja, czyli zabawa dopiero się zaczyna.</p>
<h3>Podsumowanie wiosenne~~j~~go ~~hekatomby~~ rozwoju (summarum)</h3>
<p>(Legendę na dole listy)</p>
<h4>DOM</h4>
<p>Po przewiezieniu tutaj odkładów oraz złapaniu rójki, powinienem mieć tutaj 5 sztuk. Ale w toku prac okazało się, że słabowita rodzinka w ulu z ramką Zandera i wylotkiem wystawionym dokładnie na południe jakoś się wykruszyła. Dobrze prawił ongi Łukasz z <a href="https://llapka.blogspot.com/">pasieki Łapa</a>, że nie ma co liczyć pszczół przed Zimnymi Ogrodnikami (tak, tak, Łukasz, kiedyś to powiedziałeś, a ja zapamiętałem). Tak czy owak wciąż sytuacja nie jest bardzo optymistyczna, więcej uli pustych niż pełnych. A skoro sezon w pełni, skreślam wymarłe jednostki z ewidencji.</p>
<p>Dodać tu należy, że przejrzałem też rodziną P18 na matce od Łukasza (jw.) - i jak zwykle rodzinka trzyma się mocno. Tym razem dokonałem ingerencji, czyli rozłożyłem im nieruszane od co najmniej 2 lat gniazdo na dwa korpusy, aby zachęcić do zwiększenia produkcji czerwiu. Spróbuję jeszcze raz zrobić z niej odkład z nadzieją, że w końcu kiedyś jakiś przeżyje.</p>
<pre>
RoA[DD]
[Har01][ZD] P18F1[ZD]
[Jar][DD]
</pre>
<p><img alt="DOM - P18 trzyma się mocno" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-15_DOM_03_P18_silna_jak_zwykle.jpg" title="DOM - P18 trzyma się mocno" /></p>
<p><strong>Było = 2</strong></p>
<p><strong>Stan = 4</strong> </p>
<h4>ROB</h4>
<p>Niegdyś najliczniejszy toczek, teraz z najwięcej pustych uli, które muszę w końcu zwieźć do domu i przetopić plastry. Ale mi się nie chce. Efekt tylko z miejscowego ułowu daje nam tutaj 2 sztuki na pewno, a za jakiś czas, kto wie, może i trzecią sztukę?</p>
<pre>
Rob[DD] [X][DD] [Roc][DD]
</pre>
<p><strong>Było = 1</strong></p>
<p><strong>Stan = 2</strong></p>
<p><img alt="ROB - Zwiadowcy w niebieskim ulu?" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-15_ROB_04_Czy_druga_rojka.jpg" title="Zwiadowcy w niebieskim ulu?" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem.</p>
<pre>
[X][DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Skoro z trzech rodzin w tym miejscu zrobiły się dwie, to postanowiłem tą żywą przełożyć do ula po tej martwej - otóż wymarła w ulu znacznie obszerniejszym, a spodziewałem się, że w następnych tygodniach wzrośnie zapotrzebowanie na kubaturę. Obalona sosenka zaś nie pomaga w transporcie gratów na pasiekę, trzeba kombinować. Tak więc zrobiłem.</p>
<pre>
HarF1[DD] Jar[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Było = 3</strong></p>
<p><strong>Stan = 2</strong></p>
<p><img alt="DOB - Przełożyłem pszczoły do większego ula" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-05-30/2022-05-01_DOB_02_Przelozylem_pszczony.jpg" title="Przełożyłem pszczoły do większego ula" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p><strong>DOM = 4; ROB = 2; LAS = 0; DOB = 2; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 8</strong></p>
<p>Szału nie ma. Zobaczymy, co wyjdzie z kolejnej serii podziałów. Kto wie, może nawet skorzystam z kupnych matek?</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Wizyta przedwiosenna2022-03-13T23:59:00+01:002022-03-13T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2022-03-13:/2022/2022-03-13_wizyta-przedwiosenna-2022.html<p>Wiosna idzie, choć w powietrzu ledwo czuć. Przymrozki nocą, dniem zimno. Ciśnienie wysokie, więc słonecznie. Czasem pszczołom udaje się wyskoczyć na momencik w celach higienicznych. Ale niezbyt często. Ja też wciąż rzadko ruszam się z pieleszy, ale czuję, jak powoli, powoli następuje...</p>
<h3>Regeneracja po chorobie</h3>
<p>Muszę przyznać, że zapał pszczelarski …</p><p>Wiosna idzie, choć w powietrzu ledwo czuć. Przymrozki nocą, dniem zimno. Ciśnienie wysokie, więc słonecznie. Czasem pszczołom udaje się wyskoczyć na momencik w celach higienicznych. Ale niezbyt często. Ja też wciąż rzadko ruszam się z pieleszy, ale czuję, jak powoli, powoli następuje...</p>
<h3>Regeneracja po chorobie</h3>
<p>Muszę przyznać, że zapał pszczelarski mi się odradza. Po dwóch bez mała latach załamania, powracam powolutku do gry. Tak musiało być, bo na początku byłem ogarnięty chorobą zwaną <em>bee-fever</em> (<a href="http://www.dave-cushman.net/bee/beefever.html">której <strong>dobry opis</strong> zamieścił</a> śp. David Cushman, a właściwie spadkobierca jego strony www, Roger Patterson, <strong><a href="https://www-dave--cushman-net.translate.goog/bee/beefever.html?_x_tr_sch=http&_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=wapp">TUTAJ</a></strong> przetłumaczone przez GugleTłumacza, nawet nieźle) czyli <em>pszczelą gorączką</em>. Poprzednimi laty wydarzyło się w zasadzie wszystko, co zostało opisane w ww. artykuliku. I zgodnie z nim - przyszło załamanie. </p>
<p>Okazja po temu zdarzyła się wprost znakomita: cały świat ogarnęła gorączka nowej choroby. Spory procent uważności, dotychczas użytej w pszczelarstwie, przekierował mi się na śledzenie wykresów, map i tabel z liczbami postępów pandemii. Pszczoły? Toż za chwilę może nas nie być!</p>
<p>No, tak to wyglądało na początku 2020 roku, kiedy jeszcze nic zgoła nie wiedzieliśmy pewnego o korona-grypie zwanej Covid-19 wywołanej wirusem SARS-COV-2. Wieści z Włoch brzmiały dość przerażająco, cały kraj zamykał się w izolacji, po drogach śmigały tylko roświetlone radiowozy, a ja nie wiedziałem nawet, czy pozwalają wyskoczyć do lasu, do pszczół.</p>
<p>Stopniowo okazało się, że owszem, ludzie umierają, ale nie aż tak licznie, jakby się mogło wydawać. Ale świat miał kupę zabawy z przestawianiem się na tryb pandemiczny i tak łatwo nie odpuszczał. Korzystałem i ja z okazji pozostając na dobrowolnej emigracji wewnętrznej. Zamiast filmów pszczelarskich śledziłem materiały popularno-naukowe. A pszczoły sobie gospodarowały, bo to jest blog pszczelarski, a nie epidemiczny. Robiły to po swojemu, prawie bez mojej ingerencji. Co tam zdarzyło mi się im poprzeszkadzać, zostało odnotowane. Ale przecież zgubiłem ślad większości moich rodzin. Niektóre znam, bo wciąż stoją na tym samym miejscu. Ale te, które przewoziłem, to już nie pamiętam, która z jakiego rodowodu...</p>
<h3>Jak zwykle straty</h3>
<p>Cynik by powiedział: może to i dobrze, że większość rodzin ci wymarła, przynajmniej nie masz kłopotu z ich namierzaniem. Cóż, wolę jednak problemy z prowadzeniem notatnika, niż z odbudową pasieki.</p>
<p>Paradoksalnie, przez kolejne wielkie wymieranie znam rodowód większości pni, które pozwolę sobie tradycyjnie wyliczyć na końcu tego wpisu. Tymczasem skoncentruję się nad użalaniem się nad sobą.</p>
<p>A może nie?</p>
<h3>Stare wspomnienia i nowe plany</h3>
<p>W pewnym momencie pełzająca, chłodna wojenka na wschodnich rubieżach Ukrainy przekształciła się w pełnoskalową, gorącą rąbaninę, gdzie ostatnio eksplozje słychać nawet po polskiej stronie granicy. Takie wydarzenia skłaniają do filozoficznych przemyśleń o marności ludzkiej egzystencji i przemijalności doczesnych dóbr i osiągnięć. I mnie to nie ominęło. Mianowicie zorientowałem się, że: </p>
<p>a) nie robię się młodszy,
b) robię się coraz starszy,
c) pszczelarstwo to projekt liczony w latach, a nie miesiącach,
d) zatem jeżeli chcę jeszcze czegoś dokonać w tej dziedzinie, muszę sobie rozpisać plan, który tym razem uwzględni fakt, że za kilka lat mogę mieć problem ze zginaniem pleców.</p>
<p>Czyli trzeba skończyć z zabawą w trzy ramki (skoro na razie efekty przypominają wyniki nieopatrznej gry w trzy karty) i podjąć jakieś finalne decyzje. Finalne, to znaczy takie, których będę się trzymał w następnych latach, aż do niewiadomej emerytury i zgrzybiałej starości.</p>
<p>Czyli muszę pomyśleć, jak będzie mi wygodnie prowadzić pasiekę, gdy jedno z kolan każe mi wspierać się na lasce, a plecy pozwolą dźwigać maksymalnie 20 kilogramów.</p>
<p>I pomyślałem. A jak już zacząłem, to nie mogłem przestać, przez całą końcówkę zimy, aż do zimnego przedwiośnia. I wymyśliłem.</p>
<h4>Główna ramka gniazdowa: Dadant</h4>
<p>Niektórzy się zaśmieją, inni wzruszą ramionami: też mi odkrycie. No, dla mnie, wiecznie niezdecydowanego i szarpiącego wszystkie okoliczne sroki za niewymowne, to jednak jakby, trochę, przypadkiem i z lekka. O jedną ramkę w pasiece mniej: o Wielkopolską. A w przyszłości zobaczymy.</p>
<p>Bo to jest plan na lata. Nie zamierzam go realizować teraz i już. Chyba, że przyroda zadecyduje za mnie. Zobaczymy. Planowo będę przesadzał pszczoły stopniowo. Metodą wstrzymywanych inwestycji, czyli nie zamierzam zakładać nowych rodzin na innej ramce niż dadanowska. Chyba, że przyroda zdecyduje inaczej. Bo przyleci rójka i się wsiedli w pusty ul, którego nie zdążyłem (Ups!) zabrać. Wtedy będzie sobie na nim gospodarować, dopóki nie trafi się okazja do przesiedlin.</p>
<h4>Wielkopolska - precz</h4>
<p>A na razie w pierwszej i bezdyskusyjnej kolejności zbieram z pasieczysk wszystkie ule z ramką Wielkopolską, która idzie do wytopu.</p>
<p><img alt="ROB - Słabiutko latają, ale żyją" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-03-13/2022-03-12_ROB_02_A_ta_rodzina_slabo_lata.jpg" /></p>
<p>Hmm... A wszystko dlatego, że nie chciało mi się dobrze popatrzeć na żywe pnie. Otóż jeden z nich siedzi na ramce Wielkopolskiej. No i masz babo placek. Jednak w tym roku będą przesiedliny. Może nawet w przyszłym tygodniu, zobaczymy.</p>
<p>Nieużywane ramki Wielkopolskie spróbuję sprzedać, używane - zobaczymy, może będzie z nich ognisko. Oczywiście - po wytopie. Muszę w końcu wypróbować wielką topiarę, którą niepotrzebnie wielkim nakładem pracy skleciłem w zeszłym roku...</p>
<p><img alt="Topiarka 05-2021, ale niepomalowana jeszcze" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-09_DOM_03_Topiarka_prawie_gotowa.jpg" /></p>
<h3>Konieczne porządki</h3>
<p>Czyli w tym roku, jeżeli ów zapał, którego narastanie odczuwam, nie okaże się słomiany, czeka mnie też trochę sprzątania. Po likwidacji zewnętrznych pasieczysk mam kupę starych palet. Gdzieś pod płotem zalegają popsute korpusy klepkowe, jeszcze z naszego pierwszego, startowego zakupu. Kolorowe, solidnie wykonane, ale nie wszystkie wytrzymały próbę czasu i naszego bezkompromisowego traktamentu. W środku ocieplenie styropianowe, z wierzchu farba olejna, więc do ognia w terenie zabudowanym jakby nie bardzo. Trzeba to wypchnąć na gabaryty.</p>
<p>Część daszków z tej "serii" już zapakowałem na przyczepę, która czeka na wywóz. Papiane, też nie nadają się do płomieni. Zresztą nigdy nam się one nie podobały. Sprawowały się jako tako pod warunkiem, że leżały na jednym, jedynym, dopasowanym do nich ulu, a do tego stosowalibyśmy metodę pszczelarzenia ich autora i poprzedniego właściciela. Który obdarzył nas pierwszymi pszczelarskimi opowieściami, zaopatrzył za pieniądze bardzo ciętymi pszczołami oraz ulami, w których wciąż stosował beleczki.</p>
<p><img alt="Wspomnienie pierwszej pasieki" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063408.jpg" /></p>
<p>Korpusy w dobrym stanie jeszcze zostaną, w końcu w czymś te pszczoły trzeba prowadzić.</p>
<h3>A co z Sandaczem?</h3>
<p>Po tak po polsku brzmi nazwa tej ryby, która po niemiecku nazywa się <strong>Zander</strong>. A w pszczelarstwie oznacza typ ramki popularny w krajach niemieckojęzycznych w podobnym stopniu, jak u nasz rej wodzi ramka Wielkopolska. Powierzchniowo zresztą są do siebie podobne, tylko kształtem się różnią. Niemcy twierdzą, że 23 centymetry wysokości to najmniejszy wymiar, w którym pszczoły mogą zimować na jednym korpusie (ramka Wielkopolska ma 26cm wysokości). W sumie prawda.</p>
<p>Przygoda nasza z ramką Zandera zaczęła się od rad pierwszego mentora, przyjaciela z gór prowadzącego pasiekę Bio-Apis. Sprezentował nam pierwsze osiem sztuk uli, które pieczołowicie przewieźliśmy na dachu naszego kaszlaka. Najpierw z Kotliny Kłodzkiej pod Jelenią Górę, a potem do domu. Razem prawie tysiąc kilometrów. A samochód ma odciski w dachu po dziś dzień.</p>
<p><img alt="2016 - Rumuni jadą! I wiozą Zandery!" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-06/20160506_rumuni03.jpg" /></p>
<p>Zresztą te korpusy sprawiają się najlepiej ze wszystkich, które pozyskałem dla tej ramki w latach późniejszych. Szkoda wyrzucać. Sprzedać nie ma komu, bo to mało popularny rozmiar w Polsce. Na razie znalazłem dla niej zastosowanie: <em>miodnia</em>. Mam bowiem sporo suszu dobrej jakości na ramce Zandera. Korpus od biedy daje się postawić na Dadancie (ramka Zandera ma <em>42cm długości</em>, a Dadanta <em>43,5cm</em>, czyli dla korpusu o dwuściennej grubości <em>44mm</em> mam po <em>14 milimetrów</em> miejsca na umieszczenie korpusu), a na kracie to nawet nieźle wychodzi. Ćwiczyłem zresztą to rozwiązanie. Działało jako tako, ale raczej z mojej winy, a nie jakichś tam centymetrów.</p>
<p><img alt="Dadant - rodnia, Zander - miodnia" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-19_DOM_02_Dadant-rodnia_Zander-miodnia.jpg" /></p>
<h3>I znowu leniwe pszczelarstwo</h3>
<p>A do czego to wszystko zmierza tak właściwie? Plan długoletni, zakładający starzenie się pszczelarza, zakłada stopniowe przechodzenie na ule typu leżaki kombinowane. Żeby nie nosić korpusów, nie podrzucać, nie przerzucać. Ale oczywiście to przyjdzie powoli, stopniowo, zgodnie z rytmem osuwania się pasiecznika w smugę cienia. A jeżeli nastąpi wcześniej, to dlatego, że to mi bardziej przypomina leniwe pszczelarstwo, gdzie pszczoły mają wielkie gniazdo, zaglądać trzeba tylko w okresie rojowym, a poza tym poradzą sobie.</p>
<p>Czyli: ile się trzeba narobić, żeby nic nie robić.</p>
<h3>Podsumowanie zimowej hekatomby (summarum)</h3>
<p>(Legendę postanowiłem przenieść na dół listy)</p>
<h4>DOM</h4>
<p>Na tym toczku do zimy szło relatywnie sporo rodzin. Na początku było ich nawet 13. Ale w październiku stwierdziłem, że niektóre z nich sobie kompletnie nie radzą (wspomniałem o tym, że tym razem miały sobie same zbierać za wyjątkiem odkładów) i po raz pierwszy wykonałem łączenie. W ten sposób z 13 zrobiło się 10. I to pobłogosławiłem i kazałem spadać, do zobaczenia wiosną. W ostatnie sobotnie popołudnie stwierdziłem, iż jest ich zaledwie 2 żywe rodziny</p>
<p>EDIT: Zapomniałem zapisać ku pamięci. Kto czyta, ten wie i widzi na poniższej liście, że żyje P18F1. Czyli Łukaszowa Primorska. Tak proszę państwa. To ona. I ciągle się nie daje. I sama sobie zebrała zapasy na zimę i spokojnie do wiosny dotrwała. I oczywiście w zeszłym roku zrobiłem z niej kolejne dwa odkłady. I oczywiście znowu nie przeżyły. Dziwne to, ale ciekawe. No, dla mnie ciekawe.</p>
<pre>
[X][ZD] [X][ZD] P18F1[ZD] [X][ZD] [X][ZD] NN[ZD] [X][ZD]
[X][DD] [X][DD] [X][DD] [X][DD] [X][ZD] [X][ZD]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-03-13/2022-03-16_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Było = 13</strong></p>
<p><strong>Stan = 2</strong> </p>
<h4>ROB</h4>
<p>Mój najliczniejszy toczek. Jednakowoż nie dopilnowałem i nie zapisałem, jakie linie, włącznie ze świeżo rozmnożonymi z rójek odkładami, na której palecie raczą stać. Do tego przyleciały tu jeszcze kolejne rójki.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
[X][WL] [X][ZD] Roa[DD] [X][DD] Szm[WL] [X][WL] [X][DD] [X][ZD] [X][ZD] [X][ZD] [X][ZD] [X][DD] [X][DD] [X][WL] [X][WL] [X][ZD] [X][ZD]
</pre>
<p><strong>Było = 8</strong></p>
<p><strong>Stan = 2</strong></p>
<p><img alt="ROB - Pożegnalna panoramka" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-03-13/2022-03-12_ROB_03_Pozegnalna_panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem tu praktycznie przez cały sezon. I tendencja ta nie zmieniła się przez zimę. Nawet nie chciało mi się tam jechać i sprawdzać, czy ta rodzina, co tam była, to może zmartwychwstała. Może kiedyś się zmotywuję i pojadę tam posprzątać...</p>
<pre>
[X][DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Nie wiem, o co chodzi. Coś w tym miejscu jest. Dwie rodziny umieszczone w głębokim cieniu, pod krzorami, przeżywają rok do roku. A te wystawione kilka metrów dalej, z większym dostępem do słońca i łatwiejszym wylotem - ni huhu. Za to zrobiłem częściowe porządki. I będę musiał szybko powtórzyć, bo nie wiem, czy moje pasieczne auto, zdolne tam wjechać, przejdzie najbliższą kontrolę techniczną.
EDIT 2022-03-20: Okazało się, że w swojej niedbałości przeoczyłem jedną, całkiem dobrze rokującą rodzinkę. Pochodzi ona z zasobu, który zostawił mi mój brat wypisując się (czasowo lub na stałe) z pasiecznictwa. Prawdę mówiąc myślałem, że zostawił mi same ule. Tak to wyglądało w każdym razie podczas wizyty w listopadzie zeszłego roku (której nie odnotowałem w niniejszym blogu). Nic tam nie latało, na stukanie nie odpowiadało. Więcej sprawdzać mi się nie chciało. A tu taka niespodzianka. Wyszła przy sprzątaniu pasieczyska. Zostawiłem tam tylko puste palety, żeby nie kusiło leśników zawalić mi miejsca do zawracania samochodem, i 3 dość dobrze się mające rodzinki.</p>
<pre>
HarF1[DD] Jar[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Było = ~3~ 4</strong></p>
<p><strong>Stan = ~2~ 3</strong></p>
<p><img alt="DOB - zrobiłem porządku trochę" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-03-13/2022-03-12_DOB_02_Jeszcze_troche_zostalo.jpg" /></p>
<p><img alt="DOB - jeszcze jedna żyje" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2022-03-13/2022-03-20_DOB_02_Podziwiamy_nowa_rodzinke.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p><strong>DOM = 2; ROB = 2; LAS = 0; DOB = ~2~ 3; PIL = 0;</strong></p>
<p><strong>Razem = 6</strong></p>
<p>I dupa.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
NN = no name czyli nie wiem, co to za linia
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>Wesołych Świąt2021-12-31T23:59:00+01:002021-12-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2021-12-31:/2021/2021-12-31_wesolych-swiat.html<p>Skoro kończy się rok, pora na małe podsumowanie. Nie będzie to nic wesołego, nic specjalnego. Ale co poradzić, świat ostatnio wywinął koziołka. Pandemia stanowi ciągle numer jeden w świadomości. Nawet wątpliwości, czy jest ona rzeczywista, przecież właśnie na nią przekierowują uwagę. I nie zapowiada się, żeby świat przestał robić fikołki …</p><p>Skoro kończy się rok, pora na małe podsumowanie. Nie będzie to nic wesołego, nic specjalnego. Ale co poradzić, świat ostatnio wywinął koziołka. Pandemia stanowi ciągle numer jeden w świadomości. Nawet wątpliwości, czy jest ona rzeczywista, przecież właśnie na nią przekierowują uwagę. I nie zapowiada się, żeby świat przestał robić fikołki. Wiele spraw mnie rozprasza. Między innymi powróciłem do swojego starego projektu <a href="https://www.stenografia.pl/blog/2022-02-15_wielkie_przyspieszenie/">stenotypii</a>. Motywacji do pisania nie ma.</p>
<p>Ale pszczoły nie śpią, więc coś trzeba napisać. Na przykład <strong>Wesołych Świąt</strong>.</p>
<h2>Lato, jesień i zima</h2>
<p>Od poprzedniego wpisu minęło już przeszło pięć miesięcy. Odbyły się wakacje, pszczoły rozpoczęły i zakończyły samozakarmienie w stopniu, jaki był dla nich dostępny na moich terenach (co będziemy mogli niniejszym sprawdzić). A tymczasem jesień przyszła i przeszła. </p>
<p><img alt="Cieplutki październik" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-10-03_ROB_01_zaroslo.jpg" /></p>
<p>Słoneczny wrzesień przeszedł w październik, a ten w listopad, gdy chmury stopniowo zasnuły nieboskłon. A pszczoły poszły spać. To znaczy, ja wiem, że nie śpią, to taka alegoria jest.</p>
<p><img alt="Panoramka październikowa" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-10-10_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Czyli pszczoły poszły spać, a mnie dalej nic się nie chciało. Gładko pozwoliłem, żeby jesień zmieniła się w zimę. Ku mojemu niewielkiemu (ale jednak) zadowolnieniu, przyszły mrozy. Co prawda, ku mojemu niewielkiemu (ale jednak) niezadowolnieniu, przyszły po fali ciepłego powietrza, które zapewne popędziło pszczoły do czerwienia. Więc aż strach sobie wyobrażać, co te biedne, małe istotki teraz wyczyniają. A po fali mrozów znowu przyszło ciepełko i to takie, że powiało przez chwilę wiosną. Termometr na oknie pokazał 13 stopni Celsjusza. Czyli w rzeczywistości było 11 stopni. A pszczoły wyleciały na solidny oblot. I jeżeli poprzednie ocieplenie zignorowały, to po tym, obawiam się, pojawiły się kółeczka czerwiu. </p>
<p>Tak czy owak dzięki oblotom mogłem skonstatować, że z 7 rodzin skierowanych do zimy pod domem, żyje jeszcze 5. Na razie nieźle. Padły dwie takie marne, że nawet nie chciałem ich z niczym łączyć, bo a nuż chore na jakiegoś wirusa.</p>
<p><img alt="Zapuszczona Dobiesz" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_DOB_01_Zapuszczone_pasieczysko.jpg" /></p>
<p>Pod koniec listopada zajrzałem na Dobiesz, bo dawno nie odwiedzałem tamtych pszczół. Znalazłem obraz nędzy i rozpaczy. To znaczy, moje pszczoły miały się nieźle (widocznie taki bałagan im pasuje). Ale pasieczysko znajdowało się w stanie rozpaczliwym. Wyglądało tak, jakby ktoś je odwiedził i podjął próbę zabrania sobie paru co ciekawszych obiektów. A potem się rozmyślił i je porzucił. I tak sobie leżały.</p>
<p>No, co zrobisz? Nic nie zrobisz. Moja wina. Nie chciało mi się regularnie jeździć, to w końcu jakiś luj znowu wypatrzył to miejsce i się połakomił.</p>
<p><img alt="Kończy się listopad" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_DOM_02_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Trzeba będzie na wiosnę posprzątać. Te ule z płyty pilśniowej to jednak do utylizacji. Zaczynają się wypaczać. Te fabryczne są bardzo dobre, choć wylotkom pordzewiały zawiasy. Mają troszeczkę za niską burtę, żeby wygodnie wstawiać im miskę podkarmiaczkową, ale coś na to wymyślimy.</p>
<h2>Leniwe pszczelarstwo</h2>
<p>W tym roku postanowiłem trzy rzeczy:</p>
<p>Po pierwsze doświadczyłem poważnego spadku motywacji. Spokojnie mógłbym to nazwać <em>obwałem</em>. Bo po prostu nic mi się nie chciało. Nawet patrzeć na pszczoły w szczycie sezonu, gdy spokojnie i dostojnie zajmują się swoimi sprawami, a ich bzyczenie jest jak pomruk zadowolonego, najedzonego kocura. Postanowiłem zatem pogodzić się z tym faktem i nie robić sobie wyrzutów.</p>
<p><img alt="ROB - cisza na pasiece" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_ROB_01_Cisza_na_pasiece.jpg" /></p>
<p>Po drugie, w związku ze spadkiem motywacji (chwilowym, zapewniam), postanowiłem wykonać maksymalnie leniwe pszczelarstwo, czyli pozwolić pszczołom robić, co im się podoba. No, może nie do końca. W końcu zależało mi trochę na odbudowie pasieki. Zatem zrobiłem kilka oszczędnych podziałów. Ale nie mniej pszczół zyskałem po prostu zostawiając puste ule na polu i łowiąc rójki. Tak czy owak, skoro pszczelarz nie pracuje, to na miód nie zasługuje, że tak z ryma częstochowskiego zajadę. Zatem postanowiłem nie brać miodu.</p>
<p><img alt="ROB - i ciągle cisza na pasiece" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_ROB_02_Cisza_na_pasiece.jpg" /></p>
<p>Po trzecie, skoro pszczoły będą się wiodły bez okradania, to także one nie zasługują też na podkarmianie. To znaczy, nie do końca. W końcu odkłady to takie trochę chrome rodzinki, zanim się nie rozwiną. Dostały ode mnie po torbie lub półtorej ciasta cukrowego. Ale pełnowymiarowe rodziny, w tym złapane rójki, miały się zakarmić same. Trochę po temu przyczyną był fakt, że odkryłem kilka podkarmiaczek z dziurami. A potem nie chciało mi się tych dziur łatać. Takie to leniwe pszczelarstwo. Na wiosnę jednakoż trzeba będzie coś z tym zrobić. Podobnie jak z masą komponentów na nowe podkarmiaczki.</p>
<p>Ech, pszczelarstwo nie pozwala się lenić. Nawet to leniwe.</p>
<p><img alt="Patyk na daszku oznacza, że rodzina żyje" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_ROB_03_Patyk_czyli_zyje.jpg" /></p>
<p>Z tego całego lenienia się jednak pojechałem na objazd, żeby sprawdzić, ileż mi tam tych rodzinek dożyło końca roku. Pełne żywej pszczoły ule oznaczyłem patykami położonymi na dachu - prawda jak innowacyjnie? Na pasieczysko ROB były to bodaj 4 ule. Za to ile stało tam pustych, wymarłych jeszcze w zeszłym roku? Ano, jak człowiek się leni, to nie chce mu się posprzątać.</p>
<h2>Wesołych Świąt!</h2>
<p>Kończąc jednakowoż rok 2021, obserwując koncentrację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą (i żywiąc silne przekonanie, że to tylko taki rozbudowany i kosztowny blef ze strony mafii putinowskiej), postanowiłem wyhodować sobie nowe pokłady motywacji. Półtora roku udawania, że robi się pszczelarstwo, to chyba już wystarczy. Pandemia też ma się ku końcowi, to znaczy zamienia się w endemię, a covid zastąpi nam grypę. Więc trzeba wracać do normalnego życia, czyli też do pszczelarstwa.</p>
<p>I dlatego z końcem bieżącego roku pozwalam sobie złożyć sobie i Wam wszystkim jak najlepsze życzenia świąteczne. Darz ul! Wesołych Świąt! Szczęśliwego Nowego Roku!</p>
<p><img alt="Takie to święta" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-12-01/2021-11-28_ROB_01-Panoramka.jpg" /></p>Odbudowa pasieki2021-07-31T23:59:00+02:002021-07-31T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2021-07-31:/2021/2021-07-31_odbudowa-pasieki.html<p>Zaspałem z notatkami pasiecznymi, a pomimo, że dokładałem starań, aby do pszczół nie jeździć (praca nad przywróceniem dzieci do szkolnej rzeczywistości po ponad roku tak zwanej nauki zdalnej zajęła nas prawie bez reszty), to przecież starałem się trzymać rękę na pulsie. Przynajmniej po to, aby naturalną tendencję pszczół do rojenia …</p><p>Zaspałem z notatkami pasiecznymi, a pomimo, że dokładałem starań, aby do pszczół nie jeździć (praca nad przywróceniem dzieci do szkolnej rzeczywistości po ponad roku tak zwanej nauki zdalnej zajęła nas prawie bez reszty), to przecież starałem się trzymać rękę na pulsie. Przynajmniej po to, aby naturalną tendencję pszczół do rojenia wykorzystać na swoją korzyść.</p>
<p><img alt="DOB zarosło" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-04_DOB_03_Zaroslo.jpg" /></p>
<p>Anomalie pogodowe sprawiły, że pszczółki, choć rozwijały się z siłą wodospadu, to trochę opóźniły rójki. Tegoroczna aura coraz bardziej przypomina mi jednak powrót do miejscowej normy sprzed wielu lat. To ostatnia dekada z okładem była odchyleniem na rzecz suszy. Teraz jest właśnie tak, jak powinno być - rośliny rosną jak oszalałe, a pszczoły po nich latają - właśnie tak samo. </p>
<p>(A ja w tym roku postanowiłem nie brać miodu!)</p>
<p><img alt="Rójka na ROB" src="https://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-04_ROB_04_Rojka01+Inwentaryzacja.jpg" /></p>
<p>Obfitość tegoroczna objawiła się nie tylko na pszczołach, ale też na mniej porządanych stworzonkach, które rozmnażały się jak szalone. Motylica np. założyła kokon w gnieździe USB w moim laptopie.</p>
<p><img alt="Motylica w USB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-09_DOM_01_Motylica_USB.jpg" /></p>
<p>Na przeznaczonym do likwidacji pasieczysku zdarzyło mi się chyba jakoś nie dopilnować miski karmieniowej, która opadła na trawę i napełniła się deszczem. Obfitość tegoroczna sprawiła, że wkrótce w niej pojawiły się traszki. Co pokazuje, jak wielka jest siła natury. Tak wielka, że (i tu niech każdy sobie wybierze):</p>
<ul>
<li>gdyby jej nie przeszkadzać, to by nas pożarła bez zakąski</li>
<li>wystarczy jej nie przeszkadzać, sama się odbuduje</li>
</ul>
<p><img alt="Traszki POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-04_POD_04_Traszki.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak, dzięki pewnemu opóźnieniu rojenia, zdołałem jednak przejechać się po pasiekach i sprawdzić te nędzne resztki pszczół, które mi pozostały po zimie. A po sprawdzeniu: podzielić. W ten sposób praktycznie dwoma podejściami odbudowałem pasiekę niemalże do stanu sprzed zimy. Niemalże. A resztę załatwił sezon rojowy.</p>
<p>Wyroiła mi się ostatecznie tylko jedna rodzina. Nie wiem, dlaczego właśnie ona, bo na wiosnę wcale nie wyglądała na petardę. Różne takie tam pogwarki kibiców, że niby skrajna w rzędzie, tutaj też się nie liczą, bo była jedyna w rzędzie i na całym toczku. Ale że po wyrojeniu była wciąż całkiem spora, i tak ją podzieliłem. A potem zaopatrzyłem w matki kupne te odkłady, które jednak nie mogły się pochwalić zdolnością nalania z pustego w próżne. Od czasu do czasu wypada coś zamówić u miejscowego chowacza matek, bo inaczej nie będzie miejscowego chowacza matek.</p>
<p><img alt="POD jedyna zeszłoroczna" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-04_POD_03_Jedyna_zeszloroczna.jpg" /></p>
<p>Tak szczerze mówiąc, to w tej całej biedzie znalazłem jakiś pozytyw: otóż padły mi wszystkie rodziny na ramce wielkopolskiej i już widziałem to ognisko, które zakończy ten etap mojego pszczelarskiego życiorysu i pozwoli ograniczyć się do zaledwie dwóch ramek (dadanowskiej i zanderowskiej). Ale rójki przekreśliły ten piękny plan.</p>
<p><img alt="Jednak dwie rójki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-21_DOM_05_Jednak_dwie_rojki.jpg" /></p>
<p>Ponieważ nie bardzo miałem ochotę zbierać porozstawianego tu i ówdzie sprzętu pszczelarskiego, stworzyłem dosłownie dziesiątki dobrze wyposażonych komórek do wynajęcia dla rójek. Co przyniosło spodziewane efekty. Np. na pasieczysku ROB udało mi się zrobić 4 odkłady z dobrze upasionej zeszłorocznej rójki (czyli razem wyszło 5 uli), a do tego drugie 4 rójki wprowadziły się do pustostanów.</p>
<p><img alt="Zarośnięte POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-21_DOM_06_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Ochota, nie ochota, ale 2 pasieczyska poszły do likwidacji. Jedno już pozbierane, drugie zaskoczyło mnie powodzeniem w łowieniu rójek: kiedy zajechałem tam z przyczepką, aby wykonać pierwszy transport, stwierdziłem, że te właśnie ule, które zamierzałem zabrać, zostały zasiedlone. Po wywiezieniu stamtąd odkładów na miejscu pozostały więc trzy dość wypasione jednostki.</p>
<p><img alt="DOM odkłady lewe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-12_DOM_03_Odklady_lewe.jpg" /></p>
<p>Uczynione na zewnętrznych pasiekach odkłady przywiozłem pod dom, a następnie dokonałem podziałów wśród miejscowej ulowni w liczbie czterech jednostek, które dożyły do czerwca. Jedna zdążyła się wykruszyć w maju, czego się zresztą spodziewałem obserwując, jak raźno wokół niej krążą szerszenie. Postawiłem na jej miejscu solidny odkład czteroramkowy. Jeżeli nie przeżyje tej zimy, uwierzę w zaklęcia Jacka Merca z pasieki Polisz Miód, który twierdzi, że są takie miejsca na kuli ziemskiej (z dokładnością do pół metra), na których ul postawiony rozwija się jak szalony. I też takie, na których postawiony zdechnie zawsze i z dobrą gwarancją skutku. I nie zawsze się da rozpoznać, które miejsce jest dobre, a które złe. Cóż, jeszcze mam za krótki staż pszczelarski, żeby się wypowiadać w tej materii. Zatem pozwólmy sobie na taki mały, anegdotyczny eksperyment.</p>
<p><img alt="DOM odkłady prawe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-06-31/2021-06-12_DOM_02_Odklady_prawe.jpg" /></p>
<p>W tym odcinku nie zamierzam zamieszczać podsumowania poszczególnych toczków, ponieważ ogólne tegoroczne bałaganiarstwo nie sprzyja prowadzeniu ścisłej ewidencji. Teraz zresztą i tak nie ma to większego znaczenia. Jakąś radość mi sprawia, że udało się zrobić kolejne podejście do dzielenia potomków po łukaszowych P18, które robotne i złośliwe, ale jednak wydają się na razie bardzo odporne. Pomimo słabych efektów prób ich namnażania, przecież wśród tych 7 pni, które dotrwały do połowy maja, aż 2 pochodziły właśnie od <a href="http://llapka.blogspot.com/">Pasieki Łapa</a>, z zaledwie jednej matki, którą kiedyś dostałem pocztą i która przetrwała u mnie trzy sezony bez leczenia. Dziękuję Łukasz.</p>Pasieka do odbudowy2021-05-17T23:59:00+02:002021-05-17T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2021-05-17:/2021/2021-05-17_pasieka-do-odbudowy.html<p>A już się znowu łudziłem. Jakbym nie wiedział. </p>
<p>Pozwoliłem sobie zacząć dokładnie jak w poprzednim wpisie. A to dlatego, że bardzo mi się udał ów poprzedni tytuł "Hekatomby początek". Bo to z pewnością nie był koniec. Wiosna nie była łaskawa dla moich pszczół, oj nie była.</p>
<p><img alt="Prawdziwa zima" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-02-14_GNI_01_Prawdziwa_zima.jpg" /></p>
<p>Mógłbym tu zrobić podsumowanie …</p><p>A już się znowu łudziłem. Jakbym nie wiedział. </p>
<p>Pozwoliłem sobie zacząć dokładnie jak w poprzednim wpisie. A to dlatego, że bardzo mi się udał ów poprzedni tytuł "Hekatomby początek". Bo to z pewnością nie był koniec. Wiosna nie była łaskawa dla moich pszczół, oj nie była.</p>
<p><img alt="Prawdziwa zima" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-02-14_GNI_01_Prawdziwa_zima.jpg" /></p>
<p>Mógłbym tu zrobić podsumowanie pogody, ale innym się to udało lepiej. Mógłbym tu opowiadać, jak to przydługie przedwiośnie wykańcza pszczoły. Ale przecież nie tylko moje. A z głodu przecież nie padły. Martwiłem się tylko o te przydomowe, bo na zewnętrznych toczkach miałem tyle miodu, że każdej jeszcze w styczniu zapodałem po korpusie. Ale nie pomogło. To te pod domem wyszły lepiej. Miały swoje zapasy (choć się martwiłem, wniosek: radzą sobie bez mojego martwienia) i straty poniosły śladowe w porównaniu z zewnętrznymi miejscami.</p>
<p>Bo na pasiekach wyjazdowych pozostało mi po jednej (słownie: jednej) rodzinie na toczek. A i to nie na każdy.</p>
<p><img alt="POD wymarłe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-02-28_POD_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Ech, można by tu opowiadać, a przecież między styczniem a majem tyle różnych rzeczy się w pasiecznej materii wydarzyło.</p>
<p>Najsampierw odwiedziłem swego przyjaciela-mentora. U niego też nie za różowo z pszczołami, boryka się z problemem od kilku lat. Pożałowałem go, że to niby u mnie nie tak źle. Ale u mnie też tak źle. Ech...</p>
<p><img alt="Topiarka narodowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-09_DOM_03_Topiarka_prawie_gotowa.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak wówczas tego jeszcze nie wiedziawszy, po powrocie zrobiłem kolejne zdawkowe objazdy i konstatowałem brak kolejnych strat, co napełniło mnie ostrożnym zadowolnieniem. Zająłem się wyrobem Uniwersalnej Narodowej Słoneczno-Parowej Topiarki do Wosku (UNSPTW). Wyszła nieźle, pytanie tylko, czy działa. To się okaże w najbliższych dniach. Bo wosku do topienia jest huk.</p>
<p><img alt="Zakwitły jabłonie przebiałe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-17_DOM_01_Kwitna_jablonie.jpg" /></p>
<p>A w połowie miesiąca, zaraz po kalendarzowych Zimnych Ogrodnikach, gdy prześlicznie zakwitły jabłonie białem welonem kwiecia powleczone, postanowiłem się wybrać na objazd, który ostatecznie rozstrzygnie, ile mam rodzin do rozporządzenia w tym sezonie. I przeżyłem "lekkie" zaskoczenie. Okazało się, że na każdym wyjazdowym toczku mam jedną silną rodzinę. Silną, to znaczy, naprawdę solidną: obsadzone wszystkie ramki. Czy to jest 16, czy 10 ramek Dadanta, czy jakiś układ mieszany. Ale to znaczy, że tych silnych rodzin mam... 3 (słownie: trzy).</p>
<p>Jak powiadają Mongołowie:</p>
<p><em>Minii zögii ükhsen baisan. Ükhekh.</em></p>
<hr />
<h3>Summarum pasieki na połowę maja 2021</h3>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
Bcr = buchwast druga seria zakupów na Gniewnej północy
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Bcr[ZD] P18F2[ZD] P18F1[ZD] Rog[ZD] RoiF1[ZD]
</pre>
<p>Koło Bcr[ZD] oraz koło Rog[ZD] latają szerszenie. Znakiem tego nie będzie z nich pożytku. Znaczy, z pszczół. Szerszenie to jednak nieomylny wskaźnik słabowacizny rodziny.</p>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-17_DOM_02_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 5</strong> </p>
<p><strong>Zmiana = 0</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Poprzednio napisałem, że przyroda nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Bo nie powiedziała. Z 4 jeszcze żywych rodzinek na tej pasiece pozostała mi zaledwie jedna. I nie ma sobie co zawracać głowy wyliczaniem tych, które nie dożyły do połowy maja...</p>
<pre>
Roa[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><strong>Zmiana = -3</strong></p>
<p><img alt="ROB - tylko RoaDD jeszcze żyje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-15_ROB_01_RoaDD_tylko_zyje.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Rójeczka jesienią dokarmiona michą syropu jednakowoż postanowiła nie dożyć do wiosny. Odwiedziłem ją onegdaj, a nawet dużo wcześniej. Bo somsiad zadzwonił, że coś niepokojącego się tam dzieje, tak jakby ukradli ule. Nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie las, popędziłem na toczek i... Żadnych pustek egzystencjalnych po ulach nie stwierdziłem. Za to odkryłem wyraźny, istotny, rzucający się w oczy brak pszczół.</p>
<pre>
Roc[DD][X]
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<p><strong>Zmiana = -1</strong></p>
<p><img alt="LAS - rójeczka nie żyje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-04-25_LAS_Rojeczka_nie_zyje.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Jak nic to nic.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Nie, proszę państwa. Nie ma letko. Musiało się zmienić, to się zmieniło. I już nie jest fajnie. Teraz jest kiepsko. Pozostała tam tylko jedna (za to dość silna) rodzina. Czyli jeżeli ostatnio było:</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p>To na koniec sezonu znowu będzie</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p>Jeżeli wszystko dobrze pójdzie. A na razie jest:</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><strong>Zmiana = -2</strong></p>
<p><img alt="DOB - jedna silna" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-15_DOB_01_Jedna_silna_HarF1DD.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p>Niestety. Było i nie jest. Została się jedna.</p>
<p>Tylko jeden ul na ramce dadanowskiej, wzmocniony miodem na ramce Wielkopolskiej przetrwał i ma się nieźle. Ten z prawej. Z mojej prawej.</p>
<p>Landlordowi już wręczyłem wypowiedzenie i w ciągu sezonu przyjdzie się zwinąć z majdanem z tego miejsca. Przez następne kilka lat nie będę potrzebował tak wielu pasiek wyjazdowych.</p>
<pre>
?[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Zmiana = -2</strong></p>
<p><img alt="POD - Tylko ten DD z prawej (mojej prawej) jeszcze żyje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-05-31/2021-05-15_POD_01_Jaki%C5%9BDD_tylko_zyje.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Nie przetrwało nic. Zwinąłem ten toczek. Przez następne kilka lat nie będzie mi potrzebny. </p>
<pre>
Ror[ZD][X]
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<p><strong>Zmiana = -1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_ORZ_Panoramka_nie_zyje.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 5; ROB = 1; LAS = 0; DOB = 1; POD = 1; ORZ = 0</p>
<p><strong>Razem = 8</strong></p>
<p><strong>Zmiana od ostatniej kontroli = -8</strong></p>
<p>Czyli od lutego do maja poszło jeszcze 50%. Brak mi słów. (Chlip)</p>Hekatomby początek 20212021-01-31T23:59:00+01:002021-01-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2021-01-31:/2021/2021-01-31_hekatomby-poczatek-2021.html<p>A już się znowu łudziłem. Jakbym nie wiedział. Znowu człowiek głupi. Jakby się nie odwrócił, du*pa zawsze z tyłu. W końcu minął ponad miesiąc od ostatniej wizyty na pasiekach, a piękny mroźny poranek skrzypiącym śniegiem ścisnął i słoneczko wyźrzało spoza chmur. Więc nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie …</p><p>A już się znowu łudziłem. Jakbym nie wiedział. Znowu człowiek głupi. Jakby się nie odwrócił, du*pa zawsze z tyłu. W końcu minął ponad miesiąc od ostatniej wizyty na pasiekach, a piękny mroźny poranek skrzypiącym śniegiem ścisnął i słoneczko wyźrzało spoza chmur. Więc nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie zima, wskoczyłem w naszego czarnego szerszenia i pomknąłem na objazd.</p>
<p>A że mróz był trzaskający, to zanim auto się odmroziło, zerknąłem na rodzinki stojące pod domem. I zastałem tam sytuację napawającą nie tylko otuchą, ale i nadzieją. I tak się właśnie dałem zwieść złośliwemu losowi.</p>
<hr />
<h3>Summarum pasieki na koniec stycznia 2021</h3>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>Jako się rzekło, wyjątkowo zestaw przydomowy został przejrzany jako pierwszy (to znaczy tylko uchylenie daszka, popukanie i nasłuchiwanie). I stwierdziłem ubytek tylko jednej rodzinki, marniuteńkiego odkładu, któremu na ulu zawczasu już postawiłem znaczek, że nie rokuje. I miałem rację. Nawiasem mówiąc, w pszczelarstwie znacznie łatwiej jest mieć rację, kiedy obstawia się, która rodzina nie dożyje, niż odwrotnie.</p>
<pre>
[X][ZD]
Bcr[ZD] RoiF2[ZD] P18F2[ZD] P18F1[ZD] Rog[ZD] RoiF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_DOM_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 5</strong> </p>
<p><strong>Zmiana = -1</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Najsampierw zajrzałem co prawda na pasieczysko POD i ono co nieco mnie psychicznie przygotowało. Ale i tak doznałem szoku. Padła przeważna większość rodzin. Cały czas próbuję się z tego otrząsnąć. Coś tu wymaga poważnej przebudowy, przemyślenia. W ostatnich leciech wyglądało to mniej więcej tak:</p>
<ul>
<li>2017 XX ➔ 0</li>
<li>2018 14 ➔ 11</li>
<li>2019 18 ➔ 5</li>
<li>2020 21 ➔ 14</li>
<li>2021 17 ➔ 4</li>
</ul>
<p>A przyroda nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Co najmniej miesiąc czeka nas od przebudzenia przyrody. Podobno sześć tygodni do uczciwego ciepła. Zatem jeszcze może ich ubyć.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
[WL][X] [ZD][X] Roa[DD] Rob[DD][X] Szm[WL] ?[ZD][X] ?[DD][X] ?[ZD] ?[ZD][X] ?[ZD][X] ?[ZD][X] Roh[DD][X] SurF1[DD][X] Rok[WL][X] BkfF2[WL] P18F2[ZD][X] ?[ZD][X]
</pre>
<p><strong>Stan = 17</strong></p>
<p><strong>Zmiana = -13</strong></p>
<p><img alt="ROB - jużtylko 4 sztuki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_ROB_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Rójeczka jesienią dokarmiona michą syropu jednakowoż połowę tego zapasu olała i nie wciągnęła do ula. Uznałem, że prawdopodobnie nie dożyje. Przyroda też chyba uznała, bo ktoś próbował w ostatnich miesiącach otworzyć ul. Musiało to być w ciepłym okresie, bo dostał bombę pod oko i uciekł. A pszczoły zostały w skrzywionym zestawie, co uważny obserwator snadnie pozna na zdjęciu. A jednak dożyły do końca stycznia. Zobaczymy, jak im pójdzie dalej. Poprawiłem im domek i tyle.</p>
<pre>
Roc[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="LAS - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_LAS_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Jak nic to nic.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Jak nic się nie zmieniło, to nic. Dalej trzy sztuki. Gdyby patrzeć odsetkami, najlepszy toczek.</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_DOB_Wszystkie_3_zyja.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p>Niestety. Nic pozytywnego nie można powiedzieć. Było 10 pni, zastałem zaledwie 3 (a myślałem, że 4...). Dixit.</p>
<pre>
?[WL][X] ?[WL][X] ?[WL][X] ?[WL] ?[WL][X] ?[WL][X] ?[DD][X] ?[WL] ?[WL][X] ?[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 10</strong>
<strong>Zmiana = -7</strong></p>
<p><img alt="POD - Panoramka po pracach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_POD_Panoramka_po.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Słabiaczek z tego toczka syropku brać nie chciał, więc nie rokował. I tak się właśnie stało. Aktualnie stoi tam pusty ul pełen pokarmu. </p>
<pre>
Ror[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2021-01-31/2021-01-31_ORZ_Panoramka_nie_zyje.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 5; ROB = 4; LAS = 1; DOB = 3; POD = 3; ORZ = 0</p>
<p><strong>Razem = 16</strong></p>
<p><strong>Zmiana od ostatniej kontroli = -22</strong></p>
<p>No cóż. Może lepiej będzie się przyzwyczaić?</p>Podsumowanie sezonu 20202020-12-31T23:59:00+01:002020-12-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-12-31:/2020/2020-12-31_podsumowanie-sezonu-2020.html<h2>Wszechogarniająca prokrastynacja</h2>
<p>Coś ten sezon się skończyć nie może. Niby już połowa listopada przeszła, a przecież wciąż pszczoły ledwo ogacone... Tak sobie myślałem jeszcze w listopadzie. A tu nadszedł sobie grudzień i dość intensywnie przemija. Na szczęście z tym ogacaniem nie było tak źle. Było nawet lepiej. Tylko trudniej zauważyć …</p><h2>Wszechogarniająca prokrastynacja</h2>
<p>Coś ten sezon się skończyć nie może. Niby już połowa listopada przeszła, a przecież wciąż pszczoły ledwo ogacone... Tak sobie myślałem jeszcze w listopadzie. A tu nadszedł sobie grudzień i dość intensywnie przemija. Na szczęście z tym ogacaniem nie było tak źle. Było nawet lepiej. Tylko trudniej zauważyć. Ale cośmy se sprokrastynowali, tośmy se sprokrastynowali (kto powtórzy to szybko i bez błędów?).</p>
<p>Po pierwsze, to odwiedzaliśmy je na raty. A to człowiek skoczył tu, a to tam. Po drugie, to mi się nie chciało, tak naprawdę. Satysfakcji w tym roku było niewiele, warunki przyrodnicze podłe, a do tego cała ta historia, co się dzieje na świecie, co przeszkadza spokojnie pszczelarzyć... Zawracanie głowy.</p>
<p>Czyli to wciąż jeszcze nie podsumowanie sezonu, choć może by się i chciało.</p>
<p>Tak naprawdę to nie wiem, czy będzie jakieś podsumowanie sezonu. No, powinno być. Czyli będzie. Ale trzeba sprawy wyznać za koleją, jak to powiadali nasi przodkowie zafascynowani mechanizacją rzeczywistości.</p>
<h3>Miodu na lekarstwo</h3>
<p>Czyli prawie nie było. Na siłę i rabująco poniekąd (co upatruję jako wprawkę do przyszłych, obfitszych miodobrań) uczyniliśmy zaledwie jedno żniwo w tym roku. I to marne ilościowo. Wzmiankowałem już wcześniej, a i powyżej nie zapomniałem, że z motywacją nie było najlepiej. A że przyroda też jakoś niespecjalnie, to tak wszystko razem jakoś się złożyło. No, dla nas wystarczy. Dla najlepszych znajomych też. Ale to wszystko. </p>
<p><img alt="Odsklepiam" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-11-20/20200925_DOM_01_odsklepiam.jpg" /></p>
<p>A że gdy człowiekowi motywacja przysiada, to poetyczność skrzydła rozwija, wymyśliłem sobie przydomek na czas miodobrania: <strong>Odsklepios</strong>.</p>
<p><img alt="Słoiki pasieczne" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-11-20/20201004_DOM_01_sloiki.jpg" /></p>
<p>Ale nawet do miodobrania zbieraliśmy się jak sójka za morze. A to się pojechało tu, a to tam. Raz motywacja dopisała, to brało się solidnie. Innym razem po łebkach. Ot i taki wynik wyszedł, jaki wyszedł: 100kg miodu.</p>
<p><img alt="Odwir - 100kg" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-11-20/20200926_DOM_05_odwir_100kg.jpg" /></p>
<p>A jeszcze nam się nasze pszczelarskie inwestycje układają na odwrót względem osiągnięć. W tym roku postanowiliśmy dokonać pierwszego dużego zakupu do pasieki i sprawiliśmy sobie nową, dużą jak na nasze potrzeby, że tak powiem, przyszłościową, miodarkę. Żeby nie to odsklepianie, to może w ogóle byśmy nie zauważyli, że wirowaliśmy miód. Na szczęście wciąż pozostało wąskim gardłem. W przyszłym roku sprawimy sobie stół sekcyjny, jak się patrzy. I będziemy mogli odsklepiać na dwa widelce, ewentualnie przećwiczyć jakieś inne techniki.</p>
<p><img alt="Wirówka nowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-11-20/20200925_DOM_02_nowa_wirowka.jpg" /></p>
<h3>Karmienie całe lato</h3>
<p>Jako się rzekło, przyroda w tym roku dała nam prztyczka w nos. Trzeba było z pokorą przyjąć ten cios (coś wspominałem o poetyczności?). I kupić kolejne pół tony cukru. Ciężka forsa, kiedy wchodzi efekt skali. Niby kilogram nie kosztuje drogo (w zasadzie jest tani), ale pomnożony przez tysiąc, to już zagłada portfela. Cóż robić, ma się te milijony stworzonek bożych pod opieką, trzeba płacić. Bo z tej opieki liczymy kiedyś odciąć jakieś kupony. Nie ma to tamto.</p>
<p>Dzięki postępom w pasiecznej technice mogliśmy ów cukier dość bezboleśnie mieszać. Nasza mieszarka dobrze sobie radziła, nawet pełna po wręby. A potem jeszcze nam napełniała baniaczki, którymi rozwoziliśmy ów ulepek pszczołom po pasiekach.</p>
<p><img alt="Pełne baniaki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-07-26_DOM_01_Pelne_baniaki.jpg" /></p>
<p>W ten sposób w tym roku koszty utrzymania pasieki oczywiście przekroczyły wszelkie zyski, jakie mogliśmy odnieść z miodu. Nawet nieco intensywniejsze skrobanie propolisu nie pomogło. Dyrektor ds. Marketingu sporządziła bardzo ładne buteleczki z tym specyfikiem, ale głównie je rozdaje jako (kosztowne) prezenty. No, z drugiej strony to też jakiś zysk.</p>
<h3>Gacenie uli</h3>
<p>Oczywiście nie czynimy tego, co mający za wiele wolnego czasu Amerykanie: nie owijamy uli w cokolwiek dla spokoju sumienia. Gacenie to taka przenośnia, kto czytał lektury szkolne, ten wie. W tym roku karmienie zaczęliśmy jeszcze latem, więc cały interes był dobrze rozkręcony. Nie sprawiło nam zatem kłopotu polanie solidniej po zakończeniu pożytku nawłociowego, który po raz kolejny pokazał, że przynajmniej na razie, co jak co, ale tego chwasta ci u nas dostatek.</p>
<p><img alt="POD ule zakarmione" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-12-31/2020-11-14_POD_Pakujemy_baniaki-panoramka.jpg" /></p>
<p>Nie przełożyło się to jakoś kolosalnie na wyniki miodowe, ale być może sprawiło, że w ogóle były jakieś wyniki. Nie za długo, czyli zaniedługo, przyjdzie pora pierwszego zimowego objazdu dla sprawdzenia, czy wszystko w porząsiu. Nie spodziewam się niespodzianek Na razie przymrozek uderzył tylko raz, na dwa dni, co być może dało pszczołom sygnał, żeby wreszcie przestać czerwić. Czyli spodziewam się zobaczyć grzeczne kłęby cichutko sobie pracujące na przetrwanie do wiosny.</p>
<p>Ale co zobaczę, to zobaczymy.</p>
<hr />
<h3>Summarum pasieki na koniec sezonu</h3>
<p>Spadek motywacji sprawił, że cokolwiek pogubiłem się w tych liniach pszczelich. Nie chciało mi się notować tych wszystkich przeprowadzek, cokolwiek znalazłem popisane na daszkach i na ten podstawie spróbuję odtworzyć. Poplątały mi się przez wywózkę na sady i rojenie. Oznacza to jednakowoż, że w przyszłym sezonie będę im nadawał nowe zgoła przydomki.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe z zeszłych lat oraz oznaczenia nowych, które przyszły z sezonem rojowym:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>W ramach dynamicznej sytuacji tutaj liczba uli została poniekąd ograniczona. Rodzina RoiF2[ZD] zniknęła, połączona z RoiF2[ZD]. Rog[ZD] to rodzinka <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2020/2020-05-30_zimny-zimny-maj-2020.html">wyciągnięta przez nas z komina</a>.</p>
<pre>
RoiF2[ZD]
Bcr[ZD] RoiF2[ZD] P18F2[ZD] P18F1[ZD] Rog[ZD] RoiF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-12-31/2020-12-10_DOM_Snieg_spadl_na_chwile.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 6</strong> </p>
<h4>ROB</h4>
<p>Mój najliczniejszy toczek. Jednakowoż nie dopilnowałem i nie zapisałem, jakie linie, włącznie ze świeżo rozmnożonymi z rójek odkładami, na której palecie raczą stać. Do tego przyleciały tu jeszcze kolejne rójki.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
?[WL]?[ZD] Roa[DD]Rob[DD] Szm[WL]?[WL] ?[DD] ?[ZD]?[ZD] ?[ZD]?[ZD] Roh[DD]SurF1[DD] Rok[WL] BkfF2[WL] P18F2[ZD] ?[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 17</strong></p>
<p><img alt="ROB - 17 sztuk" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-12-31/2020-11-14_ROB_panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Nie zaglądałem tu praktycznie przez cały sezon. Wszak wywiozłem ostatnią stąd rodzinę na sady, a potem nie chciało mi się tu z niczym tarabanić. Ale przyroda wie lepiej. Już we wrześniu zajrzałem mimojazdem (automobilistyczny odpowiednik mimochodu) i zauważyłem, że z niegdyś wymarłego ula latają pszczoły. Znakiem tego kolejna rójka postanowiła się wsiedlić. Ale kiedy to zrobiła - dalibóg nie wiem. Może sąsiad wie? Zeznał, że jak chodził sobie na spacery to "zawsze coś tam widział". Dodając odpowiedni margines na przekłamania wyobraźni i tak powinienem przyjąć, że to wcale nie późna rójka.</p>
<pre>
Roc[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="LAS - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-12-31/2020-11-08_LAS_Przypadkowa_rojka_zyje.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Jarek wywiózł stąd swoje pnie i zostawił moje puste ule. Nic się tu nie naleciało. Pozostało mi tylko posprzątać butelki po pifku, które znalazłem w ulach.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Tu stan posiadania się nie zmienił. Jak podliczyłem latem, tak wciąż mam 3 sztuki. Zamieszczam zatem zdjęcie z lata, jak wygląda wejście na ten toczek. Teraz, kiedy te łodyki zamieniły się w poczerniałe dziambory, wcale nie jest łatwiej się przez nie przedrzeć.</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-08-06_DOB_01_Zarosniete_wejscie_na_pasieke.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p>Niestety. Nie zdołałem zapisać, jakie linie i ich potomki postawiłem na tym toczku. Coś się wykruszyło jeszcze późnym latem, albo sam to połączyłem (najgorsze, że nawet nie chciało mi się zapamiętać). Zatem same znaki zapytania.</p>
<pre>
?[WL] ?[WL] ?[WL] ?[WL] ?[WL] ?[WL] ?[DD] ?[WL] ?[WL] ?[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 10</strong></p>
<p><img alt="POD - Panoramka po pracach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-12-31/2020-11-14_POD_Klada_sie_spac-panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Słabiaczek z tego toczka jakoś nie chciał się zawinąć. Jeśli chodzi o karmienie, to nie najlepiej - to znaczy nie bardzo chciał brać. Zatem nie obstawiam sukcesu. Ale zobaczymy.</p>
<pre>
Ror[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-07-26_ORZ_01_Samotnik.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 6; ROB = 17; LAS = 1; DOB = 3; POD = 10; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 38</strong>
<strong>Przybytek od ostatniej kontroli = -2</strong></p>
<p>Szukam jakiegoś zgrabnego podsumowania, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Rodzin jest dokładnie tyle, ile się spodziewałem. Na razie za wcześnie osądzać, ile ich znajdę wiosną w ulach. Zamiast się zamartwiać, chciałbym rozwinąć umiejętność zimowej hodowli silnej motywacji, która od wiosny będzie mnie napędzać do pracy przy pszczołach bez względu na inne, nieraz istotniejsze aktywności, których z pewnością nie będę mógł odpuścić. Ale, jak to powiada pewien mój znajomy pszczelarz: <strong>Pszczoły są ważne</strong></p>
<p>Zatem życzę wszystkim pszczelarzom, nie tylko naturalsom, Szczęśliwego Nowego Roku. Obyście w przyszłym sezonie mieli jeszcze więcej radości z Waszych pszczół!</p>Narzekanie po głodzie2020-08-31T23:59:00+02:002020-08-31T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-08-31:/2020/2020-08-31_narzekanie-po-glodzie.html<p>Przeszły lipcowe głody. Przeszły sierpniowe głody. Zaczęła kwitnąć <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawłoć_kanadyjska">nawłoć kanadyjska</a>. To ta, co kwitnie po <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawłoć_późna">nawłoci późnej</a>. Obie razem dają nawet miesiąc nieprzerwanej podaży pyłku i nektaru. Pod warunkiem, że jest w przyrodzie dość wilgoci. Nam pozostaje nadzieja, że te wybujałe łodygi, które wzrosły w deszczowy czerwiec, teraz oddadzą swoją …</p><p>Przeszły lipcowe głody. Przeszły sierpniowe głody. Zaczęła kwitnąć <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawłoć_kanadyjska">nawłoć kanadyjska</a>. To ta, co kwitnie po <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawłoć_późna">nawłoci późnej</a>. Obie razem dają nawet miesiąc nieprzerwanej podaży pyłku i nektaru. Pod warunkiem, że jest w przyrodzie dość wilgoci. Nam pozostaje nadzieja, że te wybujałe łodygi, które wzrosły w deszczowy czerwiec, teraz oddadzą swoją wilgoć kwiatom. Loty dopiero się zaczęły. I na razie są takie sobie. </p>
<p>Cały czas marne widoki na miód w tym roku. Lipiec był suchy jak pieprz, trawka rosła dwa razy wolniej. W sierpniu też niespecjalnie. Dopiero od paru dni trochę dolewa, jakby zapowiedź jesiennych słot.</p>
<p>Nie zamierzam w tym odcinku sporządzać zestawienia rodzin pszczelich na poszczególnych toczkach. Podzielę się tylko ostatnimi refleksjami, które objawiły mi się w szlejach w ostatnich miesiącach pszczelarzenia. Będzie to, jak w tytule, takie sobie narzekanie.</p>
<p><img alt="Panoramka POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-07-26_POD_02_Panoramka.jpg" /></p>
<h3>Wielka Ściema</h3>
<p>Pszczelarze to nie przemiłe Kubusie Puchatki o legendarnej prawdomówności, choć pewnie niektórzy by chcieli. To tylko taki dym w oczy. Są niemal dokładnym przeciwieństwem tego złudzenia. Zwalczają się wzajemnie, obrzucają obelgami, oszukują, okradają i podkładają świnie. Z Kubusiem Puchatkiem mają tylko jedną wspólną cechę: statystycznie mały rozumek. I stąd dużą odporność na zmiany i wiedzę.</p>
<p>Bo w końcu kto kradnie pszczoły innemu pszczelarzowi? Tylko drugi pszczelarz. Bo pozostali przedstawiciele ludzkości z pszczół interesują się tylko miodem. Latające paskudztwa, które potrafią użądlić - to nie dla nich.</p>
<p>Kto truje pszczoły? Inny pszczelarz. Bo mu tamte na jego niebo wlatajo, jego kwiatyma się pożywiajo. Bo łot Dziućków po Pieleszki to jest jego teren i wara! Won!</p>
<p>Jak wyglądają wzajemne stosunki pszczelarzy, wystarczy zajrzeć na ich fora dyskusyjne. Nie wiem, czy to z powodu, że ciągle duża odsetka z nich pochodzi ze służb mundurowych, czy może jakieś inne diabli miały tu sprawę, ale pszczelarze czemuś częściej mięsem rzucają niż miodem. A do tego udzielają fałszywych rad nowym frajerom, którzy przybyli do tego szlachetnego przecież hobby zwabieni - czym? No właśnie ww. nieuzasadnioną, dobrą opinią o pszczelarzach. Wyraźnie pora ją zmienić na taką bliższą prawdy.</p>
<p>Oczywiście w środowisku obowiązują te same reguły przechwalania się, co u wędkarzy: taaaakaa RYYBAAA! W tym roku kiepski sezon, tylko 30kg z ula. Chodzę koło tego tak niechcący i z lekka, w końcu to tylko hobby, ile można mieć pni, 120? No, góra 150, więcej po godzinach pracy w korpo nie da rady. </p>
<p>Warroza? Nie, u mnie żadnej nie ma, ja skutecznie wyleczyłem jeszcze w zeszłym roku.</p>
<p><img alt="Panoramka ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-07-26_ROB_08_Panoramka.jpg" /></p>
<h3>Wolność od chemii</h3>
<p>Bo ja panie to leczę tylko raz w roku, na jesieni. Ale za to solidnie. Tak do zera, panie dziejku. A te paski? A nie, to taka wie pan, homeopatia pszczelarska. Trzymam to w ulach, bo od tego one są takie wie pan, pracowite bardziej jakby. Ale to do miodu nie przechodzi, bo to jest zupełnie nieszkodliwe, a do tego w małym stężeniu. Takie tam, naturalne środki. Używa się ich do produkcji kiszonek dla świń. Albo do coca-coli. Maskę zakładam, żeby się tego świństwa nie nawdychać, bo to nigdy nic nie wiadomo. Ale to nie jest leczenie, to takie wie pan, wspomaganie.</p>
<p>Solidne leczenie robię, jak żem powiadał, raz w roku, na jesieni. Dymię, aż się sypać przestanie. Ach nie, wówczas już nie ma nadstawek na ulach, to nic do miodu nie przeniknie. Nadstawki zwracam pszczołom dopiero późną wiosną, jak się zaczyna wziątek. I wtedy to już i tak pół gniazda mają wymienione, bo stare ramki zabieram i daję im nowe, z węzą. Tak, bo stała rotacja ramek to warunek, żeby chemia się w wosku nie odkładała. No i ta węza musi być czysta, bez chemii. To wtedy każda rodzina bez problemu korpus węzy odbuduje. </p>
<p><img alt="DOM - szwedzki stół" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-08-01_DOM_01_Szwedzki_stol.jpg" /></p>
<h3>Bez karmienia</h3>
<p>Bez problemu odbuduje, bo jak idzie wziątek, to ułamek z niego przeznaczą na produkcję wosku, naprawdę niewiele. Najważniejszy okres to maj i czerwiec, wtedy budują najwięcej. Nie, pszczół nie należy karmić, bo wtedy cukier się zmiesza z miodem. A ja produkuję czysty, naturalny miód z zielnych łąk Mazowsza. Żadnych pestycydów, żadnych konserwantów, moje pszczoły latają po łąkach i rezerwatach przyrody. Czy tam do jakiego superczystego ekologicznie Górnego Śląska...</p>
<p>Opowiadają, jak to oszczędnie dolewają paszy na zimę gospodarując ostrożnie tak, aby pszczołom zawsze zostawić trochę miodu, który same sobie zebrały, a już z gniazda to w żadnym wypadku! A w sezonie w ogóle nie dokarmiają. </p>
<p>A potem mijają lata pszczelarzenia naiwnego początkującego i co się okazuje? Okazuje się, że bez cukru nie da się utrzymać pasieki i mieć miodu. Jedno z dwojga. Na to te dziadki odpowiadają, że elastycznym trzeba być, myśleć trzeba, a nie tylko papugować to, co w podręcznikach.</p>
<p><img alt="DOB - głodniak na krzaku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-08-30/2020-08-08_DOB_02_Rojka_na_krzaku.jpg" /></p>
<p><em>Głodniak na krzaku, pasieka DOB. Nie mój głodniak. Nie chciał wejść do ula, ciągle wylatał z powrotem na krzak.</em></p>
<h3>Głodno i chłodno</h3>
<p>I tak kończąc te narzekania pozostaje mi tylko stwierdzić po raz kolejny, gdy zerkam sobie na wylotki pobliskich uli, że chyba w tym roku z miodem będzie kiepsko, kiepściuchno. Gdy ta przesławna (wedle niektórych - osławiona) nawłoć zakwitła, to i właśnie skończyła się, na chwilę, susza. Poszły deszcze, a wraz z nimi chłody. I nie widać, żeby to miało w najbliższych tygodniach się jakoś istotnie zmienić. Zatem nie mam wielkiej nadziei, że nawet najsilniejsze moje harpagany zbiorą coś dla mnie. Trzeba będzie chyba obejść się smakiem. Może to i dobrze, w końcu miód to tuczące badziewie, które na domiar złego tylko podnosi ciśnienie tętnicze. Nie ma się czym ekscytować.</p>Doskonała próżnia2020-07-12T23:59:00+02:002020-07-12T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-07-12:/2020/2020-07-12_doskonala-proznia.html<p>Po zimnym maju nadszedł deszczowy czerwiec. Wróciły wspomnienia sprzed dekady, kiedy o pszczelarstwie myślałem raczej niewiele, ale za to dużo o powodzi, która zalała mi dom. Gdyby to się powtórzyło, co prawda byliśmy lepiej przygotowani do ratowania mebli, ale z pszczołami mógłby być pewien kłopot. Spędziłem upojny (choć nie upajałem …</p><p>Po zimnym maju nadszedł deszczowy czerwiec. Wróciły wspomnienia sprzed dekady, kiedy o pszczelarstwie myślałem raczej niewiele, ale za to dużo o powodzi, która zalała mi dom. Gdyby to się powtórzyło, co prawda byliśmy lepiej przygotowani do ratowania mebli, ale z pszczołami mógłby być pewien kłopot. Spędziłem upojny (choć nie upajałem się alkoholem, a tylko deszczem kapiącym za kark) wieczór oczyszczając kratę wlotową kanału melioracyjnego i zastanawiałem się, jak wielka afera wybuchnie, kiedy będę musiał awaryjnie ustawić pszczoły na środku ulicy, bo tam jest najwyżej...</p>
<p>Tymczasem te wszystkie deszcze dały niewielkiego, jednakoż kopa, który zmotywował okoliczną roślinność do intensywnego wzrostu. Akacja co nieco nektarowała, co w naszych okolicach stanowi rzadkość. W gniazdach pojawiły się dawno nie widziane podręcznikowe wianuszki miodu. Pszczoły trochę się uspokoiły. Nie na długo.</p>
<h3>Próżnia doskonała</h3>
<p>Kolejne fale deszczy nawalnych spłukały zarówno nektar jak i spadź, której pojawienie się raportował mi prezes naszego koła pszczelarskiego. Sam dostrzegłem ją na szybie samochodu: tak zwana spadź kamienna, pochodząca z modrzewia. Pszczołom podobno niezalecana. Na szybie odkłada się w formie słodkich i twardych niczym krystaliczny cukier kropelek. Ale i ona zniknęła, kiedy lepiej polało.</p>
<p>Silne rodziny parę dni temu miały jakieś nadwyżki dające nadzieję, że może po nawłoci będzie coś i dla nas. Ale mowa tutaj o dosłownie trzech, czterech pniach. Pozostałe pełnowymiarowe powinienem zaliczyć do średniaków, bowiem znalazłem jakieś zapasy jedynie w gnieździe. Po nadstawkach błądziły zagubione pszczoły. Słabiaki wręcz znajdowały się na skraju głodu. Jednokorpusowym nukleusom zapodałem po placku cukrowym, zapas jeszcze z przedwiośnia. Dadzą radę sobie to wysmoktać, wody dookoła ciągle wystarczy.</p>
<p>Z hodowli matek wyszły nici, jak to się po staropolsku mawia. Czyli nic. Pusta ramka. 42 (słownie: czterdzieści dwie) przełożone larwy - i nic. A przecież matka czerwiła w najlepsze w ulu stojącym nieopodal, sprawdziłem! Podejrzenie Detektywa Borówki: być może naleciała się matka NU (nieunasienniona) z przelatującej wówczas rójki. Bo trzeba Wam wiedzieć, że roiło się w okolicy na potęgę, nie tylko u mnie, ale i u innych. I kilka rójek wybrało moje puste ule nastawione specjalnie w tym celu. Tak czy owak coś mi zdemotywowało pszczoły do wychowu mateczników. Trudno. Z rojowych odkładów oraz złowionych rójek i tak dobiłem do łącznie 40 pni. Na więcej nie mam motywacji. Czy wspomniałem już, że w tym sezonie przeżywam jej poważny spadek? Niewykluczone, że w przyszłym będzie podobnie. Ma to chyba coś wspólnego z egzaminami ósmoklasisty i koniecznością przypomnienia sobie wzoru na pole trójkąta, żeby pomóc przychówkowi w nauce tej niewdzięcznej matmy.</p>
<h3>Roje jak cie Florek</h3>
<p>Jak wspomniałem wyżej, roiło się, ach roiło. W zasadzie wszystkie rodziny, które dobrze rokowały w marcu, dały nogę. Zostały kiepściaki i słabiaki. Żalem niepomiernym napełniłaby mnie rodzina P18, gdyby mi uciekła. Ale postanowiła się roić w połowie maja i dokładnie w weekend. Zatem bez większego trudu udało się ją powstrzymać, a następnie niezwłocznie podzielić na odkłady. W ten sposób (że tu zaeuropeizuję: <em>ex ante</em>) częściowo skompensowałem sobie brak sukcesu w wychowie matek. Tak czy owak parę odkładów z tego powstało, choć w ostatnim przeglądzie okazało się, że jeden z nich strutowiał. A na początku czerwca tak ładnie wyglądał! I unasiennion był, a przynajmniej tak mi się wydawało.</p>
<p><img alt="P18 się roi, ale my jej nie pozwolimy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-17_DOM_03_P18_sie_roi.jpg" /></p>
<p>Z relacji zaprzyjaźnionych pszczelarzy oraz dobrych zbiorów rójek do moich pustych uli wnoszę, że nie była to li tylko nasza, odosobniona przypadłość, której przyczyny upatrywać by można w naszym daleko posuniętym niedoświadczeniu. Jednakowoż tknęło to wszystkich, bez względu na pszczelarski staż, zaangażowanie, a nawet linie pszczół trzymane w pasiece. Znam tylko jednego pszczelarza, któremu pszczoły się nie roją, ale on jednocześnie zbiera tony miodu, kiedy inni mają pustki a do ula zagląda bez osłony. Taka, panie dziejku, tajemnica.</p>
<h3>Rozwój technololo</h3>
<p>Rzutem na taśmę (czyli jak zwykle), tuż przed wyjazdem na wakacje udało mi się wreszcie zmontować mieszacz do syropu wedle koncepcji farmerów z Kentucky. Nie było łatwo, ale wreszcie. Dzięki pozytywnemu nastawieniu sprzedawcy pompy udało mi się pozyskać odpowiedni, kluczowy dla projektu element, tzw. flanszę z gwintem, który pozwolił na przykręcenie reszty ustrojstwa, którego montaż to już bajeczka. Z tego miejsca zatem dziękuję sprzedawcy za pomoc w kompletacji niezbędnych elementów.</p>
<p><img alt="Mieszacz prawie gotowy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-07-10/2020-07-07_DOM_01_Mieszacz_prawie_gotowy.jpg" /></p>
<p>Nie wypróbowałem go jeszcze z syropem, bo nie było czasu. Zostawiłem to na po powrocie z wakacji.</p>
<p>Niby nic się nie dzieje, a przecież zmiany powolutku jakieś następują. Po prostu nie zawsze te, które sobie zaplanowałem zimową porą. Np. nie wyprodukowałem ram do potencjalnie licznych uli Wielkopolskich. Za to, dzięki inwencji i pomocy Konrada, zmontowaliśmy wiatę pasieczną, która, mam nadzieję, przedłuży nieco żywotność sprzętu pszczelarskiego. Bardzo miło pracuje się we dwóch. Szybko, sprawnie i wesoło. Byle piwa nie zabrakło.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Dzięki wizycie Konrada udało mi się odtworzyć niektóre rodziny po powrocie z sadów. Zachciało mi się przez chwilę. Nawalne deszcze zmyły oznaczenia z daszków - to też nie pomaga w identyfikacji. Dlatego skrupulatny pszczelarz trzyma jeszcze wodoodporne notatki w kajecie, ewentualnie komputerze. Ale, jak wyżej pisałem, w tym sezonie mi się nie chciało. I dalej nie chce się. Zrobię jednak, co mogę.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe (te, które moim zdaniem wykruszyły się do zera, zniknęły z wykazu):</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>Nieudany wychów matek, odkłady zrobione na spontanie, przywieziona rójka kominowa - taki jest chaotyczny układ na pasiece przydomowej. Pod ścianą garażu stoi nowa rójeczka, co się snadnie naleciała w to samo miejsce, co w zeszłym roku (znaczy, wówczas to była inna rójka, ale to samo miejsce). Oznaczyłem ją jako Rom. Podczas wprowadzania się na plastry wyglądała na coś naprawdę poważnego. Ale po paru dniach wciąż nie miała czerwiu, czyli konsylium ogólnopolskie wyraziło przypuszczenie, że były to połączone rójki z matkami NU. Niewykluczone, że część pszczół zabrała ze sobą jedną z nich i wyroiła się. Podczas ostatniego przeglądu nie wyglądała już tak imponująco. Tak czy owak muszę ją wywieźć, bo nie może zimować pod ścianą garażu.</p>
<pre>
RoiF2[ZD]
Bcr[ZD] RoiF2[ZD] P18F2[ZD] P18F1[ZD] Rog[ZD] RoiF1[ZD]
Rom[DD](do wywózki)
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-30_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 8 </strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Mój najliczniejszy toczek.
Tu się wydarzyła historyjka z rójkami: otóż wroiły się w odstępie mniej więcej tygodnia dwie rójki do pustych uli stojących na jednej palecie-stojaku. Z zimy pozostały mi tam puste ule. W sezonie rojowym przyroda oddała mi to, co zabrała wcześniej. Tak jakby.
Dzięki wizycie Konrada zmotywowałem się nieco, aby wreszcie zinwentaryzować, co też tu stoi.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
Ro[ZD] ElgF1[ZD] Rob[DD] Roa[DD] Szm[WL] ShrF1[ZD] Cod[DD] Elg[ZD] BcrF1[ZD] ElgF1[ZD] ElgF1[ZD] BcrF1[ZD] P18F1[ZD] SurF1[DD] Rok[WL] PwF2[WL] P18F1[ZD] RogF1[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 18</strong></p>
<p>Piszę, że 18, bo zrobiłem tam jeszcze jedno łączenie, ale zapomniałem, kogo z kim. Zatem policzę, jak sobie przypomnę. Poza tym, jak wspomniałem, jeden odkład P18F1 strutowiał i został wytrząchany.</p>
<p><img alt="ROB - Odkłady" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-07-10/2020-06-13-ROB_03_Odklady.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Po zakończeniu zapylania na sadach na razie jeszcze nie wstawiłem tutaj żadnego pnia. Mam dziki plan postawić tutaj kilka sztuk, ale jeszcze nie teraz.</p>
<pre>
NIC
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Sprawdzenie nie przyniosło istotnych nowości. Odkłady rojowe unasienniły się i stały solidnymi nukleusami. Ponieważ na razie z zaopatrzeniem w nektar jest tak sobie, to raczej nie liczę na nie przy okazji nawłoci. Po powrocie z wakacji trzeba będzie zacząć karmienie.</p>
<p>Zaskoczyła mnie nieco zajadłość miejscowej flory. Niespodziewanie nasze ule znalazły się w zielonym tunelu. Może wreszcie pora trochę go podgolić?</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="DOB - kurde zarosło" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-07-10/2020-07-04-DOB_01_Zaroslo.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p>Jeszcze mi się nie udało zinwentaryzować stanu. Tak czy owak nic się tu nie zlikwidowało, poza ramkami zjedzonymi przez motylicę. Topola była łaskawa się przewrócić, na szczęście o włos ominęła ule. To zupełnie odwrotnie do przygód, które przeżywaliśmy w pierwszym roku pszczelarzenia, kiedy nie tylko bobry utopiły nam pasiekę, ale też potężny konar przygniótł ule tak, że potrzebowaliśmy piły, aby je uwolnić spod ciężaru i móc wreszcie otworzyć. Rok później na pasiece DOB przewrócił się stary świerk i zablokował dojazd. Ale to już był mały pikuś.</p>
<p>Tak czy owak stan się tu nie zmienił, pszczoły rosną, można patrzeć w przyszłość optymistycznie.</p>
<p><img alt="POD - drzewo obalone" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-07-10/2020-07-04-POD_01_Drzewo_rozwalone.jpg" /></p>
<pre>
[WL] [WL] [WL] [ZD] [WL] [WL] [WL] [DD] [WL] [WL] [DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 11</strong></p>
<p><img alt="POD - Przegląd doraźny" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-07-10/2020-07-04-POD_02_Przeglad.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Podczas tej wizyty stwierdziłem, że słabiaczkowa rójeczka nieco się powiększyła. Daje nadzieję, że przetrwa zimę. Dostała cukier do roboty. Zobaczymy, co będzie dalej.</p>
<pre>
Ror[ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-23_ORZ_01_Jedna_nowa_rojka_zamiast_mojego.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 8; ROB = 18; LAS = 0; DOB = 3; POD = 11; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 41</strong>
<strong>Przybytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<p>Nic nie rozumiem. Powinno ubyć, a przybyło! Cóż, na szczęście nie ma to tak wielkiego znaczenia. W końcu liczy się tylko stan rodzin na wiosnę. Wszystko pozostałe jest tylko tymczasowe.</p>Zimny, zimny maj2020-05-30T23:59:00+02:002020-05-30T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-05-30:/2020/2020-05-30_zimny-zimny-maj-2020.html<p>Sady przyszły i poszły. W tegosezonowym spadku motywacji staram się robić, co pojawia się przed nosem. O ile się da, nie za późno. Ale nie zawsze się da. A nie zawsze się udaje. O ile pszczoły pod domem wyglądały jeszcze dość oszczędnie, to te na sadach zaczęły się roić. Jako …</p><p>Sady przyszły i poszły. W tegosezonowym spadku motywacji staram się robić, co pojawia się przed nosem. O ile się da, nie za późno. Ale nie zawsze się da. A nie zawsze się udaje. O ile pszczoły pod domem wyglądały jeszcze dość oszczędnie, to te na sadach zaczęły się roić. Jako przyczynę podejrzewam podlewanie kropelkowe: kwiecień był bardzo suchy, więc z pewnością sąsiedztwo kwitnących sadów, które jednocześnie mają dostatek wody, sprawiło różnicę.</p>
<p>Pewnego dnia, a było to w piątek, Wujas dzwoni do mnie osobiście, że sąsiad grozi policją, że mu pszczoły do komina wlecieli i żebym jak najszybciej przyjechał. Znakiem tego przyjechałem w sobotę, bo w piątek jest dzień roboczy. Przynajmniej u niektórych.</p>
<p>Okazało się, że dzień wcześniej zwiała nam jedna rójeczka, która przedtem dokładnie obadała skrzynkę elektryczną w pobliżu oczka wodnego. Rano nie zostało po niej śladu. Za to dwie inne wisiały snadnie na drzewach. I jedna latała wokół komina sąsiada.</p>
<p><img alt="Rójka na śliwie - zbieranie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-09_GOS_02_Rojka_na_sliwie_zbierana.jpg" /></p>
<p>Nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie tylko drzewa, zabraliśmy się zatem za zbieranie. Piszę "zabraliśmy się", albowiem najmłodsza z żon postanowiła do mnie dołączyć w tych jakże ekscytujących pracach pasiecznych.</p>
<p>Dotychczas nie miałem przyjemności sprawdzić, czy te popisy pszczelarzy, które można obejrzeć na jutubie, nie są czasami jakimś fejkiem. Otóż nie są. Rzeczywiście to działa tak, jak napisano w podręczniku: podchodzisz, strząsasz, a jeżeli udało Ci się zebrać do wiadra/transportówki/pudła z tektury matkę roju, to w ciągu następnych 2 godzin reszta pszczół do niej dołączy. Potrzebują tyle czasu, bo nie są bardzo inteligentne. Trzeba na to brać poprawkę.</p>
<p><img alt="Druga rójka (tylko jej maleńki fragment)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-09_GOS_04_Rojka_druga_el.jpg" /></p>
<p>Po zabraniu rójek z drzew zabraliśmy się za komin sąsiada. Z braku wyposażenia jednakowoż odpuściliśmy, czyli przełożyliśmy to na dzień następny. Skoro pszczoły się roją, znakiem tego pora zabierać je do domu. Tak właśnie zrobiliśmy. Przeglądzik, pasy i na przyczepę. Na palecie zostaje najsłabszy ul, żeby sobie zebrał resztę lotnej pszczoły, to się może trochę wzmocni.</p>
<p>Następnego dnia zatem wróciliśmy (a była to niedziela i bardzo ładnie słonko operowało z góry na dół studni grawitacyjnej) zaopatrzeni w różniste narzędzia i dobre rady od doświadczeńszych wyciskaczy pszczół z kominów. Na pierwszy ogień poszedł odkurzacz do popiołu z tak zwanym cyklonem: pszczoły nie będą się zasysać do silnika, tylko spiralnym lotem wylądują na dnie pojemnika. Taki był plan. Niestety, spalił na panewce.</p>
<p><img alt="Rójka w kominie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-10_GOS_01_Rojka_w_kominie.jpg" /></p>
<p>Okazało się, że onym kominie panuje mnóstwo plastrów! I przysysają się one do rury. A właściwie to rura przysysa je do siebie. W ten sposób, metodą odkrywkową, wydobyłem parę generacji starych plastrów, które dowodnie dowiodły, że ta rójka na pewno nie była pierwsza w tym miejscu. Już wiadomo, co je tam przywabiało.</p>
<p>Pozostało strącić te plastry (komin był od dna zaślepiony), aby nie przeszkadzały, a następnie wdrożyć plan BE. Czyli dym-puszkę. Rosjanie tak nazywają ustrojstwo, które służy jako przenośna komora gazowa dla niszczenia roztoczy Varroa. A my - na poły improwizowaną, przenośną kadzielnicę. Puszka po brzoskwiniach posłużyła nam za korpus, sznurek od snopowiązałki za linę nośną. Do środka napchaliśmy, co się dało, byle dymiło. I opuściliśmy poniżej poziomu kłębu pszczół. Pozostało czekać, aż kadzidło się rozdymi. Udało się. Za trzecim razem. Oczywiście palnik gazowy wybrał sobie tę piękną niedzielę, aby się zepsuć.</p>
<p>Ale kiedy już dobrze się zadymiło, to hej! Pszczoły pokazały, ile ich tam było. Znaczy, w kominie.</p>
<p><img alt="Rójka dała się wygonić" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-10_GOS_05_Rojka_wygoniona_02.jpg" /></p>
<p>Tydzień później zrobiliśmy przegląd tej wydobytej z komina rodzinki pszczelej. I co się okazało? Że gospodarz wisi nam skrzynkę jabłek. To nie nasze pszczoły. Ja nie opalitkuję swoich matek. Nie sprzedaję, zwykle też nie potrzebuję ich znajdować, więc nie oznaczam w żaden sposób. A matka znaleziona w tym ulu pokazała ładniutki, czerwony opalitek. Znakiem tego wyroiła się planowo, jak to buchwasty: w drugim roku gospodarowania. Znaczy, nie tylko buchwasty. W zasadzie większość pszczół pasiecznych roi się w drugim roku, bo pierwszy zużywa na zbudowanie odpowiedniej siły. I buchwasty nie są tutaj żadnym wyjątkiem. Zachowują się identycznie jak nasze dziczki-mieszańce międzyrasowe. </p>
<p><img alt="Rójka z komina - nie nasza!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-17_DOM_09_Rojka_z_komina-nie_nasza.jpg" /></p>
<p>Tyle by było historyjek z życia wziętych. Czas nie stoi, tylko pędzi, a mnie się nie chce ostatnio szczegółowo notować. Dość rzec, że trzy silne rodziny inne nam się wyroiły, przez co zanim w ogóle przystąpiliśmy do wychowu matek, to stan pasieki poprawił się na 39 jednostek. Wkrótce pora sprawdzić unasiennianie z tych rojowych mateczników. Się zobaczy. Tym razem stawiam na nieco silniejsze odkłady, ale uwzględniając fakt, że dzielenie działo się w połowie maja, nukleusy będą mieć czas, aby do jesieni zbudować odpowiednią siłę. Nie ma i wątpienia.</p>
<p>W tym roku przeżywam pewien spadek motywacji. Nie chce mi się odziewać stroju pszczelarskiego, nie chce mi się targać przyczepy i inne takie radości. Prace ograniczam do minimum. Wczoraj zadzwonił znajomy pszczelarz i jednak mnie popchnął do wycowu matek - w końcu mam te dwie rodziny, w które warto zainwestować trochę pracy. Obiecał mi też matki ze swojej selekcji, więc będę miał też materiał z zewnątrz. Nie zamierzam go kupować, dostanę po prostu nadmiary produkcyjne. W ten sposób odbudowa liczebności pasieki odbyła się niejako mimochodem. A właściwie wciąż odbywa. Spodziewam się zrobić jeszcze kilkanaście odkładów. Wszelkie prace muszę zakończyć wraz z czerwcem, bo potem wyjeżdżamy na wakacje, jeżeli władzuchna pozwoli. Czasu coraz mniej.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Tegoroczny spadek motywacji objawia się m.in. niechęcią do notowania, co i gdzie stoi. Zrobi człowiek przeglądy, zatrzaśnie ule, sprawdzi, czy który nie został otwarty, albo z zamkniętym wylotkiem - i spadówa do domu. Trzeba się jednakowoż wziąć w kubeł, bo pogubię moje wielkie hodowlane osiągnięcia... ;-)</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>Tutaj sytuacja jest dynamiczna. Udało się P18F1 ustawić do wychowu matek, ale wcześniej rodzina zarodowa, czyli P18, postanowiła się wyroić. Powstrzymałem ją przed tym i jeszcze wczoraj byłem pewien, że mam w mocno odchudzonym odkładami ulu matkę, z której chcę ciągnąć larwy. Tymczasem okazało się, że tam pszczoły czekają na unasiennienie nowej. Cóż, jakoś to zniosę, ale nie pociągnę z niej larw. Zatem trzeba będzie rozmnażać P18F2, która z drugiej strony ładnie się zaprezentowała, skoro nie chce się roić. Rodzina Rog to pszczoły wyciągnięte przez nas z komina, o czym opowiadałem wyżej.</p>
<pre>
RoiF2[ZD]
Bcr[ZD] RoiF2[ZD] P18F2[ZD] P18F1[ZD] Rog[ZD] RoiF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-30_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 7 </strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Mój najliczniejszy toczek. Jednakowoż nie dopilnowałem i nie zapisałem, jakie linie, włącznie ze świeżo rozmnożonymi z rójek odkładami, na której palecie raczą stać. Zrobię to na następne wyliczenie.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
[WL][ZD] [ZD][WL] [ZD][DD] [ZD][ZD] [ZD][ZD] [ZD][ZD] [DD][WL] [WL][ZD] [ZD][ZD]
</pre>
<p><strong>Stan = 18</strong></p>
<p><img alt="ROB - 18 sztuk" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-23_ROB_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Po zakończeniu zapylania na sadach na razie jeszcze nie wstawiłem tutaj żadnego pnia. Mam dziki plan postawić tutaj kilka sztuk, ale jeszcze nie teraz.</p>
<pre>
NIC
</pre>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<p><img alt="LAS - panoramka" src="" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<p>Jak na poprzednich toczkach, tak i tutaj zaliczyłem solidne wyrojenie, więc nie czekając po prostu podzieliłem wg mateczników tworząc dwa odkłady, które niebawem, mam nadzieję, zmienią się w nukleusy. Mam ogromny względem żyjących pszczół zapas ramek dadanowskich z suszem. Zakładam, że szybko się zbudują. Czasu jeszcze sporo do końca sezonu.</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF2[DD] HarF2[DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="DOB" src="" /></p>
<h4>POD</h4>
<p>Niestety. Nie zdołałem zapisać, jakie linie i ich potomki postawiłem na tym toczku. Podobnie jak z toczkiem ROB...</p>
<pre>
[WL] [WL] [WL] [ZD] [WL] [WL] [WL] [DD] [WL] [WL] [DD]
</pre>
<p><strong>Stan = 11</strong></p>
<p><img alt="POD - Panoramka po pracach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-23_POD_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Wizytacja wykazała, że ostatni słabiaczek w tym miejscu padł w międzyczasie, za to na jego miejsce pojawił się maluteńki roik jakichś innych pszczół. Zobaczymy, czy sobie poradzą i jak im to wyjdzie. Jeżeli straty następnej zimy okażą się spore, to trzeba będzie zrezygnować z tego miejsca. Czekamy.</p>
<pre>
Ror
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-05-20/2020-05-23_ORZ_01_Jedna_nowa_rojka_zamiast_mojego.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 7; ROB = 18; LAS = 0; DOB = 3; POD = 11; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 40</strong>
<strong>Przybytek od ostatniej kontroli = 16</strong></p>
<p>Tyle przybyło z tegorocznego rojenia. A przecież pszczoły jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa!</p>Pierwszy etap sezonu czyli sady2020-04-27T23:59:00+02:002020-04-27T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-04-27:/2020/2020-04-27_pierwszy-etap-sady-2020.html<p>Z początkiem sezonu najszedł mnie poważny spadek motywacji. To znaczy, w zimie też nie była ona jakaś tak znowu wielka, ale teraz przebiła dno i wciąż leci w dół. A to pomarło znowu prawie 60% rodzin. A to susza nie wróży nam nic dobrego. A to zaczęła się ta dziwaczna …</p><p>Z początkiem sezonu najszedł mnie poważny spadek motywacji. To znaczy, w zimie też nie była ona jakaś tak znowu wielka, ale teraz przebiła dno i wciąż leci w dół. A to pomarło znowu prawie 60% rodzin. A to susza nie wróży nam nic dobrego. A to zaczęła się ta dziwaczna pandemia koronawirusa i zamrozili nas w domach. Akurat pozostawanie więcej z rodziną i dziateczkami, nie powiem, no dobrze, powiem, wcale mi nie przeszkadza, a wręcz cieszy. Ale tygodnie zmniejszonych możliwości ruchu mają też swoje gorsze strony. Jak powiadają (epigramat?):</p>
<p><em>Z kwarantanny wyjdą ci,</em> <br />
<em>Którzy zmieszczą się przez drzwi</em></p>
<p>Tyle planów stolarskich jeszcze jesienią snułem, a zimą je doszczegółowiłem. U Zarembów to nawet wyrżnęliśmy mnóstwo deseczek na podkarmiaczki... Ale denka nie przyjechały. A jak przyjechały, to było już za późno, bo nas tam nie było. I tak sobie (one denka) leżą w stodole gdziejsik na zboczach Gór Bystrzyckich.</p>
<p><img alt="Ule przy truskawkach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-04-18/2020-04-18_SAD_truskaski_01.jpg" /></p>
<p>A potem przyszła ta cholerna pandemia i pozostało się tylko cieszyć, że to po ludziach kosi, nie po pszczołach, bo z pasieki nic by już nie pozostało. Tym bardziej, że po ludziach kosi też jakoś nie za bardzo entuzjastycznie.</p>
<p>Tak czy owak nie mogę się wybudzić z zimowego marazmu. To znaczy, jak już pojadę do pszczół, to zaraz mi sen odbieży, ale weź się człowieku wybierz! Telefon od wujka z wezwaniem na sady zatem był pewnym ratunkiem. Trzeba było się wziąść (wiem, wiem) i jechać.</p>
<p>Z braku motywacji jednakowoż robotę zrobiłem na odwal, to znaczy nie przeprowadziłem pierwej, jak to w podręczniku stoi, grzecznych przeglądów wiosennych, nie poustawiałem gniazd na superchybki rozwój... Po prostu wytypowałem, kierując się własnymi kryteriami, czyli potrzebą przegrupowania uli w dalszych etapach sezonu, pnie do wywozu, wedle miejsca na przyczepce i liczby dostępnych pasów transportowych. Dość, że wywiozłem dwukrotnie więcej niż w roku ubiegłym i mam nadzieję, że sadownicy będą mieli lepsze pole do obserwacji. To znaczy, jak to sobie umyśliłem, chciałbym się dowiedzieć, jak to naprawdę jest z tym zapylaniem sadów przez pszczoły: czy one tam są potrzebne, czy w widoczny sposób poprawiają plon, czy zgoła zbędne?</p>
<p><img alt="Ule przy beczce (tu są moje P18-tki)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-04-18/2020-04-18_SAD_beczka_01.jpg" /></p>
<p>Przy okazji nauczyłem się, jak rozpoznawać kwiat, który przemarzł i z niego nic nie będzie. To znaczy, niewykluczone, że pszczoły mają z niego pożytek, bo pręciki ma zdrowe, ale słupek obumarł - zatem owocu z niego nie będzie. Poznaje się to po tym, że słupek jest malutki i czarny. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, mnóstwo takich kwiatów na drzewach czereśni, śliwy i wiśni.</p>
<p>Nie chwalący się uskuteczniłem też kolejny wyjazd, we właśnie ubiegły weekend, aby dokonać wymiany wypaczonych korpusów i dennic, a także ewentualnie rozbudować, czyli poszerzyć gniazda. W przypadku gospodarki korpusowej można to zrobić na kilka sposobów, a wybór należy do pszczelarza. Tym razem zdecydowałem się dostawiać korpus na dół, czyli poniżej rodni - jest to metoda powolna, ale pewna. Pszczołom zakłócamy pracę w stopniu minimalnym, nie dochodzi też do tak zwanego wyziębienia gniazda. Za to w żaden sposób ich nie popędzamy, nie wytwarzamy intensywnego nastroju roboczego. Pszczoły przechodzą przez nowy korpus w drodze do wylotka i w ten sposób się z nim oswajają. Podejmują w nim prace tylko w takim zakresie, jaki jest niezbędny. Gdybym postawił korpus nad rodnię - oho, wtedy by się zaczęło dziać! Pszczoły odebrałyby to jak niespodziewany przeciąg (wyziębienie gniazda) i skierowały siły szybkiego reagowania na rozwiązanie problemu. Silna rodzina w ciągu następnego tygodnia będzie miała czerw na dwóch korpusach. Taka słabsza to różnie. Może to wytrzymie, a może się jej od tego nawet pogorszyć. W wypadku rozbudowy ula w dół takie cuda nie muszą się wydarzyć. Ale choć mniej efektowna, metoda przecież bezpieczniejsza, jak powiedziałem wcześniej, mniej psująca pracę pszczołom.</p>
<p><img alt="Ule przy stawach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-04-18/2020-04-18_SAD_stawy_02.jpg" /></p>
<p>Niestety, duj był taki, że wyrywało dłuto ze zgrabiałej dłoni. Skoncentrowałem się zatem tylko na najniezbędniejszych pracach, a większość przywiezionego przyczepką majdanu pozostała nietknięta. W przyszły weekend raczej nie podziałam, bo stoi dość solidna prognoza opadów deszczu na spragnioną, niczym kania dżdżu, ziemię. </p>
<p>Spoglądam w kalendarz i co widzę? Otóż widzę, że najbliższy weekend to majówka, która w moim wypadku inicjowała większe prace pasieczne... Cóż, chyba w tym roku będzie inaczej, czyli jak zwykle w rolnictwie. Następny weekend to domniemane wybory naszego najukochańszego prezydentunia, więc ciekawe, co się z tego da uszczknąć dla dobra pasieki. Topiarka słoneczna już pracuje, więc pozyskiwanie wosku ruszyło. </p>
<p>Zresztą, przez to cholerne wymieranie z roku na rok mam sporo zabudowanych ramek i wiecie co? Znowu chyba nie będę potrzebował węzy!</p>Początek sezonu, czyli dziennik czasu zarazy2020-03-30T23:59:00+02:002020-03-30T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-03-30:/2020/2020-03-30_poczatek-sezonu-2020.html<p>Tradycyjnie zaczynając wpis od pogadanki oczywiście nie mogę ignorować sytuacji, która nagle na nas, to znaczy wszystkich, nie tylko pszczelarzy, spadła. Nagle dowiedzieliśmy się (niektórym wystarczyło sobie przypomnieć), że ludzie też umierają na wirusy. Tak, nie tylko pszczoły. I w zasadzie tyle by było w tym temacie, bo więcej <a href="https://aedificare.smirnow.eu">rozpisuję …</a></p><p>Tradycyjnie zaczynając wpis od pogadanki oczywiście nie mogę ignorować sytuacji, która nagle na nas, to znaczy wszystkich, nie tylko pszczelarzy, spadła. Nagle dowiedzieliśmy się (niektórym wystarczyło sobie przypomnieć), że ludzie też umierają na wirusy. Tak, nie tylko pszczoły. I w zasadzie tyle by było w tym temacie, bo więcej <a href="https://aedificare.smirnow.eu">rozpisuję się na swoim innym blogu</a>. Pamiętajmy tylko, że nie mamy monopolu na wirusy. I podobnie jak w wypadku zwierząt (i pszczół), radzimy sobie z nimi tak sobie. Czyli zasadniczo nie radzimy. To raczej one czasem nam odpuszczają - ale potem wracają. Kiedy już kompletnie zapomnimy, że coś takiego jest możliwe.</p>
<h2>Sezon 2020 uważam za otwarty</h2>
<p>I w związku z tym udałem się na objazd. Pomimo próśb i gróźb naszej demokratycznej władzuni, po krótkich konsultacjach z innymi pszczelarzami, uznałem, że nasz fach pozwala nam się poruszać - w końcu w tym czasie spotykamy się tylko z naszymi podopiecznymi. Wyczekałem na piękną pogodę, podpiąłem przyczepkę i pognałem na zewnętrzne pasieki.</p>
<p>Co konkretnie wyszło z tego objazdu, to opiszę poniżej, w i po wyliczeniu. Ale to są informacje tylko dla mnie w zasadzie interesujące, dla czytelników to raczej tak sobie. Traktuję to jak podręczny notatnik, dzięki któremu zbieram pożywkę do dalszych rozważań.</p>
<p>Tutaj pragnę zacząć od krótkiej historyjki wspartej w miarę możliwości linkami to moich poprzednich wpisów:</p>
<h3>Zaje*fajne geny od Łukasza</h3>
<p>Sprawdziłem. Było to pod koniec sierpnia 2017 roku, gdy <a href="http://www.pasiekalapa.com/">kolega Łukasz</a> przysłał mi 2 matki UN: jedną ze swojej linii <strong>L1</strong> (intensywnie nieleczonej u niego na pasiece, z której miał swoje najlepsze zdolne przetrwać bez leczenia pszczoły), drugą z linii <strong>P16</strong> (także nieleczona, jak wszystko u niego), którą sam nazwałem <strong>P18</strong> - pod tą nazwą można ją znaleźć w moich różnych wpisach. Były tam jeszcze grane rojowe mateczniki, ale ani <strong>L1</strong>, ani oneże nie dotrwały do najbliższej wiosny. Tak to bywa z wędrówką genów - czasem się nie udaje. Została mi zatem tylko ta <strong>P18</strong>.</p>
<p>A nazwałem ją tak, ponieważ... Już nie pomnę czemu. Ale wiosną roku następnego znalazła się ona <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2018/2018-04-20_stan-pasieki-start-2018.html">w superpozycji stanów</a> (wg przypowieści o <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_Schr%C3%B6dingera">kocie Schroedingera</a>), to znaczy miałem poważne wątpliwości, czy uchowała się jej matka - poruszała się bowiem bardzo niemrawo, a z rodzinki pozostała ledwo garstka. Na wszelki wypadek zasadziłem im niezwłocznie ramkę z czerwiem i jajami od po sąsiedzku stojącego buchwasta. Jednak jej dalszy rozwój i brak śladów po matecznikach utwierdził mnie w przekonaniu, że matka jednakowoż przetrwała. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2018/2018-11-19_drugie-podsumowanie-sezonu-2018.html">Do końca sezonu roku 2018 udało mi się jednak zrobić z niej tylko nieliczne potomstwo</a>: jedną córkę i dwie wnuczki. Wnuczki były przeze mnie leczone, oryginałka oraz córka pozostawały w zasobach <a href="http://bees-fortknox.pl/">Fortu Knox</a>. W <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-01-05_polmetek-miedzysezonia-2018-2019.html">styczniu roku 2019 pierwsza wnuczka</a> już się wykruszyła. Nie inaczej rzeczy się miały w lutym i na początku marca roku 2019. Tymczasem, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-02-09_poczatek-przedwiosnia-2019.html">jak to zapisałem</a>, wszelkie inne pszczoły z proweniencją jakoby primorską pozwoliły sobie już odejść do Krainy Wiecznych Pożytków. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-02-23_raport-liczbowy-start-2019.html">Pozostał</a> tylko kundel z <a href="http://llapka.blogspot.com/">Pasieki Łapa</a>, z pojedynczą córką i wnuczką, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-03-31_raport-liczbowy-3.html">która jednakowoż odpadła pod koniec marca 2019</a>. Próba pomnożenia dotknęła jeno P18F1 czyli córki. Do matki już nie miałem mocy jechać po larwy. A to się nie udało, bo kiedy przyszedł na nią czas, larwy okazały się kiepsko podlane, rodzina była wielce brutalna w swej sympatycznej obronności, więc poza osłabiającym ją łokełejem nic nie zrobiłem. Wobec córki nie stosowałem też tylu kolejnych aplikacji kwasów - bo skoro się bije, to co ja się będę do niech pchał?</p>
<p>Ale dziś, jak widać na wyliczeniu niżej, wciąż mam zarówno matkę jak i córkę. I w tym roku to już bezwarunkowo - muszę je powielić. Będą moimi królówkami w sezonie 2020.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/XF8d7iVQNnM" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Kontrola liczebności odbyła się 28 marca 2020. Po 3 tygodniach od poprzedniej kontroli. Częstotliwość wizyt na pasiekach będzie teraz rosnąć. Ale nie za każdym razem będę zamieszczał wyliczenie. Zakładam poza tym, że teraz liczba moich żywych pni zacznie rosnąć.</p>
<p>Niestety, straty zimowe są poważne. I na razie nie mam pomysłu, jak z tym pracować. Nie zamierzam iść w stronę coraz mocniejszych środków, coraz częstszych aplikacji - bo nie tak sobie wyobrażam swoją pasję pasieczną. Jakbym chciał się bawić chemią, zapisałbym się do kółka chemicznego.</p>
<p>Powtórzyłem powyżej akapit z poprzedniego wpisu. Bo wciąż podtrzymuję.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>Hekatomby ciąg dalszy. Pszczół powoli ubywa. A do pyłku wierzbowego jeszcze ze dwa tygodnie co najmniej. Nie mogę wykluczyć, że tutaj jeszcze mi jakieś rodzinki ubędą. Sprawdzę pewnie za dwa tygodnie.</p>
<p>Stan aktualny (pomiar w sobotę) przedstawia się jak poniżej:</p>
<pre>
Roy[WL][X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD][X] [X][X] [X][X] SurF1[DD][)] [X]
</pre>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_DOM_01_panoramka.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 5 </strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Mój najliczniejszy toczek. A jednak i tutaj kosa się przejechała. Z 22 zazimowanych pni pozostawiła zaledwie 12. W tym jedną, z którą wiążę największe nadzieje. Mam nadzieję, że przetrwa mrozy tego tygodnia.</p>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
[X] BcfF2[WL] [X] [X] [X] [X] Szm[WL] BcfF1[DD] [X] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] [X] [X] [X] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 12</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="ROB - P18 - mój czempion" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_ROB_05_BcfF1[ZD]-P18[ZD].jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>W lesie jednak ubyło. Wydawało się to niemożliwe. Niezgodnie z wszelkimi naukami - zginął odkład, a nie macierzak. I to rodzinka, która zdołała ładnie się pobudować, to była ładna i silna rodzinka. I tak mi się wydaje, że wydarzyło się to w jakiś ciepły dzień, kiedy macierzak postanowił zrabować słabnącą córkę i wiele pszczół zmieniło flagę. Bo masa pszczół w macierzaku wyglądała naprawdę imponująco. Wciąż powstrzymuję się od przeglądów - zresztą, w myśl nauki, którą otrzymałem od mentorującego mi w pierwszym i drugim roku pszczelarzenia Konrada, jeżeli nie mam pomysłu, co miałbym zrobić z informacją uzyskaną w efekcie przeglądu, zasadnie jest od niego odstąpić. Tym razem akurat odbył się on niejako przy okazji, gdyż szykowałem rodzinkę do przyszłego przewozu i przenosiłem ramki do wygodniejszego w transporcie korpusu. Stwierdziłem 5 ramek z czerwiem, pokarmem i świeżym pyłkiem (dużo komórek zajajczone, czerwiu krytego łącznie na 1,5 ramki dadanowskiej), 3 ramki pełne pokarmu... Ponieważ korpus ma miejsce na 9 ramek, pozwoliłem sobie zamienić byle jaką ramkę, ze świeżo skruszonym starym plastrem, na pobraną z martwego ula ładną ramkę ze zbudowanym plastrem - i przystawić ją do skraju gniazda. Pszczoły ją uporządkują i matka będzie miała więcej miejsca do czerwienia.</p>
<p><img alt="LAS - przekładanie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_LAS_01_przekladanie.jpg" /></p>
<pre>
Ron[DD] [X]
[X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<p><img alt="LAS - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_LAS_02_panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<h4>DOB</h4>
<p>W moim zasobie nie stwierdziłem ubytku. Pszczoły z zapałem targały pyłek i nie miały głowy zajmować się jakimś tam pszczelarzem. Ale z przykrością musiałem skonstatować, że zasób Jarka został uszczuplony. W ten sposób żywych rodzinek na miejscu pozostało zaledwie dwie (to nie echo).</p>
<p>Tutaj przytoczę refleksję Jarka: otóż kupowaliśmy łącznie w kilku rzutach pszczoły tzw. hodowlane, produkowane specjalnie z myślą o produkcji miodu. Kupowaliśmy też pszczoły być może "półdzikie", podobno od wielu lat swobodnie się mieszańcujące w ramach pasieki pszczelarza z powiatu koneckiego. Dostałem też parę matek z różnych źródeł: a to od Jacka, a to od Kuby, a to od Łukasza... Ostatecznie trzeba stwierdzić, że statystyka przeżywalności dla różnych grup najgorzej wypada dla pszczół hodowlanych: moja "metoda", czyli <em>leniwe pszczelarstwo</em>, polegająca na tym, że jeżeli mi się nie chce, to nie jadę, pszczołom profesjonalnym zostawia najmniej szans na przeżycie. Poza tym (i tutaj właśnie jest refleksja Jarka) chyba te hodowlane matki nie są stworzone do długiego życia: rotacja to podstawa. Jeżeli wymieniasz hodowlane matki na hodowlane matki, to masz ciągle piękne, silne i mocne rodziny. Ale jeżeli pozwolisz takiej popracować więcej niż pełen sezon, to spodziewaj się spadku. Nie takiego liczonego w setkach tysięcy złotych, tylko takiego liczonego w pszczołach na dennicy.</p>
<pre>
HarF1[DD] [X] [X] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 0</strong></p>
<p><img alt="DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_DOB_01_ule-2_zyja.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p><img alt="POD - widok z autem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_POD_01_widok_z_autem.jpg" /></p>
<p>Niestety. Po dzisiejszej kontroli stwierdzam, że już prawie wszystkie odkłady drugiej serii nie przetrwały zimy. I tylko nieliczne z pierwszej serii. Kompletnie bez sensu i tym razem muszę powiedzieć, że chyba niezgodnie z podręcznikiem. Sprawdzę to jeszcze i umieszczę poniżej.</p>
<p>Zasiedziskowanie toczka wygląda następująco:</p>
<pre>
BcfF2[ZD][)] [X] [X] BcrF1[ZD] [X] BcfF2[WL] [X] BcfF2[WL] [X] [X] [X] [X] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 4</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="POD - Panoramka po pracach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_POD_04_panoramka_po.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Tu się nic nie zmieniło od ostatniej kontroli. Wszelkie możliwe zmiany dotyczyć będą 100% aktualnego pogłowia toczka.</p>
<pre>
[X] BcfF2[ZD] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 0</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-30/2020-03-28_ORZ_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 5; ROB = 12; LAS = 1; DOB = 1; POD = 4; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 24</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 6</strong></p>
<p>Od daty <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-10-16_meta-sezonu-2019.html">zakończenia sezonu</a> w październiku i odtrąbienia początku zimowli <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-12-23_srodzimie-2019.html">do świąt Bożego Narodzenia</a> zniknęło 8 pni.
<a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2020/2020-01-31_o-pogodzie-w-leciech-i-zimiech.html">Do styczniowo-lutowej kontroli</a> ubyło 9 pni. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2020/2020-03-08_dzien-kobiet-podsuma-2020.html">Następny ubytek, dla którego okienko czasowe liczyło zaledwie miesiąc</a>, wyniósł 11 pni. Aktualnie skreślamy z rejestru kolejne 6. Razem zdechły 34 rodzinki i nukleusy. Z tego od połowy października do końca grudnia ubyło 8 sztuk. Od końca roku do początku marca zniknęło 20 pni. W ostatnich 3 tygodniach jeszcze straciliśmy 6 sztuk.</p>
<p>Rozkład wydaje się jasny: w okresie największych chłodów straty są względnie niewielkie. Najpierw odchodzą pierwsze, źle przygotowane do zimy rodziny. Potem zaczynają się (jeśli w ogóle) chłody, pszczoły mało czerwią, więc i roztocza czekają na lepsze czasy. Wreszcie powiew przedwiośnia wykłada największą masę pni. Zgodnie z podręcznikiem. Zasadniczo.</p>
<h2>Podsumowanie wg linii posiadanych</h2>
<p>Z poniższego wyliczenia wynika, że mam teraz 17 linii o różnym stopniu zróżnicowania:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th><strong>paź 2019</strong></th>
<th></th>
<th><strong>mar 2020</strong></th>
<th></th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>linia</strong></td>
<td><strong>liczba</strong></td>
<td><strong>liczba</strong></td>
<td><strong>odsetka ubytku</strong></td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF1</td>
<td>8</td>
<td>2</td>
<td>75%</td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF2</td>
<td>15</td>
<td>5</td>
<td>67%</td>
</tr>
<tr>
<td>Bcr</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>BcrF1</td>
<td>3</td>
<td>2</td>
<td>33%</td>
</tr>
<tr>
<td>BkfF1</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>BkfF2</td>
<td>4</td>
<td>1</td>
<td>75%</td>
</tr>
<tr>
<td>BorF1</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>Elg</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>HarF1</td>
<td>4</td>
<td>1</td>
<td>75%</td>
</tr>
<tr>
<td>HarF2</td>
<td>3</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>P18</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>P18F1</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>P18F2</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>PwF2</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>Roh</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>RoiF1</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>Rok</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>Ron</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>Rox</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>Roy</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>RoyF1</td>
<td>1</td>
<td></td>
<td>100%</td>
</tr>
<tr>
<td>Shr</td>
<td>1</td>
<td>1</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td>SurF1</td>
<td>3</td>
<td>1</td>
<td>67%</td>
</tr>
<tr>
<td>Szm</td>
<td>2</td>
<td>2</td>
<td>0%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMY:</strong></td>
<td><strong>58</strong></td>
<td><strong>24</strong></td>
<td><strong>59%</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Ktoś spostrzegawczy mógłby zauważyć, że na pasiece LAS wystąpiła jeszcze jedna linia: RonF1. Nie przepisałem jej do sumarycznego zestawienia, gdyż powstała ona w taki sposób, że kolejny odkład BcfF2 nie wytrzymał i stracił bezpowrotnie matkę, więc dostały po prostu od sąsiada ramkę z czerwiem. Ostatecznie rodzinka ta, choć zbudowała się ładnie, nie dotrwała do ostatniej kontroli.</p>
<p>Ale popatrzmy na linie. Zostało 17 linii w 24 rodzinkach. Z 24 linii w 58 pniach. Zniknęło zatem 7 linii.</p>
<p>Ponieważ w debatach kolega <a href="https://www.warroza.pl/">Borówka z Radia Warroza</a> tak dobitnie i skutecznie mi kładł do głowy, że sama matka się nie liczy w hodowli, dlatego każde pokolenie otrzymuje swoje własne oznaczenie (co prawda wskazujące na ich matkę) i traktowane jest jak nowa linia.</p>
<p>Dwie największe serie odkładów, które robiłem w zeszłym roku, oznaczone były jako BcfF2 oraz BkfF2. Pierwsza z nich w szczycie miała przeszło 19 przedstawicieli. Ta druga linia wypadła słabiej, bo z 7 nukleusów do jesieni dotrwało 4, a zimę zaledwie jeden. Tyle w temacie rozmnażania z przypadkowego materiału. Potrafi wykruszyć się jeszcze przed egzaminem.</p>
<p>Także samo widać, że pałowanie się zakupionym materiałem nie ma wielkiego sensu. Jeżeli nie zainwestujemy w większą liczbę (kilka, kilkanaście) matek danej linii i rasy, nie nabierzemy rozumu w kwestii ich jakości - a co najwyżej możemy je stracić. Ostatecznie powinienem zwinąć pasiekę do kilku, ale za to dobrych linii, aby każdego roku móc mnożyć z np. połowy z nich. Np. od Polbarta zakupiłem rzutem na taśmę 2 matki Primorskie, 1 Elgona i 1 Saharyjkę. Te pierwsze zginęły jeszcze przed zaprzeszłą zimą, pozostałe rzeczywiście się spisały jako zbieraczki miodu. Bez wyróżniania żadnej z nich, po prostu były świetne. Ale drugiej zimy swojego życia jedna z nich już nie przeżyła, a druga widocznie osłabła, choć nie z głodu. Aktualnie zachowuje się cokolwiek obronnie, znakiem tego coś ją tam toczy. Lepiej od niej wygląda przypadkowa rójka, która stoi obok.</p>
<h3>Podsumowanie wg ramek posiadanych</h3>
<p>Jeszcze raz wrócę do tematu licznych ramek na pasiece. Poniżej tabelka, która podsumowuje ich ewolucję przez lata istnienia pasieki. Oczywiście nic z tego konkretnego nie wynika. Debata o wyższości danej ramki nad inną nic nowego do tematu nie wniesie. Ale byłem ciekaw. I dalej jestem. Ramka pociąga za sobą nieznaczne różnice w wyborze technik gospodarskich, np. DD (dadanowska) jest tak duża, że zawsze na niej znajduje się komplet: czerw, pszczoły, pyłek i miód. Ale za to dłużej się buduje, więc wydaje się, że wolniej.</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th><strong>SEZON</strong></th>
<th><strong>ZD</strong></th>
<th><strong>DD</strong></th>
<th><strong>WL</strong></th>
<th><strong>INNE</strong></th>
<th><strong>STAN PASIEKI</strong></th>
<th><strong>straty/przyrost</strong></th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>Początek 2017</strong></td>
<td>4</td>
<td>1</td>
<td>5</td>
<td>0</td>
<td><strong>10</strong></td>
<td><strong>92%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Koniec 2017</strong></td>
<td>x</td>
<td>x</td>
<td>x</td>
<td>0</td>
<td><strong>51</strong></td>
<td><strong>510%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Początek 2018</strong></td>
<td>x</td>
<td>8</td>
<td>x</td>
<td>0</td>
<td><strong>27</strong></td>
<td><strong>47%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Koniec 2018</strong></td>
<td>31</td>
<td>16</td>
<td>16</td>
<td>0</td>
<td><strong>63</strong></td>
<td><strong>233%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Początek 2019</strong></td>
<td>12</td>
<td>7</td>
<td>3</td>
<td>0</td>
<td><strong>22</strong></td>
<td><strong>65%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Koniec 2019</strong></td>
<td>29</td>
<td>17</td>
<td>12</td>
<td>0</td>
<td><strong>58</strong></td>
<td><strong>264%</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>Początek 2020</strong></td>
<td>10</td>
<td>5</td>
<td>9</td>
<td>0</td>
<td><strong>24</strong></td>
<td><strong>59%</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Tej zimy najlepiej się uchowały rodziny na ramce Wielkopolskiej. To w sumie dobrze, bo chcę trochę porozmnażać. Szukając najprostszych podziałów, tj. ramka Zandera do produkcji, reszta do rozmnażania, sądzę, że z powodzeniem mógłbym uzyskać na koniec roku 15 pni DD, 27 pni WL oraz 20 pni ZD. Czyli znowu wróciłbym do liczby, od której dopiero zamiarowałem startować do docelowego stanu pasieki - i już drugi rok mi się nie udaje. </p>
<p>Ale kto wie, w każdym sezonie uczę się nowych umiejętności, a stare wychodzą mi coraz sprawniej. Może tym razem uda mi się podskoczyć wyżej i lepiej spaść po zimie? Życzcie mi powodzenia w nowym, właśnie się otwierającym, sezonie!</p>Dzień Kobiet, czyli podsuma zimowli, czyli kotek na dachu2020-03-08T23:59:00+01:002020-03-08T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-03-08:/2020/2020-03-08_dzien-kobiet-podsuma-2020.html<p>Pszczelarska przygoda przypomina wyidealizowany los <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzieje_Tewji_Mleczarza">Tewjego Mleczarza</a>: perypetie, ciągle nowe zaskoczenia, tylko spokój może nas ocalić. Łoooj, gdybym był bogaty, <em>jabydibidibidibidibidibidibi-dam!</em></p>
<p>Myślałem, że to taki świetny interes ta pasieka, a teraz koń mi okulał i sam muszę ciągnąć ten wóz, <em>jabidibidibi...</em></p>
<p>Kolega Szymon zadzwonił do mnie akurat jak wkraczałem na …</p><p>Pszczelarska przygoda przypomina wyidealizowany los <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzieje_Tewji_Mleczarza">Tewjego Mleczarza</a>: perypetie, ciągle nowe zaskoczenia, tylko spokój może nas ocalić. Łoooj, gdybym był bogaty, <em>jabydibidibidibidibidibidibi-dam!</em></p>
<p>Myślałem, że to taki świetny interes ta pasieka, a teraz koń mi okulał i sam muszę ciągnąć ten wóz, <em>jabidibidibi...</em></p>
<p>Kolega Szymon zadzwonił do mnie akurat jak wkraczałem na pasiekę LAS, przez co zapomniałem założyć maski przed otwarciem ula. A że pszczoły zdążyły już rozprawić się z większością zapasów, to były ciutek nerwowe - i zainaugurowałem sezon dostając strzała w skroń. Teraz czekam, czy głowa mi spuchnie, <em>dibidibidibi-dam!</em></p>
<p>Chciałbym trochę podywagować o planach, ale moje niewielkie pszczelarskie doświadczenie mówi mi, że to wciąż jeszcze trochę za wcześnie. Niby już pojawiły się bazie na wierzbach, ale z drugiej strony pogoda wciąż zmienną jest.</p>
<p><img alt="Bazie na wierzbach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_DOB_01_Bazie.jpg" /></p>
<p>Zatem pozostaje nam oddać się błogiemu oczekiwaniu na wiosnę. Bo robić się nie chce, a stolarnia czeka. Tyle świetnych pomysłów już na skraju realizacji, boziu moja, dlaczego ciągle nie chce mi się ruszyć i tego zrobić?</p>
<p><em>Jabydibidibidibi...</em></p>
<p>Przejdźmy zatem do wyliczenia stanu pasieki, jaki wyszedł wprost na Dzień Kobiet. Jako że pszczoły to istoty żeńskie, jest to data wystarczająco dostojna, aby poświęcić im odrobinę uwagi.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Kontrola liczebności odbyła się 6, 7 i 8 marca 2020. Minął ponad miesiąc od poprzedniej. Liczyłem przy okazji podawania placków ciasta cukrowego. Nie robiłem rozbebeszania uli, co najwyżej zerkałem, jak tam sytuacja z zapasami, ale tylko od góry. </p>
<p>Niestety, straty zimowe są poważne. I na razie nie mam pomysłu, jak z tym pracować. Nie zamierzam iść w stronę coraz mocniejszych środków, coraz częstszych aplikacji - bo nie tak sobie wyobrażam swoją pasję pasieczną. Jakbym chciał się bawić chemią, zapisałbym się do kółka chemicznego.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p>Hekatomby ciąg dalszy. Pszczół powoli ubywa. A do pyłku wierzbowego jeszcze ze dwa tygodnie co najmniej. Nie mogę wykluczyć, że tutaj jeszcze mi jakieś rodzinki ubędą. Sprawdzę pewnie za dwa tygodnie.</p>
<p>Stan aktualny (pomiar w sobotę) przedstawia się jak poniżej:</p>
<pre>
Roy[WL] [X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] [X] [X] [X] [X] [X] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 6 (and counting down)</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<p><img alt="DOM - Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-07_DOM_02_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Czyli chyba nie będę bogaty...</p>
<h4>ROB</h4>
<p>O ile widok pasieki przydomowej lub tej na Podłęczu mogły mnie wpędzić w depresję, tutaj zasiedziskowanie w ostatnim miesiącu nie posypało się aż tak drastycznie. Mogę nawet ostrożnie zaryzykować uwagę, że być może, powtarzam, być może, tym razem jest nieźle.
Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
[X] BcfF2[WL] [X] [X] BcfF1[DD] [X] Szm[WL] BcfF1[DD] [X] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] [X] Elg[ZD] [X] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] [X]
</pre>
<p>Po pierwsze wysypały się te, które oznakowałem jako zmierzające ku śmierci. Zastałem szczyptę zamarłych pszczół na pustych ramkach. Po drugie padły dwie pochodzące z hodowli Borówki (Pasieka Warroza). Przy czym nie z powodu braków pokarmowych, lecz z chorób. Pozostawiły po sobie kilkanaście kg pokarmu zimowego, w większej części teraz skrystalizowanego. Po trzecie wreszcie wysypała się, choć nie mogę rzec, że zupełnie niespodziewanie, rodzinka pochodnej Harpagana z Dobieszy. Po pierwsze primo Harpagan był fuksem, po drugie primo ten pień wyglądał podejrzanie przez cały zeszły sezon. Miodu nie dał, tylko tak sobie był.</p>
<p><em>Jabydibidibidibidibidibidibi-dam!</em></p>
<p>Do-o-o-dam, że ubyło łącznie 8 rodzinek, żyje 14 - jest to względnie najlepszy wynik ze wszystkich toczków, gdzie stojało jesienią więcej pni niż trzy.</p>
<p><strong>Stan = 14</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 5</strong></p>
<p><img alt="ROB - moje czempiony?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_ROB_05_Szm[WL]-SurF1[ZD][X]_Elg[ZD]-BorF1[ZD][X]_P18[ZD]-BcfF1[ZD].jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<p>Tu bez zmian, czyli ciągle dwie żywe rodzinki. Przybyłem w ostatniej chwili, ich kłęby znajdowały się bardzo wysoko, a pszczoły zachowywały się nerwowo. </p>
<pre>
Ron[DD] RonF1[DD]
[X]
</pre>
<p><strong>Stan = 2</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 0</strong></p>
<p><img alt="LAS - Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_LAS_01_Panoramka_Ron[DD]-RonF1[DD].jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<p><em>Didl-dajdl-didl-dajdl-dim!</em></p>
<h4>DOB</h4>
<p><img alt="DOB - tu harcowały myszy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_DOB_02_Myszy_posprzatane.jpg" /></p>
<p>Wypszczelania ciąg dalszy, czyli pozostał mi tutaj zaledwie jeden pień. Co robić, jak żyć Panie Premierze?</p>
<p><em>Jabydibidibidibidibidibidibi-dam!</em></p>
<p>Myszy zasiedliły się w tak ładnie wymarłym wcześniej ulu, że aż szkoda ramek pełnych pokarmu. Zatem wystawiłem im te, które już raczyły nieco nadgryźć, a resztę włożyłem z powrotem, może się uchowają.</p>
<pre>
HarF1[DD] [X] [X] [X]
</pre>
<p>Przy okazji nauczyłem się, że myszy poszerzają sobie wejście przez wylotek od środka, a nie od zewnątrz - zatem zwężanie wylotków na zimę wciąż daje jakąś nadzieję...</p>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<p><img alt="DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_DOB_05_HarF1[DD]_HarF1[DD][X].jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<p><img alt="POD - panoramka początkowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-05_POD_05_Panoramka_poczatkowa.jpg" /></p>
<p>Zaraz po wysiągnięciu z samochodu zauważyłem, iż ul SurF1 został zdefasonowany przez jakieś czuchrające się zwierzę. Prawdopodobnie. Poza tym mogę tylko powiedzieć, że ostatecznie naprawdę nieźle mi tu ubyło.</p>
<p>Zasiedziskowanie toczka wygląda następująco:</p>
<pre>
BcfF2[ZD][)] [X] [X] BcrF1[ZD] [X] BcfF2[WL] [X] BcfF2[WL] [X] [X] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 6</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 4</strong></p>
<p><img alt="POD - Panoramka po pracach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-05_POD_03_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Tu się nic nie zmieniło od ostatniej kontroli. Wszelkie możliwe zmiany dotyczyć będą 100% Aktualnego pogłowia toczka.</p>
<pre>
[X] BcfF2[ZD] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 0</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-03-08/2020-03-08_ORZ_01_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 6; ROB = 14; LAS = 2; DOB = 1; POD = 6; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 30</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 11</strong></p>
<p><a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2020/2020-01-31_o-pogodzie-w-leciech-i-zimiech.html">Poprzednio</a>, zwróćmy uwagę, ubyło 9 pni. W ciągu tego miesiąca wysypało się 11. A ja się cieszę... Z czego? Liczby mówią prawdę: w lutym padło więcej. I nie jest wciąż wykluczone, że do pierwszego dnia wiosny, jeszcze mi jakieś pnie ubędą, bo mam kilka takich słabiaków, że aż żal patrzeć. Łączyć? No, jeszcze pomyślę.</p>
<p>Tak czy owak, jeżeli obudzę się na kwitnieniu wierzby z 26 pieńkami, to wobec stanu z zeszłego roku, będzie to maluteńki progres. A zważywszy jeszcze okoliczności, to uznam, że to jakby poprawić się z dwójki na trójkę mniej. Niby nic, ale cieszy. Bo w rzeczywistości stan rodzinek jest nieco lepszy niż w zeszłym roku, choć i rozrzut jes większy: słabiaki wyglądają gorzej, a silniaki znacznie lepiej. Choć zapasy im się kończą.</p>
<p>Och, gdybym miał 108 pni, <em>jabydibidibidibidibi...</em> To mam tyle pomysłów, co z nimi zrobić, że aż rymy na myśl przychodzą...</p>
<p>O planach będę pisał w następnym rozdziale, żeby nie zmarnować tematu.</p>
<p>Czyli dobranoc.</p>
<p><em>Didl-dajdl-didl-dajdl-dim!</em></p>O pogodzie w leciech i zimiech2020-01-31T23:59:00+01:002020-01-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-01-31:/2020/2020-01-31_o-pogodzie-w-leciech-i-zimiech.html<h3><a href="https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Ballada_o_paniach_minionego_czasu/tekst">Ach gdzież są niegdysiejsze śniegi?</a></h3>
<p>Przywykliśmy narzekać na pogodę, wspominać, jak to drzewiej bywało (znaczy, znacznie lepiej niż dziś), że zima to była zima itepe, itede. Cóż, nie będę ukrywał przed Szanownymi Licznymi Czytelnikami, że zanim nie zająłem się pszczelarstwem, to pogodę miałem w głębokim poważaniu. Zauważałem ją, owszem, w …</p><h3><a href="https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Ballada_o_paniach_minionego_czasu/tekst">Ach gdzież są niegdysiejsze śniegi?</a></h3>
<p>Przywykliśmy narzekać na pogodę, wspominać, jak to drzewiej bywało (znaczy, znacznie lepiej niż dziś), że zima to była zima itepe, itede. Cóż, nie będę ukrywał przed Szanownymi Licznymi Czytelnikami, że zanim nie zająłem się pszczelarstwem, to pogodę miałem w głębokim poważaniu. Zauważałem ją, owszem, w sensie pozytywnym (kiedy słonko ładnie przygrzało i kwiecię kobiercem kolorowym pokryło płaśny lechy łan), ewentualnie negatywnym (kiedy plucha nalała się za kołnierz, albo debil za kierownicą spostponował mi nogawki). Ale żeby szukać w niej jakiegoś porządku? Nie, tego by się po nas nie pokazało.</p>
<p>Jednakoż po przystąpieniu do elitarnego klubu pszczelarzy sam zacząłem popatrywać na chmurki i o wiele więcej uwagi kierować na prognozy. Bo dobre ustawienie gospodarki pod pogodę może mieć kluczowe znaczenie dla wyników produkcyjnych pasieki. A kiedy nie poświęca się kwestii wydajności takiej uwagi, a dodaje w zamian jakieś brewerie, jak <a href="http://llapka.blogspot.com/2017/01/">chów bez leczenia</a>, albo <a href="http://www.bushfarms.com/beeslazy.htm">lejzy bkpn</a>, to właśnie odpowiednie dostosowanie się do warunków klimatyczno-atmosferycznych może przekreślić - lub uratować - naszą opinię w oczach połowicy i rozwydrzonych dzieci. Że już nie wspomnę o samoocenie...</p>
<p>A przecież prowadząc niniejszego (i wcześniejszego też) bloga czynię liczne focie, z których tylko niektóre publikuję na łamach czyli stronach. I spoglądając właśnie na te focie można by pokusić się o próbę znalezienia prostych odpowiedzi: czy pogoda się jakoś istotnie zmienia, na lepsze, czy na gorsze? (To tylko taka zabawa, nawet przez chwilę nie próbuję przejąć kompetencji klimatystów, którzy nas nieustannie w tej materii pouczają.)</p>
<h4>grudzień 2016</h4>
<p><img alt="Zalany toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/04_plywa_czy_stoi.jpg" /></p>
<p>Zalany toczek (już nieużywany, bobry wygrały).</p>
<p><img alt="Zalane ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/02_zalane_ule.jpg" /></p>
<p>Tenże toczek, widok z perspektywy, ale bez perspektywy.</p>
<p>Jak widać, grudniem naszego pierwszego roku pszczelarzenia pluchno było i mokro, ale jednocześnie względnie ciepło, gdyż woda pozostawała w stanie płynnym. Snadnie to przełożyło się na utopienie uli przez łaskawe bobry, naszych braci mniejszych. Cóż, odżałowane, bywa. Ale pogoda, jak widać, mało zimowa. Co oczywiście zgodne z kalendarzem, boć właśnie kończyła się jesień. Ale jak nazwa wskazuje: <em>grudzień</em> - ziemia powinna być już zmrożona na grudę.</p>
<h4>grudzień 2017</h4>
<p><img alt="Zrabowany toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-25/2017-12-25-Y06Baza_Zlodzieje_zabili_7_rodzin-03.jpg" /></p>
<p>Inny toczek, zrabowany w Boże Narodzenie 2017, takoż z perspektywy. W drugim roku naszej przygody ujawnili się inni najlepsi przyjaciele człowieka: złodzieje. Korzystając z bardziej niż dodatniej pogody (wystarczył sweter, kurtka niepotrzebna), w same święta Bożego Narodzenia zniszczyli 9 pni zimujących na leśnym toczku.</p>
<p>I znowu odnotować trzeba, że pogoda była, jak to poeci mawiają - pogodna.</p>
<h4>grudzień 2018</h4>
<p><img alt="ROB - pogoda jak dziś" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-ROB-02-Panoramka.jpg" /></p>
<p>Toczek ROB pod brzózkami, pogoda jak w tym roku, o tej samej porze.</p>
<p><img alt="POD - otwarcie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-POD-01-Otwarcie.jpg" /></p>
<p>W grudniu zeszłego roku mogłem sobie spokojnie otwierać ule na toczku POD, bo ciepło było i pszczoły latały - czyli jak w tym roku. Kłęby wciąż były rozluźnione, a na drzewach pokazały się pąki. Tylko słoneczko ukryte za chmurami i krótki dzień sugerowały, że mamy się ku zimie.</p>
<h4>grudzień 2019</h4>
<p><img alt="POD - widok z sadu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_POD_01_z_sadu.jpg" /></p>
<p>Tenże toczek POD, co i wyżej, 371 dni później - nawet kolory się zgadzają.</p>
<p><img alt="ROB - widoczek z innej perspektywy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_ROB_01_widoczek.jpg" /></p>
<p>Tak samo się rzeczy mają dla toczka ROB. Jakby czas stanął w miejscu.</p>
<p>Tuż przed świętami zapodawałem pszczołom kroplówkę i zrobiłem pierwsze zliczanie strat bieżących, aby w przyszłości mieć zobrazowaną dynamikę. Albo dla spokoju sumienia. Tak czy owak - pogoda jak w zeszłym roku. Niemal identyczna.</p>
<h4>Nasze maje</h4>
<p><img alt="2016-05-08" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/47_pasieka.JPG" /></p>
<p><img alt="2017-05-07" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-13/2017-05-13-Y03Pilawa-widok_na_pasieke.jpg" /></p>
<p><img alt="2018-05-02" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-06/2018-05-02-Dom-02-Pierwsze-nadstawki.jpg" /></p>
<p><img alt="2019-04-29" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-29/2019-04-27_LAS_02_Pnie_na_rzepaku.jpg" /></p>
<p>O ile zima ukrywa przed nami anomalie, to początki sezonu pozwalają pofantazjować. Pierwsze dwa maje naszego pszczelarstwa, a właściwie ich początki, <a href="https://www.youtube.com/watch?v=-KX8ZQyLdNw">były raczej chłodne i mało przyjazne</a>. Dwa następne zaczęły się wczesnym ociepleniem, jeszcze w kwietniu, co rozpędziło przyrodę, by schłodzić tuż przed Zimną Zośką. Ostatecznie wyszło na jedno. Tylko sadownicy - jak zwykle - narzekali.</p>
<hr />
<p>Wniosek z powyższych obserwacji można wysnuć taki, że o ile niewykluczone, że klimat nam się ociepla, to jednak nie czyni tego w jakimś zawrotnym tempie. Z roku na rok w zasadzie mamy podobne warunki. Różnicę dostrzeżemy za dekadę lub dwie. Jeżeli będziemy patrzeć.</p>
<p>Przejdźmy zatem do spraw zasadniczych, czyli pasiecznej biurokracji.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Kontrola liczebności odbyła się 25 stycznia, tak aby każda kolejna klikała się mniej więcej co miesiąc. Tym razem pojechałem bez konkretnego celu, jedynie z motywacją, że "pańskie oko konia tuczy", a w moim wypadku może, powtarzam, może, powtórzę raz jeszcze, być może, spowolni proces wykruszania się pasieki zmierzającej ku wiośnie.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które (być może) pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie, przeżyły u mnie 2 lata BL i wciąż niesolidnie rozmnażane
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-18_DOM_02_panoramka.jpg" /></p>
<p>Pisałem już <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2020/2020-01-20_rozmyslan-zimowych-czar-02.html">w poprzednim wpisie</a>, że nie ma letko. Komentarze zatem do tego toczka tym razem nie są potrzebne.</p>
<p>Stan aktualny przedstawia się jak poniżej:</p>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD][X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] BkfF1[DD][X] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] P18F2[ZD][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
Roy[WL] [X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] [X] [X] [X] [X] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] [X]
</pre>
<p>Spoglądając porównawczo na inne pasieki, tutaj mam dotychczas największe straty, zarówno kwotowo, jak i procentowo. P18F2[ZD] była słaba, kiedy zerknąłem do niej dwa tygodnie temu - wtedy już obstawiałem, co się z nią stanie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak szybko moje przeczucie się spełni. Jest coś bolesnego w takim zdobywaniu doświadczenia pszczelarskiego.</p>
<p>(Rzutem na taśmę zdążyłem do domu, gdy jeszcze nie było tak ciemno, aby aparat odmówił zrobienia zdjęcia w ten jeden i być może jedyny dzień tej zimy, gdy można pstryknąć pasiekę "pod śniegiem".)</p>
<p><strong>Stan = 7 (and counting down)</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="DOM - ciutek śniegu w ciemnościach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-29_DOM_01_Ciutek_sniegu.jpg" /></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
BcfF2[WL][X] BcfF2[WL] BcfF1[ZD][)] BcfF1[ZD][)] BcfF1[DD] BcfF1[DD][X] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] BkfF2[ZD][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
[X] BcfF2[WL] BcfF1[ZD][)] BcfF1[ZD][)] BcfF1[DD] [X] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] [X]
</pre>
<p>Od poprzedniej kontroli ubyły kolejne dwie rodzinki. Jednocześnie zmartwienia mi przysparza obserwacja co poniektórych nukleusów - obawiam się, że jeżeli nie dosypię im pokarmu, to raczej nie dociągną do wierzby. Z drugiej strony mam już trochę pełnych karmy ramek po martwiakach, tylko na innych toczkach. Na tym wszystkie zostały rozdzielone. Myślimy, nie ma pośpiechu. Z drugiej strony na cholerę mi rodziny, które założone w maju/czerwcu, dokarmiane przez cały sezon i pod jego koniec, nie zdołały sobie zorganizować zapasów na zimę?</p>
<p><strong>Stan = 19</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="ROB - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_ROB_10_panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] RonF1[DD]
BcfF1[DD][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
Ron[DD] RonF1[DD]
[X]
</pre>
<p>Jak były trzy, tak są <strong>dwie</strong>. Nie wiem, co się stało Panie Rezyseze... Po prostu w ciągu miesiąca zniknęła jedna rodzinka. Nie widać dużego osypu na dennicy, brak martwiaków na plastrach, kilkadziesiąt nieżywych desperatek wciśniętych w miejsce styku foliowej powałki i ramek - jakby uciekały przed Obcym Ósmym Pasażerem Nostromo. Wypszczeliła się.</p>
<p><strong>Stan = 2</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 1</strong></p>
<p><img alt="LAS - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_LAS_02_panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD][)] BcfF2[DD][X] HarF1[DD][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD][)] [X] [X]
</pre>
<p>Nadejszła kolej też i na moje. W pierwszego zimowego miesiąca od razu zniknęło 50%. W tym jeden bardzo solidny harpagan, który pozostawił po sobie pewnie ze 20kg miodu zimowego, albo więcej. Smuteczek.</p>
<p><strong>Stan = 2</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="DOB - tu też zaczęły umierać" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_DOB_02_HarF1[DD]_HarF1[DD]_BcfF2[DD][X].jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] BcrF1[ZD][X] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD][X] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] [X] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] SurF1[ZD] BcfF2[WL] [X] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] [X]
</pre>
<p>Kiedy popatrzyłem w swoje notatki z poprzedniej kontroli, nie miałem tam oznaczonej BcrF1[ZD] jako zmierzającej prostą drogą ku śmierci. A tym razem zastałem tam widok najohydniejszy ze wszystkich, które dane mi było oglądać tym razem: obsrane ramki i kilkaset pszczół na nich dogorywających. I na dworze (na polu - dla krakowian) wciąż za ciepło, aby dokonać ich eutanazji poprzez wysypanie.</p>
<p><img alt="BcrF1ZD obsrany umiera" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_POD_02_BcrF1[ZD]_obsrany_umiera.jpg" /></p>
<p>Żeby nie było, że solę tylko ckliwe landszafty, oto proszę, trochę splatterpunku.</p>
<p><strong>Stan = 10</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 2</strong></p>
<p><img alt="POD - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_POD_03_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<p>Tu się nic nie zmieniło od ostatniej kontroli. Wszelkie możliwe zmiany dotyczyć będą 100% Aktualnego pogłowia toczka.</p>
<pre>
BcfF2[ZD]>> >>BcfF2[ZD] Rox[WL][X]
</pre>
<p>Czyli w wersji przyjaźniejszej postrzeganiu pni ciągle żywych:</p>
<pre>
[X] >>BcfF2[ZD] [X]
</pre>
<p><strong>Stan = 1</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 0</strong></p>
<p><img alt="ORZ - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-25_ORZ_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 7; ROB = 19; LAS = 2; DOB = 2; POD = 10; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 41</strong>
<strong>Ubytek od ostatniej kontroli = 9</strong></p>
<p>Jak widać powyżej, proces ubywania pni nie zatrzymał się w styczniu, lecz wciąż się posuwa naprzód. Z martwiaków powinienem wyróżnić jedną rodzinkę z DOB i jedną z POD, które zdychając zrobiły mi kawał, bo nie spodziewałem się tego po nich. Pozostawiły po sobie sporo pokarmu, który oby do wiosny dotrwał i pozwolił dokarmić potrzebujących. Być może zostanie też użyty znacznie wcześniej - zobaczymy. Na razie zbliżają się ferie zimowe, a zatem i coroczne prace stolarsko-pasieczne w Sudetach w gościnie u BioApis.</p>Rozmyślań zimowych czar, część druga2020-01-20T23:59:00+01:002020-01-20T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-01-20:/2020/2020-01-20_rozmyslan-zimowych-czar-02.html<p>Zima sobie mija (zbyt) powoli, a my liczymy padłe pnie... </p>
<p>Ot, znowu jakieś tam zagajenie, które ma przyciągnąć i utrzymać czytelników.</p>
<h3>O truizmach pszczelarskich</h3>
<p>W pszczelarskiej, kilkuletniej już, praktyce zetknąłem się ze zjawiskiem, które zapewne nieobce jest żadnemu środowisku branżowemu, lubo hobbystycznemu: <strong>tajemne święte prawdy</strong>. Powtarzane z nabożnym namaszczeniem, czasem …</p><p>Zima sobie mija (zbyt) powoli, a my liczymy padłe pnie... </p>
<p>Ot, znowu jakieś tam zagajenie, które ma przyciągnąć i utrzymać czytelników.</p>
<h3>O truizmach pszczelarskich</h3>
<p>W pszczelarskiej, kilkuletniej już, praktyce zetknąłem się ze zjawiskiem, które zapewne nieobce jest żadnemu środowisku branżowemu, lubo hobbystycznemu: <strong>tajemne święte prawdy</strong>. Powtarzane z nabożnym namaszczeniem, czasem jak modlitwy, czasem jak przekleństwa (klątwy też). </p>
<p>Ze zdumieniem niejakim konstatuję, że wielu nowicjuszy nie zadaje sobie trudu, aby choćby przeczytać jakąkolwiek książkę o chowie pszczół (już tam nie koniecznie zaraz polską bibliję pszczelarstwa, czyli "Gospodarka pasieczna" Wandy Ostrowskiej), już choćby broszurkę jakąś. Z drugiej strony mamy rzeszę (rzeszunię) zapaleńców, którzy przeczytali wszystko, nie to, co udało im się dorwać w pazury, ale literalnie <strong>wszystko</strong>. Nie tylko o pszczołach, ale i o leczniczych właściwościach miodu, propolisu, jadu, wosku, powietrza ulowego, wszystkiego, o technice budowy apidomku, obowiązkowym wyposażeniu pracowni pasiecznej we włoskie kafelki, o genetyce pszczół, pszczołowatych, błonkoskrzydłych (rykoszetem), o zastosowaniu martwych pszczół w kosmetologii, o chemii molekularnej apitoksyny, zjawiskach kwantowych zachodzących w żołądku podczas picia roztworu woda+miód w proporcji 5:1... W ten sposób środowisko, które w gruncie rzeczy powinno (z naciskiem na "powinno") składać się z ludzi w miarę normalnych, przerośnięte jest dwiema grupami <em>ekstremistów</em>: ignorantami i pomieszańcami. Czyli takimi, którzy kompletnie nic nie wiedzą, nie rozumieją, ale się wypowiadają oraz takimi, którym ilość pochłoniętej w nienawykły do takiego wysiłku mózg wiedzy pomięszała szleje i oni... Też się wypowiadają.</p>
<p>Dla dokładności: mnie bliżej jest do tych drugich, bo w samym początku kariery, ogarnięty stanem zwanym z angielska <em><a href="http://www.dave-cushman.net/bee/beefever.html">bee fever</a></em> (<a href="https://www.youtube.com/watch?v=PiOXnBKjf7o">kto nie czyta, ten może sobie filmik obejrzeć</a>), przeczytałem naprawdę sporo. Ale nie wszystko - i tu jednakowoż upatruję niejakiej nadziei dla samego siebie, że nie tak kompletnie mi się wszystko pomięszało. Np. w ogóle mnie nie zainteresowały błogofilne właściwości jadu pszczelego. Genetyką zainteresowałem się tylko z grubsza, dopóki nie połączyłem faktu, że zasadniczo wymiana genów między pokoleniami pszczół dokonuje się w powietrzu i wiele niewątpliwych mądrości hodowców mogę, jako mały pszczelarz, z ograniczonymi środkami, wsadzić sobie w buty. Tak zasadniczo to ponieważ jestem raczej leniem, włożyłem dużo wysiłku, aby znaleźć (bo samodzielne opracowanie jest nieco trudniejsze) metodę pszczelarską, która wymaga naprawdę minimum wysiłku i pracy. Czyli tak zwane <em><a href="http://www.bushfarms.com/beeslazy.htm">lejzy bkpn</a></em>, po naszemu nie mające nazwy, bo przecież pszczelarz u nas nie może być leniwy (ule i cała pasieka mają błyszczeć!). A skoro nie może być, to nie jest. Tako rzecze oficjalna wersja, że pszczelarz jest pracowitym jak pszczółka, zawsze słodko uśmiechniętym, miodopłynnie się wyrażającym Kubusiem Puchatkiem. Koniec dygresji.</p>
<p><img alt="Ule na niegdysiejszym ORZ" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-ORZ-01-Ule.jpg" /></p>
<p>No więc ze zdumnieniem niejakim konstatuję, że w mediach społecznościowych, w informacyjnej bańce obejmującej pasjonatów pszczelarstwa, roi się od specjalistów, którzy po jednozdaniowym opisie początkującego podają autorytatywną diagnozę sytuacji w jego ulu, który być może znajduje się 500 kilometrów od nich. Na podstawie jednej foci umieszczonej na fejsie, co do której nie ma nawet pewności, że pytek ją uczynił, wyrokują, a to że pień był źle karmiony, a to źle leczony, albo nosemoza (której obecność można stwierdzić tylko w laboratorium)... Najśmieszniej, jak opowiadają, że gdzieś tam są, albo nie ma bakterii, grzybów, pasożytów, których na oczy nigdy nie oglądali. Mądrzą się np. na temat higieny w ulu, bo tak przeczytali w "Pszczelarstwie". Ale gadają o tym, jakby sami to przećwiczyli i na własnej pasiece sprawdzili. Tak, pucowali styropianowe korpusy ługiem, gdy na swojej pasiece mają drewniane WZ-tki po pradziadku... Tak czy owak recytują przenajświętsze prawdy zasłyszane, albo przeczytane, ale nie wyćwiczone. Jest to jakiś mechanizm psychologiczny ludzkiego stada, ewentualnie tylko męskiego (jednak przeważająca większość pszczelarzy to mężczyźni), że należy ustanawiać takie pseudo-normy. A to że sweter może być tylko czerwony, a to że buty tylko bez obcasu, a to że jak ule to tylko korpusowe... Że tylko nowoczesna gospodarka pszczelarska się liczy, reszta to paproki, gówniarstwo i śmiecie, przez których pewnie niedługo zjedzą nas żywcem zaborcy (Austria w szczególności). Tylko my mamy rację, bo podążamy za światłymi wskazówkami przenajświętszego profesora, który aby dorobić sobie do pensji, to wygłosił wykład w Mekce polskiego pszczelarstwa: Pszczelej Woli. I skoro powiedział, że warrozę należy tępić 6 razy do roku przy pomocy kumofosu, to święta prawda jest i ja już od dawna to powtarzałem. I nieważne, że w tym samym czasie inny przenajświętszy profesor twierdzi na wykładzie we Wrocławiu, że nie kumafos tylko amitraz i nie sześciokrotnie, a dziewięciokrotnie. Pszczelarze i tak chętnie zapłacą za te w kółko powtarzana mądrości.</p>
<p>A jak się dobrze odpytać już indywidualnie, to się okazuje, że każdy na swojej pasiece robi różne rzeczy po swojemu. Często jak mu jego pomyślunek, albo zdrowy rozsądek podpowiada. Albo lenistwo. Albo zasoby kabony. Albo nerwica, swoja lub małżonki. Tak czy owak, jak już po mszy, to hulaj dusza, każdy robi, jak mu się podobie (dla nieogarniętych: msza jest metaforą takiego świętego spotkania pszczelarzy, na którym profesor wygłasza od dawna znane i wciąż powtarzane w różnych wariantach truizmy i oczywistości, które wierząca pszczelarska brać znowu odbiera niczym objawienie pierwszego stopnia).</p>
<h3>Leczenie czyli trucie, a straty stratami</h3>
<p>Na pasiece przydomowej nie za wesoło. Przejrzałem na szybko, co też tu się odjaniepawla i niestety, niestety, niestety: kolejne dwa pieńki zostały skreślone z rejestru, a następne w drodze.</p>
<p>Było tak:</p>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD][X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] HarF2[DD][)] BkfF1[DD][)] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] P18F2[ZD][X]
</pre>
<p>A jest tak:</p>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD][X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] BkfF1[DD][X] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] P18F2[ZD][X]
</pre>
<p><img alt="Odkłady czynione 19 czerwca" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-19_DOM_01_Druga_seria_odkladow.jpg" /></p>
<p>Czyli dwa spośród sześciu pni dzielonych na dwoje w nukleusy uczynione 19 czerwca nie dożyły. I kolejne w drodze. Jeden z nich to macierzak BkfF1[DD]. <a href="filename{./2019-12-23-Srodzimie_2019.md}">Mierzyłem jego porażenie roztoczami</a> pod koniec października 2019. I wyszło mu 108 sztuk. Umarł zgodnie ze spodziewaniem. RIP. Drugi to też marniak, z którego pożytku żadnego przez cały sezon nie było. Mam takich parę i gdyby nie to, że martwi mnie upadek ilościowy, to muszę powiedzieć, że jednocześnie cieszy mnie odejście pni, których jakość nie przedstawiała niczego interesującego. Czyli jest szansa na jakość. Ale zobaczymy.</p>
<p>Tak czy owak ubytek ilościowy, gdyby mierzyć stanem pasieki przydomowej, już jest spory: 6 padło, 7 żyje. Rzeczywista sytuacja na toczku przydomowym zatem poważnie się zmieniła i wygląda tak:</p>
<pre>
Roy[WL] [X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] [X] [X] [X] [X] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] [X]
</pre>
<p>46% strat w połowie stycznia. Nie najlepiej. Ile dojdzie do marca?</p>
<p>Tak wielkie straty rok w rok nastawiają mnie coraz bardziej pesymistycznie do wszelkich idei nieleczenia. Jednocześnie myśli zaczynają skręcać w poszukiwaniu jakichś skuteczniejszych trucizn, które niczym <em>silver bullet</em> po zgodnym z instrukcją zaaplikowaniu położą kres zarazie. Co mogę poradzić na to, że jednocześnie rozsądek mi podpowiada, że takich środków nie ma? Ewidentnie przeżywalność na pasiece, nawet kompletnie leczonej, zależy wprost od doświadczenia i skrupulatności pszczelarza. Ja, jak wyżej zadeklarowałem, uprawiam <em>leniwe pszczelarstwo</em>, czyli nie chcę być pilny i skrupulatny.</p>
<p>W zeszłym roku postanowiłem odpuścić sobie grupę nieleczoną, bo obawiałem się, że zwiększa odsetkę strat i grozi długofalową zapaścią pasieki, zanim nie odbuduję jej liczebności do poziomu, w którym będę mógł znowu zaryzykować. I nie miało istotnego znaczenia, że grupie nieleczonej straty wyszły podobne do reszty pasieki. Założyłem, że jeżeli zapodam uczciwie i ofiarnie trucizny, to w końcu pasieka się odbuduje, a w tym czasie i tak będę powielał geny z rodzin nieleczonych. Ale i to na razie nie przynosi rezultatu. Owszem, rodziny o spodziewanej wyższej odporności faktycznie się takową wykazują. Ale czy jest to zdolność, czy tylko delikatność ze strony pszczelarza, który akurat nad tymi rodzinami chucha i dmucha?</p>
<p><img alt="Umierająca pasieka przydomowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2020-02-02/2020-01-18_DOM_02_panoramka.jpg" /></p>
<h3>PS. Jeszcze słów parę o miodzie (i cukrze)</h3>
<p>Zdziwion niepomiernie, że ktoś czyta moje wypociny (taka kokieteria, fałszywa skromność), otrzymałem prywatną wiadomość (boć nie dałem możliwości składania komciów bezpośrednio ze strony, trzeba się przyłożyć, znaleźć adres mejlowy i dopiero w ten sposób ganić lub chwalić, ewentualnie dyskutować) od kolegi pszczelarza, który przytomnie, jasno i prosto wyłożył mi, że się mianowicie mylę w kwestii, czy ludzie potrzebują miodu.</p>
<p><em>Jak ~~niecenzuralne~~ nie potrzebuje? Człowiek ma naturę konsumpcyjną. Miód z towaru żywnościowego stał się luksusowym. Człowiek potrzebuje luksusu. Po za tym pszczelarze muszą z czegoś żyć. (~~niecenzuralne~~ w średniowieczu to głównie robili z niego alkohol, jako produkt uboczny produkcji wosku) A więc alko też nie było potrzebne do życia, tak samo można powiedzieć, więc już od czasów paleolitu nie jest potrzebny. Ale ten argument to złudzenie, bowiem skąd wiesz, że używki, alkohol, narkotyki nie były potrzebne do życia luksusowego. Może inaczej by zaszła selekcja seksualna gdyby nie alko. ~~niecenzuralne~~ ~~niecenzuralne~~ ~~niecenzuralne~~</em></p>
<p><em>Tego nie wiesz. A więc to takie jeno pierdololo. Miód jest potrzebny tak jak kolejny smartfon i utrzymanie się producentom słodkiego smartfonu. Człowiek jest chciwy (jak każde zwierzę) i musi gdzieś dawać upust swej chciwości, aby się rozwijać. Skoro ma zapewnienie biololo dobrostan żywności, to musi realizować ten popęd gdzie indziej. Znakiem tego: człek potrzebuje miodu jak smartfona.</em></p>
<p>Nie sposób dyskutować z w.w. celnymi argumentami. Pozostaje tylko filozofować, czy towar luksusowy jest towarem jakiejś tam potrzeby, <em>ergo</em> czy ludzie go właśnie <em>potrzebują</em>. Jest to pytanie natury raczej religijnej niż merytorycznej, bo całe rozumowanie można utrzymać w porządku zmieniając w nim tylko słowa typu "potrzebują" na np. "pożądają". Każdy, kto wychowuje dziś nastolatki, wie dobrze, że smartfony np. są produktami pierwszej potrzeby, nie drugiej (żywność), nie trzeciej (ciuchy).</p>
<p>Po prostu wydawało mi się, że dość jasno wyargumentowałem stanowisko, że przez "potrzebują" rozumiałem potrzebę natury życiowej, oscylującą gdzieś w okolicy pojęć "<a href="https://sjp.pwn.pl/slowniki/przetrwa%C4%87.html">przetrwanie</a>", "<a href="https://sjp.pwn.pl/szukaj/zdrowie.html">zdrowie</a>", bynajmniej już nie "<a href="https://sjp.pwn.pl/doroszewski/dobrostan;5421124.html">dobrostan</a>", "<a href="https://sjp.pwn.pl/szukaj/powodzenie.html">powodzenie</a>", "<a href="https://sjp.pwn.pl/doroszewski/pomyslnosc;5477010.html">pomyślność</a>". Do luksusu nawet nie podskoczyłem.</p>
<p>Z powyższego wynika, że chodziło mi o to, że miód nie jest nam <em>potrzebny</em> w rozumieniu raczej gdzieś obok <em>niezbędny</em>, a nie w pobliżu <em>przydatny</em>. Bo użyteczny jest wciąż i niezmiennie, jak dotąd, nie ma co do tego wątpliwości. Gdybyż (nie dajcie bogowie!) stał się <em>nieprzydatny</em>, to można zacząć się bać. Ale jest on na razie zaledwie <em><a href="https://sjp.pwn.pl/szukaj/zb%C4%99dny.html">zbędny</a></em>, czyli potrafimy się bez niego obejść. Ale - i tu kolega ma najprawdziwszą rację - z racji swojej <em>zbędności</em> etymologicznie stał się (czy też utrzymał się tam niezmiennie) przedmiotem <em><a href="https://sjp.pwn.pl/szukaj/zbytek.html">zbytku</a></em>. Przestał jednak pełnić rolę eliksiru życia, co (wydawało mi się) jasno i dosłownie wyraziłem. Przestał nasycać nasze tkanki zdrowiem, zaczął za to nasycać nasz umysł poczuciem komfortu. Może powinienem był na to położyć większy nacisk?</p>
<p>Choć <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Hierarchia_potrzeb">podstawowa piramida potrzeb</a> wydaje się wciąż sensowną koncepcją, wiemy dobrze, że jeżeli mierzyć <strong>skłonność</strong> do wydawania środków na dany jej schodek, trzeba by ją odwrócić: po spełnieniu potrzeby podstawowej następuje natychmiastowe ucięcie strumienia wydatków i przekierowanie go na potrzeby wyższego rzędu.</p>
<p><img alt="Po zaspokojeniu potrzeby wydatki spadają" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/ef/Dynamic_hierarchy_of_needs_-_Maslow.svg" /></p>
<p>Kiedy kolejna potrzeba zostaje zaspokojona, nie ma mowy o kierowaniu dalszych środków w jej stronę. Co zatem dzieje się w sytych i bogatych społeczeństwach? Otóż pomnę dobrze swoją wyprawę zagraniczną z roku 1994. W rozmowie z pewną miłą Francuzką z klasy średniej (mąż dwójka dzieci, obszerne mieszkanie w dobrej dzielnicy Paryża) dowiedziałem się wówczas, iż wydaje ona nie więcej niż 30% środków na pokrycie wszelkich życiowych spraw, czyli jedzenie, mieszkanie, najpotrzebniejsza odzież, paliwo do Peugeota... Zostawało jej (no, im, im zostawało) 70% środków na co? Na wskazane wyżej przez kolegę towary luksusowe.</p>
<p>W powyższym kontekście kolega ma rację: jeżeli koszty luksusów znacznie przewyższają bieżączkę życiową, to rzeczywiście poświęcić im trzeba stosownie więcej uwagi. A jeżeli uwagi, to i emocji. A skoro emocji, to ich znaczenie rośnie. I w ten sposób luksus staje się potrzebą. Gdy bieżączka życiowa staje się bezwiednie i automagicznie zaspokojoną oczywistością.</p>Rozmyślań zimowych czar, część pierwsza2020-01-06T23:59:00+01:002020-01-06T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2020-01-06:/2020/2020-01-06_rozmyslan-zimowych-czar-01.html<p>Ponieważ miałem długą przerwę w pisaniu, to teraz wrzucę tekst z mniejszym odstępem czasowym.</p>
<h3>Z ula wyroiły się pszczoły.</h3>
<p>To jest tak zwane "otwarcie". Pierwsze zdanie, które ma przyciągnąć czytelnika i już go w tekście zatrzymać. Sztuka, jaką praktykują zawodowi pisarze. Najsłynniejszy taki strzał w polskiej literaturze wydał z siebie …</p><p>Ponieważ miałem długą przerwę w pisaniu, to teraz wrzucę tekst z mniejszym odstępem czasowym.</p>
<h3>Z ula wyroiły się pszczoły.</h3>
<p>To jest tak zwane "otwarcie". Pierwsze zdanie, które ma przyciągnąć czytelnika i już go w tekście zatrzymać. Sztuka, jaką praktykują zawodowi pisarze. Najsłynniejszy taki strzał w polskiej literaturze wydał z siebie bodaj Stefan Żeromski w epopei pt. "Popioły": <em>Ogary poszły w las</em>. Przez wiele lat był to jeden z "żelaznych" cytatów, jakimi po prostu musieli się posługiwać tak zwani kulturalni i wykształceni. Żeromski miał więcej niezłych otwarć: <em>Ocknęło się znów zimno targające wnętrzności — i cierpienie, co raz wraz jak toporem rozrąbywało głowę.</em> — to z "Wiernej rzeki". Teraz niby takie ni to, ni sio, a przecież zaraz się pytamy, o co kaman: <em>Termin odstawienia Marcina do szkoły przypadł na dzień czwarty stycznia.</em> — to z "Syzyfowych prac".</p>
<p>Cóż, moje otwarcie nawet się do tego nie umywa. Zatem spróbujmy jeszcze raz:</p>
<h3>Ludzie już od dawna nie potrzebują miodu.</h3>
<p>Lepiej?</p>
<p>O, znacznie lepiej. Bo brzmi, jakby dla nas, pszczelarzy, gorzej. Gorze nam! Ludzie nie potrzebują miodu! I to już od dawna! Co robić, panie wójcie? Co my tera zrobimy z tymi beczkami, co pochowalim pode sianem?</p>
<p>Ano nic. Przecież powiedziałem: <em>od dawna</em>. Czyli nie od wczoraj. Konkretnie to mniej więcej od początku XX wieku - zaczął się proces, w którym miód utracił swoje cudowne właściwości. Wówczas właśnie, a konkretnie w 1908 roku znany niektórym honorowy (obok Hitlera, upss, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Godwina">przegrałem dyskusję prawem Godwina!</a>) obywatel Wrocławia, niejaki <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Godwina">Fritz Haber</a>, opracował przemysłową metodę syntezy amoniaku, co rozpoczęło wielką karierę współczesnych <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawozy_azotowe">nawozów azotowych</a>. I raz na zawsze rozwiązało problem głodu na świecie: dziś wystarczy zbudować fabrykę, w której wprost z atmosfery pobiera się biodegradowalny, ekologiczny i odnawialny <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Azot#Azot_atmosferyczny">azot</a> (którego tam i tak jest mnóstwo, bo aż 78%) i zamienia się w żyzność naszych, polskich gleb. Albo innych, np. bangladeskich. Dzięki całej grupie niedługo później wynalezionych wszelakich <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawozy_mineralne">nawozów mineralnych (zwanych popularnie sztucznymi)</a>, w tym Wielkiej Trójce, czyli <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Nawozy_NPK">NPK</a>, samowystarczalność żywnościową mogłaby nawet osiągnąć Środkowa <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Sahara">Sahara</a>, gdyby jeszcze znalazło się tam gdzieś trochę wody. To znaczy, przypuszczam, że Środkowa Sahara akurat jest samowystarczalna żywnościowo, bo nie potrzeba zgoła żadnej żywności, aby wyżywić zerową populację. Ale miałem na myśli raczej wybuchającą afrykańską demografię, która może sprawić, że nawet na ergach się zaroi od głodnych ludzi. I jakby tak sobie posypali te piachy i żwiry stosownymi nawozami, a do tego podlali to sowicie wodą - to może bym tam co urosło?</p>
<hr />
<h2><img alt="Obrazek nie na temat" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-22_DOB_02_HarF1DD_klab.jpg" /></h2>
<p>Na początku XIX wieku, kiedy Napoleon uczynił w miarę skuteczną blokadę morską Europy (co może brzmi absurdalnie, boć blokował samego siebie - ale tylko tak brzmi, trzeba książek więcej poczytać), ta utraciła (okresowo) ewentualnie osłabiła (na dłużej) kontakt ze swoimi koloniami, gdzie w imię demokracji i powszechnej wolności eksploatowano czarnych niewolników przy produkcji cukru z trzciny cukrowej. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Cukier_buraczany">I tenże przestał dopływać zbyt intensywnie do portów i osładzać herbatę (tragedia!). Najbardziej uderzyło to po kieszeni Brytyjczyków, większościowych właścicieli tych rajskich ogrodów, gdzie trzcina rosła ku ogólnemu pożytkowi i cywilizowaniu Murzynów. I o to Cesarzowi chodziło. Ale cukru jak nie było, tak nie było - a brak cukru nie bardzo poprawia humor, a właściwie to można zaryzykować twierdzenie, że psuje. Zatem Napoleon zwolnił z podatków odpowiednich ludzi i w try miga w całej Europie (a nawet w Rosji) wyrosły cukrownie rafinujące Białą Śmierć z buraków cukrowych</a>. Wtedy był to eliksir życia, bo raczej je przedłużał. Dzisiaj oficjalna wersja brzmi, że skraca. </p>
<p>Za to miód jest lekarstwem. Chociaż w 98% składa się z cukru. To znaczy, z cukrów prostych, nie z obrzydłej sacharozy, to znaczy, z niej też, ale w mniejszym procencie, za to więcej w nim fruktozy, glukozy, a czasem i innych, już nie tak prostych i zdrowych, jak dekstroza, maltoza i kto wie, co tam jeszcze. Znaczy, tak się powszechnie uważa. Brawo my, pszczelarze. Że podtrzymujemy ten bzdurny mit.</p>
<hr />
<h2><img alt="Inny obrazek nie na temat" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_ROB_08_BcrF1ZD_zimowy_klab.jpg" /></h2>
<p>Owszem, przed 1880 rokiem, gdy europejska produkcja cukru buraczanego przekroczyła światową produkcję cukru trzcinowego, był onże rarytasem dostępnym dla nielicznych najbogatszych. A śmierć głodowa, z niedożywienia, powszechnym dopustem tych licznych najbiedniejszych. To się jednak zmieniło z wyżej i niżej wymienionymi wynalazkami. Żyjemy w zupełnie nowym, magicznym świecie.</p>
<p>Nie pomnę już, czy to <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Poniatowski">Książę Pepi</a>, czy jakiś inny magnat tuż przed zanikiem Rzeczpospolitej na rzecz zaborców urządził kulig na Krakowskim Przedmieściu (Warszawa, Polska)... W środku lata wysypał ulicę cukrem i pojechał po nim na saniach zaprzężonych w dwa niedźwiedzie. To była kawalerska fantazja! Ale wróćmy do kwestii miodu.</p>
<p>Czyli wynalazek cukru buraczanego, a parę dekad później nawozów sztucznych, rozwiązał problem głodu. Od tej pory ludziskom jeszcze się czasem zdarzało umrzeć z braku jedzenia, ale tylko i wyłącznie z winy polityków, którzy <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_g%C5%82%C3%B3d_na_Ukrainie">dla ogólnego i powszechnego dobra, umyślnie, lub dla zabawy, lub z chciwości, skąpstwa, lubo z głupoty (to znaczy raczej operator logiczny "oraz" by tutaj lepiej pasował) postanowili zagłodzić ludność jakiegoś obszaru</a>. Ale już nie z winy klimatu, przyrody, czy jak to zwał. Tylko na własne, różnie pojmowanej ludzkości, życzenie.</p>
<hr />
<h2><img alt="Trzeci obrazek nie na temat" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_ROB_06_RohDD_zimowy_klab.jpg" /></h2>
<p>Wyobraźmy sobie zatem takie mniej więcej średniowieczne lub nieco późniejsze tak sobie w dzieciństwie odżywione ciało targane okresowym głodem (zwykle na przednówku) i w rzadkich wypadkach syte (np. w święta Bożego Narodzenia lub Wielkiejnocy) po dziurki w nosie. Taki wychudły wypłosz, gdyby łyknął łychę miodu prosto z dzbana, to by natychmiast odczuł poprawę swojego dobrostanu. A czasem przemianę złostanu na dobrostan. Gdyby akurat walczył z jakąś chorobą, być może po tygodniowym wspomaganiu miodem udało by mu się wygrać. Tak to właśnie miód jest lekarstwem: wzmacnia siły witalne organizmu, poprawia zdolność regeneracji, odporność i zadzierzystość (tą łóżkową również). O ile te siły witalne pozostają w istotnym osłabieniu z powodu niedoborów źródła siły witalnej.</p>
<p>Ale dziś mamy raczej odwrotny problem: jak pozbyć się nadmiaru przyswajanej przez pokarm energii (w uproszczeniu, dietetycy-amatorzy: cisza!). Po różnych kątach ciała odkładają się nam niechciane zapasy, bo organizm nauczony milleniami głodówek nie wierzy, że następny obiad na stówę się wydarzy. Nakazuje żreć, kiedy jest, bo potem nie będzie, albo będzie mniej, albo będzie gorzej. Ale jak na złość nie jest gorzej, tylko coraz lepiej, więcej i taniej. Więc ciało wprost tryska objawami, które kiedyś postrzegano jako zdrowie i siłę: jesteśmy tłuściutcy i okrąglutcy, rumiani, a oczy nam błyszczą. A takie ciało ma swoje zdolności regeneracji, odporność i zadzierzystość wyprowadzone na najwyższe możliwe szczyty. Oczywiście pod warunkiem, że oprócz obżarstwa praktykuje jeszcze jakiś trening, już choćby tylko łóżkowy. Ale karate też nie zawadzi.</p>
<hr />
<h2><img alt="Czwarty obrazek nie na temat" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_ROB_07_BcrF1ZD_zimowy_klab.jpg" /></h2>
<p>W takiej sytuacji miód już nie stanowi lekarstwa, bo nie zdolen jest niczego istotnie poprawić. Nie trapią nas bóle zębów (dzięki dentystom, <strong>pardą</strong>, stomatologom) i choroby z niedożywienia (poza rzadkimi przypadkami klinicznymi i nieco liczniejszymi - na własne, np. wegan, życzenie). Miód może co najwyżej wprowadzić nową jakość do naszego rajskiego, sytego i bezpiecznego życia. Bo ma swój smak, a wieloletnia praca propagandowa oraz pozostałości starożytnej mitologii okresu głodu pozostawiły mu bardzo dobrą markę, na której można zbudować wspaniały, hipsterski wizerunek. Czyli ta nowa jakość to głównie wrażenie własnej zajebistości wyprowadzone o trzy oczka wyżej na skali Świętego Hipstera.</p>
<p>I nie będę krył, że mnie to cieszy. Sam bardzo lubię miód, szczególnie w herbacie. I po stokroć go wolę od cukru. I kiedy już nalejemy w słoiki nasz zbiór z danego roku, odkładamy sobie słuszną część, którą ewentualnie możemy podzielić się z najlepszymi przyjaciółmi - nie sprzedajemy jej, tylko zużywamy we własnej kuchni. A resztę, oczywiście, sprzedajemy. Ale to właśnie - resztę. Bo my również bardzo cenimy własną zajebistość.</p>
<h3>Wesołych Świąt</h3>
<p><a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-12-23_srodzimie-2019.html">Wpis poprzedni</a> nastąpił w sam przeddzień Świąt. Cóż, spóźnił się nieco. Nie planowałem w nim zamieszczać życzeń, więc ich w nim nie było. Zatem teraz, mocno poniewczasie, życzę wszystkim, nie tylko pszczelarzom, aby miodu mieli wbród, niech Wasze blaty wciąż się lepią od tej złocistej słodyczy!</p>
<p><img alt="Wesołych Świąt z Trynidadu i Tobago" src="https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t31.0-8/25790737_1824167500927732_7160231823239855043_o.jpg?_nc_cat=107&_nc_ohc=p9XULzJOM-cAQns9DkepA40NhXtOwuwtTchRozRosPSJzDofTkzLmIUuQ&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=91987e673cc425378670a31d6a817234&oe=5E72C7FA" /></p>
<p>Jeszcze raz: Wesołych Świąt! No, to już minęło. Zatem: <strong>Szczęśliwego Nowego Roku!</strong> (to też minęło, ale co tam)</p>Śródzimie 20192019-12-23T03:50:00+01:002019-12-23T03:50:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-12-23:/2019/2019-12-23_srodzimie-2019.html<p>Nie pisałem już ponad dwa miesiące. A to dlatego, że w zasadzie to zimą nie ma o czym pisać. Zajęły mnie sprawy światowe i nie poświęcałem się zbyt intensywnie naszej głównej religii - pszczelarstwu. Jednak coś tam się w międzyczasie (czyli głównym czasie, w którym większość Polaków "załatwia" większość swoich spraw …</p><p>Nie pisałem już ponad dwa miesiące. A to dlatego, że w zasadzie to zimą nie ma o czym pisać. Zajęły mnie sprawy światowe i nie poświęcałem się zbyt intensywnie naszej głównej religii - pszczelarstwu. Jednak coś tam się w międzyczasie (czyli głównym czasie, w którym większość Polaków "załatwia" większość swoich spraw) wydarzyło i postaram się poniżej o tym pokrótce opowiedzieć.</p>
<h3>Liczenie warrozy</h3>
<p>Zaledwie tydzień po opublikowaniu poprzedniego wpisu zgadaliśmy się z Szymonem, że może wartałoby cokolwiek podejrzeć, jako się sprawy mają z wszem i wobec znanym roztoczem <em>Varroa destructor</em>, którego wszyscy pszczelarze nie bez przyczyny się tak bojają. Otóż dobiegające z różnych stron świata (i z całkiem bliska też) ploteczki zgrozę polarną niosły, że rodziny u nawet najbardziej rygorystycznie trujących zawodowców kurczą się w tempie lodowca złapanego w pułapkę Globalnego Ocieplenia.</p>
<p>Globalne Ocieplenie co prawda w tym roku daje o sobie znać dość bezpośrednio. Piszę te słowa, a za oknem pogoda taka, że w krótkim rękawku można pracować.</p>
<p>Tak czy owak, nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie szarota, plucha i ciemnota, przystąpilim, każdy z osobna i na swojej pasiece, do zbadania zimowego porażenia roztoczem.</p>
<p>W moim wypadku dotyczyło to kilku rodzinek stojących bezpośrednio pod domem, bo nie chciało mi się pędzić z akcesoriami mierniczymi kajsik po bełotach.</p>
<p><img alt="PwF2 - początek płukania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_03_PwF2_zaczynam_plukanie.jpg" /></p>
<p>Metody opisywać nie będę, bo każdy snadnie może sobie sam ją poznać, byle zajrzał do starych podręczników pszczelarstwa (po polsku) i poszukał hasła "flotacja w alkoholu" lub podobnie, albo na najnowsze strony <a href="http://scientificbeekeeping.com/how-to-perform-an-alcohol-wash/">Randy'ego Olivera</a> (po angielsku).</p>
<p><img alt="PwF2 - wynik płukania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_04_PwF2_wynik.jpg" /></p>
<p>Przebadałem kilka pni, w których znajdowałem dość pszczoły, aby w tak późnej porze sezonu nie obawiać się, że im jakoś drastycznie ubędzie od takich traktamentów. Zaznaczyć tutaj należy, że zasadniczo uważa się porażenie powyżej 2% za wystarczający powód do wdrożenia brutalnych metod niszczenia roztoczy. W porze przedzimowej podobny stres u pszczelarza winna wywołać odsetka w wysokości pięć (5%), bo czerwienia nie ma za bardzo, więc więcej roztoczy pełza sobie po pszczołach, zamiast radośnie się rozmnażać w komórkach z czerwiem. Ośmioprocentowe (8%) porażenie (tzn. ponad 25szt. w próbce pomiarowej) o tej porze roku <a href="http://scientificbeekeeping.com/the-varroa-problem-part-12/">uważane jest za oznakę równi pochyłej</a> niechybnie kierującej los rodziny pszczelej ku śmierci.</p>
<p><img alt="Graf Randy'ego" src="http://scientificbeekeeping.com/scibeeimages/1-20.png" /></p>
<p>Oznacza to bowiem, że roztocza w najbliższym czasie przekażą do hemolimfy pszczół dość wirusów, aby cała rodzina padła, niezależnie od tego, jaką siłę prezentowała w dowolnym momencie sezonu. Na obrazku powyżej (jeszcze wyżej) widać ok. 90szt. roztoczy w próbce ok. 300 pszczół. Dla tych, co już nie liczą w głowie, podam wynik: 32% (trzydzieści dwa procent) porażenia. <strong><em>Aaaaa!!!</em></strong> Ta rodzina powinna zginąć w krótkim czasie od tego pomiaru. To była PwF2, czyli chyba moja ostatnia <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-03-28_przedwojenne-przyjechaly.html">pochodząca sprzed kilku lat tak zwana <em>przedwojenna</em></a>. Naprawdę byłoby mi żal, gdyby zniknęła z rejestru...</p>
<hr />
<p><img alt="BkfF1 z żółtego DD - zgroza! 108szt!!!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_01_BkfF1_zoltyDD.jpg" /></p>
<p>BkfF1 żółty: 108szt. czyli 27% porażenia, gdyż próbka mi wyszła nieco większa, więc oceniam ją na ok. 400 pszczół. Ale widok oszałamiający - tak daleko od wszelkich przedziałów? Uprzedzę liczne pytania: dziś jeszcze ta rodzinka żyła. Ale zajmowała zaledwie półtorej uliczki na długości ok. 20cm. Czyli w ciągu 2 miesięcy już prawie cała się wykruszyła.</p>
<hr />
<p><img alt="BcfF1 obok kłody - nie tak źle?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_02_BcfF1_obok_klody.jpg" /></p>
<p>BcfF1 stojący obok kłody: 41szt. czyli 13% porażenia. A to ten jeden z lepszych wyników...</p>
<hr />
<p><img alt="Bcr przy garażu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_06_Bcr_przy_garazu.jpg" /></p>
<p>Najlepszy wynik (tzn. najmniejsze porażenie w grupie badanej) osiągnęła rodzinka Bcr[ZD] stojąca najbardziej po lewej: 37sz. czyli 12% porażenia.</p>
<hr />
<p><img alt="Tyle warrozzy się uzbierało ;-)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-25/2019-10-25_DOM_07_tyle_warrozy_sie_uzbieralo.jpg" /></p>
<p>W efekcie tych prac uzbierał się grzeczny zapasik roztoczy, z którym nie miałem w ogóle pomysłu, co zrobić.</p>
<p>Jak widać, wszystkie cztery pomiary wskazują, że próbkowane pnie nie mają prawa dotrwać do wiosny. Wnioskowałbym z tego, że porażenie generalnie stoi na wysokim poziomie i spodziewam się dużych strat do pierwszego oblotu. Przestałem gadać z miejscowymi pszczelarzami, bo wszyscy tylko liczą, jak szybko im się rodziny kurczą.</p>
<p>Oczywiście niezmierną ciekawość wzbudza we mnie oczekiwanie, ileż to z pomierzonych rodzin jednakowoż nie zastosuje się do urzędowego schematu i zechce ukazać się na mniszku. </p>
<p>Wniosek jednak już pojawił się nieodparty: kto nie wie, ten nie ma prawa się uskarżać, ani wymądrzać. Trzeba zacząć uczciwie mierzyć porażenie roztoczami i zbierać wiedzę. Na temat rzeczywistych zdolności przetrwania rodzin pszczelich</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Poniższe wyliczenie opiera się o wyprawę w celu polania kroplówką z 3,5% roztworu kwasu szczawiowego w syropie cukrowym. Po stwierdzeniu powyższego porażenia jest to już drugi taki traktament, który zapodałem do rodzin pszczelich. Mam nadzieję, że coś to da, choć po tym, jak niektóre z nich się kurczą, widać, że nie zawsze to pomaga tak, jak bym tego chciał.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
[X] = rodzina, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
[)] = rodzina na równi pochyłej, moim zdaniem nie dożyje następnej kontroli, a na 100% nie dożyje wiosny
Ul>> = kierunek łączenia (z tego ula do tamtego) = >>Ul
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD][X] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD][)] HarF2[DD][X] HarF2[DD][X] HarF2[DD][)] BkfF1[DD][)] SurF1[DD][)] BcfF1[ZD] P18F2[ZD][X]
</pre>
<p>Spoglądając porównawczo na inne pasieki, tutaj mam dotychczas największe straty, zarówno kwotowo, jak i procentowo. P18F2[ZD] była słaba, kiedy zerknąłem do niej dwa tygodnie temu - wtedy już obstawiałem, co się z nią stanie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak szybko moje przeczucie się spełni. Jest coś bolesnego w takim zdobywaniu doświadczenia pszczelarskiego.</p>
<p><strong>Stan = 9 (and counting down)</strong></p>
<p><img alt="DOM - ubyło 4" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-22_DOM_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF1[ZD][)] BcfF1[ZD][)] BcfF1[DD] BcfF1[DD][X] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] BkfF2[ZD][)]
</pre>
<p>Tu na razie ubyła zaledwie jedna rodzinka z tegorocznych nukleusów. Zaskakująco szubko kurczą się dwie letnie potęgi: Shr i Elg, choć jeszcze daleko im do poziomu, w którym określiłbym je jako słabe. Za to muszę wskazać moją nadzieję na rok przyszły, mojego faworyta i ulubieńca: P18[ZD]. Nie dość, że dała nam w tym roku miód, nie dość, że przez dwie zimy nie dostała leczenia, to w odejszły weekend wyglądała najlepiej z dosłownie wszystkich rodzin, które obejrzałem. A przecież zajrzałem do wszystkich, bo każdej zadałem kroplówkę.</p>
<p><strong>Stan = 21</strong></p>
<p><img alt="ROB - panoramka, jedna ubyła" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_ROB_09_panoramka_03.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] RonF1[DD]
BcfF1[DD]
</pre>
<p>Jak były trzy, tak i są trzy. </p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="LAS - nic nie ubyło i może nie ubędzie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_LAS_panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nawet nie zaglądałem, bo tu nie ma moich pni.</p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD][)] BcfF2[DD] HarF1[DD]
</pre>
<p>Dotychczas nieodmiennie chwaliłem to miejsce. Rodzinki doskonale się tutaj miały, wspaniale rozwijały i zawsze miały też coś dla nas. Tym razem miałem okazję zaobserwować, że w przyrodzie nigdy nie ma nic na zychier: w zasobach Jarka doszło już do hekatomby, a moje, choć na razie się trzymają, bardzo, ale to naprawdę bardzo się skurczyły. Nie wróży to im niczego dobrego. Za tydzień zapowiadane są nowe przymrozki. Być może po ich upływie trzeba będzie zdecydować, czy coś z nimi zrobię, czy może jednak nic.</p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<p><img alt="DOB - zapomniałem strzelić panoramkę" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-22_DOB_02_HarF1DD_klab.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD][X] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD][)] BcfF2[ZD]
</pre>
<p>Na razie ubyła tu tylko jedna, ale co najmniej dwie są jeszcze na wykończeniu. To wszystko nie za dobrze wygląda, jakby druga seria odkładów była cała jakaś taka kaleka.</p>
<p><strong>Stan = 12</strong></p>
<p><img alt="POD - ubyła jedna. Na razie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-21_POD_02_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<pre>
BcfF2[ZD]>> >>BcfF2[ZD] Rox[WL][X]
</pre>
<p>Rójka przywieziona tutaj spod domu zniknęła jak sen jaki złoty, ale tego się spodziewałem. Pozostałe dwa nukleusy połączyłem i w ten sposób została się tu jedna jednostka czyli pień. I oby dotrwała do wiosny, zapasów ma dość.</p>
<p><strong>Stan = 1</strong></p>
<p><img alt="ORZ - tu została tylko jedna" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-12-22/2019-12-22_ORZ_panoramka.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 9; ROB = 21; LAS = 3; DOB = 4; POD = 12; ORZ = 1</p>
<p><strong>Razem = 50</strong></p>
<p>Ubywa, oj ubywa mi pszczół. Ciekawe, jak to będzie wyglądało na wiosnę, naprawdę ciekawe. Na razie jeszcze nie odczuwam stresu. Wiem, że spokojnie w najbliższych tygodniach ubędzie mi prawdodpodobnie kolejna dycha. Czyli choć z podsumowania wychodzi mi półsetka pni, to ja już psychicznie nastawiony jestem na czterdzieści. I szykuję się do dalszych rozczarowań.</p>
<p>Życzę wszystkim Wesołych Świąt!</p>Meta sezonu 20192019-10-16T03:50:00+02:002019-10-16T03:50:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-10-16:/2019/2019-10-16_meta-sezonu-2019.html<p>Sezon długo, bo długo, ale doszedł, do czego doszedł. Czyli do końca. Właśnie kiedy przyszło ocieplenie po dwóch tygodniach ochłodzenia. O ile wówczas jeszcze koledzy zastanawiali się, czy ich pszczoły przetrwają nadchodzącą epokę lodowcową, teraz zasię dumają, azali będzie w ogóle jakaś zima? I tak w kółko Macieju w tym …</p><p>Sezon długo, bo długo, ale doszedł, do czego doszedł. Czyli do końca. Właśnie kiedy przyszło ocieplenie po dwóch tygodniach ochłodzenia. O ile wówczas jeszcze koledzy zastanawiali się, czy ich pszczoły przetrwają nadchodzącą epokę lodowcową, teraz zasię dumają, azali będzie w ogóle jakaś zima? I tak w kółko Macieju w tym małym pszczelarskim światku się toczy: deszcz pada, źle, bo mokro. Słońce świeci, źle, bo za sucho. Latoś za gorąco było, zima przyjdzie, będzie za zimno. A przecież jak jest zima, to musi być zimno, takie jest odwietrzne prawo natury!</p>
<h3>Krótkie podsumowanie</h3>
<p>Generalnie sezon ubiegły (ubiegający) mogę zaliczyć do sukcesów. Pomimo, że</p>
<h4>pogoda</h4>
<p>nas nie rozpieszczała. Podczas <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-02-23_raport-liczbowy-start-2019.html">inspekcji dokonanej w drugiej połowie lutego 2019</a> sprawy miały się nawet nieźle. To znaczy - w porównaniu. Straciłem bez mała pół pasieki, ale poprzednie wyniki nie były lepsze. Więc myślałem, że jakoś to będzie, co w mojej pszczelarskiej karierze oznaczało posapywanie z satysfakcji. </p>
<p><img alt="Przydomowe pszczoły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-13_DOM_03_ule.jpg" /></p>
<p>Niestety, ciepły luty przeszedł w chłodny marzec, który ciągnął się do połowy kwietnia. W tym czasie padła mi kolejna połowa z tej połowy, o czym przekonałem się podczas <a href="2019-03-31-Raport_liczbowy_nr_3.md">kolejnej inspekcji pod koniec marca 2019</a> i w ten sposób z wiosny wyszła mi trzecia część pasieki, która do zimy szła. Chłody kwietniowe potrwały wedle tradycyjnego kalendarza, czyli do połowy maja, tj. do Zimnej Zośki. A jak wiadomo, </p>
<h4>pożytki</h4>
<p>towarowe startują jeszcze w kwietniu, przynajmniej u niektórych (dla tych, co żenią miód wierzbowy, to nawet wcześniej). W tym roku akurat miałem okazję postawić pszczoły na rzepaku, ale skoro chłody, to nic z tego nie wyszło - rzepak nektaruje powyżej 15 stopni Celsjusza. Na szczęście połowa pasieki stała na sadach jako ćwiczenie z zapylania, więc okres ten nie był tak zupełnie bezproduktywny. W takich warunkach wyszło w porównaniu, że rozwój na sadach i na rzepaku jest podobny. Byłoby zapewne inaczej, ale podczas kiepskiej pogody pszczoły tak czy owak zbierały pyłek - wniosek: sady czy rzepak, doskonałe źródła pożytku pyłkowego.</p>
<p>Po Zimnej Zośce, zgodnie z tradycją, ociepliło się. I to tak na całego. Kolejne pożytki zaczynały nektarować w najwcześniejszych terminach kalendarza fenologicznego, a nawet wcześniej. Czerwiec zatem był bardzo miło podlany miodem, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi żucie świeżych plastrów prosto z ula. Ale upały trwały, trwały, aż nastąpił tego skutek, czyli </p>
<h4>susza.</h4>
<p>Taka w najgorszym gatunku, czyli czasem złośliwie kontrapunktowana mikrym opadem atmosferycznym. Takim, co to wsiąga w glebę i znika bez śladu. Ściśnięte i przyspieszone pożytki jednak zniwelowały problem praktycznie do zera - lipa kwitła w czerwcu, a po niej nie wystąpił charakterystyczny głód powodujący gniew pszczół i silne rabunki. Wszystko obeszło się w miarę pokojowo.</p>
<p><img alt="Ciekawe, czy ten nukleus da sobie radę" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_ROB_10_ule.jpg" /></p>
<p>A w sierpniu zaczęło z wolna podlewać deszczykiem i przyroda trochę odetchnęła. We wrześniu to już było zupełnie fajnie, więc nawłoć dała - jak zwykle w mojej okolicy.</p>
<p>Zapowiadało to dobry sezon dla odkładów czyli nukleusów. Zapowiadało, zapowiedziało i zrealizowało. W ten sposób doszedłem prawie do liczebności pasieki z zeszłej jesieni.</p>
<h3>Przygoda z jednym takim nukleusem</h3>
<p>Nie wszystkie odkłady dożyją do zimy. Inne zimy nie przeżyją. Nie wszystkie warto do zimy ciągnąć. Doświadczeni pszczelarze mają swoje metody selekcji i łączenia odkładów w okolicach jesieni, aby te, które ich zdaniem nie mają szans, wzmocniły takie, które dobrze rokują. Jest to, było, nie było, sztuczna metoda powielania pszczół i wiele warunków musi się zejść, aby się udała (wbrew wszelkim imputacjom i insynuacjom nie sugeruję powyżej, aby przy naturalnej metodzie czyli rójce potrzeba było mniej warunków dla sukcesu). Czasem idzie łatwiutko, a czasem się nie udaje. Zatem jeżeli był to jeden z odkładów, które zrobiłaś w tym roku, to nic dziwnego - po prostu się nie udał.</p>
<p>Mam tym roku jeden taki dziwny odkład, który zrobiłem inaczej niż wszystkie pozostałe: <a href="http://www.dave-cushman.net/bee/walkawaysplit.html">łokełej</a> (czyli po prostu zabrałem parę ramek z czerwiem i pszczołą, i dałem im szansę wychowania nowej matki - <strong><a href="http://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-05-25_sezon-wreszcie-rozpoczety.html">TUTAJ</a></strong>, w tym artykule krótki opis metody) z pięciu ramek. Czyli powinien być spoko - dość siły, aby wychowały nową matkę i w tym czasie nie osłabły za bardzo. Zrobiłem go w drugiej połowie lipca, zapodałem zatem ekstra dwie solidne ramki pokarmowe i nalałem do pełna w podkarmiaczkę. Po trzech-czterech tygodniach, czyli wówczas, gdy powinny się pojawić, zoczyłem pierwsze jajeczka od nowej matki - a nawet samą matkę. Jednak pszczoły zachowywały się jak bardzo zmęczone tą walką - coś się ewidentnie nie udało i nukleus (bo już nie odkład) wciąż walczył o przetrwanie. I tak to ciągle wygląda, choć minęło już parę miesięcy - nie doszło do przełamania tej słabości. Nowa matka czerwiła na dwóch ramkach, ale zajmowała powierzchnię co najwyżej jednej ramki. Pszczoły było niewiele, w tak bogatym w motylicę roku po górnych beleczkach wciąż pełzały larwy. Pszczoły bardzo słabo pobierały syrop, choć głodu nie cierpiały. Osy oczywiście wchodzą do ula jak do siebie.</p>
<p>I mam taki dylemat: połączyć słabiaka z powrotem z jego macierzakiem, czy jednak zaryzykować i zostawić?</p>
<p><img alt="Taki jeden nukleus" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-13_DOM_09_taki_jeden_nukleus.jpg" /></p>
<p>Odkład ten wykonałem, gdyż nie powiodła się próba pobrania larw do wychowu matek z jego macierzaka - rodziny P18F1 - akurat w tamtej porze larwy były kiepsko podlane i w małej liczbie, a rodzinka właśnie kończyła rzeź trutni, choć był to początek lipca. Za to jest to córka po matce, którą 2 lata temu dostałem <a href="https://www.pasiekalapa.pl/">od Łukasza</a> i przez ten czas nie potrzebowała korzystać z mojej pomocy przy radzeniu sobie z chorobami. Coś ją jednak toczyło (moja hipoteza: dręcz pszczeli, ale bez silnego porażenia wirusami, bo nie stwierdziłem zdeformowanych skrzydełek ani czarnych odwłoków), bo stała się bardzo obronna (aż musiałem się specjalnie dla niej ubierać w pełną zbroję), a jednocześnie bardzo miodna. Zatem - aby zwiększyć portfel inwestycyjny - podzieliłem ją mniej więcej w stosunku 2/3 licząc wg ramek z czerwiem. Po podziale macierzak od razu złagodniał (sic!), a zachował dość siły, aby się zreorganizować i teraz idzie do zimy na 2 korpusach.
Czyli z inwestycyjnego pktu widzenia najbardziej by mi się opłacało, aby na wiosnę zobaczyć obie rodzinki w lotach po pyłek. Ale program minimum to jedna z nich. I ciągle nie wiem, czy większe szanse będzie mieć połączona, bardzo silna, czy jedna silna i jedna słaba?</p>
<p>I tak sobie rozmyślam, żeby nie wyglądało, że się po prostu lenię ruszyć.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Poniższe wyliczenie traktuję jako finalne, choć nie wykluczam, że jeszcze dokonam paru połączeń.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
RoX = rodziny, które przyleciały jako rójki (Ron, Rok, Roh itp.)
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] BkfF2[ZD] HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BkfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] P18F2[ZD]
</pre>
<p>BkfF2 trzeba było połączyć, bo to nie miało szans. Dalej nie wiem, czy coś z niego wyniknie. O rodzince P18F2 opowiadałem wyżej. Poza tym stojące tu nukleusy wydają się dobrze rokować: 4 ramki Dadanta to wystarczająca siła dla zimowli. Stan zakarmienia zadowalający.</p>
<p><strong>Stan = 13</strong></p>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-13_DOM_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF1[ZD] BcfF1[ZD] BcfF1[DD] BcfF1[DD] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18[ZD] BcfF1[ZD] Rok[WL] BkfF2[WL] BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] BkfF2[ZD]
</pre>
<p>Jeden z odkładów dał się pożreć motylicy - pierwszy raz coś takiego zobaczyłem i teraz wiem, dlaczego pszczelarze tak się ćmy woskowej bojają. Faktem obserwowalnym jest, że jej larwy mogą załatwić pień - pod warunkiem, że jest bardzo słaby i lichy, jak np. startujący odkład z dwóch ramek.</p>
<p><strong>Stan = 22</strong></p>
<p><img alt="Panoramka prosto z ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_ROB_11_panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] RonF1[DD]
BcfF1[DD]
</pre>
<p>Jak były trzy, tak i są trzy. Tyle, że z trochę zmienionym garniturem genów. Jestem niezmiennie zadowolniony z tego miejsca, pomimo, że dotrzeć do niego niezmiennie trudno, niewygodnie i daleko. Ale w przyszłym roku zamierzam zainwestować w toczek, uporządkować go, ustawić na nim rodzinki na ramce Zandera i bawić się w rozwijanie tej pasieki w oparciu wyłącznie o jej zasoby własne. Na razie liczba dostępnych stanowisk na podstawkach pozwala na zasiedziskowanie 5 pniaczków. Niechajże się zatem tak stanie. Znaczy, w przyszłym roku.</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="Leśna panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-13_LAS_03_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
NIC
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Nic nie przyleciało poza motylicą. I jakimiś chuliganami, którzy schowali w pustym ulu butelkę po piwie kraftowym (tak to się dziś mówi). Mnie by było żal takiej fajnej butelki. Miejsca na paletach mam tutaj wbród, ale wciąż pszczoły nie przybywa. Zobaczymy. Może odpalę to miejsce Jarkowi, skoro tylko jego pnie tutaj stoją?</p>
<p><img alt="PIL - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-09-01_PIL_01-panoramka.jpg" /></p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF2[DD] HarF1[DD]
</pre>
<p>To też w zasadzie zagłębie Jarka. Nic tu się nie zmieniło. Rodzinki nieodmiennie świetnie tutaj się mają, choć miejsce logistycznie rzecz biorąc takie sobie. Ale fajnie tu rosną. Zobaczymy, co będzie dalej.</p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<p><img alt="Toczek dobieski" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_DOB_04_panoramka.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]
</pre>
<p>Od ostatniej wizyty liczba rodzinek tu się zmniejszyła. Odkład na ramce dadanowskiej nie dał rady i został dołączony od spodu do surwiwalówki-córki. Mam nadzieję, że jego matka przegrała też w pojedynku o ul.</p>
<p><strong>Stan = 13</strong></p>
<p><img alt="POD panorameczka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_POD_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<pre>
BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] Rox[WL]
</pre>
<p>Tutaj musiałem łączyć. Słabizna wyszła z tego. Rodzinka rójkowa Rox też nie roksuje (rokuje). Nie robię z nią nic, bo za darmo przyszła (przyleciała), to niech sobie radzi. Może przeżyje i zasłuży na moją uwagę?</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="ORZ - widok na toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_ORZ_01_ule-panoramka.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 13; ROB = 22; LAS = 3; DOB = 4; POD = 13; ORZ = 3</p>
<p><strong>Razem = 58</strong></p>
<p>No? No. Spadliśmy lekko poniżej 60 pni. I to wciąż nie jest nasze ostatnie słowo. Ciągnie mnie do łączenia.</p>
<h3>Podsumowanie wg linii posiadanych</h3>
<p>Z poniższego wyliczenia wynika, że mam teraz 24 linie o różnym stopniu zróżnicowania:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th>linia</th>
<th>liczba</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>P18</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Shr</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Elg</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Bcr</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Szm</td>
<td>2</td>
</tr>
<tr>
<td>Roh</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Rok</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Ron</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Rox</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>Roy</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>RoyF1</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>P18F1</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>RoiF1</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>BkfF1</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>SurF1</td>
<td>3</td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF1</td>
<td>8</td>
</tr>
<tr>
<td>HarF1</td>
<td>4</td>
</tr>
<tr>
<td>BorF1</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>BcrF1</td>
<td>3</td>
</tr>
<tr>
<td>PwF2</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>BkfF2</td>
<td>4</td>
</tr>
<tr>
<td>HarF2</td>
<td>3</td>
</tr>
<tr>
<td>P18F2</td>
<td>1</td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF2</td>
<td>15</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMA:</strong></td>
<td><strong>58</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Jak widać powyżej, przybyło linii. Nie dość, że wyróżniłem 7 linii, które do mnie przyleciały w formie rójek (prawdopodobnie jakieś krainki albo hodowlane mieszańce zwane buchwastami, bo takie są popularne w mojej okolicy), to jeszcze udało się utrzymać dotychczasowy bioroz czyli różnorodność linii.</p>
<p><img alt="Nukleusy drugiej serii" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-10-13/2019-10-12_ROB_01_ule.jpg" /></p>
<p>Oczywiście: ponieważ nie kontroluję strony ojcowskiej, każda nowa seria lub choćby pojedyncza matka inicjuje nową linię oznakowaną stosownym <em>F</em>. Teraz czeka mnie nauka nieprzywiązywania się do tej różnorodliwości i likwidacji linii niespełniających wymogów na moich pasiekach. Oczywiście: likwidacja nie oznacza gazowania, a jedynie zaprzestanie mnożenia tych genów.</p>
<h3>Podsumowanie wg ramek</h3>
<p>Przypomnę: ZD - ramka Zandera, DD - ramka Dadanta, WL - ramka Wielkopolska.</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th>ramka</th>
<th>liczba</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>ZD</td>
<td>29</td>
</tr>
<tr>
<td>DD</td>
<td>17</td>
</tr>
<tr>
<td>WL</td>
<td>12</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMA:</strong></td>
<td><strong>58</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Zważywszy, że w wiosnę wmaszerowała pasieka ze stanami jak poniżej:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th>ramka</th>
<th>liczba</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>ZD</td>
<td>12</td>
</tr>
<tr>
<td>DD</td>
<td>7</td>
</tr>
<tr>
<td>WL</td>
<td>3</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMA:</strong></td>
<td><strong>22</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>widać łacno, że pomnażanie odbyło się mniej więcej równo w każdej ramce. Przy czym nie każde z nich oznacza to samo - mianowicie kilka rójek naleciało się na sterty korpusów z ramkami Wielkopolskimi. I to one zadecydowały, że tyle mam rodzinek na tej ramce. Może to i lepiej, bo mam jeszcze trochę tych ramek, szkoda, żeby miały się zmarnować. Podobnie rzecz się ma z ramkami Dadanta. Na Zanderze stoi tylko jedna córka rójki.</p>
<p>Proporcjonalność sterowana też była dostępnością ramek z suszem. Jak wcześniej zadeklarowałem, większość ramek po padłych rodzinach nadawała się do odzysku, więc ich użyłem.</p>
<hr />
<p>I tak dobrnęliśmy do końca sezonu. Nie jest wciąż wykluczone, że dokonam jakichś łączeń. Wciąż mam parę pieńków, szczególnie z drugiej serii nukleusów, opartych o mało obiecujące geny wzięte do hodowli z braku czegoś innego pod ręką w tym momencie (BkfF1>BkfF2). Moja chciwość na liczbę pni wciąż pcha mnie do pozostawiania słabiaków na zimę z nadzieją, że z tych, co z niej wyjdą, będzie dobry pożytek hodowlany. Z drugiej strony coraz lepiej widzę, że zasada starych pszczelarzy: zimować tylko silne rodziny i dzielić je ewentualnie na wiosnę, daje większe szanse pozyskania stosownej liczby pni w następnym sezonie, niż wystawianie marniaków na ryzyko zimowli. No, zobaczymy, co zrobię. Sezon może się skończył, ale nie dotyczy to całej mojej przygody z pszczelarstwem. Ani tego bloga.</p>
<p>Dobranoc.</p>Ostatni wiraż sezonu 20192019-09-26T23:59:00+02:002019-09-26T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-09-26:/2019/2019-09-26_ostatni-wiraz-sezonu-2019.html<p>Od poprzedniego wpisu minęły już bite dwa miesiące. Przyszło lato i poszło sobie. Nadejszły chmurzyska pierzaste a mroczne, czasem deszczykiem złochłodnym zatnie po ciemieniu, bądź to wietrzysko przeniknie do sierści (aż strach!)... A czasem znowu słoneczko wyjrzy spomiędzy tucznych tumanów i rozjaśni nam światopogląd jak nie przymierzając [Oświecenie](<a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Oświecenie_(epoka)">https://pl …</a></p><p>Od poprzedniego wpisu minęły już bite dwa miesiące. Przyszło lato i poszło sobie. Nadejszły chmurzyska pierzaste a mroczne, czasem deszczykiem złochłodnym zatnie po ciemieniu, bądź to wietrzysko przeniknie do sierści (aż strach!)... A czasem znowu słoneczko wyjrzy spomiędzy tucznych tumanów i rozjaśni nam światopogląd jak nie przymierzając [Oświecenie](<a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Oświecenie_(epoka)">https://pl.wikipedia.org/wiki/O%C5%9Bwiecenie_(epoka)</a> pomrocznych <a href="[https://pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_iluminat%C3%B3w](https://pl.wikipedia.org/wiki/Zakon_iluminatów)">Braci Iluminatów</a>. Czyli światłość rzuci na ćmę średniowiecza mniej więcej w takim stylu, lub podobnie. Czasem ciepło, że podkoszulek potnieje. A czasem ziąb przenika kurtałkę przypominając, że <em>Zima idzie - nie ma na to rady</em>. Babie lato. Tym razem trochę chłodniejsze, niż by człowiek chciał.</p>
<p>Upalny sierpień przeszedł w dość chłodny wrzesień. Pszczoły ćwiczą zapamiętale zbijanie się w kłęby, a ja zastanawiam się, czy łączyć najmniejsze maluchy, czy może zaryzykować?</p>
<p>Po powrocie z wakacyj, podczas których przez trzy tygodnie bez mała dałem pszczołom święty (całkiem nieoświecony i kontrlaicki) spokój, przeżyte ówdzie inspiracje sprawiły, że nie czułem silnego parcia na ul. Innymi słowy - nie chciało mi się wciąż jechać na pasiekę i sprawdzać, jakżesz te moje słodziuchne, pulchniuchne, pusi, puci, mniam, błonkoskrzydłe pociechy się mają. Pod domem stoi mi kilkanaście pni i mogę snadnie przez szybę okienną dokonać pierwszej oceny: latają, w którą stronę, czy tłumnie... Otóż latały. Z naciskiem na "ły".</p>
<p><img alt="POD - miodobranie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-09-07_POD_01-Miodobranie.jpg" /></p>
<h2>Miodobranie z nawłoci</h2>
<p>A nawłoć kanadyjska rozkwitła, jak cała przyroda w tym sezonie, nieco wcześniej. A zatem i okres głodu po lipie znacznie się skrócił. Tak, że nie wystąpiła praktycznie charakterystyczna wówczas nerwowość rojów (tak zwanych nast-rojów). Bo wciąż cosik tam na plastrach dało się znaleźć.</p>
<p>Ale lenistwo to zły doradca, więc pożałowałem cukru odkładom - w obawie, że rodziny w rozmiarze produkcyjnym zechcą się na nim posilić i mi zanieczyszczą miód nawłociowy, który już zgrabnie w ulu wytwarzały, mianowicie z nektaru. Tyle wykrzesałem energii, że poprosiłem najmłodszą z żon o rozpoczęcie przygotowań do miodobrania. Które niebawem nadejść miało, bo to już pora była najwyższa. Jak wspomniałem, w tym roku nawłoć szybciej kończyła. Także z powodu suszy. Zbrązowiałe zagony okolicznych nieużytków nie dawały już wielkich nadziei na przybytek wagowy.</p>
<p><img alt="Do miodobrania przystąp!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-09-05_DOB_02-Do_miodobrania-rozmyte.jpg" /></p>
<p>I tak oto pierwszym pełnym weekendem wrześniowym miodobranie się potoczyło. Jest to bodaj (no, może jednak nie bodaj) jedyna praca pszczelarska, przy której nie jadę na pasiekę samotnie - najlepsza z żon czuje się w obowiązku dopilnować, abym rabował pszczoły bez litości i opamiętania, to wszystko dla Was, nasi kochani klienci! Tym razem, zgodnie z ogólnosezonowym wyluzowaniem i spadkiem motywacji, zbiory potrwały dni kilkoro, od czwartku do niedzieli. Atoli spadek motywacji nie oznaczał spadku wyników. Przypuszczam, że wątpię, iżbym nie uczył się pszczelarstwa z każdym rokiem coraz bardziej. Jednocześnie w tajemnicy zdradzę Wam, że moje <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-06-21_rozmyslania-nad-przemijaniem.html">inkryminacje i ekstrapolacje</a> na temat związku suszu z wielkością zbiorów okazały się trafne: ostatniej wiosny, po kolejnym zjeździe pasieki o 2/3 stanu liczebnego, staliśmy się posiadaczami dość sporej ilości plastrów dość dobrej jakości. Po przesortowaniu: </p>
<ul>
<li>ramki zabrudzone, z martwymi pszczołami itp. - do przetopu</li>
<li>ramki z miodem, wielokrotnie czerwione - do gniazd i do odkładów</li>
<li>ramki suche, jasne i czyste - do miodni</li>
</ul>
<p>zaposiedliśmy parę korpusów ładnych ramek do napełniania miodem. I w tym sezonie, którego najstarsi pszczelarze nie nazwali zasobnym w miód, zebraliśmy wcale nie taki zły zapasik. Wystarczy i dla Was, kochani klienci, i dla nas też.</p>
<p>Z wniosków miodobraniowych wymienię tylko jeszcze taki: o wiele bardziej podoba mi się podkradanie miodu pszczołom, <strong>zanim</strong> się skończy dany pożytek. Zajęte zbieraniem mają mnie w głębokim poważaniu i dość łatwo pozwalają się ograbić. Szczególnie, że zaraz sobie dozbierają. Za to krojenie ich, gdy dopływ nektaru już się skończy - to zabawa dla bezwzględnych twardzieli. Kto lubi obrywać, ten właśnie na okres głodu po pożytku powinien planować miodobranie. Ale mnie to nie pasuje. A poza tym okradanie pszczół, kiedy jeszcze mogą sobie zapewnić żelazny zapas, wydaje mi się bardziej <em>fair</em>.</p>
<p><img alt="DOM - wynik miodobrania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-09-06_DOM_01-Wynik_miodobrania.jpg" /></p>
<h2>Stan odkładów</h2>
<p>Nie będę w tym wpisie robił wyliczenia stanu pasieki, albowiem ów pojawi się w następnym, kiedy już uznam, że główna masa prac kończących sezon za nami. Tutaj tylko uwagi ogólne.</p>
<p>Błogie zadowolnienie budzi we mnie fakt, iż zdołałem odbudować stan liczebny pasieki z końca zaprzeszłego sezonu. Mam ok. 60 jednostek roboczych (mówiąc językiem IT), z czego zaledwie 10 maksymalnie zasługuje na miano produkcyjnych. A choćby ramkę podkradliśmy może z 16 uli. Czyli pozostałe 44 pnie pozostają w sile nukleusa, z powodu, że jeszcze nie urosły, lubo dlatego, że poddane zostały w maju i czerwcu procedurze rabowania ramek z czerwiem na użytek odkładów.</p>
<p><img alt="Pasieczysko POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-08-31_POD_02-panoramka.jpg" /></p>
<p>Dla dokładności krótkie przypomnienie: na wiosnę obudziłem się z 21 pieńkami w różnym stanie. Dodatkowo przyleciało do mnie 8 rójek, z czego 7 było w dość zadowalającej sile. Z tego z 6 nawet wziąłem jakiś miód. Z tego wniosek, że wykonałem około trzydziestu odkładów, które dziś są nukleusami szykującymi się do zimy.</p>
<p>Na razie dokonałem połączenia 4 nukleusów, zrobiłem z nich 2. Wszystkie miały siłę, która nie wróżyła sukcesów. Na razie polałem im syropu, okres czerwienia dla nich jeszcze się nie skończył, zobaczymy, co z nich wyniknie w październiku.</p>
<p>Zastanawiam się jednakowoż, czy nie dokonać więcej połączeń. W końcu istotne jest, ile się rodzin ma na wiosnę, a nie ile ich się zazimuje. To znaczy, te liczby są ze sobą jakoś związane. Ale po ostatnim padzie pasieki poczułem, że wychodzenie poza sakramentalne 108 pni z całą pewnością mi nie podpasuje, przynajmniej dopóki nie znajdę jakiegoś skarbu, dzięki któremu nie będę już musiał tyrać na bieżączkę życiową. A jednocześnie poczułem, że okres silnych inwestycji w pasiekę, tysięcy złotych wtapianych w to przedsięwzięcie, powolutku przemija. Zatem dalszy rozwój chciałbym opierać o mniejsze wydatki. Czyli też mniej czasu na raz spędzać w stolarni.</p>
<p><img alt="Pasieczysko ORZ" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-09-14_ORZ_01_panoramka.jpg" /></p>
<h2>Plany stolarskie</h2>
<p>W zeszłym roku narobiłem sobie ze 300 kompletów listewek pod ramki Zandera. Do tego sporządziłem sobie szprytne prawidło, na którym składanie ramek to po prostu bajka. Nie użyłem ani jednego, ani drugiego, z wiadomych powodów. Czyli jakiś zapasik mam. </p>
<p>W tartaku czekają na mnie deski na jeszcze 100szt. korpusów Zandera. Jeżeli je odbiorę, to w 3-4 półdniówki zlepię je wszystkie i zaposiędę w ten sposób zapas na wiele lat.</p>
<p>Będę potrzebował sklecić jeszcze trochę dennic i daszków. Do tego pomniejsze drobiazgi. To znaczy, mam jeszcze pewien zapasik jednych i drugich, ale ich użycie będzie wymagało pewnego żonglowania zasobami. Znakiem tego lepiej ulepić sobie trochę nowych.</p>
<p>I dochodzimy do najważniejszego: nigdy więcej podkarmiaczek z płyty pilśniowej! Wystarczają na jeden sezon. Impregnowałem je parafiną. Pszczoły najwyraźniej poczuły coś do niej, bo już na wiosnę widziałem, że niegdyś błyszczące ścianki stały się mechate - wyskubały. Prawdopodobnie syrop przesiąknął przez takie otwarte ścianki i teraz mam już kilkanaście sztuk wybrakowanych, z dziurami wygryzionymi przez pszczoły. Nadają się już tylko do spalenia. Jednocześnie obserwacje co do zalet i wad różnego typu podkarmiaczek zebrały się we wnioski: jeżeli zależy mi na szybkim i bezproblemowym pobieraniu syropu, najlepsze będą podkarmiaczki powałkowe, uczynione ze sklejki wg projektu kolegi Szymona. Miska jako podkarmiaczka powałkowa sprawia się jako tako, raz pobierają, a raz nie, słabsze pszczoły się w niej topią, a w jednym ulu znalazłem setki os pożywiających się syropem, gdy moje pszczoły (moje pszczoły!?!?!?) grzecznie czekały na ściankach na swoją kolej. Wniosek z tego taki, że potrzebuję wykonać kilkadziesiąt podkarmiaczek ramkowych ze sklejki do celów pracy z odkładami i nukleusami oraz kilkadziesiąt podkarmiaczek powałkowych do celów karmienia rodzin. Czyli znowu kupa roboty. I wydatki.</p>
<p><img alt="Pasieczysko DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-08-31_DOB_02-panoramka.jpg" /></p>
<h2>Zwalczanie warrozy</h2>
<p>W tym roku, po lekkim załamaniu motywacji, postanowiłem przećwiczyć leczenie "po bożemu", czyli bez taryfy ulgowej. Zapodałem pierwszą porcję czyszczenia jeszcze na wiosnę. Druga porcja kwasu mrówkowego powędrowała do gniazd zaraz po miodobraniu z lipy. Trzecią porcję zapodam niedługo, może w najbliższy weekend. I w końcu na pierwszych mrozach pokropię kroplówką z kwasu szczawiowego. Bez leczenia pozostawiam dosłownie dwie rodziny, które rokują na podstawie poprzednich lat, kiedy nie dostały nic literalnie. Tym razem nie szarżuję. Odbudowuję populację, a jak mi się motywator poprawi, na co liczę na następną wiosnę, to wrócę do mojej wersji pszczelarstwa hardkorowego. Tak postanowiłem i tak zrobiłem.</p>
<p><img alt="Pasieczysko ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-09-10/2019-08-31_ROB_01-panoramka.jpg" /></p>
<p>Chcę się przekonać, czy takie intensywne zwalczanie warrozy rzeczywiście coś daje. Wcześniej ani razu nie próbowałem takiego podejścia, więc wyniki znam tylko z cudzych opowieści, które są różne, kwadratowe i podłużne. A w pszczelarstwie najważniejsze to samemu się przekonać.</p>
<p>Dojście do pasieki zdolnej wytrzymać choć trochę bez nieustannego leczenia jest z pewnością niełatwym zadaniem. Nie spodziewałem się jednakowoż, że ja też stanowić będę słabe ogniwo. Rację miał Kirk Webster, gdy mówił, że dobrze prowadzona pasieka to harmonijne współgranie pszczół, sprzętu i pszczelarza. I pszczelarza. Nie można go odjąć z tego równania.</p>Przedwakacyjne zakończenie prac2019-07-26T23:59:00+02:002019-07-26T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-07-26:/2019/2019-07-26_przedwakacyjne-zakonczenie-prac.html<p>Miód rozlany do słoików, pszczoły uszykowane do wakacyjnej przerwy w przeszkadzaniu im we wszystkim. Odkłady dostały nowe korpusy i więcej ramek, polałem im też syropu cukrowego, aby chociaż przez jakiś czas nie zawracały sobie głowy szukaniem cukrów (tu ukłon w stronę ultraprecyzyjnie wyrażającego się kolegi, który z pewnością zauważy, że …</p><p>Miód rozlany do słoików, pszczoły uszykowane do wakacyjnej przerwy w przeszkadzaniu im we wszystkim. Odkłady dostały nowe korpusy i więcej ramek, polałem im też syropu cukrowego, aby chociaż przez jakiś czas nie zawracały sobie głowy szukaniem cukrów (tu ukłon w stronę ultraprecyzyjnie wyrażającego się kolegi, który z pewnością zauważy, że nie tylko cukrów, ale też wody, a może i czego tam jeszcze), tylko zajęły się powiększaniem.</p>
<p><img alt="Wynik miodowy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-08_DOM_01_Wynik_miodobrania.jpg" /></p>
<p>Bida nektarowa w pełni, choć pierwsze kwiaty nawłoci późnej (czyli tej wczesnej) zaczynają się żółcić po jarach i komyszach. Niedługo zatem zacznie się miodowy spas edycja druga. </p>
<p>Rzutem na taśmę niemal udało mi się sfinalizować wszystkie zaplanowane prace pasieczne przed wyjazdem na wakacje. Chodziło mi o doprowadzenie mojego stadka do stanu, w którym przetrwa sobie we w miarę nieuszkodzonym stanie do mojego powrotu. Zasadniczo, żeby w tym czasie zajęły się tym, o co mi właśnie chodzi, żeby się zajęły i nie wymagały w tym celu ciągłych wizyt i interwencji. A było jeszcze czego dopilnować:</p>
<ul>
<li>dokonać ostatniej serii odkładów na ostatniej serii mateczników,</li>
<li>dokończyć (a przedtem nawet zacząć) poszerzanie odkładów - żmudna, ale konieczna praca, aby matki miały więcej miejsca do czerwienia i pszczoły mogły na czas pobudować stosowne gniazda,</li>
<li>sklecić wystarczającą liczbę dennic, aby w.w. poszerzanie się udało (niektóre odkłady stały po dwa na jednej dennicy),</li>
<li>do rodzin niezaplanowanych jako nieleczone w tym sezonie zaaplikować środki stymulujące wymieranie roztoczy Varroa destructor (w postaci kwasu mrówkowego podanego metodą Mandla) - Amerykanie mają przepiękny eufemizm na tę czynność, stąd sam czegoś podobnego poszukuję: skontrolować liczebność roztoczy w ulu,</li>
<li>zaaplikować stosowną liczbę ułamków kilogramów cukru w formie roztworu wodnego w proporcji 1:1 do każdej rodziny, aby miały coś do jedzenia w okresie najgorszego głodu (znowu ukłon),</li>
<li>zwrócić ramki po miodobraniu, aby miały na czas w co pakować miód nawłociowy.</li>
</ul>
<p>Dziś mogę powiedzieć, że w.w. plan z grubsza został zrealizowany, choć łatwo nie było. Kiedy liczba pni wzrasta powyżej pewnego poziomu, praca przy nich po godzinach zaczyna być kłopotliwa z powodu braku wystarczających kilometrów czasu. A drażliwość pszczół w okresie głodu sytuacji wcale nie poprawia.</p>
<p>Myślę, że szczególnie z tym podkarmianiem odrobinę się spóźniłem - tak parę dni, najwyżej kilka. Przez te przesunięcia pożytków trudno mi było zaobserwować moment pojawienia się prawdziwego głodu nektarowego. Starałem się obserwować maluchy - nukleusy, ale naprawdę było z tym różnie, zależnie od rodzinki. U jednych była kompletna susza na ramkach i zero jaj, a inne miały grzeczne wianuszki nad ładnie podlanym czerwiem. Zastanawiam się, czy nie porobić im jakichś znaczków na ulach, aby sprawdzić, czy to przypadek, rabunek, czy może tendencja?</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy
Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru
Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
QCB = rodzina wychowująca (pozbawiona matki, wyrastająca mateczniki)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Roy[WL] BkfF2[ZD](Ql) P18F1[ZD] PwF2[WL] BkfF2[ZD](Ql)
Bcr[ZD] BkfF2[ZD](Ql) HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BkfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] P18F2[ZD](Ql)
</pre>
<p>Zgineła mi rodzinka <em>Roi</em>, nasza pierwsza rójeczka. Niestety, chyba majtnąłem o jeden raz za dużo którąś ramką i matka odparowała. Przy okazji inspekcji stwierdziłem, że zero czerwiu, pszczoły szumią i odsłaniają <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Gruczo%C5%82_Nasonowa">gruczoł Nasonowa</a>. W związku z tym spontanicznie skorzystałem z dostępnego materiału i utworzyłem z nich kilka nowych odkładów pod ostatnią serię mateczników. W ten sposób, choć wywiozłem spod domu 4 nukleusy zaczęte jeszcze w czerwcu, liczebność toczka na razie pozostała w normie. A to też dlatego, że ostrą (a nawet zbyt ostrą w ten głodowy czas) <em>P18F1</em> podzieliłem <a href="http://www.dave-cushman.net/bee/walkawaysplit.html">metodą łokełej</a> na dwoje. Niechaj ten materiał genetyczny da się przechować do następnej wiosny. Dość już zasłużyły się na miodzie wiosenno-lipowym, jakoś przeżyję bez ich ciężkiej pracy w okresie nawłoci.</p>
<p><strong>Stan = 14</strong></p>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-19_DOM_01_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>ROB</h4>
<p>I tu przybyło nieco odkładów z trzeciej serii wychowu matek. Konkretnie to zaledwie dwa. Zatem aktualnie zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:</p>
<pre>
BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF1[ZD] BcfF1[ZD] BcfF1[DD] BcfF1[DD] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18(FK)[ZD] BcfF1[ZD] Rok[ZD/WL] BkfF2[WL](Ql) BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BkfF2[ZD](Ql)
</pre>
<p>Z okazji głodu polipowego zlikwidowałem jeden z nukleusów i pszczoły połączyłem z drugim. Mam wrażenie, że tak będzie prościej. Pszczoły nie zachowywały się nerwowo, ale były strasznie niemrawe. I nie stwierdziłem śladu czerwiu. Coraz bliżej do jesieni, nie ma co się patyczkować. Tym razem wypróbuję podejście niemieckie: lepiej zazimować jedną silniejszą rodzinkę niż cztery słabiaki. Nie oznacza to bynajmniej, że będę intensywnie łączył po nawłoci. Ale jeżeli tylko zobaczę, że coś tam w ulu jest nie tak - dany materiał pójdzie do likwidacji. W postaci połączenia z rodzinką sąsiednią. Nie, nie, żadnej eutanazji (choć źródłosów tego pojęcia tłumaczy się jako "dobra śmierć", to mam w tej materii niejakie wątpliwości). To jest brutalna selekcja na dwóch rodzinach, a nie żadna eutanazja.</p>
<p><strong>Stan = 24</strong></p>
<p><img alt="Panoramka prosto z ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-14_ROB_01_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] BcfF2[DD](Ql)
BcfF1[DD]
</pre>
<p>Jak bez zmian, to bez zmian. Niech sobie żyją i rosną. Mam nadzieję, że od jednej wezmę jeszcze trochę miodu nawłociowego, a słabiaki niech sobie spuchną - zajęły pełny korpus 9 ramek Dadanta, czyli zaprocentują mi w przyszłym sezonie (o ile dożyją). Oby.</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<p><img alt="Leśna panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-13_LAS_03_Panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Ale musiałbym odwiedzić ten toczek, aby stwierdzić, jak naprawdę się rzeczy mają. W końcu niewykluczone, że i tutaj jakaś rójka przyleciała, dlaczego nie? Ale na razie szkoda mi paliwa na te eskapady.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF2[DD] HarF1[DD]
</pre>
<p>Od ostatniej inspekcji liczba moich pieńków tutaj się nie zmieniła. Z miodowego punktu widzenia mogę tu liczyć na parę ramek i mam nadzieję, że je dostanę. Wczesnowiosenne odkłady rozwinęły się do siły prawie pełnego ula, więc powinny sobie same poradzić z wejściem w zimę.</p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<p><img alt="Toczek dobieski" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-14_DOB_05_Toczek_poziom.jpg" /></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF2[DD] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]
</pre>
<p>Od ostatniej wizyty liczba rodzinek tu się nie zmieniła. Muszę podrzucić na toczek kolejne palety, bo skończyło się miejsce do stawiania nowych uli.</p>
<p>Przy ostatniej wizycie stwierdziłem, że rodzinki weszły (oby) w okres burzliwego rozwoju, przestały lagować i czekać na wygryzienie się czerwiu, tylko zagoniły matki do sadzenia jaj. To dobrze, po powrocie z wakacji oczekuję pięknych plastrów pełnych czerwiu krytego.</p>
<p><strong>Stan = 14</strong></p>
<p><img alt="POD panorameczka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-13_POD_06_Panoramka.jpg" /></p>
<p><img alt="Panoramka wieczorna POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-17_POD_01_Panoramka_wieczorna.jpg" /></p>
<h4>ORZ</h4>
<pre>
BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] Rox[WL]
</pre>
<p>Nukleusy choć niezbyt odpasione, to jednak sobie tu jakoś radzą. Jestem dobrej myśli co do tego miejsca. Na ten toczek przetransportowałem rójkę, którą przypadkiem zoczyliśmy na naszych ramkach stojących w stertach pod ścianą garażu (historyjka o niej poniżej). Jak to z nią będzie, nie mam jeszcze przedstawienia - na razie zagospodarowała się w sile odkładów-nukleusów, które od 2 tygodni pchają matki do czerwienia. Zatem o jej zdolności przetrwania zimy zadecydują najbliższe tygodnie.</p>
<p><strong>Stan = 5</strong></p>
<p><img alt="ORZ - widok na toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-14_ORZ_01_Toczek.jpg" /></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 14; ROB = 24; LAS = 3; DOB = 4; POD = 14; ORZ = 5</p>
<p><strong>Razem = 63</strong></p>
<p>No? No. Minęliśmy magiczną sześćdziesiątkę. I oby stan ten utrzymał się do zimy.</p>
<hr />
<p>I jeszcze jedna taka refleksja: na wiosnę obudziłem się z 21 ulami. Tym razem niczego nie dokupiłem, oparłem się o posiadane zasoby (po raz pierwszy w całości). Udało mi się doprowadzić pasiekę do stanu, w jakim powędrowała do zimy w zeszłym roku. I mam spore szanse ten wynik utrzymać do jesieni. Chyba jednak czegoś się uczę. Coś mi idzie coraz lepiej. Mam nadzieję, że zaprocentuje to w przyszłej pracy selekcyjnej.</p>
<p>A tak w ogóle to pewnego w miarę udanego czwartku kontynuowałem prace finiszujące pasiekę przed wakacjami. Polegało to na początku na grzebaniu w wieżach z korpusów ustawionych pod ścianą garażu w poszukiwaniu ramek (i korpusów), przy pomocy których mógłbym poszerzyć nukleusy uczynione jeszcze pod koniec czerwca. A około tydzień do dwóch temu zwróciłem uwagę po powrocie z pracy do domu, że pszczoły chyba znowu przystąpiły do rabowania zestawionych pod ścianą garażu wieżyczek z zeszłorocznymi ramkami. Znakiem tego z wielkim wyprzedzeniem rozpoczął się już okres głodu polipowego? Czyżby? I tak sobie to zauważyłem, bo co tu jeszcze można z tym zrobić. Ale onego czwartku postanowiłem skompletować trochę ramek i korpusów. Robiłem to codziennie od paru dni, więc wieżyczki nie były osłonięte daszkami, tylko tak sobie stały, kapało z nieba, lubo nie kapało. Szarpnąłem tedy korpus pośród latających pszczół, które brałem za rabusiów, a tu poniżej bez żadnej pomyłki rodzina na ramkach siedzi. No to założyłem osłonę i wróciłem sprawdzić: czerw kryty na kilku plastrach. I w ten sposób potrzebowałem nagle jeszcze jeden daszek i dennicę. A muszę tu podkreślić, że sprzęt mi się kończy. Wszystko zgodnie z przekazem: to kolejna rójka, która wsiedliła się dokładnie tam, gdzie poprzednia (z dokładnością do pół metra w poziomie). </p>
<p><img alt="Nowa rójka pod garażem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-26/2019-07-17_DOM_01_Nowa_rojka.jpg" /></p>
<p>W przyszłym roku też sobie zesztapluję w tym miejscu wieżyczki z ramkami. </p>
<p>W tym roku okrągła sześćdziesiątka --trójka-- czwórka (z rójką) w zupełności mi wystarczy. Miałem z nią dosyć roboty, a przecież wciąż się zmagałem z lenistwem, które narosło po ostatnim padzie pasieki. A też, jak wzmiankowałem wcześniej, sprzęt mi się poniekąd kończy.</p>
<p>Ufff... Chciałem tu jeszcze wrzucić parę rozmyślań filozoficznych, ale szkoda marnować tematów, kiedy zimą nie będzie o czym pisać. Zatem kończę na dziś.</p>
<p>Miłych wakacji.</p>Pierwsze podsumowanie sezonu 20192019-07-11T23:59:00+02:002019-07-11T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-07-11:/2019/2019-07-11_pierwsze-podsumowanie-sezonu-2019.html<p>Jako prawdziwy pszczelarz nie omieszkam zacząć od narzekania: pogoda nas nie rozpieszcza, oj nie rozpieszcza. I warunki przyrodnicze też nie za bardzo, oj nie za bardzo...</p>
<p>Po obfitym majowym finiszu nastąpiła pyszna pierwsza połowa czerwca, a zaraz dalej (<strong>BUMS!</strong>) fala upałów iście afrykańskich. Lipa zakwitła z ponad dwutygodniowym wyprzedzeniem (ale …</p><p>Jako prawdziwy pszczelarz nie omieszkam zacząć od narzekania: pogoda nas nie rozpieszcza, oj nie rozpieszcza. I warunki przyrodnicze też nie za bardzo, oj nie za bardzo...</p>
<p>Po obfitym majowym finiszu nastąpiła pyszna pierwsza połowa czerwca, a zaraz dalej (<strong>BUMS!</strong>) fala upałów iście afrykańskich. Lipa zakwitła z ponad dwutygodniowym wyprzedzeniem (ale w zasadzie zgodnie z <a href="http://s-pszczola.eu/artykuly/kalendarz-fenologiczny/">kalendarzem fenologicznym</a>, jeżeli widełki poszerzyć o tydzień do dwóch). Kwitła i przekwitła podręcznikowo, czyli nie dłużej niż dwa tygodnie. Końcówka czerwca to już bida z nyndzą, pszczoły prawie przestały latać. Widocznie liczne w tym okresie chwasty zaprzestały nektarowania. A pewnego dnia, tuż przed lipcem, chciałem zajrzeć do jednego ze swoich faworytów, nieco zbyt złośliwej (khem, khem, znaczy się: obronnej) rodzinki <em>P18F1</em> i ze zdumieniem skonstatowałem wianuszek martwych trutni okalający paletę, na której stał jej ul. O ile sąsiednie buchwasty (już drugie i trzecie pokolenie po oryginalnie zakupionych ef-jedynkach od powielacza pszczół z gniewnej Północy) zadowoliły się w zasadzie wypędzeniem tłuściochów (zawisły gronem pod wylotkami), to pszczółki nieco "dziksze" urządziły im regularną rzeź, jak z podręcznika.</p>
<p>Czyli pszczoły przystąpiły do kończenia sezonu ponad miesiąc przed zwykłym terminem (mnie pouczano w szkółce, że pora na rzeź trutni to najwcześniej połowa sierpnia).</p>
<p>A do tego nagle pochłodniało. Winę za ten fakt pono ponosi wyż arktyczny, który jednocześnie sprawił taką anomalię, że w okolicach <a href="https://www.google.pl/maps/place/Tas-Yuryakh,+Sacha+(Jakucja),+Rosja,+678184/@61.7906103,113.0148367,2296m/data=!3m2!1e3!4b1!4m5!3m4!1s0x5c6370543263f9a1:0x216ed204b876ae8b!8m2!3d61.7906117!4d113.0236101">Tas-Jurach</a> w Jakucji, ponad 1000 kilometrów na północ od Irkucka (szerokość geograficzna odpowiada miejscowości <a href="https://www.google.pl/maps/place/Tampere,+Finlandia/@61.6316399,23.5494405,73861m/data=!3m2!1e3!4b1!4m5!3m4!1s0x468edf554593da5d:0x6adfe3bd1e0b22c0!8m2!3d61.4978026!4d23.7606812">Tampere w Finlandii</a>, w pobliżu której <a href="https://naturebees.wordpress.com/">Juhani Lunden</a> hoduje swoje <a href="https://www.youtube.com/watch?v=eSbBAAa1fwQ">VRki czyli pszczoły odporne na warrozę</a>), jest cieplej niż u nas, co ja gadam, cieplej niż w Niemczech, a nawet we Francji! W stolicy Jakucji, urokliwym mieście o nazwie <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Jakuck">Jakuck</a>, również gorąco jak w piecu... <a href="https://sakhalife.ru/zhara-v-yakutske/">Naprawdę, martwię się o renifery</a>...</p>
<p>Tak czy owak, skoro pszczoły kończą sezon, ja mogę się pokusić o pierwszą próbę jego podsumowania.</p>
<p><img alt="POD - urokliwy obrazek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-29_POD_01_Urokliwy_obrazek.jpg" /></p>
<h3>Pierwsze rozliczenie z planów</h3>
<p><a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-03-23_nowy-sezon-nowe-plany.html">Nie postawiłem sobie ambitnych zadań na ten rok</a>. Trochę mnie podłamała <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-03-31_raport-liczbowy-3.html">wysoka śmiertelność pasieki w zimie i na przedwiośniu</a>, więc postanowiłem zrobić krok wstecz i w ten sposób tak jakby zadreptać w miejscu:</p>
<ul>
<li>odbudować pulę liczebną pszczół do przynajmniej (ale też nie dużo więcej) tego samego stanu, co szedł do zimy rok temu - czyli około 60 pni,</li>
<li>uchronić swoje linie mieszańców, które już kolejny rok bytują u mnie,</li>
<li>pozyskać jakąś ilość miodu, żeby najlepsza z żon nie sarkała, a dzieci dalej szanowały ojca (bez względu na warunki przyrodnicze sezonu),</li>
<li>zrealizować parę pomniejszych eksperymentów samonauczania, czyli wywieźć na sady i na rzepak,</li>
<li>kontynuować przesypywanie na węzę 4,9mm, aby dowiedzieć się, czy nie wynika z tego więcej bałaganu niż korzyści.</li>
</ul>
<h4>Odbudowa liczebności pasieki</h4>
<p>Dwiema seriami udało mi się wyhodować dość mateczników, aby poważnie zbliżyć się do planowanej liczby 60 pni. Kolejne serie w przygotowaniu, może coś jeszcze wyszarpnę, szczególnie, że sezon się przedwcześnie kończy, do nawłoci kupa czasu. Pora wybrać producentów miodu nawłociowego, a resztę można prawie dowolnie osłabiać, byle nie bez sensu. Zatem jeszcze dorobię maluchów, ile się da. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Trochę mnie leń ogarnia, żeby ubierać te wszystkie pszczelarskie akcesoria i utensylia, żeby potem tylko na kwadrans zaglądać do uli, ale nie ma rady, trzeba się zebrać w kupę.</p>
<h4>Bioroz genetyczny w pasiece</h4>
<p>W dziale hodowlanym pasieki poniosłem w tym roku porażkę. Produkcję mateczników zacząłem zaraz z początkiem czerwca, bo po zimnym początku maja chciałem, aby mi się rodzinki co nieco rozbuchały. Pierwsze dwie serie wychowu matek zrobiłem na ilość, a nie na jakość: oparłem się o materiał z pochodnych z buchwasta. Szykując trzecią serię zajrzałem do ula wytypowanej <em>P18F1</em> i ze zdumieniem skonstatowałem tam kilkadziesiąt jaj, potem długo nic i wreszcie czerw otwarty, ale taki dobrze już kilkudniowy. To wszystko dość słabo podlane. Nie wiem, co sądzić o takim widoku (przypuszczam, że pszczoły wstrzymały czerwienie i pożerają młodszy czerw odzyskując zainwestowane białko), ale tak czy owak nie było larw do pobierania. Musiałem odpuścić. Pozostaje zrobić łokełeja i zaryzykować ewentualnie poprawiając potem wynik majtaniem ramkami. Koniecznie jednak muszę coś z tym zrobić, bo inaczej do zimy pójdą dosłownie pojedyncze sztuki cenniejszego materiału, który charakteryzuje się, jak widać na załączonym obrazku, nieco gorszą współpracą z pszczelarzem na polu sztucznego wychowu matek.</p>
<h4>Wyniki na froncie kampanii miodowniczej</h4>
<p>Tutaj na razie też nie jest wesoło. Wygląda na to, że taka obfitość nektaru, jaka wystąpiła rok temu, wydarza się raz na parę lat co najwyżej. Dopiero z okazji lipy zobaczyłem u dosłownie kilku rodzin zapełnione nadstawki. I co ciekawe dla mnie (choć nie przykładałem się wcale do obserwacji), bardzo różnie się to układało. Wyniki miodowe zebrały rodzinki z dziczków-mieszańców, ale i na matkach z hodowli Polbarta. Z tym, że nie mogę uczciwie wskazać, że te hodowlane mają na tym polu jakąś przewagę. W obu grupach mam rodziny, które coś z siebie dały i takie, z których nie mam w tym roku pożytku.</p>
<p>A muszę tu zaznaczyć, że chciałem tym razem sprawdzić, jak zadziała metoda Liebiga w moich warunkach - czyli rodzina produkcyjna ma zajmować dwa korpusy, a nad kratą stać trzeci, do bezwzględnego zapełnienia miodem. Otóż wyszło bardzo różnie, a konkretnie to prawie wcale. Wyniki w postaci napełnionych nadstawek mają raczej rodziny, które dostały o korpus mniej przestrzeni. W zasadzie tylko dziczka <em>P18F1</em> zachowała się nie tylko zgodnie z podręcznikiem, ale nawet lepiej: zalała też mniej więcej w połowie drugi korpus (liczymy jak zwykle od dołu). </p>
<p>W tenże sposób dokonaliśmy nieco opóźnionego miodobrania polipowego (od "po lipie", a nie od polipów) i uzyskaliśmy około 60kg gęstego jak żywica miodu mieszanego. Aromatycznego jak perfumy (to się długo nie utrzyma), o barwie ciemnego bursztynu. Jak zwykł powiadać mój dawny kolega z Mongolii: nie kariera, ale i nie wpadka. </p>
<p>Podsumowanie tego działu musi jednak jeszcze poczekać: do nawłoci kawał czasu, a ona może jeszcze pokazać, co potrafi.</p>
<h5>Rzepak</h5>
<p>Udało się znaleźć fajne miejsce na postawienie uli. Udało się je tam postawić. Ale nic z tego nie wyszło. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-06-13_czas-obfitosci.html">Pisałem już o tym co nieco</a> we wcześniejszych wpisach. Dość tutaj zaznaczyć, że dopóki nie obudzi się we mnie silna faza na wożenie pszczół gdzieś tam, hen, na polskie rzepakowiska z prawdziwego zdarzenia (od około 200 kilometrów od Warszawy tysiące hektarów, na które mało by było wszystkich polskich pszczół), nie ma powodu się tym jakoś specjalnie podniecać. Następny rzepak w mojej okolicy pewnie za trzy lata. Lepiej będzie, jeżeli znajdę moim pszczołom jakieś inne zajęcie.</p>
<h4>Zapylanie sadów</h4>
<p>Z powodu rzepaku na sady pojechały te nieco słabsze rodzinki (zważywszy, że prawie całe towarzystwo wyszło z zimy w niezachwycającej kondycji). Jakie skutki, jeżeli w ogóle, obserwują sadownicy, na to przyjdzie mi jeszcze chwilę poczekać. Na pasiece mogę tylko stwierdzić, że rodzinki te rozwinęły się nie gorzej, a czasami nawet lepiej od tych, które stanęły na rzepaku. Rewelacji nie ma, ale nie widać też żadnych katastrof. Co mnie cieszy. Bo sady to jednak dobre źródło pyłku na starcie sezonu. Sadownicy świadomi są ryzyk, na jakie wystawiają się pszczoły na ich areałach (weźmy kolejny środek chemiczny o nazwie niczym rozkaz rozstrzelania: <em><a href="https://www.corteva.pl/produkty/ochrona-upraw/dursban-480-ec.html?id=df243db3-784c-466f-9949-d4de69c854bf">Dursban</a></em>) i poważnie starają się uwzględnić obecność owadów w krytycznych momentach. To mnie też cieszy.</p>
<h4>Przesypywanie na węzę</h4>
<p>Oż kurczę bladę... Zapomniałem. W końcu, po dyskusji z Dyrektorem do spraw Marketingu ustaliliśmy, że w tym roku węzę zużyjemy do uzupełnienia ramek w korpusach odkładów, które i tak muszą sobie pobudować siedziby na zimę, niech zatem się przyłożą.</p>
<p>Jak wróci ciepło, muszę też odkurzyć topiarkę słoneczną. Na razie pozwoliła pozyskać zaledwie ze dwa kilogramy wosku, a zarobaczone ramki czekają w kolejce.</p>
<p><img alt="POD - Odkłady z lotu żaby" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-20_POD_01_Przybylo_odkladow.jpg" /></p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Luz = AMM od Dawida Lutza (w tej chwili w eksperymentalnym ratowaniu)
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
QCB = rodzina wychowująca (pozbawiona matki, wyrastająca mateczniki)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Roy[WL] P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] Roi[ZD] HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BcfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] BcrF1[ZD|RoiF1[ZD] BcrF1[ZD]|BcrF1[ZD]
</pre>
<p>Tu się nic specjalnego nie zmieniło. Czeka mnie wywózka nukleusów stojących po prawej całego toczka. Ale to jak się zbiere i wezne. Nie ma pośpiechu.</p>
<p>Na toczku przydomowym zgarnąłem miód z niespodziewanych źródeł: otóż były to rodzinki <em>P18F1[ZD]</em> (czempionka pod względem ilości) oraz <em>Bcr[ZD]</em> (raz użyta do celów wychowu mateczników, a jednak się sprawiła) i wreszcie <em>BcfF1[ZD]</em>, która lagowała przez cały sezon. Nie dałem jej nawet kraty, bo niczego się po niej już nie spodziewałem. Posłużyła mi jako dawca ramek do odkładów. A mimo to przecież pół korpusu miodu od niej dostałem. Za to inne, w tym potomkinie niegdysiejszej czempionki <em>Har</em> (czyli Harpagan), z trudem zdołały zagospodarować podane im prawie w całości zabudowane 9 ramek dadanowskich. Wstyd. W związku z tym ograbiłem je z czerwiu na rzecz odkładów pod drugą serię mateczników, które już szczęśliwie się unasienniły i czerwią.</p>
<p><strong>Stan = 15</strong></p>
<p><img alt="DOM - druga seria odkładów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-19_DOM_01_Druga_seria_odkladow.jpg" /></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Tu przybyło nieco odkładów z drugiej serii wychowu matek. Zatem aktualnie wygląda to tak:</p>
<pre>
BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF1[ZD]|BcfF1[ZD] BcfF1[DD] BcfF1[DD] BcfF1[DD] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18(FK)[ZD] BcfF1[ZD] Rok[ZD/WL]
</pre>
<p>Na każdym toczku, gdzie stawiałem odkłady, wypadło mi jedno łączenie nieudanego unasienniania.
Wyjaśnienia domaga się też fakt, skąd znika <em>HarF2</em> lub <em>HarF3</em>, a pojawia się <em>BcfF2</em> - otóż wynika to z pomyłki zapisu na daszkach. Odkłady oznakowane jako <em>HarF3</em> w rzeczywistości pochodzą z larw pobranych z odkładu typu łokełej wykonanego w maju roku 2017. Rodzinka ta w zeszłym roku była moim miodowym czempionem, więc postanowiłem ilościowe mnożenie oprzeć właśnie na niej. Żeby było też w jakiś sposób jakościowe.</p>
<p><strong>Stan = 19</strong> (łącznie z unasiennionymi odkładami, które pilnie rosną)</p>
<p><img alt="Długa pszczela linia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-17/2019-06-12_ROB_01_Dluga_pszczela_linia.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] BcfF2[DD]
BcfF1[DD]
</pre>
<p>Tu też nic się nie zmieniło. Udało się pobrać kilka ramek z miodem od Ron[DD], czego się spodziewałem. Nie spodziewałem się, że znajdę u niej tyle ramek z czerwiem. Ponieważ w związku z objawami końca sezonu w środku sezonu (tzn. pszczoły tak się zachowują, jakby zaraz miały nadejść ich wakacje) postanowiłem wszystkim rozbuchańcom zmniejszyć przestrzeń, aby się nieco ścieśniły i może jednak weszły do nadstawek, kiedy tylko pojawi się nowy pożytek, musiałem nadmiary ramek przekazać do stojących obok lagujących słabiaków. Może da im to do myślenia i na nawłoci przynajmniej się upasą na zimę.</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Ale musiałbym odwiedzić ten toczek, aby stwierdzić, jak naprawdę się rzeczy mają. W końcu niewykluczone, że i tutaj jakaś rójka przyleciała, dlaczego nie? Ale na razie szkoda mi paliwa na te eskapady.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF2[DD] HarF1[DD]
</pre>
<p>Tu przybył jeden odkład na nowej matce. Ponieważ rodzina najbardziej z prawej wprost kipi od pszczoły, przy najbliższej okazji wzmocnię go rameczką lub dwiema, a ją nieco osłabię, za to dam jej puste ramki do napełnienia miodem. Zobaczymy, jak to się uda.</p>
<p>Poza tym Jarek zgromadził tu swoje pszczele zasoby. I tak na pasiece trochę się zagęściło. Trzeba będzie znaleźć się tam z piłą i maczetą, aby nieco prześwietlić sytuację i naszykować stanowiska pod nowe ule. Miejsce pożytkowo jest niezłe, jak na razie rok do roku pszczoły świetnie się tam bawią.</p>
<p>Jest to na razie jedyna pasieka, na której jako tako udaje mi się utrzymać dyscyplinę ramki. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wreszcie tę kwestię uporządkuję.</p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF2[DD] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD]
</pre>
<p>Tu też przybyło sporo nowych odkładów. I tak właśnie ma być. To miejsce wybrałem i płacę za nie żywym pieniądzem, gdyż ma dobry dojazd pod same ule i dużo miejsca na ich rozstawianie.</p>
<p><strong>Stan = 14</strong></p>
<p><img alt="Kozy tym razem, a nie konie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-07-06_POD_01_Kozy_tym_razem.jpg" /></p>
<h4>ORZ (czyli nowy Orzeszyn, po co zmieniać mu oznakowanie?)</h4>
<pre>
BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD]
</pre>
<p>Cieszy mnie uruchomienie nowego/starego pasieczyska. W tym roku oczywiście to tylko test. Jeżeli mi się uda, to jeszcze dostawię tu parę sztuk, wolne palety czekają. Pszczoły mają tu wykazać, jak okolica darzy pożytkami. Na razie. Ale jestem dobrej myśli. Na razie.</p>
<p><strong>Stan = 4</strong></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 15; ROB = 19; LAS = 3; DOB = 4; POD = 14; ORZ = 4</p>
<p><strong>Razem = 59</strong></p>
<p>Jeszcze by się parę przydało...</p>
<hr />
<p><img alt="Podłęcze z innej perspektywy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-07-10/2019-06-20_POD_02_Przybylo_odkladow.jpg" /></p>
<p>Lekkie załamanie emocjonalne po osypaniu się 2/3 pasieki sprawiło, że nie uczestniczę w życiu pszczół tak intensywnie jak w roku zeszłym. W związku z tym mamy pewne zaległości, na przykład na polu produkcji dennic. Sporo materiału leży i czeka, aż się zbiorę w kupę i zacznę coś robić w stolarni. Ale leń dobrze mnie trzyma i nie puszcza. </p>
<p>Ostatnia seria mateczników już nakryta lokówkami, bo pogoda pod psem nie zachęca do robienia odkładów: takim profi to ja jeszcze nie jestem, żeby walczyć z pszczołami pod deszczem i wiatrem, jeżeli mogę to jakoś obejść.</p>
<p>Zbliża się połowa lipca, czyli tradycyjny głód pasieczny, który normalnie występował po lipie. Zatem czeka nas jeszcze wycieczka z dokarmianiem (jak wiadomo pszczoły karmi się na trzy sposoby: podkarmianie, dokarmianie i zakarmianie - i nie należy tego w żadnym wypadku mylić!), sporządzenie ostatniej serii odkładów, ze trzy łokełeje z rodzinek, których nie udało się pomnożyć metodą sztuczną, czyli przekładaniem larw, a potem to już wakacje.</p>
<p>A po wakacjach zapewne zrobię małe oszustwo w postaci wzmocnienia rodzin wytypowanych do produkcji miodu nawłociowego, a jeżeli wystarczy mi samozaparcia, to jeszcze wyrównam siłę odkładom. Od początku pszczelarzenia kombinuję, jak zamienić nawłoć w sukces. Niestety, każdego roku mam tylko jedno podejście.</p>Czas obfitości2019-06-13T23:59:00+02:002019-06-13T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-06-13:/2019/2019-06-13_czas-obfitosci.html<p>No i zaczęło się. To znaczy, jak zwykle. Minęła połowa maja, pogoda w naszym, mimo usiłowań tak zwanych ekologów, wciąż zmieniającym się klimacie, zgodnie z odwiecznym kalendarzem uległa poprawie i pszczoły mogły zacząć na serio pracować. I tak właśnie zrobiły.</p>
<p>Począwszy od pierwszej mojej w całej (niedługiej, przyznajmy) pszczelarskiej karierze …</p><p>No i zaczęło się. To znaczy, jak zwykle. Minęła połowa maja, pogoda w naszym, mimo usiłowań tak zwanych ekologów, wciąż zmieniającym się klimacie, zgodnie z odwiecznym kalendarzem uległa poprawie i pszczoły mogły zacząć na serio pracować. I tak właśnie zrobiły.</p>
<p>Począwszy od pierwszej mojej w całej (niedługiej, przyznajmy) pszczelarskiej karierze rójki, co naleciała się na korpusy pełne ramek pozostałych po zimie, naliczyłem do końca zeszłego tygodnia łącznie pięć (liczbowo: 5). Znaczy, rójek. Na puste, wymarłe ule naleciawszych się.</p>
<p><img alt="Ule na rzepaku - końcówka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-05-24_LAS-Na-rzepaku.jpg" /></p>
<p>W międzyczasie minęło parę tygodni i przyszła pora oceniać rezultaty. A były one takie sobie. Kiepska pogoda i taka sobie siła rodzin połączone do kupy dały odnośny rezultat. Czyli żaden. No, prawie żaden. Rodziny ładnie się rozwinęły. Ale nie lepiej niż te stojące na sadach. W nadstawkach pustki. Znaczy, plastry ciągle tam były, ale w plastrach tylko powietrze. Trudno. Następne podejście za trzy lata, bo wcześniej rzepaku w mojej okolicy się nie spodziewam. Trzeba było zwieźć ule i zajrzeć, czy aby i u mnie nie pojawiła się rojowa ochota...</p>
<p>Ule z rzepaku przewieźliśmy pod dom, ule z sadów do Roberta. Minął czas jakiś i przyszła pora na mnożenie. Ponieważ kolega porwał mi przyczepkę, na pierwszy ogień musiało pójść mięso, czyli potomkowie buchwastów - tych miałem pod ręką.</p>
<p><img alt="Druga rodzina wychowująca gotowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-17/2019-06-11_DOM_Druga_wychowujaca_gotowa.jpg" /></p>
<p>Rodziny wychowujące w tym roku ustawiam wedle <a href="http://wolnepszczoly.org/notatnik-pasieczny-cz-5-wczesne-lato-zaczyna-sie-wychow-matek/">metody Webstera</a>, kto ciekaw, ten sobie doczyta. W jaki sposób pozyskam zasoby do budowy nukleusów, to się jeszcze zobaczy. Mam nadzieję, że uda mi się te najsłabsze ule podzielić na 4 i w ten sposób do każdego nowego nuka trafiłaby przynajmniej jedna solidna ramka z czerwiem krytym, a może i dwie, do tego ramka pokarmowa, ramka z suszem, na przyszłość. Tak bym chciał. A jak będzie - to właśnie, lada moment, zobaczymy. Będzie z tym trochę szarpaniny, w końcu pracuję na trzech rozmiarach ramek. Daje to duży potencjał i sprawia nie mniejsze kłopoty.</p>
<p>W pierwszym przekładaniu uzyskałem wynik mniej więcej pół na pół; to znaczy, ciut ponad połowę przełożonych larw pszczoły zaakceptowały i wykarmiły.</p>
<p><img alt="24 przyjęte" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-17/2019-06-10_DOM_24_przyjete.jpg" /></p>
<p>Ale ile ich w rzeczywistości dotrwa do najbliższej soboty - to się jeszcze okaże. Moje niewielkie doświadczenie jednak uczy, że do momentu, aż matka zacznie czerwić, to wciąż nic nie wiadomo. Dotychczasowe moje osiągi nie kładły trupem z zachwytu: karmicielki zwykle akceptowały połowę larw, a potem około połowy matek wracało z lotów weselnych. Czyli jeżeli na wstępie przełożyłem 40 larw, normalnym wynikiem był przybytek w postaci 10 nowych nukleusów po miesiącu pracy. Jak powiedziałem: takie wyniki nie powalają. Szczególnie, że oznacza to konieczność przeprowadzenia aż 4 serii wychowu matek. Co najmniej.</p>
<p>Zobaczymy. Na razie poszły dwie serie. W drugiej jeszcze nie sprawdzałem przyjęć. Nie czuję mięty do odpalania kolejnej rodziny wychowującej, ale może będzie trzeba coś wymyślić. Plan mam taki, że w niedzielę rodzina, która wychowała mi pierwszą serię mateczników, dostanie z powrotem korpus z matką i będzie miała 10 dni do 2 tygodni na ponowne rozpędzenie się. Kalendarzowo, zgodnie z planem urlopów, powinienem na 2 rodzinach wyrobić po 2 serie i zostanie mi jeszcze tydzień na porządki. Oraz ewentualne odkłady spontaniczne, które się zwykle przy takiej okazji wydarzają.</p>
<p>Teraz mamy czas obfitości. Choć pszczoły nie zbierają nic dla mnie, to jednak dla siebie mają dość. I mnożą się na potęgę. Łatwo zapomnieć, że taki stan to tylko krótki fragment procesu, cyklu rocznego, który jest fragmentem innego, dwuletniego, który znowuż stanowi tylko część czegoś jeszcze większego.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
QCB = rodzina wychowująca (pozbawiona matki, wyrastająca mateczniki)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>DOM</h4>
<pre>
P18F1[ZD] PwF2[WL]
Roi[ZD] Bcr[ZD] HarF2(Ql)[DD] HarF2(Ql)[DD] HarF2(Ql)[DD] BcfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="Ule z rzepaku pod domem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-05-25_DOM_01_Ule_z_rzepaku.jpg" /></p>
<p>Jednak od tej pory trochę się zmieniło, więc trzeba nanieść małe popraweczki:</p>
<pre>
Roy[WL] Roi[ZD](Q) P18F1[ZD] PwF2[WL]
Bcr[ZD] QCB[ZD] HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BcfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] BcrF1(Ql?)[ZD]|RoiF1(Ql?)[ZD] BcrF1(Ql?)[ZD]|BcrF1(Ql?)[ZD]
</pre>
<p>Pojawiły się nowe rodziny wychowujące, a przy okazji ich ustawiania wyłowiłem mateczniki. No to założyłem na nich mikrusy - odkładziki na półkorpusikach (a myślałem, że w tym roku nie będę tego robił, a tu patrzcie). Nie jest to co prawda zgodne z podręcznikiem, ale nie będę marnował fajowych mateczników, skoro się pojawiły. W ten sposób korzystając z sezonu rojowego pozwalam sobie cokolwiek pomnażać pasiekę, co przecież było moim celem - odbudować się po horrendalnych stratach zimowych. W ten sposób, zamiast 10 jednostek na pasiece aktualnie mogę sobie bez kozery pozwolić na podanie większej liczby:</p>
<p><strong>Stan = 14</strong></p>
<h4>ROB</h4>
<p>Tutaj zwieźliśmy rodzinki, które z zapałem zapylały drzewka pestkowe (czereśnie, wiśnie i śliwy), potem różowate (jabłonie), wreszcie, w ramach eksperymentu, truskawki (wyobraźcie sobie - też różowate!). Hmmm... Pestkowe to też różowate... Ciekawe wnioski natury filozoficznej to nasuwa...</p>
<pre>
Szm[WL] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD](Ql?) P18(FK)[ZD] HarF2[ZD](Ql?)|BorF2[ZD](Qr) Rok[ZD/WL]
</pre>
<p>Mam tu na toczku parę gwiazdeczek, co do których chciałbym, aby ich linie się zachowały. Taki upór kolekcjonera. W końcu tutaj stanęła rodzina, która przetrwała w niezłym stanie dwa lata bez leczenia. Miałem z nią przygody na początku 2018, kiedy obawiałem się, że straciła matkę. Ale dalszy jej rozwój, w tym tegoroczny, wskazuje, że albo coś jest w opowieściach Erika Osterlunda o tym, jak to pszczoły potrafią się uczyć jedne od drugich (tj. dziedziczyć zachowania poprzez "wychowanie"), albo jednak ostała się matka oryginalna - bo rodzinka zawsze była trochę bardziej obronna od reszty. Nie to, żeby zaraz złośliwa, po prostu nie lubi, kiedy się zbyt długo grymasi nad ulem.</p>
<p><img alt="Robert - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-06-01_ROB_02_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Jednocześnie jest to okazja do obserwacji, jak zachowują się pszczoły hodowlane i mieszańcowane bez żadnego konkretnego celu. Bo może ja się w tym blogu trochę wymądrzam, a przecież wciąż najszczęśliwszy jestem, kiedy po prostu matka się wygryzie, unasienni i zacznie ładnie czerwić. Cechy dalsze, bardziej szczegółowe, obawiam się, staną się obiektem mojej wnikliwej obserwacji w bliżej nieustalonej przyszłości.</p>
<p>Tak czy owak deszcze zmyły zapisy na daszkach, co sprawiło mi nielichy kłopot, kiedy próbowałem odtworzyć położenie poszczególnych rodzinek. Myślę jednak, że mi się udało:</p>
<p><strong>Stan = 11</strong> (liczę odkłady jako jeden, bo co do drugiego to wciąż nie ma pewności)</p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
Ron[DD] BcfF2[DD](Ql)
BcfF1[DD]
</pre>
<p><img alt="Las - rójka to ta z lewej" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-06-01_LAS_02_Toczek_zarosniety.jpg" /></p>
<p>Otóż wydarzył się cud i na puste korpusy naleciała się rójeczka. W ten sposób stan na tym toczku powiększył się o najsilniejszą rodzinę, która w dodatku zasiliła bezmatek w ramkę z jajkami, aby ta wychowała sobie nową matkę, skoro poprzedniej nie potrafiła. Zatem stoi tu sobie jedna rodzina dość produkcyjna i dwa maluchy, które powstały z jednego dość dużego harpagana, który nie wiedzieć czemu tak się skurczył. Zobaczymy, co z tego wyniknie dalej.</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Ale musiałbym odwiedzić ten toczek, aby stwierdzić, jak naprawdę się rzeczy mają. W końcu niewykluczone, że i tutaj jakaś rójka przyleciała, dlaczego nie? Ale na razie szkoda mi paliwa na te eskapady.</p>
<p><strong>Stan = 0</strong></p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] HarF1[DD]
</pre>
<p><img alt="Na DOB jak zwykle robota wre" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-06-02_DOB_Lataja.jpg" /></p>
<p>Mateczne macierzaki rozwijają się zgodnie ze swoim planem. Onegdaj podrzuciłem im parę kolejnych ramek z zapasami zimowymi, niech sobie na nich gospodarują. Oczekuję, że na nawłoci pokażą, co potrafią. A na razie niech sobie rosną.</p>
<p>Z listy skreśliłem pnie Jarka, bo coś tam w nich namieszał. Aktualizację zrobię pod koniec sezonu, jak mi zaraportuje wyniki. Zatem odnotowuję tylko pnie pod moim zarządem.</p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>POD</h4>
<pre>
BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] SurF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="Konik na Podłęczy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-05-24_POD-Koniki.jpg" /></p>
<p>Nie wiem, jak to się stało, ale faktyczny stan na tym toczku wygląda tak, jak powyżej i nie inaczej. Dwie pierwsze rodziny rozwijają się solidnie, ostatnia laguje na maksa. A że pod domem mam jej siostrę, to mogę wyciągnąć słabo, ale jednak uprawniony, wniosek, że ten typ tak ma.</p>
<p><img alt="Broda - potem dodałem korpusy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-06-01_POD_01_Broda.jpg" /></p>
<p><strong>Stan = 3</strong></p>
<h4>Podsumowanie</h4>
<p>DOM = 14; ROB = 11; LAS = 3; DOB = 3; POD = 3</p>
<p><strong>Razem = 34</strong></p>
<p>Połowa.</p>
<hr />
<p>Czyli pierwsze serie odkładów pooooszłyyyy, wychów matek pooooszeeeedł i teraz patrzymy na rezultaty. Aby wypełnić plan założony na początku roku, czyli uzupełnienie stanu pasieki do poziomu, z jakim wchodziłem w zimę 2018/2019, muszę wyprodukować około 50 odkładów łącznie - przy założeniu sporych strat i późniejszego łączenia - nie da się inaczej. Ponieważ w tym roku urlopy układają się dość korzystnie, może mi się to udać. Zobaczymy.</p>
<p>Przeżywam pewien spadek motywacji. Z jednej strony upały, z drugiej strony dopadła mnie beznadziejność: tyle pracy człowiek włożył w pomnożenie pasieki, żeby się obudzić ze stanem ciut mniejszym, niż zaczynał sezon temu. </p>
<p>Teraz mamy czas obfitości, pszczoła się mnoży na potęgę, jest z czego kraść. Ale o takim urodzaju pyłkowo-nektarowym, jaki wystąpił w zeszłym roku, to mogę sobie tylko pomarzyć. Zatem najlepsza z żon koso spogląda, bo ręce jej już nerwowo latają w poszukiwaniu odsklepiacza - a tu nie ma czego odsklepiać! Z rzepaku nici, z akacji nici, zobaczymy, co wyjdzie z lipy. W końcu, jak zwykle, zostanie nam ta wierna i zabójcza nawłoć. Do której się szykujemy.</p>
<p><img alt="Rzepak przekwitnięty" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-06-02/2019-05-25_LAS-Rzepak_przekwitl.jpg" /></p>
<p>Bo na rzepak już nie liczymy ;)</p>Jaka dziwna wiosna2019-05-22T23:59:00+02:002019-05-22T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-05-22:/2019/2019-05-22_jaka-dziwna-wiosna.html<h2>Dziwna, dziwna pogoda</h2>
<p>Kwiecień obiecywał piękną wiosnę i lato z poważnym zagrożeniem suszą. Gleba po zimie, która w Polsce jest najważniejszym okresem nawodnienia terenu, przypominała pył. A jednak.</p>
<p>Zanim jeszcze nadejszła majówka i najdłuższy weekend nowoczesnej Europy, pogoda zaczęła się psuć. Poszły chmurki, temperatura opadła w okolice zimowej i pożałowaliśmy …</p><h2>Dziwna, dziwna pogoda</h2>
<p>Kwiecień obiecywał piękną wiosnę i lato z poważnym zagrożeniem suszą. Gleba po zimie, która w Polsce jest najważniejszym okresem nawodnienia terenu, przypominała pył. A jednak.</p>
<p>Zanim jeszcze nadejszła majówka i najdłuższy weekend nowoczesnej Europy, pogoda zaczęła się psuć. Poszły chmurki, temperatura opadła w okolice zimowej i pożałowaliśmy, my kierowcy, że tak ochoczo zmieniliśmy opony na letnie. Poszły chłody, gdzie niegdzie nawet spadł śnieg. Akurat w korelacji czasowej z zakwitaniem rzepaku, którego pszczoły zdołały chapnąć tylko tyle, aby wykorzystać go w nadchodzących chłodach.</p>
<p>Dalej było już tylko gorzej. I tak środkowe dwa tygodnie maja to postępujące zachmurzenia z opadami i temperaturą poniżej granicy lotów.</p>
<p>Wreszcie doczekaliśmy Zimnych Ogrodników (święci Pankracy, Serwacy i Bonifacy) i Zimnej Zośki (czyli 15 maja). Jak w zegarku (co tam zmiany klimatyczne, wszystko jak przed wiekami) zaczęło się ocieplać ukazując niezmierzoną potęgę natury animowanej przepychanymi masami powietrza: w mroźnej Mongolii stało się cieplej niż na błogim południu Francji. Że nie wspomnę, że tradycyjnie jeden z najchłodniejszych regionów Polski, tj. lubelszczyzna, z jakiegoś powodu wymrożenia majowego doświadczył bodaj w najmniejszym stopniu postępując klimatycznie społem z całą Ukrainą, gdzie w pełni zrealizował się potencjał zbiorów z rzepaku. I tak poszło gorące powietrze, znowu można pochować kurtki - za to nie wolno się rozstawać z parasolem.</p>
<p>Wiedziałem już dużo wcześniej, że w maju nie pobawimy się z pszczołami: ledwo powieźliśmy eksperymentalną grupę do sadów, kolejne weekendy wypełniły się różnymi, nie zawsze pszczelarskimi zajęciami. Na przykład wycieczką do Hamburga. Przy jej okazji chciałem skorzystać też pszczelarsko i odwiedzić <a href="http://www.imkerei-klindworth.de/">pasiekę Georga Klindwortha</a>, znaną pasjonatom tematu z odcinkowej <a href="https://www.youtube.com/watch?v=k2IjNBbLESY">serii na youtube</a> o pasiecznictwie kószkowym. Niestety (a może jednak na szczęście), trasy naszych wycieczek po północnej Dolnej Saksonii kierowały się akurat w przeciwnym kierunku. Zamiast do <a href="https://www.google.pl/maps/place/Langenfelder+Str.+32,+27419+Klein+Meckelsen,+Niemcy/@53.3130346,9.4297829,1473m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x47b10dad1df0ac9f:0x7da4dfde232591e9!8m2!3d53.3123709!4d9.4334665">Klein Meckelsen</a> akurat pojechaliśmy do <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Lüneburg">Lüneburga</a>. Ale i tak mogliśmy podziwiać okoliczne wrzosowiska, dobrze widoczne z okien auta. No, i coś tam jednak się dowiedzieliśmy: pszczelarstwo kószkowe w tej okolicy cieszy się pewną popularnością. Różne odmiany tego pszczelego siedliszcza, ale zawsze wykonane ze słomy i zaimpregnowane krowią kupą można zobaczyć wystawione na widok turystyczny. A wpisanie w przeglądarkę "<em>korbimkerei hamburg</em>" skutkuje wyświetleniem się licznych odsyłaczy do pasiek zapewne mniejszego rozmiaru, ale przygotowanych na (odpłatne!) przyjęcie ciekawskich.</p>
<p><img alt="Pasieka kószkowa" src="https://beowulf-schleswig.de/wp-content/uploads/2016/05/IMG_2520.jpg" /></p>
<p><img alt="Kószka ramkowa" src="http://immenfreunde.de/pics/2_9_2012/kanitz1.jpg" /></p>
<p><em>Kószka typu ramkowego (DNM prawdopodobnie)</em></p>
<p>I tak to zleciało.</p>
<h2>Światowy Dzień Pszczół</h2>
<p>W ostatni weekend miałem zaszczyt uczestniczyć w imprezie organizowanej przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych na Dolnym Śląsku: pozwolono mi wygłosić krótką prelekcję nt. działalności Wolnych Pszczół. Przy okazji doświadczyłem iście wrocławskiego upału: toż to najcieplejszy zakątek Polski. Przy drogach wokół miasta przekwitał zaś rzepak.</p>
<p>O mało nie staliśmy się sensacją dnia. Otóż mój brat w karmie spacerując sobie z wózeczkiem ku nam, minął skłębiającą się na <a href="https://www.google.pl/maps/place/51°06'32.1"N+17°01'58.8"E/@51.1089108,17.0324585,192m/data=!3m2!1e3!4b1!4m9!1m2!2m1!1swrocław+rynek!3m5!1s0x0:0x0!7e2!8m2!3d51.1089099!4d17.0330072">drzewku przy Świdnickiej, zaraz na wylocie Rynku</a>, rójkę pszczelą. Ale jak to on: flegmatycznie skonstatował, a następnie powędrował dalej. Jak już się dowiedzieliśmy, Konrad porwał demonstracyjną kószkę, worek na śmieci, spryskiwacz na wodę (skąd on się tam wziął?) i podyrdaliśmy "ratować pszczoły". Niestety, w międzyczasie policja ze strażą pożarną obstawiły punkt, sprowadziły dziadunia pszczelarza, który zaczął już zbierać rójkę do styropianowego pudła po śledziach. Musieliśmy się obejść smakiem.</p>
<p>Poza tym miałem okazję wygłosić krótką prelekcję na konferencji w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Mówiłem o pszczelarstwie naturalnym, o Wolnych Pszczołach, Teście Bonda itp. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobały reakcje słuchaczy. Po konferencji miałem okazję z wielu porozmawiać. Choć deklarowali, że nie zamierzają zmieniać metod (a czy ja im każę?), to dziękowali za możliwość poznania innego spojrzenia na pszczelarstwo. Kropla drąży kamień.</p>
<h2>I dalej pogoda w kratkę czyli susza</h2>
<p>Nie mam pojęcia, co się dzieje z moimi pszczołami. Nie ma jak złapać stosownego okienka czasowego ze słońcem, aby do nich pojechać. A to pada, a to człowiek w pracy, a to znowu pada. Pod domem rabusie tłuką się o zimową karmę ze zgromadzonych korpusów. Jest ich tyle, że trudno je odróżnić od rójki. Znakiem tego bida w okolicy. Ale skoro jest tak mokro i parno, to może akacja się uda? Znaczy, <em>robinia pseudoacaccia</em>, taki drzewny chwast, który daje nektar, z którego pszczoły wytwarzają przejrzysty i lejący się pięknie miód. Jednak w polskich warunkach nie zawsze, a właściwie bardzo rzadko nektaruje - wystarczy momencik ochłodzenia i delikatne kwiaty idą w rozkurz.</p>
<p>Starsi pszczelarze marudzą, że to najgorsza wiosna w ich karierze. Może to i prawda, nie wiem, bo wciąż znacznie (o rząd wielkości) więcej wiosen przebimbałem sobie a muzom, niźli zajmując korę mózgową liczeniem pszczół. Ale tak sobie myślę, że to wcale nie takie najgorsze rozwiązanie: zapłacić zimną wczesną wiosną za dobry sezon. Rzecz w tym, że starsi pszczelarze co do dalszej przyszłości również łaskawi są marudzić: przepowiadają upały i poważną suszę. Na razie mamy suszę <em>au rebours</em>. Ziemia pod domem zaczyna się nasycać wodą, bo stała się miękka. Ostatni etap to chlupanie pod podeszwami - takie zjawisko jeszcze nie wystąpiło, ale wystarczy jeden deszczyk. Trawa w tydzień urosła do kolan, aż beznadzieja ogarnia na myśl o kosiarce. W zeszłym roku skosiłem zaledwie dwukrotnie w ciągu sezonu: to się nazywa susza!</p>
<p>Nie ma rady. Pogoda, nie pogoda, w weekend trzeba zbierać pszczoły z rzepaku i sadów. Nie mają już tam czego szukać. Ciekawe, ile się z nich wyroiło?</p>
<p>W czerwcu rzucimy się w wychów matek i <em>ablegry</em>. Zostawimy sobie z dziesiątek, a może tuzinek najfajniejszych pni na miód, a resztę podzielimy. Te miodowe też podzielimy, ale inaczej, oszczędniej. Plastrów po ostatniej hekatombie mamy wbród, więc nie będą maluchy miały dużo roboty z budowaniem. Mam nadzieję, że ładnie się upasą do zimy i wyjdą na wiosnę w pięknym stanie, gotowe do kolejnego cyklu.</p>
<p>Oby.</p>Rzepak i pierwsze mnożenie2019-05-01T23:59:00+02:002019-05-01T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-05-01:/2019/2019-05-01_rzepak-i-pierwsze-mnozenie.html<p>Jest to szybki wpis, którego zadaniem jest zachować stan obecny pszczół, tj. gdzie która stoi, abym potem wiedział, dokąd którą przewiozłem.</p>
<p>Szykując się do postawienia rodzin na rzepak (który najwidoczniej pojawia się w mojej okolicy raz na trzy lata), musiałem rozwiązać pewien dylemat: otóż najfajniejsze rodzinki stojące na <strong>DOB</strong> chciałem …</p><p>Jest to szybki wpis, którego zadaniem jest zachować stan obecny pszczół, tj. gdzie która stoi, abym potem wiedział, dokąd którą przewiozłem.</p>
<p>Szykując się do postawienia rodzin na rzepak (który najwidoczniej pojawia się w mojej okolicy raz na trzy lata), musiałem rozwiązać pewien dylemat: otóż najfajniejsze rodzinki stojące na <strong>DOB</strong> chciałem podzielić wg następującego scenariusza: zabrać maksimum ramek oraz matkę i wywieźć. Na miejscu miały pozostać po rameczce z jajkami i młodym czerwiem, aby sobie wyhodowały nową i przez resztę sezonu upasły na niezłych miejscowych pożytkach, abym w przyszłym roku znowu mógł je okraść z pszczoły. I tak w kółko - jakiś zrąb systemu chowu, co nie? Ale okazało się, że wszystkie matki pozostały w macierzakach. Trudno się mówi.</p>
<p>Z nowości pozostało mi tylko nadmienić, że we czwartek 25-go kwietnia na ramki pozostałe po padłych w zimie rodzinach naleciała się dość silna rójka, którą w najbliższy weekend od razu przewieźliśmy na rzepak.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/l_zH6R8vMb4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>W ten sposób powstały też nowe zalążki rodzinek. Można powiedzieć, że mnożenie się zaczęło. Mam nadzieję, że do końca sezonu doszlusujemy do liczby przynajmniej 60 pni idących do zimy.</p>
<p>Zatem kolejne wyliczenie.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Luz = AMM od Dawida Lutza (w tej chwili w eksperymentalnym ratowaniu)
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników)
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>SAD01:</h4>
<h5>Beczka</h5>
<pre>
BorF1(BL)[ZD] P18(FK)[ZD]
Shr[ZD] HarF1[DD]
</pre>
<h4>SAD02</h4>
<h5>Ranczo</h5>
<pre>
Szm(BL)[WL] SurF1[ZD] Szm(FK)[WL] Elg[ZD]
</pre>
<p>Zgodnie z wcześniejszym uzgodnieniem połowa rodzinek przewiezionych na sady pojechała na drugie miejsce, gdzie ma się sprawdzić w zapylaniu ekologicznych jabłoni z certyfikatem.</p>
<h4>Rzepak (LAS)</h4>
<p><img alt="Pieńki na rzepaku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-29/2019-04-27_LAS_02_Pnie_na_rzepaku.jpg" /></p>
<pre>
HarF2(Ql)[DD] HarF2(Ql)[DD]
P18F1[ZD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] PwF2[WL] BcfF1(J)(Ql)[DD] BcfF2(J)(Ql)[DD] BcfF1(J)[DD] Roi[ZD] Bcr[ZD] HarF2(Ql)[DD] BcfF1[DD]
</pre>
<p>Większość naszych aktualnych pni stoi sobie za siatką, mając przed wylotkiem kwiaty rzepaku. Mam nadzieję, że coś z tego wyniknie. Oznaczam tymczasowo jako osobny toczek, choć jest odległy od pasieczyska <strong>LAS</strong> zaledwie o ok. 200 metrów, a może mniej.</p>
<p><img alt="Pnie na rzepaku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-29/2019-04-27_LAS_03_Pnie_na_rzepaku.jpg" /></p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
BcfF2[DD](Ql) BcfF1[DD]
</pre>
<p>Po wnikliwym sprawdzeniu stwierdziłem, że czyniąc odkład z macierzaka zabrałem mu matkę. To bardzo ładnie z jej strony, że zechciała załapać się na podróż na drugą stronę toczka (ok. 10 metrów na wschód). Mam nadzieję, że w ten sposób powstał bezmateczny macierzak, który posiada całą lotną pszczołę. Może mi coś nazbiera z tego rzepaku?</p>
<h4>DOM</h4>
<pre>
</pre>
<p>Wszystko wywiezione na rzepak, nawet rójka, która tam niedawno wpadła.</p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tu została tylko rodzinka Jarka, którą być może zechce przewieźć na rzepak. Nie zaglądałem.</p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD] HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD] BcfF1(J)[DD] BcfF1(J)[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Po wnikliwym oglądzie stwierdziłem, że w moich macierzakach (wszystkich trzech) matki pozostały. Znakiem tego na rzepak wyjechały bezmateczne większościowe odkłady. Nie sprawdzałem, czy założyły sobie mateczniki, bo nie chciałem im mieszać w robocie.</p>
<h4>ROB</h4>
<pre>
</pre>
<p>Wszystko wywiezione na rzepak.</p>
<h4>POD</h4>
<pre>
SurF1[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BorF1[ZD]
</pre>
<p>Te rodzinki grzecznie pozostały na miejscu i mam nadzieję, że po kwitnieniu sadów będę z nich robił odkłady.</p>Raport z wywózki na sady2019-04-24T23:59:00+02:002019-04-24T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-04-24:/2019/2019-04-24_raport-z-wywozki-na-sady.html<p>Wiosna wlokła się przez przedwiośnie, pierwiośnie, wreszcie przyszła tak długo wyczekiwana, wyglądana, wymodlona... I jak zwykle stało się to nagle, niespodziewanie... A może po prostu ja tylko nie nadążam? Jakoś tak nie chciało mi się wędrować do stolarni, prokrastynowałem (i niezmiennie to czynię) prace wstępne, jak sortowanie ramek, sprzątanie po …</p><p>Wiosna wlokła się przez przedwiośnie, pierwiośnie, wreszcie przyszła tak długo wyczekiwana, wyglądana, wymodlona... I jak zwykle stało się to nagle, niespodziewanie... A może po prostu ja tylko nie nadążam? Jakoś tak nie chciało mi się wędrować do stolarni, prokrastynowałem (i niezmiennie to czynię) prace wstępne, jak sortowanie ramek, sprzątanie po wymarłych rodzinkach, przestawianie pudeł, organizowanie nowych miejsc i tak dalej. A trzeba zaznaczyć, że ramek pełnych pokarmu to mam po prostu multum i więcej, czyli po poznańsku mówiąc, wuchtę. Liczę na to, że przydadzą się, gdy przyjdzie pora zakładać odkłady - te się na nich wykarmią i nie będę musiał lać tyle syropu cukrowego. Zobaczymy. Jest ich, jak powiedziałem, wuchta, czyli multum, i może się okazać, że znacznie ponad moje potrzeby. Podejrzewam, że <a href="http://pasieka.smirnow.eu/blog/2019/2019-02-03_zimowy-wyjazd-do-mentora-2019.html">wykonanej zimą węzy</a> to nawet nie tknę.</p>
<h3>Wróćmy do planowania</h3>
<p>Jeszcze w lutym, zanim mojego optymizmu nie przygasiła nieco <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-03-31_raport-liczbowy-3.html">druga fala osypów (gdy padło mi kolejne 30% rodzin)</a>, udałem się do Grójecko-Wareckiego Zagłębia Sadowniczego, aby umówić się na eksperyment z zapylaniem. Otóż uroiłem sobie (co prawda nie bezpodstawnie), że to może być dobry pomysł - przywieźć rodziny na wprost niewyczerpany zasób pyłkowy, aby dostały porządnego kopa rozwojowego na początku sezonu. Sadownicy odnieśli się pozytywnie do tego pomysłu. Na początku co prawda bez specjalnego zainteresowania, ale im bliżej było do kwiecenia czereśni, tym bardziej przebierali nóżętami, aż w końcu zadzwonili z pytaniem, czy aby nie zapomniałem. Otóż nie zapomniałem, tylko popadłem w lekką melankolię. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-03-31_raport-liczbowy-3.html">Toż wkrótce mi odpadło kolejne 10 pni</a>... Toż nie po to tamój pojechałem, żeby sobie z gęby cholewę robić.</p>
<p>A przecież jeszcze w październiku roku poprzedniego zorientowałem się, że po 3 latach przerwy w mojej okolicy znowu pojawi się rzepak. Myślałem, że będę miał dość rodzin, aby nastarczyć w jednym i drugim miejscu - toż czego nie wypróbujemy w tym roku, będziemy być może mieli okazję spróbować najwcześniej za rok. Takie są twarde reguły pszczelarstwa i rolnictwa w ogólności. Tak czy owak rzepak zaczął wypuszczać kwiatki, choć suchość w okolicy porządna, a i z ciepłem tak sobie.</p>
<p><img alt="Rzepak szykuje się do kwitnięcia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-24/2019-04-22_01_LAS_Rzepak_powoli_zakwita.jpg" /></p>
<p>Urósł, że tak powiem, karłowaty, ledwo powyżej kostek. Marny bo marny, ale za to rozkwitł w zaledwie trzy dni!</p>
<p><img alt="Rzepak zakwitł" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-24/2019-04-24_01_LAS_Rzepak_juz_rozkwitl.jpg" /></p>
<p>I tak w pierwszej fali pożytkowej, którą Ukraińcy i Rosjanie (czyli tzw. Bracia więksi) określają mianem "majskiego miodu" moje rodziny stanęły w sadach, a wkrótce pozostałe, których stan na to pozwala (czyli te najsilniejsze), znajdą się wylotkiem bezpośrednio na krzyżówkę rzepiku z kapustą. Obszar 50ha uprawy wystarczy na obłowienie się bez mała 200 pniom, byle tylko pogoda dopisała. My będziemy mieć znacznie mniej.</p>
<p>Bardzo liczę na to, że moje rodzinki solidnie się upasą na pożytkach sadowniczych oraz rzepakowych, bo chciałbym wykonać plan minimum, czyli wrócić do liczebności pasieki z września zeszłego roku. Aby to się mogło udać, pszczoły muszą czerwić na tak zwanego maksa.</p>
<p>Udało się pozyskać dobre stanowisko (taką mam nadzieję), za jakim-takim ogrodzeniem, więc może nie poprzewraca szanowna konkurencja uli...</p>
<p><img alt="Palety na rzepak gotowe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-24/2019-04-24_02_LAS_Palety_rozstawione.jpg" /></p>
<p>Zatem jesteśmy w miarę gotowi do tego etapu sezonu. Maj szykuje się dość zajęty pod kątem zajęć pozapszczelarskich, więc pszczoły będą musiały sobie w tym czasie jakoś same poradzić.</p>
<hr />
<h3>Wyliczenie</h3>
<p>Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Luz = AMM od Dawida Lutza (w tej chwili w eksperymentalnym ratowaniu)
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>SAD01:</h4>
<h5>Stodoła</h5>
<pre>
Szm(BL)[WL] SurF1[ZD] Szm(FK)[WL] Elg[ZD]
</pre>
<p><em>Szm(FK)[WL]</em> oraz <em>Elg[ZD]</em> były zbyt słabe, aby na czas się rozwinąć. Zatem w Lany Poniedziałek zawiozłem 2 ramki ZD i 2 ramki WL oraz niezbędne ramki z suszem, aby zamknąć temat ich ustawiania. Jak na razie tylko <em>Szm(BL)[WL]</em> w tej grupie posiadały nieco siły i zachowuje się jak dobry uczeń, czyli zapyla, żre, rośnie i oswaja nadstawkę. </p>
<p>Niedługo czeka je kolejna przeprowadzka - na sady jabłoniowe. Z pewnością stres im nie pomoże, ale może kolejne porcje pyłku jakoś to zrekompensują?</p>
<p><img alt="Pszczoły za stodołą" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-24/2019-04-19_04_SAD01_Stoja_pod_stodola.jpg" /></p>
<h5>Beczka</h5>
<pre>
BorF1(BL)[ZD] P18(FK)[ZD]
Shr[ZD] Har[DD]
</pre>
<p><img alt="Pszczoły pod beczką" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-04-24/2019-04-19_01_SAD01_Stoja_pod_beczka.jpg" /></p>
<p>Bez przeglądania i wybierania, tak się samo zrobiło, że w tym miejscu ustawione zostały te mocniejsze rodziny z zabranych. Wszystkie rokują dobrze, zobaczymy, jak im na tych sadach wyjdzie.</p>
<p>Jednocześnie mam tu dwa typy do dalszego pomnażania: <em>BorF1(BL)[ZD]</em> oraz <em>P18(FK)[ZD]</em>. Ta pierwsza pochodzi od dręczonych dręczem pszczół z <a href="http://warroza.blogspot.com/">Pasieki Warroza</a>, pięknie się zbudowała do zimy produkując zawiły wzór dzikiej zabudowy, której wciąż jej nie zniszczyłem (zobaczymy, kiedy naprawdę zacznie mi przeszkadzać), wydobywając ostatnie krople nektaru z okolicy oraz syropu z podkarmiaczki ostatecznie na wiosnę pokazała się od jak najlepszej strony. </p>
<p><img alt="BorF1 z dziką zabudową" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_PIL_BorF1BL_z_dzika_zabudowa.jpg" /></p>
<p>Ta druga to pochodna moich utarczek z otrzymaną od <a href="http://llapka.blogspot.com/">kolegi Łukasza z Pasieki Łapa</a> matką P-ileś tam (osiemnastka to już moja inwencja). Trzymana w Forcie Knox cieszyła się sporą swobodą gospodarowania. Już drugą zimę przetrwała bez leczenia i wyszła z niej w niezłym stanie (w przeciwieństwie do pierwszej zimy, którą ledwo przetrwała). Zobaczmy, jak sobie poradzą dalej.</p>
<p>Dwie pozostałe z pewnością doczekają się zabiegu przeciwrojowego w postaci odkładu (o ile nie przegapię rójki), więc również, w programie minimum, zostaną co najmniej podwojone.</p>
<h4>DOM</h4>
<pre>
P18F1[ZD]
Bcr\Luz[ZD]
</pre>
<p>Obie rodzinki dobrze wyglądają. <em>Bcr\Luz[ZD]</em> to nawet bardzo dobrze: zaczerwiła na dwóch korpusach i zbudowała gniazdo z 12 ramek z czerwiem. Tylko tę cząstkę <em>Luz</em> w następnym wyliczeniu przyjdzie już skasować - nic tam nie pozostało.</p>
<p>Obie pojadą na rzepak, a potem zobaczymy, co się z nich da uczynić.</p>
<h4>PIL</h4>
<pre>
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tu została tylko rodzinka Jarka, którą być może zechce przewieźć na rzepak. Nie zaglądałem.</p>
<h4>DOB</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD] BcfF1(J)[DD] BcfF1(J)[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p>Tutaj czeka nas trochę roboty przed rzepakiem: moim marzeniem jest znaleźć matki i (UWAGA, bo odwrotnie od poprawnej praktyki) zabrać je na rzepak. A w ulach pozostawić po ramce z czerwiem w różnym wieku, aby lotna pszczoła wyhodowała sobie nowe matki. W ten sposób praktycznie do końca sezonu będzie można zapomnieć o tym pasieczysku i zająć się innymi sprawami.</p>
<p>Jarek ostatnio zrobił kolejny odkład z jednej ze swoich wypasionych miejscowych rodzinek, bo już się za mateczniki zabierały. Kipią wprost pszczołą, aż miło popatrzeć. I to wszystko bez pomocy pszczelarza, same takie mądre! Tak czy siak zrobił odkład, a mój ul przestawił dalej. Bo nie zauważył w nim pszczół. Ki czort, powiadam i w dyrdy na pasieczysko - czyżby znowu mi pszczoły ukradli? O, niedoczekanie!</p>
<p>Zajechałem z kopciem z opon, lecę do uli, otwieram daszek... A tam rodzinka spokojnie sobie między ramkami gospodaruje... No nie wiem, zaćmę jakąś złapał, czy co? Ustawiłem ul na poprzednim miejscu, aby odzyskał pszczołę lotną. </p>
<p>Taka mała przygoda.</p>
<h4>ROB</h4>
<pre>
SurF1[DD] PwF2[WL] BcfF1[DD] BcfF1[ZD]
</pre>
<p>Jeżeli się uda, to wszystkie rodziny stąd chciałbym dowieźć na rzepak. Ale że stoją poniżej kilometra od pola, najsampierw przestawiłem je w inne miejsce, gdzie od paru dni już czekają na swoją kolej, aby skierować je do roboty na żółtych kwiatkach. Przynajmnie trzy z nich powinny coś ugrać, mam nadzieję. Zobaczymy. W gruncie rzeczy to nasz pierwszy rzepak. Uczymy się.</p>
<h4>POD</h4>
<pre>
SurF1[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BorF1[ZD]
</pre>
<p>Tutaj przewiozłem rodziny z pasieczyska ROB (czego nie oznakowałem), aby swoje odstały. Krótko, króciutko. Miejscowe maluchy pozostaną na miejscu, bo nie dadzą rady na pewno rozwinąć się do produkcyjnej siły na rzepaku. Niech sobie jedzą pyłek z pobliskich sadów i rosną, a potem zobaczymy. Może posłużą do lipowych zbiorów, a może podzielimy je na odkłady w ramach programu odbudowy pasieki? Przy najbliższej okazji przywiozę im trochę ramek do zaczerwienia, aby pobudzić tempo rozwoju.</p>
<h4>LAS</h4>
<pre>
BcfF1[DD]
</pre>
<p>Ta rodzina, jak odsłuży swoje na rzepaku, ma mi dać przynajmniej 3 nowe odkłady na ramce dadanowskiej. Tak ma być i bez dyskusji. Oczywiście, o ile się jeszcze nie wyroiła. Zdjęcie poniżej ukazuje jej stan pod koniec marca.</p>
<p><img alt="Superczempionka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_LAS_03_BcfF1_Superczempionka_dwa_korpusy_pszczoly.jpg" /></p>
<p>W założeniach planowałem te 9-ramkowe korpusy utrzymywać jako kompletne, ale pojedyncze gniazda - do czerwienia 9 ramek dadanowskich powinno pszczołom w zupełności wystarczyć. Jak zatem teraz zwinąć rodzinę do jednego korpusu, skoro na początku kwietnia miała ona 12 (słownie: dwanaście) ramek pełnych czerwiu w różnych stadiach? Bez podziału się nie obejdzie.</p>
<p>I bez wizyty w stolarni, żeby resztę elementów dopasować. Ech, nie ma lekko z tym pszczelarswem...</p>Raport liczbowy nr 32019-03-31T23:59:00+02:002019-03-31T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-03-31:/2019/2019-03-31_raport-liczbowy-3.html<p>Gdy słońce promieniem swem pieścić rozwijające się płatki poczęło, my nie mieszkając (bo gdzie tu mieszkać, wiosna dopiero się zaczyna) zaprzęgliśmy przyczepę do golfa i pomknęliśmy na przegląd sytuacji na pasiekach. Towarzyszył mi mój brak karmiczny Zibi, który na zdjęciach występuje jako anonimowa postać w bluzie pszczelarskiej. Sytuacja od poprzedniego …</p><p>Gdy słońce promieniem swem pieścić rozwijające się płatki poczęło, my nie mieszkając (bo gdzie tu mieszkać, wiosna dopiero się zaczyna) zaprzęgliśmy przyczepę do golfa i pomknęliśmy na przegląd sytuacji na pasiekach. Towarzyszył mi mój brak karmiczny Zibi, który na zdjęciach występuje jako anonimowa postać w bluzie pszczelarskiej. Sytuacja od poprzedniego podejścia, czyli dwa miesiące temu, dosyć się zmieniła. Na gorsze oczywiście, bo w tym czasie tylko tak może się zmienić. Ubyły kolejne rodziny, co przedstawię na poniższym wyliczeniu. Na pociechę, aby liczby wyglądały na większe, włączyłem też rodziny Jarka, z których w ostatniej fazie zimy odpadła jedna, czyli zostało mu jeszcze 5 pni. Cieszmy się posiadanymi pszczołami, tak szybko odchodzą...</p>
<h3>Krotochwilne zjawisko pseudo-statystyczne</h3>
<p>Zanim przejdę do szczegółowego wyliczania, chciałbym tu popełnić takie nieco krotochwilne spostrzeżenie: otóż do zimy puściłem, wśród łącznie 60 pni, 10 rodzinek, których w żaden sposób nie leczyłem. Były wśród nich takie, co ciągnęły ten stan od roku zeszłego, świeże odkłady, a także 3 rodzinki niewiadomej proweniencji, otrzymane od Szymona pod koniec sezonu. Aktualnie po pasieczyskach pałętają się w żywości zaledwie 22 żywe rodziny. Z tego, uwaga, uwaga - 4 rodziny nieleczone! Co to znaczy? A popatrzmy na pseudo-statystykę: było 60, zostało 22. Czyli trochę ponad trzecia część żywa (czyli prawie dwie trzecie padły), konkretnie 36% (64% padło). W grupie nieleczonych mieliśmy 10 pni, a żyją 4 - czyli przeżywalność osiągnęła 40% - o włos lepiej od grupy leczonej! Ha?</p>
<h3>Wyliczenie</h3>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Dla przypomnienia, tylko te "linie", które ostały się żywe podczas niniejszego przeglądu:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Luz = AMM od Dawida Lutza (w tej chwili w eksperymentalnym ratowaniu)
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox
(J) = rodzina Jarka
[ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
</pre>
<h4>DOM = 7</h4>
<pre>
P18F1[ZD] Szm(FK)[WL]
Bcr\Luz[ZD] Elg[ZD] P18(FK)[ZD] Shr[ZD] Szm(BL)[WL]
</pre>
<p><img alt="Silny Bcr" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-31_DOM_02_Silna_rodzina.jpg" /></p>
<p>Generalnie słabiutko. Trzecia część rodzin tylko żyje, rozkład przeżywalności identyczny dla toczka, co dla całej pasieki. To każe oczywiście wyciągać jakieś wnioski: moim zdaniem oznacza to błędne zastosowanie leczenia. </p>
<p>Ponad rodzinką <em>Bcr</em> postawiłem na kracie odgrodowej korpus, do którego przesypałem na czyste (w miarę) ramki matkę <em>Luz</em> oraz tę garstkę pszczół, które przy niej trwały. Dzień ciągle był ciepły, więc rodzina z dołu ma parę godzin na podjęcie decyzji, czy wyśle na górę pszczoły dla wsparcia kolejnej matki. Rodzina Bcr okazała się naprawdę silna, podjęła już decyzję o czerwieniu na dwóch korpusach, a nawet zapuściła już pierwsze trutnie. Teraz pozostało tylko czekać, czy matka <em>Luz</em> okaże się zdrowa na tyle, żeby przywabić więcej pszczół-opiekunek.</p>
<p>Pozostałe rodziny mają siłę dość średnią, to znaczy zajmują 4-5 ramek (czyli 5-6 uliczek).</p>
<p><img alt="DOM - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-31_DOM_01_panoramka.jpg" /></p>
<h4>PIL = 1</h4>
<pre>
BorF1(BL)[ZD]
BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p><img alt="Zibi i rodzinka BorF1(BL) ciągle żywe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_PIL_BorF1BL_ciagle_zyje-hurra.jpg" /></p>
<p>Tu się nic nie zmieniło. Na szczęście. Jedna rodzina, jak była, tak jest. Nieleczona. Zajmuje około 5 uliczek, w tym dziką zabudowę po północno-zachodniej stronie gniazda.</p>
<p>Na tym toczku stały dwie rodziny Jarka. Odwiedził on swoje pnie dzień po moim objeździe - jedna mu tutaj padła. Czyli z 12 do zimy zostało mu 5. I tak wciąż lepsza średnia niż moja...</p>
<p><img alt="Taka dzika zabudowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_PIL_BorF1BL_z_dzika_zabudowa.jpg" /></p>
<h4>DOB = 4</h4>
<pre>
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD] Har[DD] BcfF1(J)[DD] BcfF1(J)[DD] HarF1[DD] BcfF1(J)[DD]
</pre>
<p><img alt="Silny odkład HarF1" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_DOB_05_Silny_odklad_HarF1.jpg" /></p>
<p>W ostatnich 2 miesiącach stwierdziłem ubytek kolejnej rodziny z grupy <em>Bcr</em>, kupionych w zeszłym roku wiosną na północy Polski. Generalnie coraz bardziej pokornieję wobec Natury, widzę, że wszelkie szybkie i pozornie proste rozwiązania nie bardzo się w pszczelarstwie sprawdzają. Jeżeli świeżuteńkie matki, podobno fachowo uhodowane, z wyselekcjonowanych genów (jakieś buchwasty z Niemiec) produkcyjnych nie potrafią przeżyć pierwszej zimy po zaplanowanej sprzedaży (czyli nominalnie drugiej zimy), to co to są za super-wyselekcjonowane geny? Do diabła z takimi! Tym mocniej się utwierdzam w dążeniu do posiadania własnych, przeżywających właśnie u mnie mieszańców. I widzę, że jest to kwestia, której dotychczas nie poświęcałem dość uwagi rozpraszając się na sprawy tylko pozornie ważniejsze na tym etapie rozwoju pasieki.</p>
<p>A poza tym oczywiście to miejsce, za które nie dalibyśmy nawet pięciu złotych w żadnym zakładzie, okazało się na razie lepsze od wielu innych, które testujemy. Pszczoły, zarówno odkłady jak i zaprzeszłoroczne produkcyjniaki, mają się tu dobrze i mocno. Trzeba dowieźć palet i pozwolić temu miejscu się jeszcze bardziej zapszczelić. Postawiliśmy tu leżaki dadanowskie, więc by stała się zadość tradycji, dowiozę tu jeszcze dwa takie cuda, co na razie podpierają mi płot w zacienionym kącie działki.</p>
<p><img alt="Pszczółki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_DOB_06_Pszczolki_HarF1.jpg" /></p>
<h4>ROB = 4</h4>
<pre>
SurF1[DD] PwF2[WL] BcfF1[DD] BcfF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="Panoramka ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_ROB_06_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Z 18 pni postawionych do zimy na tym toczku przetrwało zaledwie 4. Od lutego zniknęła wnuczka przedwojennych, która i tak nie miała wielkich szans. Mnóstwo pustych uli, kilka rodzinek, połowa w typowej sile 4-5 ramek, połowa w znacznie lepszej kondycji. Mnóstwo zabitych miodem i syropem ramek. Naprawdę dużo. Co ja teraz z tym zrobię?</p>
<p><img alt="Pszczółki SurF1 mają się dobrze" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_ROB_01_Pszczolki_SurF1_maja_sie_dobrze.jpg" /></p>
<h4>POD = 5</h4>
<pre>
SurF1[ZD] SurF1[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BorF1[ZD]
</pre>
<p><img alt="Panoramka POD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_POD_07_Panoramka.jpg" /></p>
<p>Dzięki założeniu tego toczka udało się zachować linię <em>Bor</em> pochodzącą od pszczół pozyskanych od kolegi z pasieki "<a href="https://warroza.blogspot.com/">Radio Warroza</a>". Niestety pod domem nic z tego już nie przetrwało. A tutaj pszczółki, choć zimowały w terenie cokolwiek odsłoniętym, na tak zwanym wypiździejewie, w ulach jednościennych, to przecież dotrwały w całkiem niezłym stanie. Co prawda rodzinki zimujące w websterowskich podwójnych układach wewnątrz jednego korpusu połączyły się w jedno, ale przecież przynajmniej żyją. Czyli jakiś tam sukces można odbębnić.</p>
<p><img alt="Układanie gniazd" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_POD_02_Ukladanie.jpg" /></p>
<p>Straty i tutaj wystąpiły: posprzątałem dwa ule. Oczywiście takie nieliczne toczki trudno rozpatrywać osobno pod względem statystycznym, ale jestem dobrej myśli co do tego miejsca.</p>
<p>To tutaj mam jedną z dwóch rodzin, u których znalazłem czerw trutowy. Telefoniczna rozmowa z Wujkiem Tomkiem - mentorem potwierdziła, że nie jest to już zjawisko odosobnione.</p>
<p><img alt="Trutnie? Już?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_POD_03_Juz_trutnieee.jpg" /></p>
<h4>LAS = 1</h4>
<pre>
BcfF1[DD]
</pre>
<p><img alt="Superczempionka BcfF1" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_LAS_03_BcfF1_Superczempionka_dwa_korpusy_pszczoly.jpg" /></p>
<p>Córkę po Harpaganie (<em>HarF1</em>) zdecydowałem się dołączyć do przepotężnej rodziny <em>BcfF1</em>, która, co ze zdumieniem skonstatowałem, zahodowała już trutnie, pobieliła plastry, a jej kłąb zajmuje półtora korpusu dadanowskiego!!! Tymczasem ów odkład z Harpagana utracił na dniach matkę, gdyż znajszłem w nim 2 zasklepione mateczniki. Ciągle jeszcze zbyt wcześnie na unasiennianie matek, bo trutnie jeszcze nie latają, a każde dziecko wie, że wychów tych pseudomęskich bzykaczy zajmuje znacznie więcej czasu niż doprowadzenie do dojrzałości nowej matki. Zatem choć widać już zasklepiony czerw trutowy, pozostało jeszcze ze dwa tygodnie, zanim pszczoły będą mogły zakładać mateczniki, które będą mieć jakieś szanse na sukces.</p>
<p><img alt="Superczempionka dolny korpus" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_LAS_05_BcfF1_Superczempionka_dolny_korpus.jpg" /></p>
<hr />
<h3>22 sztuki!!!</h3>
<p>Heka-tomba. Trzeba przestać kombinować jak koń pod górę. Trzeba najpierw nauczyć się, jak sprawnie rozbudować i utrzymać liczebność pasieki, a dopiero potem przystąpić z powrotem do akcji selekcyjnej. To, co wydawało się takie proste, okazało się nadspodziewanie złożone. Trzeba (czyli: ja powinienem) rzetelnie podejść do kwestii leczenia. Bo leczenie zapodałem całej pasiece w tym samym czasie, czyli po miodobraniu z nawłoci. Czyli za późno. Czyli bez sensu. Bo skoro już się <strong>leczy</strong>, to należy tak to robić, aby <strong><em>WY</em>leczyć</strong>, jak zwrócił mi uwagę jeden kolega. Bo inaczej cała taka praca psu na budę, trutniu na kołyskę. Tak mi się teraz wydaje.</p>
<h3>Podsumowanie wg linii posiadanych</h3>
<h4>W porządku alfabetycznym:</h4>
<table>
<thead>
<tr>
<th>linia</th>
<th>moje</th>
<th>Jarka</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>BcfF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF1(J)</td>
<td></td>
<td>5</td>
</tr>
<tr>
<td>Bcr</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcrF1</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BorF1</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Elg</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Har</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>HarF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18F1</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>PwF2</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Shr</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>SurF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Szm</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMY:</strong></td>
<td><strong>22</strong></td>
<td><strong>5</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Jak widać w ostatnich 2 miesiącach wykruszyły się 4 linie: FuxF2, P18F2, Luz (w zawieszeniu, ale na 95% zginie), Mrc. Jednocześnie straty z 48% powiększyły się do 64%.</p>
<h3>Podsumowanie wg ramek</h3>
<p>Świadomość, na jakich ramkach siedzą poszczególne rodziny, jest o wiele łatwiejsza do ustalenia, jeżeli rodzin solidnie ubędzie - konstatacja ta siłą rzeczy musi być ambiwalentna.</p>
<p>Po pierwsze zobaczmy wynik ogólny za ostatnie 2 miesiące: 33% strat. Ocena sytuacji na początku lutego jest zdecydowanie przedwczesna, choć właśnie wtedy koło zaczyna zbierać dane o stanie pasiek po zimie.</p>
<h4>Stan na 9 lutego</h4>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>16</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>12</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>5</td>
</tr>
<tr>
<td align="right"><strong>SUMMA:</strong></td>
<td><strong>33</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Sytuacja nie wyglądała doskonale, ale jeszcze nie tragicznie. Widziałem w tym potencjał rozwojowy, snułem plany na nadchodzący sezon. Ale następne miesiące kazały zrewidować pogląd.</p>
<h4>Stan na 31 marca</h4>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>12</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>7</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>3</td>
</tr>
<tr>
<td align="right"><strong>SUMMA:</strong></td>
<td><strong>22</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Jak widać, straty na samym finiszu nie dadzą się pominąć w rachubach. W każdej ramce solidnie ubyło, w takiej Wielkopolskiej właściwie poza poziom sensownego namnażania... A miałem takie piękne plany...</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th><strong>ramka</strong></th>
<th><strong>koniec 2018</strong></th>
<th><strong>początek 2019</strong></th>
<th><strong>start sezonu 2019</strong></th>
<th><strong>straty zima 18/19</strong></th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>ZD</strong></td>
<td>31</td>
<td>16</td>
<td>12</td>
<td>61%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>DD</strong></td>
<td>16</td>
<td>12</td>
<td>7</td>
<td>56%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>WL</strong></td>
<td>16</td>
<td>5</td>
<td>3</td>
<td>81%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>summa</strong></td>
<td><strong>63</strong></td>
<td><strong>33</strong></td>
<td><strong>22</strong></td>
<td><strong>średnia</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>straty/przyrost</strong></td>
<td><strong>+233%</strong></td>
<td><strong>-48%</strong></td>
<td><strong>-33%</strong></td>
<td><strong>-66%</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Poprawiona tabelka zbiorcza pokazuje, że stan pasieki rzeczywiście nie nastraja do wesołości. </p>
<table>
<thead>
<tr>
<th><strong>ramka</strong></th>
<th><strong>początek 2017</strong></th>
<th><strong>koniec 2017</strong></th>
<th><strong>początek 2018</strong></th>
<th><strong>koniec 2018</strong></th>
<th><strong>początek 2019</strong></th>
<th><strong>start sezonu 2019</strong></th>
<th><strong>straty zima 18/19</strong></th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>ZD</strong></td>
<td>4</td>
<td>?</td>
<td>?</td>
<td>31</td>
<td>16</td>
<td>12</td>
<td>61%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>DD</strong></td>
<td>1</td>
<td>?</td>
<td>8</td>
<td>16</td>
<td>12</td>
<td>7</td>
<td>56%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>WL</strong></td>
<td>5</td>
<td>?</td>
<td>?</td>
<td>16</td>
<td>5</td>
<td>3</td>
<td>81%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>summa</strong></td>
<td><strong>10</strong></td>
<td><strong>51</strong></td>
<td><strong>27</strong></td>
<td><strong>63</strong></td>
<td><strong>33</strong></td>
<td><strong>22</strong></td>
<td><strong>średnia</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>straty/przyrost</strong></td>
<td><strong>-92%</strong></td>
<td><strong>+510%</strong></td>
<td><strong>-47%</strong></td>
<td><strong>+233%</strong></td>
<td><strong>-48%</strong></td>
<td><strong>-33%</strong></td>
<td><strong>-66%</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Gdy na początku sezonu 2018 odnotowałem łącznie 27 pni, do rachunku doliczyłem zakupione rzutem na taśmę 12 sztuk komercyjnych pszczół, z których żyją dziś zaledwie dwie. Ale nawet z takim zasileniem nie udało się przekroczyć granicy stanu startowego, czyli na starcie sezonu 2019 mam mniej pni niż rok wcześniej. Jest ich więcej niż stan bazowy, tj. uzyskany wyłącznie w oparciu o własne pszczoły (to by było 15 pni), ale przecież doszło do zasilenia pasieki, więc powinno być lepiej.</p>
<p><img alt="Metoda uszczelnienia dennicy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_POD_06_Metoda_uszczelniania_dennicy.jpg" /></p>
<p><em>Metoda wiosennej izolacji dennicy</em></p>
<hr />
<p>Doprawdy mam poważny zgryz, jakżesz nam się udało powiększyć w 2017 roku z 19 pni do 51, ale tak się stało, a był to rok niezbyt zasobny w miód. A przecież ze <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">statystyk ogólnych pasieki</a> wynika, że do spółki z Jarkiem pozyskaliśmy wówczas 64kg miodu, czyli jeszcze udało nam się jakieś miodobranie zrobić. Wtedy postanowiliśmy, że każdy będzie zarządzał swoimi ulami samodzielnie i wedle własnego uznania: ja parłem do mnożenia, Jarek uprawiał <em>hands-off beekeeping</em>, więc nie dało się tego utrzymać jako wspólny zasób. Zatem w grupie 51 pni większość należała do mojego zasobu, jednak zanim nie dokonaliśmy podziału, trudno było ocenić, które są czyje. Stąd takie wielkie wachnięcie w procentach, to takie małe oszustwo księgowe, ku pokrzepieniu serc. Dalej w powyższej tabelce już widnieją liczby tylko z mojego zasobu, bo dla mnie są naważniejsze, a Jarek dalej uprawia <em>hands-off</em>, co jak na razie daje mu straty około 50% (w tym roku z 12 spadł na 5 pni), czyli może wziąć miód i podwoić bez problemu stan pasieki odwiedzając ją 3-4 razy do roku. Dlatego mnie to tak boli, bo ja odwiedzam ją znacznie częściej, więcej tyram, a w procentach wyniki mam podobne do jego...</p>
<p>Jak teraz zrealizować wszystkie plany? Z których zrezygnować? Które sobie odpuścić? Które są ważniejsze?</p>
<p>Doprawdy, w tej chwili nie wiem. Koncentruję się na przeżywaniu tej <em>Heka-tomby</em>. Oby mi przeszło jak najszybciej.</p>Nowy sezon, nowe plany2019-03-23T23:59:00+01:002019-03-23T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-03-23:/2019/2019-03-23_nowy-sezon-nowe-plany.html<p>Pogoda marcowa nie rozpieszcza, przynajmniej w mojej okolicy. W necie widać już liczne przechwałki, jak to pszczoły komu latają po to i owo, siadają na tym i (o zgrozo!) owym, ale generalnie jest git - rodziny ogromne, będzie się komu roić. U mnie na razie na pasiekach głównie nic się nie …</p><p>Pogoda marcowa nie rozpieszcza, przynajmniej w mojej okolicy. W necie widać już liczne przechwałki, jak to pszczoły komu latają po to i owo, siadają na tym i (o zgrozo!) owym, ale generalnie jest git - rodziny ogromne, będzie się komu roić. U mnie na razie na pasiekach głównie nic się nie dzieje, bo za zimno. Duj wieje (czy też: wiał) przenikliwy i wilgotny, niesie reminiscencje uchodzącej zimy, do szpiku kość przenika... Ale odwiedził mnie <a href="https://www.olx.pl/oferta/miod-rzepakowy-akacjowy-lipowy-wielokwiatowy-dowoz-gratis-CID757-IDvv7nW.html#a80e686813">kolega z Torunia</a>, to co dwóch pszczelarzy mogłoby zrobić w wolnej chwili? Otóż objechać pasieki. </p>
<p>Zrobiliśmy to na chybcika i niedokładnie, boć jeszcze nie pora, skoro taki ziąb. Ale tak trochę, aby zaktualizować się po ponad miesiącu od ostatniej wizyty. Dość powiedzieć, że wyniki trochę zaskakują, a jednocześnie wcale nie dziwią. Zaskakują, bo dalej żyją te rodzinki, które na dobrą sprawę mogłyby już nie żyć. A nie dziwią, bo umarły te, które nie miały, moim skromnym zdaniem, wielkich szans. Czyli jak zwykle. Pszczelarz swoje, przyroda swoje.</p>
<p><img alt="Obloty jednakoż się zaczęły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-23/2019-03-23_DOM_01_Obloty.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak skreśliłem kolejne rodziny z rachunku. Ich liczba spadła poniżej 30, co mnie wcale nie cieszy.</p>
<h3>Pierwsze plany na aeroplany</h3>
<p>Bo choć w tym roku nie mam tak ambitnych planów jak w zeszłym (tak jakby mi para zeszła trochę, chyba aktualne straty zadziałały nieco podłamująco), to przecież jakieś jeszcze mam. </p>
<h4>Bioroz genetyczny w pasiece</h4>
<p>Między innymi chciałbym ochronić pulę pszczół, które w ostatnim dwuleciu udało mi się zebrać i częściowo już zmieszańcować. Czyli najlepiej, gdybym z każdej rodzinki zdołał uczynić choć jeden odkład. To po pierwsze. Po drugie, mam parę dobrych typków na pomnożenie w szerszym nieco zakresie. Czy to z powodu, że, jak rodzinka czy to z powodu, że w zeszłym roku ładnie się sprawiły, czy to dlatego choćby, że przecież np. zakupiłem sobie zarodową matkę AMM Kampinoską (oznaczoną w mojej puli akronimem <em>Luz</em>). Zgodnie z tym, co o swoich matkach zarodowych prawi Dawid Lutz, nie należy na nich polegać jako na pszczołach produkcyjnych - pobrać genetykę i tyle. Dać geny - to ich podstawowe zadanie. No i bardzo dobrze. Ale szkoda byłoby je stracić, skoro już je mam. Zatem wygląda na to, że kilka serii wychowu matek wypadałoby uczynić. Mam cichą nadzieję, że stosowne rodzinki wychowujące pojawią się w odpowiednim momencie.</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th>linia</th>
<th>moje</th>
<th>Jarka</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>BcfF1</td>
<td>4</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF1(J)</td>
<td></td>
<td>6</td>
</tr>
<tr>
<td>Bcr</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcrF1</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Bor</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BorF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Elg</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>FuxF2</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Har</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>HarF1</td>
<td>5</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Luz</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Mrc</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18F1</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18F2</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>PwF2</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Shr</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>SurF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Szm</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMY:</strong></td>
<td><strong>34</strong></td>
<td><strong>6</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>No, coś tam z powyższej tabelki odpadło, ale jeszcze nie zrobiłem ponownej inwentaryzacji. Mamy na to pół kwietnia co najmniej. A w międzyczasie jeszcze coś odpadnie. Być może.</p>
<h4>Porządki i przeprowadzki</h4>
<p>Pasieczysko ORZ-Orzeszyn drugi już raz zaświadczyło, że nie świadczy stosownych świadczeń zdrowotnych dla moich pszczół. Zdaniem kolegi głównym problemem jest wilgoć, ale on je zobaczył w okresie bezlistnym, więc nie mógł załamać rąk nad zacienieniem (zaciemnieniem). Tymczasem już drugą zimę to miejsce zaoferowało mi słabą przeżywalność: tym razem z kilkunastu zimujących tu pni do połowy marca dokulał się zaledwie jeden, acz szkoda byłoby go stracić, bo to jest <em>P18F2</em>. Zatem zapadła decyzja, że się stąd zwijamy. Znalazłem już padchadziaszcze (czyli suficjentne) miejsce dość niedaleczko, na łączce u pewnego miłego pana. Zobaczymy, jak to wyjdzie. </p>
<p><img alt="Uprzątnięty toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-23/2019-03-23_ORZ_Uprzatniety_toczek.jpg" /></p>
<p>Przeprowadzka poszła gładko, jak się pracuje we dwie osoby, to nawet przyjemnie jest się spocić. Albowiem z ORZ-Orzeszyna pozyskałem około setki plastrów, częściowo z pokarmem. A właściwie to głównie z pokarmem. Z ROB-Roberta przyjdzie druga setka, ale jeszcze nie teraz. Na razie przestawiliśmy palety na nowy toczek o oznaczeniu takim samym, bo czemu nie (raptem może kilometr w linii prostej na południe).</p>
<p><img alt="Nowy toczek ORZ" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-31/2019-03-30_ORZ_Nowy_toczek_z_ulem-rojolapka.jpg" /></p>
<p>Trupia robota to nic przyjemnego. W końcu otwierasz wymarły ul i widzisz, jak przyroda bierze się za porządki po swojemu: pleśń pokrywa zapasy pierzgi, pszczoły poszarzały od tejże, na dennicy pokryły się białym puchem zarodni... Z takim zaangażowaniem wykonane ramki, korpusy, podkarmiaczki, wszystko to się lepi. I wcale nie koniecznie od miodu (czy też produktu miodopodobnego, który pszczoły wytwarzają z syropu cukrowego), a od organicznych resztek z rozgniecionych, zawilgłych truchełek martwych owadów. A wciąż na zicher polepione zimowym propolisem. Żeby znowu można się było dobrać wygodnie do ula, trzeba jeszcze czekać. Jak się rodzina rozwinie, to swoim ciepłem spoiny porozgrzewa i lepiszcze znowu zmięknie. Genialny materiał, nawiasem mówiąc.</p>
<p><img alt="Zlikwidowane korpusy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-23/2019-03-23_ORZ_Zlikwidowane_korpusy.jpg" /></p>
<p>Umarł (czy też raczej wymarł) Orzeszyn, niech żyje Orzeszyn!</p>
<h4>Rzepak</h4>
<p>Moja okolica to lasy, łąki, nieużytki oczekujące na dewelopera. Trochę sadów, uprawianych intensywnie, ale też i starych, a czasem i zdeczka zdziczałych. Tradycyjnego rzepakowego rumu pszczelarskiego brak, bo do żółtych kwiatków mamy pewnie ze 100 kilometrów. Ale co trzy lata na polu w pobliżu jednego z moich toczków wyrastają charakterystyczne liście krzyżówki kapuścianej. I właśnie w nadchodzącym sezonie mogę liczyć znowu na miód rzepakowy. Zatem z przeżyłych na innych pasieczyskach pni muszę sobie zaplanować jakąś sensowną migrację w pobliże tego pola, może jednak uda się załapać na parę słoików tego rzadkiego w mojej okolicy specjału?</p>
<p><img alt="Rzepak. 50ha" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-10-20/2018-10-06_LAS_01_Rzepak_na_przyszly_rok.jpg" /></p>
<h4>Zapylanie sadów</h4>
<p>Chociaż akurat w tym roku rzepak jak na złość się pojawił w okolicy, postanowiłem nie rezygnować z moich planów, które snułem już od jakiegoś czasu - dokonać eksperymentu i spróbować zapylania sadów. Około 30 kilometrów na południe od moich toczków znajduje się jedno z największych zagłębi sadowniczych w Ojczyźnie. Postanowiłem zobaczyć, czy dalej istnieje wysokie ryzyko zatrucia pszczół na ich terenie. Faktem jest, że dużo tam pasiek nie stoi. Zatem konkurencja niewielka, a zatem i wielkie zapasy pyłku w potencjale. Mogłaby z tego wyniknąć korzystna koincydencja - bo dobrze odpasione na pyłku rodziny świetnie się nadają do podziałów. Zobaczymy, co z tego wyniknie.</p>
<p>Przy okazji lektury dla podbudowy tego eksperymentu ze zdumieniem dowiedziałem się, że np. taka pszczoła samotnica jak <em>murarka ogrodowa (Osmia rufa)</em> oficjalnie potrafi zapylić, <strong>sama jedna, toż samotnica</strong>, około 10 razy więcej kwiatów niż odpowiadająca jej pojedyncza robotnica pszczoły miodnej <em>(Apis mellifera)</em>. I robi to nie gorzej. Zatem oczekiwanie na owoce i opinie sadowników będzie tym bardziej ekscytujące.</p>
<h4>Polowanie na lipę</h4>
<p>Najlepsza z żon nagle wrzuciła mi do głowy pomysł, że może w tym roku (wyjątkowo, nie programowo) załadować przyczepkę ulami i podwieźć je do znajomego wielkiego parku, gdzie stoją dosłownie setki starych lip? Tak dla ćwiczenia, poznania, nauki, a może coś z tego jeszcze skapnie? Skoro i tak już mamy wozić, to czemu by i nie tam?</p>
<p><img alt="Aleja lipowa, ale czy w Kucharach?" src="http://www.sochocin.pl/51a4623f00062b98001003200258.image.jpg" /></p>
<h4>Przesypywanie na węzę</h4>
<p>Oczywiście. W zeszłym roku odbyło się pierwsze podejście, w tym roku drugie. Plan minimum: te rodziny, które w zeszłym roku dostały nową węzę, w tym roku dostaną ją znów. Ale z Gniewoszowa przywiozłem tym razem znacznie więcej plastrów, więc w razie czego mogę przesypywać ho, ho, ho - znaczy, dużo rodzin. Zobaczymy. Wiosna na razie przynosi mi nastrój taki jakby brakowało mi rodzin do pracy. Ale za dwa, trzy miesiące mogę mieć poczucie nadmiaru pszczół i wtedy będę dopracowywał szczegóły.</p>
<h4>Pomnażanie pasieki</h4>
<p>Otóż to. Nie da się tego uniknąć, jeżeli nie chcę obudzić się pewnego dnia z pustymi ulami. Jeżeli są straty, trzeba rozmnażać, co przeżyło. I taki jest plan minimum. Tym razem nie mam już jakichś bombastycznych założeń: jeżeli każdą rodzinę podzielę na dwoje, to osiągnę prawie stan końcowy poprzedniego sezonu. Jeżeli uda się wykonać parę zabiegów pod koniec sezonu, w dużej mierze eksperymentalnych, to kto wie, może będzie tego więcej. Sprzętu do zapełnienia też przybywa, plastry po padłych rodzinach trzeba przesortować i przeznaczyć na rozwój, a co się nie nadaje - przetopić. Ale aby jak najmniej tego ostatniego.</p>
<h4>Zapasowe matki</h4>
<p>Od paru lat z prawdziwą ciekawością wpatruję się w filmiki starszych (stażem, nie koniecznie wiekiem) pszczelarzy, szczególnie z zimnego i wschodniego Wschodu, jak szykują sobie zapas matek do przezimowania. Bardzo bym chciał w tym roku naszykować sobie taką nie za dużą, nie za małą grupkę matek, co to ledwo się unasienniwszy, to pozostawione w ograniczonej kubaturze do zimy złożywszy, na następną wiosnę czekawszy. Gdyby to wypaliło, to ho, ho, ho! Może bym wykorzystał do tego celu ziemiankę, co stoi bezczynnie na sąsiedniej działce - jako stebnik dla takich maluchów. Zobaczymy.</p>
<h4>Nadmiary polipowe (czyli po lipie)</h4>
<p>Wciąż poszukuję racjonalnego rozwiązania dla okolicznej taśmy pożytkowej - jak ją wykorzystać? Innymi słowy: jak zamienić w sukces coś, co wielu postrzega jako problem? Zeszłoroczne eksperymenta wykazały, że pewne rzeczy da się zrobić. Mianowicie późne odkłady.</p>
<p>Rzecz w tym, że kiedy w innych okolicach po zakończeniu kwitnienia lipy wielu doświadczonych pszczelarzy potrafi właśnie zainwestować w syrop cukrowy i dokonać szybkich a skutecznych podziałów swoich rodzin na bazie nadmiaru pszczół (przy okazji traktując je lekami), które w innym wypadku poszłyby w piach, to u mnie wszyscy wciąż stoją w blokach przed najważniejszym pożytkiem w roku, czyli przed nawłocią. Zeszłoroczne utarczki z bąbelkującym niczym szampan miodem nawłociowym przekonały mnie jednak, aby się tym zbytnio nie podniecać - może właśnie nawłoć jest dobrym momentem na odkarmianie odkładów?</p>
<p>Wszystko jednak zależy od sprawności i skuteczności w wychowie matek. To trzeba zrobić zawczasu, bo na nawłoci unasiennianie to już trochę za późno. Nie bardzo, ale trochę. Patrząc datologicznie to mądrze by było uzyskać unasiennione matki, po tygodniu czerwienia, pod koniec sierpnia. Wtedy szybkim ruchem dokonać podziałów i czekać na ostatnie miodobranie z rodzin, które w tej akcji udziału nie wzięły. Zobaczymy.</p>
<h3>* * *</h3>
<p>Tak sobie pisałem pomysł za pomysłem. I wyszło tego naprawdę sporo. A przecież w zasadzie nie tknąłem eksperymentów napoczętych rok temu, które wymagają kontynuacji. Naprawdę nie wiem, jak to się wszystko uda zrobić.</p>
<p>A na razie pogoda wciąż nie rozpieszcza, czasem się ociepli, to pszczółki lecą za sprawami, ale głównie to wciąż siedzą w ulu. I nam od tego motywacji jakoś nie przybywa...</p>Pesymizm początku sezonu2019-03-05T23:59:00+01:002019-03-05T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-03-05:/2019/2019-03-05_pesymizm-poczatku-sezonu.html<p>Nie, nie chodzi mi o to, że będę się tu wywnętrzał na temat przemijania, choć może i to się zdarzy, zobaczymy. Przemijanie to tylko pretekst do innych rozmyślań pszczelarskich. Będzie trochę szczegółowo, a trochę ogólnie, ot takie tam strzępki, które mi się nazbierały.</p>
<h2>Wzór czerwiu</h2>
<p>Zacznę od pszczół przedwojennych. Zwróciłem …</p><p>Nie, nie chodzi mi o to, że będę się tu wywnętrzał na temat przemijania, choć może i to się zdarzy, zobaczymy. Przemijanie to tylko pretekst do innych rozmyślań pszczelarskich. Będzie trochę szczegółowo, a trochę ogólnie, ot takie tam strzępki, które mi się nazbierały.</p>
<h2>Wzór czerwiu</h2>
<p>Zacznę od pszczół przedwojennych. Zwróciłem uwagę, że one nie czują jakiegoś silnego popędu, aby wszystko było na plastrze poukładane. Znajszłem też filmik Grzegorza Pawluka, na którym przegląda on ul z ponoć pszczołą baszkirską, czyli kolejna odmiana pszczoły środkowoeuropejskiej, trzymana w barciach. I co one mają ze sobą wspólnego? Właśnie ten poniekąd bałagan. Mniej więcej widać, że czerw jest na środku plastra, wokół niego pierzga, a dalej miód. Ale to nie jest taki piękny wzór, jak spotyka się u pszczół komercyjnych. Wniosek? Ludzie w procesie selekcji zwrócili uwagę na mnóstwo, jak na razie uważam, nieistotnych szczegółów. Wzór czerwiu na ramce selekcjonowano jeszcze w XIXw. w odpowiedzi na ówczesne największe zagrożenie pszczół: zgnilec. Dziś choroba ta jest tylko jedną z wielu, a z powodu warrozy stoi daleko w tyle kolejki do zabicia rodziny pszczelej. Tak czy owak udało się wyhodować pszczoły czerwiące od dechy do dechy równo i płasko - dzięki temu można było jednym rzutem oka ocenić, czy gdzieś tam ten zgnilec się nie czai. Ale nie dotyczyło to pszczół środkowoeuropejskich żyjących po lasach Rosji i Baszkirii (o Polsce nie wspominając). I tak oko wytrenowane na głównie amerykańskich filmikach z jutuba doznaje szoku kulturowego, kiedy przychodzi podjąć ramkę z czerwiem i znaleźć jajka, larwy w odpowiednim wieku, czy coś tam innego.</p>
<p><img alt="Naturalny wzór czerwiu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_03_czy_taka_ramka_dobra.jpg" /></p>
<p><em>Wzór czerwiu na ramce pszczoły przedwojennej</em></p>
<hr />
<p>Pszczoły środkowoeuropejskie mają za nic estetyczne wymogi, bo człowiek ich tego nie nauczył. A zwracam uwagę Szanownych Czytelników na charakterystyczne zażółcenia odwłoków pszczółek ze zdjęcia - pierwszy pierścień odwłoka! Typowe dla krzyżówki z pszczołą Buckfast albo włoską (tak mi przynajmniej mówili). Znakiem tego ktoś w pobliżu pasieki Dziadka Jana, od którego zakupiłem pszczoły przedwojenne, zaopatrzył się w jakieś importy. Ale na zachowanie tak jakby to nie wpłynęło, co też widać na zdjęciu - na plastrze pozostały resztki rozbieganych owadów, większość pochowała się już dawno w zakamarkach ula.</p>
<h3>Obronność</h3>
<p>Oto ciekawostka. Z dzieciństwa pomnę, że ostrzegano nas "Cicho tam, idziemy koło pasieki!". Pszczelarz zatem jawił się niczym święty szaleniec, który dobrowolnie idzie tam, skąd inni uciekają (po <a href="https://pl.wikiquote.org/wiki/Warren_Buffett">wypowiedziach</a> <a href="https://strefainwestorow.pl/artykuly/20170804/warren-buffett-cytaty">Warrena Buffetta</a> "<em>trzeba się starać, by być chciwym wtedy, gdy inni się boją, oraz by bać się wtedy, gdy inni są chciwi</em>", można zrozumieć, jakim cudem pszczelarz w tamtych czasach mógł zbudować dom i wychować rodzinę pracując na zaledwie 50 pniach). W latach 80-tych jednakowoż, gdy pieniędzy nie było, ani nic, co by za nie można było kupić, spędziłem kilka tygodni wakacji na działce u Wujka, który dziś jest jednym z moich mentorów. Graliśmy w nogę obok uli, a kto źle kopnął, ten musiał potem wykonać błyskawiczną akcję odzyskania piłki. I bezwzględnie zarobić żądło, czasem nawet dwa. Trzeba było uważać. Byłem świadkiem rójki, mieliśmy się trzymać na stronie, ale żadnych innych środków ostrożności od nas nie wymagano. Czy one naprawdę były takie złe? Potem przez wiele lat nie miałem do czynienia z pszczołami. Skończyły się też ostrzeżenia przed pasiekami. Prawdę powiedziawszy, osy też jakby mniej dokuczały. Na jednym z żeglarskich obozów (okres okrągłostołowy, dobrze to pamiętam, my wiązaliśmy węzły, a w Magdalence wiązała się nowa rzeczywistość polityczna) ustawialiśmy we wszystkich kątach słoiki po dżemie, a po paru dniach każdy był w połowie wypełniony martwymi osami. Mimo eksterminacji po kuchni wciąż latało ich mnóstwo. Nigdy potem nie widziałem tylu os na raz. </p>
<p>Przepraszam, właśnie że widziałem. W sierpniu Roku Pańskiego 2017 postanowiliśmy wytopić wosk ze starych plastrów. Osy wymieszane z szerszeniami utrudniały oddychanie, tak nasyciły powietrze w pobliżu gara. Ani jednego żądła nie zarobiliśmy. Kiedy powtórka?</p>
<p>Nie mam pojęcia, co naprawdę się wydarzyło przez następne 20 lat. Z przeglądu materiałów statystycznych i słuchania świadectw starych pszczelarzy wynika, że na początku lat 90-tych liczba pni w Polsce spadła o 2/3. </p>
<h3>* * *</h3>
<p>Z danych dostępnych <a href="http://www.factfish.com/statistic-country/poland/beehives">w necie</a> wynika, że w ostatnich 4 dekadach zaszły dwa ciekawe zjawiska:</p>
<ol>
<li>W 1976 roku liczba pni osiągnęła dołek 1120 tyś, spadając o około 22% w stosunku do ostatniej górki z roku 1972. Następnie zaczęła gwałtownie rosnąć, aż w 1985 roku osiągnęła poziom 2605 tyś. Czyli ponad dwukrotny wzrost w ciągu 9 lat, przy czym do 2000 tyś wzrosło w pierwsze 2 lata tego okresu!</li>
<li>Od 1986 do 2005 roku liczba pni systematycznie spadała, aż osiągnęła stan 1250 tyś. Przy czym w pierwszych 2 latach tego okresu ubyło 900 tyś pni!</li>
</ol>
<p>Od tej pory uczciwie rośnie i w 2017 roku zanotowano liczbę zarejestrowanych pni w wysokości 1589 tyś. <strong>Co się wydarzyło między 1976 a 1988 rokiem?</strong></p>
<p><img alt="Liczba pni w Polsce 1961-2017" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-03-11/9999_liczba_pni_Polska-1961-2017.png" /></p>
<p>W innych krajach różnie się to układa. Jednak podobne górki-dołki dały się zauważyć na Węgrzech, w Niemczech i w Finlandii. W Austrii było znacznie łagodniej. W Szwecji między 1987 a 1988 ubyło 95% rodzin pszczelich (ze 180 tyś do 10 tyś). Greków nic nie obchodziło, liczba pni rosła im systematycznie od lat 60-tych i tak do dziś. We Włoszech tąpnęło dopiero między 2006 i 2007 rokiem. Belgom ubywało od połowy lat 60-tych, za to w 1983 gwałtownie przybyło i teraz powoli rośnie. Holandia zaliczyła spadek w 1973 do 16 tyś rodzin, 3 lata później miała 10 razy więcej pni, aby po zimie obudzić się tylko z połową.</p>
<h3>* * *</h3>
<p>Potem zaczęło rosnąć, od około dekady znowu przybiera lawinowo, co akurat bezpodstawnie przypisałbym chyba spadającemu poczuciu bezpieczeństwa w społeczeństwie. W tym czasie również warroza stała się już powszechnym i codziennym elementem praktyki pszczelarskiej. Prawdopodobnie jednym ze skutków ubocznych jej pojawienia się było wyhodowanie pszczół, które zapomniały, że mają żądła.</p>
<p><img alt="Praca z pszczołami bezżądłowymi" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-18-01_PW_02_napelniamy_klateczki.jpg" /></p>
<p>Jak muchy.</p>
<p>Jakiś czas temu powtórnie zetknąłem się z wściekłością rodziny pozbawionej matki. W takiej sytuacji cała praca hodowców idzie precz - i pszczelarz powinien o tym pamiętać.</p>
<p>Ale czy hodując pszczoły "łagodne" nie pozbawiono ich jednocześnie jakichś istotnych mechanizmów obronnych? Świadectwa są sprzeczne. Jedni mówią, że ich najgroźniejsze rodziny dają najwięcej miodu. Inni uważają, że to bezproduktywne śmieci. Prawdopodobnie tylko ci pierwsi rzeczywiście mają do czynienia z pszczołami obronnymi, ci drudzy po prostu trafili na chorą rodzinę. Czynników w pracy ze stworzeniami bożymi jest bez liku i nie da się wszystkich uwzględnić prostym, technicznym myśleniem. Wiadomo, że <a href="https://pl.wikibooks.org/wiki/Pszczelarstwo/Rasy/AHB">pszczoły zafrykanizowane</a>, choć potrafią dać w kość i nie należy tolerować ich obecności w podbitce okapu dachu, potrafią zbierać całe korpusy miodu - gdzieś tam, na pustyni. Czyli jakby z niczego. Z piasku i wiatru. Już one wiedzą, z czego. Nieliczni w USA (coraz liczniejsi), a wszyscy (bo nie mają wyboru) w Ameryce Południowej, którzy zdecydowali się jednak pszczelarzyć nie zważając na nieuchronną hybrydyzację pszczoły miodnej ze strony tej zafrykanizowanej, wydają się chwalić sobie ten wybór - nie przypomina to co prawda zabawy w Kubusia Puchatka (<a href="https://www.youtube.com/watch?v=97Ry-s7MHbI">raczej jakąś odmianę sportu ekstremalnego</a>), ale za to miód zwożą cysternami. Nie mają żadnych problemów z warrozą, bo pszczoły te są niezwykle plenne, okres wychowu czerwiu mają nieco krótszy i mnożą się szybciej, niż nadążają umierać. Innych mechanizmów obronnych chyba jeszcze u nich nie zbadano, bo uczeni też ludzie i wolą się zajmować stworzonkami o łagodniejszym usposobieniu.</p>
<h2>Pszczoły bez leczenia</h2>
<p>Muszę powiedzieć, że w drugim sezonie pszczelarzenia przeżywałem pewien dół psychiczny. Okazało się bowiem, że:</p>
<h3>Pszczoły umierają</h3>
<p>Jak nie przymierzając - muchy (wyżej wspomniane). Główną przyczyną jest warroza, która stanowi rodzaj pszczelego HIV: jest wektorem (czyli tramwajem dla) innych chorób, głównie objawia się tym, że pewnego dnia widzimy pszczółki ze zdeformowanymi skrzydełkami (DWV - <em>Deformed Wings Virus</em>), mogą też być ogłupiałe pełzacze przed ulami, czyli PMS (<em>Parasitic Mite Syndrome</em>), który to akronim jest odpowiednikiem AIDS (<em>Acquired Immune Deficiency Syndrome</em>), apóźniej odzyskujemy prawie pusty ul, bo pszczółki umierając poleciały w siną dal, albo dały się zjeść padlinożercom w pobliżu. </p>
<p>Przez jakiś czas modne było <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Colony_collapse_disorder">CCD (Colony Collapse Disorder)</a>, bo wszystko musi mieć swoją nazwę. A mnie się wydaje, że po prostu czasem się tak zdarza, że jak ktoś jest beznadziejnie chory, to opuszcza wszystko i idzie w siną dal, jak nie przymierzając Boryna, co to na progu śmierci pługa się chwytał. Znaczy, dziś to takiego łapią i wsadzają do szpitala, ale kiedyś, dawno temu... U pszczół dalej nie ma szpitali.</p>
<p><img alt="Wymarły ul" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-11/14_Y00Robert_U5.jpg" /></p>
<p>Do tego okazuje się, że jeszcze nie poradzono sobie z warrozą, a już czają się na horyzoncie inne zagrożenia! Nie możemy się ich już doczekać. Zwalczanie patogenów pszczelich to świetna zabawa!</p>
<p>W następnych sezonach jednakoż okazało się, że moja pasieka utrzymuje poziom 50% strat, co już jest do wytrzymania, o ile nie nastawia się ktoś na ciężarówki pełne beczek z miodem. Na tym można się już uczyć.</p>
<h3>Pszczelarze pszczoły leczą</h3>
<p>Pszczelarze pszczoły leczą w sposób dla mnie nie do zaakceptowania (coś jak wsadzić chorą córkę do pieca na dwie zdrowaśki - piec przeżyje na 100%, znachor ma szanse 80%, córka ok. 50%) - stosują środki, których nazwy brzmią jak wyrok: <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Amitraz">amitraza</a>, <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Coumaphos">kumafos</a>, <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Fumagillin">fumagilina</a>... Mnóstwo innych domowego wyrobu, głównie opartych o dobrą znajomość zielarstwa, co jeszcze może nie stanowi tragedii. Ale jakoś mnie to nie kręci. Ale jest też druga grupa, która (często się nie przyznają) stosuje substancje kosmiczne, jak środki do dezynfekcji chlewni (<a href="http://www.tomekmiodek.pl/leczenie-pszczol-rapicidem.html">Rapicid</a>), insektycydy z tau-fluwalinatem (<a href="http://www.adama.com/polska/pl/produkty/insektycydy/mavrik-240-ew.html">Mavrik</a>), czy środek na wszy dla bydła i trzody chlewnej (<a href="https://imeds.pl/taktic-12-5-koncentrat-do-sporzadzania-emulsji-na-skore-dla-bydla-swin-i-owiec-125-g-1000-ml">Tactic</a>), których w żadnym wypadku nie chcę wprowadzać do miodu, który potem zamierzam jeść! </p>
<p>Popadłem ongi w przydługą dyskusję o bezpieczeństwie tych substancji zgodnie z postulatem Paracelsusa, że <strong>istotna jest dawka, a nie sama substancja</strong> (wodą też dość łatwo zabić). Nie zamierzam przeczyć tej tezie. Niech sobie będzie, że na tym polu odstaję od racjonalności, w każdym razie takiej, jaką ją widzą inni. Dla mnie na razie przynajmniej, superracjonalne jest unikanie stosowania tych cudności. Może kiedyś mi się odmieni, ale jeszcze nie teraz.</p>
<p>Prawdę powiedziawszy, to kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, przestałem kupować miód. Reakcja całkiem nieracjonalna, bo znacznie więcej świństw, <strong>z pełnym przyzwoleniem prawa</strong>, pakują producenci np. mięsa (że o żywności przetworzonej to już w ogóle nie wspomnę). Może mi przejdzie, jak rozum się odezwie. Ale tak czy owak, jako pszczelarz, nie chcę robić tego samego. Po prostu - nie.</p>
<p><img alt="Obraz czerwiu w chorej rodzinie" src="https://beeinformed.org/wp-content/uploads/2013/10/PMS-ST-9.17.13IMG_8542-680x371.jpg" /></p>
<p>Pojawia się tu mianowicie taki aspekt, że o ile znam rolnika, który je jabłka, które wyrosły w jego sadzie, spod jego opryskiwacza, to znam też wielu ludzi, którzy mają w tym temacie poglądy (pozytywne mianowicie), ale sami wolą się tej tak zwanej chemii nie tykać.</p>
<p>Większości tych środków polskie prawo nie uznaje za legalne metody traktowania pszczół, ale każdy ratuje swoje rodziny, jak umie. W związku z tym np. Czesi próbują wyprodukować ul, który stojąc na słońcu usmaży roztocza, a oszczędzi pszczoły. Inni do tego celu budują sobie specjalną cieplarkę na bazie oprzyrządowania lodówki (tak, tak, lodówka potrafi grzać, trzeba tylko pomyśleć, jak ją do tego przekonać).</p>
<p>Wobec ewentualnie spadającej skuteczności różnych środków z chemii skomplikowanej do repertuaru doszły (a może wróciły) substancje prostsze, np. kwasy organiczne. Oraz metody mechaniczne, jak usuwanie czerwiu trutowego. Przynajmniej nie trują miodu. Nie występuje tam też zjawisko powolnej kumulacji substancji szkodliwych w środowisku ula, po pewnym czasie nie ma śladu po wykonanym zapodaniu dawki trucizny (nawet w niewielkiej, nieszkodliwej dawce), która ma nie zabić pszczół, a utłuc roztocza. To już jest jakiś plus, przynajmniej dla klientów, a to moim skromnym zdaniem nie mniej ważne, a może nawet ważniejsze niż.</p>
<p>Większość (tzn. praktycznie wszyscy) stosują te procedury lecznicze zapobiegawczo. Nie w reakcji na wystąpienie schorzenia, nie na podstawie śledzenia procesu prowadzącego do schorzenia, tylko <strong>zanim</strong> ono wystąpi. W założeniu choroba (konkretnie najczęściej - warroza) uznawana jest już za endemiczną, <strong>czyli permanentną</strong>. Zapobiegawcze użycie akarycydów motywuje się faktem, że Varroa występuje w każdym ulu i nie ma powodu tego sprawdzać: po prostu tam jest. A skoro jest, to wkrótce zabije pszczoły (wniosek dość poprawny). Już chociażby mało popularne badanie osypu Varroa w Polsce wykonuje się tzw. <em>kontrolnym dymkiem</em>. Metodami opracowanymi przez uczonych do tych celów nikt sobie głowy nie zawraca, pszczoły i bez tego są dość pracochłonne. Ale jak trzeba, to każdy pszczelarz ma w pamięci podręcznej odsyłacze do mniej lub bardziej naukowych opinii, z których wynika, że to, co robi jest ze wszech miar dobre i szlachetne. I ekologiczne, przyrodnicze, i w ogóle.</p>
<p>Zatem niektórzy już zaczęli, inni zaraz zaczną, kontrolne odymianie rodzin. Poczytałem sobie net i w ostatniej zimie mogłem zapoznać się (ze zdumieniem) z prostodusznymi wyznaniami pewnego młodzieńca, który zapytał zrozpaczony: <em>Od zeszłej wiosny odymiałem uczciwie co miesiąc, dlaczego moje pszczoły padły?</em>.</p>
<h3>Cztery klęski żywiołowe polskiego pszczelarza: wiosna, lato, jesień, zima.</h3>
<p>Nieustanna, podyktowana tak zwaną troską, chemizacyjna aktywność pszczelarzy sprowadziła pszczelarstwo do walki z warrozą. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie niekończące się dyskusje, jakimi zaklęciami oddalić nieuchronne. Wybuchają ze szczególną siłą jesienią, w porze karmienia i tak zwanej walki z warrozą. Ciągną się przez zimę mniej więcej do lutego. W lutym zaczyna się rozmyślanie, czy na wiosnę jeszcze raz kontrolnie "odymić", czy może jednak zachować "czysty wosk" do celów tegorocznego miodobrania? To znaczy, niektórzy uważają, że jeżeli "odymią" w lutym lub marcu, kiedy "nie ma czerwiu" (w tym roku to raczej nieprawda), to akarycydy nie przenikną do wosku, w którym gromadzi się miód, bo też wówczas jeszcze nie postawili miodowych nadstawek, więc wszystko w porządku, prawda? Dobrze, że ktoś się jeszcze tym w ogóle przejmuje, przecież można dialektycznie odwołać się do producentów mięsa i powiedzieć, że to i tak bez znaczenia, bo z jednej paczki szynki z Biedry pochłaniamy większą dawkę trucizn niż z wiadra miodu. <strong>Tak po prawdzie to wszystkie te stwierdzenia szybują gdzieś po niebie fantazji. Zarówno "naturalsów", jak i "chemizatorów".</strong></p>
<p>Cóż, nie o prawdę tutaj przecież chodzi, sam jej się też wcale nie doszukuję.</p>
<p><img alt="Susza na Karakum" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e8/Karakum_Desert_rotated.jpg" /></p>
<p>W marcu krótko lecą rytuały dotyczące ratowania dogorywających po zimie rodzin (umieranie nie jest zerojedynkowe, np. niektórym udaje się przetrwać mrozy, ale w zbyt małej sile, aby dociągnąć do pierwszego wziątku, inne mogą przetrwać, ale nie dadzą miodu na pewno). Czyli łączyć, czy nie łączyć, przy czym każdy osiołek swoją stajenkę chwali i uważa, że co dobre dla niego, dobre dla całego światowego pszczelarstwa. Ja też, choć nie mam w tej materii zbyt wiele do powiedzenia.</p>
<p>W kwietniu rozkręca się dyskusja, jak powstrzymać pszczoły od rojenia (wiecie, te od lat hodowane na nierojliwość, a zatem nierojliwe). To wszystko w atmosferze nieustannych przechwałek na temat długości tego i owego (szabli?), jak nie przymierzając, policjanci na emeryturze. Bardzo to podobne do wędkarskich obyczajów. W zasadzie nie do odróżnienia.</p>
<p>W maju zaczyna się miodowy spas: kwitnie rzepak, pszczelarze liczą słoiki (taaaaaakaaaa ryyyybaaa!) Po miodobraniu zaczyna się liczenie kwiatów na akacji, wróżenie, czy tym razem, może, a jednak! Zanektaruje, czy nie? Dalej ścieżki przechwałek w stylu wędkarsko-mundurowym (niektórzy już podobno zebrali po 100kg z ula!) rozbiegają się na specyficzne dla okolicy pożytki, by zbiec się znowu w czerwcu, w porze kwitnienia lipy (tak, lipa kwitnie w czerwcu). W międzyczasie zaczynają się orgie spadziowców (czerwiec to takie stworzonko odpowiedzialne za spadziowanie m.in. lipy), którzy zwykle głodują i siedzą cicho, ale co kilka lat po prostu kąpią się w miodzie, przy czym raz się udaje jednym, a raz innym. No i w tym czasie mają używanie nad resztą pszczelarskiej hołoty, bo wożą miód beczkami, tak, tak, beczkami. Beczkami z ula.</p>
<p>Konkluzja zawsze jest jedna: masz dużo miodu, jesteś git-pszczelarz. Nie masz miodu - dupa z ciebie, nie pszczelarz. Ponieważ cykle upadku i odbudowy (<strong><a href="http://wolnepszczoly.org/zapasc-i-ozdrowienie/">Zapaści i Ozdrowienia</a></strong>) trwają kilka lat, podawanie leków zmniejsza amplitudę wahań i zwykle rozprasza pechowców na obszerniejszym terenie, większość zapomina, że może za chwilę to oni będą tymi przegranymi. A przegrani myślą, że to już koniec świata i niech wreszcie władza coś z tym zrobi, cholera jasna, na co idą nasze podatki, których tak usilnie staramy się uniknąć!</p>
<p>Wreszcie nadchodzi jesień i znowu zaczynają się zaklęcia, i egzorcyzmy nad warrozą. Czyli znowu przechwałki, komu ładniej się kleszcz sypie. Stanowi to pocieszenie w nieustannym stresie, bo przecież każdy wie, że efekty będą widoczne dopiero na wiosnę. A czy teraz coś się sypie, w zasadzie nie ma znaczenia, bo liczy się to, co na pszczołach zostało, a nie to, co opadło. Ale zawsze miło popatrzeć na usłane trupami kartki A4, o ile w ogóle komuś się chce sprawdzać osyp. </p>
<p>A potem znowu wiosna, znowu lato, znowu jesień...</p>
<p>I tak w kółko.</p>
<p>Macieju.</p>
<h3>Czy pszczoły tracą odporność?</h3>
<p>Czy zamierzamy pszczołom podawać tak zwaną chemię, czy tak zwane leki z palety naturalnej (np. kwasy organiczne), efekt długofalowy wydaje się identyczny w obu wypadkach: trzeba to robić coraz częściej. Zaglądałem do dostępnych mi materiałów historycznych, grzebałem w necie w ich poszukiwaniu. Dotarłem na razie do jednego pszczelarza sprzed epoki <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Varroa_destructor">dręcza pszczelego</a>. On stwierdził, że wcześniej nie stosował żadnego leczenia, pasieka kręciła się, jak chciał. Inni starzy pszczelarze (bo ci, co zaczęli się bawić już po nadejściu zarazy też już się zestarzeli) nie mówią wiele, ale czasem coś jednak rzucą... Ze zbudowanego obrazu wynika, że kiedyś dawki były mniejsze. Np. apiwarolu spalano tylko jedną tabletkę (<strong>podobno niektórzy wciąż tak robią i jakoś żyją, więc nie chcę tu mirmiłować</strong>). Ale na samym opakowaniu dziś zaleca się 4 dawki co 4 dni, a karencja spadła z 3 miesięcy do 5 dni. </p>
<p>W trakcie gromadzenia strzępów do tego felietonu dowiedziałem się o kolejnym opisie działania zespołu <em>Varroa</em> + wirusy, z którego wynika, że wcale nie koniecznie musi nastapić złagodnienie choroby w wyniku selekcji opartej o wybór najlepiej sobie radzących rodzin bez jakiegokolwiek leczenia: dręcz dręczy, dziurawi pszczoły, przez dziury wnikają patogeny (konkretnie DWV czyli wirus zdeformowanych skrzydełek), rodzina coraz bardziej chora przechodzi z trybu rozwoju do upadku, co sprawia, że sąsiednie zaczynają ją intensywnie rabować - w ten sposób zarażając się zarówno pasożytem jak i wirusami, które tutaj właśnie osiągnęły sukces wyprzedzając konkurencję w innych ulach. Rodzina pszczela ostatecznie ginie, ale jej dręczyciele wcale nie - zarażają kolejne w sąsiedztwie. Moim zdaniem model ten dość dobrze oddaje to, co się dziś dzieje na pasiekach. Oczywiście odpowiedzią na to jest, że prawdopodobnie już sama pasieka, czyli zgromadzenie uli blisko siebie, w jednym miejscu, stała się przyczyną i powodem właśnie takiego rozwoju tej jednostki chorobowej. Odpowiedzią byłoby rozproszenie i zmniejszenie liczby pni, aby każdy pozostawał we względnej izolacji, czyniącej rabunek dość mało opłacalnym. Ale do tego raczej nie dojdzie, łatwiej rodziny pszczele przeleczyć. A jeszcze lepiej to byłoby je poddać ścisłej specjalizacji i normalizacji (pracują nad tym instytuty rolnicze):</p>
<ul>
<li>nieliczni hodowcy będą selekcjonować pszczoły <em>miodne, łagodne i nierojliwe</em>,</li>
<li>trochę liczniejsi powielacze (po rosyjsku <em>питомник</em> czyli <em>żłobek</em>), czy też namnażacze, czy też samozwani "hodowcy", będą powielać z reproduktorek sztucznie inseminowanych matki do unasiennienia przypadkowymi trutniami dla uzyskania efektu heterozji,</li>
<li>jeszcze liczniejsi producenci pszczół będą produkować <em>produktywne, miodne, łagodne i nierojliwe</em> rodziny pszczele w oparciu o te matki,</li>
</ul>
<p>(tylko powyższym trzem grupom będzie zależało na przetrwaniu pasieki rok do roku)</p>
<ul>
<li>najliczniejsi pszczelarze będą kupować te rodziny i matki, osadzać w swoich ulach, następnie odbierać cały miód i wysypywać jesienią pszczoły na żółknącą trawę. Miód sfinansuje życie pszczelarza i zakup kolejnej partii pszczół.</li>
</ul>
<p><img alt="Pszczoła ze zdeformowanymi skrzydełkami" src="https://c1.staticflickr.com/6/5280/5910390281_4b19af7deb_b.jpg" /></p>
<p>I wszyscy będą zadowolnieni. Miodziarze będą mieć miód, pszczelarze pszczoły... Nie wymyśliłem tego modelu. Istnieje już w innych krajach. Od wielu lat. Tam straty wśród rodzin pszczelich uważa się za normalne, jeżeli nie przekroczą średniej 40%. U nas 30% średnich strat wciąż uznaje się za hekatombę polskiego pszczelarstwa. Ciekawe, dlaczego? Moim zdaniem dlatego, że u nas wciąż większość stanowią hobbyści, którzy mimo wszystko bardziej troszczą się o pszczoły niż o miód. Nie zawsze ich troska jest mądra i skuteczna (jak na przykład moja, ze wszech miar racjonalna, przemyślana, a skuteczna, że aż!), ale troska zawsze lepsza niż jej brak. Pszczołom to pewnie obojętne...</p>
<p>Te napędzone syropem <em>sztuczne pszczoły</em> i tak w dużym procencie nie będą zdolne przeżyć zimy. Aby w ogóle mogły <em>produkować</em>, trzeba będzie je chemizować jeszcze w trakcie sezonu. Tak to się już robi, sam tego nie wymyśliłem!</p>
<p>Sytuacja nigdy nie dojdzie do krachu (prawdziwe masowe ginięcie pszczół). Śmiertelność utrzyma się na średnim poziomie 40-50%. Gdzieś tam będzie to 20%, a gdzie indziej 80%. Czasem dojdzie do unasiennienia jakimś dzikim, lub pół-dzikim trutniem, który przyniesie ze sobą nieprzewidziany przez hodowców zasób genów. W końcu wciąż na świecie na ogromnych obszarach żyją i królują dzikie i pół-dzikie pszczoły. Środkoworosyjska i syberyjska tajga, afrykańskie dżungle, lasy deszczowe Południowej Ameryki... Ale im dalej od tych rejonów, tym pszczoły będą delikatniejsze, chorowite (na dłuższą metę). Ale za to będzie można włożyć gołą rękę do ula, złapać garść pszczół, zgnieść i nie dostać choćby jednego żądła. Miodu pozyskanego z uli stojących na skraju monokultury rzepakowej będzie na tony. Pszczelarze będą się cieszyć.</p>
<p>Czyli pszczoły bez leczenia będą - poza pasiekami. A na pasiekach nie będzie. Bo zdolność do pracy jest wprost powiązana z brakiem porażenia pasożytem. Zatem trzeba pszczoły chemizować, aby mieć zbiory. Chyba że miód stanieje tak, że pszczelarstwo stanie się tylko nieszkodliwym hobby. To wcale nie jest niemożliwe. Ale mało prawdopodobne.</p>
<h4>Sztuczne zapylacze</h4>
<p>Kolega mi ostatnio często sprzedaje wizję sztucznych zapylaczy, różnych mikro (bo przecież nie nano!) botów, które w zastępstwie pszczół będą jeszcze lepiej zapylać uprawy monokulturowe, na które przecież jesteśmy skazani wobec ciągłego przyrostu ludzkiej populacji. Otóż nie jestem pewien, czy to się szybko wydarzy. Skoro natura zwykle wybiera rozwiązanie <em>wystarczająco</em> dobre, wcale nie zawsze najlepsze, możliwe, że zamiast tego po prostu biznes produkcji pszczół załatwi problem. Byle było gdzie te pszczoły produkować, a wtedy po prostu chętni na zysk rozwiozą je snadnie po sadach i polach. I zainkasują. A te mikroboty może i się pojawią, w końcu w samym rolnictwie mamy mnóstwo różnych sytuacji przyrodniczych. Zatem może wejdą na rynek, ale z pewnością nie na cały i nie tak prędko. Pewne zręby technologii już istnieją, ale od zrębów do gotowego, rynkowego rozwiązania droga daleka.</p>
<p>Mikroroboty mają bardzo poważną wadę obok tej wielkiej, potencjalnej zalety: nie zbierają miodu. Czyli są zwykłą robotą (jak to roboty), zero radości.</p>
<p><img alt="Wirus zdeformowanych skrzydełek" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/98/Dwv_honey_bee.jpg" /></p>
<h2>A potem nadchodzi starość, choroba i śmierć</h2>
<p>Wreszcie okazuje się, że pszczoły, tak czy owak, niesłusznie i wbrew oczekiwaniom - umierają. Wiem coś o tym, bo pierwszy sezon pszczelarski do szczęśliwych nie należał. 98% strat - nieźle, jak na początek. Ktoś powie: dupa, nie pszczelarz. Oczywiście, że tak, co ja wiem po jednym sezonie? Ale swoje oczy mam:</p>
<ul>
<li>Nie mając wprawy nie dzieliliśmy rodzin intensywnie, więc ich to nie osłabiło.</li>
<li>Większości rodzin w ogóle nie zabieraliśmy miodu, a jeszcze dokarmialiśmy.</li>
<li>Z pozostałych zabraliśmy nie więcej niż 4kg a zwykle maks. 2kg - i też dokarmialiśmy.</li>
<li>Zgodnie z założeniem pierwszego roku pszczelarzenia postanowiliśmy nie wchodzić z głową i fryzurą od razu na najwyższe C (muzyczne oznaczenie tonu) pszczelarstwa naturalnego, czyli całkowite odstąpienie od leczenia - podaliśmy wszystkim rodzinom tymol. Cóż, gdybyśmy wiedzieli, że i tak padną, to byśmy im go nie dali. Przynajmniej padłyby jako nieleczone i przyjęto by nas do elitarnego klubu hardkorowców wyklętych, którzy podobno (w kilku!) zagrażają <strong>całemu pszczelarstwo polskiemu</strong>. Tak! Ale zagranicznemu już nie, bo pszczoły przestrzegają linii granicznych i na Białoruś nie latają.</li>
</ul>
<p>A jednak pszczoły nam padły i to praktycznie wszystkie, skoro przeżyła tylko jedna. Wykonaliśmy zatem podejście numer dwa i zakupili kolejną partię. Tym razem nie tylko nie padły, ale bardzo ładnie się rozwijały, dały nam wielką radość z pszczelarzenia. Oczywiście nie zrobiliśmy numeru hardkorowego, czyli nie puściliśmy tych hodowlanych buchwastów bez leczenia w zimę. Dostały tymol mniej więcej tak samo jak rok wcześniej, a w okresie bezczerwiowym kroplówkę z 3,5% roztworu kwasu szczawiowego, tak zwany OAD (Oxalic Acid Dribble). I co? I żadna nie padła od warrozy. Tym razem dały nam w kość myszy. A największe straty przynieśli nam złodzieje, którzy zabili cały toczek kradnąc miód zimowy, pewnie na bimber - choć to dowodzi, jakimi głupcami są złodzieje, toż taniej byłoby tę samą ilość cukru po prostu kupić.</p>
<p>A tak staraliśmy się być rozsądni. Żadnego łapu-capu. Po troszeczku, kroczek za kroczkiem, sceptycznie i ostrożnie. Ale nie pomogło. Pszczoły umierają, cokolwiek byśmy nie robili. Pozostaje jeszcze tylko jedno założenie: początkującym umierają bardziej. To sprawdzimy w najbliższych latach, kiedy stężenie początkowości stopniowo będzie w nas opadać.</p>
<p>Na razie zatem z 98% dobiliśmy do 50% strat. Niezły skok, prawda? Zobaczymy, jak to wyjdzie w następnych sezonach. Kolejny właśnie się zaczyna, bazie się pojawiły na wierzbach. </p>
<p>Darz miód, jak to mówią złodzieje miodu ;-)</p>Raport liczbowy na start 20192019-02-23T23:59:00+01:002019-02-23T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-02-23:/2019/2019-02-23_raport-liczbowy-start-2019.html<p>Spisując wcześniej rodziny, które przeżyły (i które nie przeżyły) do drugiego weekendu lutego, nie dokonałem podsumowań wg różnych parametrów. A może warto by robić takie zestawienia, może coś istotnego kiedyś z nich wyniknie?</p>
<h3>Podsumowanie wg linii posiadanych</h3>
<p>Oczywiście pojęcie "linia" nie odpowiada temu samemu słowu stosowanemu wśród dostojnych hodowców, którzy …</p><p>Spisując wcześniej rodziny, które przeżyły (i które nie przeżyły) do drugiego weekendu lutego, nie dokonałem podsumowań wg różnych parametrów. A może warto by robić takie zestawienia, może coś istotnego kiedyś z nich wyniknie?</p>
<h3>Podsumowanie wg linii posiadanych</h3>
<p>Oczywiście pojęcie "linia" nie odpowiada temu samemu słowu stosowanemu wśród dostojnych hodowców, którzy mają pasieki hodowlane i unasienniają matki przy pomocy strzykawki. Po prostu oddaje to pochodzenie danej matki pszczelej, na tyle, na ile udało mi się ustalić. Ma to charakter informacyjny. Nie jestem w stanie, i prawdopodobnie nie będę, śledzić genetyki pszczół w linii męskiej, tj. trutowej. Ale mogę się starać zachować jak najwięcej wiedzy o ich pochodzeniu w linii żeńskiej, czyli matecznej.</p>
<p><img alt="Wyciągam rameczkę" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/083.jpg" /></p>
<h4>Legenda:</h4>
<p>Dla przypomnienia, tylko te "linie", które są żywe:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
Luz = AMM od Dawida Lutza
Elg = Elgon (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Mrc = Mercówka
Szm = Szymonówka
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Fux = fuksuwki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona
(FK) = rodzina w FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(W) = rodzina wspólna
</pre>
<h4>Wyliczenie</h4>
<p>Tyle rodzin zostało na pasieczyskach:</p>
<h5>DOM</h5>
<pre>
Luz P18F1 Szm(FK) Bcr Elg Bcr P18(FK) Shr Mrc Szm(BL) Bor
</pre>
<p>11 pni</p>
<h5>ROB - Robert</h5>
<pre>
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1 BcfF1
</pre>
<p>5 pni</p>
<h6>LAS - Las</h6>
<pre>
HarF1 BcfF1 HarF1 FuxF2
</pre>
<p>4 pnie</p>
<h6>PIL - Pilawa</h6>
<pre>
BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1(BL)
</pre>
<p>3 pnie</p>
<h6>DOB - Dobiesz</h6>
<pre>
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
</pre>
<p>9 pni</p>
<h6>POD - Podłęcze</h6>
<pre>
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1 BorF1|BorF1
</pre>
<p>7 pni</p>
<h6>ORZ - Orzeszyn</h6>
<pre>
P18F2|
</pre>
<p>1 pień</p>
<p>Razem: <strong>40 pni</strong>. Hmm... Znakiem tego w <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2019/2019-02-09_poczatek-przedwiosnia-2019.html">poprzenim wyliczeniu</a> musiałem się kropnąć o jeden pień. Nic nie szkodzi. Prawdopodobnie w momencie, kiedy piszę te słowa, ich liczba już się zmniejszyła. Ale może...</p>
<h4>W porządku alfabetycznym:</h4>
<table>
<thead>
<tr>
<th>linia</th>
<th>moje</th>
<th>Jarka</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td>BcfF1</td>
<td>4</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcfF1(J)</td>
<td></td>
<td>6</td>
</tr>
<tr>
<td>Bcr</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BcrF1</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Bor</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>BorF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Elg</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>FuxF2</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Har</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>HarF1</td>
<td>5</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Luz</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Mrc</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18F1</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>P18F2</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>PwF2</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Shr</td>
<td>1</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>SurF1</td>
<td>3</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td>Szm</td>
<td>2</td>
<td></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>SUMMY:</strong></td>
<td><strong>34</strong></td>
<td><strong>6</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Jak widać, rozstrzał jest spory. Będę miał poważną zagwozdkę, które pszczoły mnożyć. Nieleczone to P18, 2xSzm, BorF1 (żyją 4 z 10, ale upadek <strong>Orzeszyna</strong>, jak sądzę trochę zakłócił statystykę). Z tego dwie są moje, że tak powiem, to znaczy albo już drugą zimę przetrwały, albo wręcz na moich toczkach się unasienniły. Dwie Szymonówki, nie tracę nadziei, że kiedyś się dowiem ich proweniencji. Tak czy owak z każdej z nich trzeba będzie wywieść potomstwo. Ale które jeszcze namnażać z leczonych? Sezonu nie wystarczy...</p>
<p><img alt="Pszczoły na wylotku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/153.jpg" /></p>
<h3>Zabawa z ramkami</h3>
<p>Pasiekę utrzymuję na 3 ramkach (chciałbym to ograniczyć, ale): </p>
<p>Zandera (<strong>ZD</strong>), Dadanta (<strong>DD</strong>) i Wielkopolskich (<strong>WL</strong>) </p>
<p>Ramka <strong>ZD</strong> to bliska ideału gospodarczego ramka szeroko-niska, o wymiarach 42x22cm, co daje niemal identyczną powierzchnię (924cm2, w świetle dokładnie 800cm2), jak na ramce <strong>WL</strong> o wymiarach 36x26cm (926cm2, w świetle - czyli w dziurze ramki 816cm2). Ramka <strong>DD</strong> ma wymiary 43,5x30cm, co daje powierzchnię 1305cm2, w świetle 1134cm2 (górna beleczka teoretycznie powinna być grubsza). Innymi słowy ramka DD jest większa o około półtorej dłoni (zależy jakie kto ma graby). I wygląda na to, że robi to niewielką, ale jednak, różnicę.</p>
<p>Nie czyniłem tak szczegółowych podsumowań swoich pszczół, aby mieć 100% pewności, że poniższe wyliczenia nie zawierają błędu. Poza tym minęło wciąż jeszcze za mało czasu, aby wyciągać jakieś wiążące wnioski. Jednak uparcie się nasuwa jedno spostrzeżenie: rodziny utworzone na ramce dadanowskiej przeżywają w większym procencie. W każdym razie jeżeli nie liczyć pierwszej zimy, gdy mieliśmy rodziny tylko na tej ramce, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/pages/statystyki-pasieki.html">a z prawie 40 przeżyła nam zaledwie jedna</a>.</p>
<p><img alt="Prawie wszystkie w 2016 padły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8933.JPG" /></p>
<h3>Sezon 2017</h3>
<p>Po upadku pasieki w 92% zacząłem ostatecznie z jednym ulem dadanowskim na spółkę z Jarkiem. W związku z tym zdecydowaliśmy się dokupić 8 rodzin przedwojennych, które niezwłocznie przesadziłem na ramkę Zandera oraz 10 rodzin na ramce Wielkopolskiej. Zatem z pewnym opóźnieniem, ale można powiedzieć, że sezon namnażania zacząłem ze stanem jak poniżej:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th align="left">stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td align="left">4</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td align="left">1</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td align="left">5</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">SUMMA:</td>
<td align="left">9,5</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Chciałem przesadzać na Zander, więc dążyłem do tego. Zasiedlanie na Dadant było łatwe, więc też się wydarzyło. Nie zależało mi na ramce wielkopolskiej, tyle, że była.</p>
<p>Zazimowałem jakąś mieszankę, której teraz już nie odtworzę.</p>
<p><img alt="Przesadzenie z WL na ZD" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y00Robert-05_po_przesiadce.jpg" /></p>
<p>Sezon 2018 zacząłem od 15 pni na wszystkich tych rodzajach ramek, z czego pewien jestem DD: </p>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>?</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>8</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>?</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">SUMMA:</td>
<td>15</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Następnie dokupiłem jeszcze 12 pni na ramce wielkopolskiej. W sezonie robiłem z nich odkłady (na WL), pakiety (na ZD). Dadanta rozwijałem na bazie tego, co było, to było łatwiutkie i nie robiłem tego intensywnie. Poza tym 5 rodzin z ramki WL przesypałem przy pomocy Konrada na ramkę ZD, na węzę. Ostatecznie do zimy poszło 63 pnie na różnych ramkach:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>31</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>16</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>16</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">SUMMA:</td>
<td>63</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p><img alt="Zabiegi skutkują rabunkami? Głód!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-07-01_DOM-02_Rabunki_wciaz_trwaja.jpg" /></p>
<h3>Sezon 2019</h3>
<p>Aktualnie na pasiekach stoją:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>16</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>12</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>5</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">SUMMA:</td>
<td>33</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Straty wedle ramki:</p>
<table>
<thead>
<tr>
<th align="right">ramka</th>
<th>stan</th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td align="right">ZD</td>
<td>48%</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">DD</td>
<td>25%</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">WL</td>
<td>69%</td>
</tr>
<tr>
<td align="right">ŚREDNIA</td>
<td>47%</td>
</tr>
</tbody>
</table>
<h3>Podsumowanie tabelaryczne wg ramek</h3>
<table>
<thead>
<tr>
<th><strong>ramka</strong></th>
<th><strong>początek 2017</strong></th>
<th><strong>koniec 2017</strong></th>
<th><strong>początek 2018</strong></th>
<th><strong>koniec 2018</strong></th>
<th><strong>początek 2019</strong></th>
<th><strong>straty zima 18/19</strong></th>
</tr>
</thead>
<tbody>
<tr>
<td><strong>ZD</strong></td>
<td>4</td>
<td>?</td>
<td>?</td>
<td>31</td>
<td>16</td>
<td>48%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>DD</strong></td>
<td>1</td>
<td>?</td>
<td>8</td>
<td>16</td>
<td>12</td>
<td>25%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>WL</strong></td>
<td>5</td>
<td>?</td>
<td>?</td>
<td>16</td>
<td>5</td>
<td>69%</td>
</tr>
<tr>
<td><strong>summa</strong></td>
<td><strong>10</strong></td>
<td><strong>51</strong></td>
<td><strong>27</strong></td>
<td><strong>63</strong></td>
<td><strong>33</strong></td>
<td><strong>średnia</strong></td>
</tr>
<tr>
<td><strong>straty/przyrost</strong></td>
<td><strong>92%</strong></td>
<td><strong>510%</strong></td>
<td><strong>47%</strong></td>
<td><strong>233%</strong></td>
<td><strong>48%</strong></td>
<td><strong>47%</strong></td>
</tr>
</tbody>
</table>
<p>Czemuż to miało służyć? Ano zadałem sobie pytanie, czy może jednak ul, tj. jego parametry budowy, ocieplenia, rozmiary itp. mogą mieć jakiś związek z przeżywalnością. Z powyższej tabeli wynikać by mogło, że jak najbardziej: wygrywają dadanowskie leżaki zbudowane przez Wujka Tomka z płyty pilśniowej jeszcze w latach 80-tych zeszłego wieku. Bo większość rodzin na tej ramce żyje sobie właśnie w nich. Nieduża większość, ale jednak. Na drugim miejscu znalazłaby się znowu ramka dadanowska, gdyż w ogóle jej odsetka przeżywalności wypada najlepiej. Jeżeli ująłbym w powyższych liczbach rodziny Jarka, to przeżywalność na ramce dadanowskiej wsparłaby tę statystykę: nie przetrwała mu żadna rodzina na innej ramce.</p>
<p>Ale przecież ramka nie ma znaczenia, prawda? Ul nie ma znaczenia, ramka nie ma znaczenia, liczą się tylko pszczoły i umiejętności pszczelarza.</p>
<p>Zobaczymy, jak to się będzie rozwijać w następnych sezonach.</p>O pszczołach mongolskich2019-02-15T23:59:00+01:002019-02-15T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-02-15:/2019/2019-02-15_o-pszczolach-mongolskich.html<p>Dyskusje na ten temat ciągle trwają. I nie tylko na polu pszczelarskim. Pszczelarze są, po prostu, jak to powiedział Randy Oliver na jednym ze swoich wykładów, <em>deviation from the norm</em>. Czyli odchyłem od normy. Przejmują się sprawami, które reszta świata ma w głębokim poważaniu. Czyli podobnie jak filateliści, żeglarze, obrońcy …</p><p>Dyskusje na ten temat ciągle trwają. I nie tylko na polu pszczelarskim. Pszczelarze są, po prostu, jak to powiedział Randy Oliver na jednym ze swoich wykładów, <em>deviation from the norm</em>. Czyli odchyłem od normy. Przejmują się sprawami, które reszta świata ma w głębokim poważaniu. Czyli podobnie jak filateliści, żeglarze, obrońcy tajemniczych płaskorzeźb z Mount Rushmore...</p>
<p>Skoro jednak przedwiośnie się zbliża i trzeba się wreszcie wziąć za robotę, to może sobie trochę podywagujemy? Czemu nie?</p>
<p>O co chodzi z tym zazdrośnie przeciąganym pojęciem <em>pszczelarstwo naturalne</em>? Co w nim jest naturalne?</p>
<p>Przyszła mi na myśl ostatnio nowa analogia. Ale zazębiona ze starą. I wcale nie tak ostatnio. Nawet całkiem dawno... Opowiem od początku.</p>
<h2>Koniki mongolskie</h2>
<p>Otóż wiadomo niektórym, że w odległej przeszłości stworzonka z rodziny <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Koniowate"><em>Equidae</em></a> zamieszkiwały dość rozległy obszar stepów i lasostepów rozciągający się od Morza Czarnego po Zatokę Meksykańską (o ile wówczas już była, bo czy o czymkolwiek możemy mówić, że było jeszcze zanim się o tym dowiedzieliśmy?). Zanim ludzie zasłużyli na swoją łacińską nazwę, osiągnęły już podobno wzrost półtora metra w kłębie. Na samej trawie! </p>
<p>Kiedy ludzkość podjęła swoją wędrówkę na Wschód (pierwszy wariant <em>Drang nach Osten</em>), skwapliwie żywiła się nimi, nie zwracając uwagi na fakt, że wcześniej wypadałoby je udomowić. I tak w Ameryce Północnej te sympatyczne zwierzątka wkrótce wyginęły (choć nie twierdzę, że z pomocą ludzi), a w Eurazji przetrwały na gigantycznej (choć tylko nieco większej od amerykańskiej Wielkiej Prerii) przestrzeni Azji Centralnej. Kilka tysięcy lat przed naszą erą plemiona koczujące przez jej przestwór i korzystające jak zwykle z mięsa ówczesnej odmiany koniowatych, czyli <em>Equus</em>, odkryli, że znacznie łatwiej jest pędzić stada trawożerców <strong>przed</strong> sobą, niż uganiać się <strong>za</strong> nimi po bezdrożach (niby różnica niewielka, ale jednak). Tak doszło do oswojenia, a wreszcie udomowienia koni, które najpierw hodowano dla mięsa tworząc z nich ogromne stada (znakomity magazyn żywności), osiągające pono nawet kilka tysięcy sztuk. Nomadom oczywiście zależało, aby rzeźne konie rosły duże i okrąglutkie, bo im większy koń, tym więcej mięsa (a jednocześnie wciąż słabo postrzegano kwestie zasady zachowania energii, a zatem i przepływu biomasy z trawy do koni, czyli związek między ilością trawy strawionej przez konie, a szybkością przyrostu masy tychże). Potem odkryto, że kotlety na kopytach mogą (oprócz przybierania na ciele) przecież nosić juki, a co przeszkadza im też czasem przetargać na <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Travois"><em>travois</em></a> babcię, skoro już starowinka nie może chodzić? Dość już urosły, żeby poradzić sobie z takim zadaniem. Wreszcie koczownicy zrozumieli, że jeżeli na grzbiecie konia położy się kulbakę, to stadne i w gruncie rzeczy niezbyt bystre zwierzę zamieni się w wehikuł, który stępa idzie w tempie kłusa dorosłego mężczyzny, a jego kłus jest szybszy od sprintu. Tak narodził się koń współczesny, czyli <em>Equus caballus</em>.</p>
<p><img alt="Konik mongolski - wszechstronna maszyna" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/42/Mongolian-horse.jpg" /></p>
<p>Ale w międzyczasie wydarzyło się coś, na co chciałbym zwrócić uwagę: otóż ludzie przemierzający stepy, nie siejąc i nie orząc, a jedynie przejmując władzę w stadach i dzieląc między siebie pastwiska, zdołali rozmnożyć konie ponad "przewidzianą przez naturę" miarę. Przejęli od zwierząt kwestię wyboru pastwisk, planowanie tras przemarszów, wyszukiwanie poideł, a wreszcie zaczęli je chronić przed licznymi amatorami koniny (rezerwując sobie wyłączność). Prawdopodobnie doszedł do tego popyt zewnętrzny, przecież duże, łagodne, samobieżne źródło mięsa, o bardzo małych wymaganiach paszowych (żre dokładnie to, co rośnie przy drodze) to świetny towar eksportowy: nie wymaga wozów do transportu, wręcz przeciwnie - jeszcze jeden pociągnie (tak zwaną <a href="https://sjp.pl/arba"><em>arbę</em></a>, dwukółkę towarową, pierwowzór rydwanu). Na targu można opylić towar, wóz i konia. Czysty zysk. A na drugim koniu wrócić na rodzinne stepy, targając za pazuchą woreczek ze złotem i szlachetnymi kamieniami...</p>
<p><img alt="Wstyd, że na polskiej Wikipedii nie ma hasła "arba"..." src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/60/%D0%98%D0%BB%D0%BB%D1%8E%D1%81%D1%82%D1%80%D0%B0%D1%86%D0%B8%D1%8F_%D0%BA_%D1%81%D1%82%D0%B0%D1%82%D1%8C%D0%B5_%C2%AB%D0%90%D1%80%D0%B1%D0%B0%C2%BB._%D0%92%D0%BE%D0%B5%D0%BD%D0%BD%D0%B0%D1%8F_%D1%8D%D0%BD%D1%86%D0%B8%D0%BA%D0%BB%D0%BE%D0%BF%D0%B5%D0%B4%D0%B8%D1%8F_%D0%A1%D1%8B%D1%82%D0%B8%D0%BD%D0%B0_%28%D0%A1%D0%9F%D0%B1.%2C_1911_%D0%B3%D0%BE%D0%B4%29.jpg" /></p>
<p>Tu warto popaść w dygresję, że nazwa <em>Arabowie</em> nie przypadkiem brzmi podobnie do słowa <em>arba</em> (lub jej wariantów <em>arawa</em>, <em>araba</em>) - <em>Arab</em> to wg najstarszych inskrypcji po prostu koczownik. Ale jest jeszcze inne skojarzenie, z innej beczki: <em>arable land</em> oznacza "ziemia orna" po angielsku. Znakiem tego nie tylko my mamy co nieco na odwrót (tzn. angielskie <em>ara-</em> to w rzeczywistości nasze <em>ora-</em>, czyli "orać", ale pęd nadany skojarzeniom nie chce się łatwo zatrzymać, więc przychodzi mi na myśl łacińskie <em>ora et lab</em><strong>ora</strong>, z tym, że łacińskie <em>ora</em> ma raczej związek z <em>hora</em>, czyli naszym <em>chór</em>, a może i mongolskim <em>chuuraal</em>, po staromongolsku <em>kurultaj</em>, co dowodzi, że ałtajscy koczownicy musieli kontaktować się z indoeuropejczykami już w prehistorycznej przeszłości)...</p>
<p>Ale do rzeczy.</p>
<p>O co mi chodzi w tej analogii?</p>
<p>Otóż przede wszystkim o to, że oto mamy kolejny przykład zwierzęcia, które rozprzestrzeniło się na cały świat dzięki temu, że stało się niezwykle użyteczne dla ludzi. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Rasy_koni">W tym czasie dało z siebie uczynić wprost setki ras, podras i odmian, o różnych cechach i użyteczności.</a> A na samych swoich rodzinnych stepach dało się pomnożyć, rozwinąć, powiększyć, przekształcić pod potrzeby, nie bardzo daleko, ale jednak, od swojego pierwotnego kształtu. Kto nie wierzy, niech popatrzy, czym różni się nawet konik mongolski od konika Przewalskiego. Konie przejęły wszelkie ciężkie prace od ludzi na długo przed tym, jak do tego celu wynaleziono maszyny. Ale nie wcześniej, niż wynalazek niewolnictwa.</p>
<h2>Jak to się ma do pszczół?</h2>
<p>Znaczy, jak się mają konie do pszczół. Otóż tak się to ma, że zastanówmy się nad losem tych pięknych, łagodnych, użytecznych i przecież szlachetnych zwierząt (ciągle mam na myśli konie). W jak wielu klimatach żyją, jak wiele różnych ziół trawią, jakiego wspomagania od ludzi wymagają? Otóż łatwo zauważymy, że w wielu rejonach świata konie żyją dość swobodnie - czy to na stepach Mongolii i Kazachstanu, czy na brazylijskiej Pampie, tworzą stada, których życiem człowiek zawiaduje w dość ograniczonym stopniu - a jednak jakoś sobie radzą. </p>
<p>Tak samo się ma rzecz z pszczołami, też jakoś sobie radzą żyjąc w sąsiedztwie człowieka, nie koniecznie na jego pasiekach. Czy raczej radziły, dopóki nie nadeszły parazyty o zabójczej sile. Bo teraz to jedni mówią to, a drudzy pstro. Pszczoła, zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy, podążała do Europy wraz z roślinami owadopylnymi ścigając cofający się lodowiec (zważywszy, od ilu eonów istnieje gatunek, z tego ilu milionów lat żywi się nektarem z kwiatków, prawdopodobnie nie była to jej pierwsza migracja na północ). W tym samym pochodzie wędrowali ludzie wypychani przez innych ludzi ze swoich siedzib, szukający nowych siedlisk. I podobnie do pszczół zmieniali swoje obyczaje w celu przeżycia w nowym klimacie. Gdy pszczoły przystosowały swoje zachowanie wypracowane na okresy bezpożytkowe do przetrwania zimy, podobnie ludzie nauczyli się odpoczywać zimą, a intensywnie pracować w okresie wegetacji. Kiedy stopniowo rozwinęli obyczaje z myślistwa i zbieractwa jeszcze na rolnictwo i pasterstwo, ich związek z pszczołami uległ pogłębieniu.</p>
<p>Bez wątpienia dostrzeżono związek między występowaniem pszczół a powodzeniem zbiorów niektórych roślin. Wiadomo, że starożytni bardzo cenili produkty pszczele i szybko nauczyli się przesadzać pszczoły z ich "naturalnych" siedliszcz w sztuczne, zbudowane przez ludzi. Służyło to oczywiście ułatwionej eksploatacji, ale gdyby przynosiło szkodę owadom, nie dałoby z pewnością długotrwałego rezultatu - a przecież dało. Sądzę, że pszczoły korzystały na zwiększonej ilości potencjalnych miejsc do zasiedlenia, gdyż potencjał pożytkowy terenu nie był przez nie w pełni wykorzystany. Innymi słowy otaczało je więcej żarcia, niż mogły zjeść, więc dzięki ludziom, którzy pobudowali dla nich domki, rozmnażały się do nowych granic możliwości. Odwieczna koegzystencja pszczół i ludzi przyniosła skutki kulturowe: owady ubóstwiano równocześnie z eksploatacją. <a href="http://www.megalithic.co.uk/article.php?sid=10426">Rzymianie wozili pasieki statkami w rejony zasobne w pszczele pożytki, ale opanowane przez barbarzyńców, lub trudno dostępne dla pszczelarzy. Zakładali także pasieki na wyspach, gdzie pszczoły bez ich pomocy by nie dotarły. Uważa się, że w rejonie Śródziemnomorza doszło do naturalnej selekcji faworyzującej zdolność orientacji, gdyż starożytne pasieki to były po prostu sterty glinianych rur lub stosy dzbanów, czasem kute w skałach jamy.</a> Robotnice musiały poprawić umiejętności znajdowania domu po powrocie z furażu. </p>
<h3>Hipoteza czerwonej pszczoły</h3>
<p>Tutaj <em>ad vocem</em> (tzn. czy można samemu sobie <em>ad vocem</em> coś dodać?) pozwolę sobie wtrącić, że kiedyś taki pomysł mi strzelił do głowy: otóż mam wrażenie, że tylko pszczoła włoska (<em>Apis melifera ligustica</em>) przenosiła czerwone odwłoki. Nie mam 100% pewności, ale myślę, że mam rację. Inne rasy były albo ciemne, albo w paski (różniste). Stąd pomyślałem sobie, zważywszy fakt, iż pszczelarstwo na terenach Śródziemnomorza istnieje od zarania cywilizacji, a nawet dłużej, a rozprawy na jego temat pisano jeszcze przed naszą erą, czy to możliwe, że ci antyczni hodowcy postanowili nadać pszczole pasiecznej ów specyficzny, łatwy do odróżnienia od ciemnej pszczoły dzikiej (i półdzikiej) wygląd? Właśnie po to, aby móc łatwo odróżnić, czy w danym ulu (czyli takim raczej dzbanie lub rurze) czerwi matka o właściwym pochodzeniu... Myślę, że znakowania wówczas nie stosowano.</p>
<p><img alt="Apiarium w Xemxija na Malcie" src="http://www.megalithic.co.uk/a558/a312/gallery/malta/Xemxija_Roman_Apiaries_01.jpg" /></p>
<p>Mając potencjał w postaci różnych pszczół zaczęli preferować te o bardziej czerwonych odwłokach. Dostrzegli, że lepiej się prowadzą koło człowieka od ciemnuszek-czarnuszek, więc selekcjonowali na wygląd i w taki oto sposób przez wieki utrwalali tę cechę. Możliwe? Niewykluczone?</p>
<h3>Koniec hipotezy - jedziemy na Północ</h3>
<p>Tymczasem na ówczesnej najdalszej Północy, czyli na obszarach Środkowej Europy, południowej Skandynawii i Brytanii, pszczoły migrowały dalej w koegzystencji z bartnikami, którzy dziali dla nich kolejne siedliska. Równocześnie zasiedlały też każdą nadającą się dziuplę lub jamę. Czasem dany teren zasiedlały samodzielnie, a czasem człowiek pomagał im wykonać daleki skok.</p>
<p>Zatem proces migracji tych owadów uległ przyspieszeniu: zablokowane na linii Uralu na około 5 wieków, dostały "autostradę" w postaci tras zmierzających ku Dalekiemu Wschodowi. Przymusowo i na różne inne sposoby przesiedlani na wschód osadnicy ruscy (i okoliczni) zabierali ze sobą za Ural rośliny miododajne, a razem z nimi i pszczoły, które na nowym terytorium szybko odkryły obfite źródła pożywienia. Dziś Rosjanie nadają im własną nazwę: pszczoły dalekowschodnie. Bo wypracowały własny zestaw cech zachowania, między innymi większą skłonność do rójki. Miłośnicy z Ameryki nazywają je Raszynbiz (<em>Russian bees</em>), a u nasz wołają je "Primorskie". Czterysta lat później tęgie głowy wpadły na pomysł, jak przewieźć pszczoły z Europy przez Ocean Atlantycki. Udało się, kószki dopłynęły żywe. Wkrótce potem odnotowano intensywne rojenie się rodzin pszczelich, a Indianie nazwali je "muchy białego człowieka", co miało wiele warstw znaczeniowych: zapewne jedną z nich było spostrzeżenie, że na życzliwym w miarę terytorium błyskawicznie się mnożą, powielają, rozprzestrzeniają, a odrębną, że potrafią bronić swojego przy pomocy bolesnych użądleń, co bardzo przypominało zachowanie białych osadników. W następnych latach pszczelarstwo w Północnej Ameryce często polegało na wyprawie do lasu, znalezieniu dziupli, zwaleniu drzewa i wyrabowaniu całego zapasu miodu. Bo drzew było, zdawało się, nieskończenie wiele, a wokół siedlisk bladych twarzy aż roiło się (nomen omen) od pszczół. Tymczasem czarna pszczoła iberyjska w Południowej Ameryce radziła sobie jako tako, ale wystarczająco dobrze, żeby kontynuować prace nad jej utrzymaniem. W rejonie kolonizacji katolickiej dostawy wosku miały zasadnicze znaczenie dla funkcjonowania katedr i pomniejszych kościołów (dla niedomyślnych podpowiedź: świece). </p>
<p><img alt="Pszczelarze - Petera Breughla Starszego" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/79/Die_Bienenz%C3%BCchter_%28Bruegel%29.jpg" /></p>
<p>Pod koniec XIX wieku pszczoła europejska znalazła nowe tereny do zasiedlenia w Australii i Nowej Zelandii, przewieziona w ładowniach wind-jammerów (a może już parowców, któż to wie?). I na tym jej migracja, wydawałoby się, mogłaby się zakończyć. Ale tak się nie stało. Toż dopiero w XX wieku zaczęto zakładać pasieki w rejonach do niedawna dla pszczół niedostępnych - na atolach Oceanu Spokojnego, ale też w zimnych stanach Kanady, a także w środkowej i północnej Skandynawii. Dzięki dość wczesnemu opanowaniu sztuki zimowania w stebniku pszczelarze zaczęli podążać z pasiekami także coraz dalej na północ wielkich równin Rosji i Syberii. Dla ludzkiej frajdy pszczoły latają nawet na Islandii, a NAWET na Grenlandii!</p>
<p>Czyli pszczoły, zmienione względnie niewiele, przyjęły los podobny do koni - użytecznej pomocy w gospodarce człowieka, choć zajęły miejsce mniej eksponowane. Nie dało się po prostu na nich jeździć. A jednak można zauważyć pewną istotną różnicę pomiędzy pszczołami zamieszkującymi ich pierwotne (wg współczesnych poglądów) środowisko, tj. lasy i sawanny środkowej Afryki, a tymi, które przewędrowały na odległą północ: te drugie, im dalej od "ojczyzny", tym bardziej zależą od koegzystencji z człowiekiem. </p>
<p>Konie, porzucone przez ludzi przetrwały na odległych atlantyckich wysepkach (jeno zmniejszyły się do rozmiarów średniego mastiffa), lubo na preriach Ameryki, lubo na bagnach biebrzańskich, to przecież przy tej okazji straciły cechy z takim trudem i cierpliwością pokoleń nadane im przez pasterzy, zyskując za to pewną uniwersalność niezbędną im do przetrwania. Zwykle stawały się mniejsze (choć nie tak bardzo jak szetlandy, to w zasadzie wyjątek), bardziej kudłate, aby przetrwać zimę, chude, płochliwe, odporne i nie tak apatyczne. Jeżeli popatrzymy na koniki mongolskie, to zauważymy, że także są nie za duże, bardzo wytrzymałe, żywią się byle czym... Tylko nie płoszą się z powodu człowieka. W końcu z nim współżyją.</p>
<p><img alt="Wiejska pasieka - Jan van der Straet" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/05/Jan-van-der-Straet_Bauerlicher-Bienenstand.png" /></p>
<p>Do połowy XX wieku pszczoły wykształciły kilkanaście wyróżnianych przez naukę ras, ale wszystkie one mniej więcej były "naturalne", tj. powstały w oparciu o selekcję środowiskową bardziej niż wpływy hodowli. Między bajki wkładam mity o złośliwości pszczół sprzed epoki warrozy, bo na starych obrazach sprzed epoki fotografii, dalej na starych zdjęciach przedwojennych i z początku XX wieku, podobnie jak dziś, pszczelarze popisują się pracując przy ulu bez żadnej osłony. Wnoszę z tego, że owady żyjące w pasiekach dość łatwo rezygnowały z silnej obronności wobec człowieka, byle ten człowiek nie zachowywał się jak na powyższej ilustracji...</p>
<h2>Ale o co mi chodzi?</h2>
<p>Chodzi mi o to, że... Z okazji pojawienia się roztocza <em>Varroa destructor</em> (korelacja czasowa z silnym wskazaniem także na przyczynową) sztuka hodowli pszczół wzniosła się na przemysłowe wyżyny. Dzięki postępom w sztucznej inseminacji hodowcy potrafią uzyskiwać nietrwałe, ale przecież bardzo wydajne linie genetyczne, zbierające znacznie więcej miodu niż potrzebują, za to z kwietnej pustyni (cud?). Łagodne jak muchy plujki, wydajne jak ciągnik Ursus - marzenie pszczelarza.</p>
<p>Ale obszary w Polsce, na którym pszczoły mogą przetrwać bez pomocy, lub ze znikomą pomocą człowieka, kurczą się nieustannie. Wycina się drzewa miododajne, znikają chaszczowiska, <em>Roundup</em> wykończył chwasty... Pozostają tereny monokultur, gdzie przemysłowo pozyskane pszczoły jednorazowego użytku będą oblatywać pożytek ze skutecznością 80%, co ucieszy zarówno pszczelarza, jak i rolnika.</p>
<p>Powoli zatem dojdzie do sytuacji, w której znalazły się konie: na ogromnych obszarach bytują tylko odmiany ściśle użytkowe, kompletnie uzależnione od człowieka. Zasobniki "dzikich genów" także stopniowo odchodzą do lamusa wraz z upowszechnieniem się tanich technologii transportowych w krajach nisko uprzemysłowionych. W Polsce na pasiekach już praktycznie nie spotyka się kundelków, pszczół urodzonych w wielopokoleniowym genetycznym misz-maszu. Każdy poszukuje tylko krów fryzyjskich, bo matka pszczela jest dla amatora względnie tania, a zapewnia komfort pracy zgodnie z napisanym specjalnie dla niej podręcznikiem. Ma to jednak pewne wady (przynajmniej dla mnie), które długofalowo spowodują, że pszczelarstwo jako hobby przestanie się różnić istotnie od kolekcjonowania samochodów, kochanek, jachtów, lub dzieł sztuki.</p>
<h3>Uzależnienie od polowania</h3>
<p>We wszystkich wyżej wymienionych sztukach zabijania wolnego czasu wszystko sprowadza się do realizacji instynktu łowieckiego: patrzcie, jaki fajny samochód/kochankę/jacht/obraz/znaczek udało mi się upolować! Zamykamy zdobycz w garażu/buduarze/doku/gablocie/klaserze i napawamy szmerem zawiści ze strony kolegów. Bo cała sztuka pszczelarstwa ma się sprowadzać do zaposiąścia jak najbardziej modnej w mojej okolicy i czasie matki pszczelej. Reszta się nie liczy. I tak (podobnie jak u wędkarzy) nikt nie wierzy w nasze przechwałki, ile to ton miodu z ula udało nam się zebrać na naszej pustyni. To znaczy, te nierojliwe, łagodne matki jednocześnie są supermiodne. Nikt w to nie śmie wątpić, w końcu jak się wydaje prawie stówkę za małego robaczka, to chyba nie w bezdurno? Tak to w skrócie starają się nam przedstawić hodowcy i powielacze matek pszczelich - bo to dla nich czysty biznes: pszczelarz, który tylko zakłada i zdejmuje nadstawki miodowe ze swoich uli.</p>
<h3>Końska analogia</h3>
<p>Zatem czym dla mnie konkretnie jest to <a href="https://sjp.pwn.pl/sjp/;2495583">opiewane</a> i <a href="https://sjp.pwn.pl/doroszewski/oslawiac;5467776.html">osławiane</a> pszczelarstwo naturalne?</p>
<p>Otóż właśnie gospodarką bardzo podobną do tej prowadzonej przez mongolskich pasterzy wobec stad koni, bydła, owiec, kóz... Dopuszczanie maksymalnej samodzielności i samowystarczalności, jaka jest możliwa w danych warunkach. Stawianie jej na pierwszym miejscu, przed wysokością zbiorów miodu. Paradygmat, że zdolność pszczół do przetrwania na moich pasiekach jest ważniejsza od zysku, który raz do roku mogą mi wypracować. To reguła generalna, a nie szczegółowa. Jeżeli coś jest ważniejsze, nie znaczy to, że to mniej ważne nie jest też ważne. To już każdy sobie powinien sam ustalić właściwą hierarchię (ważności).</p>
<p>Niektórzy mogliby zażądać uściślenia tego poglądu. Otóż zawiodą się bardzo: uważam, że nie da się tego zrobić. Bo każdy pszczelarz ma inne warunki. Kluczowe jest prawdopodobnie napszczelenie, ale dalej idą dostepne pożytki, zarówno w swojej cukrowo-białkowej (oraz innej) masie, jak i różnorodności. Gdzieś na tej liście oczywiście znajdą się też tendencje, ambicje i potrzeby pszczelarza, ale w pszczelarstwie naturalnym, poza samym faktem, że pszczelarz musi (inaczej się udusi) posiadać pszczoły, pozostałe spadną gdzieś bliżej końca listy.</p>
<p>Bo nie o konkretnej technice ani technologii prawi pojęcie "pszczelarstwo naturalne", a właśnie o postawie, nastawieniu, z którego człowiek uczciwy wobec samego siebie wysnuje stosowne dla siebie wnioski. I jak to jego pszczelarstwo naturalne będzie wyglądać u niego na pasiece - oczywiście jego sprawa. Pszczelarze lubią bardzo krytykować innych. Tutaj miejsca na to nie powinno być.</p>
<p>Tak to właśnie widzę dziś.</p>
<hr />
<p>PS: Dlatego regulamin naszych Wolnych Pszczół uważam za sformułowany dość dobrze, choć ostatnie zapisy uczyniły go nieco bardziej restrykcyjnym i skierowanym w stronę sentymentalnej para-moralności. Jednak w ogólnym brzmieniu dopuszcza on dużą swobodę interpretacji, jak kto ma swoją pasiekę prowadzić. W końcu nie po gadaniu, <a href="https://www.pasiekalapa.pl/">a po efektach ich poznacie</a>. I o to właśnie chodzi.</p>Początek przedwiośnia 20192019-02-09T23:59:00+01:002019-02-09T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-02-09:/2019/2019-02-09_poczatek-przedwiosnia-2019.html<p>Ponieważ namłodsza z żon w ostatni piątek zadzwoniła do mnie z wieścią, że pod domem pszczoły się oblatują, nadejszła z dawna oczekiwana chwila, aby po raz pierwszy ocenić Przenajświętszą Przeżywalność na naszej pasiece. Otóż w ogólności trzeba powiedzieć, że nie jest tak źle, ale też nie jest wcale tak dobrze …</p><p>Ponieważ namłodsza z żon w ostatni piątek zadzwoniła do mnie z wieścią, że pod domem pszczoły się oblatują, nadejszła z dawna oczekiwana chwila, aby po raz pierwszy ocenić Przenajświętszą Przeżywalność na naszej pasiece. Otóż w ogólności trzeba powiedzieć, że nie jest tak źle, ale też nie jest wcale tak dobrze. Zależy, z której strony patrzeć. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w przyszłości przełoży się to na hodowlany sukces.</p>
<p>Z tej okazji zaliczyłem też pierwsze żądło w nadchodzącym sezonie - i to w szyję. Pisząc te słowa czuję, jak skutki tego pierwszego pszczelarskiego spotkania z przyrodą stopniowo ogarniają organizm... Strzała zaliczyłem z rana, skutki odczuwam 8 godzin później... Ale pierwsze żądło zawsze daje ciekawe rezultaty. Pozostaje się rozluźnić i wróżyć z niego przebieg nadchodzącego sezonu.</p>
<p>Wynik ogólny to 52% przeżywalności. Cała pasieka zazimowała w sumie 75 rodzin, a podczas dzisiejszego objazdu żywotność zgłosiło 39 pni. Niektóre jednakowoż są trochę słabe, więc mogą nie dożyć pierwszego solidnego pożytku, czyli wierzby, która nadarzy się zapewne dopiero za miesiąc.</p>
<h4>Legenda:</h4>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
AMM = Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska
Luz = AMM od Dawida Lutza
Car = krainka
Elg = Elgon (Polbart)
Prm = Primorski buchwast (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Mrc = Mercówka
Szm = Szymonówka
PMZ = buchwasty primorskie od Michała Ziółkowskiego
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Fux = fuksuwki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona
(FK) = rodzina w FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(W) = rodzina wspólna
znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą
znak "[X]" oznacza rodzinę, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
</pre>
<h4>ROB - Robert</h4>
<pre>
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1(J)[X] BcfF1(J)[X] BcfF1 BcfF1[X] Bcf(J)[X] Bcf(J)[X] Bcf(J)[X] BcfF1(W)[X] PMZ[X] Bcr[X] BorF1[X] PwF2[X] BcfF1 Bcf[X] Bcr[X]
</pre>
<p><img alt="ROB Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-09_ROB_panoramka.jpg" /></p>
<p>W skrócie: hekatomba. Na 18 pni na początku lutego pozostało zaledwie 5. Bez komentarza.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogolny = 27%, mój = 41%</strong></p>
<h4>LAS - Las</h4>
<pre>
FuxF3(J)[X] HarF1 BcfF1 HarF1 HarF1[X] FuxF2[słaby]
</pre>
<p><img alt="LAS Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-09_LAS_panoramka.jpg" /></p>
<p>Od poprzedniej wizyty ubyła nam tutaj jedna rodzinka, konkretnie odkład, który Jarek uczynił ze wspólnego fuksa (FuxF2) w późnym sezonie rójkowym. Czemu padła? Można by się mądrzyć, że Jarek zaniedbał leczenie, ale gdyby to była prawda, to ja miałbym znacznie lepszą przeżywalność, a w ogólnym wyniku wyprzedzam go zaledwie o 2%. Znakiem tego <em>wola boska</em>.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 66%, mój = 75%</strong></p>
<h4>PIL - Pilawa</h4>
<pre>
BorF1(BL)
BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1[X]
</pre>
<p><img alt="PIL Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-09_PIL_panoramka.jpg" /></p>
<p>Tutaj nic ciekawego się nie wydarzyło. Ale że rodzinek mniej niż na lekarstwo, to i prawdopodobieństwo różnorakich zdarzeń wypada znacznie słabiej. Ubyła kolejna rodzinka, w ten sposób została mi tu tylko jedna - nieleczona oraz dwie należące do Jarka.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 75%, mój = 50%</strong></p>
<h4>DOB - Dobiesz</h4>
<pre>
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
</pre>
<p>Jeżeli wyniki będą się powtarzać w następnych latach, to trzeba będzie sobie zadać następujące pytanie: czy to z powodu dobrego miejsca, czy z powodu dadanowskich leżaków? Na początku lutego wciąż mamy tu 100% przeżywalności. Niektóre rodzinki wyglądają dziś lepiej niż dwa miesiące temu.</p>
<p>Nie popadajmy w euforię: w pierwszym sezonie jedyna rodzinka, która przeżyła hekatombę stała na innym pasieczysku. Drugiej zimy straty wystąpiły, choć przyznać trzeba, że głównie z powodu myszy, przed którymi w tym roku stosownieśmy się zabezpieczyli (stosownie się zabezpieczyliśmy, umiem po polsku).</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 100%, mój = 100%</strong></p>
<h4>ORZ - Orzeszyn</h4>
<pre>
Bcr[X] SurF1[X] SurF1(BL)[X] BcrF1(BL)[X] Bcr[X] PwF1(BL)[X] PwF1[X] P18F2|P18F2[X] Bcr[X] BcfF1[X]
</pre>
<p><img alt="ORZ Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-09_ORZ_panoramka.jpg" /></p>
<p>Postanowienie o likwidacji tego toczka podjęte zostało za późno: trzeba było to zrobić w środku zeszłego sezonu. Aktualnie żyje na nim tylko jedna rodzinka z 11 (a później 10) zazimowanych. Nie będę wróżył co do jej dalszych szans, bo jak mogłem ujrzeć przez 2 lata ćwiczenia tego miejsca - ma je bardzo niewielkie.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 10%, mój = 10%</strong></p>
<h4>POD - Podłęcze</h4>
<pre>
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1[X] BcrF1 BcrF1[X] BorF1|BorF1
</pre>
<p><img alt="POD Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-09_POD_panoramka.jpg" /></p>
<p>Nie do końca rozumiem to, co widzę, ale tym razem mi się wydało, że w tym podzielonym ulu po prawej (na zdjęciu) obie rodzinki żyją i mają się nieźle. A dwa miesiące temu zapamiętałem, że żyła tylko jedna... No cóż, okaże się za miesiąc. Na razie zmieniam zaznaczenie, bo tak to lepiej wygląda. I tak dwie kolejne rodzinki skreślone z rachunku. Ich korpusy podałem do sąsiednich, które mogłyby się zainteresować miodem.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 75%, mój = 75%</strong></p>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Luz B33[X] P18F1 Bcr[X] Prm[X] Szm(FK) Szm(BL)[X] Prm[X]
Bcr Bcr[X] Elg Bcr P18(FK) PwF1(FK)[X] Bcr[X] Shr Mrc Szm(BL) Bor Sur[X]
</pre>
<p><img alt="Panoramka dom" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2019-02-09/2019-02-10_DOM_panoramka.jpg" /></p>
<p>Kiedy zaglądałem tutaj pod daszki, ogarnęła mnie beznadzieja, trwoga i rozpacz. Ale po przejażdżce po pozostałych pasiekach widzę, że po primo przeżywalność tutaj nie odbiegła średnio od ogólnego wyniku, a po drugie primo, była gorsza od najlepszej i lepsza od najgorszej. Czyli średnio. To oznacza, że można dalej ryzykować i trzymać pszczoły pod domem. Zobaczymy, co z tego wyniknie.</p>
<p><strong>Wynik lokalny: ogólny = 55%, mój = 55%</strong></p>
<hr />
<h4>Porównanie wyników</h4>
<p>Porównajmy wynik ogólny z poprzednim, dokonanym na wiosnę 2018:</p>
<p>Wówczas zimę przetrwało nam łącznie 25 rodzin, z tego 7 znajdowało się pod opieką Jarka, 3 były wspólne, 14+1 pod moim nadzorem. Zazimowano 42 pnie. <strong>Wynik ogólny = 59%. No, 58%.</strong> Bo jednak ta jedna nie dożyła czerwca...</p>
<p>W lutym 2019 stwierdzam, że żyje nam 39 pni, z czego 6 pod nadzorem Jarka, 1 wspólny, 32 pod moją opieką. Zazimowano łącznie 75 pni. <strong>Wynik ogólny = 52%</strong>. A jeszcze może się pogorszyć.</p>
<p>Z tego by wynikało, że w tym sezonie, choć w liczbach bezwzględnych dokonał się postęp, to w wynikach procentowych mamy gorsze osiągnięcia (choć przyznajmy: nieznacznie tylko). A niby ten sezon był taki dobry...</p>
<p>Przeglądam notatki, z których wynika, że w zeszłym roku w połowie lutego wciąż leżał śnieg na polach, a my się z żoną wybraliśmy na objazd pasiek. Później był zimny marzec, więc ostateczny wynik ustaliliśmy dopiero w połowie kwietnia, gdy pszczoły już w najlepsze hulały po kwiatach. Spodziewam się zatem kolejnej weryfikacji liczb przeżyłych pni za jakiś miesiąc.</p>
<p>Z przeglądu powyższego wynika mi jednakowoż jeden wniosek (a właściwie dwa): rodziny serii Bcr, kupione w zeszłym roku, nie popisały się żadnymi interesującymi cechami. Raczej zaryzykowałbym twierdzenie, że <em>wymarły</em>. Na 12 zakupionych pni, ustawionych tu i tam, żyją dziś zaledwie 2. Takoż pszczoły tak zwane Primorskie - czy to pozyskane od znanego z forów Polbarta, czy to od <a href="https://www.kolopszczelarzy.pl/rok-w-pasiece-gw-michala-ziolkowski">naszego lokalnego rozmnożyciela matek pszczelich</a>, unasiennione (UN), czy nieunasiennione (NU), bez różnicy - ani jedna nie żyje. Tylko P18 od <a href="https://www.pasiekalapa.pl/">Łukasza z Pasieki Łapa</a> jakoś się ma, ale słabiutko. Ale ona się nie liczy, bo zanim do mnie przyjechała, to była już pięciokrotnie skundlona, więc to taka Primorska, jak z <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Durian">duriana</a> <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Portret_Doriana_Graya">Dorian</a>.</p>
<p>A swoją drogą to z tych Primorskich też taka Primorska jak z <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Banan">banana</a> <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Figowiec_bengalski">banian</a>: gdzieś tam w odległej przeszłości zachęceni pieniami uczonych z <a href="https://www.ars.usda.gov/southeast-area/baton-rouge-la/honeybeelab/">Baton Rouge</a>, hodowcy europejscy też sobie sprowadzili pszczołę dalekowschodnią, urzędującą koło Władywostoku. Tamtejsza mieszanka powstała omalże spontanicznie przez 200 lat miejscowego pasiecznictwa z mieszanki ukraińskiej pszczoły stepowej, środkoworosyjskiej AMM oraz prawdopodobnie krainki karpatki. Gdy nadejszła <em>Varroa destructor</em>, za nią przyszła plotka, że tamtejsza pszczoła od dawna miała z tym roztoczem do czynienia i nieźle sobie z nim radzi. Może da się uhodować coś w rodzaju superpszczoły, która znosi miód cysternami, a jednocześnie jest odporna na warrozę? Jak pomyśleli, tak uczynili. Też sobie sprowadzili i dalejże mieszać ze swojemi buchwastami. Pomięszali i dawaj reklamować, że mają taką mięszankę. Ludzie się na to skusili. Ale tej oryginalnej Primorskiej to tam jest tylko jakiś niewielki procent. Czy zachowała swoje tajemne umiejętności radzenia sobie z roztoczami - przypuszczam, że wątpię. W każdym razie nie zauważyłem tego na swoich pasiekach w ostatnich 2 latach.</p>
<p>Wniosek, bardzo na razie ryzykowny i nieuprawniony (haha), wynika mi taki, że nie wszystko złoto, co się świeci, nie zawsze kupny materiał będzie wart uwagi i trudu. Czasem trafi się coś takiego, że choćby sezon był bogaty w pożytki, to pszczoły i tak kipną. I nic się na to nie poradzi. Znakiem tego trzeba sobie uhodować własny materiał, przystosowany do miejscowych warunków. Po raz kolejny (choć w sposób anegdotyczny i nieuprawniony, haha) przekonuję się, że te superpszczoły od polskich hodowców to w dużej mierze legenda miejsca (bo nie wiejska). Utwierdza to mnie w podjętych wyborach. Znakiem tego racjonalizacja górą!</p>Rozmyślania o rolnictwie2019-02-05T23:59:00+01:002019-02-05T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-02-05:/2019/2019-02-05_rozmyslania-o-rolnictwie.html<p>Na wstępie pragnę podziękować wszystkim, dzięki którym zostałem pszczelarzem. Nie, nie zrobiłem na pszczelarstwie kokosów - choć kto wie, co się wydarzy w przyszłości? Ale zawsze dla mnie najważniejszy był walor edukacyjny. Dotyczyło to każdej działalności, której się podjąłem. Pewnie dlatego wciąż nie jestem bogaty - bo prawdziwe bogactwo dla mnie zawsze …</p><p>Na wstępie pragnę podziękować wszystkim, dzięki którym zostałem pszczelarzem. Nie, nie zrobiłem na pszczelarstwie kokosów - choć kto wie, co się wydarzy w przyszłości? Ale zawsze dla mnie najważniejszy był walor edukacyjny. Dotyczyło to każdej działalności, której się podjąłem. Pewnie dlatego wciąż nie jestem bogaty - bo prawdziwe bogactwo dla mnie zawsze płynęło z nauki. Dzięki temu, choć bogaty nie jestem, to takim się czuję. Bo wciąż przybywa mi wiedzy, poznania, świadomości, jak kręci się ten świat.</p>
<p>Co mnie tak najszło, żeby dziękować? Ano, myślę tak sobie (bo zima, nie ma co robić, co najwyżej myśleć), że gdyby nie pszczelarstwo, to pozostałbym w tej materii ciemny jak tabaka w rogu. Żyłbym wygodnymi (bo oj, wygodne są, wygodne) złudzeniami mieszczucha, że jak się posadzi, to samo wyrośnie. Że przyroda to ptaszki i kwiatki, które tak się kochają, że gdyby nie wraże spiski wrednych ludzi, to świat byłby szczęśliwy, że aż. Że to całe rolnictwo to zupełnie prosta sprawa jest, wystarczy taki sobie pierwszy lepszy tuman w kufajce, beretce i gumofilcach, aby temat ogarnąć. </p>
<p>Co z tego, że za każdym razem, gdy przejeżdżam przez wieś (dowolną), widzę zaparkowane siewniki, kultywatory, pługi, opryskiwacze, uporządkowane pola, ogrodzenia, zbiorniki wodne? Oko się po tym prześlizguje i na dobrą sprawę nie zauważa.</p>
<p>Dlaczego?</p>
<p>Bo nas, miastowych, nie uczą. Tzn. kiedyś próbowali nam do głowy wtłoczyć cokolwiek na temat rolnictwa, ale robili to na stary, dobry, peerelowski sposób: tłuczkiem do mięsa. Więc podobnie do języka rosyjskiego (większość moich rówieśników ani be, ani me, ja go znam niejako z domu) człowiek się tego nie uczył. Bo to mało atrakcyjne się wydawało, te gleby, oborniki, te kwintale z hektara, siewniki, przedplony... A tu się nagle okazuje, że w ten sposób unikałem wiedzy o dość kluczowym aspekcie życia: jedzeniu. Samym początku jedzenia, które zanim trafiło do sklepów, musiało na jakimś polu wyrosnąć, a czasem też dać się zjeść zwierzętom. A przecież wydawałoby się, że jedzenie to prosta sprawa. W końcu każdy je, więc każdy musi się na tym znać i się zna. Czyżby? No to powiedzcie mi, piękni panowie, czymże jest cebula? Który fragment szparagu zwykliśmy zjadać? Że już nie zapytam o praktyczne aspekty ich pozyskiwania...</p>
<p>Do tego właśnie służy rolnictwo. Jest to cały świat praktycznej wiedzy i metody. Najstarszy (wbrew stereotypom i głupim powiedzonkom) biznes ludzkości.</p>
<h3>Ale do rzeczy, to w końcu blog pszczelarski.</h3>
<p>Podobnież, aby pozyskać coś około 2/3 z listy powszechnie pożeranych produktów, rolnictwo potrzebuje wsparcia zapylaczy. Pół biedy, jeżeli one same się klują na danym terenie i zapewniają, lepiej bądź gorzej, usługi dla agrobranży. Gorzej, kiedy na dużym obszarze powstaną tak zwane monokultury, pośród których dziko snującym się zapylaczom będzie naprawdę trudno przetrwać. Wówczas potrzebne jest wsparcie zapylaczy nie tyle udomowionych, co zaulowionych, czyli często pszczół. </p>
<p>W rzeczywistości ostatnio polscy monokulturyści z nie tak znowu tajemniczych dla mnie powodów wolą wydać forsę na jednorazowe gniazda trzmieli, albo na własną rękę uhodować sobie murarki, niż skorzystać z usług pszczelarzy. Problem jest złożony. Jeśli chodzi o pszczoły miodne. Bo z nimi nigdy nic nie jest proste...</p>
<p>W krajach cywilizowanych mamy dwa modele współpracy pszczelarz ⇔ rolnik:</p>
<ul>
<li>rolnik nie płaci za zapylanie, ale pomaga, jak może, udostępnia możliwie wygodne miejsce na toczek, pilnuje reżymu produkcyjnego, aby zminimalizować ryzyko dla pszczół, najlepiej do zera, lokalny samorząd dba, aby pszczoły były porządnie i równomiernie rozstawione, zgodnie z mapą i cyklem upraw,</li>
<li>rolnik płaci za zapylanie, wówczas mniej się przejmuje ryzykiem, szczególnie, że stawki często dobiegają kosztu nabycia nowej rodziny pszczelej w formie pakietu lub odkładu. Czyli jeżeli pszczelarz straci na jego plantacji pień, to zaraz go sobie gdzieś kupi i w przyszłym roku znowu będzie miał czym zapylać na zapylanie. Tak czy owak po zawarciu kontraktu, w którym ma ustalone, gdzie ma stanąć i w jakiej liczbie rodzin pszczelich, dalej wszystko zależy od niego.</li>
</ul>
<p>Tak by to w skrócie wyglądało. Oczywiście w dużym skrócie. Gdyby życie było takie skrótowe, to wszystkie sprawy szły by nam o wiele lepiej i prościej...</p>
<p><img alt="Ale zarosło" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-10-20/2018-09-21_PIL_03_Ale_zaroslo.jpg" /></p>
<p>A u nasz, tj. gdzieś tak na wschód od Odry, na południe od Bałtyku i pod warunkiem, że nie po niemiecku, dzieje się, panie dzieju, zupełnie inaczej:</p>
<ul>
<li>rolnik nie płaci za zapylanie, tylko łaskawie zgadza się, aby pszczelarz postawił swoje ule, ale nie za blisko, żeby nie przeszkadzał. W zamian przyjmie tradycyjny "podarek" w postaci licznych słojów miodu, wszystko jedno już, czy to z jego pożytku, czy z innego, a czasem, czemu nie, pieniądze,</li>
<li>rolnik nie troszczy się o interes pszczelarza, jeżeli obok będzie się chciał postawić inny, a mu to nie przeszkadza, to wszystko jedno, a może nawet lepiej,</li>
<li>pszczelarz boi się rolnika, bo to najgorszy truciciel pszczół jest.</li>
</ul>
<p>Wynikałoby z tego, że na wschód od Odry mamy tak kwitnące rolnictwo, że okazjonalne loty pszczół i innych zapylaczy w zupełności mu wystarczą, gdy na zachód od tej rzeki bez współpracy pszczelarzy z rolnikami ani rusz. Cóż, faktem jest naukowo stwierdzonym, że pszczoły miodne stanowią zaledwie parę procent (lub wręcz mniej) całej biomasy zapylaczy. Czyli jest tychże mnóstwo, a o większości tu już i nie zwykły miastowy nie słyszał. A rolnik, czego miastowi nie wiedzą, nie jest miłośnikiem przyrody, tylko jej zarządcą. Jego praca na tym polega, że przyroda ma pracować dla niego. Czyli dla nas.</p>
<p>Ale czasami to "dla nas" nie oznacza akurat pszczelarzy.</p>
<h3>Znowu o dzikości.</h3>
<p>Ostatnio znowu udało się totalnej opozycji politycznej rozkręcić teatrzyk na mediach społecznościowych: otóż nagłośnili problem odstrzału dzików. To, że opozycja próbuje takie rzeczy robić, wcale mnie nie dziwi. Zdziwiło mnie, jak wielu moich, wydawałoby się, wykształconych, inteligentnych i oczytanych, w świecie obytych znajomych dało się złapać na ten lep. Otóż okazuje się, że dzików strzela się coraz więcej od trzech dekad. We wszystkich krajach europejskich, gdzie dziki występują. A tu nagle komuś się dzwonek włączył... Dlaczego? Można podedukać. No to dedukajmy. </p>
<p>Dzięki rosnącym uprawom roślin pod pasze i biopaliwa dziki mają więcej żeru niż kiedykolwiek w historii. Kukurydza rządzi. Skutek jest oczywisty: więcej dzików. A do tego jednakowoż się ociepla, powoli, ale jednak. Skutek nieoczywisty: locha może mieć nie jeden, a dwa mioty w roku. <strong>Poprawka ze źródła w postaci Lasów Państwowych: locha nie może mieć dwóch huczek w roku. Ale dojrzewa szybciej, więc wcześniej zaczyna rodzić.</strong> A w jednym miocie po kilka, a czasem nawet kilkanaście zdrowych warchlaczków, które dzięki sytemu karmieniu dożyją zdolności rozrodu w większej odsetce. Przyrost geometryczny z iloczynem 4-5? Możliwe. Przepowiednie maltuzjańskie się nie spełnią, ale że musiało je dupnąć jakąś chorobą, to już nic dziwnego. No to najprostszym rozwiązaniem przeludnienia (przedziczenia) wydaje się rozludnienie (rozdziczenie), metodą bezpośredniej aplikacji ołowicy. A czy to coś pomoże? Trzeba by zapytać w innych krajach zmagających się z ASF, gdzie to już zastosowano. Ale chyba w tym wypadku akurat choroba uderza wszędzie mniej więcej równocześnie. Czyli odstrzał jest standardowym sposobem profilaktyki chorobowej znanej i stosowanej wszędzie, gdzie dzikie populacje utrzymuje się w lasach państwowych. I tyle z dyskusji. Niektórzy wierzą, że w Europie istnieją jakieś dzikie lasy, a w nich dzikie dziki, że przyroda sama się reguluje, a motylki siadają na kwiatkach z miłości. Mieszkają za daleko od lasu widocznie...</p>
<p><img alt="źródło: gazeta.pl" src="http://bi.gazeta.pl/im/74/e8/10/z17729140IER,Stado-dzikow-spacerujacych-przez-miasto.jpg" /></p>
<p>Z moich anegdotycznych doświadczeń: jeszcze parę lat temu po ulicach mojej miejscowości biegały stada po kilkadziesiąt dzików (były i mniejsze, ale), oczywiście większość to warchlaki w różnych stadiach rozwoju. Obserwacja anegdotycznie potwierdzona z powyższą dedukcją. W zeszłym roku w okolicznych lasach zbierano truchła i dokonano profilaktycznego odłowu. Tyraliery szły przez lasy i zbierali, zbierali... Podobno było okropnie, nie dziwię się wcale. Ale zeszłego lata i jesieni dziki się już po mieście nie pałętały. Wnoszę, że ASF do spółki z działaniami służb leśnych znacznie ich populację ograniczyły. Te tyraliery biegające po lesie pewnie skłoniły stada do wyprowadzki w spokojniejsze rejony.</p>
<h3>Ale co ma to wspólnego z pszczołami?</h3>
<p>Otóż coś tam ma. Jeżeli rosnąca populacja dzików zaowocowała silną chorobą, która narusza interesy rolników (którzy jednocześnie wyrastają populację dzików udomowionych czyli świń) poprzez pośrednie porażanie chlewni wirusem ASF, to może podobne zjawisko występuje też w pszczelarstwie?</p>
<p>Na chwilę odpłyńmy w filozololo i wspomnijmy <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Schweitzer">Alberta Schweitzera</a>: <em>Jestem życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć</em>. Wszystko jest ze sobą powiązane, choć może nie koniecznie zgodnie z efektem motyla, to jednak. Zmieniając jeden czynnik środowiskowy wpływamy na inne, które wpływają na jeszcze inne... Czyli raczej zgodnie z efektem lawiny. Tak by pomyślał Malthus zapewne, bo lubiał (wiem, mówi się "lubił") ekstrapolować. Ale ja pomyślę inaczej. Nazwijmy ten efekt <em>samowygasającą lawiną</em>. Zmiana środowiska w jednym miejscu pociąga za sobą zmiany w innym. Ale w sferze ożywionej reakcja sprowadza się do możliwie ograniczonej przemiany, aż stopniowo, jedna warstwa po drugiej, zmieniać się muszą coraz mniej. Aż można nawet znaleźć miejsce, w którym te odkryte przemiany już żadnego wpływu zgoła nie wywarły. Jeżeli jednak ta zmiana byłaby większa, bardziej radykalna, to zapewne jej granice by się nieco poszerzyły, tj. objęły sobą większy obszar i więcej różnych organizmów. Koniec filozololo.</p>
<p>Jeżeli zatem wysiłkiem pszczelarzy utrzymuje się rozbudowaną ponad miarę populację pszczół, to może nieuniknione jest, że muszą one chorować i wciąż umierać? Bo po prostu taki właśnie rytm, czy też strategię przetrwania ustaliliśmy we współpracy z owadami: one mrą, a my je namnażamy, serwujemy cukier i leki.</p>
<p><img alt="Wieczorne karmienie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-10-20/2018-09-19_DOM_01_Wieczorne_karmienie.jpg" /></p>
<p>Oczywiście wszystko to przy założeniu, że populacja pszczół jest rozbudowana ponad jakąś tam miarę. Moja robocza hipoteza, całkowicie niepodparta żadnymi istotnymi badaniami naukowymi, mówi, że liczba pni w Polsce i okolicach od trzech dekad utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie licząc w cyklach wieloletnich. Małe załamanie nastąpiło na początku lat '90-tych, bo znacznie spadło zainteresowanie pszczelarstwem. Ale już wraca, choć doprawdy nie wiadomo, czemu.</p>
<p>Boć (wracając płynnie do rozważań o rolnictwie) corocznie w Polsce zasiewa się ok. 400 tysięcy hektarów rzepaku (dla dokładności: w 2017r obsiano dwukrotnie więcej, bo 0,8mln ha) ozimego. Do zapylenia jednego hektara potrzeba od dwóch do czterech rodzin pszczelich średnio (to uproszczone wyliczenie, wydajność cukrowa rzepaku z hektara waha się od 50 do 150kg, przy skuteczności oblotu 60% mówimy o ilościach od 30kg do 90kg). Czyli w maju mamy co roku robotę dla 800 -1600 tysięcy pni na rzepakowych polach. Nawet dzieląc tę liczbę na pół, nie wierzę, powtarzam, nie wierzę, że tyle uli pszczelarze przewożą co roku na żółte kwiatki. Wniosek z tego taki, że:</p>
<ul>
<li>coś ten rzepak jednakowoż zapyla,</li>
<li>pomijając częściową wiatropylność rzepaku, który ma otwarte pylniki, więc w jakimś stopniu na dużym polu może sam się obsłużyć,</li>
<li>korzyści z takiego niedopylonego rzepaku są i tak ogromne,</li>
</ul>
<p>że i tak moglibyśmy podwoić populację pszczół ulowych w Polsce, a wciąż by w maju miały co robić (konkretnie mówimy o ok. 600mln złotych potencjalnej korzyści dla rolnika sprzedającego plon w skupie, nie liczymy miodu). A rolnicy i tak mają to w de i dalej trzy kolejne litery (cztery, to narzędnik).</p>
<p>W okolicach Warki i Grójca rośnie sobie około 40 tysięcy hektarów sadów. Wszystkie do zapylenia, też w maju. Żeby to obsłużyć, potrzeba około 80-100 tysięcy pni (osobno od rzepaku, bo kwitną w podobnych terminach). A sadownicy hodują sobie murarki i kupują trzmiele, bo kontaktu między pszczelarzami i rolnikami brak. Łącznie w Polsce mamy podobną liczbę hektarów sadów, co pod uprawą rzepaku.</p>
<p>Czyli przynajmniej w maju pszczoły miałyby co robić.</p>
<p><img alt="Rzepak na 2019" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-10-20/2018-10-06_LAS_01_Rzepak_na_przyszly_rok.jpg" /></p>
<p>Może napiszę dalszą analizę pożytków rolnych w skali kraju, aby samemu dla siebie osądzić, jak to wygląda na przestrzeni całego sezonu, ale nie w tym tekście. Nie w tym tekście.</p>
<p>Tutaj dość skonkludować. Bardzo prawdopodobne, że pożytków w Polsce wystarczy jeszcze na wiele pszczelich rodzin. Choć przecież nie w każdym rejonie kraju. I nie przez cały sezon. Ale wielu pszczelarzom już takie zjawisko jest wiadome. Leją w przerwach syrop cukrowy i mają kwitnące pasieki. Toż pomidory w Polsce świetnie się udają w cieplarniach, szklarniach i inspektach i jakoś nikt z tego powodu nie robi tragedii... Ba, te własne, inspektowe, postrzegane są właśnie jako "naturalne", lepsze od sklepowych. I często dużo w tym racji, jak przypuszczam, ale nie będę popierał badaniami, niech sobie kto ciekawy sam pogrzebie.</p>
<h3>W ten sposób, mam nadzieję, zbliżamy się do conclusum</h3>
<p>Otóż o co mi się właściwie rozchodzi (mam nadzieję, że sobie przypomnę)? Chodzi mi o to, że narzekanie na szkodliwe dla środowiska rolnictwo oczywiście nie ma grama sensu. Ono się nie zmieni, bo rządzą nim reguły dobrych praktyk zarządczych. To biznes obarczony ogromnym ryzykiem, z którego co prawda można mieć wielkie zyski, ale one z trudem pokrywają to ogromne ryzyko. Rolnictwo się zmienia na lepsze, ale zmianami kierują odkrycia naukowe, praktyczne wdrożenia, opłacalność produkcji, niwelacja ryzyka, a nie chciejstwo pszczelarzy. Jeżeli coś poprawiono na korzyść pszczół, to dlatego, że uznano to za bardzo ważne dla rolnictwa, a nie dla owadów. Ewentualnie wydarzyło się to przy okazji, jako skutek uboczny. <em>Undocumented feature</em>, jak mawiają programiści.</p>
<p>Pszczelarze starszej daty twierdzą, że dobry rok zdarza się raz na 5-6 lat. Reszta to większa lub mniejsza bryndza. A przecież podobnie jest w wielu gałęziach rolnictwa: a to wiosna mroźna, a to lato suche lub mokre, a to jesień mroźna, a to zima ciepła...</p>
<p>Może właśnie ubiegły sezon to był właśnie ten dobry rok (ponieważ nie jestem już młodzieniaszkiem, znakiem tego takich dobrych lat jeszcze w mojej praktyce pszczelarskiej wydarzy się ze cztery, no, może pięć, a potem przyjdzie zwijać pasiekę do poziomu mini-ogródka). Przymrozki na koniec zimy i w początkach wiosny dały kopa wegetacji, przez co kwiaty wprost wybuchły, a pszczoły miały więcej żarcia, niż mocy przerobowych. A jak powiada dr Liebig - pszczoły są zwierzętami co prawda gospodarskimi, ale jak żadne inne tak silnie uzależnione i reagujące na środowisko. Nie da się łatwo zmienić środowiska o obszarze 1000 hektarów minimum. Trzeba się z nim pogodzić, albo zrezygnować z pszczelarstwa.</p>
<p><img alt="Ostatnie zerknięcie do uli jesienią" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-10-20/2018-10-06-05_POD_Ostatnie_zerkniecie_do_uli.jpg" /></p>
<p>Czyli to rolnictwo jest ogromne, a my jesteśmy maluteńcy. To my się musimy dostosować, nie oni. To my musimy wychodzić z pozytywnymi, konstruktywnymi propozycjami zmian, a nie tylko krytykować i narzekać.</p>
<p>To my musimy kombinować, jak się dostosować do dużego rolnictwa, aby nasze pszczoły nie poległy następnej wiosny z powodu zażycia zbyt wielkiej dawki fungicydów. I w tym wszystkim ciągle jeszcze produkować miód, bo bez tego nie będziemy mieli żadnego poparcia społecznego. Co prawda możesz być dziwakiem hodującym mrówki w formikarium (takie akwarium dla mrówek), ale jeżeli trzymasz pszczoły i nie masz miodu, to plasujesz się poniżej poziomu porządnych ludzi.</p>
<h3>...</h3>
<p>A tymczasem mija luty, pogoda się ociepla, a ja ciągle jestem w lesie z przygotowaniem pasieki do następnego sezonu...</p>Półmetek międzysezonia 2018-20192019-01-05T23:59:00+01:002019-01-05T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2019-01-05:/2019/2019-01-05_polmetek-miedzysezonia-2018-2019.html<p>I tak doszło do tego nieszczęsnego kalendarzowego przesilenia, które powoduje fajerwerki, a następnego dnia ból głowy i nie tylko. Ale dzięki temu napełniamy się nową energią do przeżycia kolejnego roku, a w wypadku pszczelarzy: kolejnego sezonu. Co prawda jeden z guru pszczelarstwa, <a href="https://www.immelieb.de/">dr Liebig</a>, twierdzi, że nowy sezon liczyć trzeba …</p><p>I tak doszło do tego nieszczęsnego kalendarzowego przesilenia, które powoduje fajerwerki, a następnego dnia ból głowy i nie tylko. Ale dzięki temu napełniamy się nową energią do przeżycia kolejnego roku, a w wypadku pszczelarzy: kolejnego sezonu. Co prawda jeden z guru pszczelarstwa, <a href="https://www.immelieb.de/">dr Liebig</a>, twierdzi, że nowy sezon liczyć trzeba od września roku ubiegłego, ale dopóki nie osiągnę jego szczytów pszczelarskiego kunsztu, punkt odliczania sezonu wydaje się dość obojętny.</p>
<p>Zacznę od powtórzenia wyliczanki rodzinek zazimowanych, gdyż w połowie grudnia odbyliśmy z najmłodszą z moich żon wycieczkę po pasiekach, w celu zapodania tak przez nas zwanej <em>kroplówki</em>, którą to Amerykanie określają zgrabnym akronimem <em>OAD</em> czyli <em>Oxalic Acid Dribble</em>, co można przetłumaczyć jako <em>Pokropek Kwasem Szczawiowym</em>. Czyli kroplówka. Przy tej okazji mogliśmy stwierdzić, które rodzinki dobiły szczęśliwie do omalże połowy zimowli, a którym nie udało się przetrwać tej łatwiejszej jej części. Zatem poniżej krótka wyliczanka na bazie schematu zastosowanego w poprzednim wpisie podsumowującym stan rodzin na koniec sezonu. Zaznaczyć należy, że wszystkie rodziny oznaczone (BL) lub (FK) nie otrzymały żadnego leczenia, gdyż uczestniczą w Teście Bonda, a oznaczone (J) nie były sprawdzane, więc nie wchodzą do ogólnej statystyki półmetka śmiertelności.</p>
<p>Legenda:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
AMM = Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska
Luz = AMM od Dawida Lutza
Car = krainka
Elg = Elgon (Polbart)
Prm = Primorski buchwast (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Mrc = Mercówka
Szm = Szymonówka
PMZ = buchwasty primorskie od Michała Ziółkowskiego
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Fux = fuksuwki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona
(FK) = rodzina w FortKnox
(J) = rodzina Jarka
(W) = rodzina wspólna
znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą
znak "[X]" oznacza rodzinę, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
</pre>
<h4>ROB - Robert</h4>
<pre>
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1(J) BcfF1(J) BcfF1 BcfF1[X] Bcf(J) Bcf(J) Bcf(J) BcfF1(W)[X] PMZ Bcr BorF1 PwF2[X] BcfF1 Bcf[X] Bcr
</pre>
<p><img alt="Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-ROB-02-Panoramka.jpg" /></p>
<p>Szukałem jakiejś prawidłowości dla rodzin, które się wykończyły i szczerze - nie znalazłem. Na razie na ich przeżycie nie ma też wpływu fakt, że rodzina była leczona, czy nie. W końcu większość z tych, co nie przeżyły, miały jakiś tam rodzaj traktamentu.</p>
<p>Na tym toczku padła jedna matka w średnim wieku (jej trzecia zima), wyrojona rodzinka, która po wyrojeniu nie potrafiła się odbudować, wspólna rodzina produkcyjna, która miała mnóstwo plastrów i była dość oszczędnie rabowana z miodu, a do tego bardzo rzadko odwiedzana, wreszcie jedna rodzinka, która testowała małe pudełko mieszkalne. Ono pudełko najwyraźniej nie zdaje egzaminu jako miejsce do zimowania, bo na Orzeszynie druga taka rodzinka również nie przeżyła. Pozostałe pszczoły trzymane w takich małych ulikach jeszcze we wrześniu przesadziłem do większych pojemników i za wyjątkiem jednej mają się na razie dobrze.</p>
<h4>LAS - Las</h4>
<pre>
FuxF3(J) HarF1 BcfF1 HarF1 HarF1[X] FuxF2
</pre>
<p><img alt="Panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-LAS-13-Panoramka.jpg" /></p>
<p>Rodzinka, która tutaj padła wskazuje raczej na to, że musi być coś na rzeczy z tymi historiami o właściwym (lub niewłaściwym) miejscu. Kiedy mój kolega i pszczelarski mentor Jacek z <a href="https://www.facebook.com/pages/Gospodarstwo-Pasieczne-Polisz-Mi%C3%B3d/473564249511444">Polisz Miód</a> opowiadał mi o tym, brałem to trochę za historie o Czarnym Ludzie... Otóż poprzednio stojąca dokładnie w tym samym miejscu inna rodzinka również nie przetrwała. W obu wypadkach przyczyny były inne, ale nie zamierzam kontynuować eksperymentu. Na wiosnę przestawię stojak w inne miejsce.</p>
<h4>PIL - Pilawa</h4>
<pre>
BorF1(BL)
BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1
</pre>
<p>Tutaj nic ciekawego się nie wydarzyło. Ale że rodzinek mniej niż na lekarstwo, to i prawdopodobieństwo różnorakich zdarzeń wypada znacznie słabiej.</p>
<h4>DOB - Dobiesz</h4>
<pre>
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
</pre>
<p>Za wyjątkiem nieszczęsnego w skutkach zdarzenia z <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">kradzie<strong>rz</strong>ą papy z daszków</a> (najwyraźniej pszczelarstwo zaczyna mi się udzielać, skoro solę błędy ortograficzne), muszę zaliczyć ten toczek do jednego z lepszych miejsc, jakie dotychczas udało nam się zająć. Pszczoły mają tu zwykle dość żarcia i rozwijają się bardzo ładnie. A przeżywalność też w miarę niezła.</p>
<h4>ORZ - Orzeszyn</h4>
<pre>
Bcr SurF1 SurF1(BL) BcrF1(BL)[X] Bcr PwF1(BL) PwF1 P18F2|P18F2[X] Bcr BcfF1
</pre>
<p><img alt="Widok na toczek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-ORZ-08-Widok_na_toczek.jpg" /></p>
<p>Pasieczysko to przez większą część sezonu, tj. w okresie wegetacyjnym, pozostaje w cieniu. Choć przeżywalność na nim nie jest ani istotnie lepsza, ani gorsza niż w innych miejscach, to stopień samozakarmienia jest widocznie gorszy. A pszczoły zwykle są bardziej złośliwe. I dotyczy to także tych podobno arcyłagodnych. Zatem postanowiłem zlikwidować toczek przy najbliższej okazji. Czyli przenieść go w inne miejsce.</p>
<h4>POD - Podłęcze</h4>
<pre>
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1 BcrF1 BorF1|BorF1[X]
</pre>
<p><img alt="Widoczek na toczek i pszczelarza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2015-12-15-POD-01-Otwarcie.jpg" /></p>
<p>Na razie za wcześnie, aby cokolwiek wyrokować o tym miejscu. W końcu ustawiłem tu odkłady, aby zobaczyć ich wiosenny rozwój, a do tego czasu jeszcze parę miesięcy.</p>
<h4>DOM</h4>
<pre>
Luz B33 P18F1 Bcr[X] Prm[X] Szm(FK) Szm(BL)[X] Prm
Bcr Bcr Elg Bcr P18(FK) PwF1(FK) Bcr Shr Mrc Szm(BL) Bor Sur
</pre>
<p><img alt="Panoramka dom" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-12-15/2018-12-16-DOM-Panorama-sr.jpg" /></p>
<p>Nie zaglądałem jeszcze tutaj pod daszki po sylwestrowej balandze. To może poczekać. Rodziny martwe już się nie wskrzeszą, a żywym i tak nie pomogę. Głównie dlatego, że nie mam zamiaru.</p>
<hr />
<p>Jeżeli się nie pomyliłem, do Świąt Bożego Narodzenia ubyło mi 11 rodzinek. Z pobieżnego zaglądania sądzę, że padły bezpośrednio lub pośrednio od warrozy, czyli najpopularniejszego schorzenia współczesnych pszczół. Długi ciepły październik i listopad spowodowały intensywne wizyty rodzin silniejszych u słabszych. W ten sposób stwierdziłem, że większość z martwiaków pozostawiła po prostu puste ule. Tylko niektóre osypały się przy okazji kilkudniowych przymrozków, czyli zasłały dennicę. W tym roku z <em>Schadesatisfaktion</em> muszę stwierdzić, że na razie żadna rodzinka nie padła z powodu myszy. Czyli z 59 pieńków pozostało mi na koniec roku zaledwie 48. A przy okazji Nowego Roku padło pewnie kolejnych kilka.</p>
<p>I tak minęliśmy Saturnalia, co do których niektórzy pszczelarze podejrzewają, że stanowią dla pszczół granicę, po której matki znowu zaczynają czerwić. W naszym, miejscowym klimacie nie jest to genialny pomysł: zima dopiero nas czeka. Na razie przychodzą okresowe przymrozki okraszone oszczędnym opadem śniegu, który wkrótce szybko topnieje. Temperatura zwykle utrzymuje się koło stebnikowego optimum: 2-4 stopnie Celsjusza. Czyli teoretycznie pszczołom na razie jest jako tako. Ale, jako się rzekło, zima nas jeszcze czeka. Nie przypadkiem zbliża się miesiąc o nazwie <em>luty</em>. Wówczas umiejętności przetrwania zimowli zostaną wystawione na próbę.</p>
<p>Mam zatem nadzieję, że za parę lat dorobię się pszczół, których strategia przetrwania zimy zostanie dostosowana do specyfiki miejscowego klimatu. Ale zobaczymy. W końcu uczestniczę w pewnego rodzaju eksperymencie. Od wielu bowiem lat pszczelarze już nie wywodzą własnych matek, tylko je kupują u powielaczy, którzy w celach propagandowych nazywają siebie hodowcami. Po zeszłorocznych utarczkach mogę ich zrozumieć: wychów matek podwaja nakłady pracy w pasiece. A jeżeli ktoś pracuje wg tradycyjnego w Polsce reżymu, intensyfikującego produkcję miodu, i tak co najmniej raz w tygodniu musi się po ulach przelecieć. Czyli kolejne prace i wizyty stanowią już poważne obciążenie dla hobbysty. Oczywiście nie wszyscy. W pszczelarstwie trudno podać jakąś <em>prawdę generalną</em>. Im więcej pszczelarzy poznaję, tym więcej widzę poglądów i metod chowu. Doprawdy, to nie jest nudne, na pewno. Zatem poprawmy: z mojego rozeznania wynika, że <em>większość</em> pszczelarzy po prostu kupuje matki nieunasiennione, bo to dużo prostsze niż własnoręczny wychów. Ło, to może być prawdą. Przynajmniej w mojej okolicy.</p>
<p>Okres międzysezonowego wypoczynku stopniowo się kończy. Zamówiłem już deseczki to wyrobu ramek, deski na kolejną porcję korpusów, przyszły ramki Wielkopolskie do zmontowania... Tylko motywacji do pracy ciągle brak. Pogoda nie sprzyja. A tu jeszcze trzeba wosk wytopić. Na dworze ziąb i plucha, nie chce mi się. Muszę się przyzwyczaić, że zimą nadchodzi pszczelarska depresja. Leniwe podejście trochę łagodzi ból. Uczy, że to właśnie unikanie prac przy pszczołach jest właściwym rozumieniem pszczelarstwa. W przeciwieństwie do podejścia pracowitego, w którym nawet zimą należy przynajmniej co tydzień uchylić daszek i sprawdzić, czy ktoś tam jeszcze jest. Zatem intensywnie unikam wszelkiej pracy i zastanawiam się, czym by tu wypełnić te mroczne i wilgotne wieczory. Bo w końcu i tak prace muszą ruszyć. Jestem tego pewien. Na razie z utęsknieniem oczekuję ferii zimowych i naszego dorocznego wyjazdu do mentora, gdzie w ramach zimowych rozrywek będziemy piłować, przetapiać i węzę wyrabiać. Będzie fajnie. Do tego też można się przyzwyczaić.</p>Drugie podsumowanie sezonu 20182018-11-19T23:59:00+01:002018-11-19T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-11-19:/2018/2018-11-19_drugie-podsumowanie-sezonu-2018.html<p>Końcówka sezonu bardzo nam się wydłużyła. Ciepło ciągnęło się do połowy listopada. Wreszcie doczekaliśmy się pierwszego przymrozku. Od piątku 16 listopada zatem odliczam 30 dni do gwarantowanego (w stopniu pszczelarkim) zera czerwiu w ulach, czyli metodą kolegi spod Poznania czekam na właściwy moment, aby rodziny leczone potraktować tzw. kroplówką. Rodziny …</p><p>Końcówka sezonu bardzo nam się wydłużyła. Ciepło ciągnęło się do połowy listopada. Wreszcie doczekaliśmy się pierwszego przymrozku. Od piątku 16 listopada zatem odliczam 30 dni do gwarantowanego (w stopniu pszczelarkim) zera czerwiu w ulach, czyli metodą kolegi spod Poznania czekam na właściwy moment, aby rodziny leczone potraktować tzw. kroplówką. Rodziny nieleczone muszą sobie radzić same, ale mam nadzieję, że niektóre sobie poradzą.</p>
<h2>Podsumowanie rodzin na toczkach (z gadatliwym rozwinięciem)</h2>
<p>Przypuszczam, że to zestawienie nikomu nie służy. Mnie to z pewnością się przyda, uświadomić sobie, co gdzie stoi, skąd się wzięło. Nie prowadziłem ścisłych notatek w tym roku. Powyżej 30 pni utraciłem też kontrolę nad własną pamięcią. Zatem poniższa lista będzie próbą odtworzenia stanu na podstawie zdjęć, wspomnień i poprzednich notatek, z zeszłych sezonów.</p>
<p>W zapiskach zmieniłem też nazewnictwo toczków na trzyliterowe symbole. Numerowanie ich prawdopodobnie jeszcze bez wiele lat nie będzie miało sensu, a nieco utrudniało mi zapisywanie, bo ciągle zapominałem, który z nich ma jaki numer. W legendzie przybyło nowych skrótów, którymi się posługuję dla własnej, a nie Czytelników wygody. Po prostu ułożyłem sobie taki szyfr - stenografię pszczelarską pozwalającą mi szybko i bezbłędnie notować sprawy pasieczne. Poniższa legenda stanowi tylko drobny fragment systemu, może kiedyś o tym napiszę osobny tekst...</p>
<p>Legenda:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Bcr = buchwast druga seria
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego
AMM = Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska
Luz = AMM od Dawida Lutza
Car = krainka
Elg = Elgon (Polbart)
Prm = Primorski buchwast (Polbart)
Shr = Sahariensis (Polbart)
Mrc = Mercówka
Szm = Szymonówka
PMZ = buchwasty primorskie od Michała Ziółkowskiego
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = pszczoły od Borówki
Sur = córka surwiwalówki od Borówki
Fux = fuksuwki
Har = harpagan wiosenny i potomkowie
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
(BL) = rodzina nieleczona
(FK) = rodzina w FortKnox
(J) = rodzina Jarka
znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą
znak "[X]" oznacza rodzinę, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
</pre>
<h3>ROB - Robert</h3>
<p><img alt="Panoramka ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_ROB_02_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<p>To nasze najważniejsze pasieczysko. Stoi tu solidny komplecik rodzin, bo mamy bardzo łatwy dojazd i dzięki temu chętnie tu zaglądamy. W sezonie dokonało się parę przetasowań, w tym obiecujące rodzinki wywiozłem na nowoutworzone pasieczysko pod domem. Ale też niektóre rodziny odstały już drugi rok w tym samym miejscu, nie ruszone, dały jakiś tam zbiór miodu i do kolejnej zimy poszły nie przesunięte nawet o centymetr. W ciągu sezonu postanowiłem przestać rozliczać rodziny kolegi Roberta, którymi opiekuję się <em>per procura</em>, bo w końcu ponosi on solidarne ryzyko razem ze mną nie mając wpływu na metody stosowane na mojej pasiece. Postanowiłem po prostu dzielić się z nim stosowną ilością miodu, która będzie adekwatna do ogólnych wyników pasieki, ale nie mniejsza niż tradycyjne ilości, jakie pszczelarz przekazuje właścicielowi gruntu, na którym stoi jego toczek.</p>
<p>W ten sposób mamy tu 18 pni, z czego 5 Jarka, jedna wspólna, a reszta moja. Aktualnie na pasieczysku stoi, patrząc od "wejścia" na pasieczysko:</p>
<pre>
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1(J) BcfF1(J) BcfF1 Bcf Bcf(J) Bcf(J) Bcf(J) BcfF1 PMZ Bcr BorF1 PwF2 BcfF1 Bcf Bcr
</pre>
<p><img alt="One po prostu nie chcą się zmieścić w kadrze!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_ROB_01_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<h3>LAS - Las</h3>
<p>Na pasieczysku tym stoi wciąż ul macierzysty jedynej rodziny, która jako jedyna przeżyła pierwszą zimowlę w naszej pasiece. Czyli Fuksówka, chociaż wyliczona jako F2. I prawdopodobnie wciąż tak jest. Poza tym przeżyły łączny stan 2 rodzin został uzupełniony o odkłady z dobieszowskiego harpagana (czyli pierwszego odkładu rojowego z zeszłego roku). Proces edukacji pszczelarskiej, tak gwałtownie przerwany przez śmierć większości pasieki w zimie 2016/2017, został wreszcie uzupełniony o zrozumienie naturalnego cyklu rozwoju rodziny pszczelej od poziomu odkładu do pełnej rodziny produkcyjnej. Albo wiem ów odkład, który stał sobie obok fuksówki, w tym sezonie stał się rodziną produkcyjną i dał naprawdę zacny plon miodu. Zakłada zatem, że w przyszłym roku (czyli 2019) zostanie podzielony i powstaną z niego rodzinki, które w 2020 roku dadzą nam miód.</p>
<p>O ile oczywiście przeżyją.</p>
<p>Do zimy idzie tam zatem 6 rodzin, w tym jedna wspólna i jedna Jarka</p>
<pre>
FuxF3(J) HarF1 BcfF1 HarF1 HarF1 FuxF2
</pre>
<p><img alt="Pasieczysko Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_LAS_01_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<h3>PIL - Pilawa</h3>
<p>W tym sezonie miało to być pasieczysko na wykończeniu. Żadnych istotnych czynności, żadnych zabiegów, co stoi, to niech sobie stoi, a potem się zobaczy. Podyktowane to było faktem, że las w tym miejscu nam się wciąż sprzeciwiał: wichry wiosenne powaliły stojącą samotnie sosnę, która snadnie zablokowała dojazd w pobliże pasieki. Innym dobrym powodem były zeszłoroczne kradzieże matek. Jeszcze innym był fakt, że przeżywalność w tym miejscu nie wypadła celująco. I niemal już dzwoniłem do pani leśniczej, że rezygnuję z tego miejsca. Ale że rok był w miarę niezły, to ostatecznie z dwóch rodzinek, które tutaj sobie dożywały <em>hands-off</em>, zrobiłem łącznie osiem, z czego sześć dotrwało do jesieni. Nadzieję też przyniosło uprzątnięcie wiatrołomu przez leśne ZULe. Na wiele się to nie zdało, bo miesiąc później upadł kolejny pień przegradzając dojazd. Ale to już raczej powód, żeby się śmiać, a nie wygrażać niebiosom, prawda? I tak miejsce to pozostaje w naszym portfolio, zobaczymy, co z niego wyniknie w przyszłości. Jeżeli ma coś wyniknąć, muszę się tam wybrać z sekatorem, bo podrosły drzewka ponad metr wysokości i w przyszłym roku zaczną zasłaniać słońce ulom.</p>
<p><img alt="Panoramka Pilawy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_PIL_01_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<p>Zatem jesień zakończyło tutaj pięć pni, trzy moje, dwa Jarka (typu <em>hands-off</em>) Podczas kontroli 12 listopada stwierdziłem, że jeden odkładzik pozostawiony tutaj (czyli bez wywożenia) zamarł z garstką pszczół. Odnalazłem w nim matkę, schowałem do pokrowca od aparatu, resztę pszczół wytrzepałem na ziemię i zabezpieczyłem ul, aby plastry nie dostały się w zęby różnych smakoszy. Matkę chciałem pochować w słoju ze spirytusem jako inaugurację domowej produkcji substancji matecznej dla przywabiania rojów. Ale okazało się inaczej. Mianowicie kilka godzin później, jak pokrowiec rozgrzał się w domu, matka wystawiła czułki z kieszonki! Znakiem tego przybyłem dosłownie tuż po tym, jak pszczoły oddały ostatniego ducha z tchawek dla utrzymania swojej matki. Arcyciekawe. Przynajmniej dla mnie. Pszczelarstwo obfituje w takie zaskoczenia.</p>
<p><img alt="Macierzaki przedwojenne na Pilawie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12-DOM-Matka_z_Pilawy_zyje.jpg" /></p>
<p>W ten sposób pasieczysko Pilawa zaczęło sezon z 4 rodzinami i z tyloma go zakończyło (pozostałe wywiozłem np. na nowy toczek Podłęcze), z czego 2 są moje, a 2 Jarka:</p>
<pre>
BorF1BL
BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1
</pre>
<h3>DOB - Dobiesz</h3>
<p>Tutaj postanowiliśmy stawiać nasze dadanowskie leżaki. Decyzja ta chyba zostanie podtrzymana, skoro okoliczne luje łaszą się nawet na papę z daszków, to nie powinny tutaj stać ule o ładnym, reprezentacyjnym wyglądzie. Raczej coś, co przypomina ruinę, przy której większość pszczelarzy zaczyna coś tam pomstować, że niby pszczelarz niechluj, znęca się nad zwierzętami, lub podobnie. Stąd podebrałem kilka bardzo fajnych odkładów i wywiozłem na Las, a także na miejscu, bez wywożenia, napełniłem kolejne dwa ule.</p>
<p><img alt="Fuksówka czyli Harpaganówka wciąż żyje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_DOB_03_HarF2_zyje.jpg" /></p>
<p>Fuksówka, która tutaj przetrwała zimę, postanowiła sprawiać mi problemy i w drugiej połowie sezonu stwierdziłem w niej brak matki. Jak zwykle nie szukałem intensywnie, może matka była, ale nie czerwiła? Któż to wie? Podałem jej jednak rameczkę z jajkami od Harpagana, później stwierdziłem mateczniki, więc skoro w połowie listopada znalazłem tam kłębik pszczół, daję jej oznaczenie jako pochodzącą właśnie z tego pnia.</p>
<p>W ten sposób ostatecznie mamy 9 pni, które w miarę nieźle się zapowiadają, z czego Jarka są 3:</p>
<pre>
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
</pre>
<p><img alt="Stare dadany na Dobieszy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_DOB_02_Rzut_oka_z_glebi.jpg" /></p>
<h3>ORZ - Orzeszyn</h3>
<p>Pasieczysko stojące w cieniu, na skraju kolejnego małego rezerwatu w naszych okolicach. Za plecami ma młodniak liściasty, w pobliżu starodrzew (ów rezerwat), a przed nosem łąki kośne. Ostatni sezon miał mi powiedzieć, czy to fajne miejsce dla trzymania pszczół. Otóż doszedłem do wniosku, że niezbyt. Cień rzeczywiście sprawił, że pszczoły stały się bardziej agresywne od tych stojących w słońcu - kolejny przekaz od innych sprawdzony w praktyce. Co do przeżywalności, nie wypadła ani gorzej, ani lepiej od innych miejsc. Co do miodności - znacznie poniżej średniej. Zatem decyzja jest prosta - przenieść się gdzieś na słoneczne miejsce.</p>
<p>Poprzednią zimę przeżyły tam dwie złośnice przedwojenne i jedna wywieziona buchwastówka. W tym sezonie zaopatrzyłem toczek w kilkanaście nowych rodzin, w tym z drugiego zakupu pszczół. Zabiegów, skoro rozwój nie powalał na kolana, nie czyniłem zbyt wielu, liczę na to, że rodzinki pokażą więcej, jak się znajdą w dogodniejszej lokalizacji.</p>
<p><img alt="Ktoś mi grzebał na Orzeszynie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_ORZ_03_Ktos_tu_grzebal.jpg" /></p>
<p>Podczas ostatniej kontroli stwierdziłem, że ktoś mi tu w ulach grzebał, na kilku były przekrzywione daszki. I nie, to nie był wiatr, toczek jest otoczony drzewami. A daszki są bardzo wysoko, jak na dzika, prędzej by ule poprzewracał. Ale, jak wspomniałem, to miejsce, gdzie pszczoły dostają silniejszego nastroju obronnego, więc mam nadzieję, że udzieliły łobuzom stosownej odpowiedzi...</p>
<p>Doliczyłem się tu 11 pni w różnej sile:</p>
<pre>
Bcr SurF1 SurF1(BL) BcrF1(BL) Bcr PwF1(BL) PwF1 P18F2|P18F2 Bcr BcfF1
</pre>
<p><img alt="Pasieczysko Orzeszyn" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_ORZ_00_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<h3>BAZ - Baza</h3>
<p>Na tym pasieczysku w tym roku nie działo się nic. Dosłownie <em>nul</em>, <em>nada</em>, <em>zero</em>, <em>mu</em>. A to z powodu traumy po tym, jak mi jacyś luje zniszczyli tu wszystkie rodziny. Cały zasób rodzin nieleczonych z zeszłego roku, za wyjątkiem dwóch, które stały w innym miejscu. Tak jakby stajnię zarodową mi wybili. Wziąłem ich na przeczekanie. Może wymrą, zanim postanowię znowu tam pszczoły przesiedlić? Stał sobie tam tylko jeden pusty ul, tymczasowo zasiedlony przez szerszenie (których tak w ogóle w okolicy było mnóstwo w tym roku). Miał łapać rójki, ale nie da się tego robić na gniazdo drapieżników. Zajrzałem tam może ze dwa razy. Co się wydarzy z tym miejscem - jeszcze będę myślał. Stopniowo przestawiam się na pszczelarsko-przyrodnicze tryby i zaczynam powoli rozumieć, że rok - nie wyrok, mamy czas. Może na wiosnę przewiozę tam rodziny z Orzeszyna, jeżeli nie wymyślę dla nich czegoś lepszego.</p>
<h3>POD - Podłęcze</h3>
<p>Nowe pasieczysko powstałe w rejonie polecanym mi przez doświadczeńszych z mojej okolicy. Na razie postawiłem tam kilka odkładów, aby zobaczyć, jak się będą sprawować. Druga połowa sezonu wypadła nawet nieźle. Ale zobaczymy, co dalej. Jeżeli to miejsce wypali, to będzie wspaniała miejscówka do produkcji pszczół. Znakomity dojazd (choć trochę daleko od domu), pod same ule.</p>
<p>Stoi tu zatem 8 rodzinek:</p>
<pre>
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1 BcrF1 BorF1|BorF1
</pre>
<p><img alt="Odkłady z Podłęcza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-12_POD_02_Panoramka_mala.jpg" /></p>
<h3>DOM</h3>
<p>I wreszcie pasieczysko przydomowe, założone z inspiracji najlepszej z żon. Eksperyment na wielu płaszczyznach, co poniektórzy mogliby rzec, że nie do końca związanych z pszczelarstwem. Otóż moim zdaniem jak najbardziej związanych: w końcu pszczelarze z pasiekami funkcjonują w środowisku, zarówno w społeczeństwie, jak i w przyrodzie. Zatem dzięki temu eksperymentowi dowiedziałem się, że można pod domem dość przyjemnie trzymać pszczoły, które ciekawsze są niż telewizja, a o niebo lepiej uspokajają, jeżeli sobie usiąść na werandzie i kontemplować ich loty. Teraz, skoro zbliża się zima, nastąpi druga część tego eksperymentu: czy pszczoły przetrwają zimę koło ruchliwej ulicy, a szczególnie, jak bardzo będą im przeszkadzać okoliczne fajerwerki noworoczne?</p>
<p>Ponieważ pnie te stoją pod domem, siłą rzeczy w tym miejscu hodowałem matki i w przyszłym sezonie zamierzam ćwiczenie powtórzyć. A zatem tutaj zacząłem gromadzić rozliczność różnych pszczół, które w tym roku stanowiły mój materiał zarodowy oraz tych, które zamierzam powielać w następnym. O ile jeszcze w kwietniu martwiłem się małą różnorodnością na pasiece, w listopadzie martwię się, że nie zdołam w przyszłym roku skutecznie pomnożyć wszystkich, które bym chciał. Szczególnie, że pierwszeństwo będą miały rodziny nieleczone, o ile oczywiście przeżyją. Największe nadzieje wiążę z niżej wymienioną PwF1(FK), która w tym roku bardzo ładnie się rozwijała i weszła w swoją drugą zimę bez leczenia w bardzo ładnej kondycji i ze sporym zapasem własnego miodu. W kącie stoi matka rzutem na taśmę kupiona od Dawida Lutza, której z pewnością poświęcę serię wychowu. Matka pozyskana od kolegi Jacka Merca z pasieki "Polisz Miód" to drugie podejście do jego nieleczonego materiału (<a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">poprzednie padło przez podłych kradziejów</a>). W ostatniej chwili i jako eksperyment kupiłem 4 matki od Polbarta, aby zobaczyć, czy rzeczywiście sprawują się tak dzielnie, jak on je zachwala.</p>
<p>W ten sposób pod domem zgromadziłem 20 pni:</p>
<pre>
Luz B33 P18F1 Bcr Prm Szm(FK) Szm(BL) Prm
Bcr Bcr Elg Bcr P18(FK) PwF1(FK) Bcr Shr Mrc Szm(BL) Bor Sur
</pre>
<p><img alt="Dom - panoramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-12/2018-11-18-DOM-01-Panorama_mala.jpg" /></p>
<hr />
<p>Z wyliczenia powyższego wynikałoby, że do zimy pasieka połączonych sił odprawia łącznie 72 rodziny, z czego 11 należy do Jarka, a 2 są wspólne. Czyli moich jest 59. No nie wiem, myślałem, że mam 58. W sumie, co za różnica? Ponad połowa z tej liczby to jednak mikrusy, utworzone z jednoramkowych odkładów, które musiały sobie wychować matki, zanim zaczęły rosnąć. Sezon był dobry, więc większość urosła. Jednak dwie co najmniej rodzinki nie tylko nie urosły, ale chyba nawet zmalały pod wpływem rabunków. Nie łączyłem ich, bo nie. Bo łącząc co najwyżej wykonałbym ćwiczenie z późnego łączenia, ale nic nie nauczyłbym się o możliwościach pszczół. Zakładam jednak, że w ciągu najbliższych 2 miesięcy skreślę je z rachunku.</p>
<p>W sezonie udało mi się wymienić wszystkim ulom dennice na pełne lub z siatką metalową. To pod wpływem poważnych strat zeszłej zimy, kiedy niefrasobliwie pozwoliłem myszom zająć drugie miejsce pod względem liczby uśmierconych pni. Wylotki również dają nadzieję, że nie staną się bramą dla gryzoni. Rodziny leczone otrzymały dawkę kwasu mrówkowego, albo ręczniki wg recepty Randy Olivera. Czeka je jeszcze traktament w postaci kroplówki. Rodziny nieleczone zostały uczciwie zakarmione, choć większość zapasu i tak sobie zgromadziły same.</p>
<p>Względne porządki na toczkach już zrobiłem, przy okazji kroplówki zabiorę trochę zbędnych gratów. Z prac pasiecznych czeka mnie jeszcze wytapianie wosku. Potem to już tylko stolarnia i realizowanie mniej lub bardziej ambitnych projektów technicznych, jak sporządzenie beczki do karmienia syropem. Ale mamy wciąż listopad, a potem grudzień, kiedy ciemność i chłód zniechęcają do jakichkolwiek aktywności. Oczywiście to błąd. To stracone 2 miesiące, podczas których można by, oj czegóż to nie można by dokonać! Ale nie, poczekam sobie, aż mi ten leń przejdzie.</p>Przerywnik rozmyślaniowo-historyczny2018-10-31T23:59:00+01:002018-10-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-10-31:/2018/2018-10-31_przerywnik-rozmyslaniowy.html<p>Sezon mija, mija i minąć nie może. Ledwo się ochłodziło, znowu się ociepliło. Deszcz popadał, zrosił ziemię dżdżu spragnioną niczym kania, a teraz znowu gorące powietrze znad Afryki, via Turcja i Bałkany zawiewa nad całą Polskę. Wciśnięty pomiędzy wyż nad środkową Rosją (ojczyzną pszczoły środkoworosyjskiej) i trzy niże nad Morzem …</p><p>Sezon mija, mija i minąć nie może. Ledwo się ochłodziło, znowu się ociepliło. Deszcz popadał, zrosił ziemię dżdżu spragnioną niczym kania, a teraz znowu gorące powietrze znad Afryki, via Turcja i Bałkany zawiewa nad całą Polskę. Wciśnięty pomiędzy wyż nad środkową Rosją (ojczyzną pszczoły środkoworosyjskiej) i trzy niże nad Morzem Północnym, Atlantykiem i Biskajem, obszar niskiego ciśnienia ciągnie gorąco znad Etiopii... </p>
<p><img alt="Pogoda dnia 2018-10-31" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/2018-10-31-pogoda.jpg" /></p>
<p>Jak to mądrze brzmi, tak kosmopolitycznie i w ogóle. Tak czy owak w najbliższych dniach możliwe, że niże atlantyckie przekształcą się w wyże i do spółki z mrozem z Azji Środkowej w końcu ochłodzą nastroje pszczelarzy rozgrzane do czerwoności... A na razie zapewne matki znowu dostały rozkaz czerwienia, a z ramek pewnie zniknie ze 2 kg zapasów zimowych. Ma się ochładzać, ale dość ładna pogoda może się utrzymać do połowy listopada.</p>
<p><img alt="Prognoza pogody na 2018-11-04" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/2018-11-04-prognoza-pogoda.jpg" /></p>
<p>W zeszłym roku w pierwszych dniach listopada zapodawaliśmy pszczołom kroplówkę z 3,5% roztworu kwasu szczawiowego. Bardzo skuteczna metoda, pod warunkiem, że zaaplikuje się ją w okresie bezczerwiowym. Wygląda na to, że w tym roku nie ma co się z nią wybierać na pasieki przed Świętami. Za to trzeba zainwestować w cukier i wykonać cegły cukrowe, na wypadek, gdyby zima jednak nadejszła i nie miała zamiaru sobie pójść do końca marca 2019. Co przecież nie jest wcale wykluczone.</p>
<h3>Wspomnień czar, czyli nihil novi</h3>
<p>Pszczelarze są jak rolnicy - ich naturą jest narzekać, choć główny nawał pracy wykonują we wprost wymarzonych warunkach: ciepło, słońce świeci, kwiatki kwitną... Pot ścieka pod bluzą aż do gaci, ręka puchnie od żądła, a druga się lepi od miodu z propolisem. No tak. Tak czy owak jednym z typowych pszczelarskich narzekań są ceny miodu. I wygląda na to, że ani w kwestii cen, ani w gospodarce pszczelarskiej od bardzo dawnych czasów wcale nie tak wiele się zmieniło. Przypadkiem natrafiłem na dzieło antyczne, autorstwa <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Terencjusz_Warron">Marka Terencjusza Warrona</a> pt. <em><a href="http://penelope.uchicago.edu/Thayer/L/Roman/Texts/Varro/de_Re_Rustica/3*.html">De re rustica</a></em>, gdzie dość obszernie wypowiada się on nie tylko o obyczajach pszczół miodnych, technikach pszczelarskich, ale wspomina coś-niecoś na temat rentowności i produktywności ówczesnych pasiek. I okazało się, że nawet wówczas dzielono pszczoły na dzikie i pasieczne! I potrafiono robić biznes na miodzie!</p>
<p>I tak, aby nie przedłużać: niejaki Seius wynajmował pszczoły za roczną opłatą w wysokości 5000 funtów
miodu. Przy czym rzymski funt (libra pondo) mierzył ok. 327g miary nam współczesnej, czyli opłata wynosiła ok. 1600kg miodu. Nie jest dla mnie zupełnie jasne, czemu Seius płacił miodem za wynajem pszczół. Zapewne znaczy to, że on był ich właścicielem i być może płacił za możliwość postawienia ich na czyimś polu. Bo przecież chyba nie właściciel pola płacił miodem pszczelarzowi? W którymkolwiek kierunku by jednak te dobra nie płynęły, zwróćmy uwagę na ilość - niebagatelną z pewnością, skoro mowa o ulach bezramkowych, budowanych na rozliczne sposoby: a to z kory dębu korkowego (uważane za najlepsze), a to z wydrążonej kłody, a to kószki w kształcie prostopadłościennych koszy z łodyg kopru włoskiego wymazane krowim łajnem. A wszystkie one obszerne i wyposażone w jakiś rodzaj zatworu/zwężenia, które stosowano w wypadku, gdy posadowiona w ulu rodzina pszczela była niewielka, aby "nie straciła serca w wielkiej przestrzeni". Ule wieszano na ścianach domostw, w rzędach, acz zdawano sobie sprawę z problemu błądzenia, bo odradzano instalować ich zbyt wiele i zbyt blisko siebie. Te obszerne ule miały po jednej stronie wylotek, a po drugiej osobny otwór, przez który podbierano im plastry z miodem. Tak czy owak, dziś wiadomo, że wydajność produkcyjna uli, w których nie występuje dedykowana miodnia, jest znacznie niższa.</p>
<p><img alt="Wnętrze starożytnego ula" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/egyptian-hives.jpg" /></p>
<p>Wiadomo także z przekazów Warrona, że dwaj jego żołnierze z Hiszpanii, bracia Wejaniusze, odziedziczyli po ojcu małą willę (tj. siedlisko rolne) z kawałkiem ziemi nie większym niż juger, co oznacza ni mniej, ni więcej, a ćwierć hektara. I na tej działce, wokół domu, założyli pasiekę, a do tego utrzymywali ogród z roślinami miododajnymi takimi jak tymianek, lucerna tarczkowata i melissa. Ci mężczyźni nigdy nie otrzymali mniej niż 10 tysięcy sesterców za swój miód licząc pesymistycznie, gdyż zwykle nie oczekiwali na lepszą cenę rynkową, tylko sprzedawali go wtedy, kiedy im było wygodnie. Uważano ich za zamożnych, a dlaczego, to zaraz objaśnię.</p>
<p><img alt="Starożytna pasieka (żyzny trójkąt)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/ancient-beehives-in-Israel3.gif" /></p>
<p>Otóż z badań historyków wynika, że o ile po współczesnym kursie złota jeden sesterc wart byłby ok. 3 dolary (tj. 12PLN), to z racji różnic w technologii produkcji jednocześnie 4 sesterce, czyli 1 srebrny denarius odpowiadało szczodrej dniówce robotnika w okresie schyłkowej republiki (później doszło do dewaluacji monety). Z tego by wynikało, że bracia Wejaniusze trudząc się we dwóch (i być może z niewolnikami, jak to w tamtych czasach) na ćwierci hektara ziemi rolnej z domkiem zarabiali odpowienik około 2500 dniówek rocznie. Czyli można uznać, że na dzisiejsze warunki prowadzili średniej siły przedsiębiorstwo, zdolne utrzymać w niezłych warunkach 6 dorosłych osób z ich rodzinami. A że prawdopodobnie nikogo nie zatrudniali, a jedynie żywili pewnie kilku niewolników, to byli zamożni.</p>
<p>Z powyższego wynika, że nawet 2 tysiące lat temu pszczelarze potrafili wyżyć ze swojego hobby (choć o hobby wówczas jeszcze nikt zapewne nie słyszał), pod warunkiem, że nie bali się pracy i mieli głowę na karku. Czyli jak dzisiaj. </p>
<p>Pasiekę można było nabyć (jeżeli kogoś było stać na to), albo zbudować od zera łapiąc dzikie pszczoły. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Columella">Kolumella</a>, zapalony rolnik i miłośnik życia wiejskiego z początku naszej ery, w swojej pracy <em><a href="http://www.thelatinlibrary.com/columella/columella.rr9.shtml">Res rustica</a></em> opowiada, jak należy znaleźć dzikie gniazdo pszczół, a następnie jak je przenieść do swojego ula: szukać w pobliżu zbiorników wodnych, namierzać metodą zwaną dziś <em><a href="http://blog.press.princeton.edu/2016/05/23/bee-hunting-tools-of-the-trade/">bee lining</a></em>, a dalej to już zależnie od okoliczności i miejsca, w jakim pszczoły założyły swoje gniazdo. Powiada, że choć w dziczy stworzenia te potrafią się bronić, to jeżeli pszczelarz dobrze o nie zadba, uchroni od chorób i nie będzie wobec nich brutalny, wkrótce złagodnieją i staną się podobne zwierzętom hodowlanym.</p>
<p><img alt="Greckiego typu starożytny ul dzbanowy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/Papachristoforou_6.jpg" /></p>
<p>Co się tyczy pszczół, odróżniano dwie ich odmiany: dziką, żyjącą w lasach i nieużytkach, oraz oswojoną, bytującą na ziemiach uprawnych. Przy czym, odwrotnie do współczesnych pszczelarzy, dzikie ceniono bardziej, choć były mniejsze i owłosione, ale bardziej pracowite. Handlowano pszczołami (czyżby działali już wówczas też producenci pszczół?) i Warron zanotował wskazówki dla kupujących. Przy zakupie należało zwrócić uwagę na siłę rodziny (tj. czy obsiada plastry na czarno) i czy buduje równe, i proste plastry.</p>
<p>Znano też propolis, wiedziano, do czego służy pszczołom, a z racji wartości leczniczych na Via Sacra osiągał on znacznie wyższe ceny niż miód.</p>
<p>Już wówczas istniał problem z migdałowcami: uważano, że tak wczesny pożytek z migdałów i derenia wpływa źle na rodziny pszczele i powoduje biegunkę. Zalecano pszczołom picie moczu. Doprawdy nie mam pojęcia, co autor miał na myśli...</p>
<p><img alt="Odkryta w Izraelu starożytna pasieka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/ancient-beehives-in-Israel4.gif" /></p>
<p>Wiele myślałem na temat podań ludowych co do obfitości pożytków kiedyś, a ich kompletnego braku dziś - poniekąd. Otóż jeszcze przed Cezarem pszczelarze stosowali takie sztuczki jak podkarmianie rodzin przy pomocy rozcieńczonego w wodzie miodu (nie nazywam go sytą, gdyż proporcji nie podano). Miało to swoje uzasadnienie, gdyż podbierano mniej więcej tyle samo (procentowo) miodu, co dziś - mianowicie zalecano pozostawić w ulu co najmniej dziesiątą część zapasu, a dziewięć dziesiątych zabrać. Ale najlepiej raz na dwa lata - rodzina "pozostawiona odłogiem" na rok (zapewne po osadzeniu roju) w następnym była bardziej pracowita i zbierała o wiele więcej miodu. </p>
<p>Podbieranie miodu zalecano wykonywać w porach zsynchronizowanych z rokiem rolniczym. Pierwsze miodobranie miało wypadać na heliakalny wschód Plejad, który wyznaczał początek sezonu żeglarskiego. Nie muszę chyba tłumaczyć obytym czytelnikom, że chodzi o początek wiosny? Drugie miodobranie zalecano pod koniec lata, gdy Arktur był w pełni nad horyzontem i trzecie po zachodzie Plejad, czyli przełom października i listopada, jak przypuszczam. Ul na zimę powinien zostać wypełniony, nie zalecano zabierać więcej niż trzecią część zapasu, pod warunkiem, że jest go dużo. Jeżeli ul wydawał się pusty, w ogóle nie należało podbierać.</p>
<p><img alt="Starorzymskie wnęki ulowe (prawd. Malta)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-11-10/romah_beehives.jpg" /></p>
<p>Jeżeli jakaś rodzina nie wykazywała się stosowną pracowitością, należało wymienić w niej matkę - czyli króla, jak ją wówczas nazywano. Słabe rodziny zalecano łączyć.</p>
<p>Jak widać z powyższego, naprawdę niewiele istotnych rzeczy zmieniło się w pszczelarstwie. Kto sądzi inaczej, niech rzuci kamieniem w swój ul.</p>
<p>Okazuje się, że romantyczna wizja wspinających się na drzewa bartników jest co najmniej niepełna. Podejrzewać należy, że, choć zapewne prości i nieoczytani, to oni również prowadzili bory jak dobrze zorganizowane biznesy, z których utrzymywali swoje rodziny przez całe pokolenia. Pszczelarstwo stanowiło część rolnictwa i w ogóle ludzkiej gospodarki w znacznie większym stopniu, niż to się dziś przypuszcza. Dość pomyśleć, że w starożytnym Rzymie podstawowym artykułem pisarskim była woskowa tabliczka. Teraz wyobraźmy sobie jeszcze raz mapę Imperium:</p>
<p><img alt="Mapa Imperium Rzymskiego" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/Imperium_Romanum_Germania.png" /></p>
<p>I pomyślmy, ile milionów tabliczek woskowych potrzebowała biurokracja tego molocha, aby w miarę sprawnie funkcjonować?</p>
<h3>Powrót do rzeczywistości</h3>
<p>Cóż, z małego wtrętu zrobił się krótki artykuł o historii pszczelarstwa. Tak naprawdę chciałem zrobić kolejne podsumowanie sezonu. Ale tak naprawdę, to dobry czas na to nastanie najwcześniej za dwa tygodnie, kiedy zgodnie z prognozą pogody przejdzie aktualne ocieplenie i pszczoły będą mogły znowu wrócić do kłębów. Powoli klarują się plany na przyszły sezon. Plany, które oczywiście nie wypalą, albo trzeba będzie je realizować zupełnie inaczej, niż teraz to sobie wyobrażam. Bo natura, jak pokazują ostatnie lata, nie zamierza nam życia ułatwiać i każdy rok jest inny od poprzedniego. A także, bez wątpienia, inny od następnego - i w ten sposób odkryłem w sobie talent do przepowiadania przyszłości.</p>Pierwsze podsumowanie sezonu 20182018-09-23T23:59:00+02:002018-09-23T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-09-23:/2018/2018-09-23_piersze-podsumowanie-sezonu-2018.html<p>Sezon 2018 mija powoli, powoli. Ale stale i nieuchronnie. Ogarnęła mnie zatem melancholia przedjesienna, a umysł odtwarza znane sobie z lat wcześniejszych klisze, bo wymaga to mniej myślenia, a zatem i strat energii.</p>
<p><img alt="Kwitnąca nawłoć ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-07-24_ROB_Nawloc_juz_kwitnie.jpg" /></p>
<p>Jedną z nich jest wyświechtane spostrzeżenie, że od czasu, gdy zająłem się pszczelarstwem, doznałem przesunięcia fazowego w …</p><p>Sezon 2018 mija powoli, powoli. Ale stale i nieuchronnie. Ogarnęła mnie zatem melancholia przedjesienna, a umysł odtwarza znane sobie z lat wcześniejszych klisze, bo wymaga to mniej myślenia, a zatem i strat energii.</p>
<p><img alt="Kwitnąca nawłoć ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-07-24_ROB_Nawloc_juz_kwitnie.jpg" /></p>
<p>Jedną z nich jest wyświechtane spostrzeżenie, że od czasu, gdy zająłem się pszczelarstwem, doznałem przesunięcia fazowego w postrzeganiu cykli przyrody. Kiedyś wiosna zaczynała się najwcześniej w połowie kwietnia, jak pogoda zaczynała się z deczka poprawiać. Miły sezon trwał do pierwszych chłodów, przy czym sierpień postrzegałem jako pełnię lata, a wrzesień jako jego schyłek - babie lato. Czasem wydłużało się to do połowy października, kto wie, może stanie się tak i w tym roku. Tymczasem pszczoły skłoniły mnie do uruchomienia trybu wiosennego już w połowie lutego, najpóźniej na początku marca. A sezon kończy się wraz z miodobraniem z nawłoci, choć jest to tylko lokalna, nasza, podmetropolitalna osobliwość. Tak naprawdę już w połowie lipca tempo prac pasiecznych spada drastycznie. A w tym roku dodatkowo wszystko wydarza się wcześniej o dwa tygodnie.</p>
<p><img alt="Deszcze wzmagają nektarowanie ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-07-29_ROB_Zaczely_sie_ulewy-dobrze.jpg" /></p>
<p>Czyli już od ponad miesiąca uprawiam pszczelarstwo głównie w głowie. Nie chce mi się iść do stolarni (jak nazywam garaż z powodu zalegającej na podłodze warstwy trocin). Prace pasieczne, choć niosą wiele radości, wydarzają się sporadycznie. Wielki kontrast między intensywnym majem i czerwcem, a obecnym czasem. Jednak wolę, kiedy presja zmusza mnie do codziennego zaangażowania, niż takie ściubienie raz w tygodniu. Łatwiej się zmotywować i zrobić coś konkretnego, a nie tylko o tym rozmyślać.</p>
<p>Tak czy owak sądzę, że pora na kolejne ogólniejsze podsumowanie. Szczegółowe zrobię, jak już sezon rzeczywiście się skończy, rodzinki zostaną kompletnie ustawione do zimy, zakarmione i pozostawione same sobie. Wtedy też postaram się je policzyć i finalnie odtworzyć, co gdzie mieszka.</p>
<h2>Urodzajna susza</h2>
<p>Sezon ten różnił się od poprzednich znaczną urodzajnością, pomimo suszy (<a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2018/2018-07-01_co-za-sezon-2018.html">jak pisałem wcześniej</a>, podczas 3 miesięcy wiosny zaliczaliśmy najwyżej 1/3 średniej opadów dla tego okresu). Widać to było nie tylko w ulach, ale i na roślinach. Po zimnym marcu przyroda wprost wybuchła i do końca maja darzyła dość szczodrze nektarem, aby najdalej w połowie czerwca gwałtownie go obciąć przy okazji rozpoczęcia sezonu burz. Moje jabłonki ogródkowe, choć od dwóch lat nie przycinane, obrodziły ponad spodziewanie (właśnie dlatego leniłem się, bo gdybym je przycinał, to owocu byłoby jeszcze więcej). Pod domem unosi się zatem mieszanka zapachów z gnijących jabłek, których nie nadążamy zbierać (bo i co z nimi robić?), oraz odparowywanego nektaru z nawłoci - niektórzy porównują go do aromatu dawno nie pranych skarpet, ale mnie się on kojarzy po prostu z miodem. Mój wujek - kwalifikowany ogrodnik - twierdzi jednak, że jabłkowy urodzaj ma silny związek z faktem, że w tym roku postawiłem pod domem solidną część swojej pasieki. W okresie kwitnienia drzewek owocowych w odległości najwyżej kilkudziesięciu metrów od nich znajdowało się kilkanaście średniej siły rodzin pszczelich. Wujek uważa, że zapylenie drzew poprawiło się o co najmniej 30% bezpośrednio dzięki temu. Cóż, akurat ten aspekt pszczelarstwa dotychczas interesował mnie tylko marginalnie, ale może pora więcej na ten temat się nauczyć?</p>
<p><img alt="DOB - Świetne odkłady dadanowskie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-12_DOB_Odklady_dadanowskie_Swietnie.jpg" /></p>
<p>Lipcowy głód w ulach sprawił, że ostatnie serie odkładów udały mi się tylko w znikomym stopniu, gdyż z braku doświadczenia nie zapewniłem im stosownego personelu obronnego. W związku z tym pod krzakami suszą się na słońcu ramki pełne zamarłego czerwiu, porzuconego przez rabowane pszczoły. Ponieważ kalendarz urlopowy nie podlegający negocjacjom nakazał mi wyjazd na dwa tygodnie od połowy do końca lipca, oszczędzone mi było obserwowanie tego okresu na pszczołach. Jednak ta cezura sprawiła, że wszelkie prace pomnożeniowe postanowiłem zakończyć wcześniej, a po powrocie koncentrować się już tylko na przygotowaniu rodzin na zbiór nawłoci. Jednocześnie podszedłem do sprawy "ekologicznie", czyli nie przeprowadziłem miodobrania po zakończeniu nektarowania lipy. Podszedłem do sprawy w taki sposób, że te, co sobie nazbierały (tj. rodziny produkcyjne), niech sobie teraz zjedzą, ile potrzebują. Czego nie zjedzą do nektarowania nawłoci (pszczoły preferują świeżą paszę, podobnie do ludzi), i tak będzie moje. Na razie przynajmniej nie czuję mięty do dzielenia miodów na odmianowe.</p>
<h2>Realizacja planów i eksperymentów</h2>
<h3>Namnażanie</h3>
<p><img alt="Mercówka przed włożeniem pod kołpak - DOM" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-12_DOM_Mercowka_P71_zanim_pod_kolpak.jpg" /></p>
<p>Błędy wynikające z braku obycia i doświadczenia przyniosły taki skutek, że plan ilościowy rozwoju pasieki nie został osiągnięty. Zamiarowałem posłać do zimy 80 pni o różnej sile. Dobrze będzie, jeżeli zazimuję 60 jednostek w ramach swojej gałęzi branżowej.</p>
<p>Początki wyglądały obiecująco, pierwsze odkłady to ramki podkradane z silnych rodzin, aby je <em>osłabić</em> i zapobiec wyrojeniu - dziś, po pewnym czasie, tak sobie myślę, że w momencie, kiedy osiągnę już zamierzoną liczbę rodzin dla gospodarki (w moim pojęciu) hobbystycznej (czyli około 100 czynnych pni, pełnowymiarowych oraz przezimowanych nukleusów na wiosnę), w następnych latach w zasadzie wystarczyłoby to dla uzupełniania stanu pasieki. Pierwsze odkłady sprawiają wrażenie gwałtownego przyrostu ilościowego, a i też ładnie rosną i pod koniec sezonu wszystkie prawie (za wyjątkiem jakichś pojedynczych pechowców, co im matka nie wróciła z lotu godowego) dysponują siłą omalże pełnowymiarowych rodzin. Eksperyment ze sztucznym utrzymywaniem takich nukleusów w zmniejszonej przestrzeni ciągle trwa, o nim będzie niżej.</p>
<p><img alt="ORZ - Coś jakby mało ruchu?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-12_ORZ_Malo_ruchu.jpg" /></p>
<p>Nieco gorzej sprawy się miały z mnożeniem techniką hodowlaną, czyli podbieraniem materiału od słabiaków i zasiewaniem w nim genetyki sztucznie rozmnożonej metodą graftowania czyli po prostu wychowu matek w rodzinach wychowujących. Sam proces wychowu, jak dziś to widzę, wymaga jeszcze dopracowania. </p>
<p>Kolega Szymon zwraca się w stronę ilości, tj. pragnie w przyszłym roku wypróbować metody przemysłowe, gdzie w jednej rodzinie można snadnie zacząć wychów mateczników, a takie dobrze podlane mleczkiem przekazać do miodni w innej silnej rodzinie, gdzie zostaną "wygrzane" - metoda zwana <em>starter-finiszer</em>, bo wymaga niejako dwóch etapów. Ale za to teoreticznie pozwala na wyprodukowanie naprawdę wielkiej liczby mateczników przy minimalnym (relatywnie) nakładzie pracy (bo zasobów wymaga i tak adekwatnych do skali wychowu). Ja się waham, ale ciągle skłaniam ku metodzie websterowsko-palmerowskiej (choć u <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/267130/wychow-matek-pszczelich">Pidka w książce</a> też jest opisana, więc w naszych stronach nie stanowi żadnej tam halo-nowinki, po prostu my kochamy sposoby przemysłowe). I nie palmerowsko-websterowskiej. Ciągle nie straciłem mięty do wychowu mateczników w jednej rodzinie od początku do końca. Wciąż mnie kręci dopracowanie sztucznego wzmocnienia tej rodziny czerwiem pobranym od innych rodzin (zwanych <em>fabrykami czerwiu</em>). Jest to metoda bez wątpienia mniej wydajna ilościowo, ale chyba daje się łatwiej przeliczyć na konieczne zasoby i bardzo na to liczę, że daje większe prawdopodobieństwo uzyskania świetnych jakościowo matek. Czyli ma zrównoważone podejście ilość versus jakość. Oczywiście, gdybym chciał w sezonie wychować do 50 mateczników (w efekcie ze 20-30 matek unasiennionych), poszedłbym w stronę sposobów jeszcze bardziej promujących jakość nad ilością: <a href="http://apis.gromisz.org.pl/w/index.php?title=Metoda_Alleya_wychowu_matek">metody Alley'a </a>albo <a href="http://apis.gromisz.org.pl/w/index.php?title=Metoda_Millera_wychowu_matek">Millera</a>. Ale, jak to mawia kolega <a href="http://llapka.blogspot.com/">Łukasz</a>, są to metody "ciapane". Czyli stosuje się w nich nóż i gorąco, wokół kapie wosk i miód, brudzą się ręce... W metodach przemysłowych też się brudzą, ale przekładanie larw mogę snadnie robić przy stole jadalnym i żona nie zaczyna nerwowo szukać patelni, żeby mi nią przydzwonić w garnek.</p>
<p><img alt="POD - nowe odkłady przywiezione" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-15_POD_Nowe_odklady_przywiezione_01.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak w tym dziale daję sobie co najwyżej trzy na szynach. Przełożyłem w 5 seriach łącznie ok. 150 larw, z czego udało się pozyskać nie więcej niż 65 mateczników, z czego nie więcej niż 30 dziś sobie jajczy w ulach i wysyła pszczoły po pyłek. Zawodowcy uznają łączną wydajność 70%. Moja nie przekroczyła 20%.</p>
<p>W momencie, gdy piszę te słowa, mam bez wątpienia 60 czynnych pni, ale wciąż nie ma pewności, że wszystkie dotrwają do zimy.</p>
<h3>Wieże czyli <em>bee-bombs</em> i zrzut na węzę</h3>
<p>Ale niemal rzutem na taśmę udało się zrealizować inny eksperyment, który mi chodził po głowie od czasu, gdy przeczytałem o <a href="http://www.miesiecznik-pszczelarstwo.pl/artykuly/2005_18/artykul_2005_18.html">sprytnych Szwedach</a> przesypujących pszczoły <a href="http://www.forum.tomekmiodek.pl/viewtopic.php?t=3476">we wrześniu na węzę</a>. Uznałem, że po sprawdzeniu i wyćwiczeniu tej metody może ona okazać się wielką pomocą w utrzymaniu pasieki bez leczenia lub z minimalnym leczeniem. W końcu polega ona na tym, że w pewnym momencie pozbawia się rodzinę całego nagromadzonego czerwiu, a za tym i pochowanego pod zasklepami pasożyta. Wszystkie pszczoły, łącznie z matką, przesypuje się na korpus pełen ramek z węzą. Przenosi się tylko te osobniki <em>Varroa destructor</em>, które w danym momencie siedzą na pszczołach. A i tych można wówczas dość łatwo się pozbyć, jeżeli taka wola pszczelarza. Jest na to parę dni, zanim nie zbudują nowych komórek do zaczerwienia. Taką ogołoconą z plastrów rodzinę trzeba solidnie nakarmić. Postanowiłem podać każdej z nich moją znormalizowaną dawkę, czyli 5kg cukru w postaci syropu 1:1. Na bazie tej ilości wszystkie 5 rodzinek zdołało prawie w całości odbudować korpus węzy Zandera (czyli powierzchnię niewiele się różniącą od ramki Wielkopolskiej). Czyli pierwszy sukces.</p>
<p><img alt="Przesadzone na węzę pracują - DOM" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-10_DOM_Przesadzone_pracuja.jpg" /></p>
<p>Eksperyment ten postarałem się zsynchronizować ze znanym mi miejscowym planem pożytków, tj. aby nie likwidować (jak w wypadku kolegów ze Skandynawii zapewne ma to miejsce) czerwiu, ale go wykorzystać do kolejnego eksperymentu, o którym <a href="https://www.youtube.com/watch?v=lgho_-C544w">opowiadał Mike Palmer w swoich wykładach</a> - <a href="https://runamukacres.com/the-sustainable-apiary%E2%94%80brood-factories-and-bee-bombs/">bee bombs</a>. Podobno pomysł pochodzi jeszcze od Brata Kolumbana, który uczył pszczelarstwa samego Brata Adama. Rodzina sztucznie wzmocniona czerwiem od innych rodzin w odpowiednim czasie wręcz wybucha pszczołą, następnie następuje przegrupowanie i pojawia się ogromna siła robocza to zbierania miodu z terenu. W wypadku mojej okolicy po zakończeniu kwitnienia lipy następuje parę tygodni posuchy nektarowej, kiedy pszczoły niespecjalnie mają co robić. Planowałem zatem przesypywanie na węzę uczynić zaraz po wystąpieniu głodu (co było dość ryzykowne ze względu na zagrożenie rabunkami), aby bezrobotna pszczoła w rodzinkach skierowanych na węzę miała co robić (do odbudowy całe gniazdo), a jej czerw zajął sąsiednie, wzmocnione nim rodziny (trzeba go w końcu wychować). Niestety (czy może - stety) przyspieszone tegoroczne kwitnienie zaburzyło nieco mój plan i przesypywanie odbyło się na samym początku sierpnia, kiedy głód polipowy już się kończył.</p>
<p><img alt="Nasze wieże - DOM" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-10_DOM_Nasze_wieze.jpg" /></p>
<p>Przyjechał <a href="https://www.facebook.com/pages/category/Food---Beverage-Company/Bioapis-987562951359055/">Konrad - mentor</a> i pomógł w akcji. W godzinkę uwinęliśmy się z robotą, tj. przesypaliśmy, odzyskane korpusy podaliśmy do stojących obok rodzin tworząc tak zwane <strong>wieże</strong>, przesypańce zakarmiliśmy po baniaczku syropu i nastepnego dnia rano wyjechali na żagle. Po powrocie szybkie zerknięcie pod podkarmiaczki - i sukces! Korpusy prawie w całości odbudowane. Pozostało czekać na wyniki działania pięciu <em>bee-bombs</em>, czy się sprawdzą, czy to zadziała, czy przyniesie więcej miodu?</p>
<p>Otóż przyniosło - acz nie aż tak dużo więcej, żeby odtrąbić pełen sukces. W końcu pszczelarstwo to proces, a nie stan. Zatem wiele wątpliwości, pytań i rozmyślań jeszcze mnie czeka. Na razie obstawiam, po samym oglądzie odebranych "wieżom" ramek z miodem, że nadbudowywanie rodziny korpusami z suszem, miodem i czerwiem nie powinno się odbywać bezmyślnie. Trzeba te ramki jednak nieco przegrupować. Pytanie tylko: jak?</p>
<p><img alt="Gorąco wieżom - DOM" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-10_DOM_Goraco_oj_goraco.jpg" /></p>
<p>Plan <em>bee-bombs</em> opierał się o kilka obserwacji:</p>
<ol>
<li>Pszczoły po lipie wykazują już tylko śladowe tendencje do rójki, zatem ewentualny nadmiar robotnic nie grozi osłabieniem rodziny tuż przed nowym pożytkiem.</li>
<li>Znana wszystkim z książek obserwacja, że zbiory z ula dwukrotnie większego są trzykrotnie wyższe, niż z ula mniejszego. Czyli opłaca się posyłać do pracy duże rodziny.</li>
<li>W porze kwitnienia nawłoci (w którą celowałem z "wieżami") pszczoły mają już tendencję do gromadzenia pokarmu w bezpośrednim sąsiedztwie czerwiu, zatem nie da się skutecznie pograć kratą odgrodową. To samo zjawisko stwarza obawę u wielu, że pszczoły zaleją nektarem wszystkie puste komórki i w momencie, kiedy pora wychowywać pszczoły zimowe, matka nie będzie miała gdzie czerwić.</li>
<li>Pora kwitnienia nawłoci uważana jest w naszym kraju za ostateczny termin szykowania rodzin pszczelich do zimy. Wielu pszczelarzy uważa, że już za późno na zbiory miodu, bo nie zdąży się rodzin zakarmić. Jednocześnie wydłużona praca na nawłoci stwarza liczne innego rodzaju zagrożenia, jak zwiększone porażenie warrozą, bo odwleka się też w czasie moment leczenia.</li>
</ol>
<p>Generalnie trudna sprawa. Jak przekonać pszczoły, żeby składały zapas w możliwie wielkim ulu, kiedy one właśnie chcą zapełniać komórki po dopiero co wygryzionych pszczołach? To znaczy - jak się da, to da się, ale jak to zrobić, żeby nie musieć co parę dni biegać do uli i znowu w nich mieszać?</p>
<p><img alt="Panorama DOM - gotowe na nawłoć" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-08-04-DOM-Panorama_gotowe_na_nawloc_02.jpg" /></p>
<h3>Nukleusy w zmniejszonej przestrzeni</h3>
<p>Eksperyment ten pojawił się spontanicznie niejako na podstawie zeszłorocznej obserwacji jednej rodzinki przedwojennej, która przetrwała zimę bez leczenia i dziś stoi w przedsionku Fortu Knox. Otóż powstała ona zapewne gdzieś w czerwcu, jako odkład typu łokełej. Z powodzeniem, w przeciwieństwie do swojej sąsiadki, wychowała nową matkę, która wróciła z lotu godowego. I tak rodzinka w przestrzeni na 4 ramki zaczęła pracę nad swoją przyszłością. Później bez wątpienia podłapała trochę pszczoły od umierającej sąsiadki, wreszcie w drugiej połowie lipca dostała półkorpusik z pustymi ramkami na spód.</p>
<p>Co się tam w środku działo - nawet nie próbowałem zgadywać. Rodzinka pięknie wszystko zalepiła, podwiesiła mostki do folii powałkowej. Pozostał mi prospekt na dziką zabudowę, którą snadnie pociągnęła w półkorpusiku postawionym na wierzchu tego wszystkiego, aby mieć w co pakować miseczki do podkarmiania.</p>
<p><img alt="Nowe miejsce na Podłęczu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-07-22-POD_Nowe_miejsce_odklady_przywiezione_01.jpg" /></p>
<p>I tak sobie postanowiłem tę rodzinkę zostawić bez leczenia. Trochę dlatego, że żal mi było tej pięknej zabudowy, którą uczyniły, z drugiej strony jakoś tak czułem, że mam do czynienia z perełką. Taką Małą Mi pszczelarstwa.</p>
<p>Przedwojenna pięknie przeżyła zimę zachowując całkiem sporo własnego zapasu. W porze powiększania przestrzeni, a konkretnie w połowie maja, została przewieziona do mnie pod dom i posadzona na dwóch korpusach, które dość sprawnie zagospodarowała. W porze kwitnienia lipy dostała kolejny korpus, w tak zwany <em>razrez</em>, zaopatrzony w ramki z półwęzą. Od tamtej pory już do tej rodziny nie zaglądałem. Aktualnie jej ul jest ciężki, pszczoły ładnie latają, żadnych z zewnątrz dostrzegalnych objawów problemów.</p>
<p><img alt="PIL - późne podziały" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-31/2018-07-22-PIL_Pozne_podzialy_02.jpg" /></p>
<p>Obserwacja ta skłoniła mnie do powielenia eksperymentu w tym roku i takich ścieśnionych rodzinek zapodałem kilka - specjalnie nie rozszerzanych. Młoda matka nie będzie się roić, a pszczoły mają czas zagospodarować ograniczoną przestrzeń. Moja hipoteza jest taka, że długofalowo rodzinka taka pozostaje jak opóźniony biegacz w blokach startowych: inne już zagospodarowały po dwa korpusy, a ona wciąż na np. 6 ramach tkwi. Ale osiągnie wystarczającą siłę, aby przeżyć zimę. Wówczas, jeżeli dostanie stosowną przestrzeń, zachowa się jak ów zrozpaczony biegacz - wystartuje z kopyta i postara się nadrobić dystans, który, jak sądzi, dzieli ją od pozostałych. Innym porównaniem mogą być zbyt ciasne slipki... Ale nie podążajmy dalej tym tropem... A zatem będzie miała wielki wigor i zdolność rozwoju. Jeżeli dostanie dobrze skomponowane siedliszcze - będzie to bardzo dobra rodzinka o gwałtownym rozwoju. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Ten eksperyment wciąż trwa. Skierowałem doń kilka rodzin w specjalnie do tego celu zbudowanych niewielkich skrzyneczkach.</p>
<h3>Ręczniki Randy'ego Olivera</h3>
<p>Zaciekawiony tekstami komercyjnego pszczelarza z Kalifornii, postanowiłem wypróbować to i owo z jego propozycji. Jedną z nich były ręczniki nasączone roztworem gliceryny i kwasu szczawiowego, położone na (lub do) gniazdo. Pszczoły miały to zgryźć, wynieść, a przy okazji otrząsnąć się nieco z łażących po nich roztoczy.</p>
<p><img alt="Ręcznik na słabej rodzinie po 2 tygodniach - ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-15_ROB_Reczniki_po_2_tygodniach_01.jpg" /></p>
<p>Kolejny eksperyment, który ocenić muszę na 3 na szynach. A to z powodu, że w sumie nie wiem, czy przyniósł sukces. Wyniki są sprzeczne i niejasne.</p>
<p>Co ciekawe, w różnych punktach Polski wielu innych pszczelarzy podjęło również próby z tymi ręcznikami, lub ich wariantem - paskami kartonu wtykanymi między ramki. Stąd mam też informacje z trzeciej, czwartej i piątej ręki, jak to oni tam oceniają. A oceniają w spektrum od obojętności (tj. nie zauważyli nic specjalnego) po euforię (warroza się sypie jak ulęgałki).</p>
<p>Niską ocenę przyznałem dlatego, że się poleniłem i już nie chciało mi się jechać po zastosowaniu ręczników (na wybranej wcześniej metodą kubeczkowania części pasieki) i sprawdzać stanu nasycenia roztoczami. Czyli ta ocena należy się raczej mnie, a nie metodzie.</p>
<p><img alt="Silne rodziny zgryzają - ROB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-15_ROB_Reczniki_po_2_tygodniach_05.jpg" /></p>
<p>Za to przy okazji innych zabiegów popatrzyłem sobie na te ręczniki po 2 i 3 tygodniach w ulach. Otóż silne i bardzo silne rodziny faktycznie spróbowały się z nimi mierzyć i w jakiejś części je zgryzyły. Słabsze i średniaki zajęły się ich propolisowaniem. Niektóre pokryły całą ich powierzchnię brązową warstwą, którą później musiałem zdrapywać dłutem.</p>
<h2>Ostatnie miodobranie</h2>
<p>Rodziny zaplanowane mniej więcej w celu wyprodukowania miodu to było zaledwie 12 pni, zatem nie oczekiwałem cudów, nawet pomimo obserwowalnej zwyżki wziątku w stosunku do lat poprzednich. Jeżeli coś mogę tu powiedzieć, to wreszcie chyba miałem dość suszu, aby odbierać prawie pełne korpusy. Może w następnym roku, jak suszu będzie jeszcze więcej, wreszcie będę to mógł robić po amerykańsku, czyli łapać za korpus, a nie omiatać poszczególnych ramek. Ale zobaczymy. </p>
<p><img alt="Ramka bezwęzowa z różnymi miodami" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-09-16/2018-09-01_DOM_Ramki_miodowe_03.jpg" /></p>
<p>Miodobranie to świetna zabawa, choć także ciężka praca. Znój. Daje jednak tę ostatnią nagrodę za miesiące ciężkiej pracy na pasiece i za tysiące złotych zainwestowanych w jej utrzymanie i rozwój. To nie jest tanie hobby. Zbiory miodu pozwalają choć częściowo zrekompensować wydatki, o ile dopiszą jeszcze klienci.</p>
<p>Tak czy owak tegoroczne zbiory miodu przekroczyły znacznie sumę zbiorów za poprzednie dwa lata razem wzięte. Zatem - dobry rok i dobry susz. To, czego jeszcze będę się musiał nauczyć w tej materii, to wszystkich tych sztuczek pszczelarskich służących skuteczniejszemu rabowaniu pszczół. Dotychczas traktowałem je nieco po łebkach skoncentrowany bardziej na innych kwestiach, ale skoro suszu przybywa, to warto przyjrzeć się i tym trochę zaniedbanym obszarom...</p>
<p><img alt="Samozakarmienie - DOB" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-09-16/2018-09-16_DOB-08-Samozakarmienie.jpg" /></p>
<p>Chcielibyście wiedzieć, ile miodu wzięliśmy? Ha! Dość powiedzieć, że więcej niż przez poprzednie dwa lata razem wzięte, przy czym miodobranie Jarka w ogóle nie wchodzi do rachunku. Nawet jeżeli wliczę jego tegoroczny zbiór do sumy lat poprzednich, to i tak w tym roku wyszło nam więcej. Po raz pierwszy mamy zagwozdkę, komu to wszystko sprzedać?</p>
<p>Teraz to się cieszę. Ale prawdziwy powód do radości oczywiście pszczelarz ma dopiero na wiosnę, kiedy widzi ruch na wylotkach. W dzisiejszych czasach to znacznie ważniejsze od zbiorów miodu...</p>
<p><img alt="Ostatni łyk zeszłorocznej propolisówki - ZDRÓWKO!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-08-24/2018-08-20_DOM_Ostatni_lyk_propolisowki.jpg" /></p>Co za sezon!2018-07-01T23:59:00+02:002018-07-01T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-07-01:/2018/2018-07-01_co-za-sezon-2018.html<p>Niezbyt to elegancko podsumowywowywowywać sezon, zanim oficjalnie się jeszcze nie skończył. Ale coś trzeba pisać, bo pustka na blogu.</p>
<p>Zaczęło się naprawdę z kopyta i fajnie było do połowy czerwca. Kolejne pożytki hojnie obdarzały pszczoły swoim nektarem i pyłkiem, więc rodziny robiły, co mogły, żeby się rozwinąć. W związku z …</p><p>Niezbyt to elegancko podsumowywowywowywać sezon, zanim oficjalnie się jeszcze nie skończył. Ale coś trzeba pisać, bo pustka na blogu.</p>
<p>Zaczęło się naprawdę z kopyta i fajnie było do połowy czerwca. Kolejne pożytki hojnie obdarzały pszczoły swoim nektarem i pyłkiem, więc rodziny robiły, co mogły, żeby się rozwinąć. W związku z tym realizując jednocześnie plan powiększenia pasieki, przecież udało się nam odwirować zbiory pośrednie, czyli oficjalnie rzecz biorąc - akację. Z lipy wyszło słabo, bo pogoda popsuła się ponad tydzień przed planowanym miodobraniem. Nie to, żebym pszczołom żałował, w końcu coś muszą jeść, ale w tym roku ćwiczymy rabowanie miodu. Bo przecież z czegoś te eksperymenty pasieczne utrzymać trzeba. Postanowiliśmy jednak miodobranie odłożyć na lepsze czasy. Czego nie zjedzą na głodzie, i tak będzie nasze.</p>
<h4>Pracy bowiem w pasiece było huk.</h4>
<p><img alt="Tymolizator" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-05-Dom-Tymolizator.jpg" /></p>
<p>Zrealizowałem w międzyczasie kilka co łatwiejszych planów eksperymentalnych, jak to np. zmieszałem szuwaks tymolowy do zaprawiania syropu cukrowego, co ma zapobiegać fermentacji. Faktycznie, zapobiega. Pszczoły syrop pobierają. Czyli plusik. </p>
<p><img alt="Kubeczki do kubeczkowania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-06-Dom-Kubeczki_do_warrozy.jpg" /></p>
<p>Zmontowałem też kubeczki do badania porażenia rodziny roztoczem <em>Varroa destructor</em>, bo w tym sezonie zamierzam do zimowej selekcji skierować tylko rodziny, które radzą sobie z nim najlepiej - będą moim przyszłorocznym zasobem do pobierania odporniejszej genetyki. Jeżeli oczywiście przeżyją. A badanie porażenia wykonamy metodą <strong><a href="http://scientificbeekeeping.com/an-improved-but-not-yet-perfect-varroa-mite-washer/">kubeczkowania©</a></strong> rozpowszechnianą przez Randy'ego Olivera, dużego amerykańskiego pszczelarza prowadzącego witrynę <a href="http://scientificbeekeeping.com">http://scientificbeekeeping.com</a>. Polecam jego teksty. Często kłócą się z nawykowym widzeniem świata. Ale zawsze podparte są literaturą naukową, a często i jego własnymi eksperymentami.</p>
<p><img alt="Panorama pasieki przydomowej koniec maja" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-26/2018-05-26_Dom_01-Panorama_deszczowa_pasieka.jpg" /></p>
<p>Zaraz po długim weekendzie majowym ustawiłem pierwszą rodzinę wychowującą, aby w połowie maja przełożyć pierwszą serię larw. Wszystko z myślą i intencją, aby pomnożyć pasiekę. Plan docelowy: 80 jednostek, czy to w formie pełnowymiarowych rodzin, czy to odkładów, a właściwie to już nukleusów, bo w pełni funkcjonalnych i odpasionych.</p>
<p><img alt="Panorama pasieki przydomowej, początek czerwca" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-07-DOM-01-Poranna_pasieka_panoramka.jpg" /></p>
<h4>Chęci były wielkie, a wyszło jak zwykle.</h4>
<p>Pierwsza seria, jak to zawsze początki, była trudna, ale dała 16 mateczników. </p>
<p><img alt="Pierwsza seria mateczników" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-26/2018-05-19-Dom_01_Pierwsza_seria_matecznikow.jpg" /></p>
<p>Druga seria dała zaledwie 7 (słownie: siedem) mateczników. Trzecia seria nie dała nic, co sugerowało, że nie udało się odsiać matki z ula. Cóż, podobno zdarza się, że po ulu krążą dwie matki. Ale ja szykowałem rodzinę wychowującą następująco:</p>
<ol>
<li>10 dni przed planowanym przekładaniem larw strzepywałem wszystkie pszczoły, ze wszystkich ramek (głównie wielkopolskich) do dolnego korpusu z ramkami Zandera, zaopatrzonego docelowo w 2-3 ramki suszu, a reszta z namalowanymi starterami - córki przyłożyły się do pracy mając w perspektywie zakupy deskorolek i nie pożałowały wosku. Ich startery okazały się wystarczające, aby zasugerować pszczołom, gdzie należy budować. Na dolny (czyli pierwszy, liczy się od dołu) korpus kładłem kratę odgrodową i oddawałem resztę ramek, na których łacno można się było doliczyć od 10 do nawet 13 ramek z czerwiem w różnych stadiach. Przez następne 10 dni matka (zgodnie z planem przebywająca w pierwszym korpusie) miała otrzymać kolejne plastry do czerwienia i obłożyć jajkami wszystkie dostępne komórki. Ale to mniejsza.</li>
<li>Po 10 dniach przychodził dzień przekładania. Czerw kryty dojrzał, albo się wygryzł, czerw otwarty w górnych korpusach stał się zakrytym. Szybka kontrola, czy nie zawieruszyły się gdzieś jakieś mateczniki i można zabierać matkę. A to już było dziecinnie proste - wystarczyło tylko zabrać pierwszy (czyli dolny) korpus na inną dennicę.</li>
<li>Ponieważ wszelkie ptaszki ćwierkają, że mateczniki lepiej się udają, kiedy pszczoły zostaną dobrze zgęszczone na ograniczonej przestrzeni (co ma im zasugerować nastrój rojowy), z pozostałych korpusów zabierałem wszystkie oprócz jednego (o ile jeszcze jakieś były), a pszczołę strzepywałem do ula. Nadmiarowe korpusy najsampierw powierzałem innym rodzinom, póżniej, kiedy plastrów przybywało, dawałem na ul, w którym przebywała stara matka (no, nie taka znowu stara).</li>
<li>Kilka godzin po tej operacji przystępowałem do przekładania larw. W tym sezonie do operacji dołączyła moja najlepsza z żon, więc przekładając na dwie listewki hodowlane, jedną obsługiwałem ja, drugą ona. Taka mała konkurencja, komu to lepiej wychodzi. Nie powiem, komu lepiej, bo to wstyd.</li>
<li>Listewki hodowlane wędrowały do osieroconego pnia w celu zamiany w dorodne mateczniki.</li>
</ol>
<p>Jak widać, procedura "na papierze" wydaje się pewna. A jednak coś nie zagrało.</p>
<p><img alt="Pierwsze nukleusy wywiezione spod domu na Orzeszyn" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-17-ORZ-02_Przewoz_nukleusow_z_DOM_do_ORZ.jpg" /></p>
<p>Po pierwsze primo, przepowiadałem, że skoro Zimnych Ogrodników nie było w terminie, to pewnie w ogóle ich nie będzie. I wykrakałem: przyszli. Miesiąc później. Obcięli wziątek lipowy i kazali pszczołom wypędzać trutnie, i zwijać się w kłęby zimowe. Przymrozku nie było, ale było zżeranie jaj i larw. I wielka ulowa złość.</p>
<p>Po drugie primo, jak już Macieju bierzesz się za wychów matek na własny użytek, to policz dokładnie, ile masz sprzętu, a ile go potrzebujesz. I zapewnij sobie, że 1 kwietnia będziesz miał wszystko na gotowie, czekające, tylko brać! Bo dłubanina w stolarni podczas zajętego sezonu wychodzi co najwyżej tak sobie. A człowiek traci energię, którą snadnie by mógł przeznaczyć na pszczoły. </p>
<p>Po trzecie primo, kiedy bierzesz się za wychów matek na własne potrzeby, to zaplanuj sobie serie tak, aby każda kolejna zastępowała poprzednią. A gdzie? A na toczku, gdzie postawiłeś swoje uliki weselne. </p>
<p>I wcale nie mam tu na myśli trybu pracy z sowieckich podręczników. Rzeczywistość po prostu może się okazać brutalna: w tym sezonie skuteczność unasienniania sięgnęła u mnie 60%, nie więcej. Czyli 4 matki na 10 nie wróciło z lotu godowego. A może być gorzej (no, może być i lepiej, ale to wcale nie przeszkadza). Ale jeżeli serie zostaną ułożone w kalendarzu tak, aby odbieranie mateczników z rodziny wychowującej następowało w momencie, kiedy mija już pora unasienniania którejś tam serii poprzedniej, to w razie potrzeby łacno możesz podkładać nowe, świeżutkie mateczniki do rodzinek weselnych, którym się nie udało. W ten sposób nie tracisz pszczoły, a tempo przyrostu nowych odkładów jest wciąż zgodne z sukcesem hodowlanym.</p>
<p>Po czwarte primo, jak już ułożysz sobie taki kalendarz, jak opowiedziałem powyżej, to się go, panie Macieju, trzymaj! Bo jak przepuścisz serię, to akurat wówczas większość Twoich matek nie wróci z lotu. Tak to już w życiu jest. Pogoda się spsi, przyjdą psi, albo szerszni, albo kwicoły nalecą się na pasiekę... To jest, kurde blaszka, rolnictwo w zasadzie, czyli praca z żywymi istotami. Margines błędu jest niewielki, a ryzyko wprost przeciwnie.</p>
<p>Po piąte primo, jak już zakładasz rodzinę wychowującą, to najlepiej załóż od razu dwie. Nie żałuj czasu i potu na to, bo jeżeli jedna się nie uda, to może uda się ta druga? A wtedy w każdej serii będziesz mieć mateczniki. A przecież wychów w.w. metodą nie wyklucza rodziny z produkcji, więc nie masz strat.</p>
<p><img alt="Koniec czerwca - pasieczysko LAS" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-27_1833-LAS-01_A_w_lesie_cisza.jpg" /></p>
<h4>Wystarczy tej wyliczanki.</h4>
<p>Nie wszystkie serie były kiepskie. Któraś tam kolejna seria, zwana urodzinową, bo mateczniki pobrałem w swoje urodziny, dała prawie 30 sztuk. O, takich wyników oczekuję. Tak to ma właśnie wyglądać. Ale, jak to powiadają nasi bracia (jak wiadomo, było czterech braci: Lech, Czech, Rus i Prus) z Zachodu: <em>Einmal ist keinmal</em>. Norma zawodowa dla liczby podanych larw do rodziny wychowującej wynosi właśnie 30 (słownie: trzydzieści). Zakładają 90% przyjęć. Ha-ha-ha. Może za 10 (słownie: dziesięć) lat mi się coś takiego uda. Wniosek: trzeba podawać znacznie więcej larw, żeby pszczoły mogły sobie wybrać. To odciągną te prawie 30 mateczników. Byle rodzina wychowująca została prawidłowo zmotywowana i zaopatrzona do pracy.</p>
<p><img alt="Mateczniki, seria urodzinowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-24-DOM-01_mateczniki_seria_urodzinowa.jpg" /></p>
<p>Innym problemem, który napotkałem w tym sztucznym wychowie (jako naturalne uznaję dowolne metody polegające na skłonieniu pszczół do zakładania mateczników na samych plastrach, ale wtedy nie uzyskujemy efektu mnogości, musimy częściej zaglądać i częściej skłaniać - za to matki częściej wychodzą niezłe), to jakość wygryzionych matek. Dostałem informację zwrotną od Wujka Pszczelarza, który dostał ode mnie dwa mateczniki z pierwszej serii: jedną matkę wyrzuciły wkrótce po wygryzieniu, drugiej pszczoły się pozbyły parę tygodni później i już na jej czerwiu założyły nowy matecznik. Takie rozwiązanie na razie mi pasuje, ale to pierwsze to nie za bardzo. Fakt, dwa mateczniki dla Wujka przechowałem w słoiczku na kotle grzewczym, ale nie było tam przez noc 32 stopni Celsjusza, tylko znacznie mniej. Zatem larwy nie miały najlepszych warunków znacznie dłużej, niż ustawa przewiduje. Może to dlatego nie za dobrze się udały?</p>
<p>W związku z gwałtownym napływem mateczników musiałem znowu podreptać do stolarni i narobić sprzętu. Tym razem wreszcie postanowiłem wypróbować ulik dzielony podkarmiaczką, czyli <em>Webster Moveable Division Board Feeder</em>, do czego przymierzałem się od zeszłego roku.</p>
<p><img alt="Prototyp podkarmiaczki websterowskiej" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-12-Dom-01-Prototyp_podkarmiaczki_websterowskiej.jpg" /></p>
<p>Prototyp, jak to prototyp - wykazał zalety i wady pomysłu. A było ich wiele, zarówno jednych, jak i drugich. Teraz zastanawiam się, jak usunąć wady, a pozostawić zalety. Ale pierwsze odkłady już w ulikach nowego typu.</p>
<p>Z prób poławiaczy wyszło niewiele. Po dwóch tygodniach postanowiłem je zabrać. Na pasieczysku oddalonym od domu zbierały jeszcze mniej. Hipoteza robocza: oka siatki poławiacza są jednak zbyt wielkie i pszczoły przedostają się przez nie razem z obnóżami pyłkowymi. W wolnej chwili trzeba prototypy poprawić i sprawdzić. Obawiam się, że wydarzy się to dopiero w następnym sezonie. Szkoda.</p>
<p>Od kolegi Borówki z pasieki <a href="https://warroza.blogspot.com/">Warroza</a> dostałem dwie mateczki jego chowu. Jedną w formie odkładu na dwóch ramkach. Muszę powiedzieć, że jestem z deczka zaskoczony, jak szybko i sprawnie zaskoczyła i zaczęła się organizować w nowym ulu. Bardzo miło się na to patrzyło. Ta druga (prezent urodzinowy, dziękuję jeszcze raz) również dostarczyła zdziwień: miała tak silny feromon, że pszczoły z ramek, które miałem zamiar dla niej przeznaczyć, wyczuły klateczkę przewożoną na drzwiczkach samochodu i zamiast grzecznie dać się zanieść do ula, zaczęły się gromadzić w aucie. Przepędzenie ich zajęło mi chyba z godzinę, a i tak maruderzy wyłazili ze szpar jeszcze przez kolejne dwa dni. Myślę, że to dobry materiał. Szkoda, że już nie zdążę go namnożyć w tym roku.</p>
<p><img alt="Pszczoły obsiadły klateczkę z matką" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-17-ROB-01_Pszczoly_obsiadly_klateczke_z_matka.jpg" /></p>
<p>Wziątek lipowy został przerwany dość gwałtownie przez falę zimnego powietrza z przelotnymi opadami deszczu. Szło dość dobrze, aż tu nagle - CIACH! Zaczęli latać zwiadowcy szukając czegokolwiek. Dobrały się do wiadra z ciastem, wylizały podłogę w przyczepie, wreszcie wzięły się za rabowanie słabszych. Nie wiem, ile z nich przetrwa ten kryzys, zobaczymy. Przeleciałem się po pasiekach i pozwężałem wylotki jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że matki zdołają się przecisnąć na lot weselny. W drugim przelocie podkarmiłem odkłady i zerknąłem, jak sobie radzą: siedzą na swoich ramkach, bez względu na to, kiedy zostały utworzone. Nic nowego nie budują, wiele z nich ignoruje podany syrop. Prawdopodobnie dlatego, że nie mają też pyłku. Ale musi to mieć też związek z ich obyczajami - jako częściowe (a konkretnie większościowe raczej) AMM (<em>Apis Mellifera Mellifera</em>) wykazują cechy zachowania dostosowane do naszych warunków i pewnie po prostu umiejętnie czekają, zwinięte w kłębiki, na poprawę warunków. Po co inwestować energię w rozwój, skoro w polu pustki?</p>
<p>Wujek Pszczelarz sprawdził statystyki opadów i wyszło mu, że tej wiosny dostaliśmy zaledwie 1/3 (słownie: jedną trzecią) średniej wieloletniej dla tego okresu. To właśnie się nazywa susza. Nie 60mm tylko 20mm w czerwcu. Dwa centymetry deszczu przez trzy miesiące. Tyle zwykle pada w styczniu i lutym, paradoksalnie. Łąki przypominają Sahel, żadnych chwastów poza najodporniejszymi. W wilgotniejszych kątach pojawiła się <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Komonica_zwyczajna">komonica</a>, której w ostatnich latach nie widziałem tak dużo, choć to wcale dużo nie jest. </p>
<p>Najbardziej boję się o odkład z kupną matką sztucznie unasiennioną od Dawida Lutza. Został zaatakowany przez szerszenie i trwało to przez cały tydzień, zanim się pojawiłem na pasieczysku i to zauważyłem. Ale pszczoły w środku są. Koledzy doradzali, aby rodzinkę wywieźć w inne miejsce. Postanowiłem zastosować się do ich rady.</p>
<p><img alt="Lutzówka nie ma szczęścia do szerszeni" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-06-27_ROB-Lutzowka_nie_ma_fartu.jpg" /></p>
<p>Tak w ogóle to przygoda z lutzówką jest kolejnym kamyczkiem do mojego ogródka z przekonaniem, że trzeba koniecznie dorobić się własnych pszczół. Chrzanienie się z kupnym materiałem zarodowym przypomina rozkosze posiadania <em><a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaja_carskie">jaja Fabergé</a></em> : drogo, nieporęcznie, ryzykownie, korzyść niepewna. Koniecznie muszę zacząć polegać na własnym materiale, ewentualnie wymienianym między kolegami. Żadnych drogich zakupów. Pojedyncza mateczka zarodowa może nie przeżyć zimy tak samo jak każda inna. Własny materiał zwykle występuje w wielu egzemplarzach, ryzyko się rozkłada.</p>
<p>Przewiozłem je pod dom, ale tam znowuż mam rabunki. Na razie trzymam zamknięte, ale w końcu muszę je otworzyć i nalać im syropu. Jakoś będą musiały sobie poradzić.</p>
<p><img alt="Rabunki wciąż trwają" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-07-01_DOM-02_Rabunki_wciaz_trwaja.jpg" /></p>
<p>Wiosna dobiegła końca, pszczoły zezłoszczone tkwią w swoich ulach, bo nie ma co zbierać. Odkłady wegetują podlewane przeze mnie okazjonalnie syropem cukrowym, bo zeszłe lata (i zimy) dowiodły dowodnie, że wszelkie dywagacje o korzyściach płynących z głodówek leczniczych nie dotyczą pszczół w najmniejszym stopniu. </p>
<p>Chciałem dociągnąć pasiekę do liczby 80 pni na zimę. Już wiem, że się to nie uda. Układ urlopowo-wakacyjny zestawiony z tegorocznymi pożytkami kończy sezon razem z czerwcem. W każdym razie sezon mnożenia. Potem jeszcze tylko jedno miodobranie, kubeczkowanie, przygotowanie do zimy. Tak to sobie układałem w głowie i na papierze jeszcze w grudniu. I to akurat okazało się trafnym przewidywaniem.</p>
<p>W ostatnim przejeździe, z podkarmianiem odkładów, chciałem zrobić jeszcze parę <a href="http://www.dave-cushman.net/bee/walkawaysplit.html">łokełejów</a>, bo mam takie rodziny, co to z nich pożytku żadnego nie ma, więc może chociaż pomnożyć, a jak dożyją wiosny, to posłużą jako dawcy czerwiu do odkładów. Ale żal mi się zrobiło. To nie najlepszy czas na takie manipulacje. W zasadzie powinienem czekać, aż się pojawi pożytek, ale wtedy, obawiam się, będzie już za późno, aby taka rodzinka zdołała odchować nową matkę i zbudować się do zimy. Podałem zatem tylko korpusy websterowskie nukleusom pierwszej serii, które co prawda tkwią na trzech ramkach, ale może sobie na tym syropie pobudują ramek, to na nawłoci się upasą do zimy.</p>
<p><img alt="Korpusy websterowskie podano do odkładów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-07-01/2018-07-01_ORZ-01_Korpusy_odkladom_podane.jpg" /></p>
<p>Czekamy bowiem na nawłoć. To dotychczas najpewniejszy pożytek na moich terenach, ale jak to będzie w tym roku? Każdy rok jest inny od poprzednich (odważę się wysnuć przepowiednię, że jest także inny od następnych), niesie ze sobą nowe nauczki, nowe wyzwania, nowe fascynacje.</p>
<p>A chciałoby się tak, żeby był po prostu lepszy od poprzednich. No, zobaczymy. Jeszcze się ten sezon nie skończył.</p>Sezon 2018 ruszył z kopyta2018-05-12T23:59:00+02:002018-05-12T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-05-12:/2018/2018-05-12_sezon-2018-ruszyl-z-kopyta.html<p>To, co się dzieje w przyrodzie, to najstarsi pszczelarze nie pamiętają. Przypomina mi się tutaj dykteryjka o czterech największych klęskach żywiołowych polskiego rolnika: wiosna, lato, jesień, zima. Coś w tym jest. Praca z naturą wymaga odporności na ryzyko. </p>
<h2>O przemyśle</h2>
<p>Mam coraz więcej zrozumienia i szacunku dla instytutów naukowych, które …</p><p>To, co się dzieje w przyrodzie, to najstarsi pszczelarze nie pamiętają. Przypomina mi się tutaj dykteryjka o czterech największych klęskach żywiołowych polskiego rolnika: wiosna, lato, jesień, zima. Coś w tym jest. Praca z naturą wymaga odporności na ryzyko. </p>
<h2>O przemyśle</h2>
<p>Mam coraz więcej zrozumienia i szacunku dla instytutów naukowych, które w pocie zamyślonego czoła i krwi wydanych dolarów opracowują coraz to nowe metody minimalizacji ryzyka w rolnictwie. Bo tutaj rzeczywiście trudno cokolwiek przewidzieć: gospodarujesz w strefie umiarkowanej chłodnej, twój sezon trwa nie dłużej niż pół roku, czasem krócej. Musisz w tym czasie wypracować zysk, za który utrzymasz rodzinę, co dziś nie oznacza dziurawych gumofilców i starej kufajki, tylko Internet, modne ciuchy, auto zdolne najdalej w godzinę dojechać do centrum handlowego... A jedno gradobicie, jeden przymrozek, może przekreślić cały piękny plan zbiorów, na które pracujesz czasem od wiosny do jesieni. Czyli przez pół roku nic tylko wydajesz z trudem zarobione pieniądze, potem następuje szybki zbiór, marketing, sprzedaż i... Liczysz, ile ci z tego wyszło. Ile trzeba reinwestować? Ile zostanie na utrzymanie? Damy radę pojechać na Kanary? A może pozostanie tylko na chleb z wodą i długi po horyzont? Dobry sezon, to dobry zysk, kiepski sezon to już może być różnie. A im dalej na północ, tym sezonów kiepskich jest więcej. Jeżeli gospodarujesz w krainach Południa, możesz liczyć na dwa, a czasem i trzy sezony wegetacyjne w roku. I co z tego? Za to masz pięć razy więcej amatorów swojej pracy. I wcale nie mam tu na myśli bandytów z maczetami, choć i oni mogą się trafić. Myślę tu o różnych robaczkach, grzybkach, wirusach i bateriach, które pchają się na twoje pole, żeby pożreć, zniszczyć, spopielić... Ech. Zatem kupujesz pestycydy i lejesz, ile wlezie.</p>
<p>I tak się rzeczy mają na całym świecie. <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Fritz_Haber">Fritz Haber (poczytajcie sobie ten wpis w Wikipedii)</a> uratował świat od głodu dając mu nawozy sztuczne i pierwsze pestycydy. Nic to, że przy okazji wynalazł gazy bojowe. Jego wynalazki znacząco zniwelowały ryzyko upraw i pozwoliły na intensywne rolnictwo na sypkim piachu (kwestia liczby ton nawozów wsianych w "glebę"). Ale od jego epoki minęło już bez mała 100 lat. Technologia nie stała w miejscu, nie będę tutaj przytaczał kolejnych wynalazków, bo nie o tym ten blog. Ale można sobie wyobrazić, że w niwelowaniu ryzyka w rolnictwie zaszliśmy już kawał drogi. W zasadzie jesteśmy w punkcie, w którym nie wiemy, jakie są granice wydajności intensywnego rolnictwa. W związku z tym płacimy rolnikom, aby nie siali, bo spadek cen żywności może zachwiać światową gospodarką i to nie na modę kryzysiku banksterów, a wywołać prawdziwą, globalną pożogę.</p>
<p>Tyle dygresji pozapszczelarskich.</p>
<p>Szukając dla nich konkluzji jakoś bardziej na temat, chcę powiedzieć, że mam coraz więcej podziwu dla kolegów, którzy już od lat z uporem prowadzą selekcję pszczół pod kątem odporności na choroby i zdolności przetrwania. Nad zwiększeniem wydajności miodowej pszczół pracują całe instytuty. Ale nad przeżywalnością mało kto.</p>
<p><img alt="Wymiana korpusów Orzeszyn" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-30/2018-04-30-Orz-01-Zaczynamy_wymiane_korpusow.jpg" /></p>
<h2>Długa majówka</h2>
<p>Tymczasem z końcem kwietnia zaczął się początek maja, czyli najdłuższy weekend powojennej Europy. Skorzystałem z okazji, wziąłem urlop i podreptałem do stolarni, nadrabiać zaległości. Po pierwsze trzeba było naprawić dennice poniszczone przez myszy. I zmienić ich technologię. Czyli przeprosić się ze stalową siatką oraz drewnianymi deseczkami. Po paru dniach łupaniny stałem się posiadaczem kilkudziesięciu odnowionych starych dennic, przy czym każda stała się indywidualnością, bo a to siatkę krzywo przyciąłem, a to deseczka była za krótka... Ale jakoś to poszło. Praca ta szalenie mi się podobała, stanowiła miłą odskocznię po codziennej rutynie pracy przy komputerze. Zero klimatyzacji, zero świecących ekranów, tylko upał, kurz, trociny i hałasujące urządzenia. I praca własnymi rękami, nad czymś materialnym, co powstaje lub zmienia się pod naszym bezpośrednim wpływem.</p>
<p>Następnie te przetworzone na nowo dennice wraz z naprawionymi korpusami (tak, tak, korpusy też nam nie za bardzo wyszły i borykaliśmy się z tym przez ostatnie dwa lata) zawieźć na pasieczyska i zamienić ze zniszczonym przez myszy sprzętem. A przezimowane korpusy przywieźć na bazę, poddać czyszczeniu, naprawom...</p>
<p><img alt="Wgląd do harpagana, korpus 3" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-28/2018-04-28-Y00Robert-05-Wglad_do_harpagana_01.jpg" /></p>
<p>Ruszyły też prace pasieczne. W tym roku jakoś mnie nie przekonuje ta cała historia Głównym Przeglądem Wiosennym. Racja, warto wiedzieć, co się kryje w ulu. Ale żeby zaraz jechać specjalnie tylko po to, żeby im robotę psuć? Toż przy okazji można jeszcze trochę innych spraw załatwić. Na przykład poszerzanie, które z okazji tych zadziwiających okoliczności przyrodniczych wypadło w podobnym momencie. Dobrze, że kolega pożyczył mi przyczepę. W ten sposób przekonałem się, że bez przyczepy zabawa w pasiekę to rodzaj wyrafinowanego samoudręczenia. A przy okazji mogłem obsłużyć każde pasieczysko zaledwie jednym transportem. Z drugiej strony trochę mnie zdziwiło, kiedy ja zdążyłem przywieźć w te miejsca tyle majdanu?</p>
<p><img alt="Wgląd do harpagana na Dobieszy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-28/2018-04-28-Y04Dobiesz-03-Wglad_do_harpagana_02.jpg" /></p>
<p>Końcówka kwietnia to nieustające zadziwienie: połowa rodzin, która przeżyła traumę zimy, mówiąc językiem graczy, laguje, albo kampuje, czyli po prostu pozostaje w małej sile schowana w ulu i walczy z tym, co ją tam gdzieś w środku toczy. Druga połowa no to po prostu wybuchła i zaprezentowała coś, z czym moje niedoświadczone oczy jeszcze do czynienia nie miały. Nabrałem wątpliwości, czy zdołam sobie poradzić z takim nadmiarem?</p>
<p>A jak wiadomo, na wątpliwości najlepsza jest ciężka praca (i jedzenie, nie zapominajmy o jedzeniu!). Zatem nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie wiosna, znowu podreptałem do stolarni, aby piłować, wiercić, młotkować...</p>
<p><img alt="Wózek pasieczny w akcji pod domem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-06/2018-05-02-Dom-03-Wozek_pasieczny_w_akcji.jpg" /></p>
<p>Przy okazji wywózki połowy rodzin stojących pod domem na zawnętrzne pasieczyska zdążyłem ukończyć malowanie wózka pasiecznego (służącego do przewożenia uli) i wypróbować go w akcji na leśnych wertepach.</p>
<p><img alt="Przewózka z wózkiem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-06/2018-05-02-Orz-01-Przewozka_z_wozkiem.jpg" /></p>
<p>Wózeczek spisał się na medal. Praca z nim oszczędza połowę wysiłku i przekierowuje go w stronę wyższej wydajności. Marzenie korposzczurów. Kupcie sobie wózeczek.</p>
<p>A tymczasem pszczoły zaczęły rosnąć. Zaczęło ich przybywać. Słowo "roić się" odzyskało swoje pierwotne znaczenie... Rozpoczęła się też szybka budowa plastrów, na czym mi szczególnie zależy. Przecież pisałem wcześniej, że doszedłem do niezbitych wniosków, że nadwyżki miodu możliwe są tylko przy nadwyżce plastrów, w których ów miód pszczoły mogą złożyć, odparować, przełożyć... I tak parę tysięcy razy.</p>
<p><img alt="Piękne pszczoły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-28/2018-04-28-Y00Robert-09-Wglad_do_harpagana_05.jpg" /></p>
<p>A to wszystko niezgodnie z kalendarzem. To znaczy zgodnie, ale za szybko co najmniej o dwa tygodnie. Ja tu panie dziejku zaplanowałem sobie pierwszy wychów matek zaraz po Zimnych Ogrodnikach (święci Pankracy, Serwacy i Bonifacy), zgodnie z nieubłaganą logiką dziejów, że jak już nie grozi nam przymrozek, to pora się roić. A tu nastroje rojowe wystąpiły już podczas majówki! Zgodnie z filozofią naturalsów, do której czuję szczególną słabość (nie aż taką jak do kobiet i wina, ale też daje się odczuć), należy przyjąć zatem, że Zimnych Ogrodników nie będzie. To znaczy będą, ale nie zimni. Zobaczymy. Wiemy dobrze, że z jednej strony owady to przecież bezdennie głupie stworzenia, ale z drugiej strony udaje im się od czasu do czasu zakasować mędrców i uczynić numer, który nie śnił się naszym filozofom...</p>
<p>Zrealizowałem też kolejny numer mojego planu poznawczo-technicznego. Zimą do spółki z mentorem opracowaliśmy prototyp powałkowego poławiacza pyłku. Korzystając z wolnego czasu zabrałem się za to - mordęga! Zaledwie kilka sztuk w ciągu jednego, długiego dnia roboczego. Resztę poławiaczy przekładam na zimę, wtedy jest mniej zawracania głowy z pszczołami, to człowiek sam będzie szukał zajęcia.</p>
<p><img alt="Poławiacze postawione" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-05-06/2018-05-04-Dom_03_Polawiacze_postawione.jpg" /></p>
<p>Gdybym tego nie zrobił, to nie miałbym okazji zaobserwować pszczół, które przeżyły zaskoczenie. Otóż po założeniu wczesnym przedpołudniem powałkowych poławiaczy, zgodnie z instrukcją dokonałem zamknięcia głównego wylotka, czyli dennicy. Pszczoła lotna miała kilka godzin na zorientowanie się, gdzie są nowe drzwi. I jakoś jej to poszło. Wieczorem nie widziałem pszczół na ulach. Ale następnego dnia od rana nie widziałem żadnego ruchu! Dobra, powiedziałem sobie, może się namyślają, dajmy im czas. Ale to rozmyślanie trwało do końca dnia i jeszcze pół następnego! A później pszczoły wyleciały przez nowy, górny wylotek i zajęły się swoimi sprawami. Fakt, takie zabiegi uczyniły je moim zdaniem nieco bardziej nerwowymi. Ostatecznie postanowiłem zabrać poławiacze i wywieźć je na zewnętrzne pasieczysko, muszę tylko znaleźć chwilę dogodną po temu. Po dwóch dniach od uruchomienia poławiania (co nie nastąpiło od razu) w szufladach poławiaczy zobaczyłem po oszczędnej szczypcie pyłku. Może i spodziewałem się tego więcej, ale myślę sobie, że jeżeli w tym tempie będą zbierać przez cały sezon, to i tak uskładają parę kilo na ul. A jednocześnie nabrałem pewności, że wcale nie rabuję ich z jakiegoś dużego odsetku zbieranego pyłku. Większość bez wątpienia przechodzi przez moją siatkę i wędruje tam, gdzie jego miejsce, czyli do plastrów z pierzgą.</p>
<p><img alt="Pszczółka w pracy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-30/2018-04-30-Rob-02-Dobrze_lataja.jpg" /></p>
<p>I na tym chyba pora kończyć relację z ostrego początku sezonu. Przed nami dość krótka, acz intensywna droga do jego szczytu, który tradycyjnie nastąpi w okolicach kwitnienia lipy. Starsi pszczelarze narzekają, że rodziny pszczele nie zdążą zbudować właściwej siły, bo akacja już kwitnie, a lipa zakwitnie zapewne za dwa tygodnie, czyli tak mniej więcej miesiąc przed terminem. No, zobaczymy. Na razie pożytków nie brakuje, pszczoły rzeczywiście robią, co mogą, ale przecież cudów nie dokażą. Mnie zależy na razie głównie na tym, aby zbudowały jak najwięcej plastrów, bo bez nich nie będzie miodu. Typuję także swoje rozpłodówki, bo lada moment przekładanie larw. I zacznie się Wielkie Dzielenie!</p>
<p>PS. Chcąc ocenić jakość pożytków w pobliżu domu przetransportowałem pod wiatę garażową kilka rodzinek z zewnętrznych pasieczysk. Nie śmiejcie się, to są te słabsze! ;-)</p>
<p><img alt="To są te słabsze" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-30/2018-04-29-Dom-01-Slabsze_rodziny_produkcyjne.jpg" /></p>Stan pasieki na początku sezonu 20182018-04-20T23:59:00+02:002018-04-20T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-04-20:/2018/2018-04-20_stan-pasieki-start-2018.html<p>Błyskawicznie i niespodziewanie przyszła fala ciepła, która ruszyła całą przyrodę. Poprzedzające ją tygodnie mrozów wybiły nas z rytmu pracy. Co prawda, to prawda - skleciliśmy około 400 ramek napełniając w ten sposób wszystkie pozostałe jeszcze puste korpusy (które też skleciliśmy). To też zajęło trochę czasu. Ale i tak mam silne poczucie …</p><p>Błyskawicznie i niespodziewanie przyszła fala ciepła, która ruszyła całą przyrodę. Poprzedzające ją tygodnie mrozów wybiły nas z rytmu pracy. Co prawda, to prawda - skleciliśmy około 400 ramek napełniając w ten sposób wszystkie pozostałe jeszcze puste korpusy (które też skleciliśmy). To też zajęło trochę czasu. Ale i tak mam silne poczucie, że właśnie przyroda mnie wyprzedziła i znowu będzie jakieś gonienie w piętkę. Zapewne tym różnią się pszczelarze-zawodowcy od aspirujących amatorów: są po prostu przygotowani.</p>
<p>Pod koniec zeszłego sezonu pokusiłem się o sporządzenie <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-09-19_miodobranie-i-karmienie.html">podsumowania pasieki wchodzącej w zimę</a>. Spróbuję teraz zrobić następne, na początek kolejnego sezonu.</p>
<h2>Stan pasieki po oblocie</h2>
<p>Mogłoby być lepiej, co mnie trochę martwi, ale też cieszy mnie fakt, że mogło być gorzej, ale tak się nie stało. Ostatecznie stan pasieki w całości wynosi <strong>12(+1)+3+2+7=24(+1)</strong>. Z tego <strong>12(+1)</strong> rodzinek jest moje, <strong>2</strong> na spółkę z Jarkiem, <strong>7</strong> Jarka, <strong>3</strong> Roberta (<em>per procura</em>). Największe straty poniosłem relatywnie ja, a to z powodu <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">okrutnej kradzieży zapasów zimowych dokonanych przez nieszczęsne istoty urodzone jako ludzie</a>.</p>
<p>Przypomnę zeszłoroczną legendę i dołożę kolejny znaczek (na dole).</p>
<p>Legenda:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM
AMM - Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska
Car = krainka
R1 = buchwasty primorskie, nieleczone
El26 = elgony, nieleczone
Lr = Łukasza z mateczników rojowych
L1 = Łukaszowe
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = z mateczników od Borówki
Fux = fuksuwki
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą
znak "[X]" oznacza, że rodzina nie przeżyła
</pre>
<p>I pajechali.</p>
<h3>Y00 Robert</h3>
<p><img alt="Wieczorem ruch niewielki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-15-Y00Robert_Wieczorem_ruch_niewielki.jpg" /></p>
<p>Z końcem lata, początkiem jesieni stan na tym toczku wyglądał tak (patrząc od "wejścia" na pasieczysko):</p>
<pre>
PwF1 BcfF1 BcfF1 Bcf Bcf Bcf Bcf BcfF1 Bcf P18 Pw|L1 BcfF1 Bcf
</pre>
<p>Pod koniec pierwszego tygodnia kwietnia sprawy miały się tak:</p>
<pre>
PwF1 BcfF1 BcfF1 Bcf Bcf Bcf[X] Bcf BcfF1 Bcf[X] P18 Pw|L1[X] BcfF1 Bcf
</pre>
<p>Czyli było 14 pni, dożyło 11. Z tego rodzinka oznaczona <em>P18</em>, z którą wiązałem wielkie nadzieje, wpisana do Fortu Knox, prawdopodobnie straciła matkę. Aktualnie jest superpozycji stanów. Jeżeli okaże się, że nic z niej nie będzie (czyli przy najbliższej wizycie nie znajdę jajek), będę myślał nad wypisaniem jej z Fortu i podaniem ramki z jajkami z innej rodziny. Decyzja nie do końca należy do mnie, w końcu to rodzina fortowa. Nie wiem, czy ją liczyć.</p>
<p>Bardzo mnie ucieszyły dwa odkłady, które zrobiłem bez wywożenia po prostu wyjmując w czerwcu po dwie ramki wielkopolskie i wkładając do uli stojących obok. Oba wychowały sobie nowe matki i pozostawione w spokoju przygotowały się do zimy. Wzięły po mniej więcej 5kg cukru w postaci syropu, ale nie zabierałem im wcześniej niczego. Dziś wyglądają świetnie. Teraz muszę się zastanowić, jak zamienić je w rodziny produkcyjne, bo nie mam w tej materii doświadczenia. Radość sprawia widok rodzin, które zachowują się jak z podręcznika pszczelarstwa...</p>
<p><img alt="Odkłady bez wywożenia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-15-Y00Robert_Odklady_bez_wywozenia_super.jpg" /></p>
<h3>Y01 Las</h3>
<p>Na pasieczysku tym stoi wciąż ul macierzysty jedynej rodziny, która przeżyła poprzednią zimę. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-08-18_zwijka-do-zimy.html">O perypetiach opowiadałem wcześniej</a>.</p>
<p>Z końcem sezonu sytuacja wyglądała tak:</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1 Bor PwF1 FuxF2
</pre>
<p>Teraz sprawy mają się tak:</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1[X] Bor[X] PwF1[X] FuxF2
</pre>
<p>Z pięciu rodzin przeżyły dwie. Odkład zbuchwastowy nie przeżył z tego samego powodu, co rodziny na Y00 Robert: braki pokarmowe w okolicy kłębu. Zapasy miał, ale kłąb na nie nie wsiadł. Teraz mrówki się tym zajmują. Rodzina, która dostała mateczniki od kolegi Borówki prawdopodobnie nie dała sobie rady ze stresem od myszy - pod koniec grudnia co prawda wymieniłem jej dennicę na taką z siatką metalową, ale widocznie było już za późno. Bardzo mi jej żal, gdyż się do niej cokolwiek przywiązałem.</p>
<p>Zatem żyją tu dwie rodzinki: odkład zbuchwastowy, który wygląda świetnie oraz wspólna fuksówka - macierzak. Też wygląda świetnie.</p>
<h3>Y02 Nowinki</h3>
<p>Nic nie stało, nic nie stoi. I nic nie będzie stać. Pasieczysko zlikwidowane. Szukam nowego miejsca.</p>
<h3>Y03 Pilawa</h3>
<p>Tu startowały w sezon nasze przedwojenne - i prawie nic z nich nie zostało! Postawiłem tu odkłady na pierwszej udanej hodowli matek - matki pokradli. Czy miejsce pechowe, przyjdzie osądzić w nadchodzącym sezonie.</p>
<p>Pod koniec lata było jeszcze w miarę nieźle stało tam może nawet i 12 pni:</p>
<pre>
Pw Pw
PwF1
PwF1
BcfF1 BcfF1 BcfF1 CarFuxF2 BcfF1|BcfF1 BcfF1|BcfF1
</pre>
<p>Ale teraz wygląda to tak:</p>
<pre>
Pw[X] Pw[X]
PwF1
PwF1[X]
BcfF1 BcfF1 BcfF1[X] CarFuxF2 BcfF1|BcfF1[X] BcfF1[X]|BcfF1[X]
</pre>
<p>Aby zobrazować sytuację, pokażę ją jeszcze raz:</p>
<pre>
PwF1
BcfF1 BcfF1 CarFuxF2 BcfF1
</pre>
<p>Łącznie na pasieczysku żyje 5 pni, 3 moje i 2 Jarka.</p>
<p>Nukleusy utworzone z Bcf pomarły przez myszy. Ze stresu. Tak mi się wydaje, bo dziury w dennicach jak nie przymierzając te, no... Czarne Dziury.</p>
<h3>Y04 Dobiesz</h3>
<p>Tutaj jest chyba najlepiej. Myszy dobierały się do trzech uli (w tym roku mieliśmy ich zatrzęsienie), ale zatłukły tylko jeden.</p>
<p><img alt="Kotki na baziach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-07-Y04Dobiesz_Kotki_na_baziach.jpg" /></p>
<p>Rodzin stało co prawda niewiele:</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1 BcfF1 CarFuxF1 BcfF1
</pre>
<p>Ale niewiele stało, a wiele przeżyło:</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1 BcfF1 CarFuxF1 BcfF1[X]
</pre>
<p>Pierwsza z lewej to odkład zrobiony przez Jarka z jednej z moich rodzin, która jako pierwsza w zeszłym sezonie się wyroiła. Dostał zatem dwie ramki wielkopolskie z czerwiem i matecznik rojowy. Teraz jest niemożliwym harpaganem.</p>
<p><img alt="Rama harpagana" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-15-Y04Dobiesz_Rama_harpagana.jpg" /></p>
<p><em>Harpagan (pierwszy z lewej na liście) w pierwszej dekadzie kwietnia postanowił wychować sobie trutnie.</em></p>
<hr />
<p>Rodzina jesienią struta (chyba, wystąpił duży osyp przed nadejściem chłodów) nie wytrzymała presji myszy. Stojąca tutaj córka fuksówki straciła matkę i dostała ramkę z jajkami od harpagana. Wiem, że to jeszcze nie pora na wychów matek, ale co poradzić?</p>
<p>To pasieczysko sprawiło, że humor nam się cokolwiek poprawił. Dalej będziemy je rozwijać stawiając tutaj posiadane przez nas stare, dadanowskie leżaki. Będzie ono trochę takim innym miejscem od pozostałych. Ma ewidentnie dobry start wiosenny, ale przez cały sezon widzieliśmy tutaj pszczoły dobrze odkarmione.</p>
<h3>Y05 Orzeszyn</h3>
<p>To stojące w cieniu stanowisko inaugurowałem na początku czerwca zeszłego roku przywożąc tam łącznie 9szt. odkładów, głównie przedwojennych. W toku prac unasienniających ostatecznie do końca sezonu dotrwało tam 6 nukleusów:</p>
<pre>
PwF1|PwF1 PwF1 PwF1 PwF1 BcfF1
</pre>
<p>Niestety, myszy się uczciwie zajęły tym miejscem i załatwiły połowę stanu:</p>
<pre>
PwF1[X]|PwF1[X] PwF1 PwF1 PwF1[X] BcfF1
</pre>
<p>Czyli na wiosnę zastałem tu 3 rodzinki.</p>
<p>Rodzinka druga od lewej (z żyjących) sprawiła mi, początkującemu, pewną niespodziankę: otóż nie tknęła w ogóle podanego w lutym ciasta. W zasadzie to najłatwiej było ją widać na wylotku. Po uchyleniu daszka nie zauważyłem pszczół. Rabunek czy co? Okazało się, że one po prostu jeszcze nie naruszyły na dobre zapasów zgromadzonych w drugim korpusie! </p>
<p><img alt="Ta rodzina ma własny miód!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-15-Y05Orzeszyn_Ta_rodzina_ma_wlasny_miod_01.jpg" /></p>
<p>W ten sposób doszlusowały do mojej stajni zarodowej. Stojąca na Orzeszynie pobuchwastówka sprawiła się poprawnie, jak szwajcarski zegarek. Drugi nukleus poprzedwojenny nie wzbudził we żadnych emocji, ani pozytywnych, ani negatywnych - poza szybką klątwą, kiedy mnie uciapał.</p>
<h3>Y06 Baza</h3>
<p>Wreszcie ta sakramencka Baza. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">Co się tu wydarzyło, już opowiadałem</a>. Nie mam nic do dodania. Nie przeżyła tego traktamentu żadna z rodzin, które postanowiłem tutaj zazimować. Szkoda tym bardziej dotkliwa, że to właśnie było pasieczysko, na którym zgromadziłem większość rodzin, które poszły do zimowej selekcji nie wspomagane jakąkolwiek formą leczenia. Na ludzi nie okazały się odporne...</p>
<h3>Podsumowanie</h3>
<p>Z prostego dodawania wynika, że przy życiu łącznie pozostaje <strong>24+1</strong> rodzinek. Znajdują się w różnym stanie, w różnej sile, więc ta liczba jeszcze może się zmienić. Większość z nich wykazuje pochodzenie F1 po kupionych w zeszłym roku 10 rodzinach buchwastowych. Udało się w niewielkim stopniu rozmnożyć przedwojenne. Poza tym - sukcesów brak, wszelki materiał zarodowy, który otrzymałem od kolegów, przepadł <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">podczas kradzieży</a>.</p>
<p>Trafiła się jednakowoż okazja do zakupu nowej partii rodzin pszczelich przezimowanych, więc w ramach uzupełniania strat popełniłem zakup 12 nowych jednostek zapylających...</p>
<p><img alt="Zabieramy transport" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-14-Pieniazkowo_Zabieramy_pnie.jpg" /></p>
<p>Radość z posiadania powiększonej stajni pszczelej zakłóca mi jedynie taki malutki problemik... Kolejny rozmiar ramki na pasiece.</p>
<p><img alt="Rodziny rozładowane" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-04-15/2018-04-15-Dom_Rodziny_rozladowane.jpg" /></p>
<p>Bo dotychczas jakoś radziliśmy sobie z ramką dadanowską oraz Zandera. W zeszłym roku po raz pierwszy zaopatrzyliśmy się w ramkę wielkopolską. A teraz to powtórzyłem. I w ten sposób, zważywszy proporcje, stała się pełnoprawnym członkiem pasieki. Jak sobie z tym poradzę, na razie nie mam bladego pojęcia...</p>
<p>Ale zastrzyk w postaci nowych pszczół bardzo mi się podoba. Będzie z czego dzielić i tworzyć nowe nukleusy, będzie na czym pracować, na czym się uczyć. Byle tylko kalendarza wystarczyło...</p>W oczekiwaniu oblotu2018-03-09T23:59:00+01:002018-03-09T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-03-09:/2018/2018-03-09_w-oczekiwaniu-oblotu-2018.html<p>Pszczół ciągle nie ma, więc z nudów zajmuję się dumaniem (nie oznacza to bynajmniej, że nie klecę korpusów i ramek, to się dzieje poza aktywnością mózgową). Docierają do mnie plotki, że uczeni odkryli nowe szczepy nosemy i z zapałem nazywają je swoimi nazwiskami (np. <a href="http://www.coloss.org/2017/09/21/microsporidian-noseam-neumanni/">nosema neumanii</a>). Znakiem tego przepowiednie Wielebnych …</p><p>Pszczół ciągle nie ma, więc z nudów zajmuję się dumaniem (nie oznacza to bynajmniej, że nie klecę korpusów i ramek, to się dzieje poza aktywnością mózgową). Docierają do mnie plotki, że uczeni odkryli nowe szczepy nosemy i z zapałem nazywają je swoimi nazwiskami (np. <a href="http://www.coloss.org/2017/09/21/microsporidian-noseam-neumanni/">nosema neumanii</a>). Znakiem tego przepowiednie Wielebnych się sprawdzają - w czym nie ma nic dziwnego, ewolucja nie stoi w miejscu, najszybciej mutują organizmy najprostsze. Nasze pszczoły mają nowy dopust boży, z którym będą musiały sobie jakoś poradzić, podobnie jak to nam się zdarza z przyjaciółmi - w końcu każdy wie, że jeżeli wrogów trzyma się blisko, to nie stanowią zbytniego problemu, prawdziwe trudności płyną od przyjaciół. Ale to dygresja. Faktem jest, że nie trzeba zębów zjeść na pszczelarstwie, żeby móc po angielsku poczytać o kolejnych pszczelich chorobach, na które nie ma lekarstwa. I prawdopodobnie nie pojawi się w najbliższych miesiącach.</p>
<p>Tydzień temu, korzystając z faktu, że urwałem się ze smyczy, aby opłacić składki pszczelarskie, odwiedziłem kilka pasieczysk.</p>
<p><img alt="Okradziona pasieka umarła" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y06Baza-Okradziona_pasieka_umiera.jpg" /></p>
<h2>Aktualny stan mojej pasieki</h2>
<p>Jest nieźle, acz nie rewelacyjnie. Spodziewałem się strat i przyjąłem założenie, że 50% to będzie wciąż do przyjęcia. Nie mam złudzeń - jako niedoświadczony pszczelarz wciąż popełniam błędy. I na razie tak właśnie jest: 50% strat jak obszył. Teraz czuję się trochę zmartwiony. A to z tego powodu, że spora część tych strat wynikła z moich niewłaściwych wyborów: cały prawie zapas pszczół nieleczonych postawiłem w jednym miejscu. I przyszli tam złodzieje, i zabrali im miód zimowy. Coś podobnego. Ostatnie dwa zdechlaczki z tego pasieczyska odeszły do Krainy Wieczystych Pożytków. Ale w straty się to wlicza tak czy owak, prawda?</p>
<p>Dla dokładności: rok temu gadaliśmy sobie, że jeżeli wyjdzie z zimy połowa pasieki, to jesteśmy urządzeni. Wyszło 2% czyli jedna zaledwie rodzina. W tym roku wygląda na to, że zrobimy wynik zaplanowany na rok przeszły. Czyli zapewne tak to już będzie: trzy do przodu, dwa do tyłu.</p>
<h2>Leniwe pszczelarstwo</h2>
<p>Czy pomysł na leniwe pszczelarstwo, w którym nie leczy się panicznie ze wszystkiego, może mieć jakiś sens? Zapewne tak. Ale nie możemy zapominać o bardzo ważnej wskazówce, która płynie do nas zewsząd, nie tylko od <a href="http://forum.wolnepszczoly.org/showthread.php?tid=889">Wielebnych z Arizony</a>: <strong>aby z powodzeniem prowadzić pasiekę w sposób odmienny od głównonurtowego, trzeba więcej umieć, więcej rozumieć, więcej widzieć, lepiej myśleć</strong>. Bez tego nic.</p>
<p>Jak to się ma do leniwego pszczelarstwa?</p>
<p>Otóż ma się.</p>
<p>Młody (stażem, choć wiekiem też niestary) pszczelarz jak ja po prostu musi poświęcić temu dużo pracy, dużo nauki, dużo obserwacji, dużo myśli. Dokładnie jak w życiu: trzeba się napracować, żeby nie musieć nic robić.</p>
<p>Jak widać na moim przykładzie, pszczoły w dzisiejszych czasach zachowują się niczym ufoludki niespodziewanie zrzucone na Planetę Ziemia. Wszystko im szkodzi, wszystko przeszkadza, przeżywają z trudem. Tylko starzy pszczelarze, z tak zwanym czujem, cieszą się swoimi pasiekami rok do roku. Choć ich metody nie zawsze dają się zaliczyć do pszczelarstwa naturalnego, organicznego, czy jak je tam zwał.</p>
<p>Leniwe pszczelarstwo to idea biorąca się z lat doświadczenia, doskonałej znajomości pszczół i terenu, na którym one bytują. To samo stosuje się do idei prowadzenia pasieki, która nie wymaga leczenia. Czyli sztucznego wspomagania pszczół różnymi środkami.</p>
<p>Jedną z dobrych myśli do zapamiętania jest: <strong><em>40 lat temu wszyscy byli pszczelarzami naturalnymi</em></strong>. W zasadzie nikt nie leczył. Bo straty w pasiekach stały na dopuszczalnym poziomie. Od dwóch pokoleń jednakowoż, choć farmakologia sztukuje, jak może, amplituda wahań stanów pasiecznych wydaje się wciąż rosnąć (w sensie, że dołem jest zawsze zero, ale coraz łatwiej jest spaść także do zera nawet z dużych wysokości, czyli wielkiej liczby pni). W jeleniogórskim zeszłej zimy pszczelarze szczycili się 80% stratami. Podobnie było podobnież w okolicach. W moim rejonie tej zimy jest nieźle, w zeszłym roku średnia umieralności powyżej 30%. Pszczelarze i tak poczuli bojaźń. Ale teraz, o ile dobrze rozumiem przechwałki, jest nieźle. Zakładam zatem, że dup*nie po nadchodzącym sezonie. Zobaczymy.</p>
<h2>Wizja uaktualniona</h2>
<p>Na podstawie krótkich, ale intensywnych obserwacji, skłonny jestem ułożyć listę koniecznych czynników sukcesu dla odpornej pasieki. Oczywiście taką, jak widzę ją dziś. W przyszłości bez wątpienia będę ją weryfikował, zgodnie z własnymi doświadczeniami. Ale to na niej zamierzam oprzeć swoje działania w nadchodzącym sezonie.</p>
<p><img alt="To nie jest moja pasieka, ale ładnie wygląda" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-20/2017-07-20-Gniewoszow_01_pasieka_przydomowa.jpg" /></p>
<h3>Własne pszczoły</h3>
<p>Mówią na to <em>pszczoły ulokalnione</em>. Jak zwał, tak zwał. Sprawa, jak to w życiu, jest złożona. Współczesny przemysł pszczelarski, w Polsce co prawda bardzo rozdrobniony i przez to przypominający nieco bazar, gdzie nic nie da się zrobić naprawdę fachowo, dobił jednak do podstawowej zasady wysokiej wydajności, czyli <strong>specjalizacji</strong>. Mamy producentów pszczół (tych z prawdziwego zdarzenia w Polsce nie ma zbyt wielu, większość sprzedaje odkłady w czerwcu, czyli przerzuca ryzyko na kupującego, który musi je doprowadzić do następnej wiosny, aby zdyskontować ich zakup), producentów matek (z tymi w Polsce też nie najlepiej, większość hodowców to producenci wyspecjalizowanego materiału działający w oparciu o sztuczną inseminację, selekcjonerów nie ma prawie wcale, jeśli się nie mylę) i producentów szeroko pojętych produktów pszczelich, czyli przede wszystkim miodu. Czyli powstał rynek natury inżynierskiej, gdzie specjalista może skoncentrować się na swoim wybranym kierunku działalności, a pozostałe, niezbędne aspekty sztukować niejako <em>outsourcingiem</em>. Ule może sobie kupić lub zamówić ich budowę zgodnie z własnym projektem. Producenci ramek i węzy tylko czekają na zamówienia. Brakuje tylko jeszcze porządnego pasiecznego auta, z oszczędnym silnikiem średniej mocy, napędem na jedną lub dwie osie, "kurnikiem" do spania, oszczędną paką do przewozu uli i sprzętu.</p>
<p>Na szczycie łańcucha są oczywiście ci, którzy pracują dla klienta końcowego, czyli producenci miodu. Pozostali są na ich usługi, czyli koncentrują się na uzupełnianiu ich strat zaopatrując ich w wyspecjalizowane w zbieraniu miodu pszczoły oraz sprzęt. Mamy zatem B2C i B2B. Ale te pszczoły, oczywiście, jak to z produktami tego typu, nie służą temu, aby przeżywać rok do roku (choćby ich producenci na klęczkach zarzekali się, że jest inaczej) - ich podstawową funkcją jest miodność, reszta ma znaczenie drugorzędne.</p>
<p>Zatem w pasiece, która choćby aspiruje do gospodarki naturalnej, pierwszą potrzebą musi się stać samowystarczalność w możliwie jak największym zakresie. Przede wszystkim w pszczołach. Czyli najsampierw i po pierwsze muszę mieć własne pszczoły, uprawiane, hodowane na mojej pasiece, z moich matek i rodzin. Szeroko opisywany problem ulokalnienia, czyli przystosowania do miejscowych warunków przyrodniczych (w najszerszym tego słowa rozumieniu) zostanie załatwiony automagicznie, przez kolejne pokolenia pszczół, które pochodzić będą z mojej pasieki, a drugi komplet genów posiądą od trutni latających w pobliżu moich toczków.</p>
<p>Dopóki nie uznam, że potrzebuję metod przemysłowych, czyli <em>silver bullet</em> w postaci sztucznej inseminacji matek nasieniem wybranych trutni, ten plan wydaje się wystarczający. Znam już pszczelarzy, którzy całkiem nieźle sobie radzą na tej podstawie. I sobie to chwalą. Czyli da się nawet u nas.</p>
<p><img alt="Resztki po wyrobie form do węzy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-15-Gniewoszow-02-Wyrabiamy_formy_do_wezy.jpg" /></p>
<h3>Naturalna komórka</h3>
<p>To jest jedna z podstawowych czynności, którym zamierzam się poświęcić w najbliższych latach. W zeszłym sezonie dowiedliśmy sami sobie, że węza jest pożyteczna, ale da się bez niej żyć. A konkretnie pszczoły potrafią sobie bez niej radzić. Zatem będziemy kontynuować tę drogę. Uzupełnię proces jednak o próby z przyspieszonym doprowadzeniem pszczół do pracy na małej komórce 4,9mm. Nie wierzę, że spełni magiczne zadanie, ale świadectwa praktyków mówią, że warto poświęcić temu trochę energii, przynajmniej, aby na własnych pszczołach sprawdzić, co się stanie. Nie wiem, czy dokonałem dobrego wyboru szykując węzę 4,9mm, ale <em><a href="http://www.filmweb.pl/film/Ch%C5%82opaki+nie+p%C5%82acz%C4%85-2000-843/discussion/Dialogi+z+filmu,1034361">po prostu taka już jestem – trochę zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna...</a></em> Tak czy owak prawie wszystkie zakupione 2 lata temu plastry <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2018/2018-01-12_zimowe-wynalazki.html">poszły do przetopu</a>, aby nie kusiły gotowizną, a pszczoły dostały puste ramki do zabudowania. Poszło im nieźle moim skromnym zdaniem. Korzystałem z <a href="http://pantruten.blogspot.com/2015/12/wezowy-syndrom-odstawienny-czyli-jak.html">uwag i wskazówek Bartka MrDrona</a>, wszystko poszło zgodnie z jego informacjami. Takie plastry może nie są takie równe jak te węzowe, ale coraz lepiej mi wychodzi lubienie tego, co lubią pszczoły. Niech zatem dalej lepią wedle uznania, a ja tylko będę delikatnie je naprowadzał, aby miało to coś wspólnego z moimi potrzebami.</p>
<p><img alt="Mateczniki ratunkowe z przypadku - nie tak zamierzam w tym roku hodować matki, ale czemu nie?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y00Robert-01_mateczniki_ratunkowe.jpg" /></p>
<h3>Intensywne namnażanie</h3>
<p>Straty na pasiece będą, nie mam złudzeń. Zatem ZANIM spróbuję metod bardziej radykalnych, obejmujących większą odsetkę rodzin, muszę opanować techniki szybkiego odzyskiwania liczebności rodzin. Zatem planem na najbliższe lata, w wersji aktualnej, jest podzielenie pasieki na Departament Produkcji i Departament Hodowli. ,</p>
<h4>Departament Produkcji</h4>
<p>Znajdą się tu rodziny, na których będę się uczył tego, co wszyscy pszczelarze kochają najbardziej, czyli pozyskiwania produktów pszczelich. Czyli nie będą intensywnie dzielone, za to doprowadzane do dużej siły, która pozwoli im na gromadzenie nadwyżek dla pszczelarza. Szczegółów procesu nie mam co zdradzać, bo dotychczas praktycznie nie zajmowałem się taką działalnością. Zakładam jednak, że w odpowiednim momencie dostaną możliwie cały wolny susz, aby go napełnić miodem. Na nich też zamierzam wypróbować <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2018/2018-01-21_zimowe-wynalazki-cd.html">nowe poławiacze pyłku</a>, które opracowaliśmy z Konradem zimą.</p>
<p><img alt="Uproszczony poławiacz pyłku - prototyp" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-14-Gniewoszow-01-Uproszczony_polawiacz_pylku.jpg" /></p>
<h4>Departament Hodowli</h4>
<p>Tutaj się zabawimy. Tutaj ma się odbywać selekcja i produkcja maksymalnej liczby małych rodzinek, których podstawowym celem będzie przezimowanie. Na tym etapie nie oczekuję od nich niczego więcej: osadzony odkład zostanie nakarmiony (czy też, jak powiadają pszczelarze: zakarmiony) i pozostawiony samemu sobie w celu zbudowania siły przed zimowlą. W tym roku, wobec zeszłorocznego ograniczonego sukcesu w wychowie matek, zamierzam składać odkłady metodą prawie profesjonalną: pszczoły pochodzić będą od rodzin, których zadaniem będzie rosnąć w celu dostarczenia pszczół, a matki będę hodować z rodzin, z którymi wiążę nadzieje, czyli obiecujących. </p>
<p><a href="2018-02-18-To_jeszcze_nie_wiosna.md">Podczas ostatniej wizyty</a> stwierdziłem, że wciąż żyją ostatnie dwie nieleczone rodzinki. <strong>Pierwszą z nich</strong> zbudowała rzutem na taśmę matka, którą dostałem od <a href="http://llapka.blogspot.com/">kolegi Łukasza</a> i wprost nie da się ująć słowami, jakie nadzieje z nią wiążę. Będę z niej hodował do skutku. <strong>Druga typowana</strong> do rozrodu rodzinka to ewidentnie heterozyjny fart - odkład typu łokełej uczyniony z rodzinki przedwojennej. Pięknie się zbudowała na ograniczonej przestrzeni, którą sobie skutecznie pozamykała, polepiła, zabezpieczyła. Takich rodzin chcę. Zobaczymy, co z niej wyniknie dalej. <strong>Trzecim obiecującym materiałem</strong> jest córka z pszczół <a href="https://warroza.blogspot.com/">kolegi Jakuba</a>, też nie leczonych od lat. Ostatnio, kiedy ją widziałem, wykazała się zdolnością przetrwania ataku myszy. Zawiązała oszczędny kłąb w głębi ramek i tam sobie cicho siedziała. <strong>I wreszcie</strong>, <em>last but not least</em>, mam potomków naszego fuksa - jedynej rodzinki, która przetrwała poprzednią zimę. Dotychczas nie wykazały się żadnymi specjalnymi zdolnościami, ale też nie dały się wyrabować, zgromadziły słuszny własny zapas - czego chcieć więcej?</p>
<p>Sporządziłem sobie kalendarz działań hodowlanych, z którego wynika, że jeżeli się dobrze poświęcimy tej pracy w maju i czerwcu, to spełnimy wszystkie zakładane cele (co w pszczelarstwie graniczy z cudem): powiększymy pasiekę, rozmnożymy obiecujący materiał i możemy oczekiwać zbiorów miodu. Co do tego ostatniego to już czas najwyższy. Dwa lata po łebkach zupełnie wystarczy.</p>
<p>Tak oto zamierzam realizować wieloletni plan pasieczny, <a href="http://wolnepszczoly.org/metoda-malych-krokow-do-pszczelarstwa-naturalnego-dla-poczatkujacych/">zgodnie ze wskazówkami doświadczeńszych</a>, którzy wyprzedzają mnie o co najmniej kilka lat.</p>To jeszcze nie wiosna2018-02-18T23:59:00+01:002018-02-18T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-02-18:/2018/2018-02-18_to-jeszcze-nie-wiosna-2018.html<p>Po ponad miesiącu od ostatniej wizyty przyszła pora znowu objechać pasieczyska i sprawdzić, jak tam się pszczoły mają. Poprzednio, pomimo bardzo niefortunnej, nieszczęśliwej i nieprzyjemnej <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">historii z zabiciem ośmiu rodzin pszczelich przez złodziei</a> (oby zatruli się pijąc ocet siedmiu złodziei!), jednakowoż pozostawałem dobrej myśli co do tegorocznej przeżywalności: mianowicie ani …</p><p>Po ponad miesiącu od ostatniej wizyty przyszła pora znowu objechać pasieczyska i sprawdzić, jak tam się pszczoły mają. Poprzednio, pomimo bardzo niefortunnej, nieszczęśliwej i nieprzyjemnej <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">historii z zabiciem ośmiu rodzin pszczelich przez złodziei</a> (oby zatruli się pijąc ocet siedmiu złodziei!), jednakowoż pozostawałem dobrej myśli co do tegorocznej przeżywalności: mianowicie ani jedna rodzina nie wykazywała znamion, że szykuje się do przejścia w stan wieczystego spoczynku. A co wyszło nam tym razem?</p>
<p><img alt="Zimowa pasieka Robert" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y00Robert-01-Zimowa_pasieka.jpg" /></p>
<p>Otóż okazało się, że tej zimy warroza nie stoi na pierwszym miejscu wśród zabójców moich pszczół. Do silnej reprezentacji ludzkiej doszlusowały myszy. Z ewidencji przyszło nam skreślić trzy pnie. W ten sposób pasieka znowu się deczko skurczyła, ale ma się to nijak przecież do zeszłorocznych "osiągnięć", kiedy w grudniu żyło nam zapewne może z sześć rodzinek. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-02-07_podmor.html">A w lutym urządziłem przegląd pustych ramek</a>. Ze szczegółową dokumentacją fotograficzną, z której wynikło, że staliśmy się posiadaczami kilkuset kilogramów zimowego pokarmu pszczół. Bo im to już nie było potrzebne. Smuteczek, ale to już minęło. Jakoś to przeboleliśmy. Początki przecież bywają trudne.</p>
<p><img alt="Myszy niszczą rodziny pszczele w zimie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y05Orzeszyn-02_Przez_myszy.jpg" /></p>
<p>Myszy poniszczyły rodziny z mojej winy. Wymyśliłem siatkę solwentową w dnie dennicy. Ale co mam myśleć? W zeszłym roku ani jedna z nich nie ucierpiała! W tym za to dziurawią za dwa sezony i pewnie jeszcze na zapas. Bo niniejszym zamykam dennice, koniec z wygłupami.</p>
<p><img alt="Zimowa pasieka Pilawa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y03Pilawa-04-Zimowa_pasieka.jpg" /></p>
<p>Bardzo mnie niepokoją wieści, jakie otrzymałem od mentora Konrada: o ile zeszłej zimy miał straty relatywnie pomijalne (dostał po ciemieniu przez to kwietniowe ochłodzenie, ale wcześniej nic specjalnego u niego się nie wydarzyło), w przeciwfazie do całego regionu, gdzie średnia strat wyniosła 80%, tym razem jego pasieka gwałtownie się kurczy. To wcale nie jest dobra wiadomość. To tylko znaczy, że wieloletni pszczelarze mają rację: sukces w danym roku nie gwarantuje tegoż w roku następnym. Trzeba dorobić się sensownej metody gospodarczej. Rozwijać odporność pszczół, dochować się na swojej pasiece linii, które lubią moją okolicę i to w niej dobrze się czują.</p>
<p><img alt="Tańce na Orzeszynie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y05Orzeszyn-01_3_rodziny_skreslone.jpg" /></p>
<p>Z przykrością oświadczam, że ostatnie dwie rodzinki z pasieczyska Baza, które przetrwały ludzkie <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">podłe kradziejstwo</a>, również mogę zaliczyć do strat. Jeżeli choć jedną z nich zobaczę po oblocie w marcu, to już będzie prawdziwy cud.</p>
<p><img alt="Okradziona pasieka Baza powoli umiera" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y06Baza-Okradziona_pasieka_umiera.jpg" /></p>
<p>Ale rodziny w starych leżakach, postawione obok kilkusetletniego dębu, na razie wszystkie mają wielką siłę. Niech sobie nie myślą, że tak będzie zawsze! Wyrabiam już nowe korpusy i jak tylko przyroda pozwoli, zacznie się wielkie dzielenie. </p>
<p><img alt="Siła w rodzinie - Dobiesz" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y04Dobiesz-02-5_uliczek-sila.jpg" /></p>
<p>A popatrzcie państwo. Daszki obite niedbale folią z worków po styrodurze, co mi się walała po garażu, po tym jak <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-04-30_wizyta-mentora.html">inni nasi dobroczyńcy postanowili pobrać papę metalizowaną w mylnym rozumieniu, że to zapewne arcycenna blacha aluminiowa</a>...</p>
<p><img alt="Daszki pokryte folią na Dobieszy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-02-17/2018-02-17-Y04Dobiesz-01-Wszystko_zyje.jpg" /></p>
<p>Pszczołom to naprawdę jest wszystko jedno, czy mieszkają w dziupli, czy w pudle tekturowym... Żadnej wrażliwości estetycznej!</p>
<p>Przed nami jeszcze tydzień chłodów, ale spodziewam się, że na tym już koniec, przynajmniej na czas jakiś. Uczę się obserwować znaki w przyrodzie (w odróżnieniu od głosów w głowie). I zauważyłem, że parę dni temu na zapasie ciasta cukrowego w domu pojawiły się mrówki. Ponieważ wcześniej ich nie było, zakładam, że uruchomiły intensywniejszą działalność gospodarczą w spodziewaniu ocieplenia. Czyli to jeszcze nie wiosna, ale już bardzo niedaleko!</p>Zimowych wynalazków ciąg dalszy2018-01-21T23:59:00+01:002018-01-21T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-01-21:/2018/2018-01-21_zimowe-wynalazki-cd.html<p>Wyjazd do mentora jak zwykle był udany. I to wielce. I jak zwykle dokonaliśmy kolejnych wynalazków.</p>
<p>Oczywiście, pamiętajmy, że wszelkie problemy, jakich może doświadczyć pszczelarz, zostały już dawno rozwiązane - gdzieś tam, w dalekim i bliskim świecie. Zatem nie ma potrzeby wynajdywać koło na nowo. Po prostu szukamy rozwiązań, dzięki którym …</p><p>Wyjazd do mentora jak zwykle był udany. I to wielce. I jak zwykle dokonaliśmy kolejnych wynalazków.</p>
<p>Oczywiście, pamiętajmy, że wszelkie problemy, jakich może doświadczyć pszczelarz, zostały już dawno rozwiązane - gdzieś tam, w dalekim i bliskim świecie. Zatem nie ma potrzeby wynajdywać koło na nowo. Po prostu szukamy rozwiązań, dzięki którym będzie nam i naszym pszczołom wygodniej się gospodarowało na pasiece. Nie bez znaczenia pozostaje też walor turystyczny i krajobrazowy Kotliny Kłodzkiej, a wreszcie rozwijający powoli skrzydła przepotężny projekt bartny, o którym być może wspomnę słów kilkoro. To wszystko razem składa się na piękne okoliczności przyrody, w których przyjemnie jest spędzić czas z przyjaciółmi, pogadać, popracować razem i wychować dzieci.</p>
<p><img alt="Zawiało śniegiem fest" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-16-Gniewoszow-02-Nadejszla_zima.jpg" /></p>
<p>Najsampierw jednak, nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, w gościach jestem, błyskawicznie zaprojektowaliśmy mini-korpusy nadstawkowe dla półramki Wielkopolskiej, których to Konrad miał wbród wiszących na regale ramkowym. Od pewnego czasu zastanawiał się, w jak wielkim ognisku je wszystkie spalić, a tu masz - cud? Okazało się, że akuracik świetnie pasują do leżących nieopodal desek, z których dość łatwo można sklecić korpusy o wymiarze dla ula Zandera - i w ten sposób zutylizować jeszcze pewien zapas suszu dla pożytku pasieki. A jednocześnie poeksperymentować z kolejnym rozmiarem ramki w gospodarstwie...</p>
<p>Bo pszczelarze (przynajmniej niektórzy) wierzą święcie, że dobre gospodarstwo pasieczne to eine Biene, einen Imker, eine Beute, a w tym nur eine Rahme. Oczywiście oznacza to równocześnie, że musi to być richtige Biene, Beute, Rahme, aby uznać też, że mamy richtiger Imker. Ale my nie jesteśmy aż tak zasadniczy i nie boimy się eksperymentów. Mamy cichą nadzieję, że pszczoły mają za nic wszelkie dyskusje o wyższości Debiana nad Red Hatem i ramki Wielkopolskiej nad ramką Warszawską Zwykłą.</p>
<p><img alt="Uproszczony poławiacz pyłku czyli Popop" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-14-Gniewoszow-01-Uproszczony_polawiacz_pylku.jpg" /></p>
<p>Następnego wieczoru machnęliśmy jeszcze wersję numer dwa prototypu Powałkowego Poławiacza Pyłku (w skrócie Popopa). Udało się dokonać znacznych uproszczeń względem pierwszego podejścia. O połowę mniej części, a wydaje się funkcjonalniejszy.</p>
<p>Nie zdążyliśmy położyć na korpusach ostatniego szlifu, gdy niespodziewanie (dla nizinnych szczurów, bynajmniej nie dla górskich wilków) nadeszła zima. Spadło pierwsze pół metra śniegu, potem drugie nawiało... I zaczęły się ferie zimowe.</p>
<p><img alt="Nadejszła wiekopomna zima" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-16-Gniewoszow-01-Nadejszla_zima.jpg" /></p>
<p>Ale nas to nie powstrzymało, o nie! Toż zima jest dla pszczelarzy właśnie tym okresem, kiedy mogą się cieszyć pszczelarstwem czystym, niemal telewizyjnym. Bez zagrożenia pożądleniem, bez emocji podnoszących ciśnienie z dnia na dzień. Ot, wstajesz, wychodzisz do stolarni i klecisz coś tam. Albo rozpalasz pod kotłem i zaczynasz wytapiać wosk na węzę. Bo postanowiliśmy uczynić parę arkuszy węzy w celu przeniesienia pewnej liczby rodzin na zmniejszoną komórkę, tak zwaną 4,9mm. Podobno, choć są tacy, co temu zaprzeczają (zwykle pochodzą z grupy, która nigdy tej metody nie zastosowała), poprawia to nieco zdrowotność pszczół. A szczególnie ich odporność. Podobno mają wtedy silniejszy instynkt higieniczny, a to połowa sukcesu. Bo chętniej usuwają z ula wszelkie ciała obce. Z preferencją na żywe ciała obce. Czyli np. roztocza <em>Varroa destructor</em> czyli po naszemu <em>dręcz pszczeli</em>. No, nie wiem, jak to jest naprawdę z małą komórką. Ale podobno mam zdolność agregowania informacji z różnych, często wielojęzycznych źródeł. I mój prywatny przegląd raportów, badań i świadectw wskazuje, że może być coś na rzeczy, a zatem warto się nad tym pochylić, skoro dążymy do pasieki, która nie będzie wymagała leczenia, bo pszczoły będą po prostu zdrowe.</p>
<p><img alt="Odlewanie węzy raz" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-20-Gniewoszow-01-Odlewanie_wezy.jpg" /></p>
<p>Zatem wytopiliśmy w garze bloki woskowe, naszykowaliśmy wcześniej wytworzone formy i... w ciągu jednego popołudnia odlaliśmy 130 arkuszy. Nie jest to bardzo dużo, ale przekonuje mnie to do posiadania własnego wosku, aby z niego wyrabiać własną węzę. A jeżeli jeszcze okaże się, że ta mała komórka działa, to...</p>
<p><img alt="Odlewanie węzy dwa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-20-Gniewoszow-02-Odlewanie_wezy.jpg" /></p>
<hr />
<p>Czekała nas jeszcze taka mała uroczystość. Otóż Konrad zainicjował w Lasach Państwowych projekt bartny o nazwie <strong><a href="https://www.facebook.com/BartnicySudetow/">Bartnicy Sudetów</a></strong>, którego rozmach przekracza wszelkie tego typu dotychczasowe działania podjęte gdziekolwiek, być może na całym świecie. Powieszą 1000 (słownie: tysiąc, ani sztuki mniej, a może więcej) kłód bartnych w lasach Kotliny Kłodzkiej. A konkretnie w Nadleśnictwie Międzylesie, które północnym krańcem dotyka stóp Śnieżnika, że tak poetycko powiem. Dotychczas udało się zainstalować co najwyżej kilkadziesiąt sztuk kłód bartnych w Nadleśnictwie Spała oraz w Puszczy Augustowskiej. Nieliczne, od kilku do kilkunastu sztuk wiszą w różnych miejscach i stale ich przybywa, acz są to przysłowiowe krople w morzu (choć i tak przecież ważne, łyżka dziegciu w beczce miodu to też dobre przysłowie). Projekt realizowany w Nadleśnictwie Międzylesie wykracza poza wszelkie ograniczenia liczbowe i ma szansę stworzyć środowisko bytowania dzikich zapylaczy z prawdziwego zdarzenia!</p>
<p><img alt="Wieszanie kłody sudeckiej" src="https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23794842_1775269226098771_4644703327306446402_n.jpg?oh=1032c21b8c2073ea660f5953fd89017f&oe=5AF14D86" /></p>
<p>Bo pomyślmy i policzmy: jeżeli zasiedli się tylko 5% z 1000 potencjalnych siedlisk, oznacza to potencjalną populację zamieszkującą lasy na zaledwie 60 rodzin pszczelich. Te dodatkowe 10 zamieszka w już istniejących dziuplach i innych dziurach. To wciąż nie jest liczba, która może wywrócić na nice dotychczasowy, rozchwiany nieco model gospodarowania w przyrodzie. Ale daje jakieś szanse licznym, oczekującym na okazję roślinom owadopylnym. W ciągu następnych dekad (liczonych w latach) zwiększy się bioróżnorodność lasów i okolic, i zadziała efekt koła zamachowego: więcej pożytków, więcej zapylaczy, więcej zapylaczy, więcej pożytków... I tak dalej. Zasiedlenie kłód oczywiście dzięki temu również wzrośnie i pojawi się szansa na zdziczałe lub w ogóle dzikie pszczoły, jakie przecież jeszcze kilkadziesiąt lat temu swobodnie latały po polskich lasach!</p>
<p>Pszczelarze zwykle bardzo obawiają się konkurencji innych pszczelarzy. Głównie dlatego, że zwiększone zagęszczenie uli na kilometr kwadratowy może oznaczać mniejsze zbiory miodu przeliczane na ul. Tak jest z pewnością na terenach, gdzie podstawowe pożytki pszczele pochodzą z upraw prowadzonych przez ludzi. Ale w lasach rzeczy mogą się mieć zgoła inaczej! Otóż przeprowadzono badanie w dżunglach Panamy (wiem, to nie lasy Północy, ale mechanizm jest podobny, czytajcie dalej). Obawiano się tam, że wprowadzenie europejskiej, bezwzględnie wydajnej i bezsprzecznie inwazyjnej pszczoły miodnej na tereny dotychczas zapylane przez lokalne gatunki (np. bezżądłowa pszczoła Melipona), stworzy dla nich realne zagrożenie w postaci większej konkurencji o zasoby w postaci nektaru i pyłku. Pomiary czyniono cosik przez lat dwadzieścia. I co się okazało? Otóż coś wręcz przeciwnego! Pszczoły europejskie świetnie się zadomowiły, a populacja lokalnych zapylaczy wzrosła! A dlaczego? Bo przybyło kwiatów!</p>
<p><img alt="Kłoda chojnowska (na szkółce)" src="https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/26230425_1792402694385424_8161100787189503951_n.jpg?oh=8ef09393cee191943247b0c78d99f222&oe=5AE87602" /></p>
<p>Zagadka?</p>
<p>Jaka tam zagadka. Rzecz jest w miarę prosta: otóż pszczoła miodna nawet na pożytku typu podstawiony-pod-czułki-rzepaku-żółty-łan zdolna jest zapylić co najwyżej 50% kwiatów. Bo życie już tak działa, że wybierze sobie tylko te co ładniejsze, a te mniej smakowite zignoruje. Czyli połowa zostanie bez zapylenia. A przecież ta zapylona połowa zwiększy plon rzepaku o 40%! I tak samo stało się w dżungli Panamy. Więcej zapylaczy spowodowało, że skuteczność zapylania okolicy podniosła się odrobinkę (pojawiła się nowa strategia zapylania wraz z nowym gatunkiem zapylacza), co odrobinkę (i tak co roku odrobinkę i odrobinkę) zwiększyło szanse na przetrwanie roślin owadopylnych, powiększyło ich populację, dało większe zasoby nektaru i pyłku, co powiększyło populację zapylaczy w ogóle. Czyli wszystkich.</p>
<p><img alt="Kłoda sudecka powieszona" src="https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/23844692_1775269032765457_4926128776241169128_n.jpg?oh=dc9c614dea9843376c49ad010092ff16&oe=5AE8D53B" /></p>
<p>Czyli zasiedlenie gospodarczych, dziś lekceważonych przez pszczelarzy, lasów przez pszczoły mieszkające w trwałych i bezobsługowych (ale też mało wydajnych miodowo) kłodach powinno przynieść korzyści dla wszystkich. Ale trzeba się wziąć, powiesić te kłody. A potem jeszcze poczekać kilkadziesiąt lat. Doskonały pomysł!</p>
<hr />
<p>Pobyt w górach nieuchronnie jednak zbliżał się do końca. Nasze żony od pewnego czasu naciskają nas na miód z pyłkiem - znakomite smarowidło i doskonały zastępnik słodyczy, działający też przeciwalergicznie i podobno poprawiający potencję(co one mają na myśli?). Ostatniego dnia pobytu zatem, rzutem na taśmę dosłownie, sporządziliśmy jeszcze prototypy wialni do pyłku. Korzystając z licznych materiałów odpadowych, jakie znaleźliśmy w stodole Konrada. Zatem <strong>supereko</strong>. Hipereko!</p>
<p><img alt="Prototyp wialni do pyłku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2018-01-21/2018-01-21-Gniewoszow-01-Prototyp_wialni_do_pylku.jpg" /></p>Zimowe wynalazki2018-01-12T23:59:00+01:002018-01-12T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2018-01-12:/2018/2018-01-12_zimowe-wynalazki.html<p>Mentor nas znowu zaszczycił swoją bujną obecnością, więc nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie zima śródziemnomorska, wzięliśmy się za realizację projektów.</p>
<p>Na pierwszy ogień poszedł wózeczek pasieczny w stylu francuskim. Kto ciekaw, niech sobie zagugla pszczelarski sklep Ickowicza we Francji, to sobie znajdzie. Tak czy owak pomysł nam się …</p><p>Mentor nas znowu zaszczycił swoją bujną obecnością, więc nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie zima śródziemnomorska, wzięliśmy się za realizację projektów.</p>
<p>Na pierwszy ogień poszedł wózeczek pasieczny w stylu francuskim. Kto ciekaw, niech sobie zagugla pszczelarski sklep Ickowicza we Francji, to sobie znajdzie. Tak czy owak pomysł nam się spodobał. Najpierw długo dyskutowałem go z kolegą Szymonem. Potem Szymon wykonał samodzielnie prototyp, więc pierwsze podejście dokazało, że pomysł jest w miarę niezły. Teraz trzeba było to zrobić po naszemu.</p>
<p><img alt="Tak piłowaliśmy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-29-robimy_wozek_pasieczny-02.jpg" /></p>
<p>O ile Szymon ma na swojej pasiece już tylko jeden rozmiar korpusu, więc mógł zrobić wózeczek dedykowany dla swoich uli, ja znajduję się wciąż w epoce berka kucanego, czyli chaos i bieganina. Aktualnie mam trzy rozmiary ramek i dwa typy korpusów. Ale w przyszłości kroją się jeszcze dwa typy. Zatem wózeczek musiał być troszkę bardziej uniwersalny.</p>
<p><img alt="Wózeczek pasieczny prawie gotowy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-29-robimy_wozek_pasieczny-03.jpg" /></p>
<p>W tak prostej konstrukcji nie stanowi to wielkiego problemu. Najważniejsze to dopilnować, aby liczne "ulepszenia" nie sprawiły, że stanie się zbyt ciężki, bo to postawi pod znakiem zapytania całą tę pracę. Wózeczek ma być lekki i uniwersalny, wszędowleźny i sporonośny.</p>
<p><img alt="Główny element wózeczka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-29-robimy_wozek_pasieczny-04.jpg" /></p>
<p>Ostatecznie z jednego drobnego szczegółu (detalu) postanowiłem zrezygnować: chciałem zrobić łamane ramiona wózka, aby każdy jego element nie był dłuższy niż 50cm. Chowałbym go w eko-torbę zakupową, albo taką z IKEi. Ale okazało się, że tyle z tym cięcia, szlifowania, główkowania, że z tym jednym strzegółem (detalem) postanowiliśmy na razie odpuścić.</p>
<p><img alt="Testy terenowe wózeczka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-29-robimy_wozek_pasieczny-07.jpg" /></p>
<p>Wózeczki wyszłym nam całkiem zgrabne moim skromnym zdaniem. Ich produkcją zajmowaliśmy się, póki Słońca dysk nie ginął gdzieś w tumanach. Po zapadnięciu zmroku przenosiliśmy się do domu, gdzie w cichości mojego gabinetu pichciliśmy inny tajemny projekt: formy do węzy z komórką 4,9mm.</p>
<p><img alt="Forma do formy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop-formy_do_wezy_metoda_inz_Wosia_01.jpg" /></p>
<p>Z rozeznania uczynionego przeze mnie w ostatnich miesiącach wynikało, że nie ma w Polsce dobrej węzy z komórką 4,9mm. Ale po jakiego brzdągala mi w ogóle węza? Toż w zeszłym roku, po upadku pierwszej pasieki, wszystkie pieniądze zaplanowane na jej rozbudowę trzeba było przekierować na zakup nowych rodzin. W ten sposób, niejako z musu, choć też przecież z ciekawości, cały sezon przepracowaliśmy na ramkach pustych, bez węzy. I co się okazało? Otóż pszczoły świetnie sobie poradziły. Po co zatem węza? Ano do realizacji kolejnego etapu przygotowania pszczół do życia w pasiece, która nie potrzebuje ciągłego protezowania odporności przy pomocy różnych, różnistych substancji chemicznych. Wielu, praktycznie większość z tych, którzy donoszą, że udaje im się prowadzenie pasieki w ten sposób, przeszła na węzę o małej komórce. Zatem logiczny wniosek: też trzeba to sprawdzić. Wbrew wszelkim sugestiom choćby nie wiem jak doświadczonych i przemądrych, którzy nigdy tego nie spróbowali.</p>
<p><img alt="Uklepywanie silikonu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop-formy_do_wezy_metoda_inz_Wosia_02.jpg" /></p>
<p>Odlewanie własnej węzy to z jednej strony prosta, z drugiej wcale niełatwa sprawa. Przyszły sezon pokaże nam, czy to miało sens. </p>
<p><img alt="Naszykowane do testów węzy metodą inż. Wosia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop-odlewanie_wezy_metoda_inz_Wosia_01.jpg" /></p>
<p>Najprostszą metodą, jaką można znaleźć w necie, jest sposób inżyniera Wosia - produkcja węzy jednostronnej. Stosunkowo najłatwiej sporządzić formy do tego celu, a potem dość łatwo się węzę produkuje. A jeżeli dobrze doinwestować proces, to i produkcja wcale nie jest powolna.</p>
<p><img alt="Węza wychodzi całkiem niezła" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop-odlewanie_wezy_metoda_inz_Wosia_05.jpg" /></p>
<p>Inni koledzy pisali już dużo na temat kwestii "zmniejszania" pszczół przy pomocy węzy z komórką 4,9mm. Oczywistym dla mnie wnioskiem jest, że to wygląda na dobry pomysł, ale wyłącznie na okres przejściowy. Pszczoły docelowo mają sobie same budować plastry. Trzeba je tylko pierwej przekonać, aby komórki w tych plastrach były o pół milimetra mniejsze niż dotychczas. Ponoć skutkuje to większym wigorem i higienicznością rodziny pszczelej. A przecież wszyscy wiemy, że wigor i higiena to podstawy odporności - nie tylko pszczół, ale np. też naszych dzieci. Czyli się zgadza.</p>
<p><img alt="Wytop cerezyny" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_cerezyny-01.jpg" /></p>
<p>Problemy pojawiają się w zupełnie innych miejscach, niżbyśmy się ich spodziewali. Otóż aby mieć węzę, trzeba mieć pierwej wosk. Właśnie. Wosk. Po padłej w zimie 2016-2017 pasiece postanowiłem wszystkie ramki, które z nią przyjechały od poprzedniego właściciela, przetopić. Upatrywałem w tym także okazji, aby zapoznać się wreszcie też i z tym jakże ważnym aspektem pszczelarstwa. Pierwszy wytop przebiegł z przygodami. Odbywał się w towarzystwie tysięcy os i setek szerszeni. Zrozumiałem, że prace z woskiem prowadzone w zimie dyktowane są nie tylko brakiem innej okazji, by się wykazać pszczelarskością w tym okresie. Owady kłębiły się wokół nas jak oszalałe - ale żadnego żądła. Dla nich nie istnieliśmy. Tylko ten intensywny zapach, który kazał im tu przylecieć i szukać, szukać, szukać tych resztek białkowych.</p>
<p><img alt="Wytop cerezyny 02" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_cerezyny-02.jpg" /></p>
<p>Drugi wytop urządziliśmy przy okazji szykowania form do węzy. Tym razem udało się wreszcie przedrzeć przez wszystkie źle przetopione zboiny i ostatecznie uzyskaliśmy dwa krążki: jeden brudnawy i brązowawy - to moim zdaniem wosk. Drugi w pięknym pomarańczowym kolorze, gładki i bez zanieczyszczeń - to moim zdaniem cerezyna lub inna parafina, którą współcześnie nagminnie dodają, aby "wzbogacić" wosk, uczynić go atrakcyjniejszym i też tańszym dla klienta.</p>
<p><img alt="Wytop cerezyny 03" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_cerezyny-03.jpg" /></p>
<p>Bo interes na wosku zrobić to nie takie proste. Teraz to już wiem. Tak czy owak na załączonych zdjęciach widać, że roztwór już wrze, a po wierzchu wciąż pływa stała substancja. Bo widełki topnienia cerezyny względem wosku przesunięte są o ok. 10 stopni Celsjusza.</p>
<p><img alt="Wytop ze zboin" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_ze_zboin-01.jpg" /></p>
<p>Tak w ogóle to ten wytop ze zboin jawi mi się najmniej przyjemną dziedziną pszczelarstwa. Dużo grzebania się w organicznej materii, dobrze wymieszanej z pożądanym przez nas woskiem i też pożądanym, ale prawie nie do odzyskania, propolisem.</p>
<p><img alt="Wytop ze zboin - materia organiczna" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_ze_zboin-04.jpg" /></p>
<p>Zużywasz 10kg gazu, przetapiasz ok. 200 ramek Dadanta. W efekcie uzyskujesz około 100kg przetopionej materii organicznej, czyli zboin, oraz ok. 3 kg czegoś w ciepłych kolorach od brązu do pomarańczy.</p>
<p><img alt="Krążki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-wytop_ze_zboin-02.jpg" /></p>
<p>Ma to jakiś sens, jeżeli potrzebujemy wosku w pracy pasiecznej, albo mamy zbyt w wysokiej cenie na czysty, ekologiczny wosk. Ale dla samej frajdy - kosztowne i brudne hobby. Ale czego to cywilizowani miastowi z nudów nie robią?</p>
<p><img alt="Y02 Pilawa - widok z daleka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y03Pilawa_02_Widok_z_daleka.jpg" /></p>
<p>Jacy by z nas byli pszczelarze, gdybyśmy nie przejechali się po pasiekach dla sprawdzenia stanu uzimowienia? No, przejechaliśmy się, przejechali.</p>
<p><img alt="Y02 Pilawa - te trzeba będzie stąd zabrać." src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y03Pilawa_04_Widok_z_bliska.jpg" /></p>
<p>Chciałoby się coś więcej napisać o pszczółkach, ale niestety, a tak naprawdę na szczęście - nie ma o czym. Po <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html">przedświątecznej kradzieży miodu, przy okazji której podli kradzieje ubili mi siedem (słownie: siedem!!!) rodzin pszczelich z grupy moich potencjalnych matek zarodowych</a>, dalszych strat nie odnotowano. </p>
<p><img alt="Y04 Dobiesz" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y04Dobiesz_01_widok_z_daleka.jpg" /></p>
<p>Co więcej, czasem trzeba było dobrze punkąć w ul, żeby w odpowiedzi padło krótkie, rzeczowe i konkretne "Czego tam?". I znowu zapadała cisza. </p>
<p><img alt="Żyją" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y00Robert_02_P18_zyja.jpg" /></p>
<p>A przecież zimy wciąż nie ma i nie ma. Za to myszy są. Włażą do ula i robią tam swoje porządki.</p>
<p><img alt="Myszy w Dadanie Y04 Dobiesz" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y04Dobiesz_02_myszy_w_Dadanie.jpg" /></p>
<p>Trzeba przeganiać to towarzystwo. Też chcą żyć, to prawda. Ale jeżeli za dobrze się rozpędzą, to mogą zabić rodzinę, której ciepłem zamiarują się ogrzać. A to mi się zdecydowanie nie-o-pła-ca.</p>
<p><img alt="Żyją Jarkowe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y04Dobiesz_03_buchwasty_01.jpg" /></p>
<p>Na każdym pasieczysku coś tam stoi, coś tam odbzykuje na pukanie. Uznaliśmy to za dobry znak. Choć przecież nie rozstrzygający.</p>
<p><img alt="Y05 Orzeszyn - też żyją" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y05Orzeszyn_01_wszystkie_zyja.jpg" /></p>
<p>Leśnicy powiadają, że gęsi wreszcie odleciały. Znakiem tego jednak idzie zima. A skoro idzie, to może przyjdzie. Będą jakieś przymrozki, które mogą zaskoczyć źle przygotowane, rozczerwione rodziny pszczele na wygrzewaniu nowego pokolenia.</p>
<p><img alt="No gdzie one są?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y05Orzeszyn_03_gdzie_one_sa.jpg" /></p>
<p>Tutaj, ponieważ jest to blog dla pszczelarzy, chciałbym wyrazić podziw dla samego siebie: otóż w sezonie postanowiłem układać nowotworzone rodzinki w dwóch połówkach korpusów, za to piętrowo. Czyli każda dostawała 4-5 ramek na jednym piętrze. W sierpniu dodałem wszystkim drugie pięterko z kolejnymi ramkami do zagospodarowania miodem nawłociowym oraz ewentualnym karmieniem.</p>
<p><img alt="Dzikie przedwojenne" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y05Orzeszyn_03_dzikie_przedwojenne.jpg" /></p>
<p>Te świeże, niewyrośnięte rodzinki doskonale się zagospodarowały na tej ograniczonej, ale przecież wertykalnej przestrzeni. W przyszłym sezonie też będę je tak układał. To wyraźnie pasuje mikrusom. Które, jeżeli dobrze przetrwają zimę, w następnym sezonie już nie będą mikrusami. To będzie siła! Będzie z czego dzielić. A i miód też może jakiś się trafi?</p>
<p>Na do widzenia wstawiam zdjęcie posprzątanej pasieki Y06 Baza. Niech to niesie nam nadzieję na następny sezon. Jak już wspomniałem, oby był lepszy od poprzedniego.</p>
<p><img alt="Posprzątana Y06 Baza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-30/2017-12-30-Y06Baza_02_Posprzatana_pasieka.jpg" /></p>
<p>A piszę ten rozdział naszych przygód w ostatniej chwili. Toż jutro jedziemy do mentora i znowu będziemy lepić jakieś nowe projekty. Będzie o czym opowiadać!</p>Podłe kradzieje2017-12-31T23:59:00+01:002017-12-31T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-12-31:/2017/2017-12-31_podle-kradzieje.html<p>Długa przerwa w pisaniu bloga nie wynikła bynajmniej z mojego lenistwa, wcale nie. Z pewnością miałem tyle pracy, że nie było czasu skreślić kilku słów i opublikować paru zdjęć. Nieważne. Ważne, że jednak coś piszę. A przynajmniej mam o czym.</p>
<p><img alt="Y02 Nowinki - bobry nie tracą czasu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-22/2017-10-22-Y02Nowinki-01_Bobry_nie_traca_czasu.jpg" /></p>
<p><em>Y02 Nowinki - bobry nie tracą czasu</em></p>
<hr />
<p>Moja najmłodsza z żon …</p><p>Długa przerwa w pisaniu bloga nie wynikła bynajmniej z mojego lenistwa, wcale nie. Z pewnością miałem tyle pracy, że nie było czasu skreślić kilku słów i opublikować paru zdjęć. Nieważne. Ważne, że jednak coś piszę. A przynajmniej mam o czym.</p>
<p><img alt="Y02 Nowinki - bobry nie tracą czasu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-22/2017-10-22-Y02Nowinki-01_Bobry_nie_traca_czasu.jpg" /></p>
<p><em>Y02 Nowinki - bobry nie tracą czasu</em></p>
<hr />
<p>Moja najmłodsza z żon stwierdziła w reakcji, że nasza pasieka ma chyba jakiegoś pecha. Nie wiem, czy to uzasadniony wniosek. W sumie to wolę mieć pecha na początku, a potem odcinać kupony od oczyszczonej wstępnie karmy. Ale o co właściwie chodzi?</p>
<p>Zacznę z niskiego C, a właściwie c (czyli C-moll), bo smutne to w końcu. Zalane w grudniu zeszłego roku pasieczysko Y02 Nowinki dalej pozostaje zalane. A bobry nie próżnują, tylko drogę dojazdową zawalają kolejnymi pniami drzew. Dalsze czekają na swoją kolej. Pasieczysko do likwidacji. Trzeba znaleźć jakieś inne w zamian.</p>
<p><img alt="Ule jesienne" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-11-23/2017-11-23-Y00Robert-02-Ule_jesienne.jpg" /></p>
<p>Ale jest też drastyczniejsze wydarzenie. Otóż czytałem sobie kiedyś książkę ś.p. Kazimierza Radomskiego pt. "80 lat wśród pszczół". W pierwszej części, znacznie dla mnie ciekawszej, stary pszczelarz dzieli się historią swojego bartnego rodu. Bowiem pasiekę zakładał jeszcze jego dziadek, hen, gdzieś w XIXw. Ale do rzeczy.</p>
<p>Autor książki wspomina, że dziadek (wtedy jeszcze nie-dziadek) musiał kilka nocy przed Świętami oraz noc wigilijną spędzać w pasiece, do czego był dobrze przygotowany: miał złego psa i dobrą dubeltówkę. Pruł z niej do złodziei, którzy zamiast kupić, a w ostateczności poprosić o miód, woleli zrobić wyprawę w ciemnościach. </p>
<p><img alt="Widok na Y06 Baza pod koniec września, po zakończeniu prac z pszczołami" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-24/2017-09-24-Y06Baza-01-Widok_na_pasieczysko.jpg" /></p>
<p><em>Widok na Y06 Baza pod koniec września, po zakończeniu prac z pszczołami</em></p>
<hr />
<p>Czytałem te opowieści jak bajkę o Żelaznym Wilku. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że może to mieć coś wspólnego z moją pasieką... Owszem, w sierpniu jakiś kolega-pszczelarz podkradł mi kilka matek wprost z ulików weselnych. Jak się okazało, nie byłem jedynym poszkodowanym w okolicy. Ale to było w sierpniu! Złodziej kradł coś na miarę pasieki wartościowego. Wiedział, co robi. Ale miód zimowy???</p>
<p><img alt="Zdewastowana Y06 Baza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-25/2017-12-25-Y06Baza_Zlodzieje_zabili_7_rodzin-01.jpg" /></p>
<p><em>Zdewastowana Y06 Baza po wizycie złodziei przed Wigilią</em></p>
<hr />
<p>Zapas zimowy w moim wypadku składał się z mieszanki miodu nawłociowego (oceniam go na ok. 50% lub więcej), inwertu i syropu cukrowego (przerobionego przez pszczoły). Z rynkowego punktu widzenia jest to produkt bezwartościowy. Nadaje się na pędzenie bimbru co najwyżej. Ale ciągle trudno mi sobie wyobrazić jakichś lujków (w lokalnej gwarze: bejów), że ryzykują życie i zdrowie zmagając się z pszczołami, aby pozyskać kilka wiader mieszanki zacierowej... Bo tyle właśnie pozyskali. A przy okazji zabili siedem rodzin pszczelich, co do których miałem wielkie nadzieje. </p>
<p><img alt="Y06 Baza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-25/2017-12-25-Y06Baza_Zlodzieje_zabili_7_rodzin-02.jpg" /></p>
<p>Były to bowiem moje przyszłoroczne matki reprodukcyjne. Oczywiście te, które by przetrwały zimę. Dostałem je od różnych kolegów, którzy nad nimi pracowali i z takich samych korzystali w swoich pasiekach. Miały swój potencjał zdolności przeżycia zbudowany przez lata selekcji naturalnej. A te siedem zabitych przez złodziei najwyraźniej nie przetrwało, czyli odbyła się selekcja, na miarę tej okolicy, naturalna. Ale to nie pszczoły przegrały w tej selekcji, tylko pszczelarz.</p>
<p>O całej sprawie dowiedziałem się spoczywając w najgłębszych głębinach świątecznej relaksacji wywołanej zalewem dopaminy, za kółkiem samochodu, którym wracaliśmy ze świątecznej uczty. Nie, nie mieliśmy wypadku, choć dla dobra opowiadania może powinienem tak to przedstawić. Ale nie.</p>
<p><img alt="Y06 Baza, martwe Elgony i Primorskie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-12-25/2017-12-25-Y06Baza_Zlodzieje_zabili_7_rodzin-04.jpg" /></p>
<p>Za to następnego dnia, zamiast jechać szparko na kolejną ucztę, wraz z dwoma kolegami z koła pszczelarskiego dokumentowaliśmy i sprzątaliśmy zdewastowane pasieczysko.</p>
<p>Spędziłem miły dzionek na policji, wybrałem się ze śledczymi na miejsce przestępstwa. Znalezione nóż i szczotkę pobrali jako dowody rzeczowe, podobno odzyskają z niego resztki DNA. Ale że coś z tego wyniknie, to nie ma wielkich nadziei.</p>
<p>Cóż, trzeba przełknąć gorzką pigułę i iść dalej z tym pszczelarstwem.</p>Czy pszczoła została udomowiona?2017-12-15T23:59:00+01:002017-12-15T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-12-15:/2017/2017-12-15_czy-pszczola-udomowiona.html<p>Pierwsze śniegi poszły lasem, łosie pochowały się w krzakach, bobry w żeremiach. Pszczoły zbiły się w kłęby, matki wstrzymały czerwienie (mam taką nadzieję). Chłód powoli wżera się w grunt, przenika coraz głębiej zmrożone błoto, a na horyzoncie majaczy gwiazdka na szczycie choinki. Już niedługo Święta, potem Nowy Rok. A potem …</p><p>Pierwsze śniegi poszły lasem, łosie pochowały się w krzakach, bobry w żeremiach. Pszczoły zbiły się w kłęby, matki wstrzymały czerwienie (mam taką nadzieję). Chłód powoli wżera się w grunt, przenika coraz głębiej zmrożone błoto, a na horyzoncie majaczy gwiazdka na szczycie choinki. Już niedługo Święta, potem Nowy Rok. A potem to już z górki, tylko dwa miesiące zimy i już zacznie się polowanie na obloty. Ale na razie siedzimy owinięci w swetry i zastanawiamy, jak zapełnić pszczelarską pustkę.</p>
<p>Jak zwykle gdy zima, pszczoły poszły w kłąb, pszczelarze wszczynają dyskusje. Dyskusje? To chyba jatki są! W kółko to samo. Zimą temperatura rośnie, bo nie ma nic do roboty. Jak to powiedział Charłamp do księcia Radziwiłła: "Ludzie wolą się bić dla rozgrzewki".</p>
<p>Zacznę nie na temat, bo od konstatacji faktu, że pszczelarstwo naturalne ma w Polsce przeciwników. Nie są oni bardzo liczni, ale za to głośni, gdyż występują na forach pszczelarskich. Jak to małe pieski, dużo szczekają, ale nikt się ich specjalnie nie boi. Ale co hałasu narobią, to ich. I reszta pszczelarzy może zacząć się bać. A nie powinna. Bo w zasadzie czego?</p>
<p>Naturalsów przedstawia się jako miłośników chodzenia w łapciach z łyka i podartych portkach, unikających aspiryny i trujących swoje dzieci ekstraktem z kociej kupy. Ma to tyle wspólnego z rzeczywistością, jak 100kg z ula u większości chwalipięt pszczelarskich.</p>
<p>Czasami, zamiast uprawiać zwykłą jatkę złożoną z mniej lub bardziej zawoalowanych obelg i przechwalania się długością hmmm... Dłuta pasiecznego? Czasami używają też argumentów. Chciałbym się tu zająć paroma z nich.</p>
<h2>Nie ma już dzikiej populacji pszczół</h2>
<p>Jest to postulat o wartości wróżenia z fusów. Dla uczciwości oczywiście trzeba zaznaczyć, że jeżeli <strong>nie wiemy</strong>, czy jeszcze istnieje jakaś dzika lub zdziczała populacja pszczół, to nie oznacza, że istnieje, ani nie oznacza, że istnieje. Fakty obserwowane na pasiekach świadczą za jednym i drugim. Lub przeciw jednemu i drugiemu. Jednym z istotnych spostrzeżeń, jakie bez trudu można poczynić, jest zestawienie wspomnienia z dzieciństwa wobec dzisiejszego modelu pszczelarstwa. Otóż sam pomnę, że kiedyś przechodzenie obok pasieki wiązało się z dyscyplinowaniem dzieci (to znaczy między innymi mnie, bo o takich zamierzchłych czasach mówię), aby nie hałasowały, bo mogą zdenerwować pszczoły, które nie mieszkając (bo gdzie tu mieszkać, w ulach z dykty?) wylecą i przy pomocy żądeł dokonają tego, co rodzicom się nie udało. Dziś większość ludności w ogóle nie wie, gdzie stoją pasieki, a nawet nie odróżnia pszczoły od osy. Skłonny jestem złożyć to na karb procesu, który zaistniał po nadejściu warrozy do Polski: doszło do wygubienia znacznego odsetku dzikiej populacji, która niejako zakażała pszczoły pasieczne genami przetrwania, wśród których czasem (powtarzam: czasem, nie zawsze) znalazła się i wyższa agresywność. Trudniej było prowadzić hodowlę, gdy wokół w lasach w każdej dziurze siedziała dzika lub zdziczała pszczoła. Dziś, jak wiadomo, z łatwością możemy zaopatrzyć się w pszczoły, które z trudem dają się odróżnić od much, a pszczelarze kręcą filmiki, jak podczas wiatru, tuż przed burzą, w okresie bezpożytkowym, przykładają policzek do plastra wyjętego z nieodymionego ula. Nie da się zignorować faktu, że dzięki nadejściu warrozy, być może w połączeniu z upowszechnieniem nowoczesnych substancji chemicznych w uprawach rolnych, doszło do znaczącego postępu w pracach nad hodowlą pszczoły przemysłowej. W każdym razie zjawiska te korelują czasowo i trudno jest się opędzić od chęci skorelowania ich na poziomie przyczynowym.</p>
<p>Faktem jednak jest, że w różnych rejonach kraju obserwuje się szybką utratę cech przemysłowych u pszczół, którym nie wymienia się matek na kupne. Można zauważyć też w niektórych latach liczne rójki, a strażacy wyspecjalizowani w ich zbieraniu zaświadczają, że wiek plastrów znalezionych w różnych dziurach wskazuje na wieloletnie w nich bytowanie. </p>
<p>To, że ich nie widać, nie znaczy, że ich nie ma! <a href="http://forum.wolnepszczoly.org/showthread.php?tid=505&pid=46117#pid46117">Kolega Łukasz przytacza taką oto krótką historyjkę</a>: "Prosty przykład, jakieś 200 m od mojego domu rosła lipa przy drodze... Prawie codziennie tam przechodziłem, czy przejeżdżałem do pracy i nigdy nie widziałem pszczół, albo po prostu nie zwracałem uwagi. Dopiero jak zaczęli robić chodnik i ją ścieli, okazało się, że w środku była rodzina pszczela z bardzo dużą ilością plastrów... Nie jesteśmy w stanie wyśledzić takich pszczół koło własnego nosa a co mówić o większym obszarze."</p>
<p>Przypuszczam, że na terenie Polski istnieje dzika populacja pszczela, skoro dr Liebig uważa, że istnieje nawet w Niemczech (sic!). Ale nie wszędzie i nie zawsze (sic!). Czasem gdzieś zamiera, potem się odnawia. Być może nie ma już u nas takich obszarów, gdzie można by mówić o stałej dzikiej populacji. Kto wie?</p>
<p>Jednak aby rozwiać te wątpliwości, trzeba by przeprowadzić badania. Wydaje mi się, że da się je zrobić: należy stworzyć pszczołom dobre siedliska, w których mogłyby bytować dziko, bez intensywnej ingerencji człowieka. A skoro siedliska takie zbudowałby człowiek, to człowiek by wiedział, gdzie się znajdują - i mógł przez kolejne lata je monitorować, aby sprawdzić, czy coś tam się osiedla, a nawet, czy to coś jest dzikie, czy tylko uciekło z pobliskiej pasieki.</p>
<p>Rzecz jednak w tym, że na razie nikomu na takich badaniach nie zależy. <a href="https://www.facebook.com/BartnicySudetow/">Powoli rodzi się w Sudetach projekt reintrodukcji pszczół leśnych</a>, który w założeniach ma taki rozmach, że w jego efekcie może pojawią się jakieś sensowne dane. Życzmy szczęścia!</p>
<h2>Pszczoła miodna jest gatunkiem gospodarskim, udomowionym</h2>
<p>To jedna z tak zwanych prawd objawionych. Czy pies to wilk? Oto wspaniała analogia do pszczół! Nie, wilk to nie pies. Już od bardzo dawna nie. A pszczoła? Pszczoła istnieje w znanej nam formie od kilkudziesięciu milionów lat. To zupełnie inne stworzenie boże. Zabiegi człowieka nad jej przypadkowo przydatną umiejętnością to zaledwie błysk. Ale żeby nie było, że polegam na wyświechtanych argumentach: toż pszczelarze naturalni sami twierdzą, że owady zmieniają się szybciej, więc można powiedzieć: 200 lat pracy hodowlanej i - hokus pokus! Mamy pszczołę przemysłową.</p>
<p>To nie takie proste. Pies również potrafi szybko zdziczeć, po prostu nie stanie się wilkiem. Będzie dzikim psem, z własną niszą ekologiczną. A pszczoła? Pszczoła nie odróżnia ula od dziupli. Nie przychodzi na wezwanie, ani na cmokanie. W zasadzie zauważa człowieka, kiedy ten zaczyna się jej naprzykrzać. I w każdej chwili może porzucić ul i wybrać dziuplę. Mimo naszych starań, aby w ulu zapewnić jej możliwie najlepsze warunki, przewyższające o niebo siedliska dostępne w trybie spontanicznym. Czyli tak jakby nie działa zgodnie z naszym antropocentrycznym sposobem myślenia. Działa jakoś, skoro ludziom udało się wykorzystać ją do produkcji słodyczy na ich użytek. Ale to wszystko. Cała reszta zależy od niej. Wymyślamy różne cuda-niewidy, ale wszystko, co potrafimy rozpoznać, to wielkość produkcji miodu. Czy im w nowym ulu jest wygodniej niż w starym - nie ma sposobu rozpoznać. Jeżeli zrobisz w plastikowej beczce dziurę </p>
<p>Konflikt pojęciowy na ten temat chyba dość dobrze oddaje <strong><a href="http://animalus.eu/udomowienie-a-oswojenie-zwierzat-roznice/">artykuł</a></strong> pewnego pasjonata zwierząt. W większości sytuacji podział w języku polskim na "dziki" i "udomowiony" wystarcza w zupełności. Pierwsze to są zwierzęta, które żyją "na wolności", a te drugie towarzyszą nam i to nierzadko nawet w pościeli. Chociaż z jakiegoś powodu nikt nie uważa pluskiew za zwierzęta udomowione, ciekawe dlaczego? Tak samo się rzeczy mają z myszami i szczurami. Czy kot jest udomowiony, czy dziki? Koty żyjące dziko nie różnią się specjalnie od kanapowych wycieruchów. Zamiana miejsc może się dokonać natychmiast. </p>
<p>Okazuje się, że pomiędzy zwierzęciem łatwym do rozpoznania jako dzikie (np. waran z Komodo) a udomowionym (np. świnia) występuje cały gradient stanów pośrednich oraz niepasujących. Powtórzę się: czy pchły na oswojonym i udomowionym psie są dzikie?</p>
<p>Uczeni jednakowoż starają się wprowadzić jakiś porządek w ten chaos pojęciowy, między innymi definiując różnice w potrzebach poszczególnych zwierząt, ich cyklu życiowym, a nawet nie zawsze drobnych różnicach anatomicznych. Otóż jednym z takich łatwych do rozpoznania czynników jest... stres. Szkodliwy dla ludzi i ich udomowionych stworzeń, pożyteczny dla istot dzikich. Bo w "dziczy" pełni rolę stymulatora i selektora zachowań stanowiących o przetrwaniu. Wśród ludzi zasadniczo skraca życie i powoduje wrzody. Dzikie stworzenie kieruje się przede wszystkim przetrwaniem, więc oszczędnie gospodaruje energią, unika zagrożeń znanych i nie znanych. Stworzenia udomowione mają osłabione instynkty, gdyż część z nich protezowana jest przez ludzi.</p>
<p>Z tego punktu widzenia można zaryzykować twierdzenie, że nieliczne, niektóre odmiany pszczół przemysłowych mogłyby spełnić podstawowe kryteria udomowienia: bez pomocy człowieka nie potrafią przeżyć od wiosny do jesieni, nie reagują na swojego najgorszego wroga (tegoż człowieka), mają zaburzone układy potrzeb, przez co zbierają nektar jak szalone, ale wymagają dokarmiania podczas biedy, bo nie potrafią oszczędzać na gorsze czasy. I tak dalej. Ale tak czy owak większość pszczół te zaburzenia w celach produkcyjnych realizuje tylko w części i chwilowo. Ich potomkowie podobnież część tych cech tracą, a nierzadko większość.</p>
<p>Przypomina mi to historię psa dingo: prawdopodobnie przywędrował do Australii jako udomowiony towarzysz człowieka. Tam ponownie zdziczał i znalazł się w stanie pośrednim: niektórzy krajowcy potrafili go oswoić, ale szczenięta wymagały przeprowadzenia pełnej procedury oswojenia i nie zawsze się to udawało. Coś podobnego mamy ze współczesnymi pszczołami: drogą sztucznej inseminacji i wieloletniej selekcji potrafią hodowcy wyprodukować odmianę bardzo miodną, mało rojliwą i dość łagodną. Ale dwa pokolenia później nierzadko następuje tzw. "syndrom F2" - nagle z ula startują Messershmidty i żądlą, kogo popadnie. W następnych pokoleniach stopniowo zanikają też ta wybitna podobno miodność i nierojliwość. Czyli hodowca musi nieustannie selekcjonować, inseminować i od nowa tworzyć linie produkcyjne, inaczej cały jego sukces rozlezie się w szwach w ciągu trzech lat swobodnego krzyżowania.</p>
<p><img alt="Jesienne ule w końcu listopada 2017" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-11-23/2017-11-23-Y00Robert-01-Ule_jesienne.jpg" /></p>
<h1>Pszczoły dzikie nie mają wartości gospodarczej.</h1>
<p>No pewnie. Przez tysiące lat też nie miały. I jeszcze do tego żądlą jak oszalałe. Ludziom naprawdę nie chce się czytać. W XVIw z terenów ówczesnej Rzplitej eksportowano około 1300 ton wosku rocznie. Zgodnie z przelicznikiem, znakiem tego z tych samych barci i kószek pozyskiwano co najmniej 3 tysiące ton - a mowa przecież tylko o ilościach wyeksportowanych. Wiadomo, że w latach 1505-1507 wieśniacy z Lasu Lebedyn (dzisiejsza Ukraina) dali dziesięciny łącznie 200 stągwi miodu, co przelicza się na około 50 ton. Dziesięciny. Czyli pozyskali 500 ton? W tym samym mniej więcej czasie bartnicy ostrołęccy (znaczy, z okolic Ostrołęki) płacili 59,5 rączki daniny miodowej. Jedna rączka to 10,25 garnca, czyli prawdopodobnie ok. 40 litrów. Czyli prawie 3,5 tony - nie wiemy, czy to było od boru, czy od głowy, czy od bractwa. Ale jest to tak czy owak ilość dość znaczna. Tyle w kwestii pszczół żyjących w barciach i kószkach, nie selekcjonowanych specjalnie na miodność i z pewnością tak żądlących, że karawany omijały Las Lebedyn łukiem o promieniu wielu stajań. Wszyscy wieśniacy w tamtych czasach chodzili pewnie pożądleni, zważywszy, że ocenia się ludność Unii Rzplitej i Litwy, w zenicie jej zasięgu terytorialnego, na około 6 milionów. </p>
<p>Państwo darują, ale jest to jedno z tych twierdzeń, które wolę sprawdzić osobiście.</p>
<p>Z badań rozlicznych uczonych (z rozlicznych badań uczonych) wynika, że np. skład flory jelitowej pszczół żyjących poza pasiekami i tych "cieszących się opieką" człowieka jest diametralnie różny. Już ich obyczaje różnią się mniej, choć przecież jednak owszem... Tak czy owak dziś uważa się, że za odporność dzikich pszczół w dużej mierze odpowiada właśnie ich towarzystwo: zamieszkujące w ulu, obok ula, na pszczołach i w nich samych. Należy przestać patrzeć na rodzinę pszczelą jako li tylko zbiorowisko pszczół. O ich naturze w dużej mierze decydują ich symbionty, komensale, mutuale i parazyty.</p>
<p>Pszczoły pasieczne, traktowane regularnie tactikiem lub rapicidem (amitraza w trocinach też się nadaje, ale to dla słabeuszy) są wolne od sporego odsetku tego towarzystwa. Przy czym zarówno tego szkodliwego jak i pożytecznego (i tego obojętnego również). Przypominają tym pacjenta z uszkodzonym systemem immunologicznym, którego wypuszczono z izolatki - będzie miał bez przerwy katar, grypę, łupanie w krzyżu. A często umrze, jeżeli nie dostanie wsparcia w postaci antybiotyków.</p>
<p>Cóż, wiele z dzikich pszczół w tym samym czasie też umrze, więc nie ma się tu czym ekscytować. Jak to powiadali liczni sybaryci, obojętne, czy umrzesz zdrowy, czy chory.</p>
<p>Ale kiedy umierają pszczoły dzikie, możemy być pewni, że stało się to za sprawą ich niedostosowania do otaczającego ich środowiska (wliczając ludzi, samochody, pestycydy i psy). Kiedy umiera rodzina na pasiece, pszczelarz słusznie wini sam siebie. Skoro pozbawił ją najpierw odporności, wziął na siebie odpowiedzialność.</p>
<p>Tyle na dziś, bo zmarnuję tematy, na które można pisać osobne artykuły ;-)</p>
<p>Czytającym polecam dwa adresy, które podaję poniżej:</p>
<p>http://scientificbeekeeping.com/whats-happening-to-the-bees-part-5-is-there-a-difference-between-domesticated-and-feral-bees/</p>
<p>http://animalus.eu/udomowienie-a-oswojenie-zwierzat-roznice/</p>Rozmyślania nad biznesem2017-10-30T23:59:00+01:002017-10-30T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-10-30:/2017/2017-10-30_rozmyslania-nad-biznesem.html<p>Gdy dobiega końca mój drugi sezon pszczelarski procesor mózgowy wciąż nie zaprzestaje pracy. Różne podprocesy, puszczone w poszukiwaniu odpowiedzi na mądre, średniomądre, albo wręcz głupie pytania, ciągle działają w tle i od czasu do czasu wyrzucają na wierzch jakieś małe olśnienie.</p>
<p>Michael Bush w swoich prelekcjach, a także na <a href="http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm#Bees with a gambling problem">stronie …</a></p><p>Gdy dobiega końca mój drugi sezon pszczelarski procesor mózgowy wciąż nie zaprzestaje pracy. Różne podprocesy, puszczone w poszukiwaniu odpowiedzi na mądre, średniomądre, albo wręcz głupie pytania, ciągle działają w tle i od czasu do czasu wyrzucają na wierzch jakieś małe olśnienie.</p>
<p>Michael Bush w swoich prelekcjach, a także na <a href="http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm#Bees with a gambling problem">stronie</a> głosi, że <em>Pszczoły są hazardzistkami. Muszą odchować czerw znacznie przed wystąpieniem pożytku, aby mieć dość zbieraczek, kiedy on wystąpi. Te, które obstawiają duże stawki, mogą wiele wygrać. Ale też sromotnie przegrać. Teoretycznie zatem powinniśmy selekcjonować spośród </em><em>średniaków</em><em> zamiast </em><em>geniuszy</em><em>, aby uniknąć tych ze skłonnością do grania w ciemno</em>.</p>
<p>Tak sobie o tym myślałem, zapewne od czasu, gdy po raz pierwszy usłyszałem lub przeczytałem to stwierdzenie. I jak zwykle podczas pewnej czynności, kiedy olśnienia mają najprostszą drogę do mózgu, doznałem tegoż, którym się tu podzielę:</p>
<p><em>Pszczoły nie są hazardzistkami. Pszczoły są korporacją z lepszym lub gorszym zarządem. Pszczoły są biznesmenami.</em></p>
<p><img alt="Y00Robert nukleus przedwojenny 24 września" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-24/2017-09-24-Y00Robert-03-Nukleus_przedwojenny.jpg" /></p>
<p><em>Y00Robert nukleus przedwojenny 24 września</em></p>
<p>Odchowanie czerwiu nie jest kluczem do przetrwania dla rodziny pszczelej. Kluczem jest posiadanie niezbędnego zasobu energii, a zatem zapasów węglowodanów i białka (w uproszczeniu), czyli miodu i pyłku. Reszta wydarzy się siłą własną. Po to właśnie pszczoły tworzą stałocieplne, z regulowaną wilgotnością, izolowane środowisko ula, aby po zgromadzeniu stosownych zapasów osiągnąć niezależność od zewnętrznych czynników. Czyli kluczem są zapasy.</p>
<p>Teraz odwołam się do całkowicie nieuprawnionego porównania, które nagminnie stosują przeciwnicy pszczelarstwa naturalnego, czyli do ludzi. W modelu maksymalnie uproszczonym, tak po prostu, ze złośliwości. Będziemy patrzeć na nich z tak wysoka, że z wyglądu przypominać nam będą mrówki. Albo pszczoły.</p>
<p><img alt="Y00Robert nukleus przedwojenny 15 października" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-15/2017-10-15-Y00Robert-02-NL_Pw_dzika_zabudowa.jpg" /></p>
<p><em>Y00Robert nukleus przedwojenny 15 października</em></p>
<p>Społeczeństwo ludzkie oglądane pod kątem powodzenia materialnego dzieli się na tych, którzy zupełnie nie radzą sobie z rzeczywistością, tych, którzy z materią są za ban prat, czyli potrafią szybko i skutecznie się wzbogacić, oraz... milczącą większość, która koncentruje się li tylko na zgromadzeniu niezbędnego do przeżycia minimum środków (w pewnym spektrum oczywiście, jedni uważają, że do przetrwania potrzeba więcej, inni, że mniej), nie aspiruje do bogactwa i cieszy się, że uniknęła biedy. Gdyby odciąć ze społeczeństwa cały system socjalny oraz człowieczą zdolność do współodczuwania i dzielenia się nadmiarem, grupa biedaków prawdopodobnie szybko by wymarła, a co najmniej straciła szansę na skuteczną reprodukcję, czyli powielenie swoich genów. I znamy takich głosicieli teorii utopijnych, którzy uważają to za ze wszech miar godny pomysł. A to z powodu, że z jakiegoś powodu wierzą, że jeżeli ci niezdolni do przeżycia wymrą, ludzkość zostanie "uszlachetniona", czyli pozostaną na placu boju tylko "geny" zdolne do przetrwania, a zatem dobrostan ludzkości się poprawi. W pewnym sensie mają rację - jeżeli odetnie się nogę, ciało będzie o 20% lżejsze, czyli będzie potrzebować o 20% mniej pokarmu. Brzmi logicznie.</p>
<p>Ale kiedy włączymy zdrowy rozsądek i obserwację, dojdziemy do wniosku, że taki zabieg niczego by w życiu ludzkości nie zmienił. Z pozostałych przecież w kolejnych pokoleniach zawsze pojawiać się będzie jakiś odsetek nieprzystosowanych. Ba, współczesne, już dość precyzyjne pomiary pokazują, że na dole światowej skali bogactwa wciąż pozostaje około miliarda ludzi. Cztery dekady temu było ich mniej więcej tyle samo.</p>
<p>Bo tak właśnie działa ewolucja: w zasadzie dąży do optymalizacji, ale w procesie tym strzela na ślepo. I dlatego w populacji zawsze, bez względu na starania hodowców (w przypadku zwierząt) lub socjalistów (w przypadku ludzi), pozostanie odsetka niezdolnych do przetrwania oraz druga na przeciwnej stronie skali - wybitnie spełniających wymogi hodowlane.</p>
<p>Koniec nieuprawnionej alegorii, mam jej dość.</p>
<p><img alt="P18 od Łukasza dostała dużą rodzinę do zagospodarowania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-24/2017-09-24-Y00Robert-02-Gorny_korpus_w_dolnym_wiecej.jpg" /></p>
<p><em>P18 od Łukasza dostała dużą rodzinę do zagospodarowania</em></p>
<p>Ale co jeszcze wynika z powyższego rozumowania? Otóż rodziny pszczele zachowują się podobnie do ludzi: gromadzą zasoby i zapasy, aby przeżyć dalej. Jednak zasady termodynamiki narzucają im podstawową, generalną strategię postępowania identyczną jak ludzkiej większości: gromadzić niezbędne minimum zasobów, oszczędzać energię. W ich ulach (lub dziuplach) zawsze pozostaje trochę świeżego powietrza, przestrzeń niezabudowana. Nad czerwiem znajduje się grzeczny wianuszek pokarmu, ale w miodni jest tak sobie. To jest ta milcząca większość. Pszczelarz drapie się w potylicę i próbuje zrozumieć, dlaczego te cholery tak mają. A one po prostu łączą instynkt zbieracki z oszczędnością.</p>
<p>Rodzina pszczela jednakowoż jest organizmem tak bardzo złożonym, że aż kolonijnym. Jej decyzje są sumą niezliczonych zależności i podlegają bezosobowej, stochastycznej analizie strategicznej. Zatem co poniektóre rodziny pszczele mogą uznać (skądinąd słusznie), że z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego najlepszym rozwiązaniem jest gromadzenie jak największej ilości dostępnych zapasów. Gromadzą zapasy bez opamiętania, więcej, więcej, produkują więcej i więcej robotnic, żeby zbierać jeszcze więcej... Plastry obrywają się pod ciężarem miodu, nowe zabudowy wypełzają z ula gdzieś pod daszek, pod dennicę, brakuje miejsca, zbudujmy nowe... Ło, takie coś pszczelarz z lubością obserwuje. To są rzutcy biznesmeni, w średniowieczu zwani <em>kupcami</em>, od kupienia wszystkiego do siebie. </p>
<p><img alt="Y05Orzeszyn o zmroku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-24/2017-09-24-Y05Orzeszyn-01-Widok_o_zmroku.jpg" /></p>
<p><em>Zima idzie, ciemność na pasiekach</em></p>
<p>I wreszcie znajdzie się wśród rodzin pszczelich pewna grupa bidoków, które będą tak oszczędzać energię, że zamiast nagromadzić zapasy na zimę, umrą w końcu z głodu, choćby dookoła wszystko kwitło i nektarowało. Nigdy nie mają dość siły roboczej, żeby odpowiedni procent poleciał w teren i nazbierał, toczą je choroby, bo i w ulu brakuje pszczół, aby zadziałały sprytne mechanizmy odporności. Takie rodziny zostają wyselekcjonowane przez niekorzystne warunki przyrodnicze, konkurencję i naturalnych wrogów. Resztka ich genów ma jeszcze ostatnią szansę się rozprzestrzenić dzięki trutniom, które słabowite i tępawe, ale jednak wyleciały z ula, zanim ten osypał się do Krainy Wiecznych Pożytków. I może niektóre się załapią na orgietkę z jakąś mniej rozgarniętą matką. Ale najdalej za dwa następne lata nie pozostanie po nich ślad.</p>
<p>Gdyby do układu nie wmieszał się człowiek, te trzy grupy żyłyby i umierały w toku przypadkowych mieszanek, a zatem w większości preferowane byłyby rodziny przystosowane do lokalnych warunków, część z nich by doskonale prosperowało, a pewien odsetek zawsze by musiał umrzeć z powodu niedostosowania. </p>
<p><img alt="Y04Dobiesz - odkład czerwcowy w sile dopiero na jesieni" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-15/2017-10-15-Y04Dobiesz-04-Jarkowa_w_sile.jpg" /></p>
<p><em>Y04Dobiesz - odkład czerwcowy w sile dopiero na jesieni</em></p>
<p>Ale dlaczego człowiek w ogóle wpadł na pomysł, że pszczoły można eksploatować (czyli podbierać im ich produkcję)? Ano, tak sobie myślę, dlatego właśnie, że tak wiele spośród dzikich rodzin jednak zbierało dużo miodu i budowało dużo plastrów. Czyli to właśnie byli rzutcy biznesmeni, intensywnie gromadzący zapasy, których nie dało się nie zauważyć jako nadwyżki produkcyjnej, niewykorzystanej przez kolejne pokolenia pszczół. Aby zgromadzić nadwyżkę miodu, musiały nabudować mnóstwo plastrów i to przez całe pokolenia, wiele sezonów pozostawać wciąż w tym samym miejscu. A mając już nadwyżkę plastrów każdy "normalny" nie zajmowałby się dzikim gromadzeniem, tylko zebrał tyle, ile potrzeba, aby przetrwać ten rok i, powiedzmy, następny. A potem oddał się rozrywkom. Na przykład rojeniu, które przecież jest odpowiednikiem seksu w skali całej pszczelej rodziny. Ale nie, niektóre pszczele rodziny dążyły do wypełnienia całej dostępnej przestrzeni, aż w końcu wyglądało to jak jakieś straszliwe monstrum, bo pod ciężarem miodu plastry się obrywały, były potem doklejane, cała konstrukcja łatana... To nie miało nic wspólnego z prostymi plastrami w ulach, na pewno. Ale już z daleka pewnie pachniało miodem. Takie rodziny oczywiście stanowiły także ewolucyjne kuriozum, skoro zapach miodu rozchodził się daleko i wabił ludzkich szkodników, którzy z satysfakcją uszczuplali zapasy nie tylko z cukrów, ale i białek, porywając pierzgę i czerw (który nie smakuje rewelacyjnie, ale białko to białko).</p>
<p>Parę tysięcy lat później gospodarka czysto rabunkowa zaczęła zmierzać do hodowlanej, bo na dużych obszarach świata coś tam ludziom w genach się przestawiło i dodali dwa do dwóch. Wyszło im, że z upraw i hodowli żyje się lepiej i dłużej. Wkrótce ten eksperyment zastosowali też do pszczół.</p>
<p><img alt="Y06Baza LL02 na wylotku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-15/2017-10-15-Y06Baza-03-NL_LL02_na_wylotku.jpg" /></p>
<p><em>Y06Baza LL02 na wylotku</em></p>
<p>Kiedy zatem ludzie zaczęli pszczoły przesiedlać do swoich barci i kłód, a wreszcie uli, wywarli na nie własną presję selekcyjną. Zapewnili im darmowe lokum, bardzo możliwe, że o wyższym standardzie niż te dostępne w przyrodzie. Ale podbierali, i to coraz więcej. W związku z tym przestały ich interesować rodziny, które w ogóle nie gromadziły nadwyżek - działo się to w sposób naturalny, to znaczy te, które nie potrafiły wyprodukować dla siebie i człowieka, po wyrabowaniu nieuchronnie umierały z głodu. Potem z selekcji wykluczono rodziny, które gromadziły tylko niewielkie nadwyżki, bo biznes musi się kręcić, więc podbierano coraz więcej. Dziś akceptację zyskują tylko linie genetyczne zdolne zgromadzić znacznie więcej niż ich zapotrzebowanie. Oczywiście, o ile mają z czego zbierać.</p>
<p>Czyli ludzie promują w pszczołach wyłącznie agresywnych biznesmenów, ogarniętych szałem gromadzenia i pomnażania zasobów. Podczas gdy w przyrodzie ta strategia nie zawsze się sprawdza, jest skrajna, a zatem w pewnych warunkach także musi przegrać, jak inne. Po to przyroda wynalazła różnorodność i zabezpieczyła ją odpowiednią głębokością zapisu genetycznego, aby zawsze któraś z wybranych strategii miała szansę przetrwać. Kto wie, może nawet te leniwe pszczoły, co zwykle skazane były na śmierć głodową, mają jakieś zadanie do wypełnienia? Przyroda w swojej nadmiarowości jest równocześnie niesłychanie oszczędna, co brzmi jak jakiś paradoks - ale przecież całe życie jest jakimś niewiarygodnym paradoksem.</p>
<p>Co nam zatem sugeruje cały ten myślowy wywód? W świecie biznesu, choć dziś może się wydawać, że tylko wielkie koncerny mają szansę na przetrwanie, maluczcy nigdy nie zaginą ze szczętem - bo zawsze jakieś, marginalne choćby, zapotrzebowanie na nich pozostanie. I tak samo u pszczół, promowanie wyłącznie modeli gospodarczych nastawionych wyłącznie na maksymalizację zapasu, stanowi odchyłek od normalności, który na dłuższą metę musi skutkować negatywnie. Pomijając pogłębione analizy gospodarki pasiecznej oraz całego rynku importu i eksportu pszczół, współczesne problemy z utratą zdolności przetrwania pszczelich rodzin upatrywałbym właśnie w tym: bezwzględnej selekcji na konkretne, potrzebne człowiekowi cechy. Bo współczesne pszczoły mają być łagodne i miodne. Resztę załatwi człowiek.</p>
<p><img alt="Y06Baza - grzybiarze ukradli powałki, więc pszczoły mają nowy wylotek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-15/2017-10-15-Y06Baza-04-NL_Bcf_maja_nowy_wylotek.jpg" /></p>
<p><em>Y06Baza - grzybiarze ukradli powałki, więc pszczoły mają nowy wylotek</em></p>
<p>Czyli w podsumowaniu jednak <a href="http://www.bushfarms.com/beeswholebee.htm">muszę się zgodzić z Bushem</a>, że popełniono po prostu błąd pychy wzmacniając wybrane cechy. Przez wiele lat naukowcy doszli do głębokiego przekonania, że (co przecież jest logiczne) wzmacniając przyczynę, uzyskają lepszy skutek. Błędem myślowym było układanie przyczyn i skutków w ciągi (czyli łańcuchy), podczas gdy w przyrodzie mamy do czynienia z siecią - dana przyczyna ma różne skutki, które mają też inne przyczyny, leżące w innym obszarze, czasem niezauważonym lub pominiętym przez obserwatora. </p>
<p>Kiedy pszczelarze odkryli, że większe pod względem liczby robotnic rodziny zbierają wykładniczo (a nie liniowo!) więcej miodu, oczywistym wnioskiem była decyzja o selekcji pod kątem tendencji do budowania dużych rodzin. Wielkość nazwano siłą, aby zawsze pozytywnie się kojarzyła. A z czego bierze się liczebność? Ze zdolności matki do składania dużej liczby jajeczek. Czyli wniosek jest jasny: trzeba wzmocnić cechę plenności. Ale plenne rodziny zbierają rzeczywiście więcej, ale i więcej zjadają: każda robotnica musi przecież jeść, zarówno w stadium larwalnym, czyli nieprzydatnym do zbiorów, jak i jako gotowy owad, zdolny do pracy. W ten sposób narodziły się odmiany pszczół zdolne przetrwać tylko przy stałym protezowaniu ich środowiska przez człowieka: np. przez wywózki na pożytki, gdzie ule stawia się wylotkiem w stronę paszy, a te rodziny zbierają, zbierają, zbierają... </p>
<p>Jeżeli jakiś pszczelarz-hobbysta zaopatrzy się w taką genetykę, szybko opanuje sztukę ograniczania w czerwieniu tej arcyplennej matki w momencie, kiedy potrzebuje mieć więcej robotnic zajętych zbiorami, a nie odchowywaniem larw. Tu oczywiście pojawia się cały aspekt rozrywkowy pszczelarstwa, bo weszliśmy z naszą ingerencją w naturalny cykl rodziny już tak głęboko, że bez dalszej naszej pomocy pszczoły muszą nieuchronnie zginąć. Na forach i spotkaniach pszczelarskich toczą się zatem niekończące się dyskusje, kiedy wzmocnić, a kiedy osłabić plenność rodziny pszczelej i jak to zrobić. Jak widać, przypomina to jako żywo socjalizm, który bohatersko walczy z problemami, które sam stworzył. Ale za to rośnie naturalne dla człowieka poczucie komfortu płynące z kontroli nad sytuacją: przejął od pszczół zarządzanie istotnymi dla nich aspektami życia roju. Oczywiście dla ich dobra, jak publicznie głoszą związki i firmy pszczelarskie, aby pszczoły ratować od wyginięcia. Niesamowite, ale niektórzy ludzie naprawdę w to wierzą.</p>
<p><img alt="Y00Robert - jesienna pasieka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-10-15/2017-10-15-Y00Robert-04-Jesienna_pasieka.jpg" /></p>
<p><em>Y00Robert - jesienna pasieka</em></p>
<p>Tak czy owak mamy do czynienia z owadami, czyli stworzeniami niesłychanie szybko się dostosowującymi (dostosowywowywującymi). Jeżeli czynnik środowiskowy, jakim jest pszczelarz, podstawia im pod wylotek pożytki, reguluje plenność przez sztuczki z izolatorami, podbiera zapasy, protezuje odporność pestycydami... No toż przecież bardzo ja ciebie proszę, to się dostosujemy. Ale jeżeli tylko jedną z tych czynności pszczelarz zaniedba, albo wykona w niewłaściwym momencie - SRU (Socjalistyczna Reforma Ustrojowa). Rodzinka się sypie. Zgodnie z naturą, bo kto nie daje rady, ten odpada z wyścigu. I pszczelarz taki ma pełne prawo i obowiązek taką osypaną rodzinę traktować jak osobistą porażkę, hańbę na dobrym imieniu zawodowca (choćby był tylko amatorem z pięcioma ulami, bo u nas już tak jest). Skoro najpierw zanabył genetykę wstępnie przeselekcjonowaną pod tym kątem, a potem wspierał jej selekcjonowane zachowania - a nagle z czymś się obślizgnął - to oczywiście jest jego wina, a nie przyrody. <strong>Dupa, nie pszczelarz</strong>. </p>
<p><strong>Nie mają racji pszczelarze naturalni, że to nie wina pszczelarza, tylko nieubłagane prawa przyrody</strong>. Nieubłagane prawa przyrody to masz wtedy, kiedy przez ładne parę pokoleń (pokoleń pszczół) odchowasz sobie wstępnie zdziczałe pszczoły, pozwolisz im się selekcjonować na bazie lokalnych trudności ze strony natury, jak lokalne patogeny, łańcuch pożytków, przepszczelenie i Twoja nieporadność. I nie będziesz protezował ich odporności, regulował plenności, uzupełniał łańcucha pożytkowego ciastem. Dochowawszy się takich pszczół możemy spokojnie oddać się kontemplacji wylotka - bo wiemy dobrze, że zawsze jakiś procent rodzin musi odpaść z wyścigu, inny procent okaże się wybitnymi producentami, a reszta - średniakami. I nie będzie to zależało w dużej mierze od nas, tylko od lokalnych uwarunkowań. A nadwyżkę miodu uzyskiwać będziemy od wybranej grupy najwybitniejszych, które oczywiście poddamy sztucznym zabiegom, jak np. dołożymy im gotowych plastrów, żeby miały gdzie składować nektar w procesie jego zamiany na miód, skontrolujemy rojliwość, aby rodzina pozostała w sztuczny sposób liczebna i przez to produktywna... Ale my już jej geny powieliliśmy wcześniej, w dziale hodowlanym pasieki, gdzie nie my, a przyroda je selekcjonuje, więc parę wybrańców możemy poświęcić na ołtarzu produkcji i nieczemu zasadniczo to nie zaszkodzi. W końcu nam też się należy nasza działka, nieprawdaż?</p>Miodobranie i karmienie2017-09-19T23:59:00+02:002017-09-19T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-09-19:/2017/2017-09-19_miodobranie-i-karmienie.html<p>Po pracach mających na celu naszykowanie rodzin do zimy, w naszej, podwarszawskiej okolicy następuje okres miodobrania. Zapytanie, dlaczegóż, ach, dlaczegóż to takie intensywne odwrócenie przyrodzonej kolejności czynności? A ja odpowiem, że dlatego ponieważ głównym pożytkiem w naszej okolicy jest nawłoć. I to ta kanadyjska, nie tylko późna. Tak w ogóle …</p><p>Po pracach mających na celu naszykowanie rodzin do zimy, w naszej, podwarszawskiej okolicy następuje okres miodobrania. Zapytanie, dlaczegóż, ach, dlaczegóż to takie intensywne odwrócenie przyrodzonej kolejności czynności? A ja odpowiem, że dlatego ponieważ głównym pożytkiem w naszej okolicy jest nawłoć. I to ta kanadyjska, nie tylko późna. Tak w ogóle, to powinniście się dowiedzieć, że nawłoć późną poznaje się między innymi po tym, że kwitnie wcześniej. Niż nawłoć kanadyjska.</p>
<p>Tak czy owak z punktu widzenia większości pszczelarstwa polskiego nawłoć na naszych terenach stanowi raczej zagrożenie dla pszczół niż potencjalną korzyść. Tak, tak. Tak to widzą. I to nie tylko ci, których sezon kończy się na lipie, czyli w połowie sierpnia. Nawet pszczelarze z naszej okolicy ostrzegają: <strong><em>Cave solidagem!</em></strong> </p>
<p>Nie przeszkadza to przecież próbować podbierać z głównego w naszej okolicy pożytku. Jednak wymaga to odrobiny przemyślności ze strony podbierającego. Myślę, że za jakieś dziesięć, piętnaście lat też będę taki mądry, że coś sensownego z moich prób wyniknie. A na razie musimy polegać na pszczołach.</p>
<p><img alt="Poszyte ramki bezwęzowe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-09/2017-09-09-Y00Robert-04_bezwezowa_miodnia.jpg" /></p>
<p>Wykoncypowany w zimie zeszłego roku plan grabienia miodu nawłociowego nie miał szans na sprawdzenie. A to dlatego, że przeżyła nam tylko jedna rodzina i trzeba było zaczynać od początku. W związku z tym na prawie 50 rodzinek, które udało się namnożyć w dwóch skooperowanych zespołach pasiecznych, podwajając stan wyjściowy (tj. 18 rodzin kupiliśmy jako nowy początek), tylko 9 w sumie pozostawiliśmy z myślą, aby rosły i zbierały jak najwięcej. Reszta poszła na podziały.</p>
<p>Średnia miodu, choć podczas wyjmowania ramek wyglądało to, uch, jak to wyglądało, wyszła taka sobie. Pszczelarz tradycyjny, to by się pewnie za głowę złapał. Najdroższy miód na świecie! Cóż, pięć wiader z dziewięciu rodzin? To około 7kg miodu z rodziny. Uśredniając. W rzeczywistości trzy z nich dały prawie po korpusie ramek wielkopolskich. Reszta dała resztę.</p>
<p>Wnioski z samego miodobrania płyną różnorakie. Podzielę się tutaj tylko jednym: rodziny winny być dzielone na rozwojowe i produkcyjne. Do produkcji miodu należy kierować tylko harpagany, które w sezonie rokują dużą wydajność. Oczywiście, najsampierw muszę się nauczyć rozpoznawać właściwe oznaki. Ale jeżeli trzy rodzinki dały więcej miodu niż pozostałe sześć, znakiem tego chyba coś jest na rzeczy? Produkcyjniaki należy przygotowywać z wyprzedzeniem, umiejętnie selekcjonować i wspierać, bo ich zadaniem jest produkcja. A rodziny rozwojowe mają służyć celom hodowlanym, więc zupełnie odmienne podejście powinno do nich obowiązywać. To tak w ogólności. Konkrety tkwią w mgle nieoznaczoności.</p>
<p><img alt="Poszyta ramka dadanowska u fuksówek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-09/2017-09-09-Y01Las-01_poszyta_fuksowa_dadanowska.jpg" /></p>
<h2>Podsumowanie rodzin</h2>
<p>Pokuszę się, podobnie do kolegów, o podsumowanie rodzin idących do zimy. Nie wiem, czy ma to sens pod koniec września, skoro jeszcze przed nami październik, ale może w ten sposób będzie z głowy. Oznaczając rodziny pszczele pod względem pochodzenia zrezygnowałem z tak szczegółowego notowania, z którego konkretnie ula pochodzi dany odkład. Wystarczy zanotować "rasę", z której pochodzą geny, a na wiosnę i tak wszystko ulegnie weryfikacji - wtedy będzie można ocaleńców zindywidualizować, aby prowadzić selekcję dalej. Podobnie jak w tym roku, rodzina, która jedyna nam przeżyła, dostała przezwisko <em>fuksówki</em>, bo nie obstawiamy, że wykazała się jakimiś tajemnymi zdolnościami, a tylko miała fuksa, czyli szczęście. A czy posiada odpowiedni dla przeżycia zestaw genów przekonamy się po następnej zimie.</p>
<p>Legenda:</p>
<pre>
Bcf = buchwast
Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM
AMM - Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska
Car = krainka
R1 = buchwasty primorskie, nieleczone
El26 = elgony, nieleczone
Lr = Łukasza z mateczników rojowych
L1 = Łukaszowe
P18 = Łukaszowe primorskie
Bor = z mateczników od Borówki
Fux = fuksuwki
F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie
F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.)
znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą
</pre>
<h3>Y00 Robert</h3>
<p><img alt="Panoramka Y00 Robert" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-30/2017-07-30-Y00Robert_02_panoramka.jpg" /></p>
<p>W kwietniu stanęło tutaj 10 rodzin buchwastowych kupionych pod Gniewem. Przez swojego hodowcę zostały dobrze zachemizowane, podczas przekładania ramek jeszcze wyciągaliśmy spomiędzy nich paski niewiadomego pochodzenia, prawdopodobnie z Korei. Oby południowej. Z tej grupy 3 rodziny należały do kolegi Roberta, który opiekuje się nimi <em>per procura</em>, a konkretnie przeze mnie. Pozostało 7. Zatem 3 moje, 3 Jarka i jedna na spółkę.</p>
<p>Aktualnie na pasieczysku stoi, patrząc od "wejścia" na pasieczysko:</p>
<pre>
PwF1 BcfF1 BcfF1 Bcf Bcf Bcf Bcf BcfF1 Bcf P18 PwF1|L1 BcfF1 Bcf
</pre>
<p><img alt="Pasieczysko jesiennie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-19/2017-09-19-Y00Robert.jpg" /></p>
<h3>Y01 Las</h3>
<p>Na pasieczysku tym stoi wciąż ul macierzysty jedynej rodziny, która przeżyła poprzednią zimę. O perypetiach opowiadałem wcześniej. Na wiosnę poprzestawiałem stojaki w taki sposób, że teraz tworzą krąg wylotkami zwrócony w stronę lasu, a to dlatego, że od strony polany mogą się szwendać turyści, więc dla ich bezpieczeństwa. Za to łatwo oznaczyć rodziny, bo krąg to przecież taka wykrzywiona linia, czyli szereg. Aktualnie do zimy idą tam 3 moje rodzinki i jedna Jarka oraz fuksowy macierzak, ale z wnuczką jako matką.</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1 Bor PwF1 CarFuxF2
</pre>
<p><img alt="Pasieczysko Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-19/2017-09-19-Y01Las.jpg" /></p>
<h3>Y02 Nowinki</h3>
<p>Nic tu nie stoi. Pasieczysko zeszłej zimy utopiły bobry. Na wiosnę przyjechał sprzęt leśny, a palety podulowe zostały rzucone w krzaki. W maju ustawiłem tam ul do łapania rójek, ale nic się nie złapało. Za to bobry zwaliły kolejne drzewo uniemożliwiając po raz kolejny dojazd choćby w pobliże. Zastanawiam się nad rezygnacją z tego miejsca. Chyba pechowe jest.</p>
<p><img alt="Zalane ule w grudniu 2016" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/02_zalane_ule.jpg" /></p>
<h3>Y03 Pilawa</h3>
<p><img alt="Odkłady na Pilawie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-19/2017-09-19-Y03Pilawa_odklady.jpg" /></p>
<p>Na to miejsce przeniosłem przywiezione w marcu przedwojenne. O przygodach pisałem wcześniej. Zapomniałem chyba tylko wspomnieć, że na początku sierpnia ktoś nam podkradł dwie matki. Wiem, nie jestem doświadczonym pszczelarzem, ale póki trwa czerwienie, potrafię już rozpoznać bezmatek, a brakujących w korpusie ramek też umiem się doliczyć. A mógł złodziej chociaż zadbać o zwierzątka i porządnie położyć daszki, żeby deszcz nie kapał. Tyle w temacie uczciwości pszczelarzy. Debile, nie rozumieją różnicy między grą o sumie zerowej i tą o sumie niezerowej. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.</p>
<p>Jest to drugie dość liczebne pasieczysko, bo stoją tu zarówno moje rodziny, jak i Jarka. Przez liczne łączenia rodzinek weselnych trochę mi się pozajączkowało, co gdzie siedzi, więc piszę, jak mi się wydaje:</p>
<pre>
Pw Pw
PwF1
PwF1
BcfF1 BcfF1 BcfF1 CarFuxF2 BcfF1|BcfF1 BcfF1|BcfF1
</pre>
<p><img alt="Macierzaki przedwojenne na Pilawie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-19/2017-09-19-Y03Pilawa_przedwojenne.jpg" /></p>
<h3>Y04 Dobiesz</h3>
<p>Tutaj postanowiliśmy stawiać nasze dadanowskie leżaki, aby były w jednym miejscu, dość łatwo dostępnym, gdyby trzeba było je znowu dokądś przerzucać. Jako pierwszy osadził tu Jarek odkład na mateczniku rojowym z moich buchwastów. Rodzinka bardzo ładnie się rozwinęła, a nowa matka unasienniła się jakimiś miejscowymi trutniami, bo pszczoły są bardzo ruchliwe i nawet trochę zadziorne.</p>
<pre>
BcfF1 BcfF1 BcfF1 CarFuxF1 BcfF1
</pre>
<p><img alt="Stare dadany na Dobieszy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-09-19/2017-09-19-Y04Dobiesz.jpg" /></p>
<h3>Y05 Orzeszyn</h3>
<p>Pasieczysko stojące w cieniu, na skraju kolejnego małego rezerwatu w naszych okolicach. Za plecami ma młodniak liściasty, w pobliżu starodrzew (ów rezerwat), a przed nosem łąki kośne. Ciężko ocenić, jak się sprawi to miejsce. Pojechały tam w sezonie głównie łokełeje z przedwojennych, przy czym nie zanotowałem sobie, czyliż były to F1 czy F2, co chyba nie ma aż takiego znaczenia, gdy wrzesień zimny i deszczowy.</p>
<pre>
PwF1|PwF1 PwF1 PwF1 PwF1 BcfF1
</pre>
<p><img alt="Pasieczysko Orzeszyn" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-03/Y05Orzeszyn_05_pasieczysko.jpg" /></p>
<h3>Y06 Baza</h3>
<p>Na tym pasieczysku stoją wyłącznie rodziny nieleczone. Stąd też mamy tu mieszankę genów nie mniejszą niż na pierwszym toczku, gdzie również znaleźć można rodziny nieleczone. Znajdziemy tu między innymi dwie matki, które dostałem do przetestowania od Jacka z Gospodarstwa Pasiecznego Polisz Miód. Zgodnie z ustaleniami otrzymały odpowiednio silne odkłady do opieki, ale nie aż tak, żeby im dać po pełnym korpusie. Zatem stoją teraz w dwupiętrowym bliźniaku, przy czym korpusy dodatkowe podstawiłem na spód. I od onej operacji nie sprawdzałem, czy poza przyjęciem tego faktu do wiadomości, podjęły tam jakieś prace.</p>
<pre>
R1|El26 BcfF1 BcfF1 PwF1|PwF1 Lr|Lr Lr
</pre>
<p><img alt="Pszczoły na Bazie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y06Baza-02_pszczoly_wylaza.jpg" /></p>
<hr />
<p>Z wyliczenia powyższego wynikałoby, że do zimy pasieka połączonych sił odprawia łącznie 51 rodzin. Ponad połowa z tej liczby to jednak mikrusy, utworzone z jednoramkowych odkładów, które musiały sobie wychować matki, zanim zaczęły rosnąć. Z ośmiu matek przedwojennych przywiezionych ze świętokrzyskiego przetrwały zaledwie trzy i prawdopodobnie nie dożyją wiosny - ale zobaczymy. Z dziesięciu macierzaków buchwastowych przetrwało sześć. Jeden matkę stracił z mojej winy, dzięki czemu wyprodukował jakąś niewiarygodną liczbę mateczników ratunkowych, pozostałe trzy się wyroiły i stały podstawą nowych rodzin. Na sześć macierzaków dwa wykazały się wspaniałą produkcją miodu nawłociowego.</p>
<p>Większość uli czekających na zimę ma dennice z siatką solwentową na spodzie. Doświadczenia tego sezonu każą mi w przyszłości odstąpić od tej techniki. Dwie rodziny, w tym jeden przedwojenny macierzak, straciłem do sierpnia z powodu gryzoni, które jednak świetnie sobie radzą z polimerami. W związku z tym zimą musimy wszystkie luźne dennice (a jest ich trochę) zamknąć (siatka stalowa jest droga i pracochłonna, a nie gwarantuje ochrony). Mam pomysł, aby w pustą przestrzeń włożyć 2cm styropian. Od góry będzie ciągle siatka, a od dołu kawałek płyty OSB, solidnie przykręconej. Powinno się sprawdzić. A następne dennice będziemy robić już tylko pełne - kwestie wentylacji będziemy załatwiać dość łatwo: nasze korpusy i daszki tak się paczą w plenerze, że pszczoły same będą musiały zdecydować, która szpara to wylotek, a która jest wentylacją.</p>
<p>Czeka nas jeszcze jeden objazd, aby rozlać ostatnie resztki inwertu do rodzin, które pobierają. Bo z ostatniej wizyty wynika, że dzielą się na takie, które w ciągu zaledwie dwóch dni wysiorbały przydziałowe 3 litry (nukleusy dostały po 2 litry), oraz te, które przydziału nie tknęły. Te drugie mają też mniej lub więcej potopionych w miseczkach pszczół. Te pierwsze ich nie mają. </p>
<p>Może przy ostatnim objeździe postawię jakieś znaczki na ulach, którym rodzinom rokuję przetrwanie zimy, a którym nie i zobaczymy na wiosnę, jak to się ma do rzeczywistej przeżywalności?</p>Zwijka do zimy2017-08-18T23:59:00+02:002017-08-18T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-08-18:/2017/2017-08-18_zwijka-do-zimy.html<p>Stan pasieki oceniam na <strong>4+</strong>, co jest dość optymistyczną notą, ale zobaczymy, co zobaczymy, kiedy przyjdzie pora oglądać pszczoły we wrześniu. A czemu to? A temu to, że nastawiliśmy kilka rodzinek na miodobranie. Nasze żony wywarły na nas presję czyli nacisk. W związku z tym, że w <em>TYMKRAJU</em> panuje <a href="http://www.polskatimes.pl/artykul/365958,matriarchat-doprowadzil-mezczyzn-ludu-khasi-na-skraj-wytrzymalosci,id,t.html">zamordyzm …</a></p><p>Stan pasieki oceniam na <strong>4+</strong>, co jest dość optymistyczną notą, ale zobaczymy, co zobaczymy, kiedy przyjdzie pora oglądać pszczoły we wrześniu. A czemu to? A temu to, że nastawiliśmy kilka rodzinek na miodobranie. Nasze żony wywarły na nas presję czyli nacisk. W związku z tym, że w <em>TYMKRAJU</em> panuje <a href="http://www.polskatimes.pl/artykul/365958,matriarchat-doprowadzil-mezczyzn-ludu-khasi-na-skraj-wytrzymalosci,id,t.html">zamordyzm matriarchalny</a>, musieliśmy się podporządkować. Oczywiście pod takim warunkiem, że mają z czego zbierać. Otóż wygląda na to, że mają. Pszczoły zachowują się spokojnie od początku sierpnia, choć nawłoć późna dopiero pierwsze kwiatki otwarła. Widocznie coś tam jeszcze w polach kwitło. Staram się to dostrzec. Prawdopodobnie jednak jest to mieszanka różnych pożytków ukrytych.</p>
<p>Już wcześniej, każdy w swoim departamencie, prowadzonym wg własnego widzimisię oraz czasu i chęci, zainstalowaliśmy w ostatnich dniach lipca ewentualne nadstawki (lubo też, uważacie, pod-stawki) miodowe wypełnione suszem różnych typów ramek. Wszystko po to, aby z tej gwałtownie rozkwitającej nawłoci coś tam dla siebie uszczknąć. Nabrałem przekonania, że dobra gospodarka polegająca na odbieraniu jedynie nadwyżek produkcji pszczelej wymaga lat nauki i przygotowań. O niektórych szczegółach <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-06-21_rozmyslania-nad-przemijaniem.html">pisałem już wcześniej</a>.</p>
<p>Tak czy owak, nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, na pasiece stoją domy dla pszczół, zapakowaliśmy ostatnie wolne korpusy Zandera i pomknęliśmy na objazd. Tu uprzedzę fakty i z zaskoczeniem napiszę, że udało nam się w jeden dzień obskoczyć wszystko.</p>
<p>Na pierwszy strzał wybraliśmy Y03 Pilawa, lokację, do której w kwietniu zostały przestawione rodziny przedwojenne, o czym chyba zapomniałem napisać w odpowiednim momencie, ale niech tam. No, w końcu stanęły tamój i tyle. Potem z nich robiliśmy odkłady, a nawet parę w to miejsce przywieźliśmy. Tam ulokowałem też moje pierwsze uliki weselne, które miały za zadanie wychować mateczniki na bazie rodziny fuksowej (jedynej, co nam przeżyła zimę), a następnie przedwojenne trutnie miały unasiennić wychowane matki... Dwa tygodnie wcześniej, w ostatnich dniach lipca, przejrzałem je i stwierdziłem, że albo widzę matkę, a nie widzę czerwiu, albo widzę czerw, a nie widzę matki. Ponieważ w moim wąskim pojęciu pszczelarstwa oba te czynniki powinny występować obok siebie, na wszelki wypadek postanowiłem liczbę dziewięciu ulików weselnych zredukować do trzech. Poprzez połączenie, które wykonuje się tak: z ula <strong>A</strong> bierze się wszystkie ramki z czerwiem oraz pszczołą i wkłada do ula <strong>B</strong>. Resztę mają wykonać same pszczoły, to znaczy rozstrzygnąć, która matka bardziej im się podoba, o ile w ogóle, itepe, itede.</p>
<p><img alt="Kontrola unasiennienia ulików weselnych 30 lipca" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-30/2017-07-30-Y03Pilawa_01_kontrola_unasiennien.jpg" /></p>
<p>Wyszło, jak wyszło, a mianowicie tak, że tylko w jednym z trzech ulików znalazłem matkę z ciemną dupą (czyt. <em>odwłokiem</em>). Niby fuksówki to krainki, dosyć ciemne, ale weselniki zakładałem na pomarańczowych buchwastach - myślałbym, że im się gdzieś zawieruszyła jakaś zdatna do wychowu larwa (w zasadzie od ustanowienia ulików do kontroli unasiennienia minęło trzy tygodnie bez mała), ale wolę wyobrażać sobie cuda-niewidy, bo dlaczego nie? Zobaczymy, co z tego wyniknie w przyszłości. </p>
<p>W rodzinkach przedwojennych, zarówno Jarka jak i moich, nie znaleźliśmy żadnych szaleństw. W stosunku do objętości i powierzonej im liczby plastrów rozwinęły się słabo. Nie mówię tego bez kozery. Ostatnie zabiegi polegające na okradaniu moich z czegokolwiek wykonałem jeszcze w maju, czyli zarówno okradzione z matek (22 maja) i mateczników (1 czerwca) rodzinki, którym pozostała cała pszczoła lotna i parę ramek czerwiu, miały dość czasu, aby zbudować jako-taką siłę. A tymczasem zarówno te cztery, które Jarek okradł zaledwie raz, jak i te moje, potraktowane brutalniej, siedziały na zaledwie 3-4 ramkach! Przed jednym ulem Jarka znaleźliśmy sporo pełzających pszczół, w tym takich bez skrzydełek. Warroza? No, w każdym razie DWV...</p>
<p>Cóż, nasz objazd zaplanowany był na podawanie tymolu do wybranych rodzin. Moja zeszłoroczna trauma podpowiada mi, że gdybyśmy to zrobili dwa tygodnie wcześniej, być może ustrzeglibyśmy te przedwojenne macierzaki przed kłopotami. Mądry Polak po szkodzie? Zobaczymy, zobaczymy. Nie wróżymy tym rodzinom wielkiej przyszłości, na szczęście udało się odchować po nich parę niezłych nukleusów, które rozwijały się znacznie lepiej niż ich macierzaki.</p>
<p><img alt="To nie zima tylko środek lata" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszyn-02_Ten_sam_odklad.jpg" /></p>
<p><em>To nie jest zdjęcie z zimy, tylko opowiadanego objazdu, po prostu takie światło w aparacie...</em></p>
<hr />
<p>Możliwe, niewykluczone, że oryginalna genetyka przedwojennych, trzymanych od pokoleń na obszarze bez nawłoci, gdzie głównym pożytkiem pszczelarza była spadź i lypa, mogła przystosować się do krótkiego, acz intensywnego sezonu. Toż na własne oczy widziałem, jak wspaniale zbierały wierzbę, a w maju i czerwcu rodzinki te nie pozostawiały naprawdę nic do życzenia. Zatem czy to choroba, czy po prostu taka uroda, zobaczymy na wiosnę.</p>
<p>Następne w kolejce (wg geografii, czyli rozwiązanego na poczekaniu <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Problem_komiwoja%C5%BCera">dylematu komiwojażera</a>) było pasieczysko Y05 Orzeszyn. Stało tam, wg moich obliczeń, niech zrekapituluję... 2+2+1+1+1+1=8 nukleusów. Nie odwiedzałem tego miejsca już od półtora miesiąca, a konkretnie od 25 czerwca, kiedy zawiozłem tam ostatnie dwa odkłady i jednocześnie połączyłem sześć już tam stojących w trzy - a właściwie to pszczoły same postanowiły to zrobić wcześniej, a ja tylko przeniosłem im ramki tak, żeby miały wygodniej w nowej konfiguracji. Okazało się, że ostatnie dwa odkłady nie udały się kompletnie - przypuszczam, że zostały wyrabowane w okresie głodu. Nie odwiedziłem tego pasieczyska celem podkarmienia w połowie lipca. Na przeszkodzie stała (a może leżała?) wielka kałuża na wjeździe do lasu. Uznałem, że w ten sposób zrobię eksperyment, jak przetrwają niewspomagane nukleusy - otóż wyszły z opresji w całkiem niezłej formie.</p>
<p><img alt="Jak ładnie pszczoły propolisują!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszyn-01_Odklad_to_juz_nukleus.jpg" /></p>
<p>Szczególnie wyróżniła się rodzinka (również z połączenia dwóch łokełejów) o silnym temperamencie obronnym. Chyba jako jedyna na całej pasiece (tj. sześciu pasieczyskach) w tym roku atakowała aparat fotograficzny i nas przy okazji. Co oczywiście traktowaliśmy jako ponaglanie, aby szybciej zakończyć te wygłupy z oglądaniem pszczół. Rodzinka dała czadu z budowaniem i postanowiłem to trochę uporządkować. Drugą komorę-półkorpus, dostępny niefartem przez szparę, którą im pozostawiłem z braku uważności i niechlujstwa, uznały za przestrzeń do rozwoju. Kiedy odbudowały i zajęły wszystkie dziewięć powierzonych im ramek, zaczęły tworzyć za szparą. Powstał tam całkiem zgrabny plasterek i dwie ramki zalane nakropem. Na szczęście wciąż mieliśmy w aucie zapas korpusów i mogliśmy dokonać pewnego przegrupowania sytuacji. A następnie podaliśmy im tymol. Tym razem w zmniejszonej dawce, zgodnej <a href="https://docs.google.com/viewer?url=http://www.elgon.se/story-2008/Varroa_attacks.pdf">z wytycznymi Erika Osterlunda</a> ze Szwecji. Zaleca on, aby nie dawać jednorazowo do ula więcej niż 5g tymolu. Tymczasem w oryginalnym zestawie ApiGuard jest przeszło 12,5g tej substancji. Na ile rozumiem to, co widzę, traktament tymolem polega na możliwie długiej ekspozycji rodziny pszczelej na jego opary. Niektórzy uważają je za pszczelarską homeopatię, ale myślę, że wywiera swój skutek, skoro tak wielu pszczelarzy na świecie się nim posługuje. Zobaczymy, jakie będą efekty. Na wiosnę.</p>
<p><img alt="Tak podawaliśmy tymol do temperamentnej rodziny" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszyn-05_Tak_podawalismy_tymol.jpg" /></p>
<p>Następne w kolejce było pasieczysko Y04 Dobiesz, gdzie stanęły jeszcze w listopadzie zeszłego roku nasze leżaki dadanowskie. I wszystkie wymarły, jak się patrzy. Ponowne ich zasiedlanie nawet nieźle się udało. Mieliśmy tam rodzinkę buchwastową, którą Jarek utworzył na bazie mojego wyrojonego ula 21 maja. Od tamtej pory pszczoły miały w zasadzie święty spokój, bo dostały pełno ramek do zagospodarowania i nie było co przy nich robić. I w ten sposób awansowały do rangi największej petardy w całej pasiece. Czerwiu pełno, pszczoły pełno, a wszystko to w porze, kiedy połowa populacji ula znajdowała się gdzieś tam, w polu, zbierając nektar i pyłek.</p>
<p><img alt="Rójkowe buchwasty - siła!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y04Dobiesz-01_Odklad_rojowy_Bcf-SILA.jpg" /></p>
<p>Pszczółki te nie zachowywały się już jak hodowlane buchwasty. Wystarczyło im tylko jedno pokolenie, aby stały się rozbiegane, żywe i nawet nieco obronne, co można by zrzucić na zacienienie wylotka, ale nie chce mi się. Ewidentnie dostały jakieś geny pszczoły lokalnej, bo najwyżej połowa z nich miała pomarańczowe paski na odwłokach. Być może okoliczni pszczelarze nie korzystają z dobrodziejstw hodowli, a może, kto wie, gdzieś po dziurach chowają się jakieś dzikie pszczoły? Niewykluczone.</p>
<p><img alt="Nakrop w kolejnych buchwastach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y04Dobiesz-02_Nakrop.jpg" /></p>
<p>Pozostałe odkłady buchwastowe również miały taką pszczołę, co wcale nie powtarzało się na innych pasieczyskach. Nie nazwę tego w żadnym wypadku pomiarem ani obserwacją. To raczej takie trochę intuicyjne spostrzeżenie.</p>
<p>Na tym pasieczysku stała też rodzina córek po fuksówkach - również pięknie się rozwinęła i dostała pionowe kraty odgrodowe, aby dać nam parę ramek miodu. Jeżeli zdoła zebrać nadwyżkę.</p>
<p>Kolejnym przystankiem była Y06 Baza, gdzie stanęły rodziny skierowane do przetrwania bez leczenia w jakiejkolwiek formie. Tam podałem 17 czerwca mateczniki z ocalałej po zimie rójki Łukasza. Dostałem od niego trzy sztuki. Dwie rodzinki znajdowały się we wprost znakomitej formie, a jedna, niestety, wypszczeliła się. Nie mogło być w tym winy genów pozyskanych od Łukasza. Prawdopodobnie pszczoły już wcześniej zmagały się z jakąś chorobą. Matecznik podałem do rodziny ze starą matką przedwojenną, którą ongi wyciągnąłem z ula na Y03 Pilawa. A jak wspomniałem, tam wcale nie wygląda to różowo. </p>
<p><img alt="Przedwojenne majowe" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y06Baza-02_2_Przedwojenne_od_maja_12_ramek_Z.jpg" /></p>
<p>Na Y06 Baza znajdowały się oprócz tego dwa odkłady na matecznikach ratunkowych buchwasta, dwie rodziny na starych matkach przedwojennych (które zachowywały się bardzo dobrze) oraz dwie rodziny utworzone metodą dość chaotyczną pod matki, które otrzymałem w darze od Jacka Merca z <a href="https://www.youtube.com/watch?v=zsaVSyEmN-o">Gospodarstwa Pasiecznego Polisz Miód</a>. Muszę powiedzieć, że <strong>dały czadu</strong>. Matki podałem do strutowiałych rodzinek - wspominałem wcześniej, że popełniłem błąd w metodzie mocowania mateczników, które w transporcie się oberwały i pszczoły nie zdołały z nich wychować matek. Aby pozbyć się trutówek, wysypałem całe towarzystwo na ściółkę leśną poza pasieczyskiem. Matki wypuściłem z klateczek pod kołpaczki umocowane na plastrach. Pszczoły nalatywały się z powrotem do ula, gdzie mogły zapoznać się z nową matką. Wydarzyło się to w pierwszej połowie lipca. Miesiąc później widać było już efekty pracy. Uliki pełne pszczoły. Dostały na spód po półkorpusie z ramkami, zgodnie z wytycznymi tyle im powinno do wiosny wystarczyć. Choć na klateczkach widniało tajemnicze EL26 oraz R1, postanowiłem je nazwać <em>Mercedesy</em>. Chciałbym je zobaczyć na wiosnę w dobrej formie, to będzie z czego mnożyć.</p>
<p><img alt="Mercedesy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y06Baza-05_Mercedesy_Jacka_Merca.jpg" /></p>
<p>Podstawianie półkorpusików nie było wcale łatwe - chyba sobie cosik tam nazbierały, bo nieźle się zasapałem podczas podnoszenia całego majdanu.</p>
<p>Wreszcie przyszła pora na nasze pasieczysko buchwastowe, czyli Y00 Robert. Ulokowane pod brzózkami, wśród nawłociowych nieużytków, pozwoliło buchwastom wykarmić się przez cały sezon, co chyba oznacza, że potrafi w dobrych warunkach zapewnić i nadwyżkę dla pszczelarza. Z tego powodu rodziny tam stojące otrzymały wszelki dostępny susz, aby miały dokąd składać nektar z nawłoci.</p>
<p>Nasza wspólna rodzina buchwastowa zachowała się przez sezon bardzo uprzejmie i uniknęła rójki, w przeciwieństwie do kilku innych (tyle w kwestii nierojliwości buchwastów). Ponieważ była wspólna, więc obaj z Jarkiem unikaliśmy interwencji. Jedyną poważną operacją na tym pniu było przeniesienie przeze mnie matki na plastry Zandera. Dotychczasowe gniazdo umieściłem na górze ula jako przyszłą miodnię, odgrodzoną kratą. Poza tym rodzinka miała pełną swobodę zagospodarowania dwóch korpusów Zandera. Jako jedyna miała pod koniec lipca, czyli po przerwie pożytkowej (czyli bezpożytkowej) jakieś nadwyżki w ilości odpowiadającej jednej ramce wielkopolskiej. Uznajemy, że pokazała <em>Urbi et Orbi</em>, że im mniej zaglądania do pszczół, tym lepiej.</p>
<p><img alt="Wspólny Bcf - siła jak na jutubie!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y00Robert-01_Wspolny_Bcf_SILA_jak_na_filmie.jpg" /></p>
<p><em>Takimi widoczkami popisują się pszczelarze na filmikach, które można snadnie obejrzeć na jutubie...</em> </p>
<hr />
<p>Inne buchwasty na tym polu namiotowym również nieźle wyglądały, ale ruch jednak nie umywał się do rodziny, której nie podkradliśmy ani jednej rameczki w ciągu sezonu.</p>
<p>Na pasieczysku tym stanęły też trzy rodzinki przeznaczone do całkowitego nieleczenia: dwie nadmiarowe matki UN, które otrzymałem od Łukasza oraz jedna moja pochodząca z przedwojennych, która bardzo ładnie rozbuchnęła rodzinę akuracik na ten moment. A że siedzi w sąsiednim półkorpusie, to siłą rzeczy musi dostać takie samo traktowanie jak L1 Łukasza. Czyli brak traktamentu tymolowego.</p>
<p>Zaznaczyć tu trzeba, że wszystkie rodziny, z których spodziewamy się robić miodobranie, zostaną potraktowane podobnie jak w zeszłym roku. Czyli ewentualny tymol otrzymają dopiero po tym, jak je ograbimy z nadwyżek miodu. Decyzję, czy w ogóle dostaną tymol, podejmiemy do miodobrania, czyli mamy jeszcze trochę czasu. W zeszłym roku leczenie nic nie pomogło: 98% pszczół zginęło do wiosny. Możliwe, że podawanie tymolu zbyt późno nie ma sensu. A że nie mamy zamiaru podawać nic innego, może zdecydujemy się nie podawać im nic. W takim razie liczba rodzin puszczonych do zimy bez jakiegokolwiek leczenia mogłaby łącznie przekroczyć... Trzydzieści sztuk? Chyba aż tyle, to nie. Dwadzieścia raczej.</p>
<p><img alt="Koniec przeglądu Y00 Robert" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y00Robert-03_Koniec_przegladu_pasieczyska.jpg" /></p>
<p>Dużo lżejszym autem, bo opróżnionym z zapasów korpusów i innego pszczelarskiego szpeju, udaliśmy się na ostatnie pasieczysko, gdzie również zamiarowaliśmy tymolować i przy okazji sprawdzić, co i jak z rodzinkami.</p>
<p>Na Y01 Las stanęły moje trzy odkłady na ramce dadanowskiej i cztery odkłady Jarka na ramce Zandera. Wszystkie wykonane techniką łokełej, w różnych porach. Moje na początku, Jarka w końcu czerwca. Moje ulokowane były w osobnych ulikach złożonych z naszej uniwersalnej dennicy, dziewięcioramkowego korpusu na ramki Dadanta oraz dedykowanego daszku. Jarkowe stanęły w półkorpusikach postawionych na dennicy nukleusowej, czyli dwudzielnej. Tym razem to odkłady Jarka pokazały, że prawdopodobnie robienie łokełejów do korpusów stojących zbyt blisko siebie (albo dwudzielnych) nie należy do dobrych pomysłów. Z czterech odkładów zrobiły się mu dwie rodzinki, po jednej w każdym ulu. W przyszłym roku muszę wyciągnąć wnioski z tej obserwacji. </p>
<p><img alt="Tłok na wylotku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-02_Tlok_na_wylotku.jpg" /></p>
<p>Tymczasem moje nukleusy pięknie wybuchły z rozwojem. Miały na to dwa miesiące, co po raz kolejny potwierdza moje obliczenia: <em>ab ovo ad familiam</em> musi upłynąć dwa miesiące. Wtedy dopiero widać, co prezentuje sobą nowa matka.</p>
<p><img alt="Siła wczesnoczerwcowego odkładu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-05_Sila_majowego_odkladu.jpg" /></p>
<p>Na Y01 Las stoi także ul, w którym przetrwały zimę nasze fuksówki, czyli jedyna rodzina, która nam przeżyła. Pszczoły te zmagały się z problemami przez cały sezon. Najpierw okazało się, że pół ula zajęły mrówki z pobliskiego mrowiska. Na otarcie łez zasiliłem je trzeba ramkami z buchwastów, co sprawiło, że w połowie maja już były po rójce. Natychmiast zrobiłem z nich odkład na Y04 Dobiesz, a one dalej mnie zadziwiały. Podczas czerwcowej kontroli stwierdziłem liczne, wygryzione mateczniki utworzone na dziurze po wyciętym kawałku plastra, który miał pozwolić pszczołom umieszczonym w pace pod domem wychować matkę. Czyli jakby ten odkład też się wyroił. Potem wyszło, że macierzak nie zdołał wychować unasiennionej matki. Przy okazji hodowli mateczników dostał zatem resztę ramki zabranej z odkładu. W ulu było mnóstwo miodu, bo pszczoły od miesiąca nie wychowywały czerwiu i nie miały nic lepszego do roboty. Po podaniu im w końcu czerwca tej ramki ratunkowej postanowiłem do nich nie zaglądać. Jeżeli nie zdołałyby wychować sobie matki, gotów już byłem położyć na nich przecinek, kropka. Zaraz po wejściu na pasieczysko jednakowoż zerknąłem na ich wylotek.</p>
<p><img alt="Fuksy robią na dwa wylotki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-01_Fuksy_robia_na_2_wylotki.jpg" /></p>
<p>Praca wrzała na obu wylotkach, a było już po 17:00. Podczas przeglądu okazało się, że w górnym korpusie jest 9 (słownie: dziewięć) ramek z czerwiem, z czego 7 (słownie: siedem) ramek czerwiu. Dadanowskich. A nad każdą grzeczny wianuszek miodu. Aż mnie dreszcz przechodzi, co tam zobaczę za miesiąc, kiedy przyjdzie pora sprawdzać, czy pszczoły wypracowały dla nas jakąś nadwyżkę z nawłoci. Podejrzewam, że od tych weźmiemy parę kilo i będziemy musieli szybko oddawać im te odwirowane ramki, żeby pszczoły miały na czym siedzieć. Przypuszczam, że skoro znaleźliśmy górny korpus pełen czerwiu, w dolnym akurat nic się nie działo. Dla dobra sprawy jednak nie sprawdzaliśmy.</p>
<p>I tak zbliża się do końca nasza tegoroczna przygoda z pszczołami. Za miesiąc przyjdzie pora zaopatrywać je w karmienie na zimę, o ile nie zdołają zebrać sobie same jakiegoś zapasu. Przy okazji od niektórych skubniemy nadwyżkę, o ile taka się pojawi. A potem to już tylko prace w stolarni i czekanie na wiosenny oblot.</p>
<p>Smuteczek.</p>Garstka wspomnień z sezonu 2017 część druga2017-08-15T23:59:00+02:002017-08-15T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-08-15:/2017/2017-08-15_garstka-wspomnien-2017-cz02.html<p>Prace na pasiece uległy spowolnieniu w ten lipcowy, deszczowy wieczór. Siedliśmy z najlepszą z żon przed ekranem, aby po raz siedemnasty obejrzeć znakomity dokument pt. <a href="https://www.youtube.com/results?search_query=wi%C4%99cej+ni%C5%BC+mi%C3%B3d">"Więcej niż miód"</a> i w tej właśnie chwili uświadomiliśmy sobie, że... Jeszcze nie odpękaliśmy naszego wakacyjnego wyjazdu! Cóż było robić. Spakować się i jechać. </p>
<p>Zatem …</p><p>Prace na pasiece uległy spowolnieniu w ten lipcowy, deszczowy wieczór. Siedliśmy z najlepszą z żon przed ekranem, aby po raz siedemnasty obejrzeć znakomity dokument pt. <a href="https://www.youtube.com/results?search_query=wi%C4%99cej+ni%C5%BC+mi%C3%B3d">"Więcej niż miód"</a> i w tej właśnie chwili uświadomiliśmy sobie, że... Jeszcze nie odpękaliśmy naszego wakacyjnego wyjazdu! Cóż było robić. Spakować się i jechać. </p>
<p>Zatem nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wakacje przecież, zapakowaliśmy się w auto i pognaliśmy do Kotliny Kłodzkiej, gdzie nasz mentor Konrad rozpoczął intensywny projekt przywracania pszczół do ich naturalnego środowiska - czyli do lasów. W międzyczasie poważnie pomnożył swoją pasiekę, aż zaczęła przypominać trochę te z amerykańskich filmów. Tak to jest, jak się ma małe straty zimowe. Bo za zimę zapłacił wręcz pomijalnie. Dopiero kwietniowe ochłodzenie dało mu po tyłku. Ale co to dla nas - pszczelarzy naturalnych, nie takie rzeczy widzieliśmy. Jak się zalicza 98% strat między listopadem i marcem, tyłek twardnieje, choć serce krwawi jak zawsze.</p>
<p><img alt="Przydomowa pasieka Konrada" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-20/2017-07-20-Gniewoszow_01_pasieka_przydomowa.jpg" /></p>
<p>Tak w ogóle to wyjazd był prawie bezpszczelarski. Zaledwie przejrzeliśmy najnowsze odkłady - w górach kwitła gryka na całego, więc miał 100% unasiennionych, wyhodowanych przez same pszczoły metodą łokełej, matek w dobrze samowykarmionych rodzinkach nukleusowych.</p>
<p>Za to rozwijaliśmy się pod kątem prastarej gałęzi pszczelarstwa, czyli bartnictwa. Zwrócę tutaj uwagę, że naturalnym środowiskiem lokalnej pszczoły (czyli środkowoeuropejskiej) był las, lub coś do złudzenia go przypominającego. Grądy porośnięte przez klony, lipy, graby, buki, dęby, z pnącymi się bluszczami, pałętającą po ściółce borówką, maliną, kruszyną... Raj dla pszczół. Tam sobie one bytowały, a ludzie, kiedy odkryli, jak bardzo im smakuje miód, a do czego można wykorzystać wosk, szybko się połapali, że można owadom delikatnie pomóc. </p>
<p><img alt="Narzędzia do dziania barci" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-001_narzedzia_bartne.jpg" /></p>
<hr />
<p>A było to bardzo dawno temu, co można wnioskować np. na takiej podstawie, że słowo "miód" jest powszechniejsze, jeżeli poszuka się w różnych językach nazwy napitku, niż produktu pszczelego (ang. "mead", staroangielskie "medu", niemiecki "met", duński "mjød", litewski "midus", węgierski "mézsör", estoński "mõdu"), tymczasem miód jako produkt pszczeli ma dwie nazwy indoeuropejskie, jedno od rdzenia "med" (grupa Satam) - w tym także "mel" (łacina, greka), drugie od rdzenia "hon" (grupa Kentum). Archeologia językowa może podać tu dwie hipotezy: </p>
<ul>
<li>nazwa miodu utworzyła się w językach indoeuropejskich już po ich podziale na dwie duże grupy</li>
<li>miód jako napój winopodobny upowszechnił się w drugim rzucie z rejonu grupy języków Satam</li>
</ul>
<p>Oraz wysnuć przypuszczenie, że język polski być może nie przechowuje reliktów językowych.</p>
<p><img alt="Dłubanie kłody" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-004_potem_dlubanie.jpg" /></p>
<p>Takoż patrząc na słowo "wosk" można by przyjąć hipotezę, że niektóre narody grupy Kentum uczyły się pozyskiwania wosku od narodów z grupy Satam (lubo w drugą stronę), bo mają zaimportowaną nazwę z rdzenia "was". Na dzisiejsze można by powiedzieć, że Germanie uczyli się od Słowian. Tymczasem w łacinie i językach romańskich pozostaje nazwa "cera" (greckie "keri"). Obstawiam pierwszy kierunek, a to dlatego, że w litewskim mamy "midus" i "vaszkas", a to język reliktowy. Czyli z tego by wynikało, że romańscy, greccy i germańscy barbarzyńcy tak szybko maszerowali przez obszary Europy Środkowej, że nie zdążyli się nauczyć sztuki pszczelarskiej. Ale idący za nimi protoplaści Słowian (ludy Irańskie, np. Scytowie, Sarmaci) oraz nieindoeuropejscy Ugrofinowie byli już bardziej spostrzegawczy, a może łakomi na słodkości? W formie lekko sfermentowanego, bursztynowego w kolorze napoju. Ale nie piwa. Wspomnieć też warto, że współcześnie popularne w Polsce (oraz innych krajach słowiańskich) słowo "ul" oznacza właśnie "podłużne wydrążenie, zagłębienie", czyli to, co dziś nazywamy słowem "barć", którego historia wydaje się nowsza. </p>
<p>Ale do tematu. Ze zwykłych złodziei miodu leśni ludkowie zaczęli stopniowo zamieniać się w pasterzy pszczół.</p>
<p><img alt="Równouprawnienie w dzianiu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-010_kaska_walczy_konrad_patrzy.jpg" /></p>
<p>I tak najsampierw rozbudowywali potencjalne, naturalne siedliska pszczele, czyli dziuple. Poszerzali ich kubaturę, o ile to było konieczne i budowali otwór serwisowy. Wstawiali doń zatwór i klinowali patykami. Później, w miarę rozwoju technologii, kiedy pojawili się kowale, zaczęli wyrabiać sztuczne dziuple, po słowiańsku zwane barciami. A pszczołom w to graj - skoro pojawiły się miejsca do zasiedlenia, najwyraźniej postanowiły je zająć. I naprodukować miodu, który człowiek mógł im zabrać. W ten sposób, rok po roku, wiek po wieku, rozkręcił się biznes eksportu miodu i wosku z terenów Wschodniej i Środkowej Europy, o czym można już przeczytać bodaj nawet w pismach Herodota. Do tego m.in. celu Grecy założyli nawet porty u ujścia Borystenesu czyli Dniepru, Hypanisu czyli Bohu i Tyrasu czyli Dniestru. Znakiem tego musiało się to choler... Znaczy, bardzo opłacać.</p>
<p><img alt="Zaczyna się od piły łańcuchowej" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-012_pila_jednak_szybciej.jpg" /></p>
<p>Wkrótce na biznesie położyła łapę lokalna władza. Najsampierw monopol posiedli udzielni władcy, czyli książęta na przykład. Bartnicy byli w pewnym sensie ich pracownikami, choć większość zbioru należała do nich - jako wypłata. Ale już wtedy ściśle określono ich obowiązki, m.in. nakaz corocznego zwiększania liczby barci. Stopniowo do biznesu wchodziły dwory, które odkupywały przywileje, albo otrzymywały je pod jakimiś warunkami. Wtedy bartnicy zaczęli się organizować w bractwa, dla ochrony interesów przed śliniącym się z chciwości szlachetką, co wydaje się oczywiste, bo każdy szlachetka ślini się z chciwości. Posiedli przywilej stawiania w lasach kleci, w których mogli przetrwać w sezonie pszczelarskim i nie kapało na głowę. W następnym etapie bartnicy otrzymali prawo do zakładania gospodarstw w borach (czyli obszarach leśnych, na których prowadzono gospodarkę bartną), w tym prawo do karczowania pewnych działek pod uprawę. Wtedy zaczęły powstawać osady, które dostały nazwy "Bartniki", "Budy", albo "Bory". Ale mamy też taką historyczną nazwę wsi, jak "Bartodzieje", występującą w różnych częściach kraju. To mi wygląda na osadę specjalistów - może najmowali się bartnikom, którzy nie nadążali z realizacją norm dziania, a też wyrabiali kłody bartne? Bo w następnym etapie bartnicy zaczęli stawiać pasieki, żeby nie mieć za daleko do pracy. Pasieką nazywano kawałek ziemi, na którym stawały kłody - na początku na podwyższeniach, czyli stojłach, a potem już tylko na płaskiej podstawce, wprost na ziemi. Zbiegło się to z likwidacją borów, czy to przez wyrąb, czy przez carskie ukazy (bo w międzyczasie prawie wszystkie tereny z gospodarką bartną dostały się pod carat). Wówczas bartnicy mieli prawo "odpilić" część pnia, w którym znajdowała się barć, i postawić kole chałupy w charakterze kłody.</p>
<p>A ile tych kłód stanęło im kole doma, jak już prawie wszystki barcie zdjęli z drzew? Świadectwa są niejasne. Ale mogło to być nawet ponad tysiąc w jednym gospodarstwie. Tak twierdzi dziewietnastowieczny badacz tematu Mikołaj Witwicki. Brzmi to kosmicznie, ale wydaje się możliwe do udźwignięcia dla jednej bartniczej rodziny. Z <a href="https://books.google.pl/books?id=A_YKAAAAIAAJ&pg=RA1-PA166&lpg=RA1-PA166&dq=las+lebedyn&source=bl&ots=Y6h3HjiahM&sig=QAlCkbjkjo1Cr9fljlETBTOfdlI&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjSq47jjuXSAhWGB5oKHRmpAlYQ6AEIHDAA#v=onepage&q=las%20lebedyn&f=false">Lasu Lebedyn</a> wieśniacy dali dziesięcin łącznie 200 stągwi miodu, czyli ok. 50 ton miodu - samej <strong>dziesięciny</strong>, czyli zebrali ok. 500 ton. W linkowanym źródle stoi, że włościanie utrzymywali w ukraińskich stepach (i lasostepach) po 100 barci lub kószek (lub więcej) w każdej chłopskiej rodzinie.</p>
<p><img alt="Piłą szybciej?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-002_najpierw_pilowanie.jpg" /></p>
<p>Rozważania nasze zmierzały w kierunku zbiorów z martwych, lub opuszczonych pszczelich siedlisk, naturalnych i sztucznych. Przecież tak naprawdę bardzo mało wiemy o rzeczywistej gospodarce bartnej sprzed wieków. Możemy się tylko domyślać. Wiadomo, że jesienne podbieranie miodu i wosku, zwane wówczas <em>kleczbą</em>, odbywało się we wrześniu i polegało na odcięciu dolnych części plastrów nie obsiadanych przez pszczeli kłąb - innymi słowy nadwyżki, którą owady stworzyły, ale której z całą pewnością nie użyją ani w zimie, ani następnej wiosny. Nie wiadomo nam jednak, co bartnik robił od maja (wiosenne podmiatanie barci) do września (kleczba), ani od września do maja. Mamy informacje, ile wosku przeszło przez komorę celną w roku 1506 i 1507: 106 tysięcy kamieni, czyli (kamień staropolski = ok. 12kg) ok. 1300 ton wosku. Zgodnie ze współczesnym przelicznikiem oznacza to, że równocześnie mogli pozyskać do 7000 ton miodu - z całą pewnością mniej, bo odcinano także puste fragmenty plastrów, wosk był wówczas droższy od miodu. A mówimy przecież tylko o wosku, który poszedł na eksport. Zakładając, że w czasach, gdy każdy bez wyjątku żył w nieustannym zagrożeniu głodem, nie marnowano niczego, co potrafiono spożytkować. Zatem wybieranie miodu i wosku z wymarłego ula wydaje się czynnością ze wszech miar uzasadnioną. Pamiętajmy, że w dawnych czasach nie istniały bakterie, a myszy i żaby rodziły się z brudu. Ludzie nie obawiali się byle czego, codziennie stykali się z większymi zagrożeniami. Ocenia się, głównie na podstawie danych przekazanych przez aktywnych bartników z Baszkirii, że maksymalnie połowa istniejących barci/kłód była zasiedlona. Baszkirzy relacjonują zbiory ok. 15kg miodu z zasiedlonej barci, ale <a href="https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A8%D1%83%D0%BB%D1%8C%D0%B3%D0%B0%D0%BD-%D0%A2%D0%B0%D1%88_(%D0%B7%D0%B0%D0%BF%D0%BE%D0%B2%D0%B5%D0%B4%D0%BD%D0%B8%D0%BA)">rezerwat Szulgan-Tasz</a> to potężny kompleks lasów klonowo-lipowych. Bardzo możliwe, że na większości obszarów zbiory z barci były mniejsze i oscylowały około 5kg miodu.</p>
<p><img alt="Barciowisko" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-014_barciowiszcze.jpg" /></p>
<p>I dalej jakoś to szło, o czym nie będę tu pisać, bo to mój blog, a nie podręcznik historii. Kto zainteresowany, znajdzie sobie dane. </p>
<hr />
<p>Zorganizowaliśmy z inspiracji Konrada spotkanie bartników z Dolnego Śląska. Okazało się, że jest ich niewielu, ale paru jest. Przybył nawet cichociemny spod Jeleniej Góry, który obsługuje już kilkanaście gniazd, w tym kilka barci. Dysponuje sporą wiedzą i ciekawie nam opowiadał.</p>
<p>Aby kompletnie pszczelarsko nie zardzewieć, pozwoliłem sobie w ramach zajęć terenowych wydziać jedną kłodę bartną, którą później zabraliśmy do domu, aby stało się zadość nowej, świeckiej tradycji, że zawsze coś od Konrada przywozimy ze sobą.</p>
<p><img alt="Kłoda załadowana do auta" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-22/2017-07-22-gniewoszow-013_kloda_w_aucie.jpg" /></p>
<p>Stanęła obok do cna w okresie bezpożytkowym wyrabowanej paki. Na razie ma sobie stać i schnąć. Muszę jej dorobić jeszcze zatwór z jakiegoś klocka drewnianego, wylotek (choć jeżeli zatwór będzie nieszczelny, to nie potrzeba), może jakieś zaleszczenie i może daszek, aby deszcz nie wsiąkał w pory drewna od góry. To się jeszcze zastanowimy.</p>
<p><img alt="Kłoda ustawiona" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-24/2017-07-24-Skolimow_02_kloda_ustawiona.jpg" /></p>
<p>Na koniec pragnę tylko zaznaczyć, że pszczoły w barciach żyły sobie samodzielnie, bez leczenia, bez ramek, bez dokarmiania (prawdopodobnie). I jakoś to szło.</p>
<p>Dobranoc.</p>Garstka wspomnień z sezonu 2017 część pierwsza2017-08-11T23:59:00+02:002017-08-11T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-08-11:/2017/2017-08-11_garstka-wspomnien-2017-cz01.html<p>Pasieka powoli zwija się do zimy. Prace nad jej rozmnożeniem zakończyły się już miesiąc temu. Ostatnie odkłady zrobiłem na początku lipca, tuż przed wystąpieniem lipcowego głodu, który w tym roku powtórzył się z dokładnością szwajcarskiego sprzątacza toalet. <a href="https://www.wunderground.com/history/airport/EPWA/2017/6/9/CustomHistory.html?dayend=9&monthend=8&yearend=2017&req_city=&req_state=&req_statename=&reqdb.zip=&reqdb.magic=&reqdb.wmo=">Co tydzień były burze, prawie codziennie deszcze, duże zachmurzenie</a>. Nektarowania zero. Wygląda na …</p><p>Pasieka powoli zwija się do zimy. Prace nad jej rozmnożeniem zakończyły się już miesiąc temu. Ostatnie odkłady zrobiłem na początku lipca, tuż przed wystąpieniem lipcowego głodu, który w tym roku powtórzył się z dokładnością szwajcarskiego sprzątacza toalet. <a href="https://www.wunderground.com/history/airport/EPWA/2017/6/9/CustomHistory.html?dayend=9&monthend=8&yearend=2017&req_city=&req_state=&req_statename=&reqdb.zip=&reqdb.magic=&reqdb.wmo=">Co tydzień były burze, prawie codziennie deszcze, duże zachmurzenie</a>. Nektarowania zero. Wygląda na to, że to będzie stały termin urlopu.</p>
<p>Rodzinkom nukleusowym podlałem po około litrze, półtora cienkiego syropu z dwóch części wody i jednej części cukru. Wypadło nie więcej jak po pół kilo na rodzinę, raczej po 30 dag. Jednego pasieczyska, konkretnie Y05 Orzeszyn w ten sposób nie obsłużyłem, bo z powodu burz na wjeździe do lasu pojawiła się spora kałuża i nie chciałem ryzykować przejazdu autem zawieszonym na wysokości 15cm. Bo nie mam drugiego. Zatem 11 nukleusów w lesie nie dostało żadnego wsparcia.</p>
<p><img alt="Kłębik pszczół spędził noc pod namiotem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-24/2017-05-24-01_klebik_w_namiocie.jpg" /></p>
<p><em>Pszczoły noc spędziły pod namiotem, zamiast wychowywać mateczniki</em></p>
<hr />
<p>Ale po kolei. <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-05-25_sezon-wreszcie-rozpoczety.html">Poprzednio zakończyłem na próbie wyhodowania mateczników w zaimprowizowanym ze styroduru starterze</a>. Otóż próba ta się nie udała. Pszczoły w starterze zżarły wszystkie podane larwy i dalej siedziały na niczym. Ponieważ w tym czasie podobną próbę podjął o wiele doświadczeńszy kolega, nie mogę zwalić wszystkiego na źle przełożone larwy. Jakaś ich odsetka powinna zadowolić pszczoły wrzucone w beznadziejne sieroctwo startera. Otóż kolega doszedł, że prawdopodobnie dostały one za mało wody. Nie wiem, co o tym myśleć. Możliwe. Wobec tej niewątpliwej klęski pierwszego podejścia, opartego na entuzjazmie z sukcesów na praktykach w Pszczelej Woli, postanowiłem zasiedlić tym bezmatkiem postawioną w ogródku pakę.</p>
<p><img alt="Ramki włożone do paki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-24/2017-05-24-11_wnetrze_paki.jpg" /></p>
<p>Wśród licznych przygód z tym związanych, jak paniczne przewożenie kolejnego fragmentu plasterka od fuksów (czyli tak niegdyś zwanych <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-03-12_wiosenne-pasiatki.html">rozbitków</a>), procedura się powiodła. To znaczy pszczoły dostały paręset komórek z jajkami i larwami, z których mogły sobie wyprowadzić matkę. Polałem im też trochę syropu cukrowego, aby nie mogły narzekać na brak jedzenia. Wstawione do paki ramki wielkopolskie solidnie pokropiłem wodą, choć w tym roku narzekanie na suszę chyba nie należy do dobrego tonu, a około 30 metrów dalej miały kanałek melioracyjny. Następnie pakę zamknąłem i zabezpieczyłem im wylotek na 1,5 pszczoły, aby przylatujące do sąsiadujących korpusów pełnych zeszłorocznego pokarmu zimowego rabusie nie skusiły się na to słabe coś, co jeszcze nie można było nazwać rodzinką. Z wyliczeń wynikało, że chwila prawdy nastąpi gdzieś na początku lipca.</p>
<p><img alt="Dzika zabudowa wbita palcami w druty" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y00Robert-04_dziki_plaster_wbity_w_druty-beda_mateczniki.jpg" /></p>
<p><em>Plaster z dzikiej zabudowy z jajkami wbiłem palcami w drutowanie ramki. Trzymało się jako-tako.</em></p>
<hr />
<p>Tymczasem pierwsza seria odkładów typu łokełej, zrobiona w ostatnim tygodniu maja, okazała się szczęśliwa, czyli nieszczęśliwa. Na cztery rodziny, z których podbierałem ramki z czerwiem, tylko z jednej nie ukradłem matki! Czyli pierwsze odkłady wywiezione do Y06 Baza, które miały być łokełejami, okazały się jednoramkowymi odkładami z matkami. To oznaczało, że w macierzakach zostało sporo pszczoły, która z pewnością natłucze mnóstwo dobrych mateczników i da się solidnie podzielić - rodziny przedwojenne zostały zaplanowane tylko do tego celu, więc niespodziewanie trzeba było tylko nieco zmienić harmonogram działań. Czyli najsampierw w przyspieszonym tempie naszykować dodatkowe uliki. Na szczęście pasieczyska miałem gotowe na przyjęcie kolejnych uli, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-04-30_wizyta-mentora.html">dzięki pomocy Konrada</a>. </p>
<p>Cóż, okazało się, że przedwojenne wcale nie produkują mateczników w dużej liczbie... W jednym ulu znalazłem, uważacie, pięć sztuk. I to było najwięcej. W innych widziałem trzy lub cztery. A chciałem w macierzaku pozostawić ze dwa. Czyli znowu nie wyszło. Znaczy, wyszło, ale nie aż tak, jak by się chciało. Ale Y05 Orzeszyn dostał swój pierwszy transport.</p>
<p><img alt="Pierwsze odkłady na Y05 Orzeszyn" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-03/Y05Orzeszyn_06_slonce_na_wylotkach.jpg" /></p>
<p>Dalej jakoś tam poszło. Omyłka przy pracy z buchwastami przyniosła owoc w postaci produkcji niewiarygodnej liczby mateczników ratunkowych na jednym plastrze. Znowu trzeba było szybko klecić uliki i lepić odkłady. </p>
<p><img alt="Buchwasty potrafią natłuc mateczników" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y00Robert-01_mateczniki_ratunkowe.jpg" /></p>
<p><em>Tyle mateczników ratunkowych na jednym plastrze, to chyba tylko buchwasty potrafią.</em></p>
<hr />
<p>Tym razem musiałem ciapać plastrami wykrawanymi z ramek wielkopolskich. Kilka godzin w pandemonium oszalałych od zapachów pszczół. I nauczka: wycięte z plastra mateczniki należy włożyć do odkładów PO ich transporcie na docelowe pasieczysko, a nie przed. Bo w przewozie mogą powypadać z plastrów, jeżeli ich się dobrze nie zamocuje i pszczoły nie zdołają wychować sobie z nich matek. Rodzina, która dostarczyła mateczniki wcale z tej okazji bardzo nie osłabła. To każe przemyśleć przyszłe ruchy w gospodarce pasiecznej, o ile po zimie pozostanie jeszcze jakaś pasieka.</p>
<p>Zwracam uwagę, że wszystkie prawie odkłady robiłem do korpusów dzielonych na pół. Każda nowa rodzinka dostała przestrzeń złożoną z czterech-pięciu ramek, zależnie od ich szerokości. Tych ramek, znaczy się. W ten sposób do samochodu osobowego mogłem upchnąć większą liczbę odkładów, bo aż osiem na raz.</p>
<p><img alt="Odkłady buchwastowe przewiezione" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-18/2017-06-18-Y06Baza-02_pszczoly_wylaza.jpg" /></p>
<p>Doświadczenie to można uznać za udane, ale nie do końca (jak to zwykle z pszczołami): nie jestem pewien, czy można (czy warto) w ten sposób robić łokełeje. Pszczoły po dwóch stronach przegrody oczywiście się czują, czyli wiedzą o sobie nawzajem. Jeżeli mają matecznik na wychowaniu, to raczej go nie porzucą, chyba, że mają po temu dobre powody. Ale jeżeli jeszcze go tam nie ma (zaledwie czerw otwarty i jajka), mogą podjąć decyzję, że w rzeczywistości nie mieszkają w dwóch osobnych ulach, tylko w jednym, ale podzielonym niewygodną przegrodą. Wygrzeją czerw, jak się należy, i przejdą do tego pojemnika, w którym poczują silniejszą więź rodzinną. Szczelna przegroda, bez cienia śladu podejrzenia, że można przez nią przejść (w tym pełne dno, bez siatki), zapewne zabezpieczą przed takimi sytuacjami. Zobaczymy w przyszłym sezonie. Około 30% odkładów, które uczyniłem metodą łokełeja, w ten właśnie sposób się połączyło. Muszę z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość. </p>
<p>Czym innym są odkłady, które dostały matecznik lub matkę, a czym innym dość brutalne (bo symulujące utratę matki) z punktu widzenia przyrody łokełeje. Być może trzeba będzie je kierować do odosobnionych ulików, a korpusy dzielone (do których ciągle czuję miętę także z powodów logistycznych) pozostawić na odkłady, które natychmiast po utworzeniu (tj. nie dalej jak dwie doby) otrzymują matecznik lub matkę.</p>
<p><img alt="Takie matki pszczoły hodują sobie same" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-25/2017-06-25-Y03Pilawa-01_Taka_matka_ratunkowa.jpg" /></p>
<p><em>Taką matkę pszczoły same sobie potrafią wyhodować z matecznika ratunkowego.</em></p>
<hr />
<p>Zgodnie z planami postanowiłem naszykować ok. połowę pasieki do nieleczenia. Chciałoby się zaryzykować wszystko, ale po zeszłym roku mam silną traumę (pozostała przy życiu zaledwie jedna rodzina), a z powodu cieknącego dachu wiem, że przyszłej wiosny nie będę mógł sobie pozwolić na zakup nowych pszczół. Co prawda, doświadczenia zeszłoroczne, kiedy pszczoły padły pomimo podania im leku, mogą skłaniać do zwątpienia w ogóle w skuteczność leczenia (tj. nie samo leczenie jest kluczem, a suma poprawnie podjętych decyzji prawdopodobnie), ale rozsądek każe dywersyfikować ryzyko. </p>
<p>Zatem pierwszą rodziną przeznaczoną do pełnej selekcji naturalnej był sztuczny roik utworzony w pace stojącej u mnie pod domem. Pszczółki dostały szansę wychowania sobie matki. Kiedy upłynął przeznaczony po temu czas, pozwoliłem sobie cyknąć fotkę, jak im idzie.</p>
<p><img alt="Wnętrze paki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-28/2017-06-28-Dom_wnetrze_paki.jpg" /></p>
<p><em>Pszczoły w pace zbudowały parę plasterków, ale słabo im poszło</em></p>
<hr />
<p>Na zdjęciu widać, że obok podwieszonego plasterka z larwami pojawiły się inne. Widać odrobinę zapasu, który sobie przeniosły z miseczki z syropem, którą im ongi wstawiłem. Ale nie widać komórek z zasklepionym czerwiem na innych plasterkach. Dla mnie oznaczało to, że nie ma tam matki. Zostawiłem je samym sobie na razie, bo miałem jeszcze jeden plan do zrealizowania przed wakacyjnym wyjazdem. Chciałem upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.</p>
<p>W międzyczasie wyznaczyłem pasieczysko, na którym powoli zacząłem gromadzić rodziny do zimowej selekcji. Tam do odkładów poszły mateczniki rojowe z rodziny, która przeżyła bez leczenia u <a href="http://llapka.blogspot.com/">kolegi Łukasza z Wolnych Pszczół</a>. Poszły tam też matki, które dostałem od kolegi z pasieki Polisz Miód, córki po matkach nie leczonych od kilku lat. Wreszcie znalazło się tam też parę odkładów z moich pszczół. Taka mieszanka. Podczas jednej z prac na tym pasieczysku stwierdziłem, że jakieś zwierzątko wykończyło mi jedną z rodzinek. Ale pszczoły w drugiej połowie korpusu miały się dobrze, jeżeli nie nawet bardzo dobrze.</p>
<p><img alt="Coś zjadło pszczoły, ale rodzinka w drugiej połowie ma się dobrze" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-06/2017-07-06-Y06Baza_coz_zjadlo_pszczoly.jpg" /></p>
<p>Ostatnie dwie czynności, które podjąłem przed wyjazdem, u progu lipcowego okresu bezpożytkowego, to trzecie podejście do samodzielnej hodowli matek, tym razem w specjalnie do tego celu przygotowanej rodzinie i podkarmienie rodzinek weselnych i nukleusów. </p>
<p>Pierwsze podejście do hodowli odbyło się w starterze pod domem, drugie, <a href="https://www.youtube.com/embed/WesdtTcHODc">nieudane</a>, w rodzinie wychowującej z larwami pozyskanymi od pszczół Łukasza - przeoczyłem tam matecznik w dolnym korpusie, gdzie teoretycznie od dwóch tygodni nie powinno być żadnego czerwiu. Pewnie po takich przygodach niektórzy pszczelarze wierzą, że pszczoły potrafią przenieść jajeczko/larwę na inny plaster.</p>
<hr />
<iframe width="420" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/WesdtTcHODc"></iframe>
<hr />
<p>Tak czy owak, parę tygodni później podjąłem trzecią i ostatnią w tym sezonie próbę wyhodowania własnych mateczników. To znaczy, z własnych pszczół. I co? I tym razem się udało. Na 44 przełożone larwy, w pierwszym etapie 22 zostały przyjęte. Kiedy upłynęło sakramenckie dziesięć dni, miałem prawie dwadzieścia zasklepionych mateczników. Nagle musiałem naszykować całe mnóstwo ulików weselnych, aby dać tym matecznikom szansę. Trzy sztuki poszły do Wujka Tomka, w ten sposób zainaugurowałem produkcję mateczników dla innych. Jedna matka z nich, jak się potem okazało, podjęła czerwienie. Pozostało mi wyłowić dwie matki z własnych zasobów i przekazać je Wujkowi w ramach dopełnienia usługi - bo jakość przede wszystkim. Ale to dopiero prawie miesiąc później.</p>
<p><img alt="Karmienie odkładów w deszczową pogodę" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-13/2017-07-13-Y03Pilawa_01_karmienie_rodzinek_weselnych_w_deszczu.jpg" /></p>
<p>Ostatnią czynnością przed wyjazdem było delikatne podkarmienie odkładów i rodzinek weselnych przed lipcowym głodem. Właściwie to już w trakcie głodu, ale jeszcze przed stanem panicznym. Pszczoły wciąż miały jakiś swój szczątkowy zapas, bo się nie rabowały i zachowywały w miarę spokojnie. Dostały po prawie pół kilo cukru w postaci cienkiego syropu, dwie części wody na jedną część cukru. Niektóre koncertowo swoją porcję wyćpały do sucha, ale były też takie, co ją zignorowały, jak miało się później okazać. Ale to dopiero później, dużo później, o czym będzie w następnych częściach tej pasjonującej opowieści.</p>Obliczenia pszczelarskie2017-08-08T23:59:00+02:002017-08-08T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-08-08:/2017/2017-08-08_obliczenia-pszczelarskie.html<p>Liczne odkłady, które uczyniłem w tym roku ciągle bieżącym (choć nie tak liczne, jak mógłbym chcieć, ale jednak), skłoniły mnie do poszukiwania mniej stresujących metod, które wymagają też mniejszych nakładów pracy. Bo dużo bardziej wolę jechać na pasiekę, żeby odkład zrobić, niż po to, aby sprawdzać, czy mu aby czego …</p><p>Liczne odkłady, które uczyniłem w tym roku ciągle bieżącym (choć nie tak liczne, jak mógłbym chcieć, ale jednak), skłoniły mnie do poszukiwania mniej stresujących metod, które wymagają też mniejszych nakładów pracy. Bo dużo bardziej wolę jechać na pasiekę, żeby odkład zrobić, niż po to, aby sprawdzać, czy mu aby czego nie potrzeba. Najlepiej byłoby go zrobić od razu dobrze i nie pieprzyć się później w jakieś sprawdzanie, łączenie, blablabla...</p>
<p><img alt="Robimy łokełeja" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_05_ramka_do_odkladu.jpg" /></p>
<p>Zrobił odkład, przewiózł, zapomniał na... Ile dni? Znaczy, mowa o łokełeju. Porada praktyka Konrada brzmi: czterdzieści (liczbowo: 40). Minimum. Wcześniej nie ma sensu. Każde zaglądanie do pszczół przecież przerywa im pracę, wprowadza niepotrzebny stres. A z pszczelarstwem jak z pisarstwem: to autor ma cierpieć, żeby klienci mieli radochę. Czyli pszczelarz ma wziąć na siebie wszelkie możliwe stresy i nie przeszkadzać pszczołom, które dzięki jego "pomocy" mają i tak dość zmartwień.</p>
<p>Nie mogę powiedzieć, żebym się ściśle trzymał powyższej maksymy. Czasem nie wytrzymałem, a czasem po prostu popełniałem błąd w liczeniu. I dlatego chciałbym tu ku pamięci uczynić model wyliczeniowy, który pomoże mi (a może i komuś jeszcze) w przyszłości robić dobre odkłady.</p>
<hr />
<p>Wyliczmy sobie przydatne punkty orientacyjne, istotne z tego punktu widzenia. Ponieważ cały cykl rozrodczy rodziny pszczelej zaczyna się od wychowu matki, opiszę to na przykładzie łokełeja. Robiąc odkład na matecznik lub matkę i tak trzeba odliczyć wstecz dni niezbędne do ich pozyskania, czyli w pszczelarstwie naturalnym - wychowania właśnie. Szybciej nie będzie.</p>
<ol>
<li>
<p><strong>Robimy odkład.</strong> W odkładzie znajdują się jajka i czerw w różnych stadiach. Skłania to pszczoły do założenia mateczników ratunkowych, z których wychowają sobie matkę (jedną lub więcej, to zależy od wielu czynników).</p>
</li>
<li>
<p><strong>Z matecznika wygryza się matka.</strong> Jedna lub więcej. O ich dalszym losie decyduje kolektyw pszczelich robotnic, które mogą je na siebie napuścić, aby się zażądliły, albo podjąć inne decyzje.</p>
</li>
<li>
<p>Ostatecznie <strong>matka zostaje zmuszona do wylotu godowego</strong>, na którym dopadają jej trutnie i przekazują nasienie do spermateki. Matka wraca do ula, aby przez następne dni dokończyć proces dojrzewania do czerwienia.</p>
</li>
<li>
<p><strong>Matka podejmuje czerwienie</strong>, czyli zaczyna składać jajka. Z punktu widzenia rodziny pszczelej jest to wielkie święto, gdyż uzyskała szanse na przeżycie.</p>
</li>
<li>
<p><strong>Pierwszy oblot orientacyjny młodej pszczoły.</strong> Z jajek powstają larwy i wreszcie z komórek wygryzają się pszczoły. Kilka dni później dokonują pierwszego oblotu orientacyjnego.</p>
</li>
<li>
<p>Młode pszczoły się starzeją, wchodzą w drugą połowę życia i <strong>obejmują obowiązki zbieraczek</strong> - wylatują w teren i zaczynają gromadzić nektar i pyłek.</p>
</li>
</ol>
<p>Na tym cykl rozwoju rodziny się zamyka i powtarza od punktu 4 do punktu 6. Przyjrzyjmy się przykładowym, opartym o ten sezon, datom.</p>
<p><img alt="Przekładanie matki z ramek wielgopolskich" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y00Robert-03_przekladanie_matki_nad_krate.jpg" /></p>
<p><strong>2017-05-22 - pkt 1</strong>, czyli data zrobienia łokełeja. Minimalny czas, jaki musi upłynąć do pkt 2 to 13 dni, dla wygody liczymy 14 dni. Czyli...</p>
<p><strong>2017-06-05 - pkt 2</strong>, czyli data, od której po plastrach w odkładzie zaczyna biegać i dojrzewać płciowo nowa matka. Nie jesteśmy w stanie ocenić, kiedy w końcu zostanie ona wysłana na lot weselny. To zależy od jej stanu, stanu rodziny, pogody, pożytków... Od wszystkiego. Ogólnie uznaje się, że wylot weselny musi nastąpić w najdalej tydzień po wygryzieniu. Czyli...</p>
<p><strong>2017-06-12 - pkt 3</strong>, czyli matka została unasienniona. Po powrocie do gniazda musi minąć jeszcze parę dni, zanim zacznie składać jajka. Hodowcy i namnażacze matek aspirujący do pszczelarstwa w miarę naturalnego dają takiej debiutantce łącznie dwa tygodnie na unasiennienie i podjęcie czerwienia. Czyli...</p>
<p><strong>2017-06-19 - pkt 4</strong>, czyli matka podejmuje czerwienie. Nie od razu na pełnym gazie, ale stopniowo pszczół zaczyna przybywać. Jednak pierwsza seria pszczół, z jajek złożonych pierwszego dnia po podjęciu czerwienia, potrzebuje aż trzech tygodni, aby się wygryźć i dziesięciu kolejnych dni, zanim zobaczymy je kłębiące się w powietrzu przed wylotkiem. Czyli...</p>
<p><strong>2017-07-20 - pkt 5</strong>, czyli oblot orientacyjny pierwszej młodej pszczoły. To jest moment, w którym przestaję tą rodzinkę nazywać odkładem, a zaczynam nazywać nukleusem - bo zaczęła się produkcja nowej pszczoły, która przejmuje obowiązki opieki nad czerwiem. Nie wdając się w opisy funkcji pełnionych w ulu, przechodzimy do etapu, kiedy awansuje ona na zbieraczkę, czyli wejdzie w swój wiek średni, kiedy żądło ma już stwardniałe i pełny zbiorniczek jadowy. Nastąpi to około trzech tygodni po wygryzieniu, czyli...</p>
<p><strong>2017-07-31 - pkt 6</strong>, czyli nowa pszczoła wreszcie zaczyna prace w terenie. Od tego momentu "stara pszczoła", czyli ta, która wykonała całą pracę założenia nowej rodziny, może zacząć się powoli wykruszać. W tym okresie następuje obserwowalny spadek i potem wzrost siły rodziny. Od tego momentu właściwie można zacząć dopiero odliczać, że mamy nową rodzinę pszczelą, której geny w ciągu następnego miesiąca zostaną wymienione w 100% na nowe, czyli sprawy wrócą do normy pod koniec sierpnia.</p>
<p>Koniec dygresji, jedziemy dalej.</p>
<hr />
<p>Czyli pełny zakreślony przeze mnie cykl, niezbędny, aby rodzina pszczela miała w ogóle jakieś sensowne szanse na przetrwanie zimy, w rzeczywistości obejmuje 59 dni (dla ułatwienia niech będzie 60), czyli praktycznie dwa pełne miesiące! W praktyce pszczoły nie są aż tak delikatne i czasami potrafią sobie poradzić z naprawdę trudnymi warunkami stworzonymi przez pszczelarzy. Dlatego moje wyliczenie należy traktować jako ze wszech miar ostrożne. Wskazany przez Konrada czterdziesty dzień plasuje się gdzieś pomiędzy podjęciem czerwienia przez matkę i wygryzieniem pierwszych pokoleń pszczół. Wówczas pszczelarz może szarpnąć ramkę z odkładu i zobaczyć pierwszy talerz zasklepionego czerwiu, co jest łatwe do zauważenia i sprawia wiele satysfakcji.</p>
<p><img alt="Naszykowani do poszerzania rodzin przedwojennych Y06 Baza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y06Baza-02_naszykowani_do_poszerzania.jpg" /></p>
<p>Ale popatrzmy na datologię.</p>
<p>Zwracam uwagę, że w lipcu na moim terenie występuje głód, a w sierpniu zaczyna kwitnąć główny pożytek, czyli nawłoć. Jeżeli zatem odkład zdoła przekształcić się w nukleus, to właśnie, jakby na zamówienie, otwierają się przed nim świetlane perspektywy. Ale wcześniej musi przedostać się przez trudny okres, w którym w pełni polegać będzie na zasobach (i kadrach) włożonych do ula przez pszczelarza.</p>
<p>21 maja, <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-05-25_sezon-wreszcie-rozpoczety.html">jak wspomniałem w poprzednim wpisie</a>, wyroiła się pierwsza rodzina buchwastowa. Jarek zrobił z niej odkład na matecznik rojowy. Nie mogąc wskazać konkretnych dat zgodnych z powyższym schematem, mogę przypuszczać jednakoż, że wyglądało to mniej więcej tak:</p>
<ol>
<li>2017-05-11 - matka złożyła jajko do miseczki matecznikowej (dzień w tę, dzień wewtę...)</li>
<li>2017-05-21 - matecznik został zasklepiony, więc rodzina się wyroiła. Jarek zrobił odkład na ten matecznik.</li>
<li>2017-06-05 - matka została unasienniona</li>
<li>2017-06-12 - matka podjęła czerwienie</li>
<li>2017-07-13 - pierwszy oblot nowej pszczoły</li>
<li>2017-07-24 - nowa pszczoła przystępuje do prac w terenie</li>
</ol>
<p>Otóż, Drodzy Czytelnicy, 29 lipca z moim bratem Jarkiem dokonaliśmy licznych prac, w tym objazdu paru pasieczysk. Między innymi zajrzeliśmy do onego buchwastowego odkładu. Pszczoły już nieco zdziczałe, nie trzymające się kurczowo plastrów, z deczka rozbiegane, a nawet trochę tnące. A przede wszystkim: kipiące. Leżak na 14 ramek dadanowskich wprost kipiał od pszczoły. Naliczyliśmy 6 ramek z czerwiem krytym! Nie mam pojęcia, jak te pszczoły pomieszczą się w tym ulu przez następne dwa miesiące, zanim ich liczebność zacznie spadać. Mam nadzieję, że się nie wyroją na pożytku z nawłoci...</p>
<p><img alt="Buchwasty na Dadancie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-07/2017-06-07-Y04Dobiesz-01_buchwasty_na_dadancie.jpg" /></p>
<p>Teraz zróbmy datologię ostatniego łokełeja, który uczyniłem przed wakacyjnym wyjazdem. Uczyniłem go 25 czerwca.</p>
<ol>
<li>2017-06-25 - zrobiłem łokełeja</li>
<li>2017-07-09 - matka się wygryzła</li>
<li>2017-07-16 - matka się unasienniła</li>
<li>2017-07-23 - matka podjęła czerwienie</li>
<li>2017-08-13 - oblot młodej pszczoly</li>
<li>2017-08-23 - nowa pszczoła rusza w teren</li>
</ol>
<p>Czyli ta rodzinka, o ile zdołała sobie wychować matkę, stanie się rodziną pszczelą w pełni tego słowa znaczeniu najwcześniej w połowie sierpnia, a pod koniec sierpnia zwieńczy proces, który pozwoli jej z powodzeniem przetrwać zimę.</p>
<p><img alt="W poszukiwaniu matki ratunkowej" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-25/2017-06-25-Y03Pilawa-02_szukam_matki.jpg" /></p>
<p>Praktycy twierdzą, że w polskich warunkach klimatycznych odkłady można zacząć już od początku maja. Choć w tym roku byłoby to pewnie błędem (z punktu widzenia pszczelarstwa naturalnego, gdzie staramy się unikać nadmiernych ingerencji, czyli np. nadprogramowego dokarmiania, jeżeli można je zastąpić czymś innym, np. zmianą daty rozpoczęcia prac), to spróbujmy policzyć odkłady wykonane z okazji długiego weekendu majowego:</p>
<ol>
<li>2017-05-03 - zrobiłem łokełeja</li>
<li>2017-05-17 - matka się wygryzła</li>
<li>2017-05-24 - matka się unasienniła</li>
<li>2017-05-31 - matka podjęła czerwienie</li>
<li>2017-06-21 - oblot młodej pszczoly</li>
<li>2017-07-01 - nowa pszczoła rusza w teren</li>
</ol>
<p>Czyli w momencie, kiedy odkład zaczyna polegać na nowej matce i przystępuje do intensywnego rozwoju, następuje przerwa pożytkowa. Ulokalniona matka prawdopodobnie wstrzyma czerwienie w połowie czerwca, a ponownie się rozkręci w połowie lipca. Pod koniec czerwca zatem w ulu pojawi się grzeczny zapasik miodu nazbieranego przez uwolnione od opieki nad czerwiem zbieraczki, który to zapas zostanie zjedzony w okresie głodu. U Konrada wczesne odkłady tak urosły (on nie ma lipcowego głodu), że uznał websterowskie korpusy dzielone za zły pomysł. A jak to by mogło być u mnie?</p>
<p><img alt="Z tej rodziny też robiłem odkład" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-06-25/2017-06-25-Y03Pilawa-03_z_tej_rodziny_byl_tez_odklad.jpg" /></p>
<p>Pszczelarstwo jest lokalne, czyli zależne od miejscowych uwarunkowań. W mojej okolicy mam lipcowy głód i sierpniowo-wrześniową nawłoć jako dwa istotne punkty programu. Jak ułożyć sobie plan pracy w sezonie, aby odnieść jak najlepszy sukces i popełnić jak najmniej błędów? Jaki wpływ na rozwój odkładu do stadium nukleusa mają dwa, czasem trzy tygodnie bezpożytkowe?</p>
<p>Cóż, myślę, że w południowym podwarszawiu powinno to wyglądać tak:</p>
<ol>
<li>Kwiecień - dokładnie jak w przysłowiu. Układ pożytków na każdym pasieczysku jest indywidualny, zależnie od liczby kilometrów do najbliższych wierzb, mniszka i sadów. Jeżeli w przyszłości pojawią się u mnie rodziny produkcyjne z prawdziwego zdarzenia i przezimowane, zapasowe matki, to chyba będzie najlepszy okres do pracy nad wymianą matek w rodzinach produkcyjnych. A na razie nie ma co robić.</li>
<li>Od początku maja do Zimnej Zośki (pierwsza połowa maja) prace uzależnione są od pogody. Jeżeli wiosna przyszła wcześnie i jest ciepła, przyroda i pszczoły się dostosują, więc i pszczelarz nie powinien zostawać w tyle. Ale jeżeli będzie, jak w sezonie 2017 - lepiej poczekać. W tym czasie powinienem jednak nastawić pierwsze rodziny wychowujące, aby móc przekładać larwy w drugiej połowie maja.</li>
<li>Od połowy maja do końca czerwca - gwarantowany okres cieplejszych nocy, w miarę dobrej pogody i pożytków. Właściwa pora na intensywną pracę nad dzieleniem rodzin. W tym okresie trzeba będzie nastawić maksimum nowych odkładów, aby się wyrobiły na nawłoć.</li>
<li>Lipiec - zależnie od pogody. Ale wygląda na to, że to najlepsza pora na wyjazd urlopowy. Nie ma co przeszkadzać pszczołom podczas głodu. Najwyżej żądło można zarobić.</li>
<li>Sierpień - poza szykowaniem rodzin produkcyjnych do głównego pożytku i sprawdzaniem, jak też sobie nukleusy poradziły, na pasiece dalej nie ma co robić.</li>
<li>Wrzesień - miodobranie z nawłoci. Ostatnie prace przygotowujące rodziny do zimy, w tym karmienie tych, co nie zebrały sobie wystarczającego zapasu.</li>
</ol>
<p>Wiem, że to obliczenia z tak zwanej dupy wzięte, ale nie mogłem się powstrzymać.</p>Rozmyślania nad przemijaniem2017-06-21T23:59:00+02:002017-06-21T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-06-21:/2017/2017-06-21_rozmyslania-nad-przemijaniem.html<p>Nie, nie chodzi mi o to, że będę się tu wywnętrzał na temat przemijania, choć może i to się zdarzy. Przemijanie to tylko pretekst do innych rozmyślań pszczelarskich.</p>
<p>Tydzień temu stuknął mi kolejny rok na odliczaniu do śmierci, to i w gorącym okresie zebrało mi się na refleksje.</p>
<p>Ponarzekam sobie …</p><p>Nie, nie chodzi mi o to, że będę się tu wywnętrzał na temat przemijania, choć może i to się zdarzy. Przemijanie to tylko pretekst do innych rozmyślań pszczelarskich.</p>
<p>Tydzień temu stuknął mi kolejny rok na odliczaniu do śmierci, to i w gorącym okresie zebrało mi się na refleksje.</p>
<p>Ponarzekam sobie.</p>
<p>Chciałoby się mieć i miód, i pszczoły. Wygląda na to, że w pierwszych latach pszczelarzenia o pierwszym trzeba zapomnieć, a i z drugim niełatwo. Trzeba się nachodzić, najeździć.</p>
<p>Nikt. Powtarzam: nikt. W żadnym podręczniku. W żadnym poradniku. Na forach. Nikt. Nie powiedział wystarczająco jasno i dobitnie jednej, podstawowej prawdy pszczelarskiej:</p>
<p><strong>Nie ma pszczół, nie ma miodu, jeżeli nie ma suszu!</strong></p>
<p>Kropka.</p>
<h3>Zacznijmy od przykładu "standardowego"</h3>
<p>Być może niektórzy tego nie zauważyli: jeżeli zaczynasz pszczelarstwo od kupna kilku odkładów, zaopatrzone są one w 4-5 ramek w pełni zbudowanych. Czyli pszczoły mają coś na początek. Jeżeli zastosujesz się do mądrych, standardowych instrukcji, do końca sezonu każda rodzinka będzie miała swoje 10 ramek, na których zdoła spędzić zimę. Jeżeli są to odkłady czerwcowe, jednakowoż o miodzie w pierwszym roku możesz zapomnieć. Ale już w następnym - czemu nie? </p>
<p>Policzmy (zakładam, że wszystkie ramki w pasiece mamy tej samej wielkości, to upraszcza obliczenia):</p>
<p>Powiedzmy, że kupiliśmy 10 odkładów w czerwcu i jak wyżej, każdy na koniec sezonu posiada 10 ramek zabudowanych 100%. Na naszym terenie nie ma dużych pożytków, żadnego rzepaku, gryki, ani innych szaleństw. Poszły pszczoły do zimy. Nie oczekujmy spektakularnych sukcesów, ale załóżmy, że starszy pszczelarz z koła znalazł chwilę i pomógł zadać pszczołom amitrazę, więc zabieg wykonano mniej więcej zgodnie z instrukcją, potem dopilnował kolejnych sesji chemizacyjnych i wreszcie kwasu szczawiowego w grudniu. Na wiosnę, do pierwszego oblotu dożyło 7 rodzinek. Zrobiliśmy przegląd po padłych rodzinkach i nie będąc rygorystami postanowiliśmy nie palić zabudowanych ramek, o ile nie znaleźliśmy na nich śladów po biegunce. W końcu zgodnie z zaleceniami na wiosnę również wykonujemy "kontrolne" odymienie, więc ule zostaną ponownie wysterylizowane. Z 3 padłych rodzin odzyskaliśmy, dajmy na to, 20 zabudowanych w całości ramek. To jest ekstra po 3 ramki do każdej przeżyłej rodziny. A każda z nich, umiejętnie prowadzona, zabuduje w toku sezonu kolejne 5 ramek, a na zimę znowu ustawimy 10 rodzinek. Jeżeli zastosujemy jakieś sprytne sposoby, będziemy mieć miód. Sposoby te to dokonanie rozsądnej selekcji, połączenie słabiaków, aby w wiosnę weszły z siłą. Większe rodziny nie tylko zbierają więcej miodu, ale też lepiej budują plastry. W sumie można przyjąć, że w drugim sezonie będziemy mieć 5 rodzin, które dadzą nam, powiedzmy, po 15kg miodu i będą mieć 2,5 korpusu w pełni zabudowanych ramek, a do tego jeszcze trochę zabudowanych częściowo. W następnym roku, o ile nie planujemy rozbudowy pasieki ponad założone 10 uli, będziemy mieć już, być może, 7-8 rodzinek produkcyjnych, wyposażonych w 3, a może i 3,5 korpusu ramek. Po 5 latach rozsądnego gospodarowania ramkami (traktowanie pszczół amitrazą wymaga usuwania starych plastrów najdalej co kilka lat) nasza pasieka będzie mogła produkować tyle miodu, ile tylko pszczoły zdołają zebrać (nad czym już nie mamy kontroli, bo to zależy od pogody i pożytków w okolicy), bo zawsze dysponować będziemy nadmiarem suszu, czyli zabudowanych ramek do których można składać miód. Przez cały ten okres mieliśmy różne, ale jednak zbiory miodu.</p>
<h3>Teraz przykład "niestandardowy"</h3>
<p>Zakupiliśmy, podobnie jak wyżej, 10 czerwcowych odkładów ze świadomością, że w tym roku co najwyżej możemy je zazimować. Ale odmawiamy stosowania amitrazy, której skuteczność, nawiasem mówiąc, przynajmniej okresowo spada, czego dowiodły straty pszczelarzy w zimie 2016-2017. Gotowi jesteśmy zaakceptować wyższe straty i poczekać na miód nie rok, a np. dwa lata. Liczymy, że dokona się ulokalnienie pszczoły, o którym czytaliśmy, że to podobno bardzo dobrze, żeby się stało. Zimą padło nam osiem rodzin z dziesięciu. Nie jesteśmy rygorystyczni, odzyskaliśmy po padłych rodzinach 5 korpusów ramek (reszta poszła do przetopu, bo nam się z jakiegoś powodu nie podobała). Mamy 2 słabowite rodzinki i spory nadmiar plastrów częściowo napełnionych pokarmem zimowym, które im podajemy, aby się nim karmiły przez ubogi we wziątek marzec i kwiecień. Dzięki temu dwie z nich w maju mają już jako-taką siłę i możemy z nich zrobić podziały. Świadomi skali zeszłozimowej klęski dzielimy je "bez reszty" na 4. To daje nam 8 mikro-rodzinek, a każda ma zapas plastrów w swoim korpusie. Małe rodzinki słabo budują, więc załóżmy, że każda z nich dokończyła tylko wypełnianie swojego korpusu. Po następnej zimie mamy np. 3 rodzinki, ale jesteśmy mniej rygorystyczni tym razem, więc odzyskujemy 7 korpusów suszu. Dzięki niemu możemy z tych słabiaczków dokonać pod koniec maja podziałów, które napełnią nam każdy posiadany ul i do zimy znowu wędruje 10 rodzinek. </p>
<p>Widząc jednak, jak się rzeczy mają, dziękujemy serdecznie za miód i idziemy go sobie kupić na bazar, bo taniej. Tu następuje moment decyzji, czy chcemy dalej pszczelarzyć, czy zadowolimy się miodem nieznanego pochodzenia, z bazaru?</p>
<p>Przyjmujemy założenie, że kiedyś będziemy mieć pszczoły, które dadzą nam miód. Zgodnie z tym, co prawią Wielebni z Arizony (taki skrót myślowy Wolnych Pszczół), po ok. 5 latach takich zabiegów zdrowotność pszczół powinna się poprawić na tyle, że zaczną przeżywać w większym procencie i wypracowywać nadwyżkę miodu. W porządku. Jak to mówią, rok nie wyrok, piątka nie dziesiątka. Mija założona półdekada. Dysponujemy wówczas już nieograniczonym wprost zapasem suszu pozostałym po licznych pokoleniach padłych rodzin, które oddały życie na ołtarzu zdrowotności swoich następców. Możemy produkować miód bez cienia śladu metabolitów amitrazy w jego składzie.</p>
<p>Ale jakiej drogi byśmy nie wybrali, zawsze podstawą sukcesu jest posiadanie suszu! Mając go, możemy sobie pozwolić na więcej.</p>
<p>Ja wybrałem drogę selekcji. Zatem będę miał pewnie dużo suszu. A kiedyś może i miód. Pod warunkiem, że pszczoły przeżyją ten eksperyment. Twórca tak zwanej Metody Bonda (żyj i pozwól umrzeć), John Kefuss (wbrew nazwisku pszczelarz gospodarujący we Francji oraz Chile), uważa, że 10 uli to trochę za mało, aby osiągnąć sukces.</p>
<p>Pięć lat to szmat czasu. Borykanie się ze swoją nieudolnością, niechlujstwem, lenistwem, żeby wspomnieć tylko wewnętrzne trudności, a wszelkie zewnętrzne zostawić na stronie. Przez ten czas jednak dokona się poważna zmiana w naszym życiu. <strong>Dowiemy się czegoś</strong> o żywych istotach, <strong>nauczymy się pszczelarstwa</strong>, ale przede wszystkim: <strong>cierpliwości</strong>.</p>
<p>Tak to sobie wyobrażam.</p>
<h3>Bo jestem dopiero na początku drogi</h3>
<p>Czyli nie dość, że na razie nie posiadam niezbędnych umiejętności, to i ze zdrowotnością pszczół tak sobie. Zeszłą zimę przeżyła zaledwie jedna rodzina z 39 - zatem powyższe wyliczenia są o wiele łagodniejsze niż moja rzeczywistość pierwszego sezonu. Zobaczymy, jak będzie w kolejnym. A na razie się staram, jak mogę.</p>
<p>Po pierwsze staram się dzielić jak najintensywniej. Przez ostatnie 3 tygodnie prawie codziennie odwiedzałem pasieki i coś tam przy pszczołach dłubałem. Przybyło, zaraz nadejdzie moment, żeby sprawdzić, czy pierwsze serie podziałów, wykonane ponad miesiąc temu, zdołały zbudować funkcjonalne rodzinki, z unasiennionymi matkami. </p>
<p>Moim marzeniem było zakończyć sezon z półsetką rodzin. Dziś już wiem, że to się nie uda. Będzie blisko, ale się nie uda. Pojawiły się naciski, aby jednak zebrać trochę miodu, więc nie mogę wszystkich rodzin dzielić do cna. Muszą pozostać w sile, aby zbierać główny pożytek w tej okolicy, czyli nawłoć. A po nawłoci nie ma już podziałów. Z punktu widzenia selekcji - zmarnowane pszczoły... Cóż, żyjemy w takich, a nie innych okolicznościach przyrody i społeczeństwa. Co poniektórym nie mieści się w głowach, że można mieć pszczoły, a miodu ni kropelki. No dobrze, w końcu sztuki podbierania miodu też trzeba się nauczyć. </p>
<p>Ale jednak - szkoda.</p>Sezon wreszcie się rozpoczął2017-05-25T23:59:00+02:002017-05-25T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-05-25:/2017/2017-05-25_sezon-wreszcie-rozpoczety.html<p>Nie wiem, czy zdołam prowadzić blog przez drugą połowę maja i cały czerwiec. Prac jest tyle, że trzeba czas poświęcić pszczołom, a nie raportowaniu, co się przy nich zrobiło. Dla porządku i dokończenia wątków jednakoż pozwolę sobie zrobić kolejną notatkę.</p>
<p>Od poprzedniego wpisu minęło już dwa tygodnie i wydarzyło się …</p><p>Nie wiem, czy zdołam prowadzić blog przez drugą połowę maja i cały czerwiec. Prac jest tyle, że trzeba czas poświęcić pszczołom, a nie raportowaniu, co się przy nich zrobiło. Dla porządku i dokończenia wątków jednakoż pozwolę sobie zrobić kolejną notatkę.</p>
<p>Od poprzedniego wpisu minęło już dwa tygodnie i wydarzyło się mnóstwo, oj mnóstwo. Najsampierw pojechałem do Pszczelej Woli na praktyki. Mówili, nie warto, mówili, niczego cennego się tam nie nauczysz. Może to i prawda, jeżeli przeliczymy to na ogólne koszty poniesione na dojazd. Ale wizyta towarzysko była udana, a miałem okazję zapoznać się z pracą z pszczołami, które zapomniały, że mają żądła.</p>
<p><img alt="Praca przy pszczołach bezżądłowych" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-18-01_PW_01_pszczoly_bez_zadel.jpg" /></p>
<p>W tej zabawie, oprócz wyselekcjonowanej linii Car Hinderhofer, potrzebny jest jeszcze mały trik: pogoda musi być fest, w pobliżu obfite źródło pożytku (na lubelszczyźnie o to nietrudno), a pszczoła lotna winna polecieć do pracy. Wtedy możesz z tymi pszczołami robić, co dusza zapragnie.</p>
<p><img alt="Napełniamy klateczki do sprzedaży matek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-18-01_PW_02_napelniamy_klateczki.jpg" /></p>
<p>Pasieka w Pszczelej Woli, oprócz służenia jako poligon dla świeżo upieczonych pszczelarzy, produkuje też matki wyselekcjonowanych linii. W sezonie, w holu pszczelarskiego pawilonu stale koczuje kilku okolicznych pasieczników w oczekiwaniu na kolejną dostawę matek-jednodniówek. Jednym z ćwiczeń, jakie nam zadano, było zatem napełnianie klateczek handlowych pszczołami. Jak widać na załączonym obrazku, robi się to ręcznie. Praca wymaga pewnej wprawy i nie mogę powiedzieć, żeby mi się jakoś szczególnie udawała, tym bardziej, że starałem się jednak unikać zabijania pszczół, które nie chciały się dać złapać.</p>
<p>Tak czy owak, przez cztery dni pobytu na pasiece, nie dostałem ani jednego żądła, choć moje zeszłoroczne pszczoły za takie zachowanie pewnie zjadły by mnie żywcem. Oto, co potrafi współczesna technika hodowlana, wsparta inseminacją i selekcją zarówno w linii żeńskiej, jak i trutowej.</p>
<p>Jeszcze piwo miło bulgotało w trzewiach, kiedy dostałem telefon, że nasze buchwasty się roją. Konkretnie to jedna rodzina miała już zasklepione mateczniki, a w drugiej brat znalazł takie pogryzione, jakby już było po ptakach. To tyle w kwestii pszczół nierojliwych. Może i są takie łagodne, dobrze trzymające się plastrów itp. (mogłem je obejrzeć dokładnie w Pszczelej Woli), ale najwyraźniej, kiedy poczują wolę bożą, nie ma zmiłuj. W niedzielę rano spakowałem dobytek i popędziłem do domu, aby "ratować" pasiekę.</p>
<p>W międzyczasie (przypominam: to ten czas, w którym Polacy wykonują najwięcej czynności bowiem pozostałe czasy mamy już dobrze wypełnione) mi przeszło i do roboty zabrałem się na spokojnie i bez nerwów. Osobisty przegląd rodzin buchwastowych, które zaplanowałem jako dawców czerwiu w tegorocznej pracy nakierowanej na maksymalne powiększenie pasieki, potwierdził obserwacje brata. W jednej rodzinie znalazłem dobrze zamknięte mateczniki. Jeden zniszczony, jeden lekko nadgnieciony ramką, jeden w doskonałym stanie. Zostawiłem, jak było. W tym roku już pewnie nie zdołam zastosować w praktyce zdobytej w Pszczelej umiejętności odzysku mleczka pszczelego, co by się przydało do przekładania larw: badania dowiodły, że odsetka akceptacji przełożonych larw na mleczko jest znacząco wyższa.</p>
<p>Następnego dnia złapałem trochę wolnego, więc zaplanowałem niezaplanowane wcześniej odkłady typu łokełej z pszczół przedwojennych.</p>
<p><img alt="Ustawienie uli do odkładów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_01_ustawienie.jpg" /></p>
<hr />
<p>Odkład typu łokełej nie ma chyba nazwy w nomenklaturze polskiej, która dziedziczy głównie z dorobku sowieckiego, który znowuż, tak, tak, dziedziczy z przemysłowego pszczelarstwa amerykańskiego. Tak czy owak odkład ten w ogóle się nie opłaca, bo w roku założenia nie przyniesie miodu. Na pewno nie przyniesie. Może, powtarzam, może zdoła się wybudować do końca sezonu do siły, która pozwoli mu bezpiecznie przezimować. </p>
<p><img alt="Zaczynamy robić łokełeja" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_02_otwarcie.jpg" /></p>
<p>Robi się go w taki oto sposób:</p>
<ol>
<li>
<p>Otworzyć macierzak.</p>
</li>
<li>
<p>Wyjąć ramkę z czerwiem we wszystkich stadiach (jeżeli da się taką znaleźć). Najważniejsza jest obecność jajek i młodych larw.</p>
</li>
</ol>
<p><img alt="Czy taka ramka dobra?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_03_czy_taka_ramka_dobra.jpg" /></p>
<ol>
<li>
<p>Włożyć do ulika odkładowego.</p>
</li>
<li>
<p>Dołożyć ramkę pokarmową.</p>
</li>
<li>
<p>Strząsnąć odpowiedni do pory roku i pogody zapas pszczoły do ulika odkładowego.</p>
</li>
</ol>
<p><img alt="Odkład z bliska" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_05_ramka_do_odkladu.jpg" /></p>
<ol>
<li>Zamknąć macierzak.</li>
</ol>
<p><img alt="Ramka i pszczoła w odkładzie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-01_Y03Pilawa-02_odklad_06_strzachnac_jeszcze_troche_pszczoly.jpg" /></p>
<ol>
<li>
<p>Wywieźć ulik odkładowy na inne pasieczysko.</p>
</li>
<li>
<p>Pójść sobie (<strong>walk away</strong>) - stąd nazwa.</p>
</li>
</ol>
<p><img alt="Odkłady wywiezione na nowe miejsce" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-02_Y06Baza-03_ustawienie_odkladu_01.jpg" /></p>
<ol>
<li>Nie zaglądać co najmniej przez 2 tygodnie. </li>
</ol>
<p>Można sprawdzić, czy sobie zrobiły mateczniki ratunkowe, ale nie koniecznie - to nie wyczerpuje tematu. W końcu matka musi się jeszcze wygryźć, potem dać unasiennić i wreszcie podjąć czerwienie. Jeżeli skorzystamy z najpopularniejszego podręcznika Babci Ostrowskiej i policzymy dni, wyjdzie nam, że mamy 4 tygodnie z głowy. Leniwy pszczelarz wcześniej do odkładu nie zajrzy.</p>
<p>Oczywiście, może się to nie udać.</p>
<hr />
<p>Po wywiezieniu odkładów udałem się do Y01 Las, aby od naszej jedynej przeżyłej rodzinki podebrać trochę larw do wychowu matek. Tu przydały się doświadczenia z Pszczelej Woli: zawsze to dobrze poćwiczyć, zanim się człowiek zabierze do takiej roboty. Zamiast porywać całą ramkę, a potem znowu odwozić, po prostu wyciąłem mały prostokącik z wybranego miejsca plastra, owinąłem w mokry ręcznik, a stanowisko do przesadzania larw (którą to czynność nazywam z angielska <em>graftowaniem</em>) urządziliśmy rodzinnie na werandzie.</p>
<p><img alt="Halina graftuje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-04_Dom_graftowanie_05_Halina_graftuje.jpg" /></p>
<p>Bezwstydnie użyliśmy małych rączek i ostrego wzroku dziecka, za co z pewnością ktoś nas pozwie za wykorzystywanie nieletnich do pracy.</p>
<p><img alt="Halina wciąż graftuje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-04_Dom_graftowanie_06_Halina_graftuje.jpg" /></p>
<p>W rzeczywistości odbyły się małe zawody: połowę komórek zapełniała moja młodsza córka, połowę ja. Zobaczymy, komu się przyjmie jakakolwiek larwa.</p>
<p>Jako łyżeczki do graftowania użyliśmy gawroniego pióra, odpowiednio przyciętego i uformowanego - jak dotąd było to najlepsze narzędzie, jakie zdarzyło mi się ćwiczyć. Kolejna korzyść z wizyty w Pszczelej Woli - nie ja to wymyśliłem, tylko Pani Ania, która nas uczyła tej fascynującej sztuki.</p>
<p><img alt="Krzysio mozolnie graftuje" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-04_Dom_graftowanie_08_Krzysio_graftuje.jpg" /></p>
<p>Potem pozostało już tylko pokerowe "sprawdzam", czyli umieszczenie przełożonych larw w starterze, utworzonym dzień wcześniej i przywiezionym do domu. Jeżeli to zadziała, tak będziemy graftować wszystkie następne serie. Plan mam taki, żeby starter odciągnął mateczniki trochę dalej niż tylko pierwszą dobę, co jest niezgodne z dokumentacją techniczną. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Jeżeli uda się jakaś liczba larw, to jedną z nich z pewnością oddamy pszczołom trudzącym się wykarmieniem tak wielu mateczników. W ten sposób powstanie kolejna rodzinka.</p>
<p><img alt="Wkładanie larw do startera" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-22/2017-05-22-04_Dom_starter_03_wkladanie.jpg" /></p>
<p>Muszę powiedzieć, że bycie początkującym i do tego otyłym, nie sprzyja szybkiej pracy pasiecznej. Brak doświadczenia i nieruchawe ciało nie pozwala dobrze przewidzieć, ile czasu zajmie ta dość prosta praca. A zajęła cały boży dzień. Bardzo pracowity i udany dzień pszczelarski.</p>
<p>Druga połowa maja, rozpoczęta praktykami w Pszczelej Woli, a dalej czerwiec, spodziewam się, że będą kluczowe dla powodzenia tegorocznego planu. Nie będziemy mieć dosyć czasu na podrapanie się w tyłek.</p>
<p>Sezon się rozpoczął.</p>Pogoda nas nie rozpieszcza2017-05-09T23:59:00+02:002017-05-09T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-05-09:/2017/2017-05-09_pogoda-nie-rozpieszcza.html<p>Pogoda nas nie rozpieszcza, oj nie rozpieszcza... Niezmiennie zmienna, mokra, wietrzna i chłodna, czyli znowu klęska żywiołowa polskiego rolnika: wiosna. Tym razem na wiosnę mamy przedwiośnie.</p>
<p>Zacznę od podsumowania wydarzeń ostatniego tygodnia.</p>
<p>Konrad z rodziną ujechali w siną dal i pozostawili nas nieutulonych w żalu, że tak krótko to trwało …</p><p>Pogoda nas nie rozpieszcza, oj nie rozpieszcza... Niezmiennie zmienna, mokra, wietrzna i chłodna, czyli znowu klęska żywiołowa polskiego rolnika: wiosna. Tym razem na wiosnę mamy przedwiośnie.</p>
<p>Zacznę od podsumowania wydarzeń ostatniego tygodnia.</p>
<p>Konrad z rodziną ujechali w siną dal i pozostawili nas nieutulonych w żalu, że tak krótko to trwało. Ale pszczół to nie obchodzi. W święto pracy zatem uruchomiłem finalnie pakę jako podwórkową rojołapkę.</p>
<p><img alt="olejek trawy cytrynowej do paki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-01-olejek_trawy_cyt_do_paki.jpg" /></p>
<p>Zrobiłem to wg wskazówek mistrza łapania rójek, mistera Jasona Brunsa z kraju Indiana. Na ile zdołałem się zorientować, facet jeździ (lub jeździł) w pogotowiu, mieszka w malusieńkim miasteczku Brookville. W ramach pracy dobrze poznał okolicę, którą w przeliczeniu na kilometr kwadratowy zamieszkuje 10 razy mniej ludności niż w mojej okolicy. Bruns łapie kilkadziesiąt nowych rodzin rocznie. Czasem po kilka do jednej rojołapki.</p>
<p><img alt="olejek podano" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-01-olejek_podany.jpg" /></p>
<p>Jego metoda, to oprócz podania suszu, torebeczka strunowa z czymś chłonnym w środku, nasączonym olejkiem trawy cytrynowej. Nieduży otworek pozwala parować zapachom, ale jednocześnie nie za szybko.</p>
<p>Nie mam wielkich nadziei na sukces tego łowienia. Na razie podwórko odwiedza mnóstwo pszczół. Oczywiście, o ile pogoda dopisze na tyle, że pojawi się chęć wystawić czułki z ula. Ale zainteresowane są głównie kilkuset kilogramami pokarmu zimowego, jaki posprzątaliśmy z martwych uli i postawili po drugiej stronie trawnika, pod garażem. </p>
<p><img alt="Pszczoły szaleją na pokarmie zimowym" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-05-garaz_pszczoly_szaleja.jpg" /></p>
<p>Taka pogoda, że nic nie nektaruje, choć kwiatki pięknie kwitną, o ile nie pada. A pszczoły skądś te węglowodany brać muszą. Wyobrażam sobie sąsiada, jak z zadowoleniem zagląda pod powałki i liczy te plastry z nakropem. Wszyscy wokół narzekają na głód, liczą litry podanego syropu cukrowego, a on z dumą prawi "A moje znoszą, aż się kurzy! Pełne ramki, mosterdzieju!".</p>
<p><img alt="Paka i starter" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-01-paka_i_starter.jpg" /></p>
<p>W ramach przygotowań do akcji dzielenia rodzin naszykowaliśmy z Konradem starter do mateczników. Jako pełna rodzina wychowująca raczej się nie sprawi. W każdym razie nie wtedy, kiedy dostanie pełno mateczników, wedle zaprojektowanej płyty. Ale te pierwsze 24-48 godzin powinien dać radę, jeżeli uczciwie strząchnę tam młode pszczoły od buchwastów. Mam taką nadzieję.</p>
<p><img alt="Starter, zabrakło koreczków" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-01-starter09_plyta.jpg" /></p>
<p>Kiedy w zeszłym roku szykowałem się do nauki matkowodztwa, jak to nazywają nasi Bracia Więksi ze Wschodu, zaopatrzyłem się w mnóstwo zestawów podobnych do Nicota - koreczek, wtyczka, lokówka - komplecik do wychowu matecznika. Myślałem, że mam tego mnóstwo. Ale na jedną płytę matecznikową startera - zabrakło! Trzeba będzie kiedyś dokupić. Na początek 40 mateczników wystarczy, i tak nie umiem przekładać. Niech się przyjmie połowa, a będzie nieźle. Starter naszykowałem głównie z myślą o podróżowaniu w poszukiwaniu obiecującego materiału zarodowego u innych pszczelarzy. Są już w końcu w Polsce tacy, <a href="http://llapka.blogspot.com/">których rodziny żyją bez leczenia i po dwa lata</a>. Nie są to jakieś torpedy, ale żyją - jest od czego zaczynać. Może to trochę pomóc na starcie, a wejście w ogólnopolską sieć współpracy w hodowli pszczół odpornych i samowystarczalnych - <em>bezcenne</em>, jak mówią w reklamie (chyba).</p>
<p><img alt="Buchwasty noszą pyłek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y00Robert_buchwasty_nosza_pylek.jpg" /></p>
<p>Ponieważ pogoda nie nastraja na robienie podziałów, tak czy owak postanowiłem zrealizować plan powzięty tydzień wcześniej, kiedy odwiedziliśmy z Konradem rodzinę rozbitków na Y01 Las. Jedyna rodzina (jakoś zacząłem nazywać ją "rozbitkami"), która przeżyła zimę, zajmowała, tak na szybki rzut oka, 4 uliczki dadanowskie. I buczała zdenerwowana. Co wydawało się uzasadnione, skoro ul przeżywał atak mrówek.</p>
<p><img alt="Mrówki denerwują rozbitków" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y01Las_mrowki_panosza_sie.jpg" /></p>
<p>Zaczerpnąłem 3 ramki z czerwiem-głównie-krytym z rodzin buchwastowych. Szybko do nich zaglądałem, skoro już postanowiłem okraść je z czerwiu, nie miałem zamiaru dodatkowo ich denerwować - każda z nich miała co najmniej 4 ramki z czerwiem w różnych stadiach. Wedle konsultacji z kolegami - to niewiele, jak na ten moment roku. W niektórych okolicach Polski powinno to być już 8-10 ramek z czerwiem. Ale widziałem jaką-taką mieszankę, w tym jedną ramkę w pełni obsianą jajami. Co za radość! Po miesiącach oczekiwania wreszcie można sobie pogapić się na pracowite siostry. Stoi to w pewnej sprzeczności z moim tegorocznym planem na stromą krzywą uczenia się. Mianowicie, postanowiłem do pszczół nie zaglądać, o ile nie jest to bezwzględnie konieczne. Obserwacja wylotka i już. No, ale jak już robi się z nich odkład, ul i tak rozgrzebany, to przy okazji można sprawdzić, co i jak. W sumie równie dobrze mógłbym czytać fora internetowe: inni grzebią mocniej i dość szczegółowo opisują, co tam zobaczyli. Pokrywa się to mniej więcej z moimi obserwacjami. Pszczół nie trzymam pod domem, więc i tak nic mi to nie da, jak już zechcą się roić.</p>
<p><img alt="Y01Las Rozbitki czekają na burzę" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-06-Y01Las_rozbitki_czekaja_na_burze.jpg" /></p>
<p>Zajechawszy do Y01 Las stwierdziwszy, że wielka chmura zawisłszy nad głową. Jawne ostrzeżenie przyrody gładko zignorowawszy.</p>
<p>Tymczasem rodzina rozbitków powoli już szykowała się do przetrwania burzy. Na wylotku kontrola lotów przestała akceptować starty, na potęgę zaczęło się przyjmowanie lądowań. Nie otwierałem daszka, szybciorem zaimprowizowałem ochronę przeciwdeszczową dla transportówki z ramkami od buchwastów. Certoląc się (przestanie, nie przestanie, o, grad wali!) zmokłem do nitki. W końcu deszcz z gradem i ulewą potrwał około półtorej godziny. Zdążyłem schronić się w aucie i dobrze znudzić.</p>
<p>Po powrocie na pasieczysko wreszcie mogłem sprawdzić, co wywołało to podenerwowane rzężenie rodziny rozbitkowej. Co się okazało? Otóż pół ula od drugiej ścianki zajęły mrówki! Jaja równo poukładane w komórkach plastrów, na dnie kolejna sterta. Czyżby to było siostrzane gniazdo? Mrówki spod drzewa założyły nową kolonię stopniowo wypierając Indian? W ogóle to jakiś mrówczy rok, spodziewam się dalszych kłopotów.</p>
<p><img alt="Bratnia współpraca w jednym ulu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-06-Y01Las_bratnia_wspolpraca_buchwast_i_rozbitki.jpg" /></p>
<p>Mrówki z ich jajami wysypałem w krzaki. Było już po burzy, poradzą sobie. Zapodałem pszczołom nowy korpus z dennicą (po martwych rodzinach zostało na pasieczysku do wyboru - do koloru) i dokonałem jakże ludzkiej ingerencji w gniazdo: 3 ramki z czerwiem własnym (mieszanka) umieściłem na środku (3), z boków dodałem 3 ramki z czerwiem i pszczołą buchwastową (6), dalej po ramce z pierzgą (8) na bokach i jeszcze rameczka z odsklepionym miodem (9 - komplet). Mam nadzieję, że w trakcie zabiegów nie zapodziałem nigdzie matki... Pół powierzchni pokryłem powałką z folii i na to położyłem drugi korpus 9-ramkowy Dadanta, który napełniłem następnymi odsklepionymi ramkami. Na to już poszedł daszek. Nie zajrzę do nich wcześniej niż za 4 tygodnie. W każdym razie tak bym wolał, ale czy wytrzymam?</p>
<p>Zaraz po trzaśnięciu daszkiem mogłem zaobserwować, jak pszczoły dwóch rodzajów zaczęły zgodnie wentylować, co widać na zdjęciu powyżej. Niektóre wystawiły gruczoł Nasonowa, ale nie wyglądało to na bezmateczność. Nie wiem, o co im chodziło. Po co wentylować zaraz po dobrym przewietrzeniu ula przez pszczelarza? W trakcie łączenia nie dymiłem mocno, bo podkurzacz mi się wytłumił podczas burzy, a nie miałem już ochoty ponownie go rozpalać.</p>
<hr />
<p>Prognozy pogody wciąż niekorzystne dla pszczelego rodzaju. Pszczelarze narzekają, niektórzy z rezygnacją już godzą się z losem. Ponieważ w tym roku nie planowałem zbiorów miodu, zamierzam realizować założone plany, czyli podziały, podziały, podziały. Ile się da. W <a href="http://kirkwebster.com/index.php/11-decemberconclusion">pismach Kirka Webstera</a> wyczytałem, jakie postanowienia przyjął w podobnym, zimnym i deszczowym, roku: mianowicie opóźnił wychów matek oraz podziały. I pasieka jakoś dała radę. Najwyraźniej ja też będę musiał zrobić podobnie. Nic na łapu-capu.</p>Wizyta mentora Konrada2017-04-30T23:59:00+02:002017-04-30T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-04-30:/2017/2017-04-30_wizyta-mentora.html<p>Weekend majowy zapowiadał się setnie i świetnie. Odwiedził nas Konrad z rodziną. Oznaczało to, że rodzina będzie się integrować, a my tup-tup i na pasiekę. Zatem nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, z dachu cieknie, wsiedliśmy w auto i najsampierw pojechaliśmy zakładać nowe pasieczyska.</p>
<p><img alt="Przyczepa od łódki wozi palety" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y06Baza_01.jpg" /></p>
<p>Do pomocy mieliśmy przyczepę po łódce …</p><p>Weekend majowy zapowiadał się setnie i świetnie. Odwiedził nas Konrad z rodziną. Oznaczało to, że rodzina będzie się integrować, a my tup-tup i na pasiekę. Zatem nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, z dachu cieknie, wsiedliśmy w auto i najsampierw pojechaliśmy zakładać nowe pasieczyska.</p>
<p><img alt="Przyczepa od łódki wozi palety" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y06Baza_01.jpg" /></p>
<p>Do pomocy mieliśmy przyczepę po łódce, która zajęła miejsce stolarni zamieniając ją na szkutnię. Czyli ogólnie wyszło na remis. Choć jednak wolę stolarnię od przyczepy...</p>
<p><img alt="Palety na Y06 Baza" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y06Baza_kondzio.jpg" /></p>
<p>Obfitość palet sprawiła, że tym razem ustawialiśmy je podwójnie, tj. jedną na drugiej. W ten sposób stanowisko jest o te 12cm wyższe, co może być zbawienne dla kręgosłupa. W kolejnych iteracjach zakupów palet mam nadzieję taką sytuację sprawić na wszystkich pasieczyskach.</p>
<p>W kolejnym okrążeniu na nowych pasieczyskach stanęły też puste ule z suszem: rojołapki. Rok zapowiada się kiepski, ale nie wolno tracić nadziei, że jednak coś w nie zechce się wsiedlić. Na Y05 Orzeszyn palety ułożyliśmy cokolwiek luźno - jeżeli będą mogły tak pozostać, będzie to najbardziej dla pszczół luksusowe z moich pasieczysk. Jak dowodzą badania Tomasza Seeleya, im rzadziej rozstawione ule, tym pszczoły lepiej się wiodą.</p>
<p><img alt="Y05 Orzeszyn - rojołapka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-30-Y05Orzeszyn_ul_rojolapka.jpg" /></p>
<p>Po rozgrzewce w postaci noszenia, zniszczeniu podwozia w niskozawieszonym Seacie (w sumie też rozrywka), odrobinie chlapaniny błotnej, mnóstwie impresji, pomysłów i dyskusji, przyszła kolej na odwiedziny toczka Y04 Dobiesz. Stoją tam stare Dadanty pozyskane ongi od Wujka Tomka. Puste, jak wszystkie nasze ule, za wyjątkiem jednego, który stoi gdzie indziej. I oto, co się okazało. Jakiś debil (albo inna forma intensywnego upośledzenia funkcji poznawczych w zakresie logicznego wnioskowania) ukradł... Papę z daszków!!! Z wierzchu wyglądała jakby metal, ale warstwa taka była naprawdę cieniutka. Znakiem tego w tym miejscu przez następne lata mogą stać tylko ule z daszkami z papy. Lub folii budowlanej. Nic, co wygląda na metal, nie może się tam pojawić. Ludzkość nie przestaje mnie zadziwiać.</p>
<p><img alt="Ukradli papę z daszków dadanów!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-30-Y04Dobiesz_debile_ukradli_pape_z_daszkow.jpg" /></p>
<p>Z lekka podłamany odpaliłem maszynę i pokierowałem na Y02 Nowinki, gdzie znajdowały się ładnie naszykowane puste stanowiska pod nowe ule - zimą to właśnie tam <a href="2016-12-10-Pszczoly_topione.md">bobry urządziły pszczołom nurkowanie</a>. Chciałem się pochwalić (tak na pocieszenie) przed Konradem, jakie to ja mam ładne pasieczyska. A przy okazji przedyskutować, czy to miejsce nie jest aby trochę za bardzo zacienione. Ale problem, wydaje się, sam się rozwiązał: cień bardzo się zredukował za sprawą niezapowiedzianych prac leśnych. Wszystko rzucone w krzaki, a środkiem toczka poprowadzono improwizowaną drogę dla Fadromy. Niezapowiedziana zrywka. Muszę zadzwonić do pani leśniczej i zapytać się, dlaczego zapomniała mi powiedzieć. Do trzech razy sztuka - jeżeli to miejsce wytnie mi kolejny numer, znakiem tego trzeba się stamtąd zwijać na zawżdy. Ale i tam ustawiliśmy rojołapkę - obsikane miejsce się liczy, a wokół stoi kilka pasieczysk, może coś wpadnie.</p>
<p><img alt="Znowu zniesione pasieczysko na Nowinkach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-30-Y02Nowinki_znowu_nie_ma_dojazdu.jpg" /></p>
<p>W końcu, po obowiązkowej wizycie w Muzeum Powstania Warszawskiego (Phi! Jakby to miało większy walor edukacyjny od pszczół! Też coś!), aby dzieci mogły pozbierać sobie kartki z kalendarza, wróciliśmy do pszczelarstwa.</p>
<p><img alt="Mrówki panoszą się wśród rozbitków" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y01Las_mrowki_panosza_sie.jpg" /></p>
<p>Najsampierw odwiedziliśmy Y01 Las, aby sprawdzić, jak się miewa rodzina rozbitków, czyli ta jedyna, co przeżyła nam zimę. Żyje, wyżera powoli ramki z miodem i ciasto (dostały do wyboru), ale bzyczy podenerwowana, pewnie dlatego, że duże, czarne, leśne mrówki przypuściły natarcie na ich ul (mają mrowisko ok. 10m od pasieczyska, ale w zeszłym sezonie nie przeszkadzały). Jeżeli dożyją do następnego weekendu, wzmocnię je dwiema (a kto wie, może i trzema?) ramkami z czerwiem krytym od buchwastów, może w sile lepiej sobie rozstrzygną wszelkie problemy.</p>
<p>Muszę powiedzieć, że pogoda była niezła. Złe było tylko moje oblicze, kiedy dowiedziałem się, że Konrad z rodziną znikają przed upływem długiego weekendu. Ale co robić - takie dziś mamy parszywe czasy, że ciągle człowieka do roboty gonią, jak nie przymierzając, konia pociągowego. I tak rzutem na taśmę zdążyliśmy jeszcze tylko zmajstrować starter do wychowu mateczników na wyjeździe.</p>
<p><img alt="Starter z ustawionym układem WL" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-05-06/2017-05-01-starter03_uklad_WL.jpg" /></p>
<p>Zapomyślany został tak szprytnie, że można go użyć wkładając mu ramki wielkopolskie, albo zanderowskie. Zależnie od potrzeby należy usunąć wstaweczkę skracającą przestrzeń. Pozostało mi tylko przygotowanie płyty, na której umieszczę koreczki do przesadzania larw. Na to już nie wystarczyło czasu.</p>
<hr />
<p>Bardzo to szczegółowa opowieść, ale nie robię tego bez celu. Otóż sam startuję w świat pszczelarski i widzę, że brakuje tych prawdziwie początkujących wrażeń. Pamiętam, jak zaczynaliśmy pierwszy sezon i dostawaliśmy mądre rady typu "daj im więcej suszu" - kiedy my nie mieliśmy suszu, bo niby skąd? Mam nadzieję, że moje zapiski pasieczne rozjaśnią kilka ciemnych kątów, z których wyłącznie składają się pierwsze lata pszczelarskie.</p>Święta, święta i po świętach2017-04-17T23:59:00+02:002017-04-17T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-04-17:/2017/2017-04-17_swieta-i-po-swietach.html<p>W zasadzie nie ma o czym pisać. Pszczoły przedwojenne robią, co do nich należy, a pogoda pod psem, więc mają niewielki wybór. Dostały po placku z ciasta, więc w razie czego mają opał. O pyłek muszą się same postarać.</p>
<p><img alt="Na Zjeździe nie mogło się odbyć bez zwiedzania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-01_01-zjazd_w_muzeum.jpg" /></p>
<p>Na początku kwietnia odbył się zjazd Wolnych Pszczół, w którym miałem …</p><p>W zasadzie nie ma o czym pisać. Pszczoły przedwojenne robią, co do nich należy, a pogoda pod psem, więc mają niewielki wybór. Dostały po placku z ciasta, więc w razie czego mają opał. O pyłek muszą się same postarać.</p>
<p><img alt="Na Zjeździe nie mogło się odbyć bez zwiedzania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-01_01-zjazd_w_muzeum.jpg" /></p>
<p>Na początku kwietnia odbył się zjazd Wolnych Pszczół, w którym miałem zaszczyt uczestniczyć. Nocne Polaków rozmowy, ultrapoważne obrady Zgromadzenia Ogólnego, podjęte ważkie postanowienia. Zabawa przednia, w sam raz dla pana po 40-tce. Wizyta u Grzesia, nastarszego wiekiem i stażem pszczelarza w naszym gronie, jak zwykle nastroiła romantycznie. Jak się zobaczy taką pasiekę, wracają dumania o Kubusiu Puchatku i człowiek popada w regres do czasów dzieciństwa.</p>
<p><img alt="Prezent od Łukasza dla Grzesia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-01_02_prezent_odlukasza.jpg" /></p>
<p>Łukasz, nasz prezes, sporządził dla Grzesia kolejny eksponat do jego kolekcji: dziuplankę czyli bezdenkę. W tym wypadku dorobił dno, ale osiatkowane, więc się nie liczy. Grzesiowi pomysł bardzo się spodobał i zamierza zapszczelić kłodę jeszcze w tym sezonie. Jak to wyjdzie, zobaczymy może już jesienią.</p>
<p>Poprawa pogody na początku kwietnia przygnała mi do ogródka pszczoły od sąsiada, chętne zająć się tymi kilogramami odzyskanego zimowego pokarmu po padłych rodzinach.</p>
<p><img alt="Pszczoły rabują" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-02_u_nas_pszczyly_rabuja.jpg" /></p>
<p>Nie mam nic przeciwko temu, że sobie coś tam uszczkną, bo obserwacyjnie stwierdziłem, że biorą bardzo mało - aż dziw.</p>
<p>Pracy przy pasiece sporo, bo znowu pojawił się stryj Niedoczas. Trzeba narobić daszków, korpusów... A teraz jeszcze zdemontować stolarnię i wymyślić, co dalej. Bo bez stolarni nie damy rady.</p>
<p><img alt="Eliza i ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-14_eliza_pakuje_ule.jpg" /></p>
<p>W międzyczasie przyjechała porcja buchwastów, czyli dawczyń czerwiu, z których, mam nadzieję, będzie można zbudować sporą liczbę nowych rodzinek i zaopatrzyć w matki pochodzące z nieco bardziej obiecujących linii genetycznych. Wyprawa, do jakiej już powinniśmy się przyzwyczaić: najpierw czekanie z gotowymi ulami, potem długa podróż i wreszcie powrót bliżej świtu niż wieczoru. Zmęczenie, ale i satysfakcja z wykonania dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty.</p>
<p>Buchwasty są takie, jak się należy: duże rodziny, dobrze zakarmione. Na pasiece powielacza pszczół stały sobie po kilkaset na pasieczysku, w dwóch szeroko (na przyczepę z traktorem) rozstawionych rzędach. W każdej było co najmniej 4 ramki z czerwiem krytym. Właśnie się wygryza. Pomiędzy ramkami w każdej rodzinie przynajmniej dwa paski pachnące jak gabinet dentystyczny. Na dnie kupa cukru. </p>
<p><img alt="Pasieka zawodowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-14_pasieka_zawodowca.jpg" /></p>
<p>Pasiecznik miał ich tyle, że wydaje klientom tylko wskazówkę: "Proszę brać z pierwszego rzędu. Jeżeli rodzina się nie podoba, proszę brać następną. Co kilka proszę ul zostawić, żeby pszczoły miały się dokąd nalatywać." Proste? Proste. Tak się robi pszczoły, proszę państwa.</p>
<p>Jakie by nie były, mam nadzieję, że będą plenne i rodziny szybko spuchną, aby było z czego dzielić. </p>
<p><img alt="Przegląd buchwastów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-04-30/2017-04-29-Y00Robert_buchwasty_git.jpg" /></p>
<p>Jedna z zakupionych rodzin wykazuje się iście nie buchwastowym temperamentem. Postanowiłem ją zarezerwować dla siebie - może sprawi się lepiej w procesie przetrwania, bo względem pozostałych złudzeń nie mam - bez protezowania odporności chemią osypią się jak cukier-puder na pączki ostatkowe...</p>
<p>A na dworze chłód.</p>
<p>Tak czy owak postawię im na górę po korpusie z ramkami, żeby miały dokąd się rozwijać. Założenie mam takie, że mają urosnąć, a potem im zacznę podkradać rameczki z czerwie</p>
<p>Na razie pogoda nie nastraja na odkłady. Do majówki ma się nieco ocieplić. Mam nadzieję, że to będzie właściwy moment, żeby zacząć. Tak czy owak, Zimna Zośka to kolejne 2 tygodnie. Z lektury wynika, że jak skisło do teraz, to już nie ma się co podniecać, niech pszczoły robią, co konieczne, aby przetrwać ten niekorzystny splot okoliczności. Po Zimnych Ogrodnikach będzie jeszcze sporo czasu na zabawę w hodowlę, tyle, że harmonogram trzeba będzie nieco zacieśnić. Raczej pójść w hodowlę matek, niż w łokełeje...</p>
<hr />
<p>Tu dygresja - wyjaśnienie: dzielenie jest powszechnie uznanym sposobem pomnażania pogłowia pszczół licząc podstawową jednostką, jaką jest rodzina pszczela w ulu, czyli pień. Pień dzieli się na macierzak (czyli ul, z którego pochodzi wydzielona część) oraz odkład (czyli wydzielona część rodziny, z której kiedyś powstanie nowa rodzina pszczela). Macierzak tradycyjnie pozostaje w miejscu, w którym stał, a odkład jest - odkładany właśnie - na nowe miejsce.</p>
<p>I tu pojawia się pewna trudność, bo rzeczywistość oczywiście jest odrobinę bardziej skomplikowana.</p>
<p>W polskiej nomenklaturze pszczelarskiej uznaje się następujące typy odkładów (skrótowo "odkład" oznacza zarówno rzeczownik, jak i czasownik):</p>
<ol>
<li><strong>Odkład na matecznik</strong>: zabrane z macierzaka ramki z czerwiem na wygryzieniu i obsiadającą pszczołą dostają matecznik na wygryzieniu. Młoda matka się wygryza, a pszczoły dbają, aby się unasienniła i w ten sposób zakładają z siebie nową rodzinkę.</li>
<li><strong>Odkład przez nalot na matkę</strong>: zabiera się z macierzaka ramki z młodym czerwiem (otwartym) oraz czerwiącą matką. Ponieważ zabrana część posiada "starą" matkę, uważa się ją za macierzak. Czyli odkład (czasem w nowym ulu) posiadający ograniczony zasób plastrów z czerwiem na wygryzieniu stoi na miejscu macierzaka. Sprawia to, że przylatuje doń pszczoła "terenowa", czyli zbierająca miód i pyłek. Jest to najstarsza pszczoła, najbardziej doświadczona, więc czy poda się jej nową matkę, czy matecznik na wygryzieniu, i tak sobie poradzi. Tak postaje nowa rodzina na starym miejscu.</li>
<li><strong>Odkład z matką</strong>: do odkładu zabiera się ograniczoną liczbę ramek (czasem zaledwie jedną), ale koniecznie wśród nich musi być ta, na której znaleźliśmy matkę. Cała reszta zasobu pozostaje na miejscu, musi posiadać plastry z jajami i młodym czerwiem, aby wyhodować sobie matkę. "Stara" matka musi niemal od zera budować rodzinę, gdy "porzucona" część zawiązuje nową rodzinę.</li>
<li><strong>Podział na pół lotu</strong>: Macierzak przesuwa się o pół szerokości i dostawia do niego nowy ul. Plastry z czerwiem i jajami dzieli się mniej więcej po równo. Pszczoła lotna "terenowa" wracając z pola naleci się też mniej więcej po równo na oba ule. W jednym z uli pozostaje "stara" matka, do drugiego można podać nową, matecznik, albo nic, niech sobie same wyhodują.</li>
</ol>
<p>Jak widać, w polskiej metodzie odkłady brzmią bardzo skomplikowanie, a różnią się głównie celem, dla którego się je tworzy. Generalnym celem jest zwiększenie liczby rodzin pszczelich w sezonie inną metodą niż naturalna rójka. Ale odkład nr 1 służy do zmniejszenia macierzaka, aby rozładować nastrój rojowy. Odkład nr 2 stosuje się w dużych, silnych rodzinach, również aby zapobiec, albo rozładować nastrój rojowy. Odkład nr 3 najlepiej robić wiosną, w szczycie rozwoju rodzin. Również zapobiega rójce. Ale jest też doskonałym pomysłem na zbiór miodu - macierzak pozbawiony matki mniej uwagi poświęca na wychów czerwiu, więc więcej pszczoł może skierować do zbiorów. Odkład nr 4 stanowi praktyczny sposób powielania pogłowia unikając możliwie wynikających z tego faktu strat w miodobraniu.</p>
<p>Tymczasem w np. w nomenklaturze amerykańskiej mamy też podział ze względu na zachowanie pszczelarza podczas tworzenia odkładu!</p>
<p>Otóż wyróżnia się tam np. odkład tradycyjny, który polega na tym, że po prostu zabieramy jeden z dwóch korpusów gniazdowych na nowe miejsce. Po kilku dniach przychodzi pora stwierdzić, która z podzielonych części zachowała matkę. Wtedy można zdecydować, czy do tej drugiej kupujemy nową matkę, czy pozwalamy jej wyhodować własną. </p>
<p>Innym typem jest "walk away split", czyli na nasze można przełożyć "zrób odkład i chodu" - ale chodzi tu po prostu o to, że nie podajemy żadnej matki, ale z założenia każemy wyhodować własną. Czyli zabieramy z macierzaka ramkę z jajami i młodym czerwiem, ramki z czerwiem na wygryzieniu, ramki z pokarmem, wszystko z pszczołami, wkładamy do nowego pudełka i... odchodzimy. Na trzy tygodnie. Pszczoły, z zapasem pokarmu, pozostawione same sobie, znakomicie sobie poradzą. Ten typ odkładu nazywam zwykle i przekornie "<strong><em>łokełejem</em></strong>", bo nazwa krótka i dźwięczna, a sposób generalnie w polskim (i nie tylko) pszczelarstwie nie zalecany. Za to w każdym (także polskim) pszczelarstwie naturalnym wręcz uwielbiany.</p>
<p>Czyli koniec dygresji.</p>
<hr />
<p>Czyli modyfikacja planu przez chłody kwietniowe polegać będzie raczej na tworzeniu bardziej tradycyjnych odkładów oraz hodowli matek, niż oszczędnych łokełejów, które są z punktu widzenia pracochłonności o wiele atrakcyjniejszym rozwiązaniem.</p>
<p>A dlaczego w ogóle rozważam hodowlę własnych matek, w oparciu o te pszczoły przedwojenne oraz moją rodzinę rozbitków przetrwałą po zimie, zamiast zainwestować, jak się patrzy, w dobre, selekcjonowane, matki hodowlane, np. buchwasty? Otóż z kilku powodów:</p>
<ol>
<li>Przekonuje mnie twierdzenie Michaela Palmera, że własne matki są nie gorsze, a czasem lepsze od kupnych (tak było z prawie wszystkim w czasach mojego dzieciństwa, widocznie zostałem bezpowrotnie skrzywiony).</li>
<li>Jest to doskonała okazja, aby nauczyć się czegoś nowego.</li>
<li>Własne matki to kolejny element samowystarczalności pasieki, która to koncepcja bardzo mi odpowiada.</li>
</ol>
<p>Czyli pogoda pod psem, pszczoły grzeją odwłoki w ulu, zamiast zbierać pierwszy pożytek towarowy i dążyć do wyrojenia się, a ja i tak jestem w organizacyjnym niedoczasie. Witamy w nowym sezonie pszczelarskim, anno domini 2017.</p>Przedwojenne pszczoły przyjechały2017-03-28T23:59:00+02:002017-03-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-03-28:/2017/2017-03-28_przedwojenne-przyjechaly.html<p>Jedna żywa rodzina to już niezły start w kolejny sezon pasieczny. Ale w zeszłym przekonaliśmy się, że jeżeli nie będziemy mieć dużo pszczół, to tę jedną zamęczymy naszą troską. Po prostu mamy ograniczony zasób miłości, którym możemy się z pszczołami podzielić. Zatem, jeżeli będzie ich więcej, to każda dostanie mniejszą …</p><p>Jedna żywa rodzina to już niezły start w kolejny sezon pasieczny. Ale w zeszłym przekonaliśmy się, że jeżeli nie będziemy mieć dużo pszczół, to tę jedną zamęczymy naszą troską. Po prostu mamy ograniczony zasób miłości, którym możemy się z pszczołami podzielić. Zatem, jeżeli będzie ich więcej, to każda dostanie mniejszą porcję. Co z pewnością wyjdzie większości na dobre. Jak wiadomo, miłość ludzka na pstrym słoniu jada. Albo jakoś tak.</p>
<p><img alt="Pusta paka po przewozie pszczół" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/01_pusta_paka.jpg" /></p>
<p>Wyprawa po pszczoły była dla mnie przeżyciem samym w sobie z kilku powodów. Po pierwsze, jechałem sam, co w życiu w ogóle mi się rzadko zdarzało, a dziś jestem przekonany, że powinno znacznie częściej. Częściej powinienem robić różne rzeczy sam, samiuteńki, bez pomocy, bez wsparcia. To poważna lekcja, bez której nie ma mowy o dojrzałości. Po drugie, aby wyprawa mogła dojść do skutku, trzeba było całą rzeczywistość odpowiednio dopasować. To była już druga sztuka, której nie opanowałem, a musiałem się nią posłużyć w ten rześki weekend połowy marca. Aby zostać samemu, a istoty ode mnie zależne znalazły się pod opieką innych. Po trzecie, kolega pożyczył mi na wyprawę swój dostawczak, którym nigdy przedtem nie jeździłem. To już była trzecia, choć marginalna sztuka - powożenie nowym pojazdem. Po czwarte, popsuła mi się nawigacja, mapy nie miałem, więc musiałem sobie przypomnieć, jak żegluje się wedle słońca i gwiazd. Oraz pytając o drogę tubylców.</p>
<p>Czyli było wesoło, podsumowując. Poza zdjęciem pustą, rozładowaną paką dostawczaka, nie mogę podzielić się żadnymi widoczkami z tej wyprawy. Zajęty byłem pracą, a nie robieniem zdjęć.</p>
<p>Na wyprawę zabrałem cztery specjalnie do tego celu złożone pudła z półkorpusów.</p>
<p><img alt="Skrzynki na pszczoły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/09_skrzynki_na_nowe_rodziny.jpg" /></p>
<p>Składały się z czterech półkorpusów postawionych na dwudzielnej dennicy nukleusowej, z przeciwbieżnymi wylotkami. To skrót dla inżynierów. Czyli cztery uliki powinny wystarczyć, aby zabrać osiem rodzinek odwiniętych ze śpiworów po zimie.</p>
<p><img alt="Wnętrze skrzynki na pszczoły" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/10_wnetrze_skrzynki.jpg" /></p>
<p>To wszystko było dostosowane do opisanych przez sprzedawcę ramek-samoróbek, którymi od czterdziestu bez mała lat się posługiwał.</p>
<p>Dodatkowo zabrałem cztery uliki jednokorpusowe z ramką Zandera, a to w celu zamówienia u niego jeszcze czterech rójek, do odbioru zapewne w czerwcu. I dobrze się stało, że pojechałem dostawczakiem, i zabrałem te uliki ze sobą. Dzięki temu mogłem zabrać zaplanowane osiem rodzinek.</p>
<p>Przeładunek pszczół z uli do moich skrzynek zabrał nam trzy godziny. W powrotnej drodze było ciemno, więc na pasieczysku znalazłem się dopiero po dziesiątej wieczorem. Cała wyprawa trwała bite dwanaście godzin. Po półtorej godziny na rodzinę. Można wytrzymać.</p>
<p>Skoro jednak znowu staliśmy się właścicielami pasieki nieco większej niż zupełnie mikra, trzeba było wrócić do roboty.</p>
<p><img alt="Wieczorne klecenie ramek" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/15_wieczorne_ramki.jpg" /></p>
<p>Zatem po zachodzie słońca, kiedy dzieci wędrowały do siebie grzecznie życząc rodzicom dobrej nocy, my, nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie korpusy i ramki, przeszkadzaliśmy im w zasypianiu z zapałem bijąc młotkami po tych głupich łebkach gwoździków. Do pierwszego błagalnego krzyków "Dajcie nam wreszcie spać!". W jeden wieczór można, bez pośpiechu i jednym okiem zerkając na jakiś film z jutuba, wyprodukować około 40 sztuk kompletnych, odrutowanych ramek. Czyli od weekendu do weekendu będzie tego już 200. Ponieważ jeden ul Zandera potrzebuje ich 30 sztuk, znakiem tego w ciągu tygodnia możemy zaopatrzyć 6,6666(6) uli. W rzeczywistości prędkość ta jest odrobinę mniejsza, bo wplątują się różne tak zwane okoliczności.</p>
<p>Tak czy owak, w sobotę 25 marca 2017 roku pszczoły zostały rozstawione na tymczasowym pasieczysku. We wtorek 28 pojechaliśmy przesadzić cztery rodzinki na docelowy format Zandera. Dzień był ciepły i nawet słoneczny, a pszczoły najwyraźniej szybko się obleciały i znalazły te stare, piękne wierzby w pobliżu, na co bardzo liczyłem.</p>
<p><img alt="Pięknie noszą pyłek z wierzby" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/02_pylek_z_wierzby.jpg" /></p>
<p>Wystarczyły im zaledwie dwa dni, żeby solidnie pokleić ramki ze sobą naprawdę dużą ilością propolisu. Zauważyć należy jednak, że było ich sporo na względnie niewielu ramkach.</p>
<p><img alt="Na starych ramkach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/08_wisza_na_starych_ramkach.jpg" /></p>
<p>Praca polegała na wykonaniu sekwencji czynności:</p>
<ul>
<li>odstawić dotychczasową skrzynię</li>
<li>podstawić na jej miejsce nowy ul</li>
<li>wyjąć ramki wąsko-wysokie i strzepnąć z nich pszczołę do nowego ula</li>
</ul>
<p><img alt="Eliza pszczelarka (bis)" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/10_Eliza_pszczelarka_bis.jpg" /></p>
<ul>
<li>zabrać ramki na stronę i tam wykroić plastry</li>
<li>wykrojone plastry załadować do specjalnie przygotowanych ramek</li>
</ul>
<p><img alt="Eliza wykrawa plastry" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/06_Eliza_wykrawa_plastry.jpg" /></p>
<ul>
<li>zwrócić nowe ramki rodzinom</li>
</ul>
<p>Pszczoły zachowywały się po prostu wzorowo. Jeżeli to jest to "ostrzejsze" zachowanie, to w zeszłym sezonie zaliczaliśmy je do "łagodnych". Przez cały czerwiec do pszczół chodziłem w dodatkowych warstwach zbroi, a i tak zaliczałem trafienia. Myślę, że były to nie tylko objawy głodu, ale też choroby, która wykończyła je zimą.</p>
<p>No, zobaczymy, jak będzie w tym roku.</p>
<p>Wytrząsane ramki gubiły mnóstwo świeżego nakropu. Myślę, że mogę pszczołom dać spokój przynajmniej na dwa tygodnie. </p>
<p><img alt="Tego pyłku jeszcze w sobotę nie było" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-28/07_tego_pylku_w_sobote_nie_bylo.jpg" /></p>
<p>Nie dość, że pożytek z wierzby mają zapewniony, pyłku noszą na potęgę, to mają jeszcze trochę zeszłorocznych zapasów.</p>
<p>Możemy się skoncentrować na innych aspektach pszczelarstwa, czyli produkcji kolejnych korpusów, ramek, ustawianiem docelowych pasieczysk i takimi tam, pierdółkami.</p>
<p>Do roboty!</p>Wiosenne pasiątki2017-03-12T23:59:00+01:002017-03-12T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-03-12:/2017/2017-03-12_wiosenne-pasiatki.html<p>Czas mija i wiosna coraz bliżej. Zima nie była łaskawa dla pasieki. Ostatecznie z początkiem marca przy życiu ostała się tylko jedna rodzina - nasze złotka pszczelarskie, które trzeba teraz hołubić i chuchać, i dmuchać, i modlić się, i starać, bo to nasze złoteczka, złotenieczka. Które, kiedy tylko czas rójek nadejdzie …</p><p>Czas mija i wiosna coraz bliżej. Zima nie była łaskawa dla pasieki. Ostatecznie z początkiem marca przy życiu ostała się tylko jedna rodzina - nasze złotka pszczelarskie, które trzeba teraz hołubić i chuchać, i dmuchać, i modlić się, i starać, bo to nasze złoteczka, złotenieczka. Które, kiedy tylko czas rójek nadejdzie, zaraz rozmnożymy, ile wlezie. Bo to jest jedyna rodzina, która najwyraźniej w naszej okolicy podjęła właściwe decyzje, aby przetrwać. Mimo starań niedoświadczonych pszczelarzy.</p>
<p><img alt="Y01U16 żyje i lata!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-05/04_y01las_u16_lata.jpg" /></p>
<p>A nawet wbrew naszym staraniom. Zastanawiałem się, czemu biedactwa wolą latać górnym wylotkiem, zamiast dolnym. Otóż górna dziura kieruje do korpusu, w którym nic nie ma (jesienią służył do karmienia). Parę tygodni temu, kiedy jeszcze mrozy siarczyste i śnieg powlokły zimną bielą rozłogi łąk mazowieckich, położyliśmy rodzince kawałek ciasta i powiesiliśmy ramkę pokarmową. Teraz widać, że wędrówki na górę w celu pożywienia się spowodowały także wybór górnego wylotka w celu dokonania oblotu oczyszczającego. Co nawet niedoświadczone oko laika łacno może rozpoznać po brązowych plamach na progu.</p>
<p>Odwiedziny na pasieczyskach w celu sprzątania to, można tak rzec, rozrywki męskie na świeżym powietrzu. Tej wiosny jest nieco więcej wody w przyrodzie, więc na Y04 Dobiesz ciężarówka zakopała się podczas próby nawrotu w polu nawłociowym. A mój seat spalił sprzęgło próbując ją wyciągnąć z dołka, który sobie wykopała. Zdecydowanie nie był to dobry pomysł. Skończyło się na lewarowaniu, podkopywaniu i cięciu na części starej palety. Dzięki ciężarówce udało się w ciągu jednego dnia zwieźć większość ramek pokarmowych, które mamy zaplanowane do przerobienia na inny format.</p>
<p><img alt="Kilkaset kilo ramek z pokarmem do przerobu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-05/07_przewozimy_korpusy.jpg" /></p>
<p>Ostatnie pasieczysko do uprzątnięcia, czyli Y01 Las, tam, gdzie ciągle żyje nasza ostatnia rodzina - uprzątnięte w 90%, resztę dopracuje się, jak przyjadą pszczoły. Rodzina U16 z córką bałtyckiej FX krainki (czyli, w pszczelarskim żargonie - nie mam pojęcia, skąd się wzięła i od kogo pochodzi), która przeżyła jako jedyna, wyglądała sprawnie. Po konsultacjach w czasie ferii zimowych u mentora, kiedy wypiliśmy dwie skrzynki piwa i przerobiliśmy na pile dwa kubiki drewna, postanowiłem podać im pyłek w ramce, żeby dostały większy zapas białka do rozwoju. Przy okazji sprzątania zatem ostatniego pasieczyska, nie robiąc przeglądu (bo co mi po tym?), dobrałem się do ula. Zabrałem ze sobą tylko osłonę na głowę, bo, panowie i panie, jestem przecież już <strong>starym pszczelarzem</strong>, w końcu inauguruję drugi sezon, co nie? To ja już, panie dzieju, z pszczołami jestem bardziej niż na <em>ty</em>.</p>
<p><img alt="Y01U16 Obsrany próg domu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-05/03_y01las_u16_zyje.jpg" /> </p>
<p>Usuwanie górnego korpusu poszło sprawnie, ale jak zabrałem im powałkę, to wystartowały Hurricany i zaczęło się strzelanie. Pozostało tylko krzyczeć "<em>Aua!</em>" i czynić powinność udając, że nic się nie dzieje. Przy okazji zatem mogłem się zorientować, dlaczego wolały górny wylotek od dolnego: w gnieździe już chyba słabo z pokarmem (<em>Aua!</em>). Złapałem ramkę, która nie wyglądała na obsiadaną i była suchutenieczka (<em>Aua!</em>). W zamian wstawiłem ramkę z pyłkiem, delikatnie zamknąłem (<em>Aua!</em>). Z zeszłego sezonu pamiętałem, że pszczoły jak Polacy - głodne, to złe. Do górnego korpusu wstawiłem im zatem jeszcze 3 dobre ramki z pokarmem po padłych rodzinach, a obok zostawiłem cały korpus do wyrabowania, bo już latały po umarlakach (<em>Aua!</em>), a większość zaplanowaliśmy zabrać do przesortowania i przerobu na Zandery. Rodzinka zatem została zaopatrzona dobrze, choć bez przesady. Chciałbym, aby ta rodzina przeżyła bez leczenia, skoro jako jedyna podjęła właściwe decyzje co do zimowli na naszym terenie. Niech rośnie szybko, żeby można było z niej zrobić co najmniej sześć.</p>
<p>Wiosenne powitanie z przeżyłą rodziną kosztowało mnie łącznie kilkanaście nakłuć jadem pszczelim. Następnego dnia miałem problem z dotknięciem kciuka małym palcem, tak mi spuchła jedna z dłoni. Druga trochę mniej, ale też nie najgorzej.</p>
<p><img alt="Ręka niemowlaka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-05/05_reka_niemowlaka.jpg" /></p>
<p>Opuchlizna trzymała się przez kilka dni. Znakiem tego jeszcze trochę za wcześnie na popisy z pszczelarstwem bez rękawiczek. Cóż, może w następnym cyklu, czyli za rok?</p>
<p>Wiosna zbliża się wielkimi krokami, więc prawie codziennie spędzam kilka godzin w warsztacie i staram się choć trochę popchnąć prace. Bo jest tego trochę.</p>
<ul>
<li>Ramki do selekcji - karmowe wybrać do wycięcia i wprawienia w Zandery, resztę przetopić.</li>
<li>Korpusy Dadanta do przeróbki - żeby pasowały do uniwersalnej dennicy, nie miały felców, zębów, ani własnych wylotków, których sam nie zaplanowałem.</li>
<li>Ule wabiące rójki rozstawić na wszystkich pasieczyskach, przede wszystkim na tych do zapszczelenia w drugiej kolejności.</li>
<li>Ustawić pasieczysko Y03 Pilawa pod pszczoły przedwojenne - o ile już można się tam rozstawiać.</li>
<li>Kupić i przywieźć pszczoły przedwojenne. Potem przesadzić je na Zander. To dwie dniówki. I pewnie sporo żądeł w drugim etapie.</li>
<li>Posprzątać w warsztacie.</li>
<li>Przefrezować ścianki czołowe korpusów, żeby ramki luźno wchodziły, bo w całej serii wchodzą na lekki wcisk - stolarnia zrobiła je za dokładnie. Mój błąd, zbytnio zaufałem precyzyjnej, niemieckiej dokumentacji technicznej. A tu Polska jest, panie dzieju, tu nie ma nic na zicher!</li>
<li>Skręcać dalej korpusy, bo zaraz zacznie ich brakować!</li>
<li>Klecić, drutować ramki!</li>
<li>Zbudować ze 30 daszków. A właściwie to tyle, ile jest dennic. Trzeba to dokładnie policzyć. Do tego poprzerabiać stare daszki dadanowskie, może się da, to nie trzeba będzie robić nowych.</li>
<li>Zbudować prototyp transportówki Zandera (projekt już jest).</li>
<li>Przebudować (ocenić, czy jest sens) posiadane daszki dadanowskie, żeby działały zgodnie z przeznaczeniem</li>
<li>Przewieźć wszystkie leżaki na Y04 Dobiesz, gdzie będą stały wszystkie leżaki. Wyszykować jeden, dwa pod łapanie rójek.</li>
<li>Kupić i przywieźć drugą partię pszczół - buchwastów spod Gniewa. Do przesiadki na Dadant i Zander.</li>
</ul>
<p>Nie koniecznie w tej kolejności, ale jakoś tak podobnie. I pewnie jeszcze o paru drobiazgach zapomniałem. Drobiazgach, z których każdy kosztuje kilka godzin pracy. </p>
<p>Mrozy styczniowo-lutowe przerwały dobrą passę w warsztacie. Niestety, klej do drewna nie działa przy -10st. Celsjusza. Trochę mnie to martwi. W zeszłym roku dzieliliśmy oszczędnie nie tylko z braku umiejętności (które i w tym roku nie plasują nas w czołówce pszczelarskich mistrzów), ale też z braku sprzętu. Zakładałem, że tym razem będziemy się po prostu kąpać w ulach. A na razie jest średnio. Ciągle dużo pracy przed nami.</p>
<p>W ostatni weekend udało mi się ukraść niedzielę na wiosenne prace pasieczne, czyli <strong>wiosenne pasiątki</strong>. Dłubiąc w warsztacie rozpocząłem pierwszy w życiu wytop wosku ze starych plastrów.</p>
<p><img alt="Ciepana robota" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/03_topiny_wosk.jpg" /></p>
<p>To tak ładnie wyglądało tylko na początku. Potem wszystko było oblepione woskiem zmieszanym ze zboinami. W międzyczasie wyszykowałem do końca pakę, czyli <a href="http://rcin.org.pl/Content/11406/WA308_7998_II6416_BARCIE-I-KLODY.pdf">staropolski ul stojący typu kłodowego</a> (patrz w linku od strony 68). Zmontowaliśmy ją z mentorem podczas feryjnej sesji stolarskiej w stodole. Pozostało ją dokończyć.</p>
<p><img alt="Paka powiat pułtuski, przedwojnie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/00_paka_org.jpg" /></p>
<p>Zaleszczenia zrobiłem ze starych beleczek z propolisem:</p>
<p><img alt="Paka zaleszczona" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/04_paka_zaleszczona.jpg" /></p>
<p>Górna beleczka ma stanowić granicę podbierania plastrów z miodem, dlatego jest pozioma i dosyć solidna. Ok. 20cm poniżej ramki do podwieszania plastrów. W opisie z <a href="http://rcin.org.pl/Content/11406/WA308_7998_II6416_BARCIE-I-KLODY.pdf">książki</a> stoi, że to boczna ściana pozwala się otwierać (albo, że w bocznej ścianie robi się oczko). Cóż, dokonaliśmy pewnych modyfikacji pierwotnego projektu. Nie mogliśmy się powstrzymać. W końcu mamy XXI wiek, nic nie może być proste!</p>
<p><img alt="Tylna ściana paki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/05_paka_tylne_wrota.jpg" /></p>
<p>Otwieraną tylną ścianę umyśliliśmy mocować na śruby motylkowe. Po przewiezieniu tego drewnianego pudła 500km na skuś Polski postanowiłem, że wrota muszą zostać przecięte na pół. I tak, o ile coś się w środku osiedli, przez pierwsze dwa lata nie ma po co zerkać przez dolne drzwi. Śruby motylkowe to dobry pomysł, ale w następnych pakach trzeba będzie lepiej przemyśleć mocowanie - stępiłem chińskie wiertło próbując przebić się przez zszywki w drewnie!!!</p>
<p><img alt="Paka ustawiona" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-03-12/06_paka_ustawiona.jpg" /></p>
<p>Zastanawiam się, czy nie wywiercić jeszcze jednego oczka - z 3-5cm ponad środkowym. Średnica 1-1,5cm to w razie czego łatwo zapropolisują.</p>
<p>Tak czy owak paka została ustawiona w dobrze nasłonecznionym miejscu, a od sąsiadki osłania ją duża tuja. Ponad nią bujają się korony lip, które, mam nadzieję, zwabią jakąś szukającą domu rójkę. Kompletację paki dokończyłem w ten sposób, że wrzuciłem do środka garść ciepłych zboin, żeby przesiąkła zapachem. Podwiesiłem też u powały 2 kawałki plastrów z pokarmem, żeby miały na start. Jak znowu się zaczną lotne dni, to zwiadowcy na pewno jacyś się pojawią i może się co złapie, to będę miał wylotek do obserwowania podczas obiadu.</p>
<p>I tak minął pracowity weekend. Z podsumowania wynika, że nie zrobiłem wcale tak wiele. Ale naszykowałem sobie wreszcie kompletne 8 półuli do transportu pszczół przedwojennych i 4 uliki do pobrania rójek, które zostawię dziadkowi, żeby mi je zasiedlił.</p>
<p>Jak się będzie różnić gospodarka roku drugiego od gospodarki roku pierwszego? W pierwszym roku żadna rada typu "podaj ramkę z miodem/pyłkiem/woszczyną" nie mogła zostać zastosowana. W tym roku problemem będzie, czy uda mi się je wszystkie porozdzielać pomiędzy nowe rodziny.</p>
<p>Czas leci, a roboty coraz więcej.</p>Pszelarskie ferie2017-02-25T23:59:00+01:002017-02-25T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-02-25:/2017/2017-02-25_pszczelarskie-ferie.html<p>Zima uderzyła raz, a dobrze - ale w styczniu. Dni mijały i tygodnie, mróz trzymał, jak się patrzy. Ale tym razem mazowieckie i dolnośląskie znalazły się na końcu listy rotacji zimowych ferii szkolnych. W ten sposób, zamiast na narty, pojechaliśmy w góry pszczelarzyć.</p>
<p>Tak czy owak zapakowaliśmy auto wszelkim sprzętem niezbędnym …</p><p>Zima uderzyła raz, a dobrze - ale w styczniu. Dni mijały i tygodnie, mróz trzymał, jak się patrzy. Ale tym razem mazowieckie i dolnośląskie znalazły się na końcu listy rotacji zimowych ferii szkolnych. W ten sposób, zamiast na narty, pojechaliśmy w góry pszczelarzyć.</p>
<p>Tak czy owak zapakowaliśmy auto wszelkim sprzętem niezbędnym do odbycia ferii zimowych (narty na wszelki wypadek też zostały zapięte na dachu) i po kilku godzinach trudnej drogi we mgle zostaliśmy gościnnie przyjęci przez państwa Zarembów (<a href="https://www.facebook.com/Bioapis-987562951359055/">Przedsiębiorstwo Pasieczne BioApis</a>) w ich posiadłości ziemskiej, w Kotlinie Kłodzkiej.</p>
<p>Pogoda była fest, jak pisał <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Kaczmarski">poeta</a>, <em>jak nie w Polsce, jak nie w górach</em>. Słoneczko pięknie grzało, a pszczoły już były po oblocie oczyszczającym. Z radością udałem się na wycieczkę po pasieczyskach. W końcu z moich pszczół zostały ledwie resztki, choć cudzymi się pocieszę.</p>
<p><img alt="Jaszkowa już lata" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/01_juz_lataja.jpg" /></p>
<p>Wyjazd ten był takoż krajoznawczy, co i szkoleniowy. Mózgi ruszyły z pełną prędkością, szybciej nawet, niż auto, którym odwiedzaliśmy kolejne pasieczyska. </p>
<p>Tu krótki wtręt związany z tak zwanym leczeniem pszczół, czyli zadawaniem im różnych specyfików w celu protezowania ich odporności w walce z patogenami: otóż zarówno ja, jak i Konrad zapodaliśmy tę samą, wspólnie uzgodnioną substancję - tymol. Została tak samo przygotowana, metody dopracowaliśmy się wspólnie. Ostatecznie wyszły dwie różnice:</p>
<ul>
<li>My podaliśmy tymol w połowie września, Konrad w połowie sierpnia - u niego już skończył się sezon pożytkowy, był po miodobraniu, kiedy u nas rodziny dopiero odbudowywały się do zimy po naszych staraniach.</li>
<li>Jego pszczoły przeżyły w bardzo dobrej kondycji, a nasze padły w 98%.</li>
</ul>
<p><img alt="Rodzina wcina ciasto i syrop" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/02_podano_karminie.jpg" /></p>
<p>Wnioski z tego po długich dyskusjach i przemyśleniach wyciągam dwojakie:</p>
<ul>
<li>Kupiliśmy pszczoły, których odporność protezowano systematycznie i hojnie zapodając im do ula amitrazę w wielokrotnych dawkach jesienią i na wiosnę - czego sprzedawca wcale nie krył, bo to w środowisku pszczelarskim nie jest powód do wstydu, tylko do dumy - skuteczność pszczelarstwa polskiego liczy się zerowymi stratami na wiosnę.</li>
<li>Kupiliśmy prawdopodobnie chore pszczoły, o czym sprzedawca wcale nie musiał wiedzieć. Na wielokrotnych dawkach amitrazy prawdopodobnie spora część by przeżyła, pomimo stresu związanego z przetransportowaniem ich o prawie 400 kilometrów do innego środowiska, innych pożytków oraz innych patogenów.</li>
</ul>
<p>Problem polega na tym, że mnie się taka metoda nie podoba. Nie interesuje mnie pszczelarstwo stanowiące odbicie naszych dumnych przemysłów mięsnego i jajczarskiego, gdzie zwierzęta faszeruje się antybiotykami, aby w ogóle dotrwały do wieku produkcyjnego. Nic na to nie potrafię poradzić, ale w przypadku moich pszczół, to ja mogę podjąć decyzję. Od czasu, gdy dowiedziałem się, co pszczelarze uważają za racjonalne leczenie, przestałem kupować miód na bazarze. W moich oczach niczym się on potencjalnie nie różni od tego z supermarketu. Stężenie tak zwanej chemii jest podobne. To chyba nie jest zupełnie racjonalne, ale tak to czuję, przynajmniej na razie. Koniec dygresji.</p>
<p>Pogoda była w miarę ładna, ale śnieg topniał z siłą wodospadu. O nartach nie było mowy, więc dzieci jeździły konno, a my spędzaliśmy dnie w stodole zamienionej na warsztat stolarki pasiecznej. Przerwane ongi rozważania na temat możliwych rozwiązań budowy ula zostały na nowo podjęte i dopasowane do drewna, jakie kupił Konrad.</p>
<p><img alt="Stodoła - warsztat" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/04_prace_w_stodole.jpg" /></p>
<p>Było to, by znowu odlecieć w cytaty, drewno <em>najtańsze</em>. W jego okolicy były to obrzynki desek świerkowych długości 1,2m. Dobrze, że piła działała sprawnie. Piwa też nie brakowało.</p>
<p>Na pierwszy ogień opracowana została najprostsza dennica osiatkowana. Potem dennica dla nukleusów prowadzonych wg <a href="http://wolnepszczoly.org/notatnik-pasieczny-cz-6-lato-tworzenie-nukleusow-i-poczatek-glownego-pozytku/">wskazówek Kirka Webstera</a>, dennicowy poławiacz pyłkowy, korpusy Zandera, daszek...</p>
<p><img alt="Nasze dokonania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/28_nasze_dokonania.jpg" /></p>
<p><img alt="Konrad i dokonania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/29_konrad_i_dokonania.jpg" /></p>
<p><img alt="Krzysio i dokonania" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/30_krzysio_i_dokonania.jpg" /></p>
<p>W międzyczasie udaliśmy się także na wycieczkę do bartników. Bo kiedyś ludzie nie zmuszali pszczół do mieszkania w drewnianych pudłach z ramkami. Z jakiegoś powodu przez całe wieki pozwalali im gospodarować wedle własnego uznania. </p>
<p><img alt="Otwieram barć" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/12_barci_otwieram.jpg" /></p>
<p>Dla możliwości pozyskania nadwyżek miodu i wosku ułatwiali pszczołom zadanie dłubiąc w drzewach barcie oraz wieszając kłody. W ten sposób nie musieli latać po całym lesie i szukać miejsc potencjalnie nadających się do osiedlenia pszczół, tylko tworzyli nowe, znane sobie i oznaczone znakiem, tak zwanym ciosnem.</p>
<p><img alt="Tyłek Konrada przy barci" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/11_barc_wysoko.jpg" /></p>
<p>Barcie i kłody stanowiły odpowiedniki naturalnych siedliszcz pszczelich, wzbogacone o duży otwór serwisowy niezbędny człowiekowi do skutecznego rabowania miodu i wosku. </p>
<p><img alt="Kłoda bartna na drzewie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/13_kloda_bartna.jpg" /></p>
<p>Nie było w nich żadnych ramek, nie zmuszano pszczół do wieszania plastrów w jakimś określonym porządku. Co spadło, zostawało na dnie barci, chyba, że podczas <a href="http://bartnictwo.com/pl/2015/09/10/kleczba-czyli-lesne-miodobranie/">kleczby</a> bartnik przy okazji coś pomógł. Ale ponieważ nie miał takich strojów, jak dziś są w użyciu, podejrzewam, że nie tracił czasu. Podmiatanie barci, jak wynika z dokumentów, miało miejsce raz w roku i dziś ma odzwierciedlenie w corocznej wymianie i podmiataniu dennic ulowych - na wiosnę. Po zakończeniu podmiatania bartnik osiedlał się w boru, w przydzielonej mu chatce bartnej zwanej stanem. Do pory miodobrania zajmował się dzianiem następnych barci, co bardzo ściśle regulowały przepisy prawa. Przypuszczać należy zatem, że bartnictwo było zawodem zyskownym, a produkty pszczele dawały ogromny dochód do kasy książęcej, skoro władcy długo trzymali na nie monopol, a bractwa bartne uważnie strzegły swoich prerogatyw.</p>
<p>Kiedy lasów ubywało, a przybywało pól, stopniowo barcie odpiłowywano z pni drzew przeznaczonych na ścięcie i przewożono bliżej ludzkich siedlisk. W ten sposób z bartnictwa narodziło się (w Północnej Europie, w basenie Morza Śródziemnego wyglądało to inaczej) pszczelarstwo. Najpierw kłody umieszczano na wysokich postumentach, potem stopniowo coraz niższych. Potem przyszła do Europy <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Rewolucja_przemys%C5%82owa">Rewolucja Przemysłowa</a> i pojawili się innowatorzy tacy jak [Petro Prokopowicz](https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Prokopowicz_(pszczelarz) z Ukrainy, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Dzier%C5%BCon">Jan Dzierżoń</a> ze Śląska, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/August_von_Berlepsch">August von Bersepsch</a> z Prus, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Lorenzo_Langstroth">Lorenzo Langstroth</a> z USA i... Kłody zmieniły się w ule (nota bene, słowo "ul" oznacza coś wydrążonego w środku), w ulach pojawiły się ramki, a pszczoły przestały być traktowane jak wolne i dzikie stworzenia, za to zaczęto do nich wdrażać metody znane z przemysłowej produkcji mięsa, mleka i jaj.</p>
<p><img alt="Barć od środka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/10_barci_od_srodka.jpg" /></p>
<p>Mieliśmy okazję zajrzeć do niedawno dzianej barci, wciąż czekającej na zasiedlenie - bo to od pszczół zależy, kiedy i czy w ogóle wybiorą sobie daną barć na dom. Spotkanie zaowocowało projektem urządzenia fachowego szkolenia bartniczego dla chętnych z terenów Dolnego Śląska. W programie ma być piwo, kiełbaski, ognisko, grochówka... I warsztaty z dziania barci.</p>
<p>W powrotnej drodze jeszcze zahaczyliśmy o jedno z pasieczysk, aby pozbierać daszki zerwane przez wiatr. Grząskie błoto na terenach zajętych pod agrokulturę zafundowało nam parokilometrowy spacer. Bo o dojeździe nie było mowy.</p>
<p><img alt="Pasieczysko pod lipką" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/14_pod_lipka.jpg" /></p>
<p>Zainspirowani doświadczeniami, z resztek desek pozostałych po tygodniowych warsztatach ze stolarki pasiecznej (2 kubiki drewna przerżnięte na mniejsze deseczki) sporządziliśmy sobie mazowieckie odmiany kłód bartnych, czyli <a href="http://ulebezramkowe.blogspot.com/2014/01/paka-xxi-wieku-ver-10.html">paki</a>.</p>
<p><img alt="Paki dwie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/27_paki_dwie.jpg" /></p>
<p>Oczywiście, kimże byśmy byli my, nieodrodni praprawnukowie Rewolucji Przemysłowej, gdybyśmy nie spróbowali "ulepszyć" tradycyjnego projektu? Dodaliśmy, wzorem braci Japończyków, kratkę dla podwieszenia plastrów. Wzorem <a href="http://www.ruche-warre.com/">metody ojca Warre</a> na to <a href="http://warre.biobees.com/">położyliśmy "poduszkę"</a> do wypełnienia trocinami. Ma pełnić rolę delikatnego izolatora, ale przede wszystkim pochłaniać nadwyżki wilgoci.</p>
<p><img alt="Paka od środka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/21_paka_od_srodka.jpg" /></p>
<p>Zrobiliśmy także dodatkowy wylotek przy dnie - by ułatwić pszczółkom sprzątanie dna po zimie. To pewnie zbytek szczęścia, ale zobaczymy.</p>
<p>Już w dniu wyjazdu, niemal rzutem na taśmę, zmontowaliśmy jeszcze jeden ulik Warre, niemal w 100% zgodny z wytycznymi ojca Emile Warre sprzed 100 lat. Wyszło na to, że Konrad będzie mógł zbudować jeszcze kilkadziesiąt sztuk takich ulików z samych odpadów pozostałych po cięciu desek na korpusy, dennice i daszki Zandera.</p>
<p><img alt="Paka, Warre i Konrad" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/31_konrad_paka_i_warre.jpg" /></p>
<p>Co tu dużo gadać, zabawa była przednia, choć może nie do końca zgodna z powszechnym w tym czasie zimowym szaleństwem. Jakoś mi to nie przeszkadzało, a przypuszczam, że moim dziewczynom również.</p>
<p>Kiedy poprzednio wracaliśmy do domu od Zarembów, na dachu transportowaliśmy z drżeniem i bojaźnią osiem sztuk kompletnych uli Zandera, z ramkami, daszkami i wszelkimi szykanami. Kiedy zajechaliśmy wówczas na postój do Maka w Piotrkowie, jacyś miejscowi cwaniacy ogłosili nas Rumunami, co miało nawiązywać do wydarzeń sprzed 20 lat, gdy duża liczba Romów przewędrowała podobnie "objuczonymi" samochodami do Polski.</p>
<p><img alt="Trumna na dachu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-25/32_trumna_na_dachu.jpg" /></p>
<p>Tym razem obawialiśmy się, że ktoś nas będzie podejrzewał o transport trumny...</p>
<p>Na szczęście całą podróż odbyliśmy jednym przejazdem, bez zatrzymywania, aż do domu. Dobre wrażenia z pobytu u mentora oby zaowocowały pszczelarskim sukcesem w nadchodzącym sezonie.</p>
<p>Co rozumiem przez pszczelarski sukces?</p>
<p>Nie nadzwyczajne zbiory miodu. Wystarczy mi, że moje pszczoły w rozsądnym odsetku, pozwalającym odbudować liczebność pasieki, przeżyją następną zimę.</p>
<p>Nie traćmy zatem czasu, do roboty!</p>Podmor2017-02-07T23:59:00+01:002017-02-07T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-02-07:/2017/2017-02-07_podmor.html<p>Minęło zaledwie 3 dni od wizyty na pasiece. Nie mogę powiedzieć, że wydarzyło się sporo - po prostu doszło do redukcji funkcji falowej: <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-02-02_pszczoly-heisenberga.html">pszczoły Heisenberga okazały się martwe. W przeciwieństwie do żywych</a>. </p>
<p><img alt="Pasieka Y01 Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8927.jpg" /></p>
<p>Wizytę poprzedziło walne zgromadzenie <a href="http://www.kolopszczelarzy.pl/">Piaseczyńskiego Koła Pszczelarskiego</a>, gdzie dowiedziałem się, że właśnie stało się ono drugim pod względem liczebności …</p><p>Minęło zaledwie 3 dni od wizyty na pasiece. Nie mogę powiedzieć, że wydarzyło się sporo - po prostu doszło do redukcji funkcji falowej: <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-02-02_pszczoly-heisenberga.html">pszczoły Heisenberga okazały się martwe. W przeciwieństwie do żywych</a>. </p>
<p><img alt="Pasieka Y01 Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8927.jpg" /></p>
<p>Wizytę poprzedziło walne zgromadzenie <a href="http://www.kolopszczelarzy.pl/">Piaseczyńskiego Koła Pszczelarskiego</a>, gdzie dowiedziałem się, że właśnie stało się ono drugim pod względem liczebności kołem w województwie mazowieckim. Napszczelenie w powiecie przekroczyło średnio 3 rodziny na kilometr kwadratowy. I to nie jest nasze ostatnie słowo! Skłania mnie to do zamartwiania się, czy wystarczy miejsca dla naszych pszczół. I czy podobne klęski nie będą się zdarzać częściej. Pszczoły muszą coś jeść, a nie cała powierzchnia powiatu nadaje się do eksploatacji nektarowo-pyłkowej.</p>
<p>Pogoda była taka sobie. Wybraliśmy przerwę pomiędzy mrozami, niestety, szczyt ocieplenia w międzyczasie (jak większość zjawisk w Polsce - to też wydarzyło się w międzyczasie) przesunął się na poprzedni piątek, więc zamiast +1°C mieliśmy -2°C. Lepiej nie będzie, jedziemy. Mentor powiedział, że lepiej, abyśmy skoczyli i sprawdzili, czy przypadkiem rodzinom nie trzeba podrzucić żarcia. Prace selekcyjne pracami selekcyjnymi, ale wiecie, jak to jest. Człowiek jest słaby. Pszczoły też. Jak to się miało wkrótce okazać.</p>
<p><img alt="Otwieramy ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8932.jpg" /></p>
<p>Wracając do <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2017/2017-02-02_pszczoly-heisenberga.html">krotochwili sprzed kilku dni</a>, posłużyłem się tą metodą rozumowania i założyłem, że nasze pszczoły mogą być w 100% żywe i w prawie 100% będą potrzebować placka z ciastem cukrowym - by taka sytuacja pasowała mi do skrajnego obrazu. Podążając od niej ku 100% śmierci pasieki mamy nieograniczone spektrum możliwości, od 100% żywych pszczół, ale nie wymagających jakiegokolwiek wsparcia począwszy. Ale ponieważ pozostawały one w stanie podobnym do <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Kot_Schr%C3%B6dingera">kota Schrödingera</a>, sensowne się wydawało przygotowanie na wariant skrajny - przygotowaliśmy zatem ponad 30 placków z ciastem cukrowym (miodu nie mieliśmy) i pojechali.</p>
<p>Cisza na pierwszym pasieczysku nie była niczym zaskakującym. Na śniegu nie było śladów ludzkich, parę zwierzęcych tropów pokazywało, że pszczół nie odwiedzały ani dziki, ani ptaszki - to dobrze. Ewentualne podawanie placka o tej porze roku wymaga jednak zbadania stanu rodziny, to znaczy w naszym wypadku, należało unieść daszek i zerknąć na foliową powałkę. Na każdym ulu, ponieważ wciąż znaczna większość pozostawała na dennicach pełnych (czyli z litej deski, bez przewiewu przez żadną siatkę, jak to ostatnio jest modne), folię jeszcze podczas <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2016/2016-09-11_pierwsze-tymolowanie.html">przygotowań do zimy we wrześniu</a> podwinęliśmy odsłaniając kilkucentymetrowy prześwit przy ściance od strony wylotka w ulu. W ten sposób pszczoły miały wentylację biegnącą od wylotka, przy przedniej ściance, do góry, gdzie stał kolejny korpus i znajdował się drugi wylotek, co najwyżej przesłonięty wiechetkiem trawy, ale nie wszędzie. Przez tą szparę pszczoły mogły też wyłazić i pobierać karmienie, które im podaliśmy w estetycznych, plastikowych miseczkach, w których z takim upodobaniem się topiły, mimo pływających po syropie liści i gałązek (coś nam się tutaj nie udało, albo - niektóre osobniki były już wtedy tak słabe, że nie potrafiły inaczej - albo i to, i to, zależnie od ula). Całość przykryta była nieszczelnym daszkiem, więc na brak świeżego powietrza owady narzekać nie miały prawa. </p>
<p><img alt="Osyp na dennicy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8933.jpg" /></p>
<p>Mogły też sobie wybrać miejsce uwiązania kłębu. Na podstawie obserwacji możemy wnioskować, że preferują miejsca chłodniejsze, ale ze świeżym powietrzem, niż głębię tyłu ula, gdzie z pewnością mogły się łatwiej ogrzać, ale koncentracja dwutlenku węgla musiała być większa. Odtwarzam to na podstawie szybkiego oglądu niektórych martwych gniazd - wszędzie kłęby wędrowały przy przedniej ściance, czasem wiązały się na bocznych, czasem na środkowych plastrach, ale zawsze z przodu korpusu, koło wylotka.</p>
<p>Nie obejrzeliśmy jeszcze wszystkich rodzin. Nie było czasu. Posprzątaliśmy tylko jedno pasieczysko, co i tak zajęło nam z godzinę wcale nie lekkiej pracy: wymarłe korpusy były pełne ramek z pokarmem. W żadnej przejrzanej rodzinie nie mogliśmy stwierdzić, że im brakowało żarcia. Widzieliśmy plastry z miodem, z syropem i mieszane. Pustych - może w dwóch rodzinach się jakieś znalazły, ale z notatek wynika, że to były mikrusy, które pozostawiliśmy w celach eksperymentalnych. Nie miały pewnie nawet potrzeby napełniać bocznych ramek, bo dość im było zapasu na sześciu-siedmiu ramkach w centrum.</p>
<p><img alt="Ślady czerwienia do ostatniej chwili" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8936.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak pierwszy otwarty ul okazał się martwy. A jeszcze dwa miesiące temu wyglądał na całkiem żywy. To były te wariatki, które przez cały sezon próbowały nas zażądlić i nie pomogła wymiana matki. Nie zdały też <a href="https://www.youtube.com/embed/efIew6QkmfM">egzaminu z budowy autostrady</a> - na filmie to ten ul po lewej. Ul w środku, nie biorący udziału w doświadczeniu, okazał się całkiem żywy. Rodzina stojąca po prawej - <em>requiescat in pacem</em>. A takie były mundre w budowlance, no patrzcie państwo...</p>
<p><img alt="Rodzina szła pionowo do góry i zmarła?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8944.jpg" /></p>
<p>Po przejechaniu przez dwa wymarłe pasieczyska ze zdumieniem stwierdziliśmy, że nasz ulubiony Kaukaz, czyli U13 na Y02 Nowinki - żyw! Siły wielkiej w nim nie było, na nasze niedoświadczone oko - trzy uliczki. Ale jeszcze nie pełzał po belkach, pszczoły się ruszały. Nakryliśmy jego rejon plastrem z miodem nawłociowym wybranym z jakiegoś martwego sąsiada.</p>
<p><img alt="Pasieczysko Y01 Las posprzątane" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8950.jpg" /></p>
<p>I pojechaliśmy przeżywać klęskę.</p>
<p>Okolica nasza ma specyficzny układ pożytków, jak powiadają doświadczeni miejscowi pszczelarze. Otóż niewiele jest takich miejsc w Polsce, gdzie nawłoć tak hojnie obdarza swoim nektarem i pyłkiem. Ale co to znaczy dla pszczół? Otóż kiedyś takim ostatnim pożytkiem był wrzos. Roślinka ta nektaruje w połowie sierpnia, kończy najdalej na początku września. A nawłoć była w pełni jeszcze w połowie września. Znakiem tego pszczoły przedłużają pracę jeszcze dalej. A my przywieźliśmy nadmorskie wariatki, części rodzin zapodaliśmy matki z hodowli w Parzniewie. Gdzie te pszczoły miały się nauczyć właściwego zachowania w naszej okolicy? Zapewne to (czyli nieprzystosowanie pszczół do lokalnych warunków) oraz nasze błędy popełnione w ciągu całego pszczelarskiego sezonu (czyli ustawiczne psucie im roboty przez niedoświadczonych zapaleńców) złożyły się na tę powalającą klęskę.</p>
<p><img alt="Nasz Kaukaz żyje!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-02-05/IMG_8951.jpg" /></p>
<p>Cóż robić.</p>
<p>Trzeba to sobie dobrze przemyśleć, ułożyć, przetrawić. I zacząć od nowa. Z nowymi doświadczeniami, nie popełniając tych błędów.</p>Pszczoły Heisenberga2017-02-02T23:59:00+01:002017-02-02T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-02-02:/2017/2017-02-02_pszczoly-heisenberga.html<p>Wiadomo zapewne wszystkim, że <strong>Einstein był największym myślicielem wszechczasów</strong> (w końcu był najwybitniejszy we wszystkim, a niektórzy nawet wierzą, że przepowiedział koniec świata połączony z wyginięciem pszczół (sic!)) , co jest taką samą prawdą, jak fakt, że zając wywieszony za okno, po dwóch tygodniach jest smaczniejszy. Otóż być może jest - pod …</p><p>Wiadomo zapewne wszystkim, że <strong>Einstein był największym myślicielem wszechczasów</strong> (w końcu był najwybitniejszy we wszystkim, a niektórzy nawet wierzą, że przepowiedział koniec świata połączony z wyginięciem pszczół (sic!)) , co jest taką samą prawdą, jak fakt, że zając wywieszony za okno, po dwóch tygodniach jest smaczniejszy. Otóż być może jest - pod warunkiem, że na dworze panuje chłód, a ten zając wcześniej będzie martwy. A o tym problemie chciałem dziś krótko, króciutko. Znaczy, o śmierci. I nie tylko.</p>
<p><img alt="Einstein pokazuje język" src="http://www.national-geographic.pl/media/cache/default_view/uploads/media/default/0009/20/de8bee3f613d8ec63d0098b54da9e79bab08a3ac.jpeg" /></p>
<p>Pszczelarska brać dzieli się mianowicie na takich, którzy rozumieją fizykę kwantową i tych, którzy nie rozumieją (dla dokładności: siebie stawiam gdzieś pomiędzy, bo jeszcze nie wiem, czy ją rozumiem, czyli można powiedzieć, że ją równocześnie rozumiem i nie rozumiem, bądź że ani ją rozumiem, ani nie rozumiem). A konkretnie chodzi o <em><a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Kopenhaska_interpretacja_mechaniki_kwantowej">zastosowanie mechaniki kwantowej do określenia stanu rodziny pszczelej</a></em>. </p>
<p>Starzy, oldskulowi pszczelarze mianowicie wyznają zasadę, że zimą do pasieki się nie chodzi. A jeżeli się chodzi, to podkrada się na paluszkach, staje się z dala i tak z zachowaniem poznawczego dystansu dokonuje kontroli stanu ogólnego: czy daszków nie zwiało, czy uli nie ukradziono itp. Do uli w żadnym wypadku się nie zagląda! Tych mianowicie pszczelarzy posądzam o podświadome rozumienie podstawowych zasad fizyki kwantowej.</p>
<p>Inna grupa pszczelarzy, zwolenników metod nietradycyjnych, uważa, że zaglądanie zimą do pszczelich rodzin to cud-miód! Sama radość i w ogóle. Nie ma większej frajdy niż unieść daszek i zobaczyć, jak ledwo żywe od mrozu owady poruszają się niby na zwolnionym filmie. Czasem taka kontrola może prowadzić do stwierdzenia bezmateczności, a wtedy hoho! Można, wyobraźcie sobie, rodzinę uratować. Na przykład przez połączenie z inną. Bo są i tacy, co potrafią wykonać łączenie rodzin przy trzaskającym, kilkustopniowym mrozie. I podobno im się to udaje.</p>
<p><img alt="Pszelarz zagląda do zamarzniętego ula" src="http://static1.1.sqspcdn.com/static/f/1340992/24537211/1394924917543/LesleyBruceSmithFrozenBeeHive.jpg" /></p>
<p>Ale zima mija sobie w najlepsze i różni pszczelarze wchodzą w wiosnę z innym zapasem informacji. Pierwsza grupa pszczelarzy posiada wszystkie swoje rodziny w <em>stanie mieszanym</em>, tj. są one żywe i martwe równocześnie, dopóki obecność pszczół na wylotku i pierwszy wiosenny oblot nie ustalą ich stanu dla poszczególnych uli. Druga grupa dysponuje (lub ma nadzieję, że dysponuje) wiedzą, które rodziny nadają się do posprzątania, a które w tym roku stanowić będą dumę pasieki.</p>
<p>Fakty z punktu widzenia fizyki teoretycznej są jednak inne. Otóż pszczoły tej drugiej grupy pszczelarzy co i raz wchodzą i wychodzą ze stanu mieszanego. A to dlatego, że w okresie zimy pozostają w ulu i nie widać ich aktywności (lub jej braku), zanim tego ula się nie otworzy. Po otwarciu ula następuje załamanie funkcji falowej poprzez akt obserwacji i stan rodziny pszczelej ulega skwantowaniu. Można ją obserwować i podejmować decyzje - o ile są jakieś do podjęcia. Jednak po ponownym nakryciu pudła daszkiem, wkrótce rodzina pszczela znowu wchodzi w stan mieszany. Zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga nie jesteśmy w stanie ocenić, jak szybko to się dzieje.</p>
<p>Otóż polscy pszczelnicy (czyli badacze pszczół) postanowili ten stan zmienić. Zainstalowali w ulu elektroniczne termometry, <a href="http://www.pszczelawola.edu.pl/index.php/aktualnosci/view/Pomiary-temperatury-w-klebie-zimowym-.html">podpięli do tego komputer</a> i uznali problem za rozwiązany: pszczoły zostały na stałe skwantowane. Ale czy skwantyfikowane? Otóż tylko życzeniowo. W rzeczywistości przecież elektroniczny termometr również dokonuje chwilowych pomiarów co jakiś czas. A zatem pozwala nam umieścić punkty pomiaru na osi czasu (która też jest formą kwantowania - właśnie czasu) i wysnuć hipotezę, że skoro o 15:30:20 temperatura w centrum kłębu wynosiła 21,01C, a o 15:30:25 21,02C, to pomiędzy tymi momentami również bardzo się nie zmieniała. </p>
<p><img alt="Pomiar temperatury w ulu Pszczela Wola" src="http://www.pszczelawola.edu.pl/upload/image/aktualnosci2014/pomiary/pszczela%20temperatura6.jpg" /></p>
<p><em><a href="https://www.youtube.com/embed/LPpL4whLvNo">Pomiar temperatury w ulu Pszczela Wola</a></em></p>
<p>Cóż, to tylko taka robocza hipoteza, która w wielu dziedzinach życia jest użyteczna. W pszczelarstwie, jak zapewniają mnie doświadczeńsi, nie służy natomiast niczemu. Niektórzy nawet uważają, że nic tak pszczołom nie szkodzi, jak zbyt częsta obserwacja, inni uważają, że to wręcz pomaga, co częściowo pokrywałoby się z obserwacjami fizyków kwantowych, mianowicie z <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwantowy_efekt_Zenona">kwantowym efektem Zenona</a>, który mówi o obserwowalnym spowolnieniu ewolucji układu <strong>z powodu</strong> częstej jego obserwacji. Skłonny jestem wysnuć hipotezę, że po prostu niektórzy pszczelarze próbują "przeciągnąć" swoje pszczoły przez zimę stosując częste obserwacje począwszy od jesieni, kiedy wciąż jeszcze nie jest im trudno utrzymać właściwą (zdaniem uczonych - konkretną) temperaturę kłębu. Zaglądają oczywiście tym częściej, im dłużej trwa i im chłodniejsza jest zima. No, zważywszy, że ostatnio fizyka kwantowa zaskakuje nas coraz częściej trafnymi odkryciami, może ma to jakiś sens?</p>
<p>Obserwowalnym jednakowoż, całkowicie poza ustaleniami fizyków kwantowych, zjawiskiem pozostaje fakt, że wszelkie obserwacje w trakcie zimowli nie mają wielkiego przełożenia na ostateczny jej efekt. To znaczy - z punktu widzenia szeroko pojętej, teoretycznej fizyki kwantowej zachodzi jedność, czy też współzależność, obserwatora, obiektu obserwacji i samego aktu/procesu obserwacji. A zatem, jeżeli obserwatorowi zależy na dobrostanie obiektu obserwacji, musi pamiętać o dobrostanie całego układu <strong>obserwator⟶obserwacja⟶obserwowany</strong>. Czyli nie musi koniecznie i bez przerwy troszczyć się o ten obiekt. </p>
<p>Może zatroszczyć się o akt/proces. Tu pokazali klasę pszczelnicy z elektronicznym termometrem. Podobno pszczoły ten eksperyment przetrwały, co pośrednio dowodzić może (choć nie musi), że dokonano poprawnego wyboru.</p>
<p>Ale kto nie ma takiego termometru, albo smykałki do elektroniki, też może się postarać, wcale nie przeszkadzając pszczołom spokojnie zimować. Otóż może się zatroszczyć o obserwatora.</p>
<p>Znakomicie tutaj sprawdza się pigwówka na miodzie, stosowana wewnętrznie. Najlepiej regularnie i w średnio odległych kwantach czasu. Czyli nie za często. Ale i nie za rzadko. Do dna.</p>
<p><img alt="Pigwówka, pewnie na miodzie" src="http://images47.fotosik.pl/357/4d1c500fb5eacdecmed.jpg" /></p>
<p><em>PS. We wpisie tym wykorzystałem bezczelnie zdjęcia pozostające własnością innych internautów i instytucji. Na rozkaz skasuję, a na razie niech sobie wiszą.</em></p>Open Source z punktu widzenia pszczelarstwa2017-01-02T23:59:00+01:002017-01-02T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2017-01-02:/2017/2017-01-02_OS-a-pszczelarstwo.html<p>Witam w Nowym Roku licznie tutaj zgromadzonych czytelników bloga początkującego pszczelarza. Życząc wszystkim, aby pszczoły darzyły się zgodnie z naturą i najlepszymi chęciami pszczelarzy, dokładam jeszcze takie drobne, maluśkie życzenie, aby te dwa warunki wzajem się nie wykluczały.</p>
<p>W ramach noworocznych zaczątków pszczelarskiego życia intelektualnego pozwalam sobie wrzucić krótkie rozważanie …</p><p>Witam w Nowym Roku licznie tutaj zgromadzonych czytelników bloga początkującego pszczelarza. Życząc wszystkim, aby pszczoły darzyły się zgodnie z naturą i najlepszymi chęciami pszczelarzy, dokładam jeszcze takie drobne, maluśkie życzenie, aby te dwa warunki wzajem się nie wykluczały.</p>
<p>W ramach noworocznych zaczątków pszczelarskiego życia intelektualnego pozwalam sobie wrzucić krótkie rozważanie, które narodziło się w noc sylwestrową, gdy przybliżałem tematy współczesnego pszczelarstwa mojemu koledze, wielkiemu specjaliście od komputerów i wszystkiego, co z nim związane. Zgodnie z zasadą, że z istotami rozmawia się możliwie w ich języku, aby osiągnąć najlepsze porozumienie, odwoływałem się do porównań informatycznych, wśród których sam posiadam niejaką orientację z racji wykonywanej codziennej pracy zarobkowej.</p>
<p>Postarałem się opisać dążenia Wolnych Pszczół. Jak to przedstawić, żeby nie popaść w wielogodzinny wykład o biologii pszczoły miodnej, nie przejść na zagadnienia technik pozyskiwania produktów pszczelich i hodowli pszczół produkcyjnych? Jak objaśnić, że pszczelarstwo to nie Kubuś Puchatek, tylko cała dziedzina przemysłu ludzkiego, fragment życia, gdzie występują różne charaktery, a zwierzęta hodowlane znajdują się w podobnej sytuacji jak kury i prosięta, i dlaczego akurat w tym przypadku jest to głupi pomysł?</p>
<p><em>Acha, to jak Open Source!</em> - zawołał ów.</p>
<p><em>No, niedokładnie</em> - odparłem i zaraz się w język ugryzłem. - <em>Owszem, mamy tu pewne podobieństwo, ale głównie ilościowe: zainteresowanych pszczelarstwem naturalnym wśród ogółu pszczelarzy jest podobny odsetek, jak zwolenników Linuksa wśród ogółu użytkowników komputerów. A tak w ogóle, to wszystko tu jest Open Source.</em> - tak mu powiedziałem.</p>
<p><img alt="Matecznik?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-23/20160423_175505.jpg" /></p>
<p>A teraz mam wątpliwości, czy poprawnie sprawę opisałem. Bo analogię można ułożyć trochę inaczej: </p>
<p>Pszczelarze uprawiający pszczoły wedle "standardowej" metody, jaka dziś w Polsce jest przyjęta, stanowią odpowiednik zwykłych użyszkodników <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Microsoft_Windows">Windowsów</a>: pomimo nie raz wielu lat praktyki, w rzeczywistości ich pojęcie o materii, w której grzebią, jest szczątkowe i ściśle ograniczone ich zainteresowaniem. Matki kupują od hodowców, w sprzęt pszczelarski zaopatrują się w sklepach. To wszystko rozwijają pobieraniem refundacji. Jeżeli pszczoły im padną w więszym procencie - dokupują odkłady, czyli nowe rodzinki - od hodowców czyli fabrycznych powielaczy pszczół. Zapodają do uli różne legalne i półlegalne świństwa chemiczne w myśl zasady "im gorzej tym lepiej". Choć nie ma tutaj żadnych tajemnic (ochrona patentowa to fikcja w pszczelarstwie i nigdy na dobrą sprawę nie działała, a wynika to z natury rzeczy), każdy może sobie grzebnąć w Internecie, w bibliotece, wreszcie zakupić niezbędną wiedzę i ją wypróbować - większość tego nie robi. Koncentrują się i dobrze rozumieją jedynie wydajność miodową przeliczaną na ul. To ich interesuje i temu poświęcają długie godziny spędzane na pogadankach, wykładach i różnych zjazdach. Kwestia zdrowia pszczół, jaką im się prezentuje, to stopień porażenia rodziny roztoczem <em>Varroa destructor</em>, a dla rozrywki proponuje się liczenie na rozliczne sposoby osypanych pszczół i osobników tejże Varroa. Następnie reklamuje kolejną"terapię", która <strong>wcale nie szkodzi pszczołom, ratuje im życie, a warrozę zabija w 100%</strong>. To są zwolennicy Closed Source.</p>
<p><img alt="Ładnie wygląda, ale nie da się tym jeździć?" src="https://zdnet1.cbsistatic.com/hub/i/r/2014/08/28/02a8c5bf-2e7d-11e4-9e6a-00505685119a/resize/1170x878/497f63b7a5a06254bfeb4ffb6ade3ce0/6299020.png" /></p>
<p>W tej grupie oczywiście znajdują się też profesjonałowie: producenci matek pszczelich i odkładów, którzy zapewniają ogół, że "ich pszczoły są bardzo łagodne, mało rojliwe i niezwykle wydajne, szczególnie na pożytkach wczesnych, średnich i późnych, dobrze trzymają się plastrów i ładnie wyglądają". A prawda, jak pokazuje praktyka, jest taka jak z Windowsami.</p>
<p>Z drugiej strony jest grupa zapaleńców, którzy gotowi są odłożyć na bok własną wygodę w imię "wyższej sprawy", jaką jest naprawdę zdrowa rodzina pszczela. Gotowi są zainwestować swój czas, pracę i pieniądze, aby gdzieś, w trudnej do przewidzenia przyszłości, dorobić się pszczół, które zdolne są niezależnie od wysiłków pszczelarza przeżyć od pierwszego do pierwszego (kwietnia). Ich priorytetem jest <strong>przeżywalność</strong> rodziny pszczelej, a zatem jej zdolność do samodzielnego radzenia sobie z przeciwnościami natury i okolic. Wydajność miodowa z ula interesuje ich jako efekt uboczny naturalnej działalności pszczół. Błonkoskrzydłe mają najsampierw zadbać o własne przetrwanie, a dopiero potem o satysfakcję pszczelarza. Czyli pszczoły przede wszystkim.</p>
<p><img alt="Ładna rameczka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-23/20160423_175521.jpg" /></p>
<p>W tej drugiej grupie oczywiście spotkać można całe spektrum postaw - są tacy "radykałowie", którzy uważają, że jedyną słuszną drogą jest <em>droga krzyżowa</em>: pszczoły należy wynieść do możliwie dużego i dzikiego lasu, umieścić w czymś w rodzaju dziupli i sprawdzić za rok, czy ciągle ktoś tam jest. Jeżeli nie ma, procedurę powtórzyć, i tak do skutku, czyli aż pszczoły zaczną sobie radzić. Na drugim końcu skali są <em>pszczelarze luzacy</em> (zwani też "leniwymi"), którzy chcą tylko, aby rodziny stojące na ich pasiece nie wymagały tych wszystkich "leczniczych" zabiegów, ale wszelkie poza tym czynności pszczelarskie służące pozyskaniu pszczelich produktów uważają za słuszne i uzasadnione. Pomiędzy tymi dwiema postawami znaleźć można cały wachlarz do wyboru. Debata nie ustaje, temperatura dyskusji czasem rośnie, czasem maleje. Ale, tak uważam, to tutaj jest naprawdę ciekawie. To ci pszczelarze są wciąż ciekawi nowej wiedzy i to nie tylko tej, jak wycisnąć z ula jeszcze jeden więcej słoiczek wielokwiatu. Kombinują, tworzą nowe konstrukcje, mają pomysły, zadają pytania "<em>jaki ul jest najlepszy dla pszczół</em>", <strong>jak przynieść pszczołom jak najmniejszą szkodę</strong> podczas pszczelarskiej zabawy w pasiekę. Jak to w życiu, prawdopodobnie większość tych wysiłków nie ma żadnego sensu, ale ostatecznie dążą w jakimś kierunku. Przypominają mi wczesne (z mojego punktu widzenia) czasy Linuksa, kiedy system ten był naprawdę niewygodny w użyciu, ale nie dlatego, że się ciągle wieszał, dawał zawirusować, albo bardzo drogo kosztował. </p>
<p><img alt="Tux 3D" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/55/Tux_Enhanced.svg" /></p>
<p>Nie, wczesny <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Linux">Linuks</a> był od początku stabilny, ale brakowało mu atrakcyjnie wyglądających okienek (trzeba było grzebać w konsoli tekstowej) i użytkowego oprogramowania. Nie odpalał na każdym sprzęcie, bo nie było sterowników do urządzeń, trzeba było je łatać ręcznie, pobierać ze stron forów dyskusyjnych, samemu kompilować i ręcznie wrzucać do wskazanych katalogów. Trzeba było umieć podstawy basha, awka, seda, bo bez tego najprostsze czynności potrafiły trwać długo, oj długo. Minęły jednak lata, rozproszone grupki programistów połączyły się dla stworzenia czegoś nowego i działającego (w przeciwieństwie do Windowsów, które nigdy nie były nowe, i nigdy naprawdę dobrze nie działały). W efekcie wysiłków tych 2% ogółu użytkowników komputerów powstał w końcu system, za który w życiu bym nie zamienił "komercyjnych" Windowsów. Bo działa on sprawnie na moim laptopie, dzięki niemu moja wiedza o komputerach (siłą rzeczy) uplasowała mnie w grupie użytkowników zaawansowanych i samodzielnych w świecie informatyki, takich, którzy dobrze wiedzą, ile pieniędzy naprawdę wart jest dany program, czy system, a który z nich w żadnym wypadku jest niewart. Radzę sobie tak samo dobrze z Linuksem i Windowsami, a jak los rzuci mnie na MacOS, to nie padnę na ziemię drżąc z bojaźni, bo za jakiś czas się nauczę. A w sieci mam za darmo lub półdarmo (czyli za rozsądną cenę) ocean oprogramowania użytkowego, które instaluję kilkoma kliknięciami i nie muszę błagać korporacji o zgodę na jego używanie. Dałem swoją cegiełkę do rozwoju Wolnego Oprogramowania, na miarę swoich umiejętności i możliwości (i o to w tym chodzi, żeby każdy dał coś od siebie, wtedy to lepiej działa). I tyle. Open Source to przede wszystkim postawa, którą można z informatyki przeflancować także na inne dziedziny życia, w tym wypadku - pszczelarstwo.</p>
<p>Tak postrzegam <a href="http://wolnepszczoly.org/">Wolne Pszczoły</a>. Z punktu widzenia "zwykłego pszczelarza" nie mają ciągle żadnych osiągnięć, ciągle są w fazie dążenia, tylko rozpaczliwy hazardzista postawiłby pieniądze na ich sukces. Ale ich energia, zaangażowanie, krzywa uczenia się, otwartość i zdolność współpracy <strong>skazują na sukces</strong>. Pytanie zatem brzmi nie "czy osiągną swój cel", a "kiedy osiągną swój cel". Bo kiedyś osiągną - co do tego nie mam wątpliwości. </p>
<p>I dlatego w tym roku przyłączam się do <a href="http://wolnepszczoly.org/fort-knox-czyli-nasza-rezerwa-zlota/">projektu Fort Knox</a>. Bo chcę wspomóc przedsięwzięcie, jakim są zdrowe i (umówmy się) wolne pszczoły. Ale ostatecznie sam chcę takie pszczoły mieć. Bo chcę swoim dzieciom dawać produkty, w których nie ma pozostałości akarycydów, czy innych świństw. Nie mam kontroli nad wszystkim w tym życiu, ale nad czymś tam mogę mieć. Dołączam do Wolnych Pszczół.</p>Akcja ratunkowa2016-12-11T23:59:00+01:002016-12-11T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-12-11:/2016/2016-12-11_akcja-ratunkowa.html<p>Dnia następnego, czyli 11 grudnia zebrało się nas trzech. Silnych i zdecydowanych. Zdecydowanych uratować około 50 tysięcy pszczół, lub więcej. Konkretnie: wszystkie, które da się uratować.</p>
<p><img alt="Ekipa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/08_mario_pomaga.jpg" /></p>
<p>Samochód zapakowałem, jak za dobrych dni pełni sezonu pszczelarskiego, do pełna: kostka betonowa chodnikowa, zapasowe dennice, transportówka z podkurzaczem, dłutem, miotełką... Pełne auto. Oraz …</p><p>Dnia następnego, czyli 11 grudnia zebrało się nas trzech. Silnych i zdecydowanych. Zdecydowanych uratować około 50 tysięcy pszczół, lub więcej. Konkretnie: wszystkie, które da się uratować.</p>
<p><img alt="Ekipa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/08_mario_pomaga.jpg" /></p>
<p>Samochód zapakowałem, jak za dobrych dni pełni sezonu pszczelarskiego, do pełna: kostka betonowa chodnikowa, zapasowe dennice, transportówka z podkurzaczem, dłutem, miotełką... Pełne auto. Oraz ekipa.</p>
<p><img alt="Pływa czy stoi?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/03_plywa_czy_stoi.jpg" /></p>
<p>Pierwsze cztery ule stały na palecie, której górna powierzchnia licowała się z lustrem wody. Wylotki nie były zalane, tylko dennice zamokły. Dalej było gorzej. Kolejna para uli miała zalane wylotki, a lustro wody sięgało połowy wysokości dennicy.</p>
<p><img alt="Zalane wylotki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/05_zalane_wylotki.jpg" /></p>
<p>Cisza w ulach.</p>
<p>Następne dwa miały zalane w całości dennice. Korpus gniazdowy Alpejki dotykał wody. Wilgoć dotarła na poziom dolnych beleczek ramek. Rodzinę tę przy okazji miodobrania w połowie września rozpoznaliśmy jako osieroconą i postanowiliśmy w ramach ćwiczeń poznawczych podać jej matkę. Pierwszy powielacz matek pszczelich, który odebrał telefon, sprzedawał krainki alpejskie Singer. Taka matka unasienniona poszła zatem do ula. Przez trzy dni pszczoły ją ignorowały i nie wygryzały ciasta z klateczki. Na szczęście z Elizą wpadliśmy do Nowinek na kontrol i mogliśmy matkę uwolnić. Smyknęła między ramki i tyle ją widzieliśmy. Był koniec września. Zgodnie z podręcznikami nie mogliśmy tej rodzinie rokować.</p>
<p>Ale w procedurze ratunkowej przewidzieliśmy wymianę dennic z zamokłych na suche. Przydało się zbudować 30 sztuk dwa tygodnie temu! Wymiana dennic pozwoliła mi zajrzeć pszczołom pod odwłoki i sprawdzić osyp. Zaznaczę tutaj, że oglądałem go pierwszy raz w życiu. </p>
<p>Mogłem tylko ocenić, że alpejka ma podobny osyp, jak pozostałe rodziny. A krainka Nieska z ula obok, która nie wykazywała wcześniej żadnych objawów odurnienia, miała czarną od pszczół dennicę. Wewnątrz pływała miseczka do podkarmiania, a w niej leżały warstwami. Podobnie było obok: jak spłynęła woda, czarne truchełka zalegały we wszystkich kątach.</p>
<p><img alt="Ule po przeprowadzce" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/10_po_przeprowadzce.jpg" /></p>
<p>Dalej nie było już tak źle. Zdecydowaliśmy się przenieść wszystkie ule około 30 metrów dalej i pewnie z pół metra wyżej. Uznałem, że tyle powinno wystarczyć.</p>
<p>Powiadają, że w pszczelarstwie występuje takie zjawisko, jak szczęście początkującego. Czyli mam uważać, że to jest wciąż ten łatwy wariant, w którym wszystko samo wychodzi? W tym sezonie zaliczyliśmy seryjne rójki (co zrozumiałe u początkujących), niespodziewane przeprowadzki z różnych powodów, drzewo zwalone na ule, próba kradzieży (choć dotychczas w tej okolicy się to nie zdarzało), dobre pożądlenia, solidny głód (pszczelarze są zgodni, że to był kiepski rok)... A teraz jeszcze podtopienie przez... Bobry!!!</p>
<p><img alt="To wszystko przez bobry" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/12_czy_to_bobry.jpg" /></p>Pszczoły topione2016-12-10T23:59:00+01:002016-12-10T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-12-10:/2016/2016-12-10_pszczoly-topione.html<p>W sobotę 10 grudnia miałem być w Pszczelej Woli na kolejnej sesji kursu pszczelarskiego. Niestety, najlepsza z żon w tym samym czasie musiała być zupełnie gdzie indziej, więc wypadła na mnie kolej trzymać pieczę nad dziećmi. I w zasadzie dobrze się stało.</p>
<p>Dobrze, czy niedobrze? Czy kiedy drzewo pęka od …</p><p>W sobotę 10 grudnia miałem być w Pszczelej Woli na kolejnej sesji kursu pszczelarskiego. Niestety, najlepsza z żon w tym samym czasie musiała być zupełnie gdzie indziej, więc wypadła na mnie kolej trzymać pieczę nad dziećmi. I w zasadzie dobrze się stało.</p>
<p>Dobrze, czy niedobrze? Czy kiedy drzewo pęka od mrozu w środku pustego lasu, to rozlega się trzask, skoro nikt go nie może usłyszeć?</p>
<p>Tak czy owak postanowiłem wybrać się w objazd po pasieczyskach, aby pokusić się o zbadanie stanu pszczół i tak w ogóle przywitać się, bo nie było mnie u nich od końca września. Twardy byłem i w ogóle im nie przeszkadzałem. W połowie listopada Jarek z Patrycją pojechali zebrać puste miseczki i usunąć tacki z tymolem. Czyli minął bez mała miesiąc, jak pszczoły radziły sobie bez naszego przeszkadzania. W międzyczasie przeszła fala niedużych mrozów, więc mogły przejść w tryb zimowy.</p>
<p>Objazd pasieczysk okazał się dość przyjemną wycieczką. Siąpił delikatny deszczyk, temperatura kształtowała się trochę poniżej 10 stopni Celsjusza.</p>
<p><img alt="Mutanty latają, widoczek na Y01 Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/02_Y01Las.jpg" /></p>
<p>Na Y01 Las od razu zwróciłem uwagę, że w ulu, który ongi <a href="https://www.youtube.com/embed/efIew6QkmfM">rozreklamowałem w świecie jako rodzinę kretynek, które nie potrafią sobie znaleźć wejścia do domu</a>, trwają loty. Wszędzie indziej - cisza. </p>
<p>Ale ja chciałem sprawdzić, jak się mają pszczoły. Czy żyją aby? Czy dobrze się mają?</p>
<p>Uchyliłem daszek mutantek. Odłożyłem go na bok. I od razu zobaczyłem to:</p>
<p><img alt="Mutanty na ściance górnego korpusu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/04_Y01Las_mutanty_na_sciance.jpg" /></p>
<p>Na ściance górnego, pustego korpusu pszczoły coś tam robiły. Nie mam pojęcia, co to mogło być. W tej chwili jedna udziabała mnie w rękę. Solidnie. Łapa spuchła mi na cały weekend. I bardzo dobrze.</p>
<p>Tak czy owak, na Y01 Las stwierdziłem, że trzy rodziny żyją z pewnością 100%, bo pszczoły dały się zauważyć. Co do pozostałych nie mam żadnych przypuszczeń, bo jeżeli były, to schowały się między uliczkami, w ciemnościach.</p>
<p><img alt="Y00 Robert" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/06_Y00Robert.jpg" /></p>
<p>Na Y00 Robert próbowałem użyć odziedziczonego po Dziadku stetoskopu. Chciałem nauczyć się rozpoznawać życie w ulu po dźwięku. Tyle się naoglądałem różnych instrukcji na ten temat. A tymczasem - cisza! Czy ja głuchy zupełnie jestem? Jak przesuwałem membranę stetoskopu na inny punkt ścianki ula, co prawda ta cisza brzmiała inaczej, ale która cisza to ta, która oznacza żywe pszczoły? </p>
<p>Mentor poradził: sprawdź na pustym ulu. Tak zrobiłem. Na tym pasieczysku akurat stał sobie jeden. I zostałem głupi, jak przedtem. </p>
<p>Skupiłem się zatem na oglądaniu wygarnianego patyczkiem osypu. Osyp to pszczelarski eufemizm oznaczający martwe pszczoły. Wiecie, podobnie jak w żargonie myśliwych ranna sarna nie krwawi, tylko farbuje, a żubr nie sra, tylko bobczy. Tak czy owak, rzeczywiście, w poszczególnych ulach ów osyp wyglądał nieco inaczej. Tu wygarniałem zaledwie kilka truchełek, ówdzie więcej, a tam znowuż całe mnóstwo, dobrze podsypane zgryźlinami, czyli resztkami woskowych wieczek zabezpieczających miód - znak, że pszczoły musiały się pożywiać.</p>
<p><img alt="Y04 Dobiesz" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/08_Y04Dobiesz.jpg" /></p>
<p>Na Y04 Dobiesz stały ule przewiezione z Y03 Pilawa, które to pasieczysko czasowo musieliśmy zlikwidować z powodu robót leśnych. Takoż w jednym ulu pszczoły wystawiły czułki, prychnęły z odrazą na wilgoć i znowu się schowały. Patyczek do wygarniania osypu do tego je zachęcił.</p>
<p>Na Y03 Nowinki jednakoż skończyła się miła wycieczka. Drogę do uli przegrodziło mi zwalone drzewo. Obok otwierał mi się widoczek:</p>
<p><img alt="Złodzieje drewna?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-10/09_zlodzieje_drewna.jpg" /></p>
<p>"Złodzieje drewna?" - pomyślałem sobie, dlatego zrobiłem zdjęcie. Może to nieładnie skarżyć, ale ten las jest poniekąd także moją własnością, więc chciałem przekazać je do leśnictwa. Ale wkrótce wśród łysych badyli zamajaczyły mi ule.</p>
<p><img alt="Zalane ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-11/02_zalane_ule.jpg" /></p>
<p>Bliższy ogląd wykazał, że z jedenastu na pasieczysku dziewięć stoi w wodzie. W tym cztery mają zalane wylotki. Jestem początkującym pszczelarzem, więc nie wiedziałem, co o tym myśleć. Kiedy woda nalała mi się do butów, odpuściłem dalsze badanie sytuacji, wróciłem do auta i zacząłem szukać kogoś do pomocy. Tyle w tej sprawie wydarzyło się dnia onego.</p>Dennice, dennice2016-11-13T23:59:00+01:002016-11-13T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-11-13:/2016/2016-11-13_dennice-dennice.html<p><img alt="Auto pełne cudności" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-24/01_auto_pelne_cudnosci.jpg" /></p>
<p>Jak już szykować się do rozwoju pasieki, to na całego. Nie mam pojęcia, ile rodzin przeżyje zimę, bo z jednej strony Wolne Pszczoły straszą, jakie te pszczoły dziś są nieprzystosowane, z drugiej strony pasiecznicy-produkcyjnicy opowiadają, ile to ton syropu, czy inwertu trzeba wpompować w każdy ul, żeby rodzina przeżyła do …</p><p><img alt="Auto pełne cudności" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-24/01_auto_pelne_cudnosci.jpg" /></p>
<p>Jak już szykować się do rozwoju pasieki, to na całego. Nie mam pojęcia, ile rodzin przeżyje zimę, bo z jednej strony Wolne Pszczoły straszą, jakie te pszczoły dziś są nieprzystosowane, z drugiej strony pasiecznicy-produkcyjnicy opowiadają, ile to ton syropu, czy inwertu trzeba wpompować w każdy ul, żeby rodzina przeżyła do marca. Nie licząc podkarmiania w lutym, ma się rozumieć.</p>
<p><img alt="Od czego by tu zacząć?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-27/20161126_191325_od_czego_zaczac.jpg" /></p>
<p>Ponieważ w zeszłym sezonie cierpieliśmy na nieustanny brak uli, postanowiliśmy, że w tym nie damy się zaskoczyć. Lepiej niech leży, niż żeby znowu pszczoły poszły na drzewa, bo zabrakło dla nich pudeł. Zamówiliśmy zatem sporo, naprawdę sporo drewna, z którego zamierzamy skręcać ule.</p>
<p><img alt="Najpierw trzeba wiercić otwory" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-27/20161126_191330_od_wiercenia_otworow.jpg" /></p>
<p>Na pierwszy ogień poszły dennice. Co to jest, pisałem wcześniej. To spód ula. Na ostatni (mój pierwszy, a tak w ogóle nie ostatni, tylko kolejny) <a href="http://wolnepszczoly.org/iv-zjazd-stowarzyszenia-pszczelarstwa-naturalnego-wolne-pszczoly-czyli-sladami-bimbuchy/">zjazd Wolnych Pszczół</a> pojechałem z paroma elementami naszego wyrobu, aby doświadczeńsi fachowcy ocenili i skrytykowali. Głosy rozkładały się zgodnie z przewidywaniami: </p>
<ul>
<li>Jeden chwalił, bo lubi, jak ludzie dokoła dobrze się czują.</li>
<li>Większość uważała, że to bez większego znaczenia, pszczoły mogą zimować nawet w ocynkowanym wiadrze.</li>
<li>Jeden krytykował, że za ciężkie, za masywne, za dużo roboty z tymi wielkimi dennicami. Ale na koniec doradził, aby dokręcić im takie szyno-nóżki, które stanowić będą dodatkową izolację od gruntu. Jak tknie je zgnilizna, to się je wymieni, a dennica pozostanie zdrowa. A potem znowu skrytykował, że za ciężka, za masywna...</li>
</ul>
<p>Ale mnie się one podobają. To prawda, wymagają trochę pracy (zadziwiająco dużo), ale w efekcie powstaje solidna podstawa ula. A jak wiadomo wszystkim budowlańcom i chrześcijanom, fundament to podstawa. Podstawa - to podstawa. Zatem nie żałujmy drewna na dennicę, niech będzie porządna.</p>
<p><img alt="Robota wre" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-27/20161126_215858_dennic_przybywa.jpg" /></p>
<p>Dennice w pasiece dzielić się będą na standardowe i nukleusowe. Standardowe mają obsłużyć pełnowymiarowy ul, czy to z ramką Dadanta, czy Zandera, bez różnicy. Mają pewną wysokość, więc ramki wiszą ponad powietrzną pustką. W ostatecznej swojej wersji ta pustka nie służy niczemu. Po prostu jest. Podobno pszczoły to lubią. Niektórzy tego nie lubią, bo podobno tam może powstać dzika zabudowa... A niech sobie powstaje.</p>
<p><img alt="Dennice standardowe na werandzie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-27/20161127_140143_gotowe_dennice.jpg" /></p>
<p>Dennice nukleusowe zaś to inspiracja wprost od <a href="http://kirkwebster.com">Kirka Webstera</a>. Dzielą przestrzeń korpusu na pół i pozwalają w jednym usadzić dwie startowe rodzinki, czyli nukleusy. Zwane w Polsce, niepoprawnie, odkładami. Tak to właśnie lata komuny odkładają się w języku... Odkład to porcja pszczół odłożona z innej rodziny, a czasem i z kilku rodzin (tzw. składaniec). Ale w pewnym momencie zaczyna on mieć czerwiącą matkę, a pszczoły zintegrowane we wspólnej pracy. Wtedy to już nie jest odkład. To właśnie jest nukleus, czyli rodzinka zalążkowa. Słowa "nukleus" używano w polskim pszczelarstwie onegdaj, a właściwie nieco wcześniej. Uważam, że przez te lata, kiedy leżało ono w lamusie, coś traciliśmy. Jeszcze nie wiem co, ale się dowiem.</p>
<p><img alt="Dennice standardowe i nukleusowe na jednej werandzie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-12-04/02_dennice_nukleusowe_gotowe.jpg" /></p>
<p>W jeden weekend zbudowaliśmy 33 dennice standardowe, w kolejny drugie tyle dennic nukleusowych. Aby czuć komfort obfitości w przyszłym sezonie, potrzebujemy jeszcze drugie tyle dennic standardowych i, a niech tam, 20 dennic nukleusowych, w tym chciałbym mieć 10 dennic czterodzielnych. Tak dla hecy, żeby zobaczyć, jak działają.</p>
<p>Taka praca, po latach spędzonych za biurkiem, sprawia dużo satysfakcji. Nawet, jeżeli w warsztacie zimno jak w psiarni.</p>Poławiacze pyłku2016-11-13T23:59:00+01:002016-11-13T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-11-13:/2016/2016-11-13_polawiacze-pylku.html<p>Niektórzy pszczelarze powiadają, że nowy sezon zaczyna się w momencie, kiedy pszczoły ułożą się w kłębie. Następne miesiące to szykowanie ramek, budowanie uli, reperacje sprzętu... I plany, plany, plany.</p>
<p>A naszym planem jest rozpoczęcie poławiania pyłku. W dwóch celach:</p>
<ol>
<li>Nauka wychowu matek (larwy potrzebują dużo pyłku)</li>
<li>Sprawdzić, czy da się …</li></ol><p>Niektórzy pszczelarze powiadają, że nowy sezon zaczyna się w momencie, kiedy pszczoły ułożą się w kłębie. Następne miesiące to szykowanie ramek, budowanie uli, reperacje sprzętu... I plany, plany, plany.</p>
<p>A naszym planem jest rozpoczęcie poławiania pyłku. W dwóch celach:</p>
<ol>
<li>Nauka wychowu matek (larwy potrzebują dużo pyłku)</li>
<li>Sprawdzić, czy da się pozyskać pyłek w ilości, którą potem można przeznaczyć np. na własne potrzeby, a może i na sprzedaż.</li>
</ol>
<p>Aby poławiać pyłek, trzeba mieć poławiacz pyłku. Logiczne. Jest to takie urządzenie, które przy okazji naturalnych prac rodziny pszczelej odbiera jej około 20% przynoszonych do ula obnóży pyłkowych.</p>
<hr />
<p>Tu znowu krótkie szkolenie.</p>
<p><img alt="Pyłek kwiatowy" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2a/Misc_pollen_colorized.jpg" /></p>
<p>Czym jest <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Py%C5%82ek">pyłek kwiatowy</a>, każdy łacno może sobie sam sprawdzić na wikipedii. Pozostanę zatem przy objaśnieniu, czym jest obnóże pyłkowe. Otóż to kuleczka (czy też: jajeczko) zlepione przez pszczołę z pyłku pobranego z kwiatów przy pomocy śliny zapewne.</p>
<p><img alt="Obnóże na nóżce" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f4/Apis_mellifera_-_Melilotus_albus_-_Keila.jpg" /></p>
<p>To bardzo dobrze, bo taki pyłek został już wstępnie zaopatrzony w niezbędne substancje i pierwsze kultury bakterii i grzybów, które w organizmie pszczoły tylko czekały na taką okazję. Obnóże pyłkowe zostaje przylepione do specjalnych włosków na tylnych odnóżach robotnicy, dzięki czemu może ona w miarę swobodnie się poruszać i dolecieć do ula, czyli do domu. Tam te obnóża zostają jej odebrane i upchnięte (z ubijaniem!) w jednej z komórek w pobliżu strefy czerwienia matki. W komórce obnóża sobie leżą, fermentują, aż z kapusty zrobi się kiszona kapusta. W ten sposób powstaje kolejny cud natury produkowany przez te po trzykroć przedziwne owady - pierzga.</p>
<p>O pyłku można opowiadać bez końca. Dość tu nadmienić (póki jeszcze własnego pyłku nie mamy), że taki świeżo utoczony z ula uważany jest przez wiele kultur za eliksir długiego życia. A naukowcy coraz częściej to uważanie potwierdzają.</p>
<hr />
<p>Czyli poławiacz pyłku. Poławiacze mogą być dennicowe i powałkowe, czyli umieszczone jako przedłużenie głównego (dolnego) wylotka ula, albo jako dodatkowy (górny) wylotek. Mnie się bardziej podoba idea powałkowego poławiacza: zostawia pszczołom pozory wyboru, a z wiekiem człowiek coraz częściej pozory docenia. Poza tym powałkowy wisi ponad gniazdem. Ciepłe powietrze ulowe trochę podsusza pyłek w szufladzie poławiacza, w czym upatruję nadzieję, że dłużej będzie on świeży.</p>
<p><img alt="Prace nad prototypem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-13/03_powalkowy_polawiacz_prototyp.jpg" /></p>
<p>I tak przystąpiłem do rozpracowania pomysłu, a następnie budowy prototypów poławiaczy pyłkowych. Prace te zaczęliśmy jeszcze w sierpniu razem z Konradem w Kotlinie Kłodzkiej. Teraz każdy z nas robi to na własną rękę, bo trochę mamy do siebie daleko.</p>
<p><img alt="Prace idą naprzód" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-13/08_powalkowy_polawiacz_prototyp.jpg" /></p>
<p>Na początku opracowaliśmy poławiacz dennicowy, czyli po prostu dennicę, w którą wbudowany jest poławiacz. Pomysł niezły i z pewnością zadziała. Teraz ja go odrobinę zmieniłem: opracowałem <strong>nadennicowy poławiacz pyłku</strong>. Tego jeszcze nie było! A chodzi tylko o to, że pszczoły dalej korzystają ze starej dennicy, tylko nad nią (a pod korpusami z ramkami) umieszcza się dodatkowy moduł poławiacza, który zbudowany jest dokładnie tak samo, jak ów połączon z dennicą. Tyle, że jest oddzielny. Nie wiem, czy ma to jakieś zalety. Logistycznie żadne z tych rozwiązań nie jest idealne, zawsze jest sztuka sprzętu do przechowywania po sezonie letnim. Bo dennicy z poławiaczem nie można pszczołom zostawić na zimę, o nie.</p>
<p>Potem zafascynowała mnie myśl o poławiaczu powałkowym. Po kilkunastu szkicach projektowych narodziła się końcepcja.</p>
<p><img alt="Powałkowy poławiacz pyłku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-11-13/01_opis_powalkowego_polawiacza-bis.jpg" /></p>
<p>I powstał prototyp. Teraz trzeba będzie go wypróbować. Jeżeli zadziała dobrze, w sezonie 2018 pszczoły będą składać nam dań pyłkową odgórnie, a nie oddolnie.</p>Pierwsze tymolowanie2016-09-11T23:59:00+02:002016-09-11T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-09-11:/2016/2016-09-11_pierwsze-tymolowanie.html<p>Dnia następnego polecieliśmy oddawać najlepsze ramki pszczołom i dokończyć pierwszy etap prac kończących sezon. W planie było jeszcze podanie leków.</p>
<p><img alt="Sprzątanie w ulach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154130_sprzatanie_w_ulach.jpg" /></p>
<hr />
<p>Tu pora na kolejną dygresję:</p>
<p>Otóż prawie 40 lat temu do Polski dotarł roztoczak Varroa Destructor. Jak <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2016/2016-08-15_warroza.html">pisałem wcześniej</a>, jest tak zjadliwy, że całe pasieki czasem padają. Na głośne wołanie …</p><p>Dnia następnego polecieliśmy oddawać najlepsze ramki pszczołom i dokończyć pierwszy etap prac kończących sezon. W planie było jeszcze podanie leków.</p>
<p><img alt="Sprzątanie w ulach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154130_sprzatanie_w_ulach.jpg" /></p>
<hr />
<p>Tu pora na kolejną dygresję:</p>
<p>Otóż prawie 40 lat temu do Polski dotarł roztoczak Varroa Destructor. Jak <a href="https://zapiski.pasieka.smirnow.eu/2016/2016-08-15_warroza.html">pisałem wcześniej</a>, jest tak zjadliwy, że całe pasieki czasem padają. Na głośne wołanie pszczelarzy odpowiedziały instytuty naukowe i produkują kolejne generacje leków przeciwko warrozie, jak nazywa się stan chorobowy rodziny wywołany pracą roztocza. </p>
<p>Leki mogą być różne. W Polsce najpopularniejszy jest, jak mogłem się przekonać na zebraniach koła pszczelarskiego, środek o nazwie <em>Apiwarol</em>. Są to tabletki z trocin i saletry, w których podaje się 12,5mg <a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Amitraz">amitrazy</a> - akarycydu zabójczego dla wszelkiego życia. Stosuje się go także przeciwko pchłom na prosiętach (pod nazwą <em>Tactic</em>). Pszczołom podaje się go w ten sposób, że tabletkę przed włożeniem do ula podpala się, a potem zamyka wszelkie otwory w ulu. Pszczoły duszą się toksycznymi oparami - ale większość znaczna ich przeżywa, za to spory odsetek roztoczy zdycha. O ile zapewne 30 lat temu wystarczało spalić jedną taką tabletkę na rodzinę pszczelą, dziś stosuje się wg instrukcji 4 kolejne podania, co 4 dni (metoda 4x4). A wielu pszczelarzy tak naprawdę powtarza procedurę do skutku, to znaczy, do momentu, kiedy na karteczkę położoną na dnie ula przestaną się sypać martwe roztocza.</p>
<p><img alt="Model cząsteczki amitrazy" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/83/Amitraz_molecule_ball.png" /></p>
<p>Rzecz w tym, że akarycyd ten jest lipofilny, czyli łatwo wnika do plastrów, które zbudowane są w większości z tłuszczów. Jego zwolennicy co prawda powtarzają, że po kilku miesiącach amitraza się rozpada, ale przeciwnicy tu dodają, że tak czy owak w plastrach pozostają resztki tego rozpadu. Tak czy owak mój mentor od pszczelarzenia jest jak najgorszego zdania o tej truciźnie. A ja, po lekturach i poszukiwaniach w necie - chyba jeszcze gorszego, o ile to w ogóle możliwe. Jestem przekonany, że nie należy pszczołom podawać tego środka pod żadnym pozorem. </p>
<p>Wiem, wiem, naukowe podejście, sraty-taty. Zwykle skłonny jestem wierzyć naukowcom. Ale życiowe doświadczenie pokazuje, że najlepiej się sprawdzają z materią nieożywioną. Im materia jest bardziej ożywiona, tym ich naukowe opracowania obarczone są coraz większym błędem (rosnącym wprost proporcjonalnie do stopnia ożywienia materii, żeby użyć naukowego, matematycznego języka). Czyli wskazania uczonych w wypadku istot żywych i dość ożywionych należy przyjmować z pewną rezerwą i polegać na własnym rozsądku. Tak myślę.</p>
<p>Są też argumenty spiskowe przeciwko <em>Apiwarolowi</em>: kiedyś na opakowaniu pisano o bodaj 5 tygodniach karencji przed dopuszczeniem do składowania miodu w plastrach, a ostatnio podobno okres ten skrócił się do 5 dni (sic!). Zupełnie, jakby utracono dokładność pomiaru, czy co? Naiwny jestem...</p>
<p>Inne dostępne na rynku "leki" przeciwko warrozie i przy okazji wszelkim innym bożym stworzeniom (wszystkie te substancje podawane są w takich dawkach, aby pszczoły zdołały to przeżyć, ale mniejsze od nich stworzenia już nie), to kwasy organiczne. Ostatnio coraz popularniejsze, jako że słabnie frakcja twierdząca, że śmiertelność rodzin pszczelich nie ma nic wspólnego z zanieczyszczeniem wosku "chemią". A kwasy organiczne nie zanieczyszczają wosku. I są dość skuteczne, jak mi powiadają ich zwolennicy. Dla aplikującego substancję stanowią podobne zagrożenie jak akarycydy, więc i tak trzeba nosić maskę przeciwgazową na wizytę u pszczół, ale co tam.</p>
<p>Mają jednak taką wadę, że mi się nie podobają. Mojemu mentorowi również. Jakoś nie wydaje mi się, aby atmosfera zanieczyszczona oparami kwasu mrówkowego stanowiła właściwe środowisko pszczół. Które się sypią podczas podawania. Zwolennicy mówią, że to odpadają te najsłabsze osobniki. Czasem też pszczela matka... Przynajmniej nie kontaminują wosku...</p>
<p>Zatem co robić?</p>
<p><strong>Najlepiej</strong>, jak prawią <a href="http://wolnepszczoly.org/cztery-proste-kroki-do-poprawienia-zdrowia-pszczol/">Wolne Pszczoły</a>, <strong>wyhodować sobie pszczoły odporne na warrozę</strong>. I nie tylko na warrozę. Po prostu przywrócić odporność tym dzikim stworzeniom. Jak to zrobić? Nie ratować każdej rodziny. Pozwolić pszczołom na selekcję naturalną. Niech geny niezdolne do przeżycia odpadną, a wysiłkiem pszczelarza namnożone geny odporne niech opanują ziemię.</p>
<p>Niestety, to zajmie co najmniej kilka lat. Selekcja - przyspieszona ewolucja - musi jednak trochę potrwać, nawet w przypadku tak ożywionych stworzeń, jak błonkoskrzydłe trzonkówki pszczoły rojne a miodne. Nie ma wątpliwości, że trzeba to zrobić. Ale co robić teraz, kiedy mamy ograniczoną liczbę rodzin, brak pszczelarskich umiejętności i perspektywę zimy - a uparliśmy się, że nie pójdziemy drogą "chemii", ani "kwasów"?</p>
<p>Pozostał jeszcze tymol. Środek dość łagodnie działający, niektórzy uważają, że to pszczelarska homeopatia: poprawia przede wszystkim samopoczucie pszczelarza, że coś jednak zrobił. Zobaczymy na wiosnę.</p>
<p>Dlaczego powyższe napisałem? Ano po to, drogi Czytelniku i być może Kliencie, abyś się zainteresował, choćby pobieżnie, co właściwie zamierzasz kupić. Droga do odcięcia umysłu od powyższych informacje jest zawsze otwarta, to łatwe i każdy potrafi. Ale jeżeli zależy Ci na czystym i zdrowym miodzie, pyłku pszczelim, propolisie, które jesz jak słodycze, a może lekarstwo, suplement diety, czy wspierasz własną odporność - zaczniesz się pytać swoich dostawców miodu, pyłku i propolisu: czym leczycie swoje pszczoły? Skąd je bierzecie? </p>
<p>Koniec dygresji.</p>
<hr />
<p><img alt="Sprzątanie i podawanie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154203_sprzatanie_i_podawanie.jpg" /></p>
<p>Tak czy owak, trzeba było podać ten tymol. Rodziny kupiliśmy w tym sezonie, nie potrafimy ocenić ich zdolności do przeżycia. Musimy im dać choć zimę na nowym terenie.</p>
<p>Następnego dnia po miodobraniu popędziliśmy na pasieczyska, gdzie oddawaliśmy ramki po wirowaniu miodu do rodzin, które ich potrzebowały. Układaliśmy gniazda na zimę - rodzina, która rządziła się na dwóch korpusach, została stłoczona na jednym. Ten nadmiar pszczół wkrótce odejdzie do Krainy Wiecznych Pożytków, a pozostaną pszczoły zimowe, których będzie znacznie mniej.</p>
<p><img alt="Tak podaliśmy tymol" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_154143_tak_podalismy_tymol.jpg" /></p>
<p>Postanowiliśmy nie wykonywać tradycyjnej czynności na progu jesieni, tj. nie łączyliśmy słabych rodzin. Największym majątkiem rodziny pszczelej jest matka - królowa. To ona stanowi podstawę pomyślności całego roju, bo jest żywą fabryką nowych pszczół. Rodzina pszczela to pszczoły i matka. Jedno bez drugiego nie może istnieć. Podczas łączenia rodzin (czyli robienia jednej z dwóch) następuje nieuchronne ubicie jednej z matek. A to dlatego, że bardzo rzadko się zdarza, aby matki się nawzajem tolerowały. Nawet jeżeli wytrzymają ze sobą przez zimę, na wiosnę rozwiążą problem w pojedynku, albo zrobią to za nie robotnice, które prędzej czy później dokonają wyboru. A nam na etapie rozwoju pasieki zależy na zebraniu jak największej ilości obserwacji i doświadczeń, w tym wypróbowanie w praktyce dobrych rad udzielanych nam przez starszych stażem pszczelarzy. Zatem nawet, gdy rodzina pszczela obsiadała zaledwie trzy ramki (czyli cztery uliczki) Dadanta, postanowiliśmy ją zachować jako obsługę matki, która w niej mieszkała. Jeżeli taka mała rodzinka przeżyje zimę, da nam dowód swojej wielkiej żywotności i powód, by w przyszłym roku postarać się ją jak najbardziej rozmnożyć.</p>
<p><img alt="Nasz jedyny Zander" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_161612_oglad_rodzin_i_nasz_jedyny_zander.jpg" /></p>
<p>Brak doświadczenia pszczelarskiego wraz z powyższymi rozważaniami złożył się na decyzję o podaniu tymolu jako zapobiegawczego leku przeciwko warrozie. Po pasieczysku roznosił się zatem zapach tymianku. Jak sprawdziliśmy na wadze, każda rodzina otrzymywała od 8 do 10 gram tymolu. Taka dawka powinna wystarczyć na dwa tygodnie. Później należy podać drugą i pozostawić na sześć tygodni. W tak słabo działającym specyfiku kluczowy jest czas ekspozycji środowiska ulowego na opary.</p>
<p><img alt="Rodzina wentyluje po tymolu" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_161555_rodzina_na_wylotku_po_tymolu.jpg" /></p>
<p>W tę wrześniową niedzielę było naprawdę ciepło. Jedna z rodzin zareagowała zgodnie z opisami na podany tymol: wyległa przed wylotek i wachlowała skrzydełkami. Pozostałe rodziny zdawały się nie zwracać uwagi. Tylko pszczoły znajdujące się najbliżej kupki tymolu wydawały się nieco poddenerwowane. W gorące popołudnie z pewnością substancja sublimowała szybciej, niż by sobie pszczoły mogły tego życzyć. Na szczęście wkrótce zapadł wieczór i temperatura opadła.</p>Miodobranie2016-09-10T23:59:00+02:002016-09-10T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-09-10:/2016/2016-09-10_miodobranie.html<p>I oto nadszedł ten dzień. Stało się. Postanowione. Robimy miodobranie. Mała, pszczelarska satysfakcja. Po roku pracy i wydaniu całkiem sporych pieniędzy na setki tysięcy żywych istotek. Pod koniec sezonu, chwast, którego przez cały rok nikt nie lubi, dał mnóstwo nektaru i pyłku.</p>
<p><img alt="Szykujemy się do miodobrania na Y00Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160910_103125_szykujemy_sie_do_miodobrania.jpg" /></p>
<p>Niestety, miodobranie jest tak absorbujące, że w tym …</p><p>I oto nadszedł ten dzień. Stało się. Postanowione. Robimy miodobranie. Mała, pszczelarska satysfakcja. Po roku pracy i wydaniu całkiem sporych pieniędzy na setki tysięcy żywych istotek. Pod koniec sezonu, chwast, którego przez cały rok nikt nie lubi, dał mnóstwo nektaru i pyłku.</p>
<p><img alt="Szykujemy się do miodobrania na Y00Las" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160910_103125_szykujemy_sie_do_miodobrania.jpg" /></p>
<p>Niestety, miodobranie jest tak absorbujące, że w tym czasie nie robiliśmy zdjęć. Chcieliśmy jak najszybciej poskładać pszczoły do dolnego korpusu i wyselekcjonować po ramce, czy dwóch miodu z ula.</p>
<p>Ostatecznie, jak wynikło z notatek, podebraliśmy miód od połowy rodzin, średnio po pełnej ramce Dadanta.</p>
<p><img alt="Mane tekel fares" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_230612_zwazono_zmierzono_podzielono.jpg" /></p>
<p>Wirowanie przeciągnęło się do nocy. Wyszło z tego 6 pełnych wiaderek 10-litrowych pysznego miodu nawłociowego.</p>
<p><img alt="Cudze pszczoły na pożytku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_134032_cudze_pszczoly_czyszcza_naczynia.jpg" /></p>
<p>Nie mieliśmy lepszego pomysłu, jak wyczyścić z miodu wszystkie utensylia. Płukanie wodą wydawało nam się marnotrawstwem drogocennej substancji. Postanowiliśmy oddać ją pszczołom. Co prawda do naszych pasieczysk było daleko, ale doświedczenia z poprzednich wizyt rabusiów pokazały, że jakieś pszczoły po ten dar zapewne zechcą się kopnąć. I tak się stało. Wkrótce na miodarce, tacach, sitach i odstojnikach kłębiły się setki robotnic zlizujących niespodziewany pożytek.</p>
<p><img alt="Pszczoły czyszczą naczynia" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-09-11/20160911_134023_cudze_pszczoly_czyszcza_naczynia.jpg" /></p>
<p>Co za zabawa!</p>Rodzinna kontrola2016-08-27T23:59:00+02:002016-08-27T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-08-27:/2016/2016-08-27_rodzinna-kontrola.html<p><img alt="Ul zielony" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg" /></p>
<p>Jak widać, wpisy stały się rzadsze. Przyczyna nie tylko w tym, że opadły pierwsze pszczelarskie emocje, ale także po prostu przestaliśmy jeździć do pszczół. Naprawdę. Postaraliśmy się wszyscy, aby im możliwie jak najmniej przeszkadzać. Posprzątaliśmy po naszych najgorszych błędach, stwierdziliśmy, że zaczęły sobie nosić pyłek i nektar - i odpuściliśmy w …</p><p><img alt="Ul zielony" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg" /></p>
<p>Jak widać, wpisy stały się rzadsze. Przyczyna nie tylko w tym, że opadły pierwsze pszczelarskie emocje, ale także po prostu przestaliśmy jeździć do pszczół. Naprawdę. Postaraliśmy się wszyscy, aby im możliwie jak najmniej przeszkadzać. Posprzątaliśmy po naszych najgorszych błędach, stwierdziliśmy, że zaczęły sobie nosić pyłek i nektar - i odpuściliśmy w oczekiwaniu na koniec sezonu.</p>
<p><img alt="Pszczoły do ula!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/011.jpg" /></p>
<p>Plan polegał na tym, aby dostały możliwie jak najdłuższy czas w spokoju, gdy pożytki się kończą, a pszczoły stopniowo zaczynają składać gniazdo zimowe. Niech sobie polatają w spokoju.</p>
<p><img alt="Pszczoły do ula!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/038.jpg" /></p>
<p>A tu nawłoć zakwitła w najlepsze i pszczoły wybitnie się uspokoiły. Za to zaczęły intensywnie latać na pożytek. </p>
<p><img alt="Pszczoły do ula!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/066.jpg" /></p>
<p>Z końcem sierpnia wybrałem się z Elizą na pobieżną kontrolę, jak wyglądają przygotowania do końca sezonu i czy może jednak jakiś miód znajdzie się też dla nas. Kto wie? Okoliczni pszczelarze zapewniali nas, że na co, jak na co, ale na nawłoć można liczyć w tej okolicy.</p>
<p><img alt="Ul zielony!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/067.jpg" /></p>
<p>Eliza zabrała ze sobą aparat i napstrykała więcej niż parę niezłych zdjęć. Ilustrują ten wpis.</p>
<p><img alt="Pszczoły na ramkach" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/078.jpg" /></p>
<p>Silniejsze rodziny siedziały na górnych korpusach, stopniowo napełniając je miodem. Słabsze miały po jednym korpusie i dosyć dobrze tam pracowały. Nie zwracały na nas uwagi. Tego jeszcze nasza pasieka nie oglądała. Po krwawych bojach wiosennych nagle zastaliśmy (niezgodnie zresztą z podręcznikami) sielankę, przy której, o zgrozo, można jeszcze polubić pszczelarstwo! A do tego wyraźnie było widać, że pszczoły zbierają masę miodu.</p>
<p><img alt="Praca dłutem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/082.jpg" /></p>
<p>Po ostatnich przygodach nie planowaliśmy zabierać nic pszczołom. Pustki w plastrach nie wróżyły dobrze zimowli. Zainwestowaliśmy sporo pieniędzy w dodatkowe hektolitry syropu inwertowanego (jeden z najmniej szkodliwych pokarmów zastępczych dla pszczół). Wszyscy byliśmy zgodni co do jednego: w pierwszym sezonie może pszczoły będą umierać. Ale nie z głodu. Skoro możemy temu zapobiec, to zapobiegniemy.</p>
<p><img alt="Wyciąganie ramki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/083.jpg" /></p>
<p>Uznaliśmy, że nie mamy dość doświadczenia, aby móc ocenić szanse pszczół przesiedlonych znad morza na nasze tereny. Nie potrafimy rozpoznać chorób, ani ich prawdziwej siły. Ale ilość pokarmu w plastrach oszacować dość łatwo. Wystarczy wyjąć plastry po kolei i zważyć, choćby w ręku.</p>
<p><img alt="Młody czerw" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/088.jpg" /></p>
<p>Zgodnie z zaleceniami mentora, mieliśmy silne rodziny "zwinąć" z dwóch korpusów na jeden. A to dlatego, że i tak pszczoła letnia nie dożyje zimy i w rodzinie pozostaną tylko specjalnie wyhodowane pszczoły zimowe - tłuste, dobrze odżywione, zdolne przeżyć kilka miesięcy wyłącznie na zapasach.</p>
<p><img alt="Ramka, dzika zabudowa robocza, zasklepiona żółta nawłoć" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/092.jpg" /></p>
<p>Pszczoła zimowa jest mniej liczna od letniej, bo ma inne zadania: przeprowadzić rodzinę z matką przez zimę, a na wiosnę "uruchomić" od nowa cykl produkcyjny.</p>
<p><img alt="Stary czerw zalewany nakropem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/110.jpg" /></p>
<p>Według niektórych podań ludowych ograniczenie przestrzeni pszczołom działa na ich korzyść w zimowaniu.</p>
<p><img alt="Pszczoły do ula!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/129.jpg" /></p>
<p>Nie wiem, co o tym myśleć. Na logikę nie powinno to mieć znaczenia.</p>
<p><img alt="Ramka miodopierzgowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/133.jpg" /></p>
<p>Przecież w dziupli nikt im plastrów nie układa. No, ale jeżeli mamy pszczołę od 20-30 pokoleń żyjącą pod rządami człowieka, to kto wie? Może ona już tak zgłupiała, że nie umie sobie sama gniazda poukładać?</p>
<p><img alt="Nakrop" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/141.jpg" /></p>
<p>Byłoby śmieszno i straszno, gdyby to okazało się prawdą.</p>
<p><img alt="Na lotnisku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/155.jpg" /></p>
<p>Jesteśmy początkujący w tym sezonie. Nie możemy za bardzo pomóc, ani nie powinniśmy szkodzić ponad potrzebę. Postanowiliśmy się zastosować do wskazówek, a analizą ich słuszności zająć na wiosnę.</p>
<p><img alt="Na lotnisku" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/167.jpg" /></p>
<p>Z oglądu ramek wyszło jednakowoż, że w niektórych rodzinach jest jeszcze tyle czerwiu, że jeżeli np. za tydzień zaczniemy zwijać je do dolnego korpusu, zostaną nam w dużej ilości wolne ramki - <strong>Z MIODEM</strong>!!!</p>
<p><img alt="Ramka miodopierzgowa, dzika zabudowa trutowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/188.jpg" /></p>
<p>Po pierwsze zatem postanowiliśmy odczekać więcej niż tydzień z układaniem gniazd na zimę. Niech się ten czerw wygryzie. A jak się już wygryzie, to zrobimy MIODOBRANIE!</p>Warroza2016-08-15T23:59:00+02:002016-08-15T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-08-15:/2016/2016-08-15_warroza.html<p>Rozwijając temat pszczelarski odczuwałem coraz większy ból poznawczy. W miarę zbliżania się końca sezonu sprawa robiła się coraz bardziej paląca. Odejdźmy na chwilę w dygresję. Myślę, że większość ludzi - klientów pszczelarzy, miłośników (głównie) miodu, wyobraża sobie pasiekę tak:</p>
<h3>Opis pasieki, jak wyobraża to sobie obywatel, który jej nie ma:</h3>
<blockquote>
<p>Pośród …</p></blockquote><p>Rozwijając temat pszczelarski odczuwałem coraz większy ból poznawczy. W miarę zbliżania się końca sezonu sprawa robiła się coraz bardziej paląca. Odejdźmy na chwilę w dygresję. Myślę, że większość ludzi - klientów pszczelarzy, miłośników (głównie) miodu, wyobraża sobie pasiekę tak:</p>
<h3>Opis pasieki, jak wyobraża to sobie obywatel, który jej nie ma:</h3>
<blockquote>
<p>Pośród urokliwych kwietników, drzew owocowych i grządek z ziółkami stoją ręcznie malowane ule, rzeźbione kłody, słoneczko przyjemnie grzeje i przyświeca, a zadowolony z życia pszczelarz (zwykle starszy pan podobny do Świętego Mikołaja z reklamy coli) w słomkowym kapeluszu i ze źdźbłem trawki w ustach spogląda z dumą na miło bzykające pszczółki pogrążone w codziennym trudzie. Te pszczółki dają miodek. Kiedy pszczelarz go odbiera, cały ul aż szumi z cichej radości, że znowu klienci będą zadowolnieni. A gdy przychodzi jesień, pszczółki grzecznie układają się do snu zimowego, aby na wiosnę znowu radośnie przystąpić do zbierania miodu prosto z kwiatów.</p>
</blockquote>
<p>Raj, czyż nie? Ciekawe, czemu jeszcze wszyscy nie zostaliśmy pszczelarzami? Chyba nie z powodu uczulenia na jad?</p>
<p>Otóż tak nie jest. W każdym razie nie zawsze. Czasem wygląda to podobnie do opisu. Ale nigdy w pełni. Przekonywaliśmy się o tym coraz dobitniej, z każdą kolejną lekturą, czy to forum pszczelarskiego, czy fachowej książki, czy po rozmowie (długiej) telefonicznej z jakimś doświadczonym pszczelarzem. Wreszcie odbyliśmy pierwszy sezon w praktyce, w naszej własnej pasiece. Prawda, jak zwykle, wygląda o wiele mniej różowo. Po pierwsze, jak każde inne stworzenie żywe, pszczoły mają swoich wrogów. Nie chodzi tylko o misie (np. Miś Yogi), rzekomych amatorów miodeczku. Przecież niedźwiedzi już prawie w Polsce nie znajdziesz. Chodzi o coś innego. Polują na pszczoły ptaszki wszelkiej maści, nie gardzą nimi też gryzonie. Ale to też nie taki znowu problem. Otóż, podobnie jak ludzie, najwięcej cierpią one od chorób i pasożytów. Aktualnie ich nagorszym wrogiem jest roztocze o dobrze dobranej nazwie: <strong>Varroa Destructor</strong>, co znaczy <em>Potężny Niszczyciel</em>. Od ponad trzydziestu lat świat pszczelarski w Europie i Ameryce Północnej żyje pod terrorem tego malutkiego stworzonka, trudnego do zaobserwowania gołym okiem.</p>
<p>O historii Varroa Destructor z pewnością jeszcze będę pisać. Teraz chcę się tylko skupić na jednym: warroza pojawiła się w Europie w połowie lat 80-tych XX wieku. Stanowczo <strong>za późno</strong>, aby nauka nie zdołała znaleźć na nią jakiegoś sposobu. </p>
<p><em>Powtórzę</em>: W latach 80-tych XX wieku nauka bez większych problemów zdołała znaleźć substancje chemiczne zdolne zniszczyć roztocza zachowując jednocześnie przy życiu pszczoły.</p>
<p>Jak wkrótce odkryłem, spora część dyskusji na forach pszczelarskich sprowadza się do rozsądzania sposobu uchronienia pszczół przed niechybną śmiercią z żuwaczek roztoczy... I to nie jest fantazja. Naprawdę, całe pasieki mogą się <em>osypać</em>, jak to się mówi w języku pszczelarskim, jeżeli nie potraktuje się owadów jakąś chemią...</p>
<p><img alt="Varroa Destructor na pszczole" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6a/Varroa_destructor_on_honeybee_host.jpg" /></p>
<p>Zaraz, zaraz, mówiliśmy do siebie podczas wieczornych dyskusji, czy podczas konferencji telefonicznych z mentorem. Czy pszczoły to nie są w gruncie rzeczy dzikie stworzenia? Czy przez te tysiące (miliony) lat nie radziły sobie z różnymi nowymi i starymi zagrożeniami? Jak to możliwe, że akurat ta jedna, naprawdę śmiertelna dla nich choroba pojawiła się <strong>właśnie wtedy</strong>, kiedy ludzkość osiągnęła taki poziom technologii, aby móc wypracować na nią jakieś antidotum? To znaczy - jakąś chemiczną odpowiedź. Nazwy brzmiały dramatycznie: <em><a href="http://forum.pasiekaambrozja.pl/viewtopic.php?f=54&t=18510&sid=c4b2f2eae5479c52101238c98857d397">amitraz, kumafos, fumagilina, apistan, tau-fluvalinate, klartan, mavrik, perizin, gabon</a></em>... W uszach brzmi to trochę jak <em>cyklon-B, sarin, tabun, gaz musztardowy</em>... <strong>Czytamy i oczom nie wierzymy: pszczelarze wrzucają to do ula, aby ich pszczoły przeżyły. A potem z tego ula dobywają miód, który sprzedają jako "ekologiczny" i "zdrowy", zupełnie inny od wyrobów miodopodobnych dostępnych w sieciach dyskontów i supermarketach?</strong> Jak to z tym jest?</p>
<p><img alt="Varroa Destructor na larwach pszczół" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Drohnenpuppen_mit_Varroamilben_71a.jpg" /></p>
<p>Na forach i w kupionych podręcznikach właściwie nie było widać żadnej do tego alternatywy. I to była smutna wiadomość, bo podobnie dziś traktuje się prosięta, kurczęta i krowięta, abyśmy mieli "zdrowe" jaja, mięso i mleko. Ale gdybyśmy chcieli zająć się tak zwaną produkcją zwierzęcą, to po co nam ule? Czy nie lepiej postawić sobie chlewnię (i polewać prosięta Tactikiem przeciwko pchłom, dezynfekować podłogę Rapicidem)? Otóż my chcieliśmy pszczoły i miód. Czysty, zdrowy.</p>
<p>I tak, od słowa do słowa, zbieranego po jednym, po dwa, najpierw na zagranicznych forach i stronach, dowiedziałem się, że są tacy pszczelarze, którzy uważają, że <strong>można</strong>. Że pszczelarstwo dziś jest, owszem, trudniejsze, bo <em>Varroa Destructor to nie mit, nie bajeczka</em>, tylko twarda rzeczywistość dziesiątkująca pasieki. Ale prawda jest o wiele bardziej złożona. I z pewnością jeszcze nie raz będzie można na ten temat poczytać na naszym blogu pszczelarskim. Na razie ważne było, że nie jesteśmy sami z naszą intuicją. W końcu okazało się, że i w Polsce można znaleźć takich pszczelarzy, którzy odważnie poszukują innych, biodynamicznych, czystych i zdrowych rozwiązań. Tak trafiliśmy na <strong><a href="http://wolnepszczoly.org">Wolne Pszczoły</a></strong>.</p>Głód i rabunki2016-07-28T23:59:00+02:002016-07-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-07-28:/2016/2016-07-28_glod-i-rabunki.html<p>Wyjazd urlopowy przeszedł jak z bicza trzasł. Wróciliśmy do pasieki, bo do czego? Do domu?</p>
<p>Zapowiedź głodu z końca czerwca się sprawdziła. Na ramkach można było podziwiać realizację filozoficznej pustki, pszczół zaczęło ubywać, a my doszliśmy do wniosku, że matki nam poginęły. W związku z tym zakupiliśmy kolejne 6 sztuk …</p><p>Wyjazd urlopowy przeszedł jak z bicza trzasł. Wróciliśmy do pasieki, bo do czego? Do domu?</p>
<p>Zapowiedź głodu z końca czerwca się sprawdziła. Na ramkach można było podziwiać realizację filozoficznej pustki, pszczół zaczęło ubywać, a my doszliśmy do wniosku, że matki nam poginęły. W związku z tym zakupiliśmy kolejne 6 sztuk (3 Nieski i 3 Muchurskie) z Parzniewa i podaliśmy. W czasie wyjazdu urlopowego akurat minął termin unasiennienia się matek, więc przyszła pora sprawdzić sukces (lub porażkę).</p>
<p><img alt="Czerw garbaty" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-19/20160719_Y02_czerw01.jpg" /></p>
<p>W niektórych rodzinach dało się zauważyć kółeczka (wielkości spodeczka) czerwiu. A w innych pojawiły się komórki znacznie wystające ponad poziom sąsiednich. Szybki sprawdzian w książkach i internecie dał odpowiedź: czerw garbaty. Rodzina nie dorobiła się matki i porzuciła wszelkie starania. Niektóre z robotnic zaczęły składać jaja trutowe. I taki bałagan się zrobił na ramkach.</p>
<p>Metod na likwidację tak zwanych trutówek jest pewnie ze 150, ale żadna nie daje wysokiego prawdopodobieństwa sukcesu. Postanowiłem zatem polegać na radach Michaela Busha, pszczelarza naturalnego z USA, który zaleca w takie sytuacji po prostu zlikwidować rodzinę. Pszczoły, które przedstawiają sobą jeszcze jakąś wartość, zostaną przyjęte przez inne rodziny. Trutówki nie mają szans.</p>
<p><img alt="Rozsypane pszczoły dążą do nowego ula" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-25/20160725_01_rozsypane_chca_wejsc.jpg" /></p>
<p>Robi się to tak, że najpierw szczodrze trzeba podymić do ula, aby wywołać w środku alarm pożarowy. Pszczoły opiją się zapasami miodu szykując się do sygnału ewakuacji. Wtedy bierzemy cały ul, odnosimy na stronę i tam energicznie wytrząsamy wszystkie ramki na trawę, czy co tam nam służy na podłoże. Już po kilku sekundach najobrotniejsze z pszczół zaczną się dobijać do uli, które stały w pobliżu ich niegdysiejszego mieszkania, a te mniej obrotne zasiądą jak najbliżej miejsca, gdzie kiedyś znajdował się wylotek. Kiedy zakończymy wytrząsanie, możemy pusty ul sprzątnąć i ustawić gdzieś z boku, byle nie na starym miejscu - pszczoły bardzo chętnie się z powrotem do niego wsiedlą, a nie o to nam chodzi.</p>
<p>Czas głodu zaowocował interesującą przygodą. Do garażu, gdzie przechowywaliśmy stare plastry po czerwiu trutowym, przyleciały bardzo licznie pszczoły. Były tak zajęte patroszeniem w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów pożywienia, że w ogóle nie zwracały uwagi na ludzi.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/uhfoP5-TjI4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>Ileż można jednakowoż gapić się na latające po garażu pszczoły? Otóż nie każdy to może wytrzymać, ale niektórzy - owszem. Starsza córka porwana ciekawością, bez wiedzy i zgody opiekunów prawnych udała się badać błonkoskrzydłe. Oczywiście nie zabrała ze sobą żadnej osłony. Dowiedziałem się o tym po fakcie, gdy na swoim urządzeniu przenośnym zobaczyłem taki mniej więcej film:</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/4DllkyeupIU" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>Koledzy pszczelarze zaproponowali taki oto sposób na zakładanie nowej rodziny:</p>
<ol>
<li>Wyczekać na okres głodu.</li>
<li>Wstawić do pustego ula ramkę z miodem i pyłkiem.</li>
<li>Poczekać, aż się zlecą rabusie z sąsiednich pasiek.</li>
<li>Jak się zlecą i dobrze obsiądą ramkę miodo-pyłkową, dodać im ramkę z czerwiem otwartym oraz jajkami, zamknąć wylotek i zostawić do jutra.</li>
<li>Następnego dnia można spokojnie otwierać wylotek: nowa rodzina właśnie sobie wychowuje matkę.</li>
<li>Koniecznie podkarmiać, żeby nie poczuły głodu, bo zjedzą larwy.</li>
</ol>
<p>Jest tylko taki problem, że aby zrealizować punkt nr 6., trzeba przewidująco zachować trochę ramek pokarmowych. I utrzymywać jakieś inne rodziny sztucznie w złudzeniu obfitości, aby ich matki czerwiły w okresie głodu, inaczej nie będzie jajek. Jeżeli ta sztuczna rodzinka będzie zbyt mała, w następnym kroku da się wyrabować następnym falom rabusiów. Trzeba pamiętać, aby wylotek był otwarty na szerokość jednej pszczoły (inaczej: szerokość palca padalca).</p>
<p>Cóż, pszczoły odwiedzały nas, dopóki było co rabować. Na próbę wykładaliśmy im a to syrop cukrowy, a to dżem - żeby sprawdzić, co je przywabia.</p>
<p>Oprócz tego końcówka lipca związana była z dalszym rozsypywaniem rodzin, których łącznie musieliśmy zlikwidować cztery. Zdecydowaliśmy też na próbę podkarmić kilka innych, bo głód się nie kończył, a wyglądały na mocno przerzedzone... W tym celu po raz pierwszy w życiu sporządziłem syrop cukrowy w proporcji 3:2 (cukier do wody, ale może winno być na odwrót?). Pszczoły pobrały to z satysfakcją, ale po chwili zrozumiałem, że było to działanie bez sensu: z uli dobywał się kwaśny zapach spadzi liściastej. Głód się właśnie kończył.</p>
<p><img alt="Karmienie interwencyjne" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-07-23/20160723_03_karmienie_rojki.jpg" /></p>
<p>Dosłownie.</p>Ukradli mi rojołapkę!2016-06-28T23:59:00+02:002016-06-28T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-06-28:/2016/2016-06-28_ukradli-mi-rojolapke.html<p>Czerwcowe poddenerwowanie pszczół wkrótce się wyjaśniło: skończył się tak zwany pożytek, czyli żarcie. Jak każde żywe stworzenie, pszczoły muszą jeść. A kiedy głodne, to jak Polak: złe. Do zanotowania ku pamięci: w czerwcu może się to powtórzyć, że pszczoły mogą być złe z powodu głodu. W naszej okolicy jest mnóstwo …</p><p>Czerwcowe poddenerwowanie pszczół wkrótce się wyjaśniło: skończył się tak zwany pożytek, czyli żarcie. Jak każde żywe stworzenie, pszczoły muszą jeść. A kiedy głodne, to jak Polak: złe. Do zanotowania ku pamięci: w czerwcu może się to powtórzyć, że pszczoły mogą być złe z powodu głodu. W naszej okolicy jest mnóstwo akacji, ale o zadanej porze nic pszczołom nie dały. Padały deszcze i wypłukały kwiatki. Wianuszki odłożonego nad czerwiem pokarmu zaczęły się tak intensywnie kurczyć, że nawet my, pszczelarskie neptki, zdołaliśmy to zauważyć.</p>
<p>Po ostatnich bohaterskich utarczkach z pszczołami postanowiliśmy spróbować podejścia typu Tao: <em>Jeżeli nie wiesz, co robić, to nic nie rób</em>. A że zbliżał się czas wyjazdu urlopowego, uznaliśmy, że pozostawimy pszczoły własnemu losowi, niech sobie jakoś radzą. Poradziły sobie na świecie przez ostatnie parę milionów lat, a na terenach Polski bytują od co najmniej stu wieków - chyba wiedzą lepiej, co robić.</p>
<p>Niedługo przed wyjazdem postanowiłem jednak objechać postawione tu i ówdzie rojołapki. Sezon rójkowy zbliżał się do szczęśliwego zakończenia, warto sprawdzić, czy (choć mało prawdopodobne, ale możliwe) wzbogaciliśmy się o jakąś wędrującą rodzinę.</p>
<p>W większości powieszonych na drzewach pudeł nie było nic poza pająkami. Większość pudeł zresztą przegrała w starciu z deszczami. W przyszłości bardziej się przyłożę do konstrukcji rojołapek. Zrobię je z desek i dopasuję do rozmiarów naszych ramek produkcyjnych.</p>
<p>Jedną z rojołapek powiesiłem, jak wynika z notatek, 4 kwietnia, na średniej wielkości dębie, rosnącym na nieużytkach w pobliżu torów na północ od mojego domu. Nie miałem wielkiej nadziei, że coś się tam złapie, ale już nie miałem pomysłu, gdzie wieszać pudła. </p>
<p><img alt="Rojołapka powieszona na dębie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160404_rojolapka_powieszona.jpg" /></p>
<p>Dąb ów miał tą zaletę, że można się było nań łatwo wspiąć, więc umieściłem ją wyżej niż pozostałe - około 3-4 metrów nad ziemią. Zamocowałem w taki sposób, żeby dość łatwo można ją było zdjąć, gdyby przyszło do pobierania rodziny pszczelej.</p>
<p>Wizyta w tym samym miejscu po pierwsze ukazała, jak bardzo potrafi się zmienić przyroda w zaledwie trzy miesiące: nie mogłem rozpoznać drzewa i straciłem trochę czasu wałęsając się po pustkowiu. Wreszcie znalazłem. I co?</p>
<p><img alt="Rojołapka skradziona" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160628_rojolapka_skradziona.jpg" /></p>
<p>Nie było jej tam. Spokojnie, to właściwe drzewo. Na ziemi pod nim znalazłem resztki taśmy MacGyvera, którą przymocowałem pudło do konaru. Była przecięta. Rojołapka została skradziona.</p>
<p><img alt="Nie widać rojołapki na gałęzi" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-28/20160628_164446.jpg" /></p>
<p>Kiedy człowiek po raz pierwszy styka się z czymś takim, odczuwa bolesną bezradność. Złość. Poniżenie? Nie wiem. Pszczelarz pszczelarzowi bullterrierem? Bo to nie jest elektronika, której każdy by mógł pożądać. Nie sądzę, żeby znaleźli się też amatorzy tekturowych pudeł? Obstawiam, że przyleciały pszczoły i się tu osiedliły. Żeby zdjąć z drzewa rodzinę pszczelą w tekturowym pudle, trzeba mieć pszczelarską wiedzę i wyposażenie. Zatem mógł to zrobić tylko pszczelarz.</p>
<hr />
<p>Kodeks cywilny mówi, że:</p>
<p>Dz.U.2016.0.380 t.j. - Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny</p>
<p>Art. 182. Własność roju pszczół</p>
<p>§ 1. Rój pszczół staje się niczyim, jeżeli właściciel nie odszukał go przed upływem trzech dni od dnia wyrojenia. Właścicielowi wolno w pościgu za rojem wejść na cudzy grunt, powinien jednak naprawić wynikłą stąd szkodę.</p>
<p>§ 2. Jeżeli rój osiadł w cudzym ulu nie zajętym, właściciel może domagać się wydania roju za zwrotem kosztów.</p>
<p>§ 3. Jeżeli rój osiadł w cudzym ulu zajętym, staje się on własnością tego, czyją własnością był rój, który się w ulu znajdował. Dotychczasowemu właścicielowi nie przysługuje w tym wypadku roszczenie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia.</p>
<hr />
<p>Dla spokoju ducha przyjmuję zatem, że jakiemuś pszczelarzowi uciekła rójka, a on za nią pogonił - i zobaczył, jak wsiada do mojego pudła. Wtedy wspiął się na drzewo i zabrał swoją własność. Nie oczekuję rekompensaty za tekturowe pudło, starą, przeczerwioną ramkę i parę beleczek. Niech mu idzie na zdrowie. Szkoda tylko, że nie zostawił żadnego znaku, żadnej wiadomości. Mogliśmy zostać kumplami.</p>Partanina2016-06-10T23:59:00+02:002016-06-10T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-06-10:/2016/2016-06-10_partanina.html<p>Ostatnie, nieszczęśliwe wydarzenia (liczne wyrojenia na Y00 Robert) sprawiły, że zacząłem żywić pewną taką niechęć do chaotycznych działań niekoniecznie pszczelarskich. W głowie tłukło mi się słowo "<strong>partanina</strong>" - to nie może tak być, że spędzamy długie godziny opatrując dziesięć uli i nic z tego na dobrą sprawę nie wynika. Pszczoły lubią …</p><p>Ostatnie, nieszczęśliwe wydarzenia (liczne wyrojenia na Y00 Robert) sprawiły, że zacząłem żywić pewną taką niechęć do chaotycznych działań niekoniecznie pszczelarskich. W głowie tłukło mi się słowo "<strong>partanina</strong>" - to nie może tak być, że spędzamy długie godziny opatrując dziesięć uli i nic z tego na dobrą sprawę nie wynika. Pszczoły lubią, gdy pozostawić je w spokoju. Zatem jeżeli podchodzimy do uli, to powinniśmy dobrze wiedzieć, po co to robimy i to właśnie zrobić. Tymczasem błędy popełnione gdzieś na początku powodują następne i następne, i następne... Aby przerwać takie błędne koło nieustannego przeszkadzania pszczołom, trzeba wykonać następną partaninę.</p>
<p>W ostatnich dniach zatem było dużo partaniny. Po pierwsze pszczoły w zestawach Dandera (na dole korpus Dadanta 9-ramek, na górze korpus Zandera) zlekceważyły nasze dobre chęci i weszły w nastrój rojowy. Przeczytałem w jakiejś książce, że pszczoły "spoglądają z dołu do góry", ale budują z góry na dół. Jest nawet taki "system" gospodarki pasiecznej na ulach snozowych zwany od imienia jego autora <em>Warre</em>, gdzie dodatkowe korpusy dostawia się nie na górę wieży, a na spód. Podobno pszczoły znakomicie sobie z tym radzą. Postanowiłem zatem przenieść korpusy Zandera z góry na dół, a na nie przestawić korpusy Dadanta.</p>
<p><img alt="Dander, Zander na dole" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/03_nowinki_dander_zander_na_dole.JPG" /></p>
<p>Przy okazji znowu zarobiłem konkretną porcję żądeł i mogłem się po raz kolejny przekonać, że nie jestem uczulony na jad pszczeli, za to z łatwością wpadam w panikę.</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/_TWROkTxJQ0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
<p>Po drugie, awaryjna przewózka pozostałych uli z Y00 Robert do Y02 Nowinki wcale tym rodzinom nie pomogła. Jarek z Patrycją pojechali sprawdzić stan i natychmiast musieli działać w trybie awaryjnym. Rodziny roiły im się na oczach, matki wygryzały z mateczników, które naprędce podkładali do bezmatków... Wykazali się niewątpliwym bohaterstwem łapiąc te uciekające pszczoły. Myślę, że wydarzenia te zmotywowały nas do większej pokory wobec pszczół. Musimy się jeszcze dużo nauczyć.</p>
<p><img alt="Jarek otwiera ul" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/01_Jarek_otwiera_ul.jpg" /></p>
<p>Co się działo owego dnia na Y02 Nowinki, niech przedstawią poniższe notatki:</p>
<p><img alt="Dużo, dużo notatek z jednego dnia i jednego pasieczyska" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/01_Y02Nowinki_notatki_duzo_ich.jpg" /></p>
<p>Myślę, że po latach patrząc na to zdjęcie będziemy się zastanawiać, jak to było możliwe?</p>
<p><img alt="Poruszone zdjęcie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-06-07/05_poruszone_zdjecie.jpg" /></p>
<p>Jak można zarządzać pasieką, jeżeli przyjeżdżasz do pszczół, a one robią wszystko, tylko nie to, na co byliśmy umówieni? Czy można je obwiniać, że nie chcą się dostosować? Oczywiście, że nie. Cała wina spada na niedouczonych pszczelarzy. Właśnie przeczytałem u Brata Adama: <em>To naprawdę zdumiewające, jak mało możliwości pszczelarz ma do dyspozycji, które miałyby </em><em>pozytywny</em><em> wpływ na powodzenie rodziny pszczelej i tym samym na ostateczny wynik gospodarczy pasieki. Powinniśmy zawsze o tym pamiętać: w zasadzie nasze starania powinny się ograniczać do rozsądnej, starannej opieki.</em></p>
<p>Okej... Nie mieszać. Nie przeszkadzać. Czy damy radę zachować się porządnie jeszcze w tym sezonie?</p>Dużo różnych prac2016-05-29T23:59:00+02:002016-05-29T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-29:/2016/2016-05-29_duzo-roznych-prac.html<p>W ostatnich dniach działo się wiele różnych rzeczy. Trudno byłoby poświęcać każdej z nich osobny wpis, więc wszystkie gromadzę tutaj.</p>
<p><img alt="Nowe Y00" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/01_nowe_Y00.jpg" /></p>
<p>Ponieważ pierwsza lokalizacja pasieczyska na dłuższą metę się nie sprawdziła z powodu zbytniej bliskości ludzkich siedzib, postanowiliśmy przenieść pszczoły gdzie indziej. To miejsce nazwaliśmy <em>Y00 Robert</em> od imienia fundatora, a …</p><p>W ostatnich dniach działo się wiele różnych rzeczy. Trudno byłoby poświęcać każdej z nich osobny wpis, więc wszystkie gromadzę tutaj.</p>
<p><img alt="Nowe Y00" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/01_nowe_Y00.jpg" /></p>
<p>Ponieważ pierwsza lokalizacja pasieczyska na dłuższą metę się nie sprawdziła z powodu zbytniej bliskości ludzkich siedzib, postanowiliśmy przenieść pszczoły gdzie indziej. To miejsce nazwaliśmy <em>Y00 Robert</em> od imienia fundatora, a numer zerowy, bo to naprawdę było nasze zerowe pasieczysko - w założeniu mieliśmy na nim tylko wyładować pszczoły z samochodu, a potem jak najszybciej przenieść. Ale tak ładnie latały, że postanowiliśmy spróbować szczęścia na nim. Trzeba było jednak trzymać się pierwotnego planu. Wymagało to zorganizowania nowych miejsc. Jako amatorzy nie mieliśmy na to dość czasu. W każdym razie nie mogliśmy kontynuować odkładów rojowych i jednocześnie organizować nowych pasieczysk.</p>
<p><img alt="Pierwsza izolacja matecznika" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-22/09_pierwsza_izolacja_matecznika.jpg" /></p>
<p>Cała ta operacja przyniosła poważne straty naszej pasiece, bo przecież nie tylko dlatego, że sami nie mieliśmy jeszcze doświadczenia i nasze ruchy były cokolwiek niezborne, ale też pozostawione same sobie w najgorętszym okresie rodziny pszczele radośnie się wyroiły i w ulach pozostały bardzo osłabione liczebnie resztki. Jarek pewnego rana odwiedził stare Y00 i przypadkiem zgarnął jedną rójkę, która zawiązała się wśród spiętrzonych w wieżę palet. W ten sposób mogliśmy podziwiać później, jak intensywnie potrafi się rozwijać i pracować taka rodzina. </p>
<p>Miejsce na nową lokalizację <em>Y00 Robert</em> pojawiło się pod koniec maja.</p>
<p><img alt="Nowe Y00" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-25/06_nowe_Y00.jpg" /></p>
<p>Położone w brzozowym zagajniku, wśród nawłoci, w zasięgu miało też jakiś nieużytek z czerwoną koniczyną, trochę lasów i dawno nie uprawianych pól. Do najbliższych zabudowań odległość co najmniej sto metrów, nie powinny pszczoły ludziom przeszkadzać, o ile oni nie będą przeszkadzać im. Wiele sobie obiecujemy po tym nowym miejscu. </p>
<p>Rozpoczęliśmy także pierwsze podejście do przesadzenia pewnej liczby rodzin z 9-ramkowych uli z ramką Dadanta na standardowe ule systemu Zandera.</p>
<p><img alt="Nadstawki Zander - czyli Dander" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/01_nowe_ule_nowinki.JPG" /></p>
<p>Zestawy dwukorpusowe Dadant+Zander nazwaliśmy Dander, na przekór niemieckiej konstrukcji o nazwie Zadant. Rodziny na Nowinkach posadzone w podzielonych na dwoje leżakach dadanowskich przesadziliśmy do nowych Danderów.</p>
<p><img alt="Przesiadka do Danderów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/02_nowinki_przesiadka_do_nowych_uli.JPG" /></p>
<p>Operacja ta odbyła się czasem za późno (rodziny z ciasnoty się wyroiły), albo w ostatniej chwili (i tak weszły w nastrój rojowy, co dla początkujących oznaczało kolejną sesję pracy z latającymi wokół wściekłymi pszczołami).</p>
<p><img alt="Odkłady mateczne" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-28/04_nowinki_odklady_mateczne.JPG" /></p>
<p>Na zdjęciu powyżej widać z lewej leżak Dadanta ze złapaną przez Jarka rójką, a z prawej grupka uli z odkładami ze starymi matkami, które wściekle latając spowodowały konieczność przeprowadzki z pierwotnej Y00 Robert.</p>
<p>W międzyczasie podjęliśmy decyzję: naszym produkcyjnym standardem ula będzie zestaw korpusowy z ramką Zandera. Ma ona prawie identyczną powierzchnię jak ramka wielkopolska, ale inny kształt. Spodziewamy się w ten sposób uzyskać wszelkie korzyści, a uniknąć wad rozwiązania z podobnymi ramkami. W naprędce przekształconym w stolarnię garażu zaczęły powstawać dennice i daszki dostosowane do prac przesiadkowych z Dadanta na Zandera.</p>
<p><img alt="7 dennic i daszków" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-29/7_daszkow.jpg" /></p>
<p>Wykonaliśmy je z desek, które od ponad pięciu lat sezonowały się na stercie po pracach remontowych wywołanych powodzią, jaka nawiedziła nasze sąsiedztwo w roku 2010. Wydawało się, że mamy spory zapas drewna, ale ubywało go w tempie kosmicznym. Za to sterta szpecąca kwietniki trochę się zmniejszyła. Myślę, że takie trochę poszarzałe drewno będzie się pszczołom podobać. W końcu w naturze zamieszkiwały w wypróchniałych dziuplach i innych dziurach. Świeżutkie, pachnące żywicą deski - to nie dla nich.</p>Matka Nieska z Parzniewa2016-05-24T23:59:00+02:002016-05-24T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-24:/2016/2016-05-24_matka-nieska-z-parzniewa.html<p>Z przeliczenia dni w pszczelim kalendarzyku wyszło nam, że niektóre ze zrobionych przez nas odkładów nie wyhodowały sobie nowych matek. Co mógł sobie pomyśleć początkujący, który z kalkulatorem w jednym i podręcznikiem w drugim ręku wykonuje manipulacje na żywych stworzeniach, kiedy nie widzi jajek w komórkach? Że ich nie zauważył …</p><p>Z przeliczenia dni w pszczelim kalendarzyku wyszło nam, że niektóre ze zrobionych przez nas odkładów nie wyhodowały sobie nowych matek. Co mógł sobie pomyśleć początkujący, który z kalkulatorem w jednym i podręcznikiem w drugim ręku wykonuje manipulacje na żywych stworzeniach, kiedy nie widzi jajek w komórkach? Że ich nie zauważył? Uznaliśmy, że nie możemy czekać (co było niepotrzebne) i musimy zapodać do rodzin nowe matki.</p>
<p>Jarek wyskoczył z rana do Parzniewa, gdzie mieści się stacja hodowlana kilku ras pszczelich i zakupił zamówione wcześniej sześć sztuk matek nieunasiennionych. Były to trzy matki rasy krajeńskiej linii Nieska oraz trzy rasy kaukaskiej linii muchurskiej.</p>
<p><img alt="Matka w klateczce" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/01_matka_Nieska_z_Parzniewa.jpg" /></p>
<hr />
<p>Tutaj znowu krótka dygresja.</p>
<p>Otóż trzeba Wam wiedzieć, że pszczoła miodna <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Pszczo%C5%82a_miodna"><em>Apis Mellifera</em></a> opanowała ogromne tereny, począwszy od Afryki, przez basen Morza Śródziemnego, do Europy. Jej naturalne granice występowania trudno dziś określić, ale przypuszcza się, że na wschodzie ograniczyły ją góry Ural, na północy Ocean Atlantycki, a na południu Przylądek Dobrej Nadziei. Na tych obszarach przez setki tysięcy lat miała szansę ewoluować i dostosować się do różnych warunków środowiskowych. W ten sposób powstały różne podgatunki <em>Apis Mellifera</em>. Jako pierwszą zewidencjonowano <em>Apis Mellifera Mellifica</em> lub <em>Apis Mellifera Mellifera</em>, co oznacza "pszczoła nosząca miód miodna" (tu twórca taksonomii połapał się, że popełnił błąd, bo przecież pszczoła miodu nie nosi, tylko nektar, zasię miód z nektaru wytwarza - ale siłą tradycji słowo "mellifica" się nie przyjęło i pozostała "mellifera"), zarozumiale przyjmowana jako "pszczoła miodna właściwa", co ma tyle z prawdą wspólnego, że po prostu mieszkała na terenach, z których pochodzili pierwsi badacze tych owadów. Konkretnie występowała na terenach od północnej Francji i Hiszpanii, przez prawie całe Niemcy, Polskę, aż po rozległe bory Niziny Środkoworosyjskiej na północ sięgając Norwegii. Jej siostry opanowały także Wyspy Brytyjskie w postaci tak zwanej <em>pszczoły wrzosowej</em>. Następną byłą <em>Apis Mellifera Carnica</em> zamieszkująca po sąsiedzku, acz nieco na południe (konkretnie na południe od Karpat), której nazwę nadano od krainy, w której ją po raz pierwszy zewidencjonowano. Mieszka dalej na obszarach od południowiej Ukrainy, Rumunii, przez Austrię, po północne Włochy. Nawet skrótowy opis byłby niepełny, gdyby zapomnieć o tak zwanej "pszczole włoskiej", <em>Apis Mellifera Ligustica</em>, która od tysięcy lat współpracowała z ludźmi na terenie Włoch, południowej Francji i wysp Morza Śródziemnego.</p>
<p>Dzięki wsparciu technologii człowieka w ostatnich 500 latach pszczoła miodna objęła w posiadanie obszary prawie wszystkich lądów kuli ziemskiej</p>
<p><img alt="Współczesny zasięg występowania Apis Mellifera" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b4/Apis_mellifera_distribution_map.svg" /></p>
<p>Podziały na podgatunki wynikały ze spostrzeżenia badaczy, że pszczoły w różnych krajach nie tylko różnią się wyglądem, ale wykazują odmienne zachowania, temperamenty i strategie przetrwania. Nie jest to nic odkrywczego, w końcu zamieszkiwały różne tereny, o różnych klimatach i roślinności. Jednak różnice te były tak łatwo dostrzegalne i znaczące dla rodzącego się pszczelarskiego przemysłu w połowie XIX wieku, że stały się podstawą dzisiejszej maniery licytowania się różnymi rasami i liniami hodowlanymi pszczół.</p>
<p>I tak <em>Apis Mellifera Mellifera</em> charakteryzuje się zwykle ciemnym ubarwieniem, czasem czarnym, szarym lub brązowym. Zachowanie ma nerwowe. Jeżeli pszczelarz otworzy jej ul, i puści kłąb dymu między ramki, szybko "spływa" z plastrów i gromadzi się na dennicy (podłodze ula) pozostawiając plastry własnemu losowi. Wiele pszczół jednocześnie wzbija się w powietrze i atakuje wroga żądląc ofiarnie i ginąc w obronie gniazda. Zachowanie to wydaje się zrozumiałe, zważywszy, że od co najmniej tysiąca lat jej związek z człowiekiem polegał na tym, że osiedlały się w wydzianych przez niego barciach, do których bartnik musiał się wspinać po drzewie. O wyjmowaniu ramek nie było mowy, za to miód pozyskiwano przez odcinanie nadmiarowych plastrów po odpowiednim odymieniu roju. W takiej sytuacji bartnicy z pewnością woleli, aby pszczoły jak najszybciej zeszły z plastrów, które oni w spokoju będą mogli pobrać. Tymczasem <em>Apis Mellifera Carnica</em> ubarwiona jest na szaro i podobnie do <em>Apis Mellifera Ligustica</em>, której ciałko jest koloru żółtawego, na dym reaguje z nonszalancją. Nie ucieka z plastrów, jest podatna na współczesne techniki hodowlane mające na celu pszczołę tak łagodną, aby można było podchodzić do niej bez osłony. W przeciwieństwie do pszczoły włoskiej, krainka posiada podobną (choć nie aż taką) odporność na trudne warunki klimatyczne i zdolność do znoszenia chłodów. Jest także dość odporna na pszczele choroby. Pszczoła włoska jest z tych trzech odmian najbardziej plenna, czyli zakłada największe rodziny, wręcz kipi pszczołami w szczycie sezonu. Ponieważ w XIX wieku wielkość rodziny utożsamiono wprost z jej produktywnością (przesąd ten pokutuje do dziś powodując interesujące kłopoty), właśnie <em>Apis Mellifera Ligustica</em> stała się bożyszczem pszczelarzy zawodowych od Doniecka po San Francisco począwszy od początku XX wieku.</p>
<p>Warto wspomnieć, że wymienione podgatunki nie wyczerpują listy. Warto popatrzeć na mapkę i zaznajomić się z bogactwem genów dostępnych hodowcom.</p>
<p><img alt="Zasięg występowania podgatunków pszczoły miodnej w Europie" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/98/EU_Apis_Mellifera_L_Map.svg" /></p>
<p>"Ojcowie współczesnego pszczelarstwa" zatem zainicjowali ruch hodowli i selekcji pszczół pod kątem ich właściwości produkcyjnych, tak, jak to rozumiano współcześnie: pszczoły miały przede wszystkim produkować dużo miodu, potem także być łagodne, aby pszczelarzowi miło się z nimi pracowało, miały być podatne na ludzkie manipulacje i jak najmniej się roić, co miało zabezpieczyć duże rodziny produkcyjne. Jeżeli zapytacie się dzisiejszego pszczelarza, powie Wam, że trzyma on np. "Krainkę Sklenar", która jest łagodna jak baranek, pracuje jak wariatka i w ogóle się nie roi. To samo usłyszycie o Troisecku, Celle, czy Kisłowodzkiej (na obszarze EU niedostępna), czy o, uwaga, uwaga, Buckfaście!</p>
<p>Buckfast... Bożyszcze pszczelarzy. Na początku XX wieku kierownikiem pasieki opactwa Buckfast w zachodniej Anglii został Karl Kehrle, zwany Bratem Adamem. Nie bez powodu uważa się go za największego pszczelarza wszechczasów (to znowu nie tak wiele, zaledwie może 200 lat, wcześniej trudno mówić o technice pszczelarskiej). Techniki hodowlane wzniósł na takie wyżyny, że opracował na własne potrzeby pszczołę, która naprawdę tak się zachowuje: tworzy duże rodziny, produkuje mnóstwo miodu, jest dość łagodna i nie chce się bardzo roić. Do tego mało kituje gniazdo (kit, choć sam w sobie jest pszczelim produktem, który można pozyskiwać i sprzedawać, potrafi trochę utrutnić pracę pszczelarzowi, poza tym atakuje u niektórych zbyt wyrośnięty zmysł estetyczny) i miód sklepi "na sucho", estetyczną, białą pokrywką, jakby stworzoną do reklamy ekologicznego pszczelarstwa. Pszczoła Buckfast jako pierwsza została zaliczona do sztucznych linii. Wywindowała wymagania pszczelarzy tak, że stali się rozkapryszeni jak małe dzieci.</p>
<p>Mam nadzieję, że rozjaśniłem nieco problem.</p>
<p>Koniec dygresji</p>
<hr />
<p>Matki nieunasiennione nie mogą czekać (w naturze ich pierwszym zadaniem jest niezwłocznie się unasiennić), więc Jarek natychmiast kopnął się do Y02 Nowinki i podał dwie z nich do osieroconych rodzin.</p>
<p>Współpraca dwóch braci na pasiece nie zawsze może opierać się o spotkania twarzą w twarz, czy też wspólną pracę ramię w ramię. Czasem jeden coś tam manipuluje, a później przyjdzie drugi i musi wiedzieć, co zostało zrobione, a co nie. Pojawiła się konieczność opracowania jakiejś metody wymiany informacji.</p>
<p><img alt="Zapis czynności" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/02_zapis_czynnosci.jpg" /></p>
<p>Z pewnością nie jest to najlepszy sposób, ale na początek wystarczy.</p>
<p>Metod podawania matek nieunasiennionych podręczniki wymieniają coś około 364. Nie wiadomo, którą wybrać. Zdecydowaliśmy się na najprostszą:</p>
<ol>
<li>Otworzyć zamknięcie klateczki z matką od strony ciasta (aby pszczoły mogły same uwolnić matkę poprzez wyjedzenie ciasta).</li>
<li>Otworzyć ul.</li>
<li>Położyć klateczkę.</li>
<li>Zamknąć ul.</li>
<li>Pójść sobie.</li>
<li>Wrócić za dwa tygodnie i sprawdzić, czy się udało.</li>
</ol>
<p><img alt="Nieska podana. A może kaukaz?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-24/03_matka_podana.jpg" /></p>
<p>Jak widać w zapiskach, tego dnia podane zostały dwie matki: nieska i kaukaz. A co było z tego powodu radości! Każda nowa czynność pszczelarska to jak dobry film akcji. I śmieszno, i straszno.</p>Nowe pasieczysko Y03 Pilawa2016-05-23T23:59:00+02:002016-05-23T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-23:/2016/2016-05-23_nowe-pasieczysko-y03-pilawa.html<p>Trudno to nazwać nowym pasieczyskiem. Zgodę na jego używanie dostaliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale pszczoły, które miały na nim zamieszkać, jeszcze się nie urodziły. Teraz przyszła pora na jego zasiedlenie.</p>
<p><img alt="Na razie stoją tylko palety pod ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/01_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG" /></p>
<p>Położone u północnego podnóża wsgórka, na którym leśnicy posadzili młodniaczek. Przy okazji możemy podziwiać sprytne metody pasterzy lasu: pod …</p><p>Trudno to nazwać nowym pasieczyskiem. Zgodę na jego używanie dostaliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale pszczoły, które miały na nim zamieszkać, jeszcze się nie urodziły. Teraz przyszła pora na jego zasiedlenie.</p>
<p><img alt="Na razie stoją tylko palety pod ule" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/01_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG" /></p>
<p>Położone u północnego podnóża wsgórka, na którym leśnicy posadzili młodniaczek. Przy okazji możemy podziwiać sprytne metody pasterzy lasu: pod osłoną szybko rosnących, agresywnych brzóz rosną sobie flegmatyczne modrzewie i sosenki. Kiedy już się wzmocnią, nadmiarowe brzozy zostaną zamienione w pelety, albo inne źródła biomasy drzewnej, a iglaki zostaną jako miejscowy las.</p>
<p><img alt="Widoczek z dala" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/02_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG" /></p>
<p>W pobliżu mamy bagienko jako źródło wody dla pszczół, pod linią wysokiego napięcia zauważyliśmy nawłoć. Pod nogami rosną wrzosy i borówki. Dookoła mnóstwo drzew liściastych, w tym lipy. Jesteśmy dobrej myśli co do tego miejsca. Pszczoły będą się tutaj dobrze czuły. Czy nie wygląda to choć trochę podobnie do ich dawnych, naturalnych siedlisk? Przynajmniej tak podpowiada nam nasz brak doświadczenia. Jak będzie - zobaczymy.</p>
<p><img alt="Tabliczka powieszona" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-23/04_nowe_pasieczysko_Y03_Pilawa.JPG" /></p>
<p>Na etapie nauki sztuki pszczelarskiej nie zależy nam aż tak bardzo na tak zwanym miodzie towarowym, który pozyskuje się głównie z upraw roślin łąkowych, które przy okazji dają dużo nektaru, jak rzepak, nostrzyk, facelia, gorczyca, koniczyna, gryka... Z jednej strony sądzimy, że do większości tych pól stoi już kolejka pszczelarzy, z drugiej wolimy na razie mieć bliżej do naszych pszczół, które chcemy obserwować i się od nich uczyć.</p>Larwowanie2016-05-16T23:59:00+02:002016-05-16T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-16:/2016/2016-05-16_larwowanie.html<p>Bo nie zna życia, kto nie wyhodował swoich matek, swoich matek, swoich maaateeek... Tak. Takie silne uczucie mną owładnęło, gdy pomyślałem sobie, że gdyby te matki z mateczników rojowych nie zdołały się wygryźć, to musielibyśmy kupować. A najtaniej wychodzi po 20 złotych, matka nieunasienniona, czyli czysty hazard. Sporo, jak za …</p><p>Bo nie zna życia, kto nie wyhodował swoich matek, swoich matek, swoich maaateeek... Tak. Takie silne uczucie mną owładnęło, gdy pomyślałem sobie, że gdyby te matki z mateczników rojowych nie zdołały się wygryźć, to musielibyśmy kupować. A najtaniej wychodzi po 20 złotych, matka nieunasienniona, czyli czysty hazard. Sporo, jak za tak malutkiego robaczka.</p>
<p><img alt="Larwowanie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-15/01_larwowanie.jpg" /></p>
<hr />
<p>I tu znowu konieczna dygresja. Otóż rodzina pszczela z grubsza rzecz biorąc składa się z trzech kast pszczół:</p>
<ul>
<li>robotnica - wykonuje praktycznie wszystkie prace w ulu i poza nim, broni gniazda, opiekuje się larwami czyli czerwiem, zbiera nektar i propolis, przetwarza miód, wypaca wosk i buduje plastry... Rodzi się z zapłodnionego jajeczka złożonego przez matkę pszczelą (czyli tak zwaną królową) do komórki rozmiaru robotnicy. Robotnic w ulu jest najwięcej, występują w różnych odmianach, ale to temat na osobną książkę, a nie krótki wpis blogowy.</li>
<li>truteń - genetyczny klon matki-królowej - zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy nie ma żadnych szczególnych zadań, choć może prawdopodobnie wspierać opiekę nad czerwiem. Logika podpowiada, że jeżeli rodzina wyprodukuje od 10% do 20% takich nierobów, to musi mieć po temu jakiś ważny powód. Prawdopodobnie zatem nauka jeszcze kiedyś nas czymś zaskoczy. Rodzi się z niezapłodnionego jajeczka złożonego przez matkę do komórki trutowej, która jest nieco większa i łatwa do rozpoznania. Jego głównym zadaniem i sensem życia jest <strong>unasiennienie</strong> (nie zapłodnienie!) czyli przekazanie zapasu nasienia młodej matce podczas lotu godowego. Jest dość mocno uwsteczniony, nie potrafi nawet sam pobierać pyłku, aby się wyżywić - musi o to prosić jakąś robotnicę-karmicielkę. Ale za to jest przyjmowany przez każdą rodzinę pszczelą, bez różnicy. W związku z tym przez całe swoje życie wałęsa się od ula do ula, aż zew natury zastanie go w pobliżu jakiejś nieunasiennionej matki. Wtedy wylatuje razem z nią i ściga się z setkami i tysiącami innych, aby ją dopaść w krótkim akcie miłosnym, po którym traci swój narząd rodny i w efekcie spada martwy na ziemię. </li>
<li>matka pszczela - przez laików zwana też królową - nie jest żadną królową, raczej niewolnicą. Rodzi się ze specjalnie zbudowanej lub naprędce powiększonej komórki, zwanej matecznikiem, z zapłodnionego jajeczka. O ile robotnica i truteń otrzymują specjalne pożywienie w postaci <em>mleczka pszczelego</em> przez zaledwie pierwsze trzy-cztery dni okresu larwalnego, przyszła matka żywi się nim od początku, do końca swoich dni. To sprawia, że jej ciało zmienia się w okresie rozwoju - wykształcają się dojrzałe narządy rodne, zdolne składać tysiące jajeczek dziennie. Jej organizm staje się fabryką przekształcającą ten najdoskonalszy z pokarmów: mleczko pszczele, tak szybko, że dziennie wytwarza wielokrotnie więcej jajeczek niż sama waży, a przy tym prawie nie wydala. Z powyższego wynika, że nie jest żadną królową, bo niczym nie rządzi (to robotnice gonią ją do roboty). Ale wydziela liczne feromony i inne substancje, które na poziomie chemicznym integrują rodzinę pszczelą do tego stopnia, że braku matki praktycznie nie da się niczym zastąpić.</li>
</ul>
<p>O ile truteń i robotnica żyją zaledwie kilka tygodni w sezonie wiosenno-letnim (robotnica zimująca żyje kilka miesięcy, przez co uczeni sądzą, że za długość życia pszczoły odpowiada liczba przelatanych przez nią kilometrów), matka pszczela potrafi żyć kilka lat. O ile pszczelarz i okoliczności przyrody jej pozwolą.</p>
<p>Pierwszym zadaniem matki, niedługo po <em>wygryzieniu się</em> z matecznika i po spędzeniu kilku dni w ulu w oczekiwaniu na osiągnięcie pełnej dojrzałości, jest wylot godowy zwany w pszczelarskim żargonie lotem weselnym. Takich eskapad może matka użyć kilka na początku swojego życia, by potem prawie całą resztę spędzić w ciemnościach gniazda. Wyjątkiem jeszcze jest wylot rojowy, ale to temat na osobną książkę. Tak czy owak matka wylatuje z gniazda i pozwala się unasiennić kilku, lub nawet kilkunastu trutniom, zanim wróci z balangi. Później znowu mija kilka dni, w trakcie których nasienie w jej zbiorniczku miesza się i zostaje tam zmagazynowane na resztę jej życia. Wreszcie zaczyna składać jaja. Najpierw powoli, jak żółw ociężale, by stopniowo przyspieszać do pełnej prędkości od 1000 do nawet 3000 jajeczek na dobę, zależnie od stanu zdrowia, rasy, pory roku i innych czynników.</p>
<p>Mechanizm ten został przez pszczelarzy dość dobrze rozpoznany i wykorzystany. Dziś umiemy <em>przekonać</em> pszczoły, by sobie wytworzyły nową matkę. Bo skłonne są one to zrobić w trzech przypadkach:</p>
<ul>
<li>w okresie rojowym - gdy w polu jest dużo pożywienia i zapowiada się na długo, matka naprodukowała mnóstwo młodych pszczół, aż się ciasno w ulu zrobiło - wtedy rodzina pszczela zaczyna realizować dobrze przemyślany plan wyrojenia się, czyli naturalnego podziału. Starą matkę robotnice odchudzają podszczypując, goniąc w tę i nazad po plastrach, aż znowu staje się zdolna do lotu. I kiedy wszystko jest gotowe, ta część kolektywu, która ma udać się na wygnanie, gwałtownie napełnia wola miodem i w ciągu zaledwie kilku minut odlatuje zabierając ze sobą matkę. To temat na osobną książkę.</li>
<li>gdy matka się zestarzeje lub zrani tak, że przestanie prawidłowo kłaść jajeczka (np. zacznie jej się kończyć zapas plemników w zbiorniczku nasiennym) - pszczoły <em>przekonują</em> ją, aby złożyła jajeczka do zawczasu przygotowanych komórek matecznikowych, gdzieś w pewnym oddaleniu od gniazda. Tam, bez ingerencji starej matki, wygryzają się nowe królowe. Z nich przeżyje tylko jedna, która osiągnie dojrzałość i kiedy robotnice przekonają się, że prawidłowo czerwi - stara matka pójdzie pod topór. Mechanizm ten nazywa się <strong>cichą wymianą</strong>.</li>
<li>gdy rodzina pszczela nagle straci matkę. Kiedy tylko robotnice przekonają się, że nie mają matki, natychmiast pędzą do ostatnio złożonych jaj i wybierają jak najlepsze, które obudowują matecznikiem. Z wyhodowanych matek przeżywa jedna, która wygra pojedynki z innymi i ona przejmuje rolę rozpłodowca i integratora rodziny.</li>
</ul>
<p>Zatem, jak widać, jeżeli przekonamy robotnice, że albo przyszła pora rojenia się, albo straciły matkę, albo dotychczasowa straciła wigor - pszczoły same dalej będą wiedzieć, co mają robić. I wtedy po raz kolejny może wkroczyć pszczelarz. Bo on może podać im, w specjalnie przygotowanych, sztucznych komórkach, larwy z wybranej rodziny. W ten sposób pszczoły wyhodują dla niego matki o preferowanych właściwościach - taką przynajmniej pszczelarz ma nadzieję... Oczywiście, temat selekcji pszczół wystarczyłby na osobną książkę. Wyhodowane matki można podać do nowoutworzonych rodzinek pszczelich i w ten sposób mieć więcej uli, które zachowują się bliżej wymarzonego przez nas ideału.</p>
<p>Po to właśnie hoduje się matki pszczele. I jest to sztuka sama w sobie.</p>
<p>Innym dobrym powodem, dla którego warto hodować matki, jest możliwość posiadania <em>zapasowych matek pszczelich</em>, które żyją sobie w mini-ulikach (zwanych niekiedy nukleusami) i czekają na okazję, by awansować do budowy pełnej rodziny. Co nastąpić może w każdej chwili.</p>
<p>Koniec dygresji</p>
<hr />
<p>Z powyższego wynika, że warto umieć hodować matki pszczele. Zatem i my niezwłocznie, to znaczy, kiedy tylko nadarzyła się pierwsza okazja, zabraliśmy się za trening.</p>
<p><img alt="To nie takie proste" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-15/02_larwowanie.jpg" /></p>
<p>Aby wyhodować matkę trzeba przełożyć do sztucznej komórki matecznikowej larwę z wybranej rodziny. Oczywiście my na początku braliśmy larwy z dowolnej rodziny. Jako impuls hodowlany wykorzystywaliśmy najprostsze rozwiązanie, czyli osierocenie. Przy okazji robienia odkładów rojowych zawsze powstawały nam rodziny bez matki. Bo matka szła do transportówki, zgodnie z instrukcją. Wystarczyło tylko zniszczyć ewentualne znalezione mateczniki rojowe i mieliśmy rodzinę gotową do hodowli naszych larw. Za niszczenie mateczników dostaliśmy kolejny opeer od Konrada: rojowe matki są najlepszej jakości. Pszczoły hodują je w najlepszym momencie, w obfitości żarcia i przy pięknej pogodzie. A te historie o rojliwości matek z mateczników rojowych można sobie wsadzić w buty - to jedna z pszczelarskich legend, odkładających się warstwami przez kolejne podręczniki.</p>
<p><img alt="Ile procent przyjęć?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-16/01_ile_procent_przyjec.jpg" /></p>
<p>Przelarwowane larwy powędrowały do ula. Nastepnego dnia pojechaliśmy sprawdzić, czy zostały przyjęte. I co? I nic. Wygląda na to, że pszczoły obsiadły tylko jedną komórkę. Dwie odpadły w transporcie, pozostałe dwie zostały zlekceważone. Co za wynik. Ale pierwsze koty za płoty.</p>
<p><img alt="Kolejny odkład do pół-ula" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-16/03_odklad_z_matka_do_pol_ula_dadant_lezak.jpg" /></p>
<p>Przy okazji wycieczki do mateczników przewieźliśmy kolejny odkład do Nowinek. Jak widać na zdjęciu, pszczół było w nim mnóstwo. Obawialiśmy się z Jarkiem, że jak jest ich tak dużo, a do tego mają jeszcze z ramkę czerwiu na wygryzieniu, to naszykowany dla nich pół-ul może nie wystarczyć. I to nie-wystarczenie może się wydarzyć szybciej, niż się spodziewamy. </p>
<p>I wiecie co? Mieliśmy rację.</p>Kolejne odkłady2016-05-14T23:59:00+02:002016-05-14T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-14:/2016/2016-05-14_kolejne-odklady.html<p>Pierwszy odkład na pokład. To nie koniec zabawy. Na dwóch pasieczyskach stało łącznie 25 rodzin i należało się spodziewać, że większość zechce się wyroić. Być może wszystkie? Naszym problemem nr 1 stał się brak mieszkań dla pszczół. Od Wujka Tomka pozyskaliśmy stare Dadanty-leżaki w liczbie 10. Ale to nie załatwiało …</p><p>Pierwszy odkład na pokład. To nie koniec zabawy. Na dwóch pasieczyskach stało łącznie 25 rodzin i należało się spodziewać, że większość zechce się wyroić. Być może wszystkie? Naszym problemem nr 1 stał się brak mieszkań dla pszczół. Od Wujka Tomka pozyskaliśmy stare Dadanty-leżaki w liczbie 10. Ale to nie załatwiało nawet połowy problemu. Mieliśmy jeszcze 8 sztuk Zanderów od Konrada, ale nie wiedzieliśmy, jak się zabrać za przesiadkę. To znaczy, mieliśmy kilka pomysłów. Niektóre nawet przedyskutowaliśmy z Konradem, który akurat miał problem odwrotny, bo przesiadał się z uli wielkopolskich, czyli z ramki mniejszej na większą. Tak czy owak, to też jeszcze nie mogło załatwić problemu. I nie załatwiło.</p>
<p><img alt="Dwie wściekłe rodziny" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/04_dwie_wsciekle_rodziny.jpg" /></p>
<p>Za pierwszym poszły następne. Tutaj chcę zaznaczyć, że wciąż nie mieliśmy opanowanej sztuki pszczelarskiego Tai-chi, więc podrażnione pszczoły latały dookoła nas i szukały dobrego miejsca, aby okazać nam swoje emocje. Zakładałem dodatkowe warstwy dresów pod kombinezon.</p>
<p><img alt="Transport odkładów" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/05_odklady_przyjechaly.jpg" /></p>
<p>Transportówki zawierające (jak miałem nadzieję) starą matkę i nielotną pszczołę zawiozłem na nowoutworzone pasieczysko Y02 (czyli już trzecie) Nowinki. Znajdowało się ono wśród olchowych i leszczynowych zarośli, nad brzegiem rzeczułki, na skraju podmokłej łąki. Nie obiecywałem sobie po nim zbyt wiele, bo zaledwie kilometr dalej namierzyłem cudze ule w liczbie ponad 20, solidne, pracowite i zadbane rodziny. Ale za to był tutaj dobry dojazd.</p>
<p><img alt="Chyba nieszczelny ten ul..." src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/06_czym_obciazyc_powalki.jpg" /></p>
<p>Ustawiliśmy na nim dwa pośpiesznie podzielone na połowę leżaki dadanowskie. Okazało się to średnim pomysłem, gdyż dwa tygodnie później rodzinom już było w nich zbyt ciasno. I zaczęły się roić. Do tego te nasze improwizacje pokazały, że wszelkie konstrukcje pszczelarskie należy pasować z dokładnością do pół milimetra, inaczej pszczoły znajdą sobie jakąś szparę, która im będzie bardziej pasować, niż zaplanowany przez człowieka wylotek. Próbowaliśmy obciążyć powałki znalezionymi w lesie śmieciami, ale nie pomagało.</p>
<p>Tak czy owak - kolejne pasieczysko zostało "odpalone".</p>
<p><img alt="Pasieczysko Nowinki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-14/09_pasieczysko_nowinki.jpg" /></p>Pierwsze odkłady2016-05-12T23:59:00+02:002016-05-12T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-12:/2016/2016-05-12_pierwsze-odklady.html<p>Minęło parę dni i zaczął się sezon rójkowy. A my w lesie... To znaczy w czarnej... To znaczy nic nie umiemy, tylko psuć. Konrad, ratuj! Przyszła instrukcja.</p>
<blockquote>
<p>Weźmisz czarno kure...</p>
</blockquote>
<p>Nieee, inaczej.</p>
<blockquote>
<p>Wyjmij po kolei wszystkie ramki i strząchnij pszczołę do transportówki. Nie szukaj matki. Jeżeli dobrze to zrobisz, matka …</p></blockquote><p>Minęło parę dni i zaczął się sezon rójkowy. A my w lesie... To znaczy w czarnej... To znaczy nic nie umiemy, tylko psuć. Konrad, ratuj! Przyszła instrukcja.</p>
<blockquote>
<p>Weźmisz czarno kure...</p>
</blockquote>
<p>Nieee, inaczej.</p>
<blockquote>
<p>Wyjmij po kolei wszystkie ramki i strząchnij pszczołę do transportówki. Nie szukaj matki. Jeżeli dobrze to zrobisz, matka znajdzie się w transportówce. Ale masz strząchnąć wszystkie pszczoły, także te, co łażą po ściankach i po dennicy. Następnie podziel zasoby mniej więcej tak: zapasy sprawiedliwie, czyli po równo, czerw otwarty do macierzaka, czerw zamknięty do transportówki.</p>
<p>Jeżeli chcesz ją wywieźć, transportówka niech postoi sobi chwilę na pasieczysku, aby lotna pszczoła wróciła do macierzaka. Wtedy możesz ją zabrać i wywieźć. Jeżeli nie planujesz jej wywozić, możesz od razu wrzucić ramki i pszczoły do nowego ula.</p>
<p>Tylko rób to ostrożnie i nie uszkodź matki.</p>
</blockquote>
<p>I tak postanowiliśmy to robić.</p>
<p><img alt="Lotna wkurzona wróciła do macierzaka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/lotna_wrocila_z_odkladu_do_macierzaka.jpg" /></p>
<p>Rzeczywiście, lotna pszczoła wróciła do macierzaka i wyglądała na cokolwiek wkurzoną. Dobrze, że mieliśmy swoje kombinezony robocze.</p>
<p><img alt="Odkład w transportówce" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/odklad_w_transportowce.jpg" /></p>
<p>Transportówka nie miała wylotka, więc uchyliłem jej klapę górną. Wyobraźcie sobie to podniecenie kompletnego nowicjusza: czy pszczoły zorientują się, gdzie mają wylotek? I jak je potem zagnać do środka? Tyle pytań, tyle niewiadomych.</p>
<p>Zabawa w pierwszy odkład trwała tak długo, że nie zamierzałem go wywozić tego samego dnia. Pozostało zostawić go na noc na miejscu. Ale nie miałem żadnej folii, aby ochronić go przed ewentualnych deszczem. Za to onegdaj (a nawet nieco wcześniej) zainstalowałem w paru ulach worki z pianki - opakowania monitorów komputerowych. Pszczoły nie zdążyły jeszcze tego rozszarpać na strzępy.</p>
<p><img alt="Zabezpieczenie transportówki z odkładem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/odklad_zabezpieczony_na_noc.jpg" /></p>
<p>I tak rozpoczęła się nasza kariera pszczelarzy improwizujących. Od tej pory prawie nigdy nie byliśmy przygotowani do akcji, ale zawsze sobie jakoś radziliśmy przy pomocy tego, co znaleźliśmy pod nogami, pod ręką, w bagażniku auta, albo na pobliskich drzewach. Muszę powiedzieć, że takie podejście nie daje bardzo ładnych wyników (trawa nie przystrzyżona, ule nie pomalowane...), ale daje dużo satysfakcji.</p>
<p><img alt="Z tego nie robiłem odkładu tego dnia..." src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-12/z_tego_dzis_nie_robilem_odkladu.jpg" /></p>Wielkie grzebanie w ulach2016-05-08T23:59:00+02:002016-05-08T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-08:/2016/2016-05-08_wielkie-grzebanie-w-ulach.html<p>Ledwo wróciliśmy od Zarembów, rozpakowaliśmy ule, porozpaczaliśmy nad wgnieceniami w dachu samochodu... Zaczęło się. To, na co tak długo czekałem. Pszczoły ruszyły z rozwojem. Hura! Znowu możemy grzebać w ulach.</p>
<p><img alt="Zaglądamy do ula" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/01_zagladamy_do_ula.jpg" /></p>
<p>Zgodnie z rozkazem mentora, do każdego ula powędrowała przynajmniej jedna ramka bez węzy. To znaczy, oczywiście, nie ufaliśmy pszczołom na …</p><p>Ledwo wróciliśmy od Zarembów, rozpakowaliśmy ule, porozpaczaliśmy nad wgnieceniami w dachu samochodu... Zaczęło się. To, na co tak długo czekałem. Pszczoły ruszyły z rozwojem. Hura! Znowu możemy grzebać w ulach.</p>
<p><img alt="Zaglądamy do ula" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/01_zagladamy_do_ula.jpg" /></p>
<p>Zgodnie z rozkazem mentora, do każdego ula powędrowała przynajmniej jedna ramka bez węzy. To znaczy, oczywiście, nie ufaliśmy pszczołom na tyle, że zdołają same się zorientować, do czego służy to ustrojstwo, i w każdej umieściliśmy pasek węzy na zachętę. Wynik był porażający.</p>
<p><img alt="Ramka trutowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/02_ramka_trutowa.JPG" /></p>
<p>Myślę, że lata stosowania węzy jako standardu produkcyjnego w ulach odzwyczaiły pszczelarzy od takich widoków. Ramka Dadanta jest chyba największą w polskim pszczelarstwie, a pszczoły, dobrze rozpędzone, wybudowały ją w całości w ciągu chyba 10 dni. Poza paskiem węzy - wszystko to komórki, w których rosną sobie wesoło trutnie, czyli genetyczne klony matki pszczelej. Nie mylić z mężczyznami - my nie jesteśmy aż tak uwstecznieni.</p>
<p><img alt="Ramka trutowa wycięta" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/05_ramka_trutowa_wycieta.JPG" /></p>
<p>Nie wiem. Albo źle zinterpretowaliśmy polecenia mentora, albo ich nie zrozumieliśmy - ale te pierwsze trutnie poszły pod nóż. Prawie w całości zostały wycięte. Naprawdę byliśmy kompletnymi neptkami i robiliśmy to w dobrej wierze. Przepraszam, drogie pszczoły.</p>
<p><img alt="W dół, do gniazda" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/16_znowu_do_gniazda.JPG" /></p>
<p>Na tym zdjęciu widać, że do tego ula podaliśmy do gniazda wcześniej 3szt. nowych ramek. Nie licząc tych, co podaliśmy do górnego korpusu. Aktualnie wszystkie zostały odbudowane. Te w gnieździe. Te w drugim korpusie zostały zlekceważone. Zachodziliśmy w głowę, czemu pszczoły robią nam taki kawał? Przecież w podręczniku stało jasno, że one wprost nie mogą się doczekać, aby zagospodarować następny korpus. Tymczasem pozwoliły się wygryźć larwom, które tam przenieśliśmy z ramkami z gniazda, a następnie najwyraźniej wróciły na dół i tam sobie siedziały.</p>
<p><img alt="Puste ramki w 2 korpusie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/15_ramki_tylko_pomieszal.JPG" /></p>
<p>A w drugim korpusie pozostały tylko puste ramki z węzą i dwie ramki po wygryzionych pszczołach.</p>
<p>Za to na dole robota wrzała. </p>
<p><img alt="Czerw mieszany, przedostatnia ramka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/23_czerw_mieszany.JPG" /></p>
<p>Nie rozumieliśmy jeszcze jednej rzeczy: ule stojące z przodu były wyraźnie silniejsze, a te z tyłu wyraźnie słabsze. Zauważaliśmy to nawet my, kompletni nowicjusze.</p>
<p><img alt="Ramka pierzga i czerw - zaraz rójka?" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/32_ladniutka_ramka.JPG" /></p>
<p>Nie umieliśmy po rozkładzie czerwiu i zapasów rozpoznać stanu biologicznego rodziny pszczelej. Mieliśmy tylko kupę radochy z grzebania w gniazdach błonkoskrzydłym. Przyjemnie było popatrzeć na wianki miodu ponad czerwiem, ale co znaczą zapasy pierzgi gromadzone w komórkach po wygryzionych pszczołach - nie wiedzieliśmy.</p>
<p><img alt="Czerw i pierzga, komórki zalane nakropem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/28_czerw_i_pierzga.JPG" /></p>
<p>Nie pomogło nawet spostrzeżenie, że komórki po czerwiu zalewane są nakropem.</p>
<p><img alt="O! Matecznik!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/34_o_matecznik.JPG" /></p>
<p>A co mógłby znaczyć taki matecznik? Ha? Nieważne, podręcznik mówił: zniszczyć wszystkie mateczniki. Przepraszam szanowne pszczoły, to się już nie powtórzy.</p>
<p><img alt="Szukamy matki" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/38_a_matki_nie_widac.JPG" /></p>
<p>Uczyliśmy się szukać (bo przecież nie znajdować!) matki. Oczywiście - bez sukcesów. Tylko przypadek dawał satysfakcję.</p>
<p><img alt="Niedźwiedzie w pasiece" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/43_pasieka_niedzwiedzie.JPG" /></p>
<p>Panoszyliśmy się w pasiece jak dwa wygłodniałe niedźwiedzie. Przepraszam jeszcze raz drogie pszczółki.</p>
<p><img alt="Jeszcze trochę niedźwiedzi" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/44_pasieka_niedzwiedzie.JPG" /></p>
<p>Oczywiście nie wycięliśmy wszystkich plastrów trutowych. Po czterech ulach skończyło się miejsce w 10-litrowym wiaderku. W garze, który poświęciliśmy na pierwszy eksperyment pozyskiwania wosku również nie było miejsca.</p>
<p><img alt="Truty w garze" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/49_pierwsze_topienie_wosku.JPG" /></p>
<p>Na dobrą sprawę nic nie odbywało się zgodnie z podręcznikiem.</p>
<p><img alt="Zupa krewetkowa" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/50_zupa_krewetkowa.JPG" /></p>
<p>Nikt nam nie powiedział, że gotowany czerw trutowy pachnie jak zupa krewetkowa... Przyjemnie jest przez pierwszy kwadrans, potem chwytają mdłości.</p>
<p><img alt="Pasieka z daleka" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-08/46_pasieka_z_daleka.JPG" /></p>
<p>I tak skończył się intensywny (bałaganienie w ulach trwało coś z 10 godzin!) dzień na pasiece. Czy coś nam to dało? Niezbędny trening w grzebaniu w ulach, który z pewnością przydał się w następnych tygodniach.</p>Wizyta u mentora2016-05-06T23:59:00+02:002016-05-06T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-05-06:/2016/2016-05-06_wizyta-u-mentora.html<p>Gdy tylko wieczorny kur zapiał, zapiąłem pasy i siadłem za kółko. I pomknęliśmy polskimi, pięknymi, prostymi i równymi autostradami hen, na południe, gdzie zielenią się łany Kotliny Kłodzkiej, gdzie mentor nasz rozwija swoją biodynamiczną pasiekę pod dźwięcznym mianem <a href="https://www.facebook.com/Bioapis-987562951359055">BioApis</a>. Droga minęła, jak z tłumika strzelił, więc nad ranem śniadaliśmy już …</p><p>Gdy tylko wieczorny kur zapiał, zapiąłem pasy i siadłem za kółko. I pomknęliśmy polskimi, pięknymi, prostymi i równymi autostradami hen, na południe, gdzie zielenią się łany Kotliny Kłodzkiej, gdzie mentor nasz rozwija swoją biodynamiczną pasiekę pod dźwięcznym mianem <a href="https://www.facebook.com/Bioapis-987562951359055">BioApis</a>. Droga minęła, jak z tłumika strzelił, więc nad ranem śniadaliśmy już w zabytkowym, kamiennym domostwie, gdzie pszczelarska sztuka walczy o lepsze z budowlaną.</p>
<p>Następnego dnia od rana Konrad (mój mentor) zabrał mnie na objazd swoich pasieczysk. Dokonywaliśmy tego samego, co u siebie robiłem jakiś tydzień wcześniej - czyli poszerzaliśmy rodziny. Można tu zauważyć pewną nieciągłość: otóż znacznie by było lepiej, gdybym najpierw mógł to zobaczyć u niego, a dopiero potem ćwiczyć u siebie. Ale niestety (a może - stety) klimat w Polsce (jak wiele innych spraw) ułożony jest na odwrót niż normalnie, czyli na południu wiosna przychodzi później niż na północy. W ten sposób najpierw popełniliśmy nasze błędy, a potem mogliśmy zobaczyć, jak to trzeba zrobić poprawnie. Może to i lepiej?</p>
<p>Tak czy owak, uważam, że podciągnąłem się w pszczelarstwie niesamowicie przez te kilka dni. Szczególnie, jeżeli mówić o sprawie dość rzadko u nas poruszanej, czyli sztuce zarządzania pasieką, czyli mądrze mówiąc: gospodarce pasiecznej. W końcu kiedyś człowiek już opanuje, jak wyciągać i wkładać ramki. Ale sztuki zapięcia pewnej liczby uli w zdrowy, działający organizm, będzie się uczył całe życie.</p>
<p>Zupełnie niechcący i przypadkiem zabraliśmy do domu 8 kompletnych uli systemu Zandera. Ponieważ pierwsze doświadczenia z naszymi ręcznie-robionymi Dadantami były średnie - konkretnie poczułem żywiołową nienawiść do beleczek międzyramkowych - postanowiliśmy spróbować z ramką szeroko-niską. Ramka Zandera w całej dostępnej palecie wygląda na dość kompromisową: ma 22cm wysokości i 42cm szerokości. Dla porównania: ramka gniazdowa Dadanta, z jakimi zaczęliśmy przygodę, ma 30cm wysokości i 42cm szerokości. Jest bardziej kwadratowa. </p>
<p>Tak naprawdę, to na początku mieliśmy zabrać tylko cztery ule. Dlaczego nie trzy, albo pięć? Otóż dlatego, że dennice... Przerwa na krótkie szkolenie.</p>
<hr />
<p><strong>Ul</strong> to w skrócie pudło na pszczoły. Koncepcyjnie pochodzi od jakiejkolwiek zamkniętej przestrzeni, w której pszczoły gotowe by były przetrwać zimę. W Europie Środkowej zwykle odbywało się to w dziupli jakiegoś starego drzewa. O bartnictwie można poczytać np. <a href="http://wolnepszczoly.org/bartnictwo/">TUTAJ</a>. A więcej o jego historii - <a href="http://bartnictwo.com/pl/historia/">TUTAJ</a>. </p>
<p><img alt="Plastry pszczele na drzewie" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2d/Honey_comb2pl.jpg" /></p>
<p>Przez wieki pszczelarstwa (a konkretnie najwięcej wydarzyło się w XIX i XX wieku) ul zmieniał swoją formę w poszukiwaniu optymalnego siedliszcza dla pszczół. Optymalnego bynajmniej nie dla owadów (które swoje plastry gotowe są podwieszać dosłownie gdziekolwiek), a dla ich gospodarza - człowieka, który chciał im podbierać miód, wosk, a później i inne produkty. Stąd ostatecznie narodziły się dwie formy ula: </p>
<ul>
<li><em>STOJAK</em> - od drzewa stojącego</li>
<li><em>LEŻAK</em> - od drzewa leżącego (tak, w takim też pszczoły się osiedlały)</li>
</ul>
<p>Różni badacze pszczół tworzyli swoje koncepcje chowu, ale przełomowe okazały się prace kilku z nich: <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Prokopowicz_(pszczelarz)">Piotra Prokopowicza z Ukrainy</a>, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Dzier%C5%BCon">Jana Dzierżonia ze Śląska</a>, którzy prawdopodobnie opracowali podstawy nowoczesnego pszczelarstwa, wymyślili ramki i snozy, a wreszcie <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Lorenzo_Langstroth">Lorenzo Langstrotha ze Stanów Zjednoczonych</a>, któremu przypisuje się połączenie wielu rozproszonych wynalazków w dobrze działający, nowoczesny i produktywny system-metodę chowu pszczół. </p>
<p><img alt="Pszczoły na ramce" src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7d/Honey_Bees_on_Comb.jpg" /></p>
<p>Od ich dokonań zaczyna się pszczelarstwo oparte na ulach w postaci drewnianych pudeł, rozbieralnych stojaków (ule korpusowe) i nierozbieralnych leżaków, w których pszczoły posłusznie budują swoje plastry w specjalnie do tego celu zaprojektowanych ramkach. Ramka ma inny rozmiar zależnie od tak zwanego "systemu", czyli kompletu ul + ramki + podstawowe metody gospodarowania. System zwykle bierze nazwę od nazwiska jego twórcy, choć czasem się to miesza. I tak ramka o rozmiarach mniej więcej 430mm na 230mm (bo w różnych częściach świata wymiary te nieznacznie się różnią) przypisana jest do systemu Langstrotha, w Rosji (z powodu w.w. zamieszania) nazywanego systemem Roota. Ramka 435mm na 300mm to system Dadanta. A ramka 420mm na 220mm to system Zandera. W Polsce najpopularniejszy system nazywa się Wielkopolski i ramka ma wymiary 360mm na 260mm.</p>
<p>Kto ciekaw, niech sobie <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Ul">pokopie trochę w Wikipedii</a>.</p>
<p>Dziś wiemy, że optymalna przestrzeń dla pszczół na założenie gniazda powinna mieć pojemność od 35 do 45 litrów. Zależnie od klimatu winna być bardziej wydłużona w pionie lub w poziomie, ale nie ma to kluczowego znaczenia. Zatem ktokolwiek zechce zbudować nowy system ulowy, może sobie w arkuszu kalkulacyjnym zrobić odpowiednie obliczenia i... Hokus! Pokus! Może swoim nazwiskiem firmować dokonanie światowego formatu.</p>
<p>No i żeby wreszcie wrócić do tematu, skończę tą dygresję: otóż <strong>ul</strong> składa się (od dołu):</p>
<ul>
<li>z dna czyli dennicy (dennicą nazywa się dno odejmowane, czyli oddzielne od reszty ula)</li>
<li>korpusu (jednego lub więcej, jeżeli zawierają ramki tego samego rozmiaru, to nazywa się je korpusami, jeżeli następne od dołu mają ramki mniejsze, to te nazywa się nadstawkami)</li>
<li>różnych desek, płatów folii, szmat itp. - nazywa się to powałką</li>
<li>daszka - czego tłumaczyć nie trzeba</li>
</ul>
<hr />
<p>Czyli wracamy do tematu. Otóż Konrad umyślił sobie, że zrobi jedną dennicę na cztery ule. To znaczy, że cztery ule będą miały wspólną podstawę i dno zarazem. I dlatego właśnie mogliśmy zabrać zero uli, cztery ule, lub osiem. Więcej i tak się nie mogło zmieścić. Osiem ledwo weszło na dach.</p>
<p><img alt="Cztery Zandery na jednej dennicy" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-06/20160501_zandery01.jpg" /></p>
<p>W Piotrkowie jakiś inteligent w dresiku i ze złotym łańcuchem powiedział o nas do swojej wyfiokowanej ukochanej: "Te, pacz, Rumuny jado!"</p>
<p>I tak się przyjęło nazywać tę podróż.</p>
<p><img alt="Rumuni jadą? Stoją pod makdolcem!" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-05-06/20160506_rumuni02.jpg" /></p>
<p>A kiedy już ule dojechały do domu, to długo jeszcze stały na werandzie, gdzie je nieustannie podziwialiśmy.</p>Utworzenie pasieczyska Y01 Las2016-04-27T23:59:00+02:002016-04-27T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-04-27:/2016/2016-04-27_pasieczysko-y01-las.html<p>Pojedyncze pszczoły rozmnażają się przez jajka. Rodziny pszczele rozmnażają się przez rójkę. Pasieczyska pszczele rozmnażają się przez przewózkę.</p>
<p>Przyszła pora założyć pierwsze stałe pasieczysko. Jako że aktualne miało charakter tymczasowy, oznaczone zostało numerem "0", czyli nazywało się <em>Y00 Robert</em>. Pierwszy stały toczek (czyli pasieczysko, czyli miejsce, gdzie stoją ule) otrzymało …</p><p>Pojedyncze pszczoły rozmnażają się przez jajka. Rodziny pszczele rozmnażają się przez rójkę. Pasieczyska pszczele rozmnażają się przez przewózkę.</p>
<p>Przyszła pora założyć pierwsze stałe pasieczysko. Jako że aktualne miało charakter tymczasowy, oznaczone zostało numerem "0", czyli nazywało się <em>Y00 Robert</em>. Pierwszy stały toczek (czyli pasieczysko, czyli miejsce, gdzie stoją ule) otrzymało zatem numer "1". Czyli nazywa się <em>Y01 Las</em>. Potrzebny nam był dobry system numeracyjny, bo już wtedy wiedzieliśmy, że zamierzamy mieć więcej stanowisk z ulami.</p>
<p>Pierwsze podejście zrobiliśmy we wtorek 26 kwietnia. Niestety, zapaleni do wykonania także pewnej niezaplanowanej czynności, popełniliśmy hmm... Przygodę. I musieliśmy zrezygnować. Krótko mówiąc nie zapiąłem się dokładnie w kombinezon, a wsadziłem w nocy ręce po łokcie do otwartego ula. Zarobiłem w kilka sekund kilkadziesiąt żądeł i znieśli mnie z ringu. Tego dnia nie było już mowy o prawdziwej robocie.</p>
<p>Powtórka nastąpiła kolejnego wieczoru. Tym razem było mokro i wietrznie. Jako początkujący szukałem informacji, czy można wozić w deszczu, ale wprost nic nie znalazłem (jakieś ogólniki), więc podszedłem do sprawy tak, że robotę się robi, kiedy ona jest, chyba, że można ją przełożyć (a już nie można było). Zatem napiszę, to się będzie guglało ku potomności: <strong>Jeżeli nie przeszkadza Ci woda za kołnierzem, transport pszczół w deszczu to doskonały pomysł.</strong> Pszczoły siedzą w ulach, jak się która wychyli, zamoczy nóżkę, pufnie zniesmaczona i wróci do domu. Dzięki deszczowi mogliśmy zacząć wcześniej i wcześniej skończyć (18:00-21:00).</p>
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/-KX8ZQyLdNw" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Pierwsze poszerzanie2016-04-17T23:59:00+02:002016-04-17T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-04-17:/2016/2016-04-17_pierwsze-poszerzanie.html<p>Wydarzenia nie stały w miejscu, tylko pędziły. Po weekendowych upojnych wieczorach spędzonych na zbijaniu, drutowaniu i opatrywaniu węzą ramek, przyszła pora na włożenie tych ramek do uli. Fachowo to nazywa się poszerzaniem, choć czasem polega na dołożeniu czegoś ponad.</p>
<p>Pojechaliśmy na pasieczysko wyładowani ramkami.
Zgodnie z poleceniem mentora postaraliśmy się …</p><p>Wydarzenia nie stały w miejscu, tylko pędziły. Po weekendowych upojnych wieczorach spędzonych na zbijaniu, drutowaniu i opatrywaniu węzą ramek, przyszła pora na włożenie tych ramek do uli. Fachowo to nazywa się poszerzaniem, choć czasem polega na dołożeniu czegoś ponad.</p>
<p>Pojechaliśmy na pasieczysko wyładowani ramkami.
Zgodnie z poleceniem mentora postaraliśmy się poobserwować wylotki i na ich podstawie wyrobić sobie pojęcie, co pszczoły robią. Niezbyt nam to wychodziło. Generalnie większość rodzin zachowywała się tak, że dużo pszczoły (ok. 100 na minutę) lądowało na lotnisku. Około połowy z pyłkiem. Druga grupa uli miała znacznie mniejszy ruch.</p>
<p>O tym, że więcej nie potrafimy na razie wyczytać, będzie przypuszczalny dowód poniżej.</p>
<p>Rozpoznanie siły rodzin po ruchu na wylotkach znalazło potwierdzenie w późniejszym poszerzaniu - te z mniejszym ruchem miały mniejsze rodziny i nie zostały poszerzone w górę. Tylko im wymieniliśmy zatwory (bo tam były na miejscu jednej ramki zatwory - czyli rodziny miały w większości do dyspozycji 8 ramek, a nie 9) na ramkę z węzą.</p>
<hr />
<p>Tu krótkie szkolenie, czyli słowniczek:</p>
<ul>
<li><em>węza</em> to płat z wosku z odciśniętym z obu stron wzorem komórek. W połowie XIX wieku pewien facet o nazwisku Mehring odkrył, że pszczoły bardzo chętnie nie tylko budują nowe plastry, ale też odbudowują stare i zniszczone - i na tym instynkcie opiera się cały pomysł. Przez przeszło 150 lat zastosowanie węzy tak się utrwaliło w pszczelarstwie, że wielu dziś wierzy, że bez niej pszczoły by sobie nie poradziły - wyobraźcie sobie.</li>
<li><em>susz</em> to w skrócie plaster na ramce. Inaczej ramka z woszczyną. Mniej więcej wtedy, gdy Mehring wynalazł węzę, major Hruszka wynalazł miodarkę czyli wirówkę do miodu: od tej pory można było podawać pszczołom raz już przez nie zbudowane plastry - więcej pszczół w ten sposób miało zbierać miód, a mniej zajmować się budową nowych. Prawdopodobnie pomysł ten się sprawdził. A przy okazji wzrosła zachorowalność rodzin pszczelich na zgnilec - jedyną chorobę pszczół ściganą w Polsce z urzędu.</li>
<li><em>zatwór</em> to w dzisiejszym rozumieniu taki wypełniacz ula (pojęcie to znaczyło coś zupełnie innego w czasach bartnictwa). Znowu kiedyś tam ludzie zaczęli ule przyrównywać do własnych domów, a swoje pojęcie wygody przenosić na pszczoły. Stąd pomysł, by puste przestrzenie wypełnić czymś termoizolującym, aby zmniejszyć kubaturę do ogrzania, a zwiększyć zaizolowanie. Czy to ma jakiś sens, dyskusja wciąż nie ustaje. Pewnie dlatego, że większość pszczelarzy ma w głębokim poważaniu mądre nauki wyniesione ze szkoły - praktyka pszczelarska niejednokrotnie dowodzi, że to czas stracony.</li>
<li><em>beleczki</em> to zemsta Niemców za wygranie z nami wojny. Inny żart pszczelarski mówi, że beleczki wynaleźli Niemcy (co brzmi jak prawda), ale używają ich tylko Polacy (co nie jest prawdą). W rzeczywistości to patyczek szerokości ok. 1 cm, który wtyka się pomiędzy górne beleczki ramek. W ten sposób można zamknąć ul od góry tworząc coś w rodzaju sufitu.</li>
<li><em>powałka</em> to coś, co pszczelarz używa, kiedy już więcej nie chce używać beleczek. Czyli cokolwiek, co utworzy sufit. Może to być płat folii, stary dywan, kawałek płyty OSB...</li>
</ul>
<hr />
<p><img alt="Znowu te ule..." src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-16/20160416_100148.jpg" /></p>
<hr />
<h3>Wracamy do historii z pasieczyska.</h3>
<p>Rodziny silniejsze opatrywaliśmy tak:</p>
<ol>
<li>Do górnego korpusu wkładaliśmy: <ul>
<li>2 ramki suszu</li>
<li>przekładalim zatworek</li>
<li>z 2 stron ramka z węzą</li>
</ul>
</li>
<li>Z dolnego korpusu wyjmowalim:<ul>
<li>zatworek do górnego korpusu (ten w.w.)</li>
<li>2 ramki z czerwiem odkrytym i krytym</li>
</ul>
</li>
<li>Gniazdo w dolnym korpusie zwężalim ku środkowi</li>
<li>Po bokach dolnego korpusu wkładalim<ul>
<li>ramkę pracy</li>
<li>2 ramki z węzą jako skrajne, okrywowe, osłonowe, jak to zwał.</li>
</ul>
</li>
<li>Oczywiście staraliśmy się nie przełożyć matki do górnego korpusu. Tylko raz zoczyliśmy ją na ramce, którą sprawdzaliśmy ocznie przed przełożeniem. Tak w ogóle to te pszczoły nie zachowywowywały się podręcznikowo: w opisach stoi, że krainka bałtycka jest bardzo łagodna i dobrze trzyma się plastrów. Cóż, później zaczęło wiać, więc przestały być łagodne, i to rozumiem. Ale z tym trzymaniem się plastrów, to prawda to była może w 3 ulach. W innych spieprzały w ciemne kąty szybciej, niż wyjmowaliśmy ramkę.</li>
<li>Na ile to było możliwe, zamykaliśmy obszar z czerwiem beleczkami. Jeżeli konieczność (brak beleczek) wymagała pozostawienia otwartej uliczki, była to uliczka z zapasami.</li>
<li>Między dolny i górny korpus kładliśmy kratę odgrodową.</li>
</ol>
<p>Rodziny słabsze opatrywaliśmy tak:</p>
<ol>
<li>Wyjmowaliśmy zatworek.</li>
<li>Na jego miejsce wkładaliśmy węzę.</li>
</ol>
<p>Staraliśmy się nie wykonywać z nimi żadnych więcej ruchów, żadnego przesuwania ramek, żadnego wyjmowania. Opeer od mentora poskutkował i zapadł w pamięć.</p>
<p>Jednak ocena siły miała jeszcze jeden aspekt:
Przy wyjmowaniu zatworka usuwaliśmy beleczki począwszy od lewej i prawej skrajnej. Robiliśmy to do momentu, kiedy pojawiła się uliczka z dużą ilością pszczoły. Przy słabych rodzinach (poniżej 7 ramek czyli 8 uliczek) robiliśmy jak wyżej i natychmiast zamykaliśmy beleczkami przestrzeń.</p>
<p>Ponieważ rodziny słabsze nie dostały ramki pracy, na podstawie zliczenia pozostałych ramek można wnosić, że mamy 10 słabszych rodzin i 18 silniejszych.</p>
<p>I teraz wyjątek od reguły:
W ulu nr 16 (ochrzan od mentora dostaliśmy za grzebanie w ulach od 1 do 14!), po otworzeniu (bo z wylotka tego nie wyczytaliśmy) uderzył nas inny, bardzo różniący się dźwięk. Ul huczał. Ale poza skonstatowaniem tego faktu nie przerwaliśmy procedury, w etapie otwierania beleczek skrajnych i szukania, gdzie pszczoła siedzi. Wyszło, że zajmuje 8 ramek (nie było też zatworka w tym ulu!) na 9. Czyli silna. No to do środka, wyjmować środkowe 2 ramki do przełożenia na górę. Pochyliłem głowę i znowu słyszę ten szum. Ale wyjmuję ramkę i co widzę? Czyżby matecznik? No, niemożliwe. Szybko zebrane konsylium dyskutowało. Może jednak truteń? Ale taki duży? Bo komórka podarła się podczas wyjmowania. Była sklejona chyba końcem z sąsiednią ramką. Albo zawadziłem podczas wyjmowania. Ale na sąsiedniej ramce też coś podobnego jest. Przyjęliśmy, że może to jest bezmatek, a te duże komórki to jednak mateczniki ratunkowe. Zasklepione. Bo jednak nie wyglądały jak zamknięty czerw trutowy z innych uli, tylko jak mateczniki. Z reguły "3-5-8, matka się wynosi" wynika, że mogła to być matka zginięta w transporcie z Elbląga (poprzednia noc piątek-sobota) - świeżutko zasklepione mateczniki. W związku z tym na wszelki wypadek podarowaliśmy temu ulu ramkę z młodym czerwiem i bardzo prawdopodobne, że z jajami (dostrzegać jaja nauczyliśmy się dopiero 2 ule dalej - pamiętajcie, że do serca wzięliśmy wskazówkę mentora, żeby akcja przekładania czerwiu trwała jak najkrócej). Z ula nr 15 bodajże.</p>
<p>Pojawiła się też wątpliwość natury technicznej: przed ulem nr 28 był znacznie większy osyp martwych pszczół. Część w odległości ok. 1m, część bezpośrednio pod wylotkiem. Łącznie pewnie ponad 100szt. Przed innymi ulami nie było czegoś tak dużego. Czy to znaczy coś istotnego, groźnego?</p>
<p>Czyli podsumowując:</p>
<p>Mamy 10 rodzin słabszych.</p>
<p>I prawdopodobny bezmatek pracujący nad nową matką - dość silny liczebnie i zasobny w czerw zasklepiony. Dołożyliśmy mu czerw otwarty.</p>
<p>Mamy 17 rodzin silniejszych.</p>
<h3>Refleksje:</h3>
<ol>
<li>Praca z beleczkami jest po trzykroć bez sensu. Na pasieczysku spędziliśmy bite 5 godzin, co dawało jakieś 11 minut na ul średnio. Ponad połowę tego czasu (znacznie ponad) zajmowaliśmy się wyjmowaniem, a na końcu wkładaniem tych cholernych beleczek! Ten czas można by skrócić o połowę (i spędzić miło, np. kontemplując wylotki), gdyby nie te beleczki! Robiliśmy we dwóch przy ulach, przez część czasu asystowała nam jeszcze Wiera, która np. odciążała nas z robienia notatek.</li>
<li>Badyle nawłoci do pełna z jedną roleczką paliwa od Łysonia działają nie gorzej od próchna.</li>
<li>Kiedy zaczyna wiać, a przed nami jeszcze kilkanaście uli do końca roboty, polecone przez Ciebie kombinezony kosmonauty wraz z długimi butami (kalosze w moim wypadku) sprawdzają się znakomicie. Do tego rękawiczki ze skórki. Miodzio, nie robota.</li>
<li>Co jest fajne w pszczelarstwie? Praca na świeżym powietrzu - ale tylko przy ładnej pogodzie!</li>
</ol>Opeer od mentora2016-04-14T23:59:00+02:002016-04-14T23:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-04-14:/2016/2016-04-14_opeer-od-mentora.html<p>Przyszła pora, aby sprawdzić, co właściwie przywieźliśmy w tych drewnianych, kolorowych pudłach krytych daszkami z papy.</p>
<h3>Mejl z dnia 2016-04-14</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Doświadczenie zdobyte pierwszego popołudnia pracy z ulami - bezcenne.</p>
<ol>
<li>Kombinezon na całe ciało - doskonała rzecz. Ostatecznie mnie dziabnęła w stopę dokładnie tam, gdzie eksponowała się skarpetka między butem i nogawką, a …</li></ol></blockquote><p>Przyszła pora, aby sprawdzić, co właściwie przywieźliśmy w tych drewnianych, kolorowych pudłach krytych daszkami z papy.</p>
<h3>Mejl z dnia 2016-04-14</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Doświadczenie zdobyte pierwszego popołudnia pracy z ulami - bezcenne.</p>
<ol>
<li>Kombinezon na całe ciało - doskonała rzecz. Ostatecznie mnie dziabnęła w stopę dokładnie tam, gdzie eksponowała się skarpetka między butem i nogawką, a Jarkowi jakimś cudem wleciała pod maskę i dziabnęła w policzek.
1.2. Rękawice to świetna rzecz, ale ciekaw jestem, czy da się je czymś myć, bo po pierwszym dniu już się lepią.
1.3. Muszę załatwić sobie jakieś kalosze.</li>
<li>Poza tym były ofiary, co chyba jest nieuniknione przy naszym doświadczeniu czyli jego braku.</li>
<li>Matkę udało nam się zoczyć tylko na pierwszym ulu, co kładziemy na karb szczęścia frajerów.</li>
<li>Nie słuchać się kompletnie pszczelarzy starej daty. Ja co prawda nie wierzyłem w nie od początku, ale sam nie miałem pojęcia, jak głupim pomysłem są beleczki międzyramkowe, jeżeli masz do obrobienia więcej niż 3 ule. Z powałką zrobilibyśmy dziś wszystkie, a tak - tylko połowę i się ściemniło.</li>
</ol>
<p>Dodam, że nie mając wskazówek, jak oceniać, przyjęliśmy pewne kryteria intuicyjnie, np. "obsiadane lub zajęte ramki" oznaczają, że siedzi tam więcej niż kilkanaście pszczół i nie mniej niż kilkadziesiąt, co robi wrażenie, że jest ich dużo.</p>
<p>Poniżej raport z notatek, mam nadzieję, że odniesiesz się do nich i pozwolisz ocenić stan rodzin:</p>
<p>Ul01</p>
<p>Zajętych ramek: 4</p>
<p>Widoczność matki: 1 (nieoznaczona)</p>
<p>Czerw: 1 ramka</p>
<p>Zapasy: dużo, 5 ramek, w tym 4 pełne
</p>
<p>Ul02</p>
<p>Zajętych ramek: 5</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki (w tym otwarty w różnych stadiach, ponowne zaczerwienie)</p>
<p>Zapasy: 2 pełne ramki</p>
<p>Ul03</p>
<p>Zajętych ramek: 6</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki</p>
<p>Zapasy: średnio, rozrzucone po ramkach, oceniamy na 1 ramkę</p>
<p>Rodzina silniejsza niż w ulach 1 i 2, uważamy, że trzeba dać ciasta</p>
<p>Ul04</p>
<p>Zajętych ramek: 4</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 2 ramki</p>
<p>Zapasy: słabo</p>
<p>Stanowczo do podkarmienia</p>
<p>Ul05</p>
<p>Zajętych ramek: 6</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 4 ramki</p>
<p>Zapasy: słabo</p>
<p>Stanowczo do podkarmienia</p>
<p>Ul06</p>
<p>Zajętych ramek: 6</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 4 ramki</p>
<p>Zapasy: słabo</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>Widoczny otwarty czerw trutowy</p>
<p>Ul07</p>
<p>Zajętych ramek: 8</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 4 ramki</p>
<p>Zapasy: słabo</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>Widoczny zasklepiony czerw trutowy</p>
<p>Bojowe</p>
<p>Ul08</p>
<p>Zajętych ramek: 6</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 4 ramki</p>
<p>Zapasy: 2 ramki</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p></p>
<p>Ul09</p>
<p>Zajętych ramek: 5</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki</p>
<p>Zapasy: 1,5 ramki</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>Ciasno w ulu - tak to wygląda</p>
<p></p>
<p>Ul10</p>
<p>Zajętych ramek: 8</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki</p>
<p>Zapasy: 1</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>Ciasno w ulu - tak to wygląda</p>
<p>Dużo czerwiu na 7 ramce</p>
<p>Dziura w korpusie</p>
<p></p>
<p>Ul11</p>
<p>Zajętych ramek: 7</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki</p>
<p>Zapasy: 1</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>3 ramki na 2 korpusie, ale opuszczone, parę pszczół</p>
<p></p>
<p>Ul12</p>
<p>Zajętych ramek: 7</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 4 ramki</p>
<p>Zapasy: 1,5 ramki</p>
<p>Do podkarmienia.</p>
<p>Ciasno w ulu - tak to wygląda</p>
<p>Otwarty czerw trutowy</p>
<p></p>
<p>Ul13</p>
<p>Zajętych ramek: 7</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 5 ramek</p>
<p>Zapasy: 2 ramki</p>
<p>Mrówki - małe czarne</p>
<p></p>
<p>Ul14</p>
<p>Zajętych ramek: 7</p>
<p>Widoczność matki: -</p>
<p>Czerw: 3 ramki</p>
<p>Zapasy: 2 ramki</p>
<p>Zasklepiony czerw trutowy</p>
<p>2 ramki z zapasami ciężkie naprawdę</p>
<p></p>
<p>Jak widać, w większości naliczyliśmy 7 ramek obsadzonych, lepiej lub gorzej. To są ramki Dadanta. </p>
<p>W ramkach z zapasami, a także na tych czerwionych widać było sporo komórek z pyłkiem. Widać też dużo komórek z nakropem.</p>
<p>Ogólnie to pszczoły te zachowują się zupełnie inaczej niż te, co grają w filmach na youtube... Tamte są bardziej zdyscyplinowane i nie kitują tak uli.</p>
<p>Plan na jutro i pojutrze:</p>
<p>- Owęzować 100szt. ramek
- Podzielić ciasto Apifonda
- Wrócić do uli i dokończyć inwentaryzację, ale razem z poszerzaniem.</p>
<p>Na poszerzanie mamy aktualnie po minimum 4 ramki na ul, w tym 1 z suszem. 300 kolejnych ramek przyjedzie za 10 dni niestety.</p>
<p>Ale zastanawiam się, co to znaczy: czasem czerw był na 3 i 5 ramce, a 4 ramka miała pszczoły, ale była pusta. Szukałem jajek, ale nie znalazłem. Czy to znaczy, że one dojadały resztki, a zaraz tam miała matka poczerwić, czy może jej ta ramka nie pasuje? Dość, że jak powachlować tymi pustakami, zebrać czerw do kupy, a puste ramki przełożyć na boki, to okaże się, że pszczołom gorąco, ciasno, a mają kupę miejsca.</p>
<p>Mam nadzieję, że się odniesiesz do naszych obserwacji i coś doradzisz. Więcej napiszę w następnym mejlu, bo muszę Elizie objaśnić, dlaczego mój wujek nie chce zimować pszczół na nawłoci.</p>
<p>To czeeeekaaaam...</p>
</blockquote>
<hr />
<p><img alt="Ule wciąż stoją - mimo naszych starań" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-16/20160416_100155.jpg" /></p>
<h3>Na odpowiedź nie musieliśmy czekać do dnia następnego:</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Po pierwsze nie posłuchałeś tego o co cię prosiłem, czyli rozgrzebałeś pszczołom gniazda. </p>
<p>Teraz pszczoły mają się rozwijać a ty im załatwiłeś około 5 dni dodatkowej roboty!!!</p>
<p>Nie wiem co to znaczy że pszczoły są na 5 ramkach. Miało cię interesować w ilu uliczkach siedzą - a to można zobaczyć bez rozpierdalania im chaty.</p>
<p>A teraz wyciągnij wnioski:</p>
<ul>
<li>co zrobisz z informacją że zobaczyłeś lub nie zobaczyłeś matki ?</li>
<li>co zrobisz z informacją że mają 1,5 ramki pokarmu?</li>
<li>co zrobisz z informacją że mają otwarty i zamknięty czerw trutowy ?</li>
</ul>
<p>Jeszcze raz: pszczoła to zwierzę dzikie. Twoim zadaniem jest stworzyć im optymalne warunki aby odebrać miód i powiększyć populację w sposób kontrolowany. Napisz mi raz jeszcze ile tych pszczół siedzi w uliczkach, co robią na wylotku, co nektaruje w zasięgu lotu. Możesz dorzucić informację ile jest ramek wogóle w każdym ulu na ilość obsiadanych uliczek. Jak chcesz żebym się odniósł to daj mi te informacje a nie te do niczego niepotrzebne spostrzeżenia dziada-pszczelarza!!!</p>
<p>Dobrze że nie ma cię blisko...</p>
</blockquote>
<hr />
<p>Po tym mejlu długo musiałem uspokajać serce kołaczące się niczym ptaszę w zbyt ciasnej klatce...</p>
<p>Ale następnego dnia przyszło pocieszenie:</p>
<hr />
<blockquote>
<ol>
<li>jaka jest przestrzeń między daszkiem a ramkami po zamknięciu ula ? Jeśli na pszczołę, to wywal beleczki i nie dawaj nic, nawet jeśli nie masz folii. Folię dostaniesz ode mnie jak przyjedziesz. Jeśli jest większa to zostaw beleczki do czasu aż będziesz mieć folię.</li>
<li><strong>Przegląd jakikolwiek robisz tylko w taki sposób że obserwujesz zachowanie pszczół - tego trzeba się nauczyć, a można to zrobić tylko przez patrzenie i zadawanie pytań. Nie podnosisz ramek, nawet na milimetr. Bo każde poruszenie gniazda skutkuje wycofaniem pszczół do naprawy tego co popsułeś.</strong></li>
<li>Z opisu obsiadanie uliczek wnioskuję że są to silne rodziny. Jeśli na 9 ramek obsiadają 7 to koniecznie dołóż im drugi korpus w ukłądzie ramek o jakim ci pisałem. Tam gdzie jest zatwór najlepiej wstaw susz... Zresztą i tak wstawisz tam ramkę pracy. Tam gdzie masz mniej niż 7 ramek pszczół dołóż susz i pędź je na maksa. Jak nie masz suszu to włóż węzę.</li>
<li>Przekwitły mniszek sugeruje, że kwitnie rzepak. Jeśli pszczoły mają gdzie latać po rzepak, to nie karm ich. Jeśli nie mają, to koniecznie zakarm. Kwitnące krzaki i drzewa owocowe to pożytek pyłkowy a nie nektarowy, więc aby matka nie ograniczyła czerwienia, koniecznie je karm... Najlepiej ciastem albo sytą.</li>
<li>Koniecznie zaobserwuj wylotek i noszenie pyłku (pisałem ci już o tym) oraz co robią pszczoły, jak wychodzą z wylotka - czy lecą i gdzie, czy krążą czy są zdecydowane i zarobione.</li>
<li>Jak chcesz, to zrób sobie notatki (zreszta już je masz) i tydzień po tygodniu porównuj - jeśli nie będzie przyrostu pszczół to będziemy szybko decydować. Koniecznie pogadaj z pszczelarzami o pożytkach w okolicy i jak oni zarządzają pasiękę w odniesieniu do właśnie pożytków - to w tej chwili najistotniejsze.</li>
<li>Zanderami się nie przejmuj. Teraz jest za późno aby przestawiać się na inny typ. Ten rok zamknij w Dadantach - rzeka już płynie więc można conajwyżej planować jej nowe koryto ale na pewno nie kopać. Jak przyjedziesz to obgadamy sobie i zobaczysz że na spokojnie wszystko będzie jak trzeba. Rozumiem twoją zaniepokojenie... Ale tak ten biznes chodzi, po prostu częściej trzeba puścić rzeczy żeby same się wydarzały. I będzie dobrze. </li>
<li><strong>Jeśli chodzi o naturalną ciekawość związaną z życiem pszczół to cię doskonale rozumiem. Ale musisz się powstrzymać i ograniczyć do intensywnych obserwacji. Będzie jeszcze masa sytuacji, w których będziesz miał okazję zaobserwować każdy detal w gnieździe. Najwazniejsze jest umiejętne obserwowanie - w ten sposób zobaczysz czy jest matka, czy czerwi, czy są zdrowe, czy głodne. Wówczas zdecydujesz czy otwierać gniazdo - ale to już ostateczność.</strong></li>
<li>Fakt że Twój wujek łączy o tej porze roku rodziny, świadczy tylko o tym że mądrze zarządza pogłowiem. Zwyczajnie nie chce mieć większej ilości rodzin. Ja czy ty o tej porze nigdy rodzin łączyć nie będziemy (chyba że bezmatki), bo nam zależy na zwiekszaniu pogłowia. A twojemu wujkowi zależy na zwiększaniu ilości miodu z jak najmniejszej ilości uli.</li>
</ol>
</blockquote>
<hr />
<p>No. Właśnie. I takie wskazówki to ja rozumiem. Pozbierałem szczękę z podłogi i rzuciłem się do wikipedii szukać, co to właściwie jest ta "syta" i skąd ją wziąć. Otóż jest to roztwór miodu z wodą - imitacja nektaru. Pożywienie, które pszczołom można dać w dowolnej chwili, nie zanieczyszcza pozostałych zapasów i jest najzdrowszym zamiennikiem ich naturalnego pożywienia. Czemu tak jest, to chyba nie trzeba wyjaśniać.</p>
<p>Poza tym trochę się uśmiałem, bo i tak nie zrozumiałem połowy z tych wskazówek. Co to jest ramka pracy? Co to jest susz i skąd go wziąć? Jaki rzepak? W połowie kwietnia? Chyba gdzieś wypsnęły mi się nieprawdziwe informacje... Pierwszy sezon pszczelarstwa to nieustanne, niepokojące niespodzianki.</p>Konrad ratuj!2016-04-11T05:59:00+02:002016-04-11T05:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-04-11:/2016/2016-04-11_konrad-ratuj.html<p>Ledwo pszczoły przyjechały, a zaczęły się kłopoty. Co za zabawa!</p>
<h3>Mejl z 2016-04-11 do mojego mentora</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Jako mojemu mentorowi (co prawda na odległość, ale zawsze) przedstawię wydumany plan na najbliższe tygodnie. Mam nadzieję, że zechcesz nanieść korekty:</p>
<p>Na czym w tej chwili siedzimy: ule Dadanta 9 ramek. Mamy po 2 …</p></blockquote><p>Ledwo pszczoły przyjechały, a zaczęły się kłopoty. Co za zabawa!</p>
<h3>Mejl z 2016-04-11 do mojego mentora</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Jako mojemu mentorowi (co prawda na odległość, ale zawsze) przedstawię wydumany plan na najbliższe tygodnie. Mam nadzieję, że zechcesz nanieść korekty:</p>
<p>Na czym w tej chwili siedzimy: ule Dadanta 9 ramek. Mamy po 2 korpusy na każdy ul, niekompatybilne z niczym, ale pomysł mamy taki, że ew. trzeci korpus umieścimy POD tymi posiadanymi, wtedy będzie pasować. Dopóki nie dokonamy finalnego wyboru typu ula do gospodarowania, będziemy się pieprzyć ręczną robotą. Potem się zobaczy.</p>
<ol>
<li>Jak najszybciej zrobić przegląd uli i zaksięgować stany rodzin:
1.1. Ile ramek obsiadają.
1.2. Ile ramek czerwiu.
1.3. Stan zapasów.
1.4. Mam nadzieję, że o tej porze roku już nie trzeba ich podkarmiać. Wczoraj łapałem stresa, bo pogoda była kiepawa (pojechaliśmy posprzątać niepotrzebne palety, ale do uli nie zaglądaliśmy, nauczyły mnie te żądła czegoś) - ale pszczoły latały, znakiem tego coś sobie znajdują. Oczywiście wszystkie lęki początkującego: dlaczego z tego latają żwawiej niż z tamtego itede.</li>
<li>Podzielić ule na właścicieli (na razie stoją razem i stanowią własność uwspólnioną, ale długo tak się nie da) i omówić, co robimy wspólnie, co oddzielnie.
2.2. Ustalić, które ule wyjeżdżają na osobne pasieczyska, a które zostają.
2.3. Ustalić, czy aktualne pasieczysko może być jednym z docelowych, czy robimy operację przestawienia uli o 300m na wcześniej zakładane miejsce (operacja: załadować na auto, pojechać co najmniej 2km dalej, poczekać dzień, wrócić, rozstawić).
2.4. Przygotować pozostałe pasieczyska:
2.4.1. Pociąć palety na stojaki
2.4.2. Przy pomocy siekiery, piły i łopaty przygotować teren pod stojaki
2.4.3. Przewieźć stojaki na pasieczyska</li>
<li>Zakupy pilne i mniej pilne:
PILNE:
3.1. 100 ramek Dadanta od Łysonia do pilnego poszerzania gniazd,
3.2. 15kg ciasta czy fondantu
3.3. Co sądzisz o tym pokarmie: https://lyson.com.pl/pokarmy/2260-Bee-Fonda-z-Tymolem-1-kg-2059766024339.html
3.4. Drut do odrutowania ramek: http://allegro.pl/drut-ocynkowany-fi-0-4mm-cena-za-1szpule-6-5kg-i5371624755.html
3.5. Folia 0,7mm przejrzysta pocięta na wymiar powałek do uli
MNIEJ PILNE:
3.6. 300 ramek Dadanta (uzupełnienie do pełnych korpusów oraz zapas do robienia odkładów)
3.7. Znaleźć i zakupić dobrą węzę, jeżeli to możliwe o tej porze sezonu, w ilości 6-8kg</li>
<li>Prace następne:
4.1. Rozbudowa gniazd (jeżeli dziadek prawdę mówił, w ciągu tego tygodnia niektóre mogą już wyłazić z pierwszego korpusu, patrz przegląd pkt 1.), dołożenie ramek - tu pytanie, czy dołożyć od razu full, czy trzeba się bawić w jakieś dokładanie po kawałku?
4.2. Jak portfel pozwoli, zakupić zwoje siatki leśnej, stemple sosnowe oraz przygotować tabliczki, aby ogrodzić pasieczyska</li>
<li>Opracowanie techniki przechowywania, rotacji, zarządania, czyli burza pomysłów i zero forsy na realizację:
5.1. Skrzynia pod wymiar ramki (np. 480 szeroka, 650 wysoka), z wywietrznikami, krytą daszkiem
5.2. Skrzynia na miodarkę, składana
5.3. Przenośna waga pasieczna
5.4. Kastra na poidło, potrzeba 2-3 szt (jedno pasieczysko jest nad brzegiem rzeczki, zakładam, że tam nie potrza)</li>
</ol>
<p>O CZYM ZAPOMNIAŁEM???</p>
<p>Aktualnie ramki, które dostaliśmy w pakiecie, leżą u mnie na stole na werandzie, zatem jakiś dla nich pojemnik robi się coraz pilniejszy, bo zaraz przylecą złodzieje od sąsiada. Miodarka (w bębnie też są ramki) stoi w garażu, obok 35l łatwopalnej mieszanki (jak się dzwoni i tankuje, warto wiedzieć, który samochód się tankuje) benzyna+ropa 1:2, starych rowerów, innych gratów. W sąsiednim boksie mój Ojciec sztafiruje łódkę i czasem niemiłosiernie kurzy. Pomysł jest, aby kupić płytę spilśnioną i zasłonić, ale czy portfel to uniesie? I czy to pomoże na kurz? A tak w ogóle, to nie skończyłem jeszcze naprawiać bramy, co ją Eliza obraziła.</p>
<p>Z refundacją chyba jest coś inaczej, muszę to jeszcze ustalić. Ale ponieważ sprzedawca dał nam starą miodarkę, najgorszy ewentualny stres i tak zszedł na plan dalszy. Inne elementy, które mogłyby się okazać potrzebne, są chyba w ciągłej sprzedaży.?</p>
<p>Konrad!!! Ratuj!!! Mam, czego chciałem ;-)</p>
</blockquote>
<hr />
<p><img alt="Ule już stoją, a my panikujemy..." src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063408.jpg" /></p>
<h3>Odpowiedź tego samego wieczoru</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Czekałem kiedy to nastąpi ... tzn. kociokwik.</p>
<p>Więc tak,</p>
<p>PRZEGLĄD:</p>
<ol>
<li>ile uliczek wypełniają pszczoły?. Jeśli 8 na 10 to trzeba dołożyć korpus (jak to zrobić to potem).</li>
<li>absolutnie nie licz ile czerwiu. Po co ci to? Jaką informację chcesz uzyskać i co z nią zrobić o tej porze roku?</li>
<li>policz ile pszczół w pogodny dzień nosi pyłek na ogólną ilość pszczół lądujących na wylotku. Dodatkowo zaobserwuj co robią pszczoły kiedy wychodzą na wylotek: czy od razu startują i lecą w cholerę, czy może leniwie startująi kręcą się wokół ula jakby chciały polecieć ale nie za bardzo wiedziały gdzie - to będzie nasz roboczy wskaźnik intensywności czerwienia i zdrowia rodziny,</li>
<li>przygotuj sobie korpus nadstawkowy (skoro masz): dwie ramki pracy (czyli puste bez drutu), reszte ramek w połowie daj węzę a drugą połowę susz. I czekaj aż pszczoły osiągną poziom do rozwoju.</li>
<li>koniecznie określ jakie masz pożytki w zasięgu lotu. Musimy to wiedzieć. Co teraz, co za miesiąc itd.</li>
<li>jeśli nie masz pożytku nektarowego to podaj 0,5 kg ciasta</li>
</ol>
<p>RESZTA ZAGADNIEŃ</p>
<ol>
<li>jeśli masz gdzie blisko i o każdej porze roku kupić pokarm i węzę to teraz nie kupuj nic ponad to co rzeczywiście potrzebujesz,</li>
<li>zrób sobie półkę na ramki, najlepiej w pomieszczeniu zamkniętym,</li>
<li>ogarnij pasieki, ale tylko tak, żeby dało się na nie wjechać i ustawić ule nie przeszkadzając potencjalnym sąsiadom,</li>
<li>reszty po prostu nie rób i nie zajmuj się tym choćby nie wiadomo, jak ktoś by cię do tego namawiał! Od połowy maja będziesz mieć tyle roboty, że lepiej sobie nie dokładaj tej, która tylko teoretycznie jest potrzebna.</li>
</ol>
</blockquote>
<hr />
<p>Czyli natychmiast po ustawieniu uli zrozumieliśmy, że nie mamy pojęcia co dalej. Na szczęście mentor ciągle nas mitygował, przekonując, że pszczoły bez nas sobie poradzą.</p>
<p>Dlatego niech najważniejszą wskazówką dla pszczelarzy będzie:</p>
<h2>Jeżeli nie wiesz, co robić - to nic nie rób.</h2>Przyjechały ule.2016-04-09T05:59:00+02:002016-04-09T05:59:00+02:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-04-09:/2016/2016-04-09_przyjechaly-ule.html<p>Poszukiwania nie były łatwe. Światek pszczelarski nie jest zamknięty, nowych wita się tu miło. Ale to jednak dość niszowy sport - albo opanujesz podstawy, albo nie. Tak jest również z kupowaniem pszczół. Na dobrą sprawę żadna rada od kogokolwiek nie jest dobra, trzeba to opanować samemu. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam zapłacić …</p><p>Poszukiwania nie były łatwe. Światek pszczelarski nie jest zamknięty, nowych wita się tu miło. Ale to jednak dość niszowy sport - albo opanujesz podstawy, albo nie. Tak jest również z kupowaniem pszczół. Na dobrą sprawę żadna rada od kogokolwiek nie jest dobra, trzeba to opanować samemu. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam zapłacić frycowe i byliśmy na to gotowi. Pozostawało ustalić stawkę.</p>
<p>Po pierwsze musieliśmy przyjąć jakiś standard techniczny. Ponieważ Wujek Tomek obiecał nam ule w systemie Dadanta, wybraliśmy właśnie taki. Jednak w naszej okolicy najwyraźniej najpopularniejsza jest ramka wielkopolska. Rodziny na ramkach Dadanta są rzadsze - a zatem i ewentualnego sprzedawcę trudniej znaleźć. Większość pszczelarzy w Polsce to mężczyźni, do tego w zaawansowanym wieku poprodukcyjnym. Nie korzystają intensywnie z Internetu, który dla mnie wydawał się naturalnym źródłem ofert. Na szczęście funkcjonują w nim jeszcze przestarzałe formy sprzedaży, właśnie w rynku pszczelarskim. Na takich "tablicach ogłoszeniowych" można czasem znaleźć coś ciekawego.</p>
<p>Po drugie musieliśmy zdecydować, ile właściwie rodzin zamierzamy kupić. Grupa inwestorska wzrosła do czterech osób (nie licząc współmałżonków). Zdecydowaliśmy z Jarkiem kupić sobie po 5-10 uli, zależnie od ceny. Robert zażyczył sobie maksymalnie 5 sztuk, a Wiera 3 sztuki.</p>
<p>Najpierw znalazłem starszego pana z okolic Pruszkowa. On jednak oświadczył już w drugiej rozmowie, że początkującym sprzeda najwyżej 5 rodzin. A jeżeli nam się spodoba cała zabawa, to on może sprzedać w następnym roku dalsze 5, albo i więcej. Twardo negocjował cenę. Pojechaliśmy obejrzeć jego pszczoły. Wtedy chyba po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że naprawdę nie wiem, na co się patrzę. Jak ocenić stan rodzin tylko zerkając z góry? Czy w marcu tak właśnie powinna wyglądać dobrze przezimowana rodzina?</p>
<p>Negocjacje trwały i trwały, zapoznawałem się też z zawiłościami polskiego systemu państwowego dofinansowania pszczelarstwa, a w międzyczasie znalazłem ogłoszenie pewnego pszczelarza spod Elbląga. Był gotów sprzedać nam, po lepszej cenie, najchętniej 30 rodzin. My mieliśmy chęć na 28 - czyli prawie jego cel. Szybka konsultacja z mentorem: 8 ramek Dadanta w marcu to dobre rodziny. Czyli świetnie.</p>
<h3>Mejl z 5 kwietnia 2016 ode mnie do Jarka:</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Propozycje wyjazdowe:</p>
<ol>
<li>Ocenić siłę rodzin, jakie oferuje. Obiecał, że będą duże.</li>
<li>Zadeklarował, że da dennicę, 2 korpusy gniazdowe, powałkę, daszek. Zapewnić, że 2 korpus wypełniony będzie suszem! To program minimum. Będzie potrzebny przy rozwoju i miodowaniu. Niezbędny do odkładów!</li>
<li>Co prawda dla nas na dobrą sprawę to wszystko jedno, ale warto wiedzieć, jakiej rasy są matki pszczele, które nam sprzeda.</li>
<li>Nie nastawiać się, że gość jest biznesmenem, po dobroci można więcej.</li>
<li>Ja poproszę trochę starej, przeczerwionej woszczyny, jeżeli będzie miał do oddania/sprzedania niedrogo. Potrzebuję tego na wabik. Ze 2-3 ramki czarnego plastra, może być z resztką miodu. Stare ramki, z dużą ilością propolisu są najlepsze.</li>
</ol>
</blockquote>
<hr />
<p>We czwartek Jarek odwiedził starszego pana pod Elblągiem i wrócił pod wielkim wrażeniem. Spędził tam kilka godzin rozmawiając bez przerwy o pszczołach i gospodarce pasiecznej. Jeszcze wówczas nie wiedzieliśmy, jaki to nałóg - pszczelarz może na ten temat gadać od rana do wieczora i od wieczora do rana, z krótką przerwą na siku. Decyzja zapadła: bierzemy pszczoły spod Elbląga. Pozostało zorganizować ciężarówkę, bo 28 uli to nie w kij dmuchał.</p>
<p>Wyprawa odbyła się w piątek po pracy. W drodze jeszcze telefonicznie dopinaliśmy z Robertem miejsce docelowe rozładunku. Było przy asfaltowej drodze, ok. 50m od pobliskich zabudowań. Wydawało się dobre na tymczasowy pobyt pszczół.</p>
<p>Ładowanie, przewóz i rozładunek to temat na osobną historię. Nie mieliśmy jeszcze żadnych bluz ochronnych ani rękawic, więc od razu mogliśmy sprawdzić, czy jesteśmy uczuleni na jad pszczeli - nie jesteśmy. Albo cała ta historia z uczuleniami jest mocno dęta. Moim zdaniem jedno i drugie. Zaliczyłem tej nocy z dziewięć żądeł i dzięki nim do rana udało się jakoś przetrwać.</p>
<p><img alt="Ule przyjechały" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-04-09/20160409_063358.jpg" /></p>Zimowe przygotowania i rozmyślania2016-03-20T23:59:00+01:002016-03-20T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-03-20:/2016/2016-03-20_przygotowania.html<p>Łatwo było pomyśleć, trudniej zrobić. Lektury sprzed lat nie mogły pomóc. Stan finansów również nie pozwalał na podejmowanie pochopnych decyzji (które w końcu podjęliśmy). Najsampierw zatem zamówiliśmy 3 odkłady (czyli takie startowe rodzinki pszczele, nieduże, ale zdolne do samodzielnego życia), z myślą, że od wujka-pszczelarza pożyczymy ule (na co się …</p><p>Łatwo było pomyśleć, trudniej zrobić. Lektury sprzed lat nie mogły pomóc. Stan finansów również nie pozwalał na podejmowanie pochopnych decyzji (które w końcu podjęliśmy). Najsampierw zatem zamówiliśmy 3 odkłady (czyli takie startowe rodzinki pszczele, nieduże, ale zdolne do samodzielnego życia), z myślą, że od wujka-pszczelarza pożyczymy ule (na co się zgodził) i jakoś to będzie. Ale przyjaciel-mentor od razu zapowiedział, że takie odkłady w tym sezonie nie dostarczą nam ani radości obcowania z pszczołami (1), ani miodu (2).</p>
<ol>
<li>Ponieważ odkład taki składa się z ramki z pokarmem (czyli zasadniczo miodem i pyłkiem) oraz dwóch ramek z czerwiem (czyli jajkami i larwami pszczelimi) obsiadanych przez pszczoły oraz ich matkę-królową, jest on za mały, aby zrobić w tym sezonie coś więcej, niż tylko urosnąć. A żeby rósł, należy mu jak najmniej przeszkadzać. Najlepiej w ogóle. Czyli nie chodzić do niego, nie otwierać ula, nie zaglądać, nie męczyć. Co najwyżej można z daleka obserwować wylotek (czyli lotnisko na wejściu do ula) - to pszczołom nie szkodzi. Czyli hodowla takiego odkładu niewiele się różni od rozrywki polegającej na przekopaniu grządki pod pietruszkę. Przekopiesz, posadzisz i.. czekasz.</li>
<li>Miodu taki odkład nie da. Cały zbiór dokonywany przez te nieliczne pszczoły, które w komplecie dostaniemy, zajęte będą gromadzeniem zapasów na przeżycie rodziny. A jeżeli pogoda nie dopisze, to i tak trzeba będzie podkarmiać, bo taka mała rodzinka może sobie nie dać rady. A jeżeli rodzinka nie zdoła odpowiednio urosnąć, to jeszcze grozi jej śmierć w zimie. A zatem zabieranie jej miodu nie wchodzi w grę. A przecież pszczoły trzymamy dla miodu, prawda?</li>
</ol>
<p>I tak się złożyło, że kiedyś spotkaliśmy się z bratem i opowiedzieliśmy o naszym pomyśle postawienia pszczół. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do sprzedawcy odkładów, aby zwiększyć zamówienie o kolejne 3 mini-rodzinki.</p>
<h3>To już razem było 6 (słownie: sześć).</h3>
<p>W międzyczasie zaczęły się poszukiwania miejsca, na którym można by te ule postawić. Pod domem - protest pozostałych użytkowników działki. Znakiem tego trzeba szukać gdzie indziej. Zapytałem się zatem (pośród innych rozpatrywanych możliwości) kolegi, czy może u niego? By? Można? Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do sprzedawcy odkładów, aby zwiększyć zamówienie o kolejne 3 mini-rodzinki.</p>
<h3>To już razem było 9 (słownie: dziewięć).</h3>
<p>A dziewięć rodzin pszczelich to już pasieka pełną gębą, hoho! Ale mieliśmy też zaklepane miejsce, gdzie te ule postawimy. Pozostało szykować się do tego wielkiego dnia.</p>
<p>A nie miał on bynajmniej nadejść szybko: aby z rodziny pszczelej można było wydzielić odkład (czyli kolejną mini-rodzinkę), trzeba jej najpierw pozwolić zregenerować się po trudach zimy. Dla pszczół zima kończy się wraz z tak zwanym pierwszym oblotem oczyszczającym. Wypada to zwykle w drugiej połowie lutego, lub na początku marca. Wtedy też pojawia się pierwszy tak zwany pożytek - jedzenie dla pszczół. Pierwszy pożytek to przede wszystkim pyłek, który stanowi źródło białka, witamin i tłuszczów, niezbędnych nie tylko pszczołom, ale także nowym larwom.</p>
<p><img alt="Pszczółki przed ulem" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-08-27/001.jpg" /></p>
<p>Zanim rodzina odzyska siły, może minąć miesiąc i więcej. A potem następuje okres wzrostu, kiedy pszczół szybko przybywa, kwitnie coraz więcej kwiatów (prawda, jak to wszystko mądrze urządzone? To się dzieje równocześnie!), więcej pszczół, więcej kwiatów... I tak kolejny miesiąc.</p>
<p>W końcu rodzina pszczela osiąga swoją optymalną wielkość, w przyrodzie następuje kulminacja kwitnienia, czyli zasobów pokarmowych jest po prostu mnóstwo. Nadchodzi tak zwany okres rójkowy, kiedy pszczoły dochodzą do wniosku, że pora się rozmnożyć. Ale nie pojedyncze owady, tylko całe pszczele rodziny - tworzą nową kolonię, w nowym miejscu. Wygląda to dość dramatycznie, a wielu pszczelarzy tego nie lubi, bo połowa pszczół w ciągu kilku minut potrafi zniknąć z ula i zabrać ze sobą starą matkę-królową. Tak czy owak, jest to najlepszy moment na tworzenie wspomnianych odkładów - mniej więcej od połowy maja.</p>
<p>Wniosek z powyższego taki, że zamówienie nasze zostałoby zrealizowane pod koniec maja, gdyby szczęście nam dopisało. A tu kolejne lektury, plany, plany w planach, rozmowy... </p>
<h3>Mejl z 15 lutego do mentora:</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Choroba postępuje. Przyszywany wujek ma w składziku stare Dadanty, których używał, zanim nie przeszedł na wielkopolskie. Powiedział, że pożyczy. Szukamy miejsca na pasiekę (od wczoraj wieczór pomysłów zaczęło przybywać, mózg przełamał Bezbramną Zaporę). Ponieważ dojrzewamy do zakupu odkładów (podobno trzeba zamawiać teraz, a odbiór w czerwcu-lipcu), to myślimy, żeby do momentu bulenia za odkłady kupić ule.</p>
<p>Albo wziąć i oczyścić+wypalić te stare Dadanty... One są kompletne, mają wszystko, wujek używał ich przez lata. Musielibyśmy tylko sobie kupić podkurzacz, dłuto i bluzy ochronne.*</p>
<p>Jakie jest Twoje zdanie po doświadczeniu z warszawskimi, które ciągle u Ciebie stoją? Warto wejść w byle ul (on ma ich na składzie kilkanaście, więc na pewien czas wystarczy), czy od razu w jakiś docelowy?</p>
<p>Ja jestem za oszczędzaniem kasy, ale brakuje mi wiedzy.</p>
</blockquote>
<hr />
<p>Odpowiedź:</p>
<hr />
<blockquote>
<p>Jak stare przysłowie pszczół mówi: jeśli nie wiesz co zrobić to rób co możesz :)*</p>
<p>Dadanty są trudne w gospodarowaniu na moich terenach ale w twoich powinno się dobrze gospodarować.</p>
<p>Ja bym jednak postarał się o zsypańce w maju i matki - ktoś z doświadczeniem pomoże ci je osiedlić w ulu albo zrobimy to na telefon :) Wówczas jest szansa że jeszcze dostaniesz miodu na czerwiec/lipiec. Jak weźmiesz odkłady to raczej miodu nie weźmiesz - jedynie zazimujesz pszczoły.</p>
<p>Sprawdź czy masz węzę a reszta sprzętu to jak pisałeś.</p>
</blockquote>
<hr />
<p>Jeszcze nie mieliśmy pszczół, ale już założyliśmy pasiekę. Czyli zarejestrowaliśmy ją u Powiatowego Inspektora Weterynarii. Zapisaliśmy się także do lokalnego koła pszczelarskiego.</p>
<h3>Wykład dr Trzebińskiego (16 lutego):</h3>
<p><em>Gdyby każdy pracujący obywatel wypracowywał tyle wartości dodanej, co pszczelarz (w przeliczeniu na wartość zapylania jego pszczół), to Polskie PKB byłoby kilkukrotnie wyższe niż PKB reszty świata razem wziętej.</em> </p>
<h3>17 lutego policzyłem, że...</h3>
<p>... w zasadzie wszystkie ule mają podobną pojemność. Wynikałoby z tego, że to zupełnie obojętne, jakim typem ula, jakim typem ramki będziemy się posługiwać. A jednak tyle rozmiarów i systemów na świecie funkcjonuje...</p>
<h3>20 lutego zaczęliśmy szukać pełnych rodzin pszczelich. Z ulami!</h3>
<p>Jak przeglądam notatki, ze zdumieniem konstatuję, że to nie były tygodnie, tylko zaledwie dni! Temperatura rosła, choroba pszczela postępowała w błyskawicznym tempie. Mitygujące mejle od mentora powstrzymywały mnie od zakupu zupełnie w tym momencie niepotrzebnych rzeczy, ale nie mogły powstrzymać od najważniejszego: zaczęliśmy szukać pełnych rodzin z kompletnymi ulami. Aby zacząć pszczelarzenie pełną gębą już w tym sezonie. Wcześniejsze rozmyślania dały taki wynik, że jeżeli tego nie zrobimy, na radość z obcowania z pszczołami przyjdzie nam czekać rok. A nie chcieliśmy czekać.</p>Rojołapki2016-03-07T23:59:00+01:002016-03-07T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-03-07:/2016/2016-03-07_rojolapki.html<p>Czekając na pszczoły odkryłem pewien rodzaj sportu pszczelarskiego: łapanie rojów. Otóż pszczoły się czasem roją, czyli wylatują z ula i lecą w siną dal, poszukać sobie nowego domu. Niektórzy pszczelarze zabawiają się "polowaniem" na takie roje. To znaczy, w wybranych miejscach w swojej okolicy wieszają "domki dla pszczół" - podobne do …</p><p>Czekając na pszczoły odkryłem pewien rodzaj sportu pszczelarskiego: łapanie rojów. Otóż pszczoły się czasem roją, czyli wylatują z ula i lecą w siną dal, poszukać sobie nowego domu. Niektórzy pszczelarze zabawiają się "polowaniem" na takie roje. To znaczy, w wybranych miejscach w swojej okolicy wieszają "domki dla pszczół" - podobne do uli pudła z różnościami w środku, które mają zachęcić rój do osiedlenia się. Jeżeli pszczoły wejdą do środka i założą tam gniazdo, można przyjść, zabrać pudełko i całą taką pszczelą rodzinę przenieść do nowego ula. Taka rójka bardzo wydajnie pracuje i, uważacie, nie roi się. Bo już się przecież wyroiła. Zatem da więcej miodu. Postanowiłem spróbować.</p>
<p><img alt="Pierwsza rojołapka prawie gotowa" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.20.jpg" /></p>
<p><img alt="Pierwsza rojołapka - widok od góry" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.30.jpg" /></p>
<p><img alt="Pierwsza rojołapka gotowa" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-03-23_19.53.55.jpg" /></p>
<p><img alt="Pierwsza rojołapka na drzewie" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_pierwsza_rojolapka.jpg" /></p>
<p><img alt="Druga rojołapka na drzewie" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_druga_rojolapka.jpg" /></p>
<p><img alt="Trzecia rojołapka na drzewie" src="../../images/2016-03-07-rojolapki-warroza/2016-04-02_trzecia_rojolapka.jpg" /></p>
<p>Ponieważ w pierwszym podejściu nie chciałem wydawać zbyt wiele pieniędzy, wziąłem przykład z pewnego ukraińskiego "łowcy pszczół" i zbudowałem swoje rojołapki z tekturowych pudeł. Nie wiem dziś, czy w ten sposób oszczędziłem jakieś istotne pieniądze. Następnym razem sprawdzę. Tak czy owak, do końca kwietnia powiesiłem na drzewach w okolicy 9 rojołapek. Pozostało czekać.</p>Jak to się zaczęło2016-02-09T23:59:00+01:002016-02-09T23:59:00+01:00Krzysztof Smirnowtag:zapiski.pasieka.smirnow.eu,2016-02-09:/2016/2016-02-09_jak-to-sie-zaczelo.html<p>Był zimowy, śnieżny poranek... Nie. Tak naprawdę najstarsze moje wspomnienie o pszczelarstwie
pochodzi z lat 80-tych (poprzedniego wieku). Spędziliśmy jakiś czas (dwa tygodnie?) na działce
u Wujka Tomka. Dzieciakami będąc zajmowaliśmy się głównie graniem w piłkę. W pobliżu linii
autowej stały sobie ule - dziś już wiem, że były to dadany-leżaki …</p><p>Był zimowy, śnieżny poranek... Nie. Tak naprawdę najstarsze moje wspomnienie o pszczelarstwie
pochodzi z lat 80-tych (poprzedniego wieku). Spędziliśmy jakiś czas (dwa tygodnie?) na działce
u Wujka Tomka. Dzieciakami będąc zajmowaliśmy się głównie graniem w piłkę. W pobliżu linii
autowej stały sobie ule - dziś już wiem, że były to dadany-leżaki. Wujek kazał nam uważać na
pszczoły. No to uważaliśmy. Jak piłka wpadła między ule, obowiązywała jedna zasada: kto się
znachala, ten zap... I ten z reguły obrywał żądełko lub dwa od strażniczek. Ale co było robić?
Bez piłki nie ma gry. Wkrótce traktowaliśmy to jako dodatkowy dreszczyk emocji, bo przecież
jakieś głupie ule nie mogły powstrzymać nas od ostrego kopania na aut.</p>
<p>Jednego dnia Wujek dał się namówić i pozwolił mi asystować sobie podczas przeglądu ula. Ubrany
w dorosły kombinezon pufałem z podkurzacza na rozkaz i bez rozkazu - co oczywiście wywoływało
wyrzuty ze strony pszczelarza. Zapamiętałem to do dziś, a przecież minęło już tyle lat. Było to
silne doświadczenie.</p>
<p>Ale życie poszło swoim torem.</p>
<p>Wiele lat później, gdy wybudowaliśmy dom na działce pod Warszawą, zaraz pomyśleliśmy, czy by
sobie uli nie postawić? Ale wobec sprzeciwu reszty użytkowników, pomysł poszedł ad kosz.</p>
<p>Później była powódź? I spotkanie ze starym przyjacielem, który opowiedział o swojej
pszczelarskiej pasji - że kupił gospodarstwo w górach i zamierza zostać pszczelarzem pełną
gębą. Znowu zapalił mi się stos słomy. Przeryłem się przez Internet, przeczytałem parę książek
pszczelarskich... Ale zajęci byliśmy odbudową domu i przedstawiana w instrukcjach gospodarka,
polegająca głównie na częstym odwiedzaniu pszczół i to w bardzo określonych, ciasnych
terminach, nie pasowała do tak zajętego czasu. Pasja przygasła, ale już nie na długo.</p>
<p>Po kilku latach i po kilku nieudanych próbach wreszcie udało nam się odwiedzić starego
przyjaciela - już mieszkał w swoim gospodarstwie, miał ule. Była zima. Poszliśmy na pasiekę.
Przyłożyłem ucho do ula i... Odleciałem. Jakby wirus? Rzeczywistość się umagiczniła. Był luty.
Wiecie, co zobaczyłem natychmiast po powrocie do domu? Zamierającą pszczołę w wannie.
Jak się dostała do zamkniętego na głucho domu? W lutym? Lawina ruszyła.</p>
<h3>Mejl 2016-02-09:</h3>
<hr />
<blockquote>
<p>Nie wiem o co chodzi. Po powrocie do zamkniętego od 10 dni domu namierzyłem 3 pszczoły z czego 2 ruchliwe. Cud?</p>
</blockquote>
<hr />
<p><img alt="Pszczoła w wannie" src="http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2016-02-09/01_czy_to_znak_2016-02-09__11.16.11.jpg" /></p>
<p>Odpowiedź tego samego wieczoru:</p>
<hr />
<blockquote>
<p>Zapewne zwiadowca - wyleciała żeby obczaić czy warto rozluźniać rój i zbierać się do roboty :)</p>
<p>Tak czy inaczej brakuje ci jeszcze tylko 1497 pszczół żeby rozpocząć przygodę :)*</p>
</blockquote>
<hr />
<p>Przyjaciel został naszym mentorem.</p>