Ponieważ namłodsza z żon w ostatni piątek zadzwoniła do mnie z wieścią, że pod domem pszczoły się oblatują, nadejszła z dawna oczekiwana chwila, aby po raz pierwszy ocenić Przenajświętszą Przeżywalność na naszej pasiece. Otóż w ogólności trzeba powiedzieć, że nie jest tak źle, ale też nie jest wcale tak dobrze. Zależy, z której strony patrzeć. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w przyszłości przełoży się to na hodowlany sukces.
Z tej okazji zaliczyłem też pierwsze żądło w nadchodzącym sezonie - i to w szyję. Pisząc te słowa czuję, jak skutki tego pierwszego pszczelarskiego spotkania z przyrodą stopniowo ogarniają organizm... Strzała zaliczyłem z rana, skutki odczuwam 8 godzin później... Ale pierwsze żądło zawsze daje ciekawe rezultaty. Pozostaje się rozluźnić i wróżyć z niego przebieg nadchodzącego sezonu.
Wynik ogólny to 52% przeżywalności. Cała pasieka zazimowała w sumie 75 rodzin, a podczas dzisiejszego objazdu żywotność zgłosiło 39 pni. Niektóre jednakowoż są trochę słabe, więc mogą nie dożyć pierwszego solidnego pożytku, czyli wierzby, która nadarzy się zapewne dopiero za miesiąc.
Legenda:
Bcf = buchwast Bcr = buchwast druga seria Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego AMM = Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska Luz = AMM od Dawida Lutza Car = krainka Elg = Elgon (Polbart) Prm = Primorski buchwast (Polbart) Shr = Sahariensis (Polbart) Mrc = Mercówka Szm = Szymonówka PMZ = buchwasty primorskie od Michała Ziółkowskiego P18 = Łukaszowe primorskie Bor = pszczoły od Borówki Sur = córka surwiwalówki od Borówki Fux = fuksuwki Har = harpagan wiosenny i potomkowie F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.) (BL) = rodzina nieleczona (FK) = rodzina w FortKnox (J) = rodzina Jarka (W) = rodzina wspólna znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą znak "[X]" oznacza rodzinę, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
ROB - Robert
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1(J)[X] BcfF1(J)[X] BcfF1 BcfF1[X] Bcf(J)[X] Bcf(J)[X] Bcf(J)[X] BcfF1(W)[X] PMZ[X] Bcr[X] BorF1[X] PwF2[X] BcfF1 Bcf[X] Bcr[X]
W skrócie: hekatomba. Na 18 pni na początku lutego pozostało zaledwie 5. Bez komentarza.
Wynik lokalny: ogolny = 27%, mój = 41%
LAS - Las
FuxF3(J)[X] HarF1 BcfF1 HarF1 HarF1[X] FuxF2[słaby]
Od poprzedniej wizyty ubyła nam tutaj jedna rodzinka, konkretnie odkład, który Jarek uczynił ze wspólnego fuksa (FuxF2) w późnym sezonie rójkowym. Czemu padła? Można by się mądrzyć, że Jarek zaniedbał leczenie, ale gdyby to była prawda, to ja miałbym znacznie lepszą przeżywalność, a w ogólnym wyniku wyprzedzam go zaledwie o 2%. Znakiem tego wola boska.
Wynik lokalny: ogólny = 66%, mój = 75%
PIL - Pilawa
BorF1(BL) BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1[X]
Tutaj nic ciekawego się nie wydarzyło. Ale że rodzinek mniej niż na lekarstwo, to i prawdopodobieństwo różnorakich zdarzeń wypada znacznie słabiej. Ubyła kolejna rodzinka, w ten sposób została mi tu tylko jedna - nieleczona oraz dwie należące do Jarka.
Wynik lokalny: ogólny = 75%, mój = 50%
DOB - Dobiesz
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
Jeżeli wyniki będą się powtarzać w następnych latach, to trzeba będzie sobie zadać następujące pytanie: czy to z powodu dobrego miejsca, czy z powodu dadanowskich leżaków? Na początku lutego wciąż mamy tu 100% przeżywalności. Niektóre rodzinki wyglądają dziś lepiej niż dwa miesiące temu.
Nie popadajmy w euforię: w pierwszym sezonie jedyna rodzinka, która przeżyła hekatombę stała na innym pasieczysku. Drugiej zimy straty wystąpiły, choć przyznać trzeba, że głównie z powodu myszy, przed którymi w tym roku stosownieśmy się zabezpieczyli (stosownie się zabezpieczyliśmy, umiem po polsku).
Wynik lokalny: ogólny = 100%, mój = 100%
ORZ - Orzeszyn
Bcr[X] SurF1[X] SurF1(BL)[X] BcrF1(BL)[X] Bcr[X] PwF1(BL)[X] PwF1[X] P18F2|P18F2[X] Bcr[X] BcfF1[X]
Postanowienie o likwidacji tego toczka podjęte zostało za późno: trzeba było to zrobić w środku zeszłego sezonu. Aktualnie żyje na nim tylko jedna rodzinka z 11 (a później 10) zazimowanych. Nie będę wróżył co do jej dalszych szans, bo jak mogłem ujrzeć przez 2 lata ćwiczenia tego miejsca - ma je bardzo niewielkie.
Wynik lokalny: ogólny = 10%, mój = 10%
POD - Podłęcze
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1[X] BcrF1 BcrF1[X] BorF1|BorF1
Nie do końca rozumiem to, co widzę, ale tym razem mi się wydało, że w tym podzielonym ulu po prawej (na zdjęciu) obie rodzinki żyją i mają się nieźle. A dwa miesiące temu zapamiętałem, że żyła tylko jedna... No cóż, okaże się za miesiąc. Na razie zmieniam zaznaczenie, bo tak to lepiej wygląda. I tak dwie kolejne rodzinki skreślone z rachunku. Ich korpusy podałem do sąsiednich, które mogłyby się zainteresować miodem.
Wynik lokalny: ogólny = 75%, mój = 75%
DOM
Luz B33[X] P18F1 Bcr[X] Prm[X] Szm(FK) Szm(BL)[X] Prm[X] Bcr Bcr[X] Elg Bcr P18(FK) PwF1(FK)[X] Bcr[X] Shr Mrc Szm(BL) Bor Sur[X]
Kiedy zaglądałem tutaj pod daszki, ogarnęła mnie beznadzieja, trwoga i rozpacz. Ale po przejażdżce po pozostałych pasiekach widzę, że po primo przeżywalność tutaj nie odbiegła średnio od ogólnego wyniku, a po drugie primo, była gorsza od najlepszej i lepsza od najgorszej. Czyli średnio. To oznacza, że można dalej ryzykować i trzymać pszczoły pod domem. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Wynik lokalny: ogólny = 55%, mój = 55%
Porównanie wyników
Porównajmy wynik ogólny z poprzednim, dokonanym na wiosnę 2018:
Wówczas zimę przetrwało nam łącznie 25 rodzin, z tego 7 znajdowało się pod opieką Jarka, 3 były wspólne, 14+1 pod moim nadzorem. Zazimowano 42 pnie. Wynik ogólny = 59%. No, 58%. Bo jednak ta jedna nie dożyła czerwca...
W lutym 2019 stwierdzam, że żyje nam 39 pni, z czego 6 pod nadzorem Jarka, 1 wspólny, 32 pod moją opieką. Zazimowano łącznie 75 pni. Wynik ogólny = 52%. A jeszcze może się pogorszyć.
Z tego by wynikało, że w tym sezonie, choć w liczbach bezwzględnych dokonał się postęp, to w wynikach procentowych mamy gorsze osiągnięcia (choć przyznajmy: nieznacznie tylko). A niby ten sezon był taki dobry...
Przeglądam notatki, z których wynika, że w zeszłym roku w połowie lutego wciąż leżał śnieg na polach, a my się z żoną wybraliśmy na objazd pasiek. Później był zimny marzec, więc ostateczny wynik ustaliliśmy dopiero w połowie kwietnia, gdy pszczoły już w najlepsze hulały po kwiatach. Spodziewam się zatem kolejnej weryfikacji liczb przeżyłych pni za jakiś miesiąc.
Z przeglądu powyższego wynika mi jednakowoż jeden wniosek (a właściwie dwa): rodziny serii Bcr, kupione w zeszłym roku, nie popisały się żadnymi interesującymi cechami. Raczej zaryzykowałbym twierdzenie, że wymarły. Na 12 zakupionych pni, ustawionych tu i tam, żyją dziś zaledwie 2. Takoż pszczoły tak zwane Primorskie - czy to pozyskane od znanego z forów Polbarta, czy to od naszego lokalnego rozmnożyciela matek pszczelich, unasiennione (UN), czy nieunasiennione (NU), bez różnicy - ani jedna nie żyje. Tylko P18 od Łukasza z Pasieki Łapa jakoś się ma, ale słabiutko. Ale ona się nie liczy, bo zanim do mnie przyjechała, to była już pięciokrotnie skundlona, więc to taka Primorska, jak z duriana Dorian.
A swoją drogą to z tych Primorskich też taka Primorska jak z banana banian: gdzieś tam w odległej przeszłości zachęceni pieniami uczonych z Baton Rouge, hodowcy europejscy też sobie sprowadzili pszczołę dalekowschodnią, urzędującą koło Władywostoku. Tamtejsza mieszanka powstała omalże spontanicznie przez 200 lat miejscowego pasiecznictwa z mieszanki ukraińskiej pszczoły stepowej, środkoworosyjskiej AMM oraz prawdopodobnie krainki karpatki. Gdy nadejszła Varroa destructor, za nią przyszła plotka, że tamtejsza pszczoła od dawna miała z tym roztoczem do czynienia i nieźle sobie z nim radzi. Może da się uhodować coś w rodzaju superpszczoły, która znosi miód cysternami, a jednocześnie jest odporna na warrozę? Jak pomyśleli, tak uczynili. Też sobie sprowadzili i dalejże mieszać ze swojemi buchwastami. Pomięszali i dawaj reklamować, że mają taką mięszankę. Ludzie się na to skusili. Ale tej oryginalnej Primorskiej to tam jest tylko jakiś niewielki procent. Czy zachowała swoje tajemne umiejętności radzenia sobie z roztoczami - przypuszczam, że wątpię. W każdym razie nie zauważyłem tego na swoich pasiekach w ostatnich 2 latach.
Wniosek, bardzo na razie ryzykowny i nieuprawniony (haha), wynika mi taki, że nie wszystko złoto, co się świeci, nie zawsze kupny materiał będzie wart uwagi i trudu. Czasem trafi się coś takiego, że choćby sezon był bogaty w pożytki, to pszczoły i tak kipną. I nic się na to nie poradzi. Znakiem tego trzeba sobie uhodować własny materiał, przystosowany do miejscowych warunków. Po raz kolejny (choć w sposób anegdotyczny i nieuprawniony, haha) przekonuję się, że te superpszczoły od polskich hodowców to w dużej mierze legenda miejsca (bo nie wiejska). Utwierdza to mnie w podjętych wyborach. Znakiem tego racjonalizacja górą!
Komentarze