Miód rozlany do słoików, pszczoły uszykowane do wakacyjnej przerwy w przeszkadzaniu im we wszystkim. Odkłady dostały nowe korpusy i więcej ramek, polałem im też syropu cukrowego, aby chociaż przez jakiś czas nie zawracały sobie głowy szukaniem cukrów (tu ukłon w stronę ultraprecyzyjnie wyrażającego się kolegi, który z pewnością zauważy, że nie tylko cukrów, ale też wody, a może i czego tam jeszcze), tylko zajęły się powiększaniem.
Bida nektarowa w pełni, choć pierwsze kwiaty nawłoci późnej (czyli tej wczesnej) zaczynają się żółcić po jarach i komyszach. Niedługo zatem zacznie się miodowy spas edycja druga.
Rzutem na taśmę niemal udało mi się sfinalizować wszystkie zaplanowane prace pasieczne przed wyjazdem na wakacje. Chodziło mi o doprowadzenie mojego stadka do stanu, w którym przetrwa sobie we w miarę nieuszkodzonym stanie do mojego powrotu. Zasadniczo, żeby w tym czasie zajęły się tym, o co mi właśnie chodzi, żeby się zajęły i nie wymagały w tym celu ciągłych wizyt i interwencji. A było jeszcze czego dopilnować:
- dokonać ostatniej serii odkładów na ostatniej serii mateczników,
- dokończyć (a przedtem nawet zacząć) poszerzanie odkładów - żmudna, ale konieczna praca, aby matki miały więcej miejsca do czerwienia i pszczoły mogły na czas pobudować stosowne gniazda,
- sklecić wystarczającą liczbę dennic, aby w.w. poszerzanie się udało (niektóre odkłady stały po dwa na jednej dennicy),
- do rodzin niezaplanowanych jako nieleczone w tym sezonie zaaplikować środki stymulujące wymieranie roztoczy Varroa destructor (w postaci kwasu mrówkowego podanego metodą Mandla) - Amerykanie mają przepiękny eufemizm na tę czynność, stąd sam czegoś podobnego poszukuję: skontrolować liczebność roztoczy w ulu,
- zaaplikować stosowną liczbę ułamków kilogramów cukru w formie roztworu wodnego w proporcji 1:1 do każdej rodziny, aby miały coś do jedzenia w okresie najgorszego głodu (znowu ukłon),
- zwrócić ramki po miodobraniu, aby miały na czas w co pakować miód nawłociowy.
Dziś mogę powiedzieć, że w.w. plan z grubsza został zrealizowany, choć łatwo nie było. Kiedy liczba pni wzrasta powyżej pewnego poziomu, praca przy nich po godzinach zaczyna być kłopotliwa z powodu braku wystarczających kilometrów czasu. A drażliwość pszczół w okresie głodu sytuacji wcale nie poprawia.
Myślę, że szczególnie z tym podkarmianiem odrobinę się spóźniłem - tak parę dni, najwyżej kilka. Przez te przesunięcia pożytków trudno mi było zaobserwować moment pojawienia się prawdziwego głodu nektarowego. Starałem się obserwować maluchy - nukleusy, ale naprawdę było z tym różnie, zależnie od rodzinki. U jednych była kompletna susza na ramkach i zero jaj, a inne miały grzeczne wianuszki nad ładnie podlanym czerwiem. Zastanawiam się, czy nie porobić im jakichś znaczków na ulach, aby sprawdzić, czy to przypadek, rabunek, czy może tendencja?
Wyliczenie
Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.
Legenda:
Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:
Bcf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy Bkf = buchwast z pierwszej serii zakupów na gniewnej Północy - druga rodzinka, z której wziąłem larwy, bo nie miałem wyboru Bcr = buchwast druga seria zakupów tamże Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego Elg = Elgon (Polbart) Shr = Sahariensis (Polbart) Szm = Szymonówka P18 = Łukaszowe primorskie Bor = pszczoły od Borówki Sur = córka surwiwalówki od Borówki Har = harpagan wiosenny i potomkowie F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.) (BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox (J) = rodzina Jarka (Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników) QCB = rodzina wychowująca (pozbawiona matki, wyrastająca mateczniki) [ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
DOM
Roy[WL] BkfF2[ZD](Ql) P18F1[ZD] PwF2[WL] BkfF2[ZD](Ql) Bcr[ZD] BkfF2[ZD](Ql) HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BkfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] P18F2[ZD](Ql)
Zgineła mi rodzinka Roi, nasza pierwsza rójeczka. Niestety, chyba majtnąłem o jeden raz za dużo którąś ramką i matka odparowała. Przy okazji inspekcji stwierdziłem, że zero czerwiu, pszczoły szumią i odsłaniają gruczoł Nasonowa. W związku z tym spontanicznie skorzystałem z dostępnego materiału i utworzyłem z nich kilka nowych odkładów pod ostatnią serię mateczników. W ten sposób, choć wywiozłem spod domu 4 nukleusy zaczęte jeszcze w czerwcu, liczebność toczka na razie pozostała w normie. A to też dlatego, że ostrą (a nawet zbyt ostrą w ten głodowy czas) P18F1 podzieliłem metodą łokełej na dwoje. Niechaj ten materiał genetyczny da się przechować do następnej wiosny. Dość już zasłużyły się na miodzie wiosenno-lipowym, jakoś przeżyję bez ich ciężkiej pracy w okresie nawłoci.
Stan = 14
ROB
I tu przybyło nieco odkładów z trzeciej serii wychowu matek. Konkretnie to zaledwie dwa. Zatem aktualnie zasiedziskowanie palet toczka wygląda tak:
BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF1[ZD] BcfF1[ZD] BcfF1[DD] BcfF1[DD] Szm[WL] BcfF1[DD] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD] P18(FK)[ZD] BcfF1[ZD] Rok[ZD/WL] BkfF2[WL](Ql) BcrF1[ZD] RoiF1[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BkfF2[ZD](Ql)
Z okazji głodu polipowego zlikwidowałem jeden z nukleusów i pszczoły połączyłem z drugim. Mam wrażenie, że tak będzie prościej. Pszczoły nie zachowywały się nerwowo, ale były strasznie niemrawe. I nie stwierdziłem śladu czerwiu. Coraz bliżej do jesieni, nie ma co się patyczkować. Tym razem wypróbuję podejście niemieckie: lepiej zazimować jedną silniejszą rodzinkę niż cztery słabiaki. Nie oznacza to bynajmniej, że będę intensywnie łączył po nawłoci. Ale jeżeli tylko zobaczę, że coś tam w ulu jest nie tak - dany materiał pójdzie do likwidacji. W postaci połączenia z rodzinką sąsiednią. Nie, nie, żadnej eutanazji (choć źródłosów tego pojęcia tłumaczy się jako "dobra śmierć", to mam w tej materii niejakie wątpliwości). To jest brutalna selekcja na dwóch rodzinach, a nie żadna eutanazja.
Stan = 24
LAS
Ron[DD] BcfF2[DD](Ql) BcfF1[DD]
Jak bez zmian, to bez zmian. Niech sobie żyją i rosną. Mam nadzieję, że od jednej wezmę jeszcze trochę miodu nawłociowego, a słabiaki niech sobie spuchną - zajęły pełny korpus 9 ramek Dadanta, czyli zaprocentują mi w przyszłym sezonie (o ile dożyją). Oby.
Stan = 3
PIL
BcfF1(J)[DD]
Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Ale musiałbym odwiedzić ten toczek, aby stwierdzić, jak naprawdę się rzeczy mają. W końcu niewykluczone, że i tutaj jakaś rójka przyleciała, dlaczego nie? Ale na razie szkoda mi paliwa na te eskapady.
Stan = 0
DOB
HarF1[DD] HarF1[DD] BcfF2[DD] HarF1[DD]
Od ostatniej inspekcji liczba moich pieńków tutaj się nie zmieniła. Z miodowego punktu widzenia mogę tu liczyć na parę ramek i mam nadzieję, że je dostanę. Wczesnowiosenne odkłady rozwinęły się do siły prawie pełnego ula, więc powinny sobie same poradzić z wejściem w zimę.
Stan = 4
POD
BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[WL] BcfF2[DD] SurF1[ZD] BcfF2[WL] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]|BcfF2[ZD] BcfF2[ZD]
Od ostatniej wizyty liczba rodzinek tu się nie zmieniła. Muszę podrzucić na toczek kolejne palety, bo skończyło się miejsce do stawiania nowych uli.
Przy ostatniej wizycie stwierdziłem, że rodzinki weszły (oby) w okres burzliwego rozwoju, przestały lagować i czekać na wygryzienie się czerwiu, tylko zagoniły matki do sadzenia jaj. To dobrze, po powrocie z wakacji oczekuję pięknych plastrów pełnych czerwiu krytego.
Stan = 14
ORZ
BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] BcfF2[ZD] Rox[WL]
Nukleusy choć niezbyt odpasione, to jednak sobie tu jakoś radzą. Jestem dobrej myśli co do tego miejsca. Na ten toczek przetransportowałem rójkę, którą przypadkiem zoczyliśmy na naszych ramkach stojących w stertach pod ścianą garażu (historyjka o niej poniżej). Jak to z nią będzie, nie mam jeszcze przedstawienia - na razie zagospodarowała się w sile odkładów-nukleusów, które od 2 tygodni pchają matki do czerwienia. Zatem o jej zdolności przetrwania zimy zadecydują najbliższe tygodnie.
Stan = 5
Podsumowanie
DOM = 14; ROB = 24; LAS = 3; DOB = 4; POD = 14; ORZ = 5
Razem = 63
No? No. Minęliśmy magiczną sześćdziesiątkę. I oby stan ten utrzymał się do zimy.
I jeszcze jedna taka refleksja: na wiosnę obudziłem się z 21 ulami. Tym razem niczego nie dokupiłem, oparłem się o posiadane zasoby (po raz pierwszy w całości). Udało mi się doprowadzić pasiekę do stanu, w jakim powędrowała do zimy w zeszłym roku. I mam spore szanse ten wynik utrzymać do jesieni. Chyba jednak czegoś się uczę. Coś mi idzie coraz lepiej. Mam nadzieję, że zaprocentuje to w przyszłej pracy selekcyjnej.
A tak w ogóle to pewnego w miarę udanego czwartku kontynuowałem prace finiszujące pasiekę przed wakacjami. Polegało to na początku na grzebaniu w wieżach z korpusów ustawionych pod ścianą garażu w poszukiwaniu ramek (i korpusów), przy pomocy których mógłbym poszerzyć nukleusy uczynione jeszcze pod koniec czerwca. A około tydzień do dwóch temu zwróciłem uwagę po powrocie z pracy do domu, że pszczoły chyba znowu przystąpiły do rabowania zestawionych pod ścianą garażu wieżyczek z zeszłorocznymi ramkami. Znakiem tego z wielkim wyprzedzeniem rozpoczął się już okres głodu polipowego? Czyżby? I tak sobie to zauważyłem, bo co tu jeszcze można z tym zrobić. Ale onego czwartku postanowiłem skompletować trochę ramek i korpusów. Robiłem to codziennie od paru dni, więc wieżyczki nie były osłonięte daszkami, tylko tak sobie stały, kapało z nieba, lubo nie kapało. Szarpnąłem tedy korpus pośród latających pszczół, które brałem za rabusiów, a tu poniżej bez żadnej pomyłki rodzina na ramkach siedzi. No to założyłem osłonę i wróciłem sprawdzić: czerw kryty na kilku plastrach. I w ten sposób potrzebowałem nagle jeszcze jeden daszek i dennicę. A muszę tu podkreślić, że sprzęt mi się kończy. Wszystko zgodnie z przekazem: to kolejna rójka, która wsiedliła się dokładnie tam, gdzie poprzednia (z dokładnością do pół metra w poziomie).
W przyszłym roku też sobie zesztapluję w tym miejscu wieżyczki z ramkami.
W tym roku okrągła sześćdziesiątka --trójka-- czwórka (z rójką) w zupełności mi wystarczy. Miałem z nią dosyć roboty, a przecież wciąż się zmagałem z lenistwem, które narosło po ostatnim padzie pasieki. A też, jak wzmiankowałem wcześniej, sprzęt mi się poniekąd kończy.
Ufff... Chciałem tu jeszcze wrzucić parę rozmyślań filozoficznych, ale szkoda marnować tematów, kiedy zimą nie będzie o czym pisać. Zatem kończę na dziś.
Miłych wakacji.
Komentarze