Ostatnie, nieszczęśliwe wydarzenia (liczne wyrojenia na Y00 Robert) sprawiły, że zacząłem żywić pewną taką niechęć do chaotycznych działań niekoniecznie pszczelarskich. W głowie tłukło mi się słowo "partanina" - to nie może tak być, że spędzamy długie godziny opatrując dziesięć uli i nic z tego na dobrą sprawę nie wynika. Pszczoły lubią, gdy pozostawić je w spokoju. Zatem jeżeli podchodzimy do uli, to powinniśmy dobrze wiedzieć, po co to robimy i to właśnie zrobić. Tymczasem błędy popełnione gdzieś na początku powodują następne i następne, i następne... Aby przerwać takie błędne koło nieustannego przeszkadzania pszczołom, trzeba wykonać następną partaninę.
W ostatnich dniach zatem było dużo partaniny. Po pierwsze pszczoły w zestawach Dandera (na dole korpus Dadanta 9-ramek, na górze korpus Zandera) zlekceważyły nasze dobre chęci i weszły w nastrój rojowy. Przeczytałem w jakiejś książce, że pszczoły "spoglądają z dołu do góry", ale budują z góry na dół. Jest nawet taki "system" gospodarki pasiecznej na ulach snozowych zwany od imienia jego autora Warre, gdzie dodatkowe korpusy dostawia się nie na górę wieży, a na spód. Podobno pszczoły znakomicie sobie z tym radzą. Postanowiłem zatem przenieść korpusy Zandera z góry na dół, a na nie przestawić korpusy Dadanta.
Przy okazji znowu zarobiłem konkretną porcję żądeł i mogłem się po raz kolejny przekonać, że nie jestem uczulony na jad pszczeli, za to z łatwością wpadam w panikę.
Po drugie, awaryjna przewózka pozostałych uli z Y00 Robert do Y02 Nowinki wcale tym rodzinom nie pomogła. Jarek z Patrycją pojechali sprawdzić stan i natychmiast musieli działać w trybie awaryjnym. Rodziny roiły im się na oczach, matki wygryzały z mateczników, które naprędce podkładali do bezmatków... Wykazali się niewątpliwym bohaterstwem łapiąc te uciekające pszczoły. Myślę, że wydarzenia te zmotywowały nas do większej pokory wobec pszczół. Musimy się jeszcze dużo nauczyć.
Co się działo owego dnia na Y02 Nowinki, niech przedstawią poniższe notatki:
Myślę, że po latach patrząc na to zdjęcie będziemy się zastanawiać, jak to było możliwe?
Jak można zarządzać pasieką, jeżeli przyjeżdżasz do pszczół, a one robią wszystko, tylko nie to, na co byliśmy umówieni? Czy można je obwiniać, że nie chcą się dostosować? Oczywiście, że nie. Cała wina spada na niedouczonych pszczelarzy. Właśnie przeczytałem u Brata Adama: To naprawdę zdumiewające, jak mało możliwości pszczelarz ma do dyspozycji, które miałyby pozytywny wpływ na powodzenie rodziny pszczelej i tym samym na ostateczny wynik gospodarczy pasieki. Powinniśmy zawsze o tym pamiętać: w zasadzie nasze starania powinny się ograniczać do rozsądnej, starannej opieki.
Okej... Nie mieszać. Nie przeszkadzać. Czy damy radę zachować się porządnie jeszcze w tym sezonie?
Komentarze