Niektórzy pszczelarze powiadają, że nowy sezon zaczyna się w momencie, kiedy pszczoły ułożą się w kłębie. Następne miesiące to szykowanie ramek, budowanie uli, reperacje sprzętu... I plany, plany, plany.
A naszym planem jest rozpoczęcie poławiania pyłku. W dwóch celach:
- Nauka wychowu matek (larwy potrzebują dużo pyłku)
- Sprawdzić, czy da się pozyskać pyłek w ilości, którą potem można przeznaczyć np. na własne potrzeby, a może i na sprzedaż.
Aby poławiać pyłek, trzeba mieć poławiacz pyłku. Logiczne. Jest to takie urządzenie, które przy okazji naturalnych prac rodziny pszczelej odbiera jej około 20% przynoszonych do ula obnóży pyłkowych.
Tu znowu krótkie szkolenie.
Czym jest pyłek kwiatowy, każdy łacno może sobie sam sprawdzić na wikipedii. Pozostanę zatem przy objaśnieniu, czym jest obnóże pyłkowe. Otóż to kuleczka (czy też: jajeczko) zlepione przez pszczołę z pyłku pobranego z kwiatów przy pomocy śliny zapewne.
To bardzo dobrze, bo taki pyłek został już wstępnie zaopatrzony w niezbędne substancje i pierwsze kultury bakterii i grzybów, które w organizmie pszczoły tylko czekały na taką okazję. Obnóże pyłkowe zostaje przylepione do specjalnych włosków na tylnych odnóżach robotnicy, dzięki czemu może ona w miarę swobodnie się poruszać i dolecieć do ula, czyli do domu. Tam te obnóża zostają jej odebrane i upchnięte (z ubijaniem!) w jednej z komórek w pobliżu strefy czerwienia matki. W komórce obnóża sobie leżą, fermentują, aż z kapusty zrobi się kiszona kapusta. W ten sposób powstaje kolejny cud natury produkowany przez te po trzykroć przedziwne owady - pierzga.
O pyłku można opowiadać bez końca. Dość tu nadmienić (póki jeszcze własnego pyłku nie mamy), że taki świeżo utoczony z ula uważany jest przez wiele kultur za eliksir długiego życia. A naukowcy coraz częściej to uważanie potwierdzają.
Czyli poławiacz pyłku. Poławiacze mogą być dennicowe i powałkowe, czyli umieszczone jako przedłużenie głównego (dolnego) wylotka ula, albo jako dodatkowy (górny) wylotek. Mnie się bardziej podoba idea powałkowego poławiacza: zostawia pszczołom pozory wyboru, a z wiekiem człowiek coraz częściej pozory docenia. Poza tym powałkowy wisi ponad gniazdem. Ciepłe powietrze ulowe trochę podsusza pyłek w szufladzie poławiacza, w czym upatruję nadzieję, że dłużej będzie on świeży.
I tak przystąpiłem do rozpracowania pomysłu, a następnie budowy prototypów poławiaczy pyłkowych. Prace te zaczęliśmy jeszcze w sierpniu razem z Konradem w Kotlinie Kłodzkiej. Teraz każdy z nas robi to na własną rękę, bo trochę mamy do siebie daleko.
Na początku opracowaliśmy poławiacz dennicowy, czyli po prostu dennicę, w którą wbudowany jest poławiacz. Pomysł niezły i z pewnością zadziała. Teraz ja go odrobinę zmieniłem: opracowałem nadennicowy poławiacz pyłku. Tego jeszcze nie było! A chodzi tylko o to, że pszczoły dalej korzystają ze starej dennicy, tylko nad nią (a pod korpusami z ramkami) umieszcza się dodatkowy moduł poławiacza, który zbudowany jest dokładnie tak samo, jak ów połączon z dennicą. Tyle, że jest oddzielny. Nie wiem, czy ma to jakieś zalety. Logistycznie żadne z tych rozwiązań nie jest idealne, zawsze jest sztuka sprzętu do przechowywania po sezonie letnim. Bo dennicy z poławiaczem nie można pszczołom zostawić na zimę, o nie.
Potem zafascynowała mnie myśl o poławiaczu powałkowym. Po kilkunastu szkicach projektowych narodziła się końcepcja.
I powstał prototyp. Teraz trzeba będzie go wypróbować. Jeżeli zadziała dobrze, w sezonie 2018 pszczoły będą składać nam dań pyłkową odgórnie, a nie oddolnie.
Komentarze