Końcówka sezonu bardzo nam się wydłużyła. Ciepło ciągnęło się do połowy listopada. Wreszcie doczekaliśmy się pierwszego przymrozku. Od piątku 16 listopada zatem odliczam 30 dni do gwarantowanego (w stopniu pszczelarkim) zera czerwiu w ulach, czyli metodą kolegi spod Poznania czekam na właściwy moment, aby rodziny leczone potraktować tzw. kroplówką. Rodziny nieleczone muszą sobie radzić same, ale mam nadzieję, że niektóre sobie poradzą.
Podsumowanie rodzin na toczkach (z gadatliwym rozwinięciem)
Przypuszczam, że to zestawienie nikomu nie służy. Mnie to z pewnością się przyda, uświadomić sobie, co gdzie stoi, skąd się wzięło. Nie prowadziłem ścisłych notatek w tym roku. Powyżej 30 pni utraciłem też kontrolę nad własną pamięcią. Zatem poniższa lista będzie próbą odtworzenia stanu na podstawie zdjęć, wspomnień i poprzednich notatek, z zeszłych sezonów.
W zapiskach zmieniłem też nazewnictwo toczków na trzyliterowe symbole. Numerowanie ich prawdopodobnie jeszcze bez wiele lat nie będzie miało sensu, a nieco utrudniało mi zapisywanie, bo ciągle zapominałem, który z nich ma jaki numer. W legendzie przybyło nowych skrótów, którymi się posługuję dla własnej, a nie Czytelników wygody. Po prostu ułożyłem sobie taki szyfr - stenografię pszczelarską pozwalającą mi szybko i bezbłędnie notować sprawy pasieczne. Poniższa legenda stanowi tylko drobny fragment systemu, może kiedyś o tym napiszę osobny tekst...
Legenda:
Bcf = buchwast Bcr = buchwast druga seria Pw = przedwojenne - mieszańce w typie AMM z powiatu koneckiego AMM = Apis Mellifera Mellifera czyli pszczoła środkowoeuropejska Luz = AMM od Dawida Lutza Car = krainka Elg = Elgon (Polbart) Prm = Primorski buchwast (Polbart) Shr = Sahariensis (Polbart) Mrc = Mercówka Szm = Szymonówka PMZ = buchwasty primorskie od Michała Ziółkowskiego P18 = Łukaszowe primorskie Bor = pszczoły od Borówki Sur = córka surwiwalówki od Borówki Fux = fuksuwki Har = harpagan wiosenny i potomkowie F1 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, pierwsze pokolenie F2 = matka z własnego chowu, z danej rodziny, drugie pokolenie (itd.) (BL) = rodzina nieleczona (FK) = rodzina w FortKnox (J) = rodzina Jarka znak " | " oznacza, że rodziny siedzą w jednym ulu, w korpusie dzielonym szczelną przegrodą znak "[X]" oznacza rodzinę, która nie przeżyła od ostatniej notatki (do zastosowania raczej po zimowli)
ROB - Robert
To nasze najważniejsze pasieczysko. Stoi tu solidny komplecik rodzin, bo mamy bardzo łatwy dojazd i dzięki temu chętnie tu zaglądamy. W sezonie dokonało się parę przetasowań, w tym obiecujące rodzinki wywiozłem na nowoutworzone pasieczysko pod domem. Ale też niektóre rodziny odstały już drugi rok w tym samym miejscu, nie ruszone, dały jakiś tam zbiór miodu i do kolejnej zimy poszły nie przesunięte nawet o centymetr. W ciągu sezonu postanowiłem przestać rozliczać rodziny kolegi Roberta, którymi opiekuję się per procura, bo w końcu ponosi on solidarne ryzyko razem ze mną nie mając wpływu na metody stosowane na mojej pasiece. Postanowiłem po prostu dzielić się z nim stosowną ilością miodu, która będzie adekwatna do ogólnych wyników pasieki, ale nie mniejsza niż tradycyjne ilości, jakie pszczelarz przekazuje właścicielowi gruntu, na którym stoi jego toczek.
W ten sposób mamy tu 18 pni, z czego 5 Jarka, jedna wspólna, a reszta moja. Aktualnie na pasieczysku stoi, patrząc od "wejścia" na pasieczysko:
PwF2 SurF1 PwF2 BcfF1(J) BcfF1(J) BcfF1 Bcf Bcf(J) Bcf(J) Bcf(J) BcfF1 PMZ Bcr BorF1 PwF2 BcfF1 Bcf Bcr
LAS - Las
Na pasieczysku tym stoi wciąż ul macierzysty jedynej rodziny, która jako jedyna przeżyła pierwszą zimowlę w naszej pasiece. Czyli Fuksówka, chociaż wyliczona jako F2. I prawdopodobnie wciąż tak jest. Poza tym przeżyły łączny stan 2 rodzin został uzupełniony o odkłady z dobieszowskiego harpagana (czyli pierwszego odkładu rojowego z zeszłego roku). Proces edukacji pszczelarskiej, tak gwałtownie przerwany przez śmierć większości pasieki w zimie 2016/2017, został wreszcie uzupełniony o zrozumienie naturalnego cyklu rozwoju rodziny pszczelej od poziomu odkładu do pełnej rodziny produkcyjnej. Albo wiem ów odkład, który stał sobie obok fuksówki, w tym sezonie stał się rodziną produkcyjną i dał naprawdę zacny plon miodu. Zakłada zatem, że w przyszłym roku (czyli 2019) zostanie podzielony i powstaną z niego rodzinki, które w 2020 roku dadzą nam miód.
O ile oczywiście przeżyją.
Do zimy idzie tam zatem 6 rodzin, w tym jedna wspólna i jedna Jarka
FuxF3(J) HarF1 BcfF1 HarF1 HarF1 FuxF2
PIL - Pilawa
W tym sezonie miało to być pasieczysko na wykończeniu. Żadnych istotnych czynności, żadnych zabiegów, co stoi, to niech sobie stoi, a potem się zobaczy. Podyktowane to było faktem, że las w tym miejscu nam się wciąż sprzeciwiał: wichry wiosenne powaliły stojącą samotnie sosnę, która snadnie zablokowała dojazd w pobliże pasieki. Innym dobrym powodem były zeszłoroczne kradzieże matek. Jeszcze innym był fakt, że przeżywalność w tym miejscu nie wypadła celująco. I niemal już dzwoniłem do pani leśniczej, że rezygnuję z tego miejsca. Ale że rok był w miarę niezły, to ostatecznie z dwóch rodzinek, które tutaj sobie dożywały hands-off, zrobiłem łącznie osiem, z czego sześć dotrwało do jesieni. Nadzieję też przyniosło uprzątnięcie wiatrołomu przez leśne ZULe. Na wiele się to nie zdało, bo miesiąc później upadł kolejny pień przegradzając dojazd. Ale to już raczej powód, żeby się śmiać, a nie wygrażać niebiosom, prawda? I tak miejsce to pozostaje w naszym portfolio, zobaczymy, co z niego wyniknie w przyszłości. Jeżeli ma coś wyniknąć, muszę się tam wybrać z sekatorem, bo podrosły drzewka ponad metr wysokości i w przyszłym roku zaczną zasłaniać słońce ulom.
Zatem jesień zakończyło tutaj pięć pni, trzy moje, dwa Jarka (typu hands-off) Podczas kontroli 12 listopada stwierdziłem, że jeden odkładzik pozostawiony tutaj (czyli bez wywożenia) zamarł z garstką pszczół. Odnalazłem w nim matkę, schowałem do pokrowca od aparatu, resztę pszczół wytrzepałem na ziemię i zabezpieczyłem ul, aby plastry nie dostały się w zęby różnych smakoszy. Matkę chciałem pochować w słoju ze spirytusem jako inaugurację domowej produkcji substancji matecznej dla przywabiania rojów. Ale okazało się inaczej. Mianowicie kilka godzin później, jak pokrowiec rozgrzał się w domu, matka wystawiła czułki z kieszonki! Znakiem tego przybyłem dosłownie tuż po tym, jak pszczoły oddały ostatniego ducha z tchawek dla utrzymania swojej matki. Arcyciekawe. Przynajmniej dla mnie. Pszczelarstwo obfituje w takie zaskoczenia.
W ten sposób pasieczysko Pilawa zaczęło sezon z 4 rodzinami i z tyloma go zakończyło (pozostałe wywiozłem np. na nowy toczek Podłęcze), z czego 2 są moje, a 2 Jarka:
BorF1BL BcfF1(J) BcfF1(J) BorF1
DOB - Dobiesz
Tutaj postanowiliśmy stawiać nasze dadanowskie leżaki. Decyzja ta chyba zostanie podtrzymana, skoro okoliczne luje łaszą się nawet na papę z daszków, to nie powinny tutaj stać ule o ładnym, reprezentacyjnym wyglądzie. Raczej coś, co przypomina ruinę, przy której większość pszczelarzy zaczyna coś tam pomstować, że niby pszczelarz niechluj, znęca się nad zwierzętami, lub podobnie. Stąd podebrałem kilka bardzo fajnych odkładów i wywiozłem na Las, a także na miejscu, bez wywożenia, napełniłem kolejne dwa ule.
Fuksówka, która tutaj przetrwała zimę, postanowiła sprawiać mi problemy i w drugiej połowie sezonu stwierdziłem w niej brak matki. Jak zwykle nie szukałem intensywnie, może matka była, ale nie czerwiła? Któż to wie? Podałem jej jednak rameczkę z jajkami od Harpagana, później stwierdziłem mateczniki, więc skoro w połowie listopada znalazłem tam kłębik pszczół, daję jej oznaczenie jako pochodzącą właśnie z tego pnia.
W ten sposób ostatecznie mamy 9 pni, które w miarę nieźle się zapowiadają, z czego Jarka są 3:
HarF1 HarF1 Bcr BcfF1(J) Har BcfF1(J) BcfF1(J) HarF1 BcfF1(J)
ORZ - Orzeszyn
Pasieczysko stojące w cieniu, na skraju kolejnego małego rezerwatu w naszych okolicach. Za plecami ma młodniak liściasty, w pobliżu starodrzew (ów rezerwat), a przed nosem łąki kośne. Ostatni sezon miał mi powiedzieć, czy to fajne miejsce dla trzymania pszczół. Otóż doszedłem do wniosku, że niezbyt. Cień rzeczywiście sprawił, że pszczoły stały się bardziej agresywne od tych stojących w słońcu - kolejny przekaz od innych sprawdzony w praktyce. Co do przeżywalności, nie wypadła ani gorzej, ani lepiej od innych miejsc. Co do miodności - znacznie poniżej średniej. Zatem decyzja jest prosta - przenieść się gdzieś na słoneczne miejsce.
Poprzednią zimę przeżyły tam dwie złośnice przedwojenne i jedna wywieziona buchwastówka. W tym sezonie zaopatrzyłem toczek w kilkanaście nowych rodzin, w tym z drugiego zakupu pszczół. Zabiegów, skoro rozwój nie powalał na kolana, nie czyniłem zbyt wielu, liczę na to, że rodzinki pokażą więcej, jak się znajdą w dogodniejszej lokalizacji.
Podczas ostatniej kontroli stwierdziłem, że ktoś mi tu w ulach grzebał, na kilku były przekrzywione daszki. I nie, to nie był wiatr, toczek jest otoczony drzewami. A daszki są bardzo wysoko, jak na dzika, prędzej by ule poprzewracał. Ale, jak wspomniałem, to miejsce, gdzie pszczoły dostają silniejszego nastroju obronnego, więc mam nadzieję, że udzieliły łobuzom stosownej odpowiedzi...
Doliczyłem się tu 11 pni w różnej sile:
Bcr SurF1 SurF1(BL) BcrF1(BL) Bcr PwF1(BL) PwF1 P18F2|P18F2 Bcr BcfF1
BAZ - Baza
Na tym pasieczysku w tym roku nie działo się nic. Dosłownie nul, nada, zero, mu. A to z powodu traumy po tym, jak mi jacyś luje zniszczyli tu wszystkie rodziny. Cały zasób rodzin nieleczonych z zeszłego roku, za wyjątkiem dwóch, które stały w innym miejscu. Tak jakby stajnię zarodową mi wybili. Wziąłem ich na przeczekanie. Może wymrą, zanim postanowię znowu tam pszczoły przesiedlić? Stał sobie tam tylko jeden pusty ul, tymczasowo zasiedlony przez szerszenie (których tak w ogóle w okolicy było mnóstwo w tym roku). Miał łapać rójki, ale nie da się tego robić na gniazdo drapieżników. Zajrzałem tam może ze dwa razy. Co się wydarzy z tym miejscem - jeszcze będę myślał. Stopniowo przestawiam się na pszczelarsko-przyrodnicze tryby i zaczynam powoli rozumieć, że rok - nie wyrok, mamy czas. Może na wiosnę przewiozę tam rodziny z Orzeszyna, jeżeli nie wymyślę dla nich czegoś lepszego.
POD - Podłęcze
Nowe pasieczysko powstałe w rejonie polecanym mi przez doświadczeńszych z mojej okolicy. Na razie postawiłem tam kilka odkładów, aby zobaczyć, jak się będą sprawować. Druga połowa sezonu wypadła nawet nieźle. Ale zobaczymy, co dalej. Jeżeli to miejsce wypali, to będzie wspaniała miejscówka do produkcji pszczół. Znakomity dojazd (choć trochę daleko od domu), pod same ule.
Stoi tu zatem 8 rodzinek:
SurF1 SurF1 BcrF1 BcrF1 BcrF1 BorF1|BorF1
DOM
I wreszcie pasieczysko przydomowe, założone z inspiracji najlepszej z żon. Eksperyment na wielu płaszczyznach, co poniektórzy mogliby rzec, że nie do końca związanych z pszczelarstwem. Otóż moim zdaniem jak najbardziej związanych: w końcu pszczelarze z pasiekami funkcjonują w środowisku, zarówno w społeczeństwie, jak i w przyrodzie. Zatem dzięki temu eksperymentowi dowiedziałem się, że można pod domem dość przyjemnie trzymać pszczoły, które ciekawsze są niż telewizja, a o niebo lepiej uspokajają, jeżeli sobie usiąść na werandzie i kontemplować ich loty. Teraz, skoro zbliża się zima, nastąpi druga część tego eksperymentu: czy pszczoły przetrwają zimę koło ruchliwej ulicy, a szczególnie, jak bardzo będą im przeszkadzać okoliczne fajerwerki noworoczne?
Ponieważ pnie te stoją pod domem, siłą rzeczy w tym miejscu hodowałem matki i w przyszłym sezonie zamierzam ćwiczenie powtórzyć. A zatem tutaj zacząłem gromadzić rozliczność różnych pszczół, które w tym roku stanowiły mój materiał zarodowy oraz tych, które zamierzam powielać w następnym. O ile jeszcze w kwietniu martwiłem się małą różnorodnością na pasiece, w listopadzie martwię się, że nie zdołam w przyszłym roku skutecznie pomnożyć wszystkich, które bym chciał. Szczególnie, że pierwszeństwo będą miały rodziny nieleczone, o ile oczywiście przeżyją. Największe nadzieje wiążę z niżej wymienioną PwF1(FK), która w tym roku bardzo ładnie się rozwijała i weszła w swoją drugą zimę bez leczenia w bardzo ładnej kondycji i ze sporym zapasem własnego miodu. W kącie stoi matka rzutem na taśmę kupiona od Dawida Lutza, której z pewnością poświęcę serię wychowu. Matka pozyskana od kolegi Jacka Merca z pasieki "Polisz Miód" to drugie podejście do jego nieleczonego materiału (poprzednie padło przez podłych kradziejów). W ostatniej chwili i jako eksperyment kupiłem 4 matki od Polbarta, aby zobaczyć, czy rzeczywiście sprawują się tak dzielnie, jak on je zachwala.
W ten sposób pod domem zgromadziłem 20 pni:
Luz B33 P18F1 Bcr Prm Szm(FK) Szm(BL) Prm Bcr Bcr Elg Bcr P18(FK) PwF1(FK) Bcr Shr Mrc Szm(BL) Bor Sur
Z wyliczenia powyższego wynikałoby, że do zimy pasieka połączonych sił odprawia łącznie 72 rodziny, z czego 11 należy do Jarka, a 2 są wspólne. Czyli moich jest 59. No nie wiem, myślałem, że mam 58. W sumie, co za różnica? Ponad połowa z tej liczby to jednak mikrusy, utworzone z jednoramkowych odkładów, które musiały sobie wychować matki, zanim zaczęły rosnąć. Sezon był dobry, więc większość urosła. Jednak dwie co najmniej rodzinki nie tylko nie urosły, ale chyba nawet zmalały pod wpływem rabunków. Nie łączyłem ich, bo nie. Bo łącząc co najwyżej wykonałbym ćwiczenie z późnego łączenia, ale nic nie nauczyłbym się o możliwościach pszczół. Zakładam jednak, że w ciągu najbliższych 2 miesięcy skreślę je z rachunku.
W sezonie udało mi się wymienić wszystkim ulom dennice na pełne lub z siatką metalową. To pod wpływem poważnych strat zeszłej zimy, kiedy niefrasobliwie pozwoliłem myszom zająć drugie miejsce pod względem liczby uśmierconych pni. Wylotki również dają nadzieję, że nie staną się bramą dla gryzoni. Rodziny leczone otrzymały dawkę kwasu mrówkowego, albo ręczniki wg recepty Randy Olivera. Czeka je jeszcze traktament w postaci kroplówki. Rodziny nieleczone zostały uczciwie zakarmione, choć większość zapasu i tak sobie zgromadziły same.
Względne porządki na toczkach już zrobiłem, przy okazji kroplówki zabiorę trochę zbędnych gratów. Z prac pasiecznych czeka mnie jeszcze wytapianie wosku. Potem to już tylko stolarnia i realizowanie mniej lub bardziej ambitnych projektów technicznych, jak sporządzenie beczki do karmienia syropem. Ale mamy wciąż listopad, a potem grudzień, kiedy ciemność i chłód zniechęcają do jakichkolwiek aktywności. Oczywiście to błąd. To stracone 2 miesiące, podczas których można by, oj czegóż to nie można by dokonać! Ale nie, poczekam sobie, aż mi ten leń przejdzie.
Komentarze