Mastodon

Zimowe wynalazki



Mentor nas znowu zaszczycił swoją bujną obecnością, więc nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, wszędzie zima śródziemnomorska, wzięliśmy się za realizację projektów.

Na pierwszy ogień poszedł wózeczek pasieczny w stylu francuskim. Kto ciekaw, niech sobie zagugla pszczelarski sklep Ickowicza we Francji, to sobie znajdzie. Tak czy owak pomysł nam się spodobał. Najpierw długo dyskutowałem go z kolegą Szymonem. Potem Szymon wykonał samodzielnie prototyp, więc pierwsze podejście dokazało, że pomysł jest w miarę niezły. Teraz trzeba było to zrobić po naszemu.

Tak piłowaliśmy

O ile Szymon ma na swojej pasiece już tylko jeden rozmiar korpusu, więc mógł zrobić wózeczek dedykowany dla swoich uli, ja znajduję się wciąż w epoce berka kucanego, czyli chaos i bieganina. Aktualnie mam trzy rozmiary ramek i dwa typy korpusów. Ale w przyszłości kroją się jeszcze dwa typy. Zatem wózeczek musiał być troszkę bardziej uniwersalny.

Wózeczek pasieczny prawie gotowy

W tak prostej konstrukcji nie stanowi to wielkiego problemu. Najważniejsze to dopilnować, aby liczne "ulepszenia" nie sprawiły, że stanie się zbyt ciężki, bo to postawi pod znakiem zapytania całą tę pracę. Wózeczek ma być lekki i uniwersalny, wszędowleźny i sporonośny.

Główny element wózeczka

Ostatecznie z jednego drobnego szczegółu (detalu) postanowiłem zrezygnować: chciałem zrobić łamane ramiona wózka, aby każdy jego element nie był dłuższy niż 50cm. Chowałbym go w eko-torbę zakupową, albo taką z IKEi. Ale okazało się, że tyle z tym cięcia, szlifowania, główkowania, że z tym jednym strzegółem (detalem) postanowiliśmy na razie odpuścić.

Testy terenowe wózeczka

Wózeczki wyszłym nam całkiem zgrabne moim skromnym zdaniem. Ich produkcją zajmowaliśmy się, póki Słońca dysk nie ginął gdzieś w tumanach. Po zapadnięciu zmroku przenosiliśmy się do domu, gdzie w cichości mojego gabinetu pichciliśmy inny tajemny projekt: formy do węzy z komórką 4,9mm.

Forma do formy

Z rozeznania uczynionego przeze mnie w ostatnich miesiącach wynikało, że nie ma w Polsce dobrej węzy z komórką 4,9mm. Ale po jakiego brzdągala mi w ogóle węza? Toż w zeszłym roku, po upadku pierwszej pasieki, wszystkie pieniądze zaplanowane na jej rozbudowę trzeba było przekierować na zakup nowych rodzin. W ten sposób, niejako z musu, choć też przecież z ciekawości, cały sezon przepracowaliśmy na ramkach pustych, bez węzy. I co się okazało? Otóż pszczoły świetnie sobie poradziły. Po co zatem węza? Ano do realizacji kolejnego etapu przygotowania pszczół do życia w pasiece, która nie potrzebuje ciągłego protezowania odporności przy pomocy różnych, różnistych substancji chemicznych. Wielu, praktycznie większość z tych, którzy donoszą, że udaje im się prowadzenie pasieki w ten sposób, przeszła na węzę o małej komórce. Zatem logiczny wniosek: też trzeba to sprawdzić. Wbrew wszelkim sugestiom choćby nie wiem jak doświadczonych i przemądrych, którzy nigdy tego nie spróbowali.

Uklepywanie silikonu

Odlewanie własnej węzy to z jednej strony prosta, z drugiej wcale niełatwa sprawa. Przyszły sezon pokaże nam, czy to miało sens.

Naszykowane do testów węzy metodą inż. Wosia

Najprostszą metodą, jaką można znaleźć w necie, jest sposób inżyniera Wosia - produkcja węzy jednostronnej. Stosunkowo najłatwiej sporządzić formy do tego celu, a potem dość łatwo się węzę produkuje. A jeżeli dobrze doinwestować proces, to i produkcja wcale nie jest powolna.

Węza wychodzi całkiem niezła

Inni koledzy pisali już dużo na temat kwestii "zmniejszania" pszczół przy pomocy węzy z komórką 4,9mm. Oczywistym dla mnie wnioskiem jest, że to wygląda na dobry pomysł, ale wyłącznie na okres przejściowy. Pszczoły docelowo mają sobie same budować plastry. Trzeba je tylko pierwej przekonać, aby komórki w tych plastrach były o pół milimetra mniejsze niż dotychczas. Ponoć skutkuje to większym wigorem i higienicznością rodziny pszczelej. A przecież wszyscy wiemy, że wigor i higiena to podstawy odporności - nie tylko pszczół, ale np. też naszych dzieci. Czyli się zgadza.

Wytop cerezyny

Problemy pojawiają się w zupełnie innych miejscach, niżbyśmy się ich spodziewali. Otóż aby mieć węzę, trzeba mieć pierwej wosk. Właśnie. Wosk. Po padłej w zimie 2016-2017 pasiece postanowiłem wszystkie ramki, które z nią przyjechały od poprzedniego właściciela, przetopić. Upatrywałem w tym także okazji, aby zapoznać się wreszcie też i z tym jakże ważnym aspektem pszczelarstwa. Pierwszy wytop przebiegł z przygodami. Odbywał się w towarzystwie tysięcy os i setek szerszeni. Zrozumiałem, że prace z woskiem prowadzone w zimie dyktowane są nie tylko brakiem innej okazji, by się wykazać pszczelarskością w tym okresie. Owady kłębiły się wokół nas jak oszalałe - ale żadnego żądła. Dla nich nie istnieliśmy. Tylko ten intensywny zapach, który kazał im tu przylecieć i szukać, szukać, szukać tych resztek białkowych.

Wytop cerezyny 02

Drugi wytop urządziliśmy przy okazji szykowania form do węzy. Tym razem udało się wreszcie przedrzeć przez wszystkie źle przetopione zboiny i ostatecznie uzyskaliśmy dwa krążki: jeden brudnawy i brązowawy - to moim zdaniem wosk. Drugi w pięknym pomarańczowym kolorze, gładki i bez zanieczyszczeń - to moim zdaniem cerezyna lub inna parafina, którą współcześnie nagminnie dodają, aby "wzbogacić" wosk, uczynić go atrakcyjniejszym i też tańszym dla klienta.

Wytop cerezyny 03

Bo interes na wosku zrobić to nie takie proste. Teraz to już wiem. Tak czy owak na załączonych zdjęciach widać, że roztwór już wrze, a po wierzchu wciąż pływa stała substancja. Bo widełki topnienia cerezyny względem wosku przesunięte są o ok. 10 stopni Celsjusza.

Wytop ze zboin

Tak w ogóle to ten wytop ze zboin jawi mi się najmniej przyjemną dziedziną pszczelarstwa. Dużo grzebania się w organicznej materii, dobrze wymieszanej z pożądanym przez nas woskiem i też pożądanym, ale prawie nie do odzyskania, propolisem.

Wytop ze zboin - materia organiczna

Zużywasz 10kg gazu, przetapiasz ok. 200 ramek Dadanta. W efekcie uzyskujesz około 100kg przetopionej materii organicznej, czyli zboin, oraz ok. 3 kg czegoś w ciepłych kolorach od brązu do pomarańczy.

Krążki

Ma to jakiś sens, jeżeli potrzebujemy wosku w pracy pasiecznej, albo mamy zbyt w wysokiej cenie na czysty, ekologiczny wosk. Ale dla samej frajdy - kosztowne i brudne hobby. Ale czego to cywilizowani miastowi z nudów nie robią?

Y02 Pilawa - widok z daleka

Jacy by z nas byli pszczelarze, gdybyśmy nie przejechali się po pasiekach dla sprawdzenia stanu uzimowienia? No, przejechaliśmy się, przejechali.

Y02 Pilawa - te trzeba będzie stąd zabrać.

Chciałoby się coś więcej napisać o pszczółkach, ale niestety, a tak naprawdę na szczęście - nie ma o czym. Po przedświątecznej kradzieży miodu, przy okazji której podli kradzieje ubili mi siedem (słownie: siedem!!!) rodzin pszczelich z grupy moich potencjalnych matek zarodowych, dalszych strat nie odnotowano.

Y04 Dobiesz

Co więcej, czasem trzeba było dobrze punkąć w ul, żeby w odpowiedzi padło krótkie, rzeczowe i konkretne "Czego tam?". I znowu zapadała cisza.

Żyją

A przecież zimy wciąż nie ma i nie ma. Za to myszy są. Włażą do ula i robią tam swoje porządki.

Myszy w Dadanie Y04 Dobiesz

Trzeba przeganiać to towarzystwo. Też chcą żyć, to prawda. Ale jeżeli za dobrze się rozpędzą, to mogą zabić rodzinę, której ciepłem zamiarują się ogrzać. A to mi się zdecydowanie nie-o-pła-ca.

Żyją Jarkowe

Na każdym pasieczysku coś tam stoi, coś tam odbzykuje na pukanie. Uznaliśmy to za dobry znak. Choć przecież nie rozstrzygający.

Y05 Orzeszyn - też żyją

Leśnicy powiadają, że gęsi wreszcie odleciały. Znakiem tego jednak idzie zima. A skoro idzie, to może przyjdzie. Będą jakieś przymrozki, które mogą zaskoczyć źle przygotowane, rozczerwione rodziny pszczele na wygrzewaniu nowego pokolenia.

No gdzie one są?

Tutaj, ponieważ jest to blog dla pszczelarzy, chciałbym wyrazić podziw dla samego siebie: otóż w sezonie postanowiłem układać nowotworzone rodzinki w dwóch połówkach korpusów, za to piętrowo. Czyli każda dostawała 4-5 ramek na jednym piętrze. W sierpniu dodałem wszystkim drugie pięterko z kolejnymi ramkami do zagospodarowania miodem nawłociowym oraz ewentualnym karmieniem.

Dzikie przedwojenne

Te świeże, niewyrośnięte rodzinki doskonale się zagospodarowały na tej ograniczonej, ale przecież wertykalnej przestrzeni. W przyszłym sezonie też będę je tak układał. To wyraźnie pasuje mikrusom. Które, jeżeli dobrze przetrwają zimę, w następnym sezonie już nie będą mikrusami. To będzie siła! Będzie z czego dzielić. A i miód też może jakiś się trafi?

Na do widzenia wstawiam zdjęcie posprzątanej pasieki Y06 Baza. Niech to niesie nam nadzieję na następny sezon. Jak już wspomniałem, oby był lepszy od poprzedniego.

Posprzątana Y06 Baza

A piszę ten rozdział naszych przygód w ostatniej chwili. Toż jutro jedziemy do mentora i znowu będziemy lepić jakieś nowe projekty. Będzie o czym opowiadać!

Autor: @Krzysztof Smirnow kategoria:
Tagi : #zapiski, #prace,

Komentarze