Mastodon

Wesołych Świąt



Skoro kończy się rok, pora na małe podsumowanie. Nie będzie to nic wesołego, nic specjalnego. Ale co poradzić, świat ostatnio wywinął koziołka. Pandemia stanowi ciągle numer jeden w świadomości. Nawet wątpliwości, czy jest ona rzeczywista, przecież właśnie na nią przekierowują uwagę. I nie zapowiada się, żeby świat przestał robić fikołki. Wiele spraw mnie rozprasza. Między innymi powróciłem do swojego starego projektu stenotypii. Motywacji do pisania nie ma.

Ale pszczoły nie śpią, więc coś trzeba napisać. Na przykład Wesołych Świąt.

Lato, jesień i zima

Od poprzedniego wpisu minęło już przeszło pięć miesięcy. Odbyły się wakacje, pszczoły rozpoczęły i zakończyły samozakarmienie w stopniu, jaki był dla nich dostępny na moich terenach (co będziemy mogli niniejszym sprawdzić). A tymczasem jesień przyszła i przeszła.

Cieplutki październik

Słoneczny wrzesień przeszedł w październik, a ten w listopad, gdy chmury stopniowo zasnuły nieboskłon. A pszczoły poszły spać. To znaczy, ja wiem, że nie śpią, to taka alegoria jest.

Panoramka październikowa

Czyli pszczoły poszły spać, a mnie dalej nic się nie chciało. Gładko pozwoliłem, żeby jesień zmieniła się w zimę. Ku mojemu niewielkiemu (ale jednak) zadowolnieniu, przyszły mrozy. Co prawda, ku mojemu niewielkiemu (ale jednak) niezadowolnieniu, przyszły po fali ciepłego powietrza, które zapewne popędziło pszczoły do czerwienia. Więc aż strach sobie wyobrażać, co te biedne, małe istotki teraz wyczyniają. A po fali mrozów znowu przyszło ciepełko i to takie, że powiało przez chwilę wiosną. Termometr na oknie pokazał 13 stopni Celsjusza. Czyli w rzeczywistości było 11 stopni. A pszczoły wyleciały na solidny oblot. I jeżeli poprzednie ocieplenie zignorowały, to po tym, obawiam się, pojawiły się kółeczka czerwiu.

Tak czy owak dzięki oblotom mogłem skonstatować, że z 7 rodzin skierowanych do zimy pod domem, żyje jeszcze 5. Na razie nieźle. Padły dwie takie marne, że nawet nie chciałem ich z niczym łączyć, bo a nuż chore na jakiegoś wirusa.

Zapuszczona Dobiesz

Pod koniec listopada zajrzałem na Dobiesz, bo dawno nie odwiedzałem tamtych pszczół. Znalazłem obraz nędzy i rozpaczy. To znaczy, moje pszczoły miały się nieźle (widocznie taki bałagan im pasuje). Ale pasieczysko znajdowało się w stanie rozpaczliwym. Wyglądało tak, jakby ktoś je odwiedził i podjął próbę zabrania sobie paru co ciekawszych obiektów. A potem się rozmyślił i je porzucił. I tak sobie leżały.

No, co zrobisz? Nic nie zrobisz. Moja wina. Nie chciało mi się regularnie jeździć, to w końcu jakiś luj znowu wypatrzył to miejsce i się połakomił.

Kończy się listopad

Trzeba będzie na wiosnę posprzątać. Te ule z płyty pilśniowej to jednak do utylizacji. Zaczynają się wypaczać. Te fabryczne są bardzo dobre, choć wylotkom pordzewiały zawiasy. Mają troszeczkę za niską burtę, żeby wygodnie wstawiać im miskę podkarmiaczkową, ale coś na to wymyślimy.

Leniwe pszczelarstwo

W tym roku postanowiłem trzy rzeczy:

Po pierwsze doświadczyłem poważnego spadku motywacji. Spokojnie mógłbym to nazwać obwałem. Bo po prostu nic mi się nie chciało. Nawet patrzeć na pszczoły w szczycie sezonu, gdy spokojnie i dostojnie zajmują się swoimi sprawami, a ich bzyczenie jest jak pomruk zadowolonego, najedzonego kocura. Postanowiłem zatem pogodzić się z tym faktem i nie robić sobie wyrzutów.

ROB - cisza na pasiece

Po drugie, w związku ze spadkiem motywacji (chwilowym, zapewniam), postanowiłem wykonać maksymalnie leniwe pszczelarstwo, czyli pozwolić pszczołom robić, co im się podoba. No, może nie do końca. W końcu zależało mi trochę na odbudowie pasieki. Zatem zrobiłem kilka oszczędnych podziałów. Ale nie mniej pszczół zyskałem po prostu zostawiając puste ule na polu i łowiąc rójki. Tak czy owak, skoro pszczelarz nie pracuje, to na miód nie zasługuje, że tak z ryma częstochowskiego zajadę. Zatem postanowiłem nie brać miodu.

ROB - i ciągle cisza na pasiece

Po trzecie, skoro pszczoły będą się wiodły bez okradania, to także one nie zasługują też na podkarmianie. To znaczy, nie do końca. W końcu odkłady to takie trochę chrome rodzinki, zanim się nie rozwiną. Dostały ode mnie po torbie lub półtorej ciasta cukrowego. Ale pełnowymiarowe rodziny, w tym złapane rójki, miały się zakarmić same. Trochę po temu przyczyną był fakt, że odkryłem kilka podkarmiaczek z dziurami. A potem nie chciało mi się tych dziur łatać. Takie to leniwe pszczelarstwo. Na wiosnę jednakoż trzeba będzie coś z tym zrobić. Podobnie jak z masą komponentów na nowe podkarmiaczki.

Ech, pszczelarstwo nie pozwala się lenić. Nawet to leniwe.

Patyk na daszku oznacza, że rodzina żyje

Z tego całego lenienia się jednak pojechałem na objazd, żeby sprawdzić, ileż mi tam tych rodzinek dożyło końca roku. Pełne żywej pszczoły ule oznaczyłem patykami położonymi na dachu - prawda jak innowacyjnie? Na pasieczysko ROB były to bodaj 4 ule. Za to ile stało tam pustych, wymarłych jeszcze w zeszłym roku? Ano, jak człowiek się leni, to nie chce mu się posprzątać.

Wesołych Świąt!

Kończąc jednakowoż rok 2021, obserwując koncentrację rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą (i żywiąc silne przekonanie, że to tylko taki rozbudowany i kosztowny blef ze strony mafii putinowskiej), postanowiłem wyhodować sobie nowe pokłady motywacji. Półtora roku udawania, że robi się pszczelarstwo, to chyba już wystarczy. Pandemia też ma się ku końcowi, to znaczy zamienia się w endemię, a covid zastąpi nam grypę. Więc trzeba wracać do normalnego życia, czyli też do pszczelarstwa.

I dlatego z końcem bieżącego roku pozwalam sobie złożyć sobie i Wam wszystkim jak najlepsze życzenia świąteczne. Darz ul! Wesołych Świąt! Szczęśliwego Nowego Roku!

Takie to święta

Autor: @Krzysztof Smirnow kategoria:
Tagi : #organizacja,

Komentarze