No i zaczęło się. To znaczy, jak zwykle. Minęła połowa maja, pogoda w naszym, mimo usiłowań tak zwanych ekologów, wciąż zmieniającym się klimacie, zgodnie z odwiecznym kalendarzem uległa poprawie i pszczoły mogły zacząć na serio pracować. I tak właśnie zrobiły.
Począwszy od pierwszej mojej w całej (niedługiej, przyznajmy) pszczelarskiej karierze rójki, co naleciała się na korpusy pełne ramek pozostałych po zimie, naliczyłem do końca zeszłego tygodnia łącznie pięć (liczbowo: 5). Znaczy, rójek. Na puste, wymarłe ule naleciawszych się.
W międzyczasie minęło parę tygodni i przyszła pora oceniać rezultaty. A były one takie sobie. Kiepska pogoda i taka sobie siła rodzin połączone do kupy dały odnośny rezultat. Czyli żaden. No, prawie żaden. Rodziny ładnie się rozwinęły. Ale nie lepiej niż te stojące na sadach. W nadstawkach pustki. Znaczy, plastry ciągle tam były, ale w plastrach tylko powietrze. Trudno. Następne podejście za trzy lata, bo wcześniej rzepaku w mojej okolicy się nie spodziewam. Trzeba było zwieźć ule i zajrzeć, czy aby i u mnie nie pojawiła się rojowa ochota...
Ule z rzepaku przewieźliśmy pod dom, ule z sadów do Roberta. Minął czas jakiś i przyszła pora na mnożenie. Ponieważ kolega porwał mi przyczepkę, na pierwszy ogień musiało pójść mięso, czyli potomkowie buchwastów - tych miałem pod ręką.
Rodziny wychowujące w tym roku ustawiam wedle metody Webstera, kto ciekaw, ten sobie doczyta. W jaki sposób pozyskam zasoby do budowy nukleusów, to się jeszcze zobaczy. Mam nadzieję, że uda mi się te najsłabsze ule podzielić na 4 i w ten sposób do każdego nowego nuka trafiłaby przynajmniej jedna solidna ramka z czerwiem krytym, a może i dwie, do tego ramka pokarmowa, ramka z suszem, na przyszłość. Tak bym chciał. A jak będzie - to właśnie, lada moment, zobaczymy. Będzie z tym trochę szarpaniny, w końcu pracuję na trzech rozmiarach ramek. Daje to duży potencjał i sprawia nie mniejsze kłopoty.
W pierwszym przekładaniu uzyskałem wynik mniej więcej pół na pół; to znaczy, ciut ponad połowę przełożonych larw pszczoły zaakceptowały i wykarmiły.
Ale ile ich w rzeczywistości dotrwa do najbliższej soboty - to się jeszcze okaże. Moje niewielkie doświadczenie jednak uczy, że do momentu, aż matka zacznie czerwić, to wciąż nic nie wiadomo. Dotychczasowe moje osiągi nie kładły trupem z zachwytu: karmicielki zwykle akceptowały połowę larw, a potem około połowy matek wracało z lotów weselnych. Czyli jeżeli na wstępie przełożyłem 40 larw, normalnym wynikiem był przybytek w postaci 10 nowych nukleusów po miesiącu pracy. Jak powiedziałem: takie wyniki nie powalają. Szczególnie, że oznacza to konieczność przeprowadzenia aż 4 serii wychowu matek. Co najmniej.
Zobaczymy. Na razie poszły dwie serie. W drugiej jeszcze nie sprawdzałem przyjęć. Nie czuję mięty do odpalania kolejnej rodziny wychowującej, ale może będzie trzeba coś wymyślić. Plan mam taki, że w niedzielę rodzina, która wychowała mi pierwszą serię mateczników, dostanie z powrotem korpus z matką i będzie miała 10 dni do 2 tygodni na ponowne rozpędzenie się. Kalendarzowo, zgodnie z planem urlopów, powinienem na 2 rodzinach wyrobić po 2 serie i zostanie mi jeszcze tydzień na porządki. Oraz ewentualne odkłady spontaniczne, które się zwykle przy takiej okazji wydarzają.
Teraz mamy czas obfitości. Choć pszczoły nie zbierają nic dla mnie, to jednak dla siebie mają dość. I mnożą się na potęgę. Łatwo zapomnieć, że taki stan to tylko krótki fragment procesu, cyklu rocznego, który jest fragmentem innego, dwuletniego, który znowuż stanowi tylko część czegoś jeszcze większego.
Wyliczenie
Ponieważ w tym sezonie, o niespodziewanie, ma się wydarzyć trochę wożenia, postanowiłem pod koniec kolejnych wpisów zamieszczać listę aktualizacyjną, co gdzie aktualnie stoi (lubo stanęło). W ten sposób mam płonną nadzieję utrzymać kontrolę nad moimi "liniami", gdyż w końcu chciałbym namnażać z tych najfajniejszych, które dość ładnie przetrwały zimę bez leczenia.
Legenda:
Jak zwykle, dla przypomnienia linie, które pozostały żywe:
Bcf = buchwast Bcr = buchwast druga seria Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego Elg = Elgon (Polbart) Shr = Sahariensis (Polbart) Szm = Szymonówka P18 = Łukaszowe primorskie Bor = pszczoły od Borówki Sur = córka surwiwalówki od Borówki Har = harpagan wiosenny i potomkowie F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.) (BL) = rodzina nieleczona także rodzinki niegdyś z FortKnox (J) = rodzina Jarka (Ql) = Na razie bezmatek (czekamy na wygryzienie mateczników) QCB = rodzina wychowująca (pozbawiona matki, wyrastająca mateczniki) [ZD/WL/DD] = rodzina na ramce Zandera/Wielkopolskiej/Dadanta
DOM
P18F1[ZD] PwF2[WL] Roi[ZD] Bcr[ZD] HarF2(Ql)[DD] HarF2(Ql)[DD] HarF2(Ql)[DD] BcfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD]
Jednak od tej pory trochę się zmieniło, więc trzeba nanieść małe popraweczki:
Roy[WL] Roi[ZD](Q) P18F1[ZD] PwF2[WL] Bcr[ZD] QCB[ZD] HarF2[DD] HarF2[DD] HarF2[DD] BcfF1[DD] SurF1[DD] BcfF1[ZD] BcrF1(Ql?)[ZD]|RoiF1(Ql?)[ZD] BcrF1(Ql?)[ZD]|BcrF1(Ql?)[ZD]
Pojawiły się nowe rodziny wychowujące, a przy okazji ich ustawiania wyłowiłem mateczniki. No to założyłem na nich mikrusy - odkładziki na półkorpusikach (a myślałem, że w tym roku nie będę tego robił, a tu patrzcie). Nie jest to co prawda zgodne z podręcznikiem, ale nie będę marnował fajowych mateczników, skoro się pojawiły. W ten sposób korzystając z sezonu rojowego pozwalam sobie cokolwiek pomnażać pasiekę, co przecież było moim celem - odbudować się po horrendalnych stratach zimowych. W ten sposób, zamiast 10 jednostek na pasiece aktualnie mogę sobie bez kozery pozwolić na podanie większej liczby:
Stan = 14
ROB
Tutaj zwieźliśmy rodzinki, które z zapałem zapylały drzewka pestkowe (czereśnie, wiśnie i śliwy), potem różowate (jabłonie), wreszcie, w ramach eksperymentu, truskawki (wyobraźcie sobie - też różowate!). Hmmm... Pestkowe to też różowate... Ciekawe wnioski natury filozoficznej to nasuwa...
Szm[WL] HarF1[DD] Shr[ZD] Roh[DD] Szm[WL] SurF1[ZD] Elg[ZD] BorF1[ZD](Ql?) P18(FK)[ZD] HarF2[ZD](Ql?)|BorF2[ZD](Qr) Rok[ZD/WL]
Mam tu na toczku parę gwiazdeczek, co do których chciałbym, aby ich linie się zachowały. Taki upór kolekcjonera. W końcu tutaj stanęła rodzina, która przetrwała w niezłym stanie dwa lata bez leczenia. Miałem z nią przygody na początku 2018, kiedy obawiałem się, że straciła matkę. Ale dalszy jej rozwój, w tym tegoroczny, wskazuje, że albo coś jest w opowieściach Erika Osterlunda o tym, jak to pszczoły potrafią się uczyć jedne od drugich (tj. dziedziczyć zachowania poprzez "wychowanie"), albo jednak ostała się matka oryginalna - bo rodzinka zawsze była trochę bardziej obronna od reszty. Nie to, żeby zaraz złośliwa, po prostu nie lubi, kiedy się zbyt długo grymasi nad ulem.
Jednocześnie jest to okazja do obserwacji, jak zachowują się pszczoły hodowlane i mieszańcowane bez żadnego konkretnego celu. Bo może ja się w tym blogu trochę wymądrzam, a przecież wciąż najszczęśliwszy jestem, kiedy po prostu matka się wygryzie, unasienni i zacznie ładnie czerwić. Cechy dalsze, bardziej szczegółowe, obawiam się, staną się obiektem mojej wnikliwej obserwacji w bliżej nieustalonej przyszłości.
Tak czy owak deszcze zmyły zapisy na daszkach, co sprawiło mi nielichy kłopot, kiedy próbowałem odtworzyć położenie poszczególnych rodzinek. Myślę jednak, że mi się udało:
Stan = 11 (liczę odkłady jako jeden, bo co do drugiego to wciąż nie ma pewności)
LAS
Ron[DD] BcfF2[DD](Ql) BcfF1[DD]
Otóż wydarzył się cud i na puste korpusy naleciała się rójeczka. W ten sposób stan na tym toczku powiększył się o najsilniejszą rodzinę, która w dodatku zasiliła bezmatek w ramkę z jajkami, aby ta wychowała sobie nową matkę, skoro poprzedniej nie potrafiła. Zatem stoi tu sobie jedna rodzina dość produkcyjna i dwa maluchy, które powstały z jednego dość dużego harpagana, który nie wiedzieć czemu tak się skurczył. Zobaczymy, co z tego wyniknie dalej.
Stan = 3
PIL
BcfF1(J)[DD]
Tu nic się jak dotąd nie zmieniło. Ale musiałbym odwiedzić ten toczek, aby stwierdzić, jak naprawdę się rzeczy mają. W końcu niewykluczone, że i tutaj jakaś rójka przyleciała, dlaczego nie? Ale na razie szkoda mi paliwa na te eskapady.
Stan = 0
DOB
HarF1[DD] HarF1[DD] HarF1[DD]
Mateczne macierzaki rozwijają się zgodnie ze swoim planem. Onegdaj podrzuciłem im parę kolejnych ramek z zapasami zimowymi, niech sobie na nich gospodarują. Oczekuję, że na nawłoci pokażą, co potrafią. A na razie niech sobie rosną.
Z listy skreśliłem pnie Jarka, bo coś tam w nich namieszał. Aktualizację zrobię pod koniec sezonu, jak mi zaraportuje wyniki. Zatem odnotowuję tylko pnie pod moim zarządem.
Stan = 3
POD
BcrF1[ZD] BcrF1[ZD] SurF1[ZD]
Nie wiem, jak to się stało, ale faktyczny stan na tym toczku wygląda tak, jak powyżej i nie inaczej. Dwie pierwsze rodziny rozwijają się solidnie, ostatnia laguje na maksa. A że pod domem mam jej siostrę, to mogę wyciągnąć słabo, ale jednak uprawniony, wniosek, że ten typ tak ma.
Stan = 3
Podsumowanie
DOM = 14; ROB = 11; LAS = 3; DOB = 3; POD = 3
Razem = 34
Połowa.
Czyli pierwsze serie odkładów pooooszłyyyy, wychów matek pooooszeeeedł i teraz patrzymy na rezultaty. Aby wypełnić plan założony na początku roku, czyli uzupełnienie stanu pasieki do poziomu, z jakim wchodziłem w zimę 2018/2019, muszę wyprodukować około 50 odkładów łącznie - przy założeniu sporych strat i późniejszego łączenia - nie da się inaczej. Ponieważ w tym roku urlopy układają się dość korzystnie, może mi się to udać. Zobaczymy.
Przeżywam pewien spadek motywacji. Z jednej strony upały, z drugiej strony dopadła mnie beznadziejność: tyle pracy człowiek włożył w pomnożenie pasieki, żeby się obudzić ze stanem ciut mniejszym, niż zaczynał sezon temu.
Teraz mamy czas obfitości, pszczoła się mnoży na potęgę, jest z czego kraść. Ale o takim urodzaju pyłkowo-nektarowym, jaki wystąpił w zeszłym roku, to mogę sobie tylko pomarzyć. Zatem najlepsza z żon koso spogląda, bo ręce jej już nerwowo latają w poszukiwaniu odsklepiacza - a tu nie ma czego odsklepiać! Z rzepaku nici, z akacji nici, zobaczymy, co wyjdzie z lipy. W końcu, jak zwykle, zostanie nam ta wierna i zabójcza nawłoć. Do której się szykujemy.
Bo na rzepak już nie liczymy ;)
Komentarze